To co już za mną:

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2013

Dystans całkowity:1107.60 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:38:20
Średnia prędkość:31.35 km/h
Maksymalna prędkość:79.00 km/h
Suma podjazdów:8718 m
Maks. tętno maksymalne:191 (95 %)
Maks. tętno średnie:175 (87 %)
Suma kalorii:23505 kcal
Liczba aktywności:21
Średnio na aktywność:61.53 km i 1h 49m
Więcej statystyk

Słuchać serca czy rozumu ?!

Piątek, 31 maja 2013 · Komentarze(1)
Niezły dylemat nie ? Chyba jeszcze przez nikogo nie rozwiązany... Ale od początku.

W planach dzisiaj szybka pobudka i kręcenie od samego rana. ICM zapowiadał ostatni ddeszcz około 5-6 rano, więc nastawiłem budzik na 7:30 by jak najwcześniej zaliczyć szoskę. Ale 8,9,10 ciągle pada! A tu nagle, chwilę później, kilka minut i wychodzi słońce - ja już ubrany, wyjeżdżam! :)

Śniadanie zjadłem skromne, ale wystarczające na planowane 70-80km. Wziąłem dwa banany i cornego co też mialo mi dać paliwo na mniej więcej tamten dystans.

Na początku szło trochę trudno, z huraganowym wiatrem w twarz, nie szło rozkręcić jakiejś konkretnej prędkości, nogi musiały więc przepychać korby co sił... Za Miliczem wjazd w lasy, lekki oddech - od wiatru! Bo tutaj zaczynaja sie górki i moje "górskie" ulubione okrążenie.

Jakoś tak mi się dzisiaj lepiej jechało z niższą kadencją to i na górkach przepychałem, stawałem w korbach, jakoś tak nie szło rozkręcić nóg.. Co to taka mała przerwa robi z człowiekiem. W sumie mogę dzisiaj uznać że był to 3 etap! A przecież chcę jechać na ROAD TROPHY ! To nie ma zmiłuj i deptamy.

Wyjazd na główną drogę Trzebnica-Milicz-Krotoszyn i kolejne, krótsze ale konkretniejsze hopki. Na każdej dokręcam. Dojeżdżam do Milicza {z lekkim wiatrem w plecy} i tu ERROR ! Jakos dobrze i lekko mi się jechało, to postanowiłem skręcić z powrotem na moje okrązenie! Po drodze 2 stacje benzynowe ale nie stawałem po wodę.. Nic, po prostu zapomnialem, jechałem jak w transie.

Okrązenie przejechane.. Tutaj zaskoczył mnie wiatr, który teraz widze na ICM miał się zmienić i się zmienił w boczny niesprzyjający. Wyjazd z Milicza, koniec paliwa! W bidonach może zostały ze dwa łyki, banany i baton już wszamany. Po drodze nie ma szans gdziekolwiek zatankować, z resztą brak kasy!

Odciecie prądu nastąpiło gdzieś na 20km od domu. Dodatkowo huraganowy wiatr w twarz nie pomagał. Jednak mimo wszystko kręciłem, no bo co ? Nie stanę i nie rzucę roweru do rowu.

Tak się jakoś doturlałem 28-30kmh do domu. Średnia dzisiaj nie powala, ale nogi nieświeże, huraganowy wiatr przez ok 80km nieźle wymęczył, dodatkowo póxniej wyschłem jak wiór.

cad: 82
przewyższenia: 702m

A to już znacie ?


/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Błyskawicznie, ulewnie i Interkolowo.

Czwartek, 30 maja 2013 · Komentarze(2)
Pomysł wyjazdu urodził się wczoraj po wiadomości Błażeja. Po stokroć zapomniałem o spotkaniu na rynku i planowałem trasę wczorajszą z dwoma "górskimi" okrążeniami.
Jednak plany uległy zmianie o 180* i nastawiłem sobie budzik aby wstać odpowiednio wcześniej, wszamać śniadanie i wyruszyć.
Na termometrze raptem 15*C, niebo zachmurzone, ICM zapowiada ulewy ok 14-15 więc trzeba się sprężać. Do Ostrowa łatwo i przyjemnie, średnia oscylowała w granicach 34kmh ze śniadaniowym tętnem.

Na rynku pojawiłem się przez to dość wczesnie, więc było czasu trochę na fotkę, banana i mini odpoczynek. Równo o 10:00 ruszyliśmy, kierunek Mikstat, Ostrzeszów etc. Mały peletonik, bo raptem 6-10 chłopa, a tu nagle przy wyjeździe z Ostrowa mijamy grupę ze Schleckiem, którzy bez wahania dołączają w nasze szeregi. Peletonik całkiem fajny. Od samego poczatku widac kogo dzisiaj nosi, na górkach Bazyl dokreca co sił w nogach, ja też sobie skaczę kontrolnie, Błażej nie próżnuje.. Ale to początek więc nikt nie szarpie.

Ściganko zaczęło się od skrętu w prawo na polne asfalty na drodze pod kościółek z prologu. Małe hopki ustawiły grupę. Gdy znowu pojawiliśmy się na głównej, bliżej kościółka - podjazd! ale tu procesja, msza jakaś, szpaler ludzi na podjeździe, przejeżdżamy środkiem czując się jak na Alpe d'Huez ;) Zaraz za tym co.. Nosi mnie! No to rura! Za mną skoczył Przemo, przejechał po chwili! Błażej również dogonił i przegonił - jednak dwa tygodnie nierowerowe robią swoje.

Chwile czekamy za resztą w Mikstacie i kierujemy się na górki pod Ostrzeszowem. Tutaj znowu grupa się porwała przez szalone tempo Bazyla i Błażeja na zmianę. Tu mnie lekko przytkało i raz zdarzyło mi się puścić korbę, ale dojechalem dzielnie, bo koledzy również się zagotowali. Ostatnia górka przed Ostrzeszowem, na parę metrów odjeżdża Bazyl - spawa Grześ, mały rozjazd i na tablicę skacze i dojeżdża Przemko.

Tutaj znowu zwolnienie tempa i czekamy za resztą. Ale co to! Nie kierujemy się jak zawsze na Szklarke/Czarnylas/Odolanów tylko Bazylowymi dróżkami objeżdzamy górki. Skaczę na każdej! Jedna skończyła się sukcesem :D W Ostrzeszowie skoczył za mną tylko Przemo ale trochę za późno i dojechałem na szczyt pierwszy a było to 5% przez dobre set metów. Kolejne ataki spełzy na niczym. A już zupełnie dzień mi popsuł Zbigi! Atak pod dość stromą ale krótką górkę, pędze co sił, za mną nikogo nie ma.. No to jadę dość mocno, ale z chwili na chwilę zaczyna mi brakować.. A tu nagle jak TGV w stosunku do PKP przemknął obok mnie Zbyszek. Zaskoczył wszystkich! Siebie chyba też ;)

Dalej to już trochę spokojniej, gdzieś tam jeszcze postój na zakupy - tu uratował mnie Krzysiek-Salk który podzielił się $$$ i dzięki niemu nie brakło mi wody ani jedzenia.

Po chwili do Szklarki znowu szaleństwo, co chwilę ktoś atakuje. Jedzie się coraz ciężej, widzę po minach ze nie tylko mi więc tragedii nie ma. Po mocnych zmianach dojeżdżamy na spokojnie do Świecy przed Odolanowem i zaczynają się akcje zaczepne na tablicę w Odolanowie. Raz mocno zaatakował Bazyl, za nim ruszył Przemo i nagle przerwa... Dociągnałem resztę do grupy.. Po chwili kolejny atak, staję w korbach, uspokojenie.. Tu Bazyl mówi że wypadła mi pompka z kieszonki! A kilometr , góra dwa - zostaje do tablicy gdzieś.. No cóż, koniec marzeń o finałowym sprincie i zawracam bo swojej pompki tak nie zostawię..
A tu się okazuje, że dobroduszny Zbigi zatrzymal się i podniósł ją i bezpiecznie do mnie doholował. Do Odolonaowa wjeżdżamy więc spokojnie, żegnamy się i kazdy jedzie w swoim kierunku.

I od tego momentu zaczęła się katorga. Nie dość że wiatr boczny niesprzyjający, to zaczyna mi kropić deszcz. Sobie mówię, jak kropi to luz! Nie spinałem się zbytnio.. No a tu zonk! Dojezdżam do Sulmierzyc i ściana wody! Jakby ktoś wiadrem wody chlusnął w twarz. Totalne oberwanie chmury! Pięć sekund i jestem cały mokry, jadę dalej! Wiatr coraz mocniejszy no ale co zrobisz..
Po chwili jednak zaczyna się totalna masakra! Burza! Pioruny szaleją dookoła mnie, istne załamanie pogody. Dobrze że było chociaz w miarę ciepło.
W butach powódź, ja mokry od stóp do głowy, w myślach tylko ciepła herbata, koc i obiad. Dojeżdżam do domu, przestaje padać.

Stety, niestety - dzisiejsze zmoknięcie i napotkana ulewa winą jeynie Bazyla :D Gdyby jechać standardowo to nikt by nie zmókł :p No ale co tam :] Było fajnie :p

Dzisiejszy etapik bardzo udany, forma jaka jest taka jest, gorsza, ale tego można się było spodziewać. Na szczęście coś tam się zapisało na twardym dysku i nie ma problemu z utrzymaniem koła, zmianami etc. Tragedii nie ma, zobaczymy po 12-stym Lipca!

cad: 85
przewyższenia: 515m


Licencjat: 5
Rower: 2
Siłka: 2

Ogarnięte kolejne pytania:
7. Modele struktur rynku.
8. Optimum technologiczne i optimum produkcyjne przedsiebiorstwa.


Dzisiaj Boże Ciało :) Ołtarz na rynku w Osw.


Starałem się zakamuflować, ale wszyscy jednak na trasie byli czujni! ;)



/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(2)

Wierszem pisane...

Środa, 29 maja 2013 · Komentarze(1)
copyright ©
Czy to w słońcu, czy w ulewie,
nie przestaję w swej potrzebie.
Rower moją pasją skrytą,
więc na szosę pędzę zrytą.
Raz jest dziura, raz jest japa,
wszystko człeka czeka - Czaka
chęć zawołać szczera,
by połatał z serca teraz!
Raz w promieniach słońca pędzisz,
raz to w deszczu głośno zrzędzisz,
sam już nie wiem ? Co jest lepsze...?!
Chyba jeździć, jeździć jeszcze!
I nieważne czym i w jakim czasie,
byle uśmiech był na trasie... ;))
copyright © krzysztof kubik

Fuck! Dobrze że spamiętałem... jadę, dookoła patrzę, ciężko dyszę, a tu rymy same wpadają do głowy! :D
......................

Dzisiaj w ogóle miałem nie jeździć, ale jak siedziałem w pracy i widziałem tą kurewsko piekną pogodę musiałem się zwolnić pół dnia by poszusować! :)
ICM zapowiadał deszcz na godziny ok 15-17 więc było wystarczająco dużo czasu.

Pojechałem kółeczko, które lubię najbardziej, które katowałem przed wyjazdem na wyścig w Ustroniu. Czas praktycznie idealny co ostatnio, tylko widocznie tętno wzrosło aż o 8 ud/min !

I najlepsze co mnie dzisiaj mogło spotkać, cholernie zmotywowało i dało siłę na kolejne trudne tygodnie bez szosy..

Zaraz za Miliczem, skręcam na Krośnice, wyciągam banana... Dojezdza do mnie autobus szkolny, nie może wyprzedzić. Jedzie za mną, wyrzucam skórke po bananie, przyspieszam.. Autobus wciąż za mną, wyprzedza powoli! Kierowca pokazuje że mam się schowac za nim :D Co ja paczę! Widzę wszystkie dzieciaki wlepione ślepiami we mnie, wszystkie przy prwej szybe i boję się żeby autobusa nie przeważyło na moja stronę bo katastrofa!
Zjeżdżam za autobus, kieowca lekko przyspiesza, ale z chwili na chwile bardziej!
Wszystkie dzieciaki tym razem na tylnej szybie, kiwają, pukają w szybe, radocha masakryczna! Jedziemy kilka kilometrów, autobus średnio ok 70kmh ! Puls wzrósł aż do 191ud.min! Podjechany w tym tempie podjazd w Wierzchowicach dał się we znaki.. Zaraz później na płaskim on staje i wypuszcza młodych, pokazuje kciuk do góry, dzieciaki klaszczą! :D Fajnie! :D

Powrót to oczywiście walka z wiatrem i czasem, po drodze moczy mnie deszcz 3 razy! Jednak szybko wysycham bo świeci słonce ;) Wjeżdżając do Zdun {8km do Kroto} klikam w sigmie i dostrzegam ciekawą średnią... 32,87kmh! No to sobie mowie, co mi tam... Trza dopieprzyć ponad 33! Dało radę ;)

cad: 88
prrzewyższenia: 475m


Licencjat: 4
Rower: 1
Siłka: 2

Kolejne dwa pytania:
5. Rówmnowaga konsumenta w gospodarce rynkowej.
6. Koszty w teorii przedsiębiorstwa.


Takie tam, już na osiedlu ;)


To jeszcze błękit czy już granat ? Zdążyłem! Obecnie szaleje burza!


/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Licencjat!

Wtorek, 28 maja 2013 · Komentarze(0)
Dyscyplina stanowi pomost pomiędzy celem a jego osiągnięciem.
Miałem plan - teraz czas go wykonać.


KOlejna godzina siłki...

Licencjat: 3
Rower: 0
Siłka: 2

Teraz mam plany na czwartek-piątek-niedzielę jeśli chodzi o rower.
I znowu - o ile dopisze pogoda. Sobota najprawdopodobniej spędzona we Wrocławiu kompletnie nierowerowo/nielicencjacko :p

Dzisiaj omawiane dwa pytania:

3- Miary mozliwości popytu. elastyczność popytu.
4- Mechanizm kształtowania równowagi rynkowej.

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Mam cel, który na mnie pracuje...

Poniedziałek, 27 maja 2013 · Komentarze(0)
Jeśli pracujesz nad realizacją swoich celów – Twoje cele będą pracować na Ciebie.
Jeśli pracujesz nad swoim planem, Twój plan zapracuje na Ciebie.

Każda rzecz którą budujemy – w finale buduje nas samych.
-----------

Tak tak... Teraz mam dwa bardzo rozbieżne kierunki.. Kujoński i sportowy!
Najbardziej boli brak startów do połowy lipca.. Aż jestem ciekaw formy w jakiej będę ;)
No to dzisiaj znowu - siłka domowa, godzina.. A zaraz po ? Nauka na 50 pytań do obrony pracy licencjackiej, dzisiaj opracowane dwa:
1. Ograniczoność zasobów i krzywa możliwości produkcyjnych.
2. Pojęcia popytu i podaży oraz czynniki je determinujące.


ładnie opracowane i zrozumiane :] jutro kolejne dwa!

Ps. Mały licznik będe prowadził aż do obrony pracy licenckackiej:

Licencjat: 2
Rower: 0
Siłka: 1

Ptaszek ;) Bo wiecie, że w Trzebnicy... Wygrałem! ;)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Siłownia na noc - good idea ;)

Piątek, 24 maja 2013 · Komentarze(0)
I jeszcze znalazłem wieczorem czas na godzinę siłowych ćwiczeń.

Dzisiaj w grę wchodziły tylko górne partie mięśni - mięśnie nóg zniszczone kompletnie na tyle, że chodzenie przyprawia mnie o grymas na twarzy.
Nie poćwiczy czlowiek 2-3 miesiące i już jest efekt.. A jak na "pierwszy raz" po tym okresie w sumie trochę przesadzilem z obciążeniem....

Dzisiaj wszystko co mogłem zrobić - zrobiłem! :) Widać lekką rzeźbę, co cholernie cieszy ;) W koncu kształtują się jakieś mięśnie a nie tylko szkielet! :D

Idę jeszcze przyjąć białeczko i aminokwasy i spadam do wyra! :]

Ps. Bym zapomniał wstawić obrazek dnia ! :D

Licencjat vs Rower = 1-0

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Nauka - stres - nauka - licencjat = stres

Czwartek, 23 maja 2013 · Komentarze(1)
Tak już mam moi mili, że jak zbliża się dla mnie coś ważnego to zaczynam się odpowiednio wcześniej stresować. Stres ten rośnie odpowiednio szybko i znacząco im bliżej temu wyzwaniu. Teraz w sumie od przyjazdu w niedzielę z Trzebnicy uświadomiłem sobie jak blisko są egzaminy i obrona pracy. Żeby bronić pracy teraz, muszę zaliczyć egzaminy, żeby obronić pracę muszę też wziąć się za naukę..

Masakra! Wypady na szosę to może 2/3 w tygodniu teraz na 1,5h -> weekendy niestety szkoła, seminaria i zaliczenia. Nie ma lekko :/
Szkoda mi kurde formy, szkoda mi kurde całej mocno przepracowanej zimy.. No ale nic, może wrócę jeszcze silniejszy :)

A i coś się znowu ochłodziło :/ Masakra! Wrócił lodowaty wiatr i ledwo ponad 10*C na termometrze.
I dzisiejszy puls taki niski przez "lekkie" niewyspanie - zarwana nocka przez licencjata.

cad: 86
przewyższenia: 178m

I jeszcze kilka fotek z wyscigu w Ustroniu "Puchar Równicy" :)

Jeszcze w grupie, Wiesiek przed nami jedzie autem....zaraz start ostry!


Ciągnę grupę pod górę po sławetnej kostce brukowej :)


A tu zaciągam po płaskim :]



/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Siłka w pełni sezonu :)

Środa, 22 maja 2013 · Komentarze(0)
Sezon w pełni, najlepsze wyścigi na horyzoncie... A Kriso ubolewa nad swoim losem rysując kolarzówkę za kolarzówką na kartkach notesu studenckiego.. ;/

Czarna rozpacz, czarna dupa, czarna dziura!

W ten weekend dwa egzaminy! Za dwa tygodnie kolejne trzy!

A już 12 lipca - obrona pracy licencjackiej :/ do cholery jasnej!
Studiów mi się zachciało. A ja nadal się upieram, że w czymkolwiek mi pomogą :]

Ale koniec tego biadolenia, rower więc na razie stoi sobie obok mnie podczas pisania, uczenia i nadrabiania zaległości z wykładów...

Jutro mam plan ruszyć dupsko na 50km lekkim tempem...

A dzisiaj była siłka, nogi, ręce, klata, brzuch.. Jakaś godzinka siłki wieczorem...!

Idę pisać licencjata! Wstęp muszę ogarnąć, adios! :)

Może wywiadzik ? {podczas kryterium w trzebnicy}

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Kryterium w Trzebnicy - zabawa na sto dwa!

Niedziela, 19 maja 2013 · Komentarze(0)
Od dawna chodziło za mną to kryterium i pojechałem się pościgać na krętych rundach z dwoma sztywnymi hopkami :) Jednak po wczorajszym wiedziałem, że będzie niewątpliwie problem utrzymać się z czołówką więc podchodziłem do startu bardziej "zabawowo".

Nigdy nie startowałem w kryterium. Bardzo kręto, technicznie i szybko... To nie dla mnie ;) Stanowczo wolę "maratony" i wyścigi o dłuższym dystansie na jednej rundzie ciągiem...

Pojechałem więc dzisiaj z rana do Trzebnicy, droga minęła dość szybko mimo wolnego tempa przez próbę "oszczędności" paliwa ;) I auto przez 110km spaliło 6,7l co jak na benzynę 1,6 jest chyba dobrym wynikiem. Zajechałem na miejsce, wjechalem na parking jakieś 200m od startu bo nie chcieli mnie panowie policjanci dalej wpuścić. Poszedłem się więc zapisać, a tu Grzegorz. Przywitaliśmy się i pogadaliśmy i poszedłem oddać 15zł w zamian za prawo startu ;) Wróciłem szybkim krokiem do auta, wypakowałem rower i przebrałem się dość sprawnie.

Nagle podjeżdża ekipa z Whirlpoola i razem z Krzyśkiem jadę zrobić dwa kółka na małą rozgrzewkę trasą wyścigu. Masakrycznie kręto i technicznie. Po powrocie idziemy na start, staję sobie w pierwszym rzędzie i podchodzi do mnie pani z mikrofonem i kamerą :] Udzielony krótki wywiad i do tego zapowiedź kolejnego po przyjeździe.

Szybkie odliczanie i WIO! Start całkiem spoko, jadę na pierwszych pozycjach, ale pierwsze skręty i spływam. Po chwili jesteśmy na głównej, skręt w lewo na pierwszy podjazd. Przechodzę bliżej pierwszych po czym nagle Marcin z Fiołki robi klasyczną "rybkę" i koleś za nim smyra mu koło i jazgot porządny upadającego sprzętu. Ja jadę praktycznie zaraz za nimi i udaje mi się odbić szybko w lewo. Przede mną jeszcze Robert Rasała, który też cudem uniknął wjazdu na przewróconego.
Po szczycie szybki i kręty zjazd, jest ok, tempo zwolniło. Nogi jednak pieką niemiłosiernie. Nie zdążyłem się jednak zregenerować po wczorajszym.
Kolejna runda, kolejny podjazd... Nie odpuszczam, jadę w peletonie... Ale przychodzą kolejne zakręty, zamykają mnie na jednym z nich, hamuję praktycznie do zera i mam już całkiem sporą stratę... Zostaje też Przemko z Interkolu i staramy się razem gonić. Nic z tego, na kolejnych zakrętach Przemo daje rade, ja nie ryzykuję i jadę swoje.
Po jakimś czasie dojeżdżają do mnie na zjeździe Fiołki i kilku NoNameów i jedziemy razem. pytam się aby kontrolnie czy to już dubel i ucieczka czy tylko grupetto. Jest grupetto! Więc jadę z nimi, pod górę wychodzę na prowadzenie, na zjazdach znowu trochę tracę. Raz nie wyrobiłem i musialem podskoczyć z całym rowerem na chodnik! Próg był całkiem spory i dobrze że nikt tam nie stał bo była by niezła gleba.

Doganiam moich kompanów, jedziemy razem, po chwili wyjeżdżamy z ulicy Leśnej spod mostku, skręt ostry w lewo, ja się ładnie składam i lecę w kierunku ronda, a za mną porządny wypierdziel. Jak się później okazało był to Daniel Stajszczyk, z którym wczoraj dzielnie zawalczyłem w Ustroniu. Poocioerany nieźle, ze złamaną prawą klamką. Odwracam się i tam widzę już jak strażacy biegną ku pomocy. My jednak jedziemy dalej, ostatnie okrązenie.

Staram się przyspieszyć na pierwszej ostrej hopce, ale nic z tego, wszyscy siedzą na kole. Po chwili na drugim podjeździe atakuje ktoś z Eski, my jednak jedziemy dalej swoim tempem. Odjeżdża nam koleś na jakieś 500m, dochodzimy go powoli, ale tutaj nagle skręt w prawo i prosta na metę. Lekko pod górę i pod wiatr... Cisnę 45kmh na prowadzeniu, po chwili jednak objeżdżają mnie i z prawej i z lewej sprintem.. udaje się jeszcze usiąść na kole, doganiamy uciekiniera i walczymy z drugim kolegą z Fiołki.. Tu już nie daję rady podnieść dupska z siodełka i lecę ile fabryka dała w siodle, on jeszcze dowalił trochę do pieca i zgasł zaraz za metą o koło przede mną.

Po chwili podbiega do mnie miła Pani z mikrofonem i kamerą, pyta o kilka rzeczy.. Jak znajdę reportaż to na pewno się pochwalę :p

i tak oto kolejny wyścigowy dzień za mną. traktowałem to jako dobrą zabawę i tak też było, fajny trening.. chcialem dojechać z czołówką ale nie dałem rady dzisiaj. na świeżo byłoby zupełnie inaczej, chociaż na zjazdach i w zakrętach traciłem nie przez niedyspozycję ale przez brak odpowiednich umiejętności.

Forma jest dobra, żałuję jedynie że starty mi się kończą na ten okres :/ może Srebrna Góra?! Ale to nic pewnego, Istebna ?! Może, ale będzie ciężko..

Fajnie dzisiaj było, warto było pojechać choćby tak "for fun" ;)
I co najważniejsze, załapałem dzisiaj konkretną kolarską opaleniznę. W końcu! :D

cad: 95
przewyższenia: 255m

Ekipa Interkolu na dzisiejszym wyścigu:


Dzisiejsza trasa:/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Wyścig "Puchar Równicy" w Ustroniu 2013 Road Maraton.

Sobota, 18 maja 2013 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Gdyby ktoś mi dawał mi taki wynik przed wyścigiem - brałbym w ciemno.
Ale od początku ;-)

Pobudka zaplanowana wczoraj wieczorem przebiegła idealnie chwilę po godzinie 7:00. Chwilę jeszcze wylegujemy i rozciągamy się z Mikołajem w łóżkach przy muzyce z 4funTV. Miki wstaje pierwszy, poranna toaleta i idzie na śniadanie... Ja także zażyłem wszystkich obowiązkowych porannych czynności i wyruszyłem na dzień wcześniej przygotowane sniadanie. Wiejski serek, dwie bułki z twarożkiem + banan. Tak tak, to w zupełności przez chłopaków i ich PROzdrowe nawyki ;)

Po tym umawiamy się chwilę później na dole już przygotowani do wyruszenia na start. Przebieranki w pokoju, pakowanie batona i bananów do kieszonek, zalewanie izotonika i można śmiało pojechać na start.

Na starcie jeszcze mało obecnych kolarzy, ruch samochodowy jak w Paryżu, a choć trochę trzeba się rozgrzać. Wjechałem więc sobie 3 razy na blisko położoną górkę i pojechalem ustawić się na start. Tu Wiesiek Legierski stał już swoim czerwonych autem na wyjeździe z ryneczku. Uff! Udało się ustawić praktycznie w pierwszym rzędzie! Po chwili dochodzi Błażej z Ostrowa i Bartek z Mosiny z którym przyjechałem - Mikołaj jakoś stanął ze swoją ekipą BodyICoach trochę dalej. Nadchodzi czas startu, włączam endomondo, zagryzam bananem i wio!

Od początku lekka nerwówka, kolesie przy mnie się przewracają i nie mogą się wpiąć. Mi udaje się to bez żadnego problemu i jazda rundą honorową w czubie. Jest ok! Ale gdy tylko Wiesiek zjechał zaczął się ogień!

Miałem plan jechać w czubie chociaż pierwszy podjazd i ostro walczyć. Ale po chwili podjeżdża Bartek i Mikołaj, staram im siedzieć na kole a tu nagle pulsometr wskazuje tętno 190! Mówię nie! Zwalniam do swojego, tętno spada do ok 180ud/min i jedzie się fajnie. Przede mną śmignął jeszcze Daniel Stajszczyk z Fiołki i sobie myślę, że za cholere już nie puszczę bo wiem że on jedzie w mojej kategorii. Jadę sobie swoje, widzę go na pierwszym podjeździe pod Równicę na jakieś 200m. Po chwili nagle do niego dojeżdżam i albo on strasznie zwolnił albo mi jechalo się dość dobrze swoje.

Niedługo po tym dojeżdża do mnie całkiem sympatyczna dziewczyna z Bikeholików i siadam jej na kole mówiąc na głos "o nie, być nie może, dziewczyna mnie bije!" ;) No to może zachowałem się mało po dżentelmeńsku i odjechałem od niej na wypłaszczeniu do maty na Równicy goniąc powstałą przede mną grupą.

Zaczynam zjazd, widzę Fiołkowicza i wiem że nie jest źle! Koleżanka z Bikeholików została daleko, nam uformowała się ciekawa grupa na zjeździe i lecielismy już praktycznie w tym samym składzie wszystkie rundy i dopiero rozstalismy się pod Równicą.

Do pokonania po zjeździe był podjazd po cholernie nierównym bruku, podjeżdżany przez większość po chodniku... Ja też sobie trochę ulżyłem ;) Tętno ciągle szaleje od 175-180 czyli jadę dobrze i równo swoje. Grupa mi bardzo podpasowała bo byliśmy na mniej więcej tym samym poziomie. Znalazło się kilku kolegów z Bikestats i Forumszosowego, slyszałem aby co chwilę na trasie od kogoś "Ooo cześć Kris" :)

Najbardziej podobało mi się jak dopingował nas Jędrzej Konwerski z RoadMaraton Team, dobrze się pogadało z JasKółkiem Grześkiem Niechajem. Jednak odjechali mi na 1,5 minuty na finałowym podjeździe.
Jeszcze był Sikora Szymon ze Skoczów Cycling Team - co chwila było "oo, to znowu Ty" Jechaliśmy bardzo równo i co chwile się mijaliśmy albo na zjazdach albo na podjeździe. Ale odjechałem mu na ok 15s na Równicy. :)

Rundy pokonywane w grupie, także troche się nadrobilo, na podjeździe na rundach jechałem sobie raz w czubie, raz z tyłu grupki, różnie. Na podjazdach podganiałem, raz próbowaliśmy odjechać we dwoje po plaskim za bufetem ale koledzy nie odpuścili. W międzyczasie dubluję Marka Łukasika, pozdrawiamy się ale trzeba jechać dalej. Startował jeszcze z Interkolu kolega Kierzek z którym aby chwilę pogadalem na mecie :]

Po ostatniej rundzie czas na dojazd do podjazdu pod Równicę. Zostaję przez małe gapiostwo na jednym zakręcie i chłopaki odjechali na jakieś 50m. Na szczęście po chwili zjazd po katorżniczej kostce. Tam trochę ryzykuję i nadrabiam stracony dystans bo chłopaki jadą jak panienki ;) W sumie nie ma co, sporo bidonów ludzie zgubili, okulary leżały...

Zaczyna się ostatni, finałowy podjazd! Grupka odjeżdża, ja jadę sobie równo z nowo poznanym kolegą z teamu ze Skoczowa {tutejszy}. Podziwia tych co nam właśnie odjeżdżają, ja mu mówię że jadę swoje i nie szarpię... Kolega odjeżdża mi na 100m po czym wisi między grupką i mną. Grupka zaczyna się dzielić, ja go doganiam, wyraźnie słabnie. Trzyma mi jeszcze chwile koło ale odjeżdżam mu na dobbre, podganiam pojedynczych maruderów z grupki. Pytam jeszcze strażaka ile dokładnie do mety a on mi ok "1,5km". No to wrzucamy wyższy bieg, szybko wyprzedzam jeszcze 4/5 kolarzy i jestem na szczycie :)

Wjeżdżam na metę, tam czeka już Marcin Fiołka, Mikolaj i Bartek, którzy włozyli mi jakieś 10minut! Tylko i aż! Poprawiłem swoją jazdę po górach :] Jest ok!
Idę coś zjeść, napić się, wracam do chłopaków i mi mówią "masz 6m w kategorii" No to super! Dostanę pucharek :)

Wrażenia z jazdy?! Za radami Bartka i Mikołaja jechałem cały dystans swoje, raz próbowałem uciec ale się nie dało i odpusciłem, na druga Równicę zostawiłem sobie zapasu na tyle że podjechałem całkiem fajnie i podganiałem tych co byli przede mną. Wyścig na 102! Trasa zabezpieczona, wyścig przy ruchu zamkniętym, ciekawe rundy i świetny podjazd pod Równicę :)

Mogę być zadowolony i z formy i z siebie na tym wyscigu :)

cad: 82
przewyższenia: 1548m
max % podjazdu: 13%

wyniki:
kategoria: 6/~35
open: 65/~250

Bartek, Mikołaj i Ja na mecie wyścigu! :)


Jest! 6 miejsce! :)


Pucharek :)



Trasa dzisiejszego wyścigu:/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(4)