To co już za mną:

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2013

Dystans całkowity:1273.77 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:39:59
Średnia prędkość:31.86 km/h
Maksymalna prędkość:65.00 km/h
Suma podjazdów:5690 m
Maks. tętno maksymalne:191 (95 %)
Maks. tętno średnie:185 (92 %)
Suma kalorii:25351 kcal
Liczba aktywności:19
Średnio na aktywność:67.04 km i 2h 06m
Więcej statystyk

Korona Kocich Gór 2013 - Zawonia - Wyścig

Sobota, 31 sierpnia 2013 · Komentarze(2)
Na ten start czekałem już od jakiegoś czasu "Korona Kocich Gór" - brzmi dumniie :) . Gdy tylko o nim słyszałem powiedziałem sobie "musisz tam być" - w końcu aż żal opuścić fajną imprezę przy ruchu zamkniętym tak blisko domu, bo raptem od Zawoni dzieli mnie tylko 50km.

Od rana pobudka tuż po 6:00. Mała toaleta, spakowałem się, rower na dach i jazda!
Droga przebiegła spokojnie i sprawnie, dojeżdżając na miejsce czuć już kolarską atmosferę... Jeżdżacy ciągle Mavic, balony CCC, auta profi grup, TVP, wielu fotoreporterów... Można się poczuć jak profi! :) Znajduję fajne miejsce parkingowe praktycznie zaraz przy starcie.
Wychodzę z auta a tu obok stoi Karol Adamowski z Whirlpoola.. W ogóle dużo ich tu jakoś ;) Koło nas parkują dziewczyny z drużyny Atom Dzierżoniów.. Fajnie się pogadało, pośmiało, zrobiło kilka wspólnych fotek i ten tego no... Jak to z dziewczynami ;)

Przebrałem się, wciągnąłem jeszcze batonika i razem z Karolem lecimy się trochę rozgrzać i rozkręcić nogę. Na start zajeżdzamy o 9:35.. Chwilę przed nami startują właśnie kobiety, a my amatorzy dopiero po nich jakoś o 10:00... Tak mi przyszło z Karolem że ustawiliśmy się w pierwszym rzędzie, obok mnie jeszcze wszedł Rafał Wiatrak, za mną sam Whirlpool i jeszcze Fiołkowicz ;)

3....2....1.....StArT!

Ruszam praktyznie jako pierwszy, prowadzę grupę przez pierwsze 500m może...dziwne że nikt mnie jeszcze nie wyprzedził...trochę zwolniłem, wszedłem w środek peletonu.. Niewątpliwie to był wielki błąd.. Co chwile słynne już polskie "kur*a jak jedziesz" "ja pierd*le nie hamujcie" "ku*wa jedziecie jak pi*dy" - oczywiście narzekali tylko ci z tyłu co to na zmianę nie wyjdą aby tylko narzekać i z tyłu się wieźć potrafią..

Ja spokojnie jadę mniej więcej na 30 pozycji... Na ok 10km katastrofa...Asfalt lekko chropowaty i są garby w asfalcie.. Jednego razu tak mnie podbiło że skoczyłem na siodle i tylko słyszałem jakby coś się łamało, siodło od tej chwili miałem w nienaturalnej pozycji, jednak się trzymało.. Przez to straciłem kilkanaście miejsc w peletonie...

Jazda na pierwsze hopki, droga coraz węższa...probuję przechodzić na czoło peletonu bo to ważne żeby nie stracić za dużo a tu....no dupa.. tempo wcale nie jest zabójcze, jednak nie daje się przecisnąć prawie z końca peletonu do czuba.. Droga jeszcze przed prababką hopka ok 6% sprawia, że do czuba tracę jakieś 200m.. Próbuję gonić pod Prababkę.. Zaginam się po prawej, jest coraz bliżej.. Jednak gdy doszedłem do grupy, znowu dalej nie da się przecisnąć bo wszyscy jadą albo slalomem albo całą szerokością drogi! masakra!
No ale niestety czoło peletonu już odjechało.. Zostaje więc praktycznie samotna pogoń po bruku.. tutaj idzie o dziwo całkiem sprawnie, lecę poboczem.. dojeżdżam odpadniętych od peletonu, zjeżdżam na środek bruku jednak peleton już jest jakieś 500m przede mną.. Dupa blada! Jestem na czubie mojej grupy, staram się gonić ale nikt nie daje zmian, dochodzimy Daniela Stajszyczka z Fiołki i Rafała Wiatraka, od tej chwili jedziemy jakieś tam zmiany ale już zdecydowanie za późno żeby dogonić peleton..

No to jedziemy w grupie ok 20 osób, z czego może 5-6 daje zmiany.. Jakoś tam dojeżdżamy drugie okrążenie do podjazdów, staram się odjchać na jednym z nich, ale niestety nikt za mną nie pojechał więc znowu w całej grupie pokonujemy podjazd w Radłowie Prababkę.. Mimo tylko 20 osób jest tam zbyt tłoczno, znowu jestem przyblokowany, ale jakoś udaje się dojść do ludzi z czoła grupy i tak do mety praktycznie dojeżdżamy razem.

Na 5km przed metą na zjeździe zmianę daje kolega Wołodźko z Eski Team Wrocław praktycznie do samej mety, tuż przed zaczynają się ataki, kasuję jeden z nich, a tu raptem ok 700m do mety.. Daje radę jeszcze wyjść z koła kompanom z drużyny felta i na metę wjeżdzam chyba 3 ze swojje grupy...

Wynik to jakieś 2:50 minuty straty do zwycięzcy, czyli odjechali nam na jakiś 2km.. Miejsce to 21/109 startujących... Szkoda że nie udało się załapać z główną grupą, brakuje treningów w grupie w tym roku, wyścigów typowych w których startuje cały peleton razem.. brakuje umiejętności zachowania się i odpowiedniego ustawienia.. Nogi raczej nie brakło, jechało się dobbrze.. Ba.. Nawet ledwo to w nogach odczułem.. Fajne ściganie! Na pewno wrócę tu za rok :)

Szkoda że nie udalo się wywalczyć czegoś więcej, rower wciąż brudny - do umycia ;)

Gratulacje dla Whirlpooli którzy zgarnęli calutkie podium.. Szacun Panowie! :)

Siodło i uchwyt na szczęście całe! Przekrzyywiło się aby jarzemko które trzyma siodło...śrube jak dokręcałem i poprawialem ustawienie siodła to była praktycznie odkręcona.. Dobrze że dojechałem do mety :)

cad: 88
przewyższenia: 400m

Atomówki z Dzierżoniowa i Ja oraz Karol :-)

{fot. greten}

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(2)

Spokojnie przed wyścigiem Korona Kocich Gór :)

Czwartek, 29 sierpnia 2013 · Komentarze(0)
Kategoria 0-50km
Najpierw 5km ze śrV 39kmh w kierunku Sulmierzyc, skręt w prawo na Chachalnię i totalny luz, skręt w prawo i 4km do Krotoszyna i jazda ze śrV 37,5kmh.. Takie małe wariactwa i chwilowe przystosowanie nogi do obciążeń sobotnich. Jeszcze kilka km po mieście, lansik po rynku i spadówa na chatę :)

Jestem bardzo ciekaw jak Korona Kocich Gór będzie się prezentowała :]
Jeśli będzie na mojej głowie to pewnie zacnie, totalnie nie wiem czego się spodziewać!

Ale mam mobilizację - jeden człowiek obiecał umycie roweru za pierwszą 10-tkę open... powalczymy ;)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Jestem kur*a magikiem!

Środa, 28 sierpnia 2013 · Komentarze(2)
Kategoria 0-50km
Jestem magikiem..... czyli jak uciszyć jęki w korbie naprawiając hamulec :D

No to jestem gigantem ;) Masakra.. Na treningu totalny wnerw.. Jedzie się bosko, pod wiatr po 15km średnia 35,5km/h - miałem dać sobie dzisiaj w kość a tu o dziwo jechalo się lekko i przyjemnie...ale na 15km postanawiam przestać pedałować i rzucić rower do rowu!

Jak zaczyna jęczeć, jak zaczyna skrzeczeć, jak zaczyna piszczeć i trzeszczeć, tak zaczynam się irytować z każdym obrotem korby, koła i zebatek... W głowie pojawiają się myśli samobójcze, jedzie tyle tirów! skorzystaj.. nie będzie już piszczeć! A może wejść na drzewo i najpierw rower a później siebie rzucić o asfaltową drogę ?!

Nieee... Nie załamujemy się.. Dzielnie wracamy zirytowani do domu! Każdy obrót korby to niesamowity wysiłek.. W końcu jadę z kadencją 40rpm i prędkością 20kmh jakoś żeby jak najrzadziej słuchać tego wkurwiającego odgłosu..

Przyjeżdzam do domu, przebieram się, idę do garażu pakować rower do auta bo jutro trzeba w takim razie jechać do serwisu. W rękę biorę przy okazji moje drugie tylne koło Mavic Cosmic do centry i zniwelowania luzów..

Schodzę, wsiadam na rower, znowu jęczy! Dojeżdżam do garażu, chcę pakować rower, a tu....myśl!...idea!....zmienię sobie tylne koło i zobaczę jak jedzie ten stary cosmic... SZOK! Przestało piszczeć ?! Czyli to nie korba?! Uff... Ale i typowe polskie "o kur*a".. Nowe koło i już coś nie tak ?! Może kaseta źle zapięta ?!

Ale cos się ciężko pedałuje, jęki niosące się po całej ramie nie ustają, rozpinam na maxa hamulec! kolejny SZOK! Przestało piszczeć :) No to już cały happy dojeżdzam do domu chce się pakować a tu przy dohamowaniu znowu znajome dźwięki.. W domu leżą nowe klocki DURA ACE, zmieniłem je.. przestało jęczeć w ogóle! Dodatkowo dokręcilem hamulec w ramie bo był bardzo poluzowany...

Jakim cudem ja to słyszalem w korbie ?! Nie wiem, ale jest dobrze że znalazłem miejsce w którym dźwięki powstawały, chyba udalo się je zlikwidować, jutro po treningu dam znać - ok 30km planuje co by się nawet nie zmęczyć :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(2)

Pod Koronę Kocich Gór 2013 :)

Wtorek, 27 sierpnia 2013 · Komentarze(3)
To co ostatnio tylko ciut wolniej... Jutro myślę dołożyć porządnie do pieca :)
Teraz góreczki - bo w sobotę w Zawonii wyścig Korona Kocich Gór :) Już się nie mogę doczekać :)

Do tego pierwszy trening od dawna na nowych/starych kółkach :] Jupi! Zupełnie inna jazda :D

Dzisiaj wolniej o 5 minut niż ostatnio.. Cel na jutro to pojechać szybciej niż 2h 17min :)

A teraz zasiadam z Kasztelanem Niepasteryzowanym, milką i paczką laysów paprykowych na mecz Legii w eliminacjach LM :)

I chyba zapuszczam grzywkę :D A co mi tam, tak mi się jakoś same włosy ułozyły dzisiaj dziwnie i nawet się spodobało ;)

cad: 90
przewyższenia: 468m

Z Amber Road - start honorowy, a ja znowu wcinam ;)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(3)

Nowe-stare koła Vision t42:)

Poniedziałek, 26 sierpnia 2013 · Komentarze(0)
Dzisiaj powoli i spokojnie. Po pracy idę do rowerowego założyć kasetę i wyregulować tylną przerzutkę - panowie na ul. Rawickiej dali radę! :)
Jakby ktoś potrzebował kiedyś pomocy w Krotoszynie to polecam sklep/serwis przy ul Rawickiej {w bramie}..

Nowe kółka - dosłownie. Po reklamacji przysłali nówki sztuki, inna struktura karbonu na kole, brakowało mi już ich :) Jutro pierwsza od dawna jazda na nich, na oponkach schwalbe duranoS... Już się nie mogę doczekać treningu:)

Bo dzisiaj to było krótkie lansowanie się po mieście z nowymi kółkami w celu rozruszania nóg po czorajszym wyscigu :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

TTT Amber Road 2013 - Interkolowo ;-)

Niedziela, 25 sierpnia 2013 · Komentarze(2)
Zapiek na bezdechu, wmordewind i 93km!

Do Gostynia ruszyliśmy chwilę po 8:00 z Krotoszyna. Po odebraniu mnie i Patersona z domów obraliśmy kierunek zawodów. Droga minęła łatwo i szybko, przyjeżdżając na miejsce parkujemy w cieniu, rozkładamy się, niektórzy wyciągają trenażery. Stojąc i rozmawiając obieraliśmy każdy możliwy temat, włącznie z tematem prosto z Venus! ;) Ciekawe spostrzeżenia i dobre rady kolegów już żonatych na pewno przydadzą się w życiu... Alee.. To nie miejsce i czas na takie rozważania więc zamykamy temat i mając jeszcze jakieś 1,5h do startu zaczynamy się przebierać i zapinać numery na sztycach dodatkowo oglądając statki jakimi przyjechały na zawody niektóre drużyny... Chwilę przed startem jedziemy się rozgrzewać, ostatnie wizyty w ToiToi i można ruszać na start honorowy. Po drodze spotkanych mnóstwo znajomych, Vuki z BikeStats jako kamerzysta i fotoreporter, Drużynę Szpiku, Artura Kozala z FTI, kolegów z Gostynia od orgów, Musasziego "z fejsbuka" etc.etc :) Z każdym chwila pogadanki i można startować.

Start honorowy i całkiem błyskotliwy Musaszi prowadzący całą imprezę. Kilka uśmiechów do kamery i aparatu, startujemy :) Najpierw powoli przez miasto do miejsca startu ostrego pod bazyliką. 3...2...1... START! :)

Pierwszy na zmianę wychodzi Michał M., ja chwilę później po nim i znowu on, ale po jakiś kilkuset metrach ustawiamy się w naszym szyku. Za nami startuje FTI&Ludora; Team z Arturem Kozalem, Łukaszem Rakoczym na czele z trzema zawodnikami. Wiedziałem że pewnie nas dość szybko dogonią, ale żeby już po 7km ? No kpina!

Pierwsze kilometry sporo pod wiatr.. Jedzie się ciężko, ale równym tempem. Ja i Michał odwalamy kawał najcięższej roboty, do tego dochodzi jeszcze Robert oraz ciutkę słabsi Błażej i Paterson. Jedziemy jednak całą piątką i trzymamy się jak najdłużej razem... Gdzieś po 35km w końccu zmiana kierunku jazdy i zaczęło wiać w plecy. Na 40km mieliśmy średnią prędkość 37,8km/h! Czyli całkiem nieźle..

Zjadam już jednego żela, połykam batonika, ale wciąż mało! Czuję delikatny głodzik, ale nie chcę się też zapchać. Na ok 55km wymieniam bidon, który wiezie nam dzielny motocyklista.. Kilka łyków soku z gumi-jagód i jest ciutke lepiej ;)

Lecimy sobie spokojnie jak na wojnie, każdy daje dobre zmiany na tyle ile potrafi, za sobą kilka razy słyszę żeby nie przyspieszać, nie urywać, no ale to jazda na czas...fakt..druzynowa ;)

W 5-ciu jedziemy gdzieś do 75km chyba.. Ja sobie pożeram ostatniego żelka dzisiaj. Jedzie się wyśmienicie, tutaj jednak narzekać zaczyna Michał że zaczynają dobierac się do niego skurcze! O kurcze! Daje krótsze i ciut wolniejsze zmiany, odpoczywa chwilę.. Ja ciągnę ile sił w nogach, jednak pod wiatr idzie to po prostu topornie.. Jazda sprawia niemiłosierny wysiłek i ból w nogach.. Na około 15km przed metą mamy średnią 40,3kmh.. Jednak końcowa jazda to raczej włóczenie się pod wiatr prędkością 31-35km/h...

Jednak do Gostynia już blisko, każdy dokręca co sił w nogach, ostatnie zakręty i meta! :) Dojechaliśmy w czterech - Ja, Michał, Błażej i Robert :) Artur kilka minut po nas ;)

Z wyniku można być zadowolonym. Średnia prędkość bardzo zbliżona to zeszłorocznej. Miejsce ciut gorrsze, ale też więcej drużyn wystartowalo w tegorocznej edycji. Było ciężko, ale było po prostu przednio!

Forma ? Chyba idzie w dobrym kierunku :) Dzisiejsze zmiany przebiły wszystko, nie myślałem że będzie tak dobrze a tu proszę, dawałem radę długo ciągnąć z dobrą prędkością.. Nie ominąłem żadnej zmiany, nie skróciłem żadnej, ani chwili nie odpoczywałem, po prostu 93km przejechane na maXa! Także mogę być dobrej myśli, nie jest jeszcze ze mną najgorzej :) Może uda się powalczyć w sobotę w Zawonii :)

Organizacyjnie wszystko na 5-iątkę! :) Wszystko cacy, dobre zabezpieczenia trasy, świetna obsługa, dobra oprawa, piwko i kiełbaska po zawodach! Super!
Brawo dla Orgów! :) Fryga i spółka dali radę ;)

Oficjalnie 20 miejsce. Straty do Interkolu nr1 mieliśmy 10 minut. Nad Interkolem nr3 była 7 minutowa przerwa. Ogólnie występ przyzwoity..

cad:89
przewyższenia: 211m

Ocieram pot z twarzy Prezesa! Wazeliny nigdy za mało, a nóż pojadę za rok w pierwszym składzie :p


Jedziemy po 20/53 miejsce :) Od lewej Błażej, Robert, Michał i ja po prawej :)


Wykres endomodno:
/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(2)

Na pełnym obrotach - po kraksie trochę lepiej...

Czwartek, 22 sierpnia 2013 · Komentarze(0)
Noga obolała, kości obolałe, głowa niespokojna, ale wsiadłem i pojechałem po kraksie z krwawiącą nogą wyścig od początku...

Po czterech dniach od tego zdarzenia, gdzie w myślach stałem już u bram św. Piotra, postanowiłem pojeździć na pełnych obrotach. Tym razem wyszedłem wyspany po całości, wypoczety, jednak dalej z rwącą raną na biodrze. Niestety do tej pory boli i przykleja się do każdego opatrunku co niestety wymaga niezłego zagryzania zębów przy odrywaniu.

Trasą dzisiaj miała być moja ulubiona Milicko-Krośnicka pętelka. Górska pętelka po trochu bo głównie o to chodziło aby się ciutke wynorać i sprawdzić czas z tymi z początku sezonu gdzie jako taka forma była nawet wysoka.

Jazda spokojna, bez dokręcania, równa i mocna.. Po drodze oczekiwałem autobusu z moją myszką, która dzielnie pocinała PKSem Wołów do mojej norki w Krotoszynie ;)
Godziny praktycznie zbieżne, dość często mijał mnie ten autobus i prawie zawsze w jednym czasie wjeżdżaliśmy do miasta.. Tym razem jednak on się spóźnił 10 minut i jechał jeszcze przez jakieś wiochy dookoła..

Ja dzisiaj też pobiłem samego siebie i pojechałem szybciej niż zwykle, na w miarę spokojnym tętnie.. Bez spiny, choć na koniec już trochę mocy na jeszcze denerwującym sfrezowanym asfalcie brakowało.. ;)

W niedzielę Amber Road z Interkolem {2gi sklad} - ojj będzie się działo ;)
A za tydzień wyścig w Zawonii o Koronę Kocich Gór.. Tam się zadzieje jeszcze bardziej! :]

caD: 89
przewyższenia: 466

Kraksa:

/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Film z mojej kraksy na wyscigu...

Środa, 21 sierpnia 2013 · Komentarze(2)
Kategoria 0-50km
Totalna padaka. Po prawie w ogóle nieprzespanej nocy - bo raptem spałem 3h - próbowałem zaraz po pracy ruszyć na trening. Szybko jednak zmieniłem swoje nastawienie do dzisiejszej jazdy - organizm tak przymulał, że postanowiłem maksymalnie skrócić trening, a raczej przejażdżkę..

Zaraz po przyjeździe do domu poszedłem spać.. Wstałem po 4h snu {po 22:00} po czym wykąpałem się czym prędzej i poszedłem znowu w kimę.. Obudziłem się jak zadzwonił budzik oznajmiający ten czas, który wybija godzinę 6:39 aby zacząć szykować się do pracy.

Tutaj wrzucam jeszcze z niedzielnego wyścigu krótki filmik.. Od startu przejechałem jakieś 500m po czym upadłem.. Zapraszam do instruktarzu jak nie jeździć na wyscigach ;)
{przed komentowaniem proszę przeczytać opis filmiku na YT}

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(2)

ITT i kraksa z wozem transmisyjnym

Niedziela, 18 sierpnia 2013 · Komentarze(5)
Kiedy dzień jest trudny na samym początku to może oznaczać tylko katastrofę całego zaplanowanego dnia, który niczym z góry określony plan miał być dniem przewidywalnym aż do przesady. Budzik nastawiony był dokładnie na 7:30 - i tu pierwsza sytuacja ponieważ "koło ucha lata mucha" - niestety nie była nią ponętna aktorka ani całkiem ładna MINISTRA... Była to bzycząca i denerwująca mucha - owad.
Po porannym ogarnięciu zjedzenie pełnej porcji śniadania przychodzi z wielkim trudem i nie należy to do najprzyjemniejszych czynności.. Nienawidzę jeść o tak wczesnej porze! Drugą sytuacją była dość nerwowa jazda w kierunku startu, którą urozmaicały traktory, kombajny i tir, który jechał wolno i nie dawał się długo wyprzedzić..

Jednak po dojeździe pod mikstacki maszt wszystko wydało mi się fraszką.. Wszystko zaczęło się wydawać znowu piękne i takie samo jak zawsze.
Przemili ludzie, przesympatyczni znajomi i wspierająca rodzina. Poszedłem odebrać numer startowy, uiścić stosowną opłatę i poszedłem się rozgrzać aby nie zatkać od razu organizmu wysiłkiem ponad wszelkimi progami.

Dzisiaj właśnie miał być ten dzień, w którym uwieczni się cała moja jazda. Tata kupił sobie nówkę sztukę kamerę FullHD i omówione mieliśmy proste sprawy: tata kieruje, Ada trzyma kamerę, wuja kibicuje, ale to wszystko odbywa się za mną..

3, 2, 1 start! Ruszam śmiało, mijam tatę, na liczniku bez większych problemów pokazuje się 53km/h i jedzie się dobrze. Patrzę co się dzieje, a tu tata zrównuje się ze mną, po chwili mnie wyprzedza.. Mówię sobie spoko, pojedzie do przodu.. poczeka, wyprzedzę go, i nagra się picuś glancuś.. A tu zdziwko, zakręt 90* i problem. Wyrzuca z niego bardzo, na drugą stronę szosy.. A mi kazano się zmieścić w tym samym pasie! O zgrozo.. W ogóle nie wiem co, ale miałem skręcić nagle i bardzo gwałtownie bo........tata na tym zakręcie zwolnił prawie do zera, nie odbił na lewy pas jak nim jechał tylko ściął mi drogę..no to co?! No to JEBS!

Srrrruuu.. Odbiłem się o bok samochodu i sromotnie upadłem. W pierwszej chwili wstaję i chcę jechać dalej, zaciśnięty hamulec daje się szybko odblokoować, ale patrząc na wygiętą klamkę załamało mi się serce. Na szczęście nie ucierpało nic, klamka się naprostowała i lekko obdarła.. Wracam więc na start z mega szlifami na łydce, udzie i biodrze.. Startuję więc jako ostatni..

Tutaj już jazda bez przygód i fajerwerków.. Ciężko się jedzie, czuć nogę, czuć łokieć, czuć mega rozbicie i totalną niemoc.. Zupełne przeciwieństwo pierwszego startu - zakończonego po ok 600m, ale już na starcie jechałem 4km/h wolniej :(

Na końcu wyszedł więc nieciekawy czas, oficjalnie 26m 41s, ale nie usprawiedliwiam się kraksą.. Jest jak jest, nie dość że czasówka to nie moja mocna strona to rok temu był czas jakiś 2 minuty lepszy.. Może przez kraksę? Nie wiem, już się nie dowiem.. Buu! ;)

Żyję, jutro planuję rozkręcić nogę, pulsuje jak cholera, szczypie niemiłosiernie, ale twardym trzeba być i nie pękać ;)

caD:88
przewyższenia: 121m

Jadę jadę i widzę co się święci, mina już nietęga i przygotowuję się na najgorsze.. Odbijam się o samochód BOKIEM! co najprawdopodobniej jest najłaskawszym wyrokiem dzisiaj.. Nie chciałbym widzieć ani roweru, ani siebie po uderzeniu prosto w bok auta..


Auuuuuuuuuua! Dobrze że klamka uderzyła o trawę.. O asfalt mogłaby się rozsypać..

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(5)

Powoli, niespokojnie i szybko..

Piątek, 16 sierpnia 2013 · Komentarze(1)
Cieszyć się nie ma z czego. Dzisiejsza jazda troszkę smutna i nerwowa.

Zaraz po wyjeździe nogi jakoś takie ciężkie i przymulone, nie chciały się w ogóle rozkręcić więc z tego powodu skręciłem dość szybko na Krotoszyn.

Dwa skoki po kilometrze prawie 40km/h dały do myślenia że idzie zbyt ciężko - odpuściłem.. Dojeżdżając do Chachalni i kierując się już prosto na Krotoszyn 3km postanowiłem zacisnąć zęby i jadąc średnio 45kmh zrobiłem sobie mini czasówkę.
Tętno skoczyło do niebagatelnych cyfr a płuca nie nadążaly wymieniać powietrza..

Oj ciężko będzie poprawić rezultat z przed roku.

Dodatkowo wnerwiła dzisiaj bezsensowna wycieczka do BIkeSerwisu w Kaliszu.
Parę dni temu telefon, że koła są już do odbioru.. Przyjeżdżam, oglądam koła i...
Tylne koło całkiem nowe w nowej wersji kolorystycznej i innej strukturze karbonu, a przednie zostało stare. Oba koła są bez zacisków, nie ma też karty gwarancyjnej i faktury. Noo i koła zostają odesłane z powrotem.. Wnerw totalny..

caD: 82

Kici Kici! :D

/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)