To co już za mną:

Wpisy archiwalne w kategorii

Interkol

Dystans całkowity:21197.93 km (w terenie 40.43 km; 0.19%)
Czas w ruchu:662:50
Średnia prędkość:31.98 km/h
Maksymalna prędkość:90.00 km/h
Suma podjazdów:83164 m
Maks. tętno maksymalne:207 (104 %)
Maks. tętno średnie:188 (94 %)
Suma kalorii:432360 kcal
Liczba aktywności:206
Średnio na aktywność:102.90 km i 3h 13m
Więcej statystyk

Tour de Pologne amatorów 2012 !

Niedziela, 15 lipca 2012 · Komentarze(1)


Oficjalnie:
Czas: 1h 51m 59s
Dystans: 56km [od Poronina 50km chyba]
266/1100
87/215

Imprezę zaliczam do bardzo udanych, mimo kilku sytuacji które starały się popsuć wyjazd.. ;)

Sam start w TdP amatorów to niewątpliwie oznaka postępu - jechało się całkiem dobrze, od startu bardzo mocno pod Ząb, Gliczarów podjechany "na luzie", ostatni podjazd pod Bukowinę też zapierdzielałem dość mocno - mimo wielkiego osłabienia organizmu spowodowanego jakimś dziwnym wirusem, który zaatakował mój żołądek - całą noc wcześniej i cały dzień praktycznie spędziłem w toalecie, wsiadając na rower aby modliłem się by nie spaść z roweru.. Ale dałem radę!

W piątek po przyjeździe na miejsce padało, więc graliśmy sporo w tenisa stołowego, sobota to idealna pogoda na jazdę po górach, ale przez to, że nic nie byłem w stanie zjeść, zrobiłem tylko trochę dystansu + złapałem gumę po przejechaniu 200m od pensjonatu... Pojechaliśmy też oglądać kolarzy na pętlach i uciekaliśmy przed deszczem.. Dalej niedziela to czas wyścigu i kąpania w termach oraz oglądania kolarzy w Bukowinie i znowu mały turniej w PING PONGa :D

I takie małe zdobycze z TdP to: czapeczka teamowa Katiushy - bidon Ag2r - tabliczka ze strzałką kierującą kolarzy Tour de Pologne. :D

Trochę danych z licznika, którego zapomniałem zatrzymać zaraz na mecie, a skasowałem dopiero po przyjeździe do bazy..

cad: 82
czas w 1 strefie: 5m 56s
czas w 2 strefie: 19m 40s
czas w 3 strefie: 1h 31m 23s

Pakujemy ostatni roweR:


Jak w ProTourze:


Fiat Stilo, jakimi jeździli w TdF :p


Wszyscy w czasie drogi się pożywiali:



Wszystko mówiło nam, że jesteśmy coraz bliżej:



Turniej w tenisa:


Widok z okna:

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Pętla Beskidzka 2012 - GIGA

Sobota, 7 lipca 2012 · Komentarze(5)
Pierwszy podjazd pod Salmopol :))


Oficjalnie:
Dystans: 132km
Czas: 5h 15m 19s
Śr.V: 25,2km/h
Open: 76/137
Kategoria: 21/37

Tegoroczna pętla beskidzka nie różniła się prawie niczym od poprzednich edycji: pod górę, w dół, gorąco i fajnie :)

Start o 10:00 w kategorii wiekowej "A" - od startu organizator nadał nam niemałe tempo, autem śmigał coś ponad 50km/h, ale później zwolnił. Od początku ogień w nogach, najpierw troszkę płasko i zaczął się po chwili podjazd pod Salmopol. Najpierw trzymam się z czołówką, ale na 2km przed szczytem puszczam koło bo nie jestem w stanie jechać z grupą. Resztę podjazdu pokonuję sam, myślę że w całkiem dobrym tempie..

Na zjeździe z Salmopolu dogania mnie czołówka kategorii B - zjeżdżają jak szaleni, później po płaskim i małych hopkach udaje się jechać w ich grupie nie męcząc się zbytnio w środku stawki. Jednak gdzieś na 40km idzie niezłe tempo pod górę i muszę uznać ich wyższość nad sobą.. Czekam też na pozostałych Interkolowców, myślałem że dojdą mnie dużo szybciej, a tu się zdziwiłem bo złapali mnie dopiero na podjeździe na 53km. Pozdrowienia i pojechali ;)

Podjeżdżało się całkiem dobrze, cały czas równym "moim mocnym" tempem żeby się nie zajechać, ale też żeby nie tracić.. Bałem się, że mogę nie ukończyć wyścigu, bo w zeszłym roku sie nie udało.. Później przyszedł podjazd pod Kubalonkę, na którym trochę cierpiałem, jazda w upale 39*C i w pełnym słońcu mi nie służyła i była tam istna masakra dla mnie.. Dalej zjazdy do Wisły gdzie ciąłem niemiłosiernie, poszalałem jak tylko umiałem i mogłem, minąłem sporo ludzi na zjeździe..

Później przyszły dwie pętle pod Zameczek, pierwsza pętla pokonana z nieświadomością co mnie czeka - więc jechałem dość zachowawczo, miejscami 11-13%, średnio też dość ostro, ale kibice dodawali sił i otuchy. Później znowu zjazd jak z Kubalonki, jechałem jeszcze szybciej bo już zupełnie byłem pewny siebie bo znałem już ten zjazd. Drugi podjazd pokonany praktycznie na maxa, nie oszczędzałem się i tu się też trochę zdziwiłem - że tak powiem, miałem "zaczątki" skurczów.. Łapał mnie w lewej nodze od spodu w udzie i w prawej łydce.. To było jakoś na 500m do szczytu... Zwolniłem troche, rozprostowałem nogi na stojąco na rowerze i dojechałem znowu na zjazdy ;)

Dalej do już podjazd ostatni na Salmopol, tu się dziwię bo mijam kolegę Krzyśka z Nowego Sącza, który śmigał od początku w czołówce i nadawał mocne tempo.. Jedzie mi się bosko, noga kręci tak jakbym chciał, na Salmopolu mijam sporą ilość kolarzy, od jednego dostaję całą ZIMNĄ butelkę wody - piję, polewam głowę i kark = odżywam i wjeżdżam na metę, tu o dziwo padam na trawe i leżę jak nieżywy nabierając przeróżne kolory. Po 15minutach dochodzę do siebie i zjeżdżam do bazy ;)

Bufety były bardzo udane, arbuzy boskie, pomarańcza również - woda nawet jakby chłodna :D

Wyścig zaliczam do udanych, przejechałem dystans GIGA ! Jestem z siebie zadowolony, progres jest, wytrzymałość lepsza, jazda po górach średnia nadal - tu chyba trzeba jeszcze mocniej potrenować..

Wieczorem piwkowanie, chipsy, pizza.. Czyli typowa dieta kolarza :D

A tu cyferki z licznika:

Dystans: 132km
Czas: 5h 10m 23s
Średnia V: 25,6km/h
Max V: 72km/h
Śr.kadencja: 79
Max kadencja: 126
Czas w I strefie: 11m 40s
Czas w II strefie: 2h 46m 21s
Czas w III strefie: 2h 07m 24s
Max temperatura: 39*C
Przewyższenia: 2472m
Dst. podjazdów: 52km
Czas podjazdów: 3h 6m
Śr.V. podjazdów: 16,9kmh
Śr % podjazdów wszystkich: 6%
Max % : 13%

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(5)

Pogubiłem się, ale wjechałem też na właściwą drogę ;))

Niedziela, 24 czerwca 2012 · Komentarze(0)
Co to był za dzień ;) Trening z Interkolem w praktycznie najlepszej obsadzie :)
Przed wyjazdem sporo czasu przegadaliśmy, pośmialiśmy się na rynku, omówiliśmy dzisiejszą trasę.. Chłopacy coś wspominali o Kotłowie i Mikstacie, Ostrzeszowie więc górki górki i jeszcze raz górki z płaskim finiszem w Odolanowie - czyli wszystko zawarte w jednym treningu ;)

Chwilę zajęło nam wyjechanie z miasta, gdy to już uczyniliśmy jechaliśmy sobie w parach, tempo całkiem całkiem, a tu naglę widzę, że kadencja równa "0" - a korbami przecież kręcę, poprawiam coś na rowerze, ale nie przynosi skutku, staję na chwilę i krzyczę za chłopakami że zaraz dojadę... Poprawiłem czym prędzej, zaczęła kadencja działać znowu, ale po chwili "gonitwy" pojawił się dylemat - skrzyżowanie...

Jechać prosto w nieznane, czy w prawo na zapowiadany wcześniej Miktat ?! Skręciłem w prawo, a jak się później okazało chłopaki pojechali prosto.. Po drodze pytam ludzi czy jechali tędy kolarze, ale nikt nic nie widział, więc i do mnie dochodzi, że jednak źle jadę.. ALE ! Po chwili dzwoni Grześ i pyta się gdzie jestem, no to mu mówię, a on że zaraz tam będą bo jechali bardziej dookoła.. Ja się sporo umordowałem w pogoni pod górę pod wiatr i nigdy bym ich nie dogonił :D

Po chwili czekania dojechali do mnie i od tej pory już jechaliśmy razem.. Jak zawsze pod górę było szybciej niż z góry... Peletonik już trochę przetrzebiony...
Pod jedną górkę poszło mocne tempo, atakował Przemo [lider :D ] ale go poprawiłem i wjechałem pierwszy, ale główne ściganie było jak zawsze pod tablicę na Ostrzeszów - górki! Co chwilę ktoś atakował, ja też się starałem ale było trudno się oderwać, później poprawili mnie Błażej z Grzesiem i wjechali pierwsi na tablicę..

Dalej już płasko, dla mnie "finałowy" jak zawsze pod tą tablicę sprint na Odolanów. Przemo uciekał ze dwa razy, ale nie daliśmy mu szans na odjazd, co chwila znowu ktoś skakał, ale wszystko było kasowane, na tablice wpadamy grupką, ja wjeżdżam na 3 miejscu :)

Na chwilę stajemy pod sklepem - Przemo i Grześ ratują mnie wodą bo u mnie już sahara - a do domu jeszcze ponad 20km samotnej jazdy.. Oni pojechali jak zawsze na Ostrów, a ja na Krotoszyn :)

I tak oto kolejny trening zaliczam do bardzo udanych. Na tablicę w Krotoszynie jeszcze zrobiłem sobie sprint, poprzedzając go ok 10-15m jazdą na ciężkim przełożeniu ;) Dziś było wszystko, sprinty, górki, ściganie, śmianie, nawet pomyliłem trasę, ale dojechaliśmy razem :)

A za tydzień w niedzielę czasówka w Sieroszewicach ;) Nie szykuję się na nią szczególnie, bardziej trenuję teraz pod Istebną i TdP amatorów :)
I znowu też czuję się troszkę zmęczony, trzeba teraz zrobić luźniejszy tydzień chyba ;)

cad: 85
max cad: 117
przewyższenie: 422
max podjazd: 4%

Jest ok! Będzie jeszcze lepiej.. Do zobaczyska w górach! :D

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Vir Vir Vir Vir Bum Bum Bum trrrrrrrr rasasa!! :D

Niedziela, 17 czerwca 2012 · Komentarze(2)
Kategoria Interkol, 100-150km
Kładziesz się spać z myślą "cholera, pokazywali, że rano ma padać", a budzisz się i mówisz sam do siebie "ale piękna pogoda, znowu pojeździmy" :D Nie ma nic piękniejszego :))

Wyjaśnienie tytułu trochę niżej! :D

Od samego rana do Ostrowa, jechałem z wiatrem więc i prędkość średnia wyszła całkiem spora :D Chwila odpoczynku na rynku, pogadanka z Prezesem i zaczęli przyjeżdżać kolarze. Niestety niewielu gdyż wczoraj większosć ekipy ścigała się na maratonie górskim w Srebrnej Górze..

Wybór trasy, raz dwa trzy i jedziemy.. Jakoś tak mi się fajnie dzisiaj jechało, noga świeżutka, pełna mocy.. W ogóle coś cały sezon mam świetny, super nastawienie pomaga ;))

Z kolegami przejechałem raptem 35km jakoś i oni zawrócili, a ja dalej sobie pojechałem traską na Twardogórę i Milicz, a tam już na Krotoszyn :)) Jechało się świetnie, pod wiatr spokojnie jechałem praktycznie 35km/h, powrót też szybki.. Górki z rozpędu praktycznie, na luzie, ale mocno ;))

Teraz plan konkretny na maraton Pętla Beskidzka i TdP amatorów - zobaczymy co z tego wyjdzie, ale jak tak dalej pójdzie to jestem dobrej myśli.. Masakracja! :D

Ps. Zakończyłem własnie na studiach sesje! :D Zdane wszystko pięknie, więc czasu teraz będzie jeszcze więcej :D Uhaha :D

Avg.Cad: 84
Max.Cad: 105
I strefa tętna: 30m 22s
II strefa tętna: 1h 55m 13s
III strefa tętna: 12m 55s
Przewyższenie: 321m
Suma podjazdów: 10km
Czas podjazdów: 21m
Avg.V podjazdów: 29kmh
Max podjazd: 4%
(bez dojazdowych 30km do Ostrowa)

I już się nie mogę doczekać powrotu do Bukowiny Tatrzańskiej.. A tutaj wam wkleję bardzo radosny, pozytywny utworek rosyjskiej kapeli, której koncert widziałem na żywo właśnie w Bukowinie :D
Ps. polecam to wykonanie w MP3 jakby się komu spodobało: http://beemp3.com/download.php?file=13230653&song;=

Vir Vir Vir Vir Bum Bum Bum trrrrrrrr rasasa .. :D

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(2)

Play Hard - GO PRO ! Interkolowe szaleństwo ;)

Niedziela, 10 czerwca 2012 · Komentarze(3)
Sama jazda z Interkolem dała średnią 37,8km/h tak gwoli ścisłości :D

Ale od początku.. Najpierw spokojna jazda do Ostrowa Wlkp. na rynek, wyjazd tuż przed 9 by nie rwać tempa bo przez wczorajszy trening nogi nie kręciły zbyt świeżo ;) Sam dojazd nudny i bez przygód :D

Gdy dojechałem na ryneczek w Ostrowie czekał tam już KRYSTIAN. Pogadaliśmy trochę, po czym zjechała się reszta grupy, wpadł Prezes i tak minęło 15-20 minut i w drogę.

Krystian poopowiadał o swojej planowanej wyprawie ! BARCELONA - SYCÓW na rowerach -KLIKNIJ TUTAJ ! i tak upłynął wyjazd z Ostrowa. Starałem się nie wychodzić za bardzo na długie zmiany bo Krystian śmigał na MTB, a i ja sam nie czułem dzisiaj za bardzo nogi.. Znaczy czułem ciężkie nogi :D

Dojechaliśmy tak do Sulmierzyc, gdzie dwóch kolegów sobie skróciło na Krotoszyn, a my pojechaliśmy na Milicz i po chwili zaczęło się szarpanie, jazda jakieś 50km/h, skoki, ataki itd. niestety Krystian już został i nie zdążyliśmy się nawet pożegnać :* :D No ale cóż, w kolegach obudził się szosowy instynkt :D

I tak dojechaliśmy ścigając się do Milicza, później z Milicza na Krotoszyn po nówce asfalcie spokojniej, ale równie mocno.. W połowie drogi jednak na górkach znowu zaczęły się harce.. Uciekali, goniłem, prowadziłem, odpadłem, goniłem itd itd. :D I tak do prawie Krotoszyna dojechaliśmy razem, ale skoczyłem na ostatnim zakręcie na Krotoszyn.. Jechałem nie schodząc z prędkości 42-44kmh, jednak koledzy wykorzystali "gregario" i mnie dopadli tuż przed tablicą.. :D

Pożegnaliśmy się i pojechałem do domu, a oni na Ostrów ;)

Teraz przy 'Desperadosie' podziwiam swoje ostatnie harce i wyniki.. No jest bombowo, spokojnie utrzymuję się na kole, spokojnie skaczę przy atakach innych, spokojnie daję zmiany [może nie dziś ale wczoraj... ;)] jest dobrze :D Będzie jeszcze lepiej.. ;) Na razie brak jakichkolwiek kryzysów :)) Nie ma to jak trenować pod okiem kogoś, kto się zna na rzeczy.. Dzięki trenerze! :))

Jutro zasłużone wolne, no i ten tydzień będzie tez luźniejszy, na studiach ostatnie dwa egzaminy które trzeba obowiązkowo zaliczyć w pierwszym terminie ! :D

ps. G0re - spodobało mi się Twoje powiedzenie i pozwoliłem go sobie użyć w tytule ;p

Przewyższenie względem "Wczorajszego etapu" prezentuje się wręcz komicznie :D
Avg.Cad: 89
Max.Cad: 112
I strefa tętna: 22m 45s
II strefa tętna: 39m 04s
III strefa tętna: 40m 46s
Przewyższenie: 194m
Suma podjazdów: 6km
Czas podjazdów: 10m 35s
Avg.V podjazdów: 34kmh
Max podjazd: 3%
[dane z 66km wspólnej jazdy, bez dojazdu do Osw.]

Foto z wczoraj:

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(3)

Szaleństwo na szosie ;)

Czwartek, 7 czerwca 2012 · Komentarze(3)


Spodziewałem się dzisiaj typowego Interkolowego treningu - dystansu koło 100km, z ucieczkami, skokami etc.. Ale się pomyliłem :D Na rynku stawiło się jakieś 10 osób, które podzieliło się jakoś już na 20km na dwie grupki.. Nasza liczyła 6, a koledzy w 4 skrócili sobie dystans..

BAZYL ! Wspominał coś o dłuższym treningu, ale nie wpadłbym na to że dzisiaj zrobie ponad 150km.. Zabrał nas na "swoje tereny" - całkiem malownicze, o pięknym, równym asfalcie, z górkami itd itd. Jednak gdy zrozumiałem, że nigdzie nie odbiję na Krotoszyn - bo ciągle się oddalaliśmy - było już za późno, jak już podjąłem wyzwanie to jechałem :D

Trening zaliczam do udanych, tylko niestety chwilę przed Ostrowem zostałem na jakimś pagórku - brakło już jedzenia i picia [wodę dolałem na stacji benzynowej za ostrowem]. Przetrwałem kryzys, jednak najgorsze było dopiero przede mną - powrót samemu 30km pod mocny wiatr ! Jednak udało się utrzymywać 28-30km/h..
Średnia z jazdy w grupie to coś lekko ponad 34kmh :)


Avg.Cad: 89
Max.Cad: 115
I strefa tętna: 11m 08s
II strefa tętna: 2h 14m 49s
III strefa tętna: 1h 08m 09s
Przewyższenie: 419m
Suma podjazdów: 11km
Czas podjazdów: 24m 26s
Avg.V podjazdów: 28.8kmh
Max podjazd: 5%
(dane ze 120km - nie ma danych z dojazdu do Ostrowa Wlkp.)

Skarpetki Leszczyńskie często teraz goszczą na moich stopach ;)


Mój kochany pomykacz :) Z nowym liczydełkiem :D


Okulary już na stałe na nosie :p


Gdzieś tam, w Bazylowych terenach :D


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(3)

Wyścig w Lesznie - dalej dalej, proszę leć, proszę gnaj ! ;-)

Niedziela, 27 maja 2012 · Komentarze(8)
Od samego rana wyjazd z - Michałem - - kierunek Leszno :) Szybko dołączamy do kolumny samochodów Interkolu i już razem w grupie jedziemy na wyścig. Dojazd do bazy, odbieramy numerki, załatwiamy co trzeba i szykujemy się. Po wszystkich jedziemy na start..

Na starcie wymieszaliśmy się trochę, ja startuję obok Michała i Błażeja niestety gdzieś w drugiej połowie peletonu. Zaraz po starcie grupa z przodu daje ostro gazu i niestety zostaję daleko za głównym peletonem.. Próbuję sam gonić, ale nie daję rady.. Obracam się za siebie, a tam ok 300m za mną jedzie jakaś grupka, w której dominują zawodnicy MTB.. Poczekałem jednak bo samemu bym nie doszedł, a tylko bym się bardziej wynorał.. I tak goniliśmy peleton jakieś 15km od samego startu, jadąc po zmianach, ale w końcu dołączyliśmy.. Na szczęście uspokoiło się w peletonie i dało radę chwilę odpocząć chociaż...

Jechałem od tego czasu gdzieś na tyłach peletonu, gdzie była cholerna nerwówka i co chwila hamowanie prawie do zera.. Postanowiłem się czym prędzej z tamtąd wynosić bo ile można tak jechać w peletonie.. Gdy dojechałem do czuba słyszę "że trzeba ich gonić, dalej dalej, hop hop hop" Nagły zryw peletonu gdzieś na 20/25km i tak patrzę a z przodu ucieka dwójka Interkolowców - Artur i Grzegorz, jednak długo tak nie pojechali bo peleton nie odpuszczał..

Gdy tylko do nich dojechaliśmy, jakoś mi się lekko jechało, dobra prędkość, dobre przełożenie, trochę z górki i dokręciłem, spróbowałem swojej szansy i uciekłem.. Jechałem kilkaset metrów przed peletonem przez kilka minut, ale niestety mnie nie puścili. Po jakimś czasie dołączył do mnie z VTeam kolega Kolenda i kilku innych kolarzy, myślałem że pójdziemy większą ucieczką, ale peleton był już tuż tuż a u nas nie miał kto dawać zmian.. Szkoda, nie udało się.. Dalej już trzymałem się czuba i starałem się niżej nie schodzić, co chwila mnóstwo ataków które po chwili były kasowane..

Dookoła kilka wypadków, sam raz bym leżał bo jeden zawodnik przede mną ominął zajebistą dziurę nie licząc się z konsekwencjami, a ja jadąc zaraz przy nim wjechałem na pobocze gdzie była kupa piachu, grząski teren, przy ponad 40km/h myślałem że zaraz się wyłożę bo koła się zakopywały już, ale czym prędzej udało się stamtąd zjechać.. Uff !
Na prostych kilka osób się wyłożyło, niezbyt przyjemny odgłos upadającego kolarza i zgrzytu spotykającego się asfaltu i roweru.. Auu ! Najlepsze było przy rozjeździe na mini i mega - dwóch jechało na mini prosto, jeden kolarz skręcał w lewo i się spotkali nieprzyjemnie - jebs o asfalt.. KOlejna ciekawa sytuacja była na jednym takim terenie gdzie było kilka ostrzejszych zakrętów - jeden koleżka wychodził z rowu, musiał pojechać prosto na zakręcie.. :D

Starałem się jeść regularnie, popijając sporą ilością wody, której troszeczkę brakło [tak z 4/5 łyków dosłownie] więc nie było nieoczekiwanego odcięcia prądu.

Gdzieś na 75/80km znowu postanowiłem spróbować swojej szansy w ucieczce, zaatakowałem, za mną skoczył jeden "pomarańczowy" kolega i tak miałem cichą nadzieję, że nas puszczą bo dlugo nie mogli nas dojść.. Uciekaliśmy sporo we dwójkę, ale po kilku kilometrach peleton już nas "skasował" podziękowaliśmy sobie i zjechaliśmy do grupy.. Od tamtego momentu pilnowałem już tylko czuba i nie atakowałem, pospawałem kilka razy naszą grupę co nie było łatwe w sumie ;)

Było na trasie kilka górek, które bez jakiegokolwiek problemu pokonywałem, przeskakiwałem maruderów, bo sporo osób odpadało pod te niewielkie wzniosy..

No i w sumie do samej mety nie działo się już nic nowego, ciągle ktoś próbowałem skakać i uciekał, ale na metę wpadł peleton ;)

Jakiś kilometr przed kreską skapłem się że to już czas, starałem się przechodzić jak najbardziej na wyższe pozycje i udało się minąć sporą ilość kolarzy, ale było bardzo bardzo ciasno, wszyscy się rozjechali na całą szerokość drogi, po chwili na swoich plecach czuję rękę i słyszę "jadę lewą jadę lewą" - to sobie powiedziałem, nigdzie k... nie pojedziesz.. nie ustąpiłem, no bo bez przesady na finiszu jeszcze.. po chwili usłyszałem jedynie za sobą znowu ten nieprzyjemny zgrzyt roweru spotykającego asfalt, kilka osób się wyłożyło, jeden kolega ponoć złamał bark i zabrała go karetka..
Ja się starałem zafiniszować, ale jednak było zbyt ciasno i nie chciałem też dalej ryzykować.. W sumie i tak dobre miejsce wywalczyłem.. ;)

OPEN: 19/189
KAT: 7/35

Jest dobrze, jak na praktycznie płaski maraton, przyjechałem w czubie.. Zrobiłem prawie co miałem bo pozostał mały niedosyt. :)
Jako drużyna INTERKOL pojechał świetnie, sporo osób od nas na czołowych miejscach.

I no dalej moja forma jest boska, nigdy się nie spodziewałem że tak dobrze pojadę taki maraton, rok temu pewnie nawet na tych pierwszych 15km odpuściłbym peleton z braku sił, a teraz daję radę walczyć z najlepszymi :)

A tak jeszcze o tytule, to cały czas prawie nuciłem sobie przebój ENEJa - Skrzydlate Ręce i najbardziej ten kawałek "dalej dalej, proszę leć, proszę gnaj" :D Pomogło ;)

Kolejny poważny wyścig to górski Maraton w ISTEBNEJ,a tydzień po tym wyjazd na TdP amatorów :)

Fotka z finiszu, jadę po prawej stronie najbardziej, troszkę z tyłu zdjęcia ;)


Finisz:


cad:87

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(8)

2 miejsce w kategorii, 3 miejsce OPEN ! jest świetnie ! :D

Niedziela, 20 maja 2012 · Komentarze(6)
To ci dopiero wynora no ;)

Kategoria: 2/7
Open: 3/21

Od samego rana wyjazd z Krotoszyna - kierunek Mikstat i wyścig "selekcjonerka" czyli 3 okrążenia z dwoma fajnymi podjazdami ;)

Jak już przyjechałem na miejsce to jeszcze nawet nikogo nie było, później po kolei przyjeżdżali Prezes, Wiceprezes i reszta :D Szybkie przywitanie, odebrałem numerek startowy i poszedłem się szykowąc :) Bidony zalane, jedzenie zapakowane, kask zapięty - można jechać ;)
Gdy przyszedł czas startu o godzinie 11 jeszcze mi się siku zachciało, najpierw 5km dojechaliśmy do lini "startu ostrego" i tam jeszcze zrobiłem co trzeba ;)

Od startu było mocno, tempo wysokie, ale nikt jak zawsze nie chciał prowadzić, po szybkich zmianach przejechaliśmy parę KM i nagle mocniej zaciągnął jeden z przyjezdnych i tak jechał przez dobre 10-20 minut 100m przed peletonem ;) Namęczył się niepotrzebnie, no ale to jego sprawa ;)

Gdy przyszedł podjazd, na którym usytuowana była meta, zaatakował Błażej, do którego doszedł Bazyl i tak razem uciekli. Wszyscy myśleliśmy, że Bazyl nie będzie wychodził Błażejowi na zmiany, no ale ten go dociągnął prawie do mety,..

Drugie kółko przejechane bez historii, kilka mocnych zaciągów Przemka, ale wszystko kontrolował przyjezdny z ekipy "Lampre" i nie pozwalał mu odjechać..
Tutaj też na jednym stromym podjeździku myslałem że już nie dam rady, troszkę mnie odcięło i zaczęli mnie inni mijać po bokach, a tu nagle słysze rozmowę "ej kris już nie może, już zdycha" czy coś w ten deseń.. No to mnie tak wpieniło, że zacisnąłem zęby - bo najlepszą motywacją dla mnie jest, gdy ktoś mi mówi że czegoś nie mogę, nie potrafię..

Trzecie kółko było decydujące - ostatnie ;) Tam już pilnowałem koła porządnie, pod podjazdy kontrolowałem stawkę, nie dawałem może jakiś wielkich zmian, ale no cóż ;) Na tym stromym podjeździe mijamy Bazyla, którego poprawił Błażej i mu uciekł i ostatecznie wygrał wyscig..
Wcześniej też odpadli prawie wszyscy przyjezdni, został aby kolega z "lampre", który nagle zaczął coś mielić, zaczęły mu przeskakiwać przerzutki i pożegnaliśmy go.. Dalej jechaliśmy już tylko w ekipie INTERKOLOWEJ i tak dojechaliśmy do mety...

Na finałowym podjeździe zaatakował Michał ,za nim jechał Grzegorz i Maciej, myslałem że za nim pojadą, ale go puścili i niestety dupa, bo już sam go nie ścigałem.. Jadąc w grupie pilnowałem końca gdyż przeczuwałem ataki innych kolegów, ale nic się nie działo..

No to sam skoczyłem do przodu :D I dobrze zrobiłem, na jakiś chyba kilometr przed metą pojechałem w tzw. "trupa" i zapitalałem nieźle, widziałem że skoczył chyba za mną Przemek, ale nie dał rady już, a gdyby mi dali jeszcze ze 100-200metrów to i doszedłbym Michała i był drugi open ;)

Wyścig rozegrany przeze mnie dobrze, forma jest mega, co tu dużo pisać :D

HRmax osiągnięty na finałowym podjeździe przy atakowaniu ;) Po przyjeździe myslałem że po prostu puszczę pawia..;)

cad: 86



Jest podium !


Z kolegami którzy jadą z Barcelony do Sycowa ! Zobacz to sam -> wycieczka barcelona syców
i barca syców na FB: KLIKNIJ i lajknij na FB ;) ;)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(6)

VI Maraton Trzebnicki ! SUKCES ! :)

Sobota, 28 kwietnia 2012 · Komentarze(6)
Ale się działo :)

W sobotę z samego rana wyjazd z domu po Artura i razem jedziemy na Trzebnicę ;)
Przyjazd na miejsce około godziny 7:30 i dzięki temu był czas na spokojne odebranie pakietu startowego i zamocowanie numerków na kierownicy i sztycy.
Później czas na przebieranie się, zalanie bidonów izotonikiem oraz pójście do toalety.. Wiadomo ;)

Dalej już czekanie na start :) Od samego początku słońce praży wręcz i zapowiada się masakra.. Umawiamy się z Grzegorzem, który startuje 4 minuty przede mną, że za mną poczeka, gdyż moja grupa jest o wiele mocniejsza i razem pojedziemy bo i tak to nadrobi...

Na starcie przywitanie się oraz wymiana kilku zdań z Arturem Kozalem [wygrał rok temu] i czas na start. Od startu istna rzeź.. Tempo jakieś 40km/h jeszcze w Trzebnicy, górka czy płasko ostre ciśnienie.. Gdy motocyklista nas puścił przed siebie byłem na zmianie i gdy tylko zszedłem z niej zauważyłem, że jedzie nas raptem czterech.. No masakra..
Moja taktyka na ten wyścig ? Trzymać się na kole Artura i liczyć na to, że dam radę.. I dobrze zrobiłem, gość jest niesamowity, na płaskim jedziemy 50km/h po czym on nie wiadomo skąd przyspiesza do 55km/h.. Od startu moje tętno wahało się od 170-185 i niżej nie schodziło do gdzieś tak 110km.
Ale każde jego mocniejsze pociągnięcie kontrolowałem gdyż zawsze go miałem przed sobą i mogłem szybko zareagowac i doskoczyć..

Na 29km przestaje działać licznik, wypada pełen bidon izotoniku.. Przez chwilę pojawiła się myśl: zatrzymaj się i wracaj po bidon.. Ale tempo było tak kosmiczne, że nigdy w życiu bym sam tak nie pojechał i nie miał bym szans na jakikolwiek wynik.. Na jednym kawałku byłe tak masakryczne nierówności, że niestety pożegnałem mój bidon.. Teraz trzeba zamówić nowe..

Dalej to już jazda tylko z pomiarem kadencji i pulsu, bez prędkości i liczby przejechanych kilometrów.. Musiałem się pytać ludzi, na którym kilometrze jesteśmy..

Na 50km - pierwsze wzniesienie był prawdziwy pokaz mocy, Grzegorz zszedł ze zmiany, na podjeździe prowadził Wiatrak, a za nim jechał Artur Kozal i ja.. Nigdy jeszcze tak szybko tam nie wjechałem.. Artur poprawił Wiatraka... Jako, że trzymałem się Artura, od razu za nim skoczyłem i zrobiła się wyrwa gdzieś z 300m, ale niestety się załatała bo potem bym zjazd..

Dalej to jazda po płaskim i bez problemu jeszcze dawałem zmiany tak do 90km..
Później brakło trochę jedzenia, sporo czasu wcześniej jechałem prawie o "suchym pysku" przez stratę bidonu.. I nie szło tego nadrobić..

Od 90km czułem, że mój czas już nadchodzi, żeby się z chłopakami powoli żegnać..
Nie dawałem już praktycznie zmian, od razu się chowałem do peletonu za Artura.. No nie szło po prostu.. I niestety na kolejnej górce ok 100-110km puściłem koło przed tą stromizną.. Puls szalał, by później spaść do ok 150-160, ale na wyższy już nie szło wejść.. Płyty jednak przejechane bez najmniejszych problemów i w miarę żwawo, tam jeszcze widziałem Grzegorza i 2 innych z grupy, którzy tez nie utrzymali koła Arturowi i Wiatrakowi.. Ale później już bekło..

Za szybki początek trochę.. I tak oto w międzyczasach widać, że przez 30km ostatnich straciłem równo 20 pozycji !
Gdy pojawiła się tablica Trzebnica to był nagły przypływ energii i rura..

Cieszę się i w sumie uznaję ten wynik za wielki sukces, forma jest MEGA MEGA i jeszcze raz MEGGA ! Taki wynik brałbym w ciemno od startu.. BYło ciężko, co jakiś czas głowa mówiła "puść koło już, po co tak się zarzynasz" ? Ale jechałem dzielnie dalej..

Jest wielka moc i bardzo się cieszę na kolejne wyścigi [5 maj górski w Radkowie].
Dzięki chłopaki za jazde, Szerszeniom za maraton i Bogu za wspaniałą, wręcz ognistą pogodę..

A moje spostrzeżenia ? Szybkość jest, moc jest.. Brakuje jeszcze jednak trochę wytrzymałości, do tych 100-120km jest idealnie, później się zaczyna mały problem, w sumie zależy też od tempa, a to od samego początku było zabójcze.. Praktycznie od startu do mety się mocno zakwaszałem.. I co najważniejsze, dowaliłem kilku interkolowcom ;]


Oficjalne wyniki:

Kategoria M2: 10/35
OPEN: 29/300
150km w 4h 22m 41s


I pierwsze zdjęcie na mecie:

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(6)

Z INTERKOLEM :)

Niedziela, 22 kwietnia 2012 · Komentarze(6)
Kategoria 100-150km, Interkol
Jestem mega zadowolony.. Forma jest bardzo dobra :)

Najpierw z wiatrem do Ostrowa, później spotkanie na rynku z grupą jakoś 10 kolarzy i wybór trasy. Wybór padł na górki czyli Grabów, Mikstat, Ostrzeszów i Kobyla Góra :)
Jakoś dziwnie przypadały mi zmiany na podjazdach to dokręcałem dość mocno, ale i tak te mendy wyskakiwały mi zza pleców.. Później gdy tempo troszkę spadło bo czekaliśmy za tymi co zostali ja sobie sam skakałem na górkach bo tak było w planie :)

Ostatnie 20km ostro pod wiatr, ale prędkość nie spadała raczej poniżej 30km/h z tendencją zwyżkową, no i też tętno nawet spokojne ;)
Dzisiejszy max wyciągnięty jak próbowałem poprawić atak który przypuścili koledzy na mnie po mojej zmianie.. Utrzymałem im koła ale później odjechali... :p

No i jeszcze co najbardziej cieszy, dałem radę na finiszu na tablicę w Odolanowie. Nie zostałem, a przyjechałem drugi gdyż znowu prowadziłem i wyskoczyli mi zza pleców, więc forma jest świetna, udało się dojechać i nawet poprawić ;)

Świetny trening przed Trzebnickim maratonem no i też Radkowem.. ;))
cad:85

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(6)