To co już za mną:

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2017

Dystans całkowity:1288.60 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:40:41
Średnia prędkość:31.67 km/h
Maksymalna prędkość:73.00 km/h
Suma podjazdów:5515 m
Maks. tętno maksymalne:190 (98 %)
Maks. tętno średnie:182 (94 %)
Suma kalorii:19297 kcal
Liczba aktywności:18
Średnio na aktywność:71.59 km i 2h 15m
Więcej statystyk

Supermaraton Gryfland Nowogard - giga

Sobota, 29 kwietnia 2017 · Komentarze(2)
3*C, ulewny deszcz od startu do mety, niekiedy grad, bardzo mocny wiatr. Tak w kilku słowach można opisać dzisiejsze zmagania na trasie maratonu....

OPEN: 3
M2s: 1! :)

Od rana razem z Czesią obieramy kierunek Nowogard, droga mija szybko i sprawnie. Dojeżdżamy na start, przebieramy się i ruszamy na start. Na szczęście wszystko planowo rusza i chwilę po godzinie 9:00 jesteśmy na trasie. W kieszonki biorę batoniki, żele i kurtkę przeciwdeszczową bo przecież taki pro jak ja założy ją bez mrugniecia okiem gdy będzie tego trzeba no i zdejmie gdy się zrobi niepotrzebna. Nic bardziej mylnego, nie dało się jej w ogóle założyć...po starcie niedługo zaczęło mocno padać, i kurtka wylądowała z powrotem w tylnej kieszonce.

Było niebywale zimno, mokro i wietrznie. W butach po chwili po mimo ochraniaczy zrobiła się breja, w zębach piach a wiatrówka zdała się nie chronić już przed wiatrem. Wychłodzenie totalne, coś nam te zmiany nie ida i po około 30km dojeżdża nas grupa startująca zraz po nas. Jedziemy od tego czasu wspólnie, dojeżdżamy grupę przed nami i już jest praktycznie po wyścigu.. W pewnym momencie zrobiła się sporawa grupa kolarzy... ale tutaj kilka mocniejszych zaciągów na małych hopkach czy pod wiatr i wystarczyło by zredukować towarzystwo do kilku pracujących mocno osób.


Zostajemy może w siedmiu, ale stopniowo z każdym kilometrem ubywa nam kompanów do jazdy aż w końcu zostajemy we czterech: Ja, Bętlewski Henryk, Paterek Artur, Cieśla Arek... i tak sobie kręciliśmy prawie całe drugie kółeczko razem.


Dojeżdżając do Nowogardu mijamy się z Czesią która zaczynała dopiero drugie kółko. Miło było zobaczyć uśmiech i serdeczne pozdrowienia.

Tu jednak po chwili Arek zostaje kilkadziesiąt metrów za grupką, więc żeby zając trzecie miejsce open chociaż to musiałem go zostawić i objechać na finiszu. Tu jednak spokojnie narobiłem z minutę nad nim i wuala. Zmarznięty, przemoczony aczkolwiek szczęśliwy. Tylko teraz jestem ciekaw jakiej choroby mogę się spoziewać po dzisiejszych warunkach.

Po maratonie poszedłem na zupę, gorącą herbatę i kawę - dziękuję orgom za miłą gościnę bo byłem sinoblady :)

Jedyne niedociągnięcia to słabe strzałki i oznakowanie w samym Nowogardzie, także czasem na trasie były chwile zwątpienia.

Dziękuję kolegom z trasy za wspólne kręcenie kilometrów :)

Po dojściu do siebie ruszyłem jednak dalej w trasę wypatrywać mojego słoneczka....dzielnie walczącej na trasie Czesi... Szacun dla niej bo pokonała ten dystans w 10 godzin!!! A niektórzy nawet nie dotarli do mety albo zjechali na megę :)

Dziś najważniejsza była głowa, trasa spoko, tempo ok....ale czasem chciało się po prostu schować pod kocyk...

cad: 86

Od lewej Artur, Ja, Arek Cieśla i Henryk Bętlewski :)


Z Czesią! Dzielną supermaratonką na mecie :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(2)

Rozjazd po wyścigu

Niedziela, 23 kwietnia 2017 · Komentarze(0)
Wczoraj była niezła wynora, dzisiaj postanowiłem więc na spokojnie rozjechać nogi bo za tydzień riplej.... :)

Dzisiaj udało się nie zmoknąć, jechać w słoneczku i znow z mocnym wiatrem i pod mocny wiatr.. Spokojnie, bez szarpania, czysta przyjemność :) Nogi bolą :x

cad: 83

Kilka zdjęć z wczoraj:

Start/meta - zaczynamy drugie kółko :) Pozbierałem maruderów :)


Tu jeszcze w pierwotnej grupie... Później się posypało :/


Z gigaMaratończykami - Arkiem Robakiem i Arturem :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Wyścig: II Maraton w Obornikach Wlkp.

Sobota, 22 kwietnia 2017 · Komentarze(1)
Nie lubię wiatru - to raz. Nie umiem pod wiatr jeździć, pewnie dlatego więc go nie lubię - to dwa. Nie lubię zimna - to trzy. Deszczu chyba nie lubi nikt - cztery. A tu w Obornikach kumulacja....

Od samego rana z Arturem śmigamy do Obornik Wlkp. Trasa przemija dość żwawo, szybko i w dobrych, ale i bojowych nastrojach. Znajdujemy piękne miejsce na parkingu pod szkołą - zaraz przy samym wejściu do biura zawodów. Szybkie załatwianie formalności i przebieranki. Artur jedzie na start, ja chwilę później i startuję o 8:57.

Na samym początku mocne tempo. Powiedziałbym, że aż zbyt mocne. Za bardzo się męczę.. Wyszła mi wczorajsza wycieczka do Warszawy, spacery i późne pójście spać...oraz totalny brak rozgrzewki.. Początek jednak przetrwany, dawałem nawet ":jakieś tam" zmiany... ale były one słabsze od niektórych kolegów.

Kiedy zaczynało się normować, tempo się ustabilizowało....stało się coś bardzo niedobrgo.. zawodnik który jechał gdzieś na 4-5 miejscu w grupce nagle wystrzelił w lewo.. w bok!....zostałem zepchnięty z drogi na trawkę..prawie do rowu... hamowanie prawie do zera, wyzywanie.... i wracam na drogę.. Ale tętno sięgnęło zenitu przy próbie pogoni... A wiatr wiał przeokropnie w bok, niesprzyjająco... Widziałem tylko jak grupka odjeżdża na 100.....200....500...1000 metrów. Niestety od tej pory jechałem tylko z tym co nas zepchnął z drogi, bo oprócz mnie inni też mieli problem. Dzięki kolego za popsucie jazdy w fajnej grupce..

Później już jazda bez historii... Łapiemy jakiś maruderów po drodze. No i nie ma to jak na pierwszym międzyczasie być czwartym open...i spaść dalej.. na...aa szkoda gadać.. Później jak już jechałem z kimkolwiek to wyglądało to coś w sposób taki: ja zmiana 3km, ktoś 500m... niestety...

Przed metą wiało trochę bardziej w plecy, dzięki temu mogłem trochę przyspieszyć a jechało mi się na prawdę całkiem dobrze.
Wjazd do Obornik bardzo mocny, na metę też :)

Kat. M2: 4/13
OPEN: 12/112

cad: 86

Zmęczony, śpiący już, ale mimo czwartego miejsca zadowolony :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Przepalenie nóżek przed :)

Czwartek, 20 kwietnia 2017 · Komentarze(0)
Kategoria 0-50km
Dzisiaj krótko, żwawo i w miarę lekko - przepalenie przed.....jutrzejszym wyjazdem do Warszawy xD

No...a tak serio to już w sobotę pierwszy maraton z serii Supermaratonów szosowych.

cad: 85

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Hopeczki

Wtorek, 18 kwietnia 2017 · Komentarze(0)
Najważniejsze wydarzenie dzisiejszego dnia: WIATR, Wicher, Huragan! No tak jakby... najpierw w plecy... Poprawiłem więc KOM'a i tak oto 1km pod górę 2% zrobiłem w 1min 17sek. Był ogień, bo i tętno wywaliło konkretne... Garmin pokazał prawie 700W - Strava w sensie.. Później już spokojnie, luźno..

Po nawrocie pod wiatr czasem ledwo 20km/h.... a przez pierwsze dwajścia było ze średnią prawie 40km/h :)

cad: 82

https://www.strava.com/activities/947818542/segmen...

Poprawiony mój własny KOM :)


Kołobrzeskie gołębie

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Nad morzem :)

Wtorek, 18 kwietnia 2017 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Od jakiegoś czasu chcieliśmy wspólnie pojeździć. Tu i tam padało, raz sypał śnieg, raz było zimno... Nie brałem roweru no bo i po co.. A tu nagle Święta Wielkanocne zapowiadające się całkiem słonecznie dają tę możliwość. Giant wszedł więc w auto i jedziemy w daleka wyprawę...przez pół (w sumie 3/4) Polski... Nad Morze Bałtyckie :)

Mi to idealnie pasuje po całym tygodniu ciężkich treningów, odpocząć od roweru czasem też trzeba. Odpoczywamy więc także w sobotę, no bo pogoda nie sprzyjała. Była więc możliwość pozwiedzać..zjeść gofra...pospacerować...zażywać jodu.  Nawet i wcześniej zrobić świenconkę i iść do kościoła.

Niedziela to obfite śniadanie, mile spędzone chwile nad morzem... gofty, lody i słońce :) Później rowerami do Mrzeżyna , trochę po plaży w piasku, po wodzie co dało niespodziewanie przeogromną radość, dziecięcą radość :D

Fajna jazda, nawet nie taka wolna jak mi mówiono że będzie.... Skarbek nawet pod wiatr mocno cisnął! :)

cad: ?! xD

Byłem widziałem - wrócę.




Pyszne gofry! Tylko nad morzem :)


Tego dnia było tak :)


Następnego rowerowo :)


Pojeżdżone..



Piękna niedziela! :)


Tacy my :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Odpoczynkowo

Środa, 12 kwietnia 2017 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100km
Dzisiaj miało padać i chciałem iść do fryzjera... Miało być okropnie, miało wiać i być po prostu paskudnie.. Do godziny 16:00 tak było! Zniechęcało mnie to konkretnie, ale coś w drodze do domu się wydarzyło (nie, nie wiem co) i pojechałem w czas schować auto a nie ostrzyc włosy.

Póki nie padało chciałem wyjść na szosę, lekko pokręcić, bo jeszcze w sumie po Sobótce nie odpoczywałem.

To wyszedłem. iPhone pokazywał że padać ma dopiero na wieczór, meteo.pl potwierdzało późniejsze deszcze.. Najpierw plan 30km... Później jak dalej nie padało zmieniłem plan na Milicz i Sulmierzyce. Po drodze spotkana grupa z Milicza.... I się od Milicza do Krotoszyna, przez Sulmierzyce i Chwaliszew... Jechało się bardzo fajnie i przyjemnie.

Ale jazda bez obiadu i o jednym batoniku nie była najlepszym pomysłem...Pod koniec już prawie zdechłem... No ale dojechałem.

W Krotoszynie samym już trochę mnie deszczem olało... Ale na tyle że nie było sensu już wyciągać pelerynki która od wczoraj jeździ sobie w tylnej kieszonce.

cad: 84

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)