To co już za mną:

Wpisy archiwalne w kategorii

Zawody

Dystans całkowity:17725.93 km (w terenie 43.43 km; 0.25%)
Czas w ruchu:554:43
Średnia prędkość:31.95 km/h
Maksymalna prędkość:90.00 km/h
Suma podjazdów:115078 m
Maks. tętno maksymalne:210 (105 %)
Maks. tętno średnie:188 (97 %)
Suma kalorii:359064 kcal
Liczba aktywności:165
Średnio na aktywność:107.43 km i 3h 21m
Więcej statystyk

Wyścig MTB w Bagateli.

Niedziela, 5 stycznia 2020 · Komentarze(0)
W niedzielę pojawiłem się na wyścigu MTB. Mały, kameralny i skromny wyścig przekształca się powoli w poważne, bardzo szybkie i tłoczne ściganie. Na leśnej rundzie pod Ostrowem Wlkp. zgromadziło się prawie 60 kolarzy i trochę kibiców.

Dość zimno, ale bez deszczu, lekki wiatr. Runda lekko ponad 5km razy trzy. Start to długa prosta. Po niej nawet zajmowałem dość wysokie miejsce. Górka czy zjazd nie było problemu, zacząłem odstawać od grupy "faworytów" po jakiś 4-5 pierwszych zakrętach. Wyszedł brak techniki albo przynajmniej gorsza niż niektórzy prezentują. Nie jest źle, ale może być lepiej. Tych kilka razy udało mi się dojechać, ale później już tylko ta przewaga zaczęła się powiększać.

Po chwili minęła mnie druga grupka z Włodkiem Gilickim z Kalisza.... a ja jechałem na zmianę na 15-20 pozycji. Niestety grupka czterech-pięciu kolarzy też mi odjechała na kilku zakrętach. No cóż.... Ostatecznie zawody ukonczyłem na 22 pozycji z 55 kolarzy, którzy dojechali do mety.

Najważniejsza była jednak zabawa, bo na MTB nie ma zmiłuj, nie ma wożenia się.... Więc znam swoje miejsce w szeregu. Fajnie jak się coś uda powalczyć, ale przynajmniej na mecie czekała gorąca zupa i to nie z bagażnika prezesa :D

Trzeba się powoli wkręcać :)

A tutaj jechałem z kamerką :D Będzie jakiś filmik ;)



Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Tour de Pomorze 2019

Sobota, 27 lipca 2019 · Komentarze(1)
Nadszedł czas na podsumowanie ULTRAmaratonu Tour de Pomorze 2019. Startujący ze Świnoujścia "wyścig" kończył się róiwnież w Świnoujściu. Dokładne miejsce startu to Prom Bielik. Mój start to 8:40, sobotni ciepły poranek, który zapowiadał przekształcać się w świetną rowerową, kolejną piękną przygodę. Do tejże przygody mogłem się spokojnie przygotowywać dzięki wsparciu UM w Krotoszynie oraz Pana Burmistrza Krotoszyna - Franciszka Marszałka.

Rower z lekkiego przecinaka stał się cięższym o kilka kilogramów krążownikiem do zadań specjalnych. Lampki, powerbanki, baterie i gpsy.... To wszystko musi być. Formę przygotowałem na start prześwietną. Jak się okazuje jednak niewykorzystaną w 100%. Plany przed były jasne i proste. Doganiamy Jacka startującego 35 minut przed nami i jadę dalej.

Zaraz po starcie gdy tylko uporałem się z lekkimi problemami technicznymi w GPS postanowiłem nadać swoje tempo i zamienić spacerek w choćby lekkie ściganie. Nie ukrywałem, że Czesię zamierzam dowieźć do Jacka i tylko za nią ewentualnie czekać będę. Licząc sobie w głowie czas, kilometry i prędkości wyszło mi, że po 3,5 - 4h powinniśmy się z nim spotkać. Miałem oddać swoją lubą pod skrzydła innego faceta i sam ruszyć dalej. Okazało się, że nie pomyliłem się w swoich założeniach.

Zaraz za Świnoujściem czekał za nami Mariusz Gniado z Trzebnicy, który chciał się podłączyć pod mój pociąg. Niestety pod jeden z pagórków Edward Kuczmarz niestety odpadł z koła... ale no cóż, takie jest kolarstwo. Po kilku kilometrach dogoniłem dużą część startujących przed nami kolarzy, w tym także Zbyszka Krefta ze Śremu i Andrzeja Biela z Górali Police.... Nadal nadając najmocniejsze tempo w grupie spokojnie już jadąc pyrkaliśmy dalej. Tętno mi spadło i uspokoiło się znacząco.... Wiedziałem co wydarzyło się w Karpaczu i nie chciałem powtórki, więc co była okazja to chwytałem bułę albo makaron.

Na drugim punkcie na stacji PB w Ustroniu dogoniliśmy Jacka, idealnie we wczas... Wiatr jednak tak mocno dawał się we znaki że postanowiłem do pagórków i zmiany jego kierunku trzymać się w naszej grupce. Czołówka odjeżdżała coraz dalej ale trzymała do Szczecinka jakieś 40 minut przewagi.

Czesię i Jacka coraz bardziej męczyło nasze tempo, jak się udawało to dociągałem ich do grupy albo starałem się ją delikatnie zwalniać... Wbrew swoim osobistym planom, ale gdy Czesię zaczęło boleć kolano i została na jednej z hopek postanowiłem zostać razem z nią. Później wyskoczyłem dogonić "for fun" grupę która uciekła dawno temu, co udało się idealnie na punkcie w Szczecinku i... okazało się że pierwsi już dawno odjechali więc... zostanę i poczekam za Czesią i Jackiem. Na punkcie był przepyszny żurek na bogato, makaron i ryż. Wszystko było pyszne i wspaniale dopełniała to Pani obsługująca punkt i podająca jedzenie! Po prostu złoto :)

Dalej już dla mnie spokojna jazda, co okazało się mimo wszystko być także dość męczącym wyzwaniem by zwalniać samego siebie. Pogaduchy, żarty, śpiewanie i tyle... i tak do mety. :)

Wiem, że mogę w przyszłym roku powalczyć po dobrej zimie, jeśli teraz nie trenowałem długich dystansów, to jeżdżąc pod ten typ wysiłku jestem w stanie powalczyć o najwyższe lokaty :)

cad: 77


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)