Głowę to to dzisiaj chciało urwać. Tragedia w jedną stronę, w drugą lekki deszczyk, ale wiatr się trochę zmienił i wcale mnie tak nie popędzał. 5 stopni mniej niż wczoraj, przewiało, wychłodziło i w ogóle było zimniej...
Po wczorajszych wojażach dzisiaj jednak się okazało, że lepiej mi wpiąć rower w trenażer i pojeździć w domu. Weszły konkretne interwały, wyszedł z tego kawał treningu, a na mtb wyszła by brudna dupa, rower i jazda rozrywkowa :)
Jestem mega zadowolony. Treningi wchodzą aż miło :)
Coś mnie ostatnio tknęło, dość trenażera - idę na szosę. Temperatura nie taka straszna, nie ma śniegu ani lodu na drogach, czy jest więc coś co mogło by mnie zatrzymać ?
No to co ? Wypiąłem scotta z trenażera, zmieniłem zacisk, ubrałem się bardzo ciepło i wio. W bidonach po staremu w taką temperaturę ciepła herbata z miodem - bidony niby termiczne, kupione w lidlu jakieś 5 lat temu, nie trzymają już tak ciepła jak kiedyś, ale ciągle herbata nie staje się lodowata.
Kierunek ? Milicz.. Jakoś jadę bez chęci do ciśnięcia się przez miasto, śmieszki rowerowe, krzyki z policją... to zawracam.. Na liczniku ledwo 45km.... No to co, tak się fajnie wracało, z wiatrem w plecy, że przejechałem przez Krotoszyn i wio....na Koźmin Wlkp. Do Koźmina przeleciałem żwawo i nadrobiłem średnią. Ale gdy okrążyłem rynek, obrałem kierunek do domu....uuua. Wiatr taki że głowę urywało, w dodatku potęgował zimno. Palców u stóp już nie czułem, o dziwo ręce całkiem spoko. Jakoś dokulałem się do domu.... Zdejmuję ciuchy... I do teraz moja prawa stopa coś jest trochę spuchnięta, palce nawet bardzo, ledwo czuję tego dużego i..... mam nadzieję że wrócą do siebie :D Nie chciałbym ich amputować :D
Powrót, ciepła kąpiel, ciepły obiad, ciepła herbata....trochę cukru z pepsi... i czuję się już całkiem komfortowo ;) Jutro byłby riplej, ale coś śniegiem ma sypnąć :x To może chociaż na mtb się pokulam! O...to jest myśl :)
Wczoraj nie było wolnego popołudnia zupełnie i udało się pokręcić. Do tego przekręcić do Ostrowa i za Ostrów. Chwila "relaksu" i powrót. Ostatnio jeżdżę więcej autem niż rowerem. Warto ? A ja wiem, niczego nie można być pewnym. No w sumie jedynie podatków i śmierci. Zasiewane od czasu do czasu jakieś dziwne wątpliwości zdecydowanie też nie pomagają, ale ten wyścig ciągle trwa. Udało się wrócić o w miarę wczesnej godzinie, wyspać się i dzisiaj kolejny dzień spędzić nad czymś co lubię mimo, że tego nienawidzę.
Jak można kochać i nienawidzić w jednej chwili ? Ano można. Gdy pochłania Cię rower bez reszty, ale musisz jeździć w domu wgapiony w ścianę - ewentualnie w ekran monitora. I zdaje się nieważne ile stopni będzie w sobotę, ma być słonecznie więc pojadę na rower na zewnatrz. Taka fanaberia, taki kaprys i zachcianka... Taka potrzeba chwili... Rower rządzi rower radzi - rower nigdy Cię nie zdradzi ;-)
Jak pogodzić wszystko w życiu ? Nie da się. Wspólnie wszystkiego robić też nie można, bo się nie da. Można negocjować. Choć zdaje się to trudnym zadaniem, to jednak trudno mu do niemożliwego do wykonania. Czasu mam za mało. Dzień jest za krótki. Za dużo by się chciało. Głowa do przodu i jedziemy dalej. Na koniec stycznia trzeba będzie zaplanować starty na rok 2016. Kwiecień / maj / czerwiec........sierpień / wrzesień :) O tak. Jak zawsze :) Jak Contador na Etinie ! :D
W rytm muzyki, mojej ulubionej... nowych kawałków... szybko minęło ;) Powoli do przodu. Forma na treningach dopisuje. Nie czuję się zmęczony, a to najwazniejsze. Poprzednie lata chyba zdecydowanie przesadzałem ;)