To co już za mną:

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2013

Dystans całkowity:1138.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:34:04
Średnia prędkość:33.41 km/h
Maksymalna prędkość:71.00 km/h
Suma podjazdów:3372 m
Maks. tętno maksymalne:191 (95 %)
Maks. tętno średnie:172 (86 %)
Suma kalorii:23007 kcal
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:66.94 km i 2h 00m
Więcej statystyk

Spokojne kręcenie :)

Niedziela, 29 września 2013 · Komentarze(1)
Jesteś normalnym człowiekiem ? Co robisz gdy wstajesz o 7:00 w niedzielę, otwierasz rolety i widzisz na termometrze 3*C ?! Kładziesz się spać dalej czy idziesz na rower ?

Ja poszedłem na rower.

W Krotoszynie zimno, ale przynajmniej nie ma mgły, wiatru i niczego co by potęgowało uczucie chłodu. Jednak im blizej Ostrowa tym większa mgła, tym zimniej, tym bardziej mokro - przebijając się we mgle, która dawała widoczność max 100m, mokłem jakbym jechał w deszczu.

Dojeżdzając na rynek spodziewałem się jednak wielu ludzi. Niestety koniec sezonu i wielu już odpuszcza. Jednak niezniszczalny Zbigi przywitał mnie radośnie, po chwili zjechała się jeszcze 4 Interkolowców. Chciałem trochę dzisiaj dlużej polatać, ale w sumie dobrze wyszło.

Pojechaliśmy na jakieś tam Tarchały, Odolanów, Sulmierzyce i do Krotoszyna.

Do Sulmierzyc powoli i spokojnie, równe zmiany w dwójkach, rozmowy, śmichy chichy i w ogóle świetna atmosfera którą można spotkać chyba tylko jesienią gdzie już nie ma tego spięcia. W Sulmierzycach "atakuję" po chodniku, inni telepią się po kostce. Chcę się pobawić i uciekać.. Niesety.. Długo nie widze nikogo za sobą, w końcu zwątpiłem i zawróciłem i o zgrozo na tej nierównej kostce komuś nawaliły hamulce.

No to po chwili spotkałem resztę kompanów i już spokojnie pojechaliśmy na Krotoszyn. Tutaj też mala zabawa i sprint na Krotoszyn, ale bez większych emocji....tak myślalem!...bo nagle zza pleców wyskoczył mi Zbigi :D

Odprowadziłem ich w Krotoszynie na kierunek Raszków a sam poleciałem do domu, na obiad i Mistrzostwa Świata :)

cad: 85
Błażej i ja, Ja i Błażej :D Na ryneczku :D

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Urozmaić sobie życie - jedź odwrotnie...

Piątek, 27 września 2013 · Komentarze(0)
Codziennie ta sama trasa i musk się lasuje. Nie da się, no po prostu.
Jeszcze w okresie roztrenowania... No to co ? Pojechałem odwrotnie niż zwykle.

Niesłychane odczucia, zupełnie inna trasa ;)


Jutro otwierają u mnie nowy fitness club. Będzie spinning. Ciekawe czy będzie warto:)

caD: 88

Takie tam :D


I takie ;)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Koniec Visionów - tsunami!

Czwartek, 26 września 2013 · Komentarze(0)
Visiony odłożone na bok. Jesienno-zimową porę Specek będzie wożony na pancernych cosmicach elite :) Toporniejsze od kółek fsa, ale od tego one są - od tego są one.

Będę może przynudzał z dnia na dzień bardziej, ale trasa praktycznie w tygodniu nie będzie inna niż Krotoszyn - Milicz - Sulmierzyce - Krotoszn.

Dzisiaj piździło jak za cara na sybirze. Masakra, już typowo ciepłe jesienne ciuszki obowiązkowe. Niedługo i pewnie będzie trzeba zakładać ochraniacze na stopy - długie rękawiczki już poszły w ruch + obowiązkowo nogawki.

No bo chyba nikt by nie chciał teraz przemarznąć czy też nawet aż jeszcze tylko zmoknąć. Zaraz po wyjeździe zacząłem myśleć o gorącej herbacie z miodem w domu :o Izo też był dzisiaj jakiś zimny.

cad: 89

Przy wyjeździe z Krotoszyna zastało mnie coś niesłychanego... tsunami!
Iście zajebiście, ale przez chwilę się nieźle zastanawiałem czy jechać w to piekiełko. Na początek jednak jak mały japoński turysta zrobiłem fotkę :)


A później jeszcze drugą :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Słodki smak lenistwa.... Stój - POLICJA!

Środa, 25 września 2013 · Komentarze(1)
Ostatnim zarzutem, czy też zarzutami, jestem bardzo zniesmaczony i totalnie zdruzgotany. Jednak są one dość budujące i dzięki temu napędzam się żeby poświęcić tych kilka chwil aby napisać kilka słów z mojego życia wzięte.

Jakie to fascynujące uczucie gdy ludzie niezwiązani z kolarstwem dopominają się kolejnych kilku słów na blogu, gdy reszta uczestników danego wyścigu złości się, że nie napisałeś nic o ich wspaniałych akcjach... Wiem że wielu szuka ciepłych słów na swój temat, że każdy jest tak skonstruowany że potrzebuję kilku dobrych zdań o sobie. Na to wszystko i inne mam jedno lekarstwo.

Stań przed lustrem i powiedz sobie, że jesteś zajebisty. Tak! Że to co robisz jest zajebiste, że jesteś w tym dobry, ale że chcesz być lepszy. Sam sobie się podlizać nie możesz. A moich słów nie można brać zawsze dosłownie, nie masz pewności że nie potrzebuję czegoś i chcę się Tobie podlizać. Szukając aprobaty i pewności siebie - zacznij od swojej osoby. Tak podchodząc do życia zyskasz uznanie wielu.

U mnie jest idealnie. To pewnie kolejna rzecz, która może Cię zdenerwować jeśli masz jakieś problemy. Robię co chcę, robię to co kocham, jestem zadowolony.

Po dwóch dobrych wyścigach w ten weekend rozochociłem się niezmiernie. Niestety to już koniec sezonu. Raczej żadnych więcej wyścigów nie przewiduję w swoim kalendarzu. Mimo wszystko rower nie idzie w odstawkę. Dzisiaj - jak pewnie przez kolejny miesiąc aż do zmiany godziny - wolne i całkiem spokojne treningi to będzie norma. Nie ma potrzeby żeby się spinać, czas zwolnić.

Bicie serca jednak przyspieszyła mi dzisiejsza akcja z policją. Jadę już w kierunku Krotoszyna, między lasami, do tablicy może ze 3km. jadę środkiem swojego pasa bo im bliżej pobocza tym większe dziury, piach i totalnie nie idzie tam jechać. Nagle słyszę za sobą klakson. Nic z naprzeciwka nie jedzie, wyprzedzać można, a ja nadal słyszę klakson. Machnąłem ręką w geście rozgoryczenia po czym usłyszalem "koguta". Odwracam się i jedyna myśl: dobrze że nie pokazałeś ostrzejszego gestu. Panowie podjechali do mnie, powiedzieli "zjedź bliżej pobocza, nie jeździ się tak szeroko" na co odpowiedziałem "nie da się, dziury!" i pojechali. Wjeżdżam do Krotoszyna, w myślach czuję że na mnie poczekają na odcinku gdzie jest śmieszka rowerowa i złapią oraz wlepią mandat.
Nie pomyliłem się ani przez chwilę. Nie zjeżdżam na śmieszkę, po 500m widzę na parkingu już się za mną czają z lizakiem. Staję i jedyny tekst jaki mi przyszedł do głowy to "i co tam ?! wiedzieli panowie że pojadę ulicą no nie ?"
Zauważalne zdziwienie policjanta nie wróżyło nic dobrego. Jednak skonczyło się tylko na pogadance, bez wylegitymowania, że lepiej jakbym już lampki sobie zamontował bo niebezpiecznie i na upartego mogę dostać mandat. Pogadalim i pojechalim do domu. Co się strachu o swoją wypłatę najadłem to moje. Nie zamierzam płacić mandatów :x

caD:87

Dziubek :*


PAnoraMKA :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Zakonczenie Lata 2013 Mikstat

Niedziela, 22 września 2013 · Komentarze(0)
Po wczorajszym ściganiu nie nastawiałem się na nic wielkiego. Nie wiedziałem jak Namysłowski Klasyk odbije się na formie i ostatnio małej liczbie treningów. Jednak widocznie odpocząłem trochę i wczoraj dobrze się zregenerowałem :)

Co tu dużo pisać.. Ciekawe ściganie, jak to zawsze z Interkolem, Whirlpoolem i Fiołką + wielu sympatyków. Pierwsze kółko 10km zapoznawcze i powolne.
Ustawiamy się do startu ostrego i wio!

Od początku w sumie nie miał kto prowadzić, rwalo się trochę jak już ktoś próbował uciekać. Pierwsze km z góry i z wiatrem. Później skręt w prawo i ostro pod wiatr twarzowo boczny. Niezłe ranty tam szły, dwa razy wylądowałem na poboczu, ale jakoś Bóg nade mną czuwał i nie złapałem gumy i dałem radę wyjść z tego bez problemów. Kolejny skręt w prawo, lekka hopka na której również były ranty bo wiało wmordewindem.. Tam często jechaliśmy szybciej niż po płaskim. Kolejny skręt w prawo i 300-400m do finiszu.

Najważniejsze w sumie ostatnie kółko. Jak non stop siedziałem w środku peletonu tak teraz wiedzialem że trzeba się trzymać z przodu maksymalnie. Zjazd z masztu pokonany na pierwszej / drugiej pozycji także zakręt nie przysporzył problemów. Później rant pod wiatr i też w miare jadę w czubie. Skręt w prawo i przychodzi ostatnie 4km wyścigu. Hopka + wiatr = wolne tempo. Najbardziej denerwowało to Macieja Owczarka, który dał potężną zmianę i bardzo naciągnął peleton. U mnie skonczyły się kalkulacje i pod wiatr cisnąłem lewą stroną żeby tylko nie puścić kooła czsami. Stety niestety zapłacił za to słono...

Do "szczytu" hopki jeeszcze jakieś 500m i atakuje Krzysiek z Whirlpoola, jeszcze jedna pralka jest na jego kole + Przemko Mocek. Na zmianę wychodzi Michał Nawrocki i dociąga grupkę do nich... Tuż tuż skręt w prawo i 500m finisz!

W zakręt wchodzę gdzieś na 5-6 pozycji. Udaje się wyprzedzić tych co za wcześnie weszli w zakręt, niestety zostaję wyyprzedzony także przez Michała z Milicza. Ostatniecznie OPEN przyjeżdżam na 4m. a w kategorii do 23lat 3m. Tuż tuż za mną Michał Michalski i Przemko Mocek z mojej kategorii. Ogólnie w szóstce było 5 z kat.A.

Fajne ściganie, dawno nie dojechała do mety cała grupa, finisz z peletonu. Najważniejsze to było wejść w ostatni zakręt na max 5 pozycji aby dobrze móc zafiniszować bo do mety aby 500m niecałe. :)

Podsumowanie weekendu:
sobota 4m Open - 2m kat.A
niedziela 4m Open - 3m kat.A

Jest dobrze, jest forma :)

cad: 81
przewyższenia: 425m

Przyjeżdzamy - przebieramy :)


Chwila rozgrzewki z Chris1990accent :)


Ustawiamy się do wyscigu start ostry:


Wjazd na metę, zaraz za mną z lewej Michał i po prawej Przemo. Młodzi górą! :)


Eeee... Zrobiłem co chcialem ;]


Podium kat.A: 1m. Michał Nawrocki, 2m. Michał Małecki {milicz} 3m. ja :)


Wspólna fotka:

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Namysłowski Klasyk 2013

Sobota, 21 września 2013 · Komentarze(0)
Sceptycznie podchodziłem do wyścigu organizowanego przez drużynę Fiołka Trans. Przekładanie terminów, pierwszy ich organizzowany wyścig... Jeszcze od poniedziałku trochę chorowałem i w ogóle nie byłem pewny startu.

Jednak razem z Przemkiem oraz w ostatniej chwili z Robertem pojechaliśmy na wyścig. Chwila na zapisy, malutka rozgrzeweczka i odprawa. Ludzi z 15 może 20 staje na starcie. W sumie wyszło ciekawe starcie bo liczyło się głównie 3 z Whirlpoola, 3 z Fiołki i nasza 3-ójka z Interkolu.

Pierwsze okrążenie dość spokojne za autem ok. 35-40kmh. Pierwsza kostka - lecą bidony. Druga kostka, trzęśie w pizdu i troche bardziej, do tego to podjazd.

Drugie kółko już wyścigowe więc kostka daje się znać we znaki jeszcze bardziej. Trace do czuba kilkadziesiąt metrów - na szczęście udaje się dojść czym prędzej do czuba. Po jakimś czasie ucieka Arek Tecław. Dogania go ktoś z Fiolki, probuje po chwili dojść Przemko od nas, ale Robert Rasała już go nie puszcza mimo mocnej próby. Uciekczka dojeżdża do mety, a my jedziemy kolejne dwa okrążenia z kilkoma niezrzeszonymi. Tempo porządne. Bardzo rwane, co chwila Whirlpool naszrpie do prozdu ale nie dajemy im odjechać.

Trzecie kółko, które podobało mi się najbardziej to dla mnie subiektywnie najciekawsze okrążenie. Kostka przejechane w peletonie, później niby nic ciekawego, ale jednak dzialo się. Whirlpool szarpie, ja spawam, próbuję sam odjechać. W jakimś czasie odjeżdża Artur Gacek na kilkadziesiąt metrów, przede mną jedzie Daniel z Fiolki i w ogóle nie goni. Widzę po jego twarzy że już cienko wygląda. Ktoś szarpnął pod górę i dojechalismy w grupie do Artura, odwracam się i widzę Daniela {kategoria A} jakieś 10-15m za grupą.
Podjeżdzam więc do Przema i mówię że kategoria A odpada i trzeba depnąć. No to wio! Pociągnąłem co sily, Przemo poprawil bo mnie chyba zrozumiał i odjechaliśmy.
Później skręt w prawo, remont drogi, jeszcze traktor przed nami blokuje drogę. Jadę pierwszy w peletonie - objeżdżam poboczem traktor, Artur jeszcze jedzie ze mną i ktoś w czerwonym stroju. Atakuję - bo kto komu nie każe jechać w czubie. Uciekamy w trójkę, po chwili skręt w prawo i tutaj mało nie doszło do kraksy. Bardzo chyba rozkojarzony Artur jedzie prosto, uderza we mnie, ledwo utrzymuję równowagę, zwalniam prawie do zera - on przestrzelił zakręt a mnie zwolnił. Dobijam do czerwonego zawodnika, ale zaraz za mną był Robert z calą grupą. Dalej to już jazda na finisz, proba ataki jednego z Fiołki. Skręt w lewo na drużkę która prowadzi 500m na metę pod górkę. Próbuję atakować, ale Robert nie odpuszcza. Po chwili w peletonie male uspokojenie, atakuje Artur Gacek, nie odpuszczam, na 300m do mety jedzie peleton, zaczyna się finałowa hopka, atakuje Przemko, ja jestem prawie na koncu grupy znowu... Udaje się dojechać na jego kole i prześcignąć całą grupę...

Przemo dojeżdża na 3m OPEN a ja 4m.

Ściganie fajne, tempo dobre, słabe oznakowanie kredą, ale Marcin Fiołka jechał przed i czasem za nami i blokował główniejsze drogi tak że można było śmiało lecieć. Impreza godna polecenia. Na pewno przyjadę za rok :)

caD: 84
przewyższenia: 279m

Wyszło tak, że Przemko zajął 1m w kat. A , ja byłem 2m. w kat. A oraz Robert zdobył 3m. w kat. C

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Chorobowe rowerowe....

Czwartek, 19 września 2013 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100km
Od jakiegoś czasu doskwiera mi złe samopoczucie. Przemarzłem ze dwa razy, zmoczyło mnie też i katar, lekki kaszel i lekko podwyższona temperatura ciała..

Dałem więc sobie kurację miodem, cytryną, czosnkiem.. Idealnie nie jest, z dnia na dzień gorzej, ale pojechałem. Noga dobrze kręci. Dzisiaj tylko sprawdzenie nogi.

Forma chyba nie uciekła, trochę też odpocząłem. Było ok.
Chwila pod wiatr.
cad: 89
/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Prawdziwie jesienny deszcz....

Sobota, 14 września 2013 · Komentarze(2)
Kategoria 50-100km
Wczorajszy piątek trzynastego jakoś przeżyłem. Nie jestem przesądny, ale było blisko katastrofy. Chłopaki znoooooooooooooooooowu! namówili mnie na granie w piłkę na hali. Stanąłem więc sobie na bramce myśląc że tu mi się nic raczej nie stanie, noga się nie skręci, tylko czasem będzie trzeba uważać na ręce.
Myślenie co najwyżej mało doświadczonego życiem dziesięciolatka przesłoniło szarą rzeczywistość i trzeźwe spojrzenie na łupanie w gałę. Stanąłem więc niczym Iker Casillas między słupkami. Kilka interwencji upewniło mnie w przekonaniu, że umiejętności z dzieciństwa zostały {trenowałem na golkipera}, jednak i kilka sprintów z piłką po boisku, pod bramkę przeciwnika udało się przeprowadzić. Rozochocony grą zostalem w połowie meczu sprowadzony na ziemię. Biegnę do bezpańskiej piłki, wybijam ją, po ułamku sekundy widzę jak zajebiście bolesną nakładką wchodzi kolega z przeciwnej drużyny... Chwila zastanowienia czy noga cała, udaje się chodzić, jakoś dogorywam do konca meczu. Jakoś wracam do domu. Dzisiaj noga jak bania, idę na RTG do szpitala, nic nie złamane {a to najważniejsze}, lekarz przepisuje altacet i jakieś smarowidła.

Po kilku godzinach jednak wsiadam na rower i jadę :)

Noga ciutkę boli i daje się ją odczuć. Lewy but nie jest zapięty na maksa, kręcę. Kręcę przed siebie. Dookoła mnie czarne chmury. Planowana lekka przejażdżka. Nic ciężkiego. Mam jeszcze jednak motywację. To ona sprawia że jeżdżę i trenuję. W 90% moją głowę zaplątają już myśli o przyszłym sezonie, o przygotowaniach zimowych. Co zmienić aby było lepiej ? Na pewno teraz zamienię piątkowe granie w piłkę na sesję trenażera. Otwierają nam w mieście fitness club z "prwadziwego" zdarzenia. Dostępny będzie spinning. Wybiorę się na pewno kilka razy zobaczyć co i jak :)

Dzisiaj motywacją moją wielką była chęć dojazdu do domu na sucho. Nie udalo się tego spelnić w 100%. Od ok 30km jadę z kimś tam do samego Krotoszyna. Gość ubrany na niebiesko, doganiam go jadąc 34kmh. Przyspiesza i doskakuje mi na koło. Po ok 5km poczuwa się i daje zmianę - dokręca nagle do ok 40kmh, robi się dziura, ja dalej jadę swoje i po kilku obrotach korbą znowu jadę przed nim. Od tej pory nie wyszedł już na zmianę. Na hopeczkach dokręcam pod 37-38kmh myśląc że zgubię człowieka, ale nic z tego. A przecież nagle nie zaczne mu uciekac, niech już siedzi bez słowa na kole.

W Sulmierzycach zaczyna padać. Dokręcam pod 40kmh. Zaczyna padać bardziej. Moknę. Zimno! Dojeżdzam do domu, wycieram rower. Przestaje padać. Piszę notkę zaczyna lać!

Ps. Po ostatnim treningu gdzie przy sprincie na tablicę Grzegorzowi wypadł telefon z kieszonki postanowiłem dać wszystkie koszulki do krawca. Pięknie przysyzł mi rzepy do prawych kieszonek gdzie wkładam zawsze telefon, pieniądze etc. Piękna sprawa :)

cad:91

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(2)