To co już za mną:

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2013

Dystans całkowity:1046.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:34:23
Średnia prędkość:30.42 km/h
Maksymalna prędkość:83.30 km/h
Suma podjazdów:11537 m
Maks. tętno maksymalne:190 (95 %)
Maks. tętno średnie:164 (82 %)
Suma kalorii:25399 kcal
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:80.46 km i 2h 38m
Więcej statystyk

Training Camp Zieleniec d.2

Niedziela, 28 lipca 2013 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100km
Ostatni dzień treningowego obozu z Michałem. Jako że to już kolejny dzień z rzędu na rowerze, Michała 10, mój 3 {przy czym poprzednie jazdy byly także w górach i dośc mocne] pojechalismy objechac trasę MINI Klasyka Kłodzkiego.

Od początku szliśmy dość równo, mocno i ciągle razem. Piekelne słonce prażyło niemiłosiernie dodając +5pkt. do uczucia zmęczenia i ogólnej gorączki.

Pierwszy podjazd pokonany calkiem fajnie razem obok siebie, wspominając Małą Anię, później troszkę zjazdów. Kolejny podjazd - tu Michal na początku dał trochę w palnik, puściłem koło, ale i nagle on zwolnił, jechaliśmy równym tempem, jednak on trochę przede mną +/- 200m. Na szczycie liczył to straciłem jakieś 40 sekund.

Czas na kolejne zjazdy i kolejne podjazdy. Tutaj ja pobawiłem się w prowadzenie i nadawanie tempa. Ostatnie 1,5km już całkiem porządnie, jednak nie na maxa, ale tempo jakieś 18km/h i dodatkowo jeszcze małe ściganko na szczyt.

Dogoniliśmy tym samym czech Trzechów.. A nie.. Trzech Czechów! :)
Zjazdy - tutaj dokręciliśmy całkiem fajnie, oni trzymali się zaraz za nami..

Rozjazd na Mini do Zieleńca i jadą ciągle z nami.. Dali jedną / dwie zmiany i nie dali rady z nami podjechać na szczyt. W Zieleńcu jeszcze stanęliśmy sobie pod kurtyną wodną na chodniku i prosto do domku, zimny prysznic - pakowanko i zaraz idziemy na desery lodowe :)

cad: 86
przewyższenia: 1776
/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Training Camp Zieleniec - mała Ania :]

Sobota, 27 lipca 2013 · Komentarze(0)
Kategoria 100-150km
Mała Ania... Tak tak, to się będzie długo śniło i pamiętało..

Wstaliśmy sobie po 7 rano w Pensjonacie Bajka, zjedliśmy śniadanie i ruszyliśmy w drogę. Podjechaliśmy sobie na start maratonu Klasyk Kłodzki - ruszyliśmy z byle jaką grupą, która okazała się dość słaba bo została nam tylko jedna dziewczyna..

No i tutaj się zaczęło.. Mała Ania - ubrana wybornie, nóżki wyrzeźbione, forma widać bardzo dopisuje.. Giant, kask i okulary rudego projecta.. Wyrózniała się na trasie.. Bardzo trudno było jej utrzymać koła, dokręcała na każdym podjeździe, zjeździe i po płaskim.. po prostu z Michałem za nią ledwo nadążaliśmy.. Po około 20km jednak się pożegnaliśmy zastanawiając się kimże ona jest.. Ona śmigała na mini, my na mega.. Zarzynać się na samym początku nie było sensu..

Później już dużo spokojniej, pokonując kolejne pagórki, góry i zjazdy..
Nikt nie był w stanie utrzymać nam koła, po zmianach dochodziliśmy sporo osób w bardzo przjemnej atmosferze.. Jednak znalazły się także szybsze jednostki.. Wyprzedziły nas może 2-3 osoby, a jedną grupkę odpuściliśmy przez konieczność dolewki wody na bufecie.. Na 70km mniej więcej doszliśmy Zbigiego, który startował jakieś 20 minut przed nami..

Mi jednak trochę zaczęło brakować paliwa i wody.. Zaczęła się walka z samym sobą.. Po rozjezdzie jeszcze przed bufetem stało jakieś małżeństwo i dolewało wody + polewało z garnuszka po głowie i karku - skorzystałem i troche odżyłem..
Jednak niestety zlapał mnie mały kryzys, z którym walczyłem ok 15km.
Po bufecie wszamałem banana, grześka, mojego batona i arbuza..
I tak jakoś na 100km znowu trochę odzyłem, tu jednak Michał mi już odjechał bo powiedziałem mu żeby nie czekał tylko jechał swoje {dołożył mi na ostatnich 15km około 5 minut}

Po przyjeździe na metę chwila pogadanki i lecimi do Bajki pod prysznic - ja patrzę jeszcze jaka to Ania z nami jechała i okazało się że była to wielokrotna medalistka przeróżnych mistrzostw - świata, Polski etc etc. - Anna Harkowska..
Bardzo bardzo miła, ale cholernie silna :D Trzeba się wziąć za siebie :p

Dzisiaj zjedzone i wypite:
6 bidonów 0,7l
7 batoników
5 kawałków arbuza
1 banan
1 grzesiek

A i tak mnie odcięło, nawet po sporym sniadaniu..

cad: 81
przewyższenia: 2437m
/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Training Camp Karpacz

Sobota, 27 lipca 2013 · Komentarze(1)
Piątek rano - wyjeżdżamy z Michałem w kierunku Karpacza na mały obóz kolarski.
W planach przejazd trasy Liczyrzepy i po południu wyjazd do Zieleńca żeby w sobotę jechać trasą maratonu mega i w niedziele także.. :)

No to pośmigaliśmy w Karpaczu. Było całkiem sympatycznie, jechaliśmy obok siebie większość dystansu sporo rozmawiając.. Na Przełęcz OKRAJ się pościgaliśmy na szczyt.. Było dobrze..

Po treningu poszliśmy na miasto do naleśnikarni na obiad + po chwili na dobre desery lodowe :]

Na głównej spotkana hostessa z Taurona, dostaliśmy z Michałem misia :]

cad: 86
przewyższenia 1231m
/1796231

Max %= 12%

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Coffee Ride Trzebnica :))

Środa, 24 lipca 2013 · Komentarze(0)
Planowany trening dzisiaj miał mieć mniej więcej 100km :)

Połączyć więc przyjemne z pożytecznym jest wspaniale więc śmignąłem na chwilę do Trzebnicy po buziaka, małą kawę i mini-snickersa :]

Później szybko ruszyłem na Krotoszyn i do domu zajechałem już po zachodzie słońca ;)

Po wyjeździe w góry, jakoś te nasze górki stają się wypierdkami, do objechania prawie 40kmh - więc ja pytam co to za górki :D

W piątek kolejny wyjazd w góry - najpierw do Karpacza, a wieczorem nocleg i dwa dni spędzone w Zieleńcu :) Razem z Michałem robimy sobie kolejne dni rowerowo-górskie :)

cad: 88
przewyższenia: 573m

"Robi się" dla mnie kawa mrożona z lodami i bitą śmietaną w przerwie na treningu :D

/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Zdjęcia ze Szklarskiej Poręby - trening + relax.

Poniedziałek, 22 lipca 2013 · Komentarze(0)
Lecimy po kolei powstania zdjęć...

Najpierw wyciąg na Kopę.. Całkiem "artystyczne" zdjęcie :-)


Idziemy idziemy, a tu kocie łby nam po drodze..


Dziura, dziura w murze! W drodze na Śnieżkę..


I got you baby...


O tak, właśnie tak ;-)


W swoim świecie :D


Mały Kris, w wielkich górach!


Śnieżka.. ooo tak! :)


Spacerek do domu! Szajba! :D


Na czerwonym szlaku ze Śnieżki do Karpacza znalazł się i "wodospadzik"


I po drodze pomyślałem "przydały by się kijki"... Jak mówi tak robi!
Znalazłem cztery i razem szliśmy sobie z kijkami :D
Mój jeden nazwaliśmy "kijem gandalfa" - który ?! ;)


Następnego dnia zdobyty szczyt Wysoki Kamień ;-)


I mała nauka "dobrej muzyki wg. Ady"

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Szklarska Poręba: Etap 3

Poniedziałek, 22 lipca 2013 · Komentarze(0)
Training Camp Szklarska Poręba 2013 Specialized Allez Comp

Kolejny i ostatni dzień w górach. Serce ledwo biło, niewyspanie, zmęczenie i dało się odczuć to w rowerowej formie. Jednak dalej pojechałem na podjazd Szklarska - Jakuszyce.

Powrót do domku, pakowanie, wyjazd. Po drodze galeria w Jeleniej Górze {bidaaa!}, później Wrocław i tamtejsze Arkady.

Odwiezienie Ady do Trzebnicy, dojazd do domu, rozpakowanie, klapnięcie niezywym do łóżka spać!

Podsumowując wyjazd to było bosko. Przecudnie było pojeździć w górach, przecudnie było pochodzić po górach, przecudnie było odwiedzić Czechy.

cad: 81
przewyższenie: 1122

Panorama ze szczytu "Wysoki Kamień" 1058m npm


A tu już u siebie na nizinach... Na osiedlu wyrósł wielki zakaz... To tylko niech później się ludzie nie dziwią, czemu dzieci nie grają w piłkę, nie bawią się na świeżym potwietrzu i tylko żłopią piwsko i palą fajki...

/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Szklarska Poręba: Etap 2

Sobota, 20 lipca 2013 · Komentarze(1)
Training Camp Szklarska Poręba 2013 Specialized Allez Comp

Buuuuuuuuuuuuuudzik! Godzina 8 rano. Ledwo udaje się zwlec z łóżka. W planach był wjazd na Okraj i po Czechach do domu. Jednak zweryfikowałem swoje plany na ten dzień. Zbyt dużo płaskiego w dojazdach skutecznie mnie odstraszyło.
Nie przyjechałem w góry jeździć po płaskim bądź po drodze 1-2%.

Plan więc taki: w te i we w tą - Szklarska Poręba = Harrachov.
Razem wyszło 6 podjazdów. Co tu dużo pisać. Dzisiaj już obyło się bez postojów, zdjęć i jazdy z kimkolwiek. Obiecałem dziewczynie, że tym razem się nie spóźnię i postarałem się dotrzymać słowa. Trasa bardzo prosta, do domu blisko i ciągle góra dół! Może nie jest to 7-10% ale starczy na ładne przekręcenie po górach i zrobienie fajnego przewyższenia.

Po powrocie do domu znowu szybki prysznic, obiad i kolejna wspinaczka z buta. Wejście na "Wysoki Kamień" w Szklarskiej. Podłoże nie dla moich adidasków z miekką podeszwą - odczułem każdy jeden kamień leżący na szlaku, a były ich tam miliardy.
Chwila na szczycie, w głowie ostatni etap TdF z ciężkim podjazdem na metę.
Schodzimy, w planie jazda do Czech w kierunku Nowego Mesta nad Smrkem.
Tam zrobiliśmy małe zakupy, wymieniliśmy w sklepiku PLNy na Korony i poszliśmy do restauracji. Tu ku mojemu zdziwieniu Tour de France ! Haha ! Zdążyłem na ostatnie 10km etapu. Do tego zjedliśmy sobie gorrrrący ser w panierce + frytki + warzywka + sok pomaranczowy..Po dzisiejszym górskim etapie wszamałem jeszcze deser lodowy i jedziemy do domu. Po drodze zahaczyliśmy jeszcze o trampolinę oraz "kolejkę" górską co nieźle zapierdala w dół :D

W Czechach kupiona obowiązkowo czekolada Studentska oraz piwko Złoty Bażant.

Poszliśmy spać koło 1-2 w nocy.

caD: 81
przewyższenia: 1641m

W restauracji w Czechach {na rogu na rynku w Nowe Mesto nad Smrkem} przy TdF:

/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Szklarska Poręba: Etap 1

Piątek, 19 lipca 2013 · Komentarze(4)
Training Camp Szklarska Poręba 2013 Specialized Allez Comp

Do Szklarskiej Poręby zajechaliśmy w czwartek ok 23 po odwiedzinach Joty, która była nieźle zdziwiona razem z mężem naszymi odwiedzinami {Ja i Ada}. Chwila pogadanki, mały drink {dla niej} i ruszyliśmy dalej. Szybkie rozpakowanie się i obczajanie mieszkania i nie pozostało nic innego tylko iść spać.

Szybka pobudka już po 7:00. Łatwo ruszyć dupska na urlopie/"wakacjach" nie było no ale.. Chcę i potrzebuję tego jak tlenu. Wstaję więc, jem śniadanie, pakuję batoniki, zalewam bidony i ruszam. Piękna pogoda, piękniejsze widoki, najpiękniejsze góry. Najpierw czekał mnie zjazd do miasta, później płasko i zjazdy do samego Podgórzyna. Stamtąd można powiedzieć: SIĘ ZACZĘŁO!

Podjazd na Przełęcz Karkonoską przez Przesiekę. Najpierw dość "łatwo" te 4-5%, w miarę płynnie się jedzie. Nagle w Przesiece mijam stojącego przy mapie kolarza, kiwamy sobie cześć i jadę dalej. Po chwili słyszę całkiem mocne sapanie za sobą, troszeczkę zwalniam, widzę że to on. Zagaduje: Hi, do You speak english ?!.. Eeee.. Chwila konsternacji.. Yes yes, I can somethnig say..
I tak sobie jechałem z uwaga.. Francuzem :-) Ma żone Polkę z Zielonej Góry i przyjechali na wakacje. Pochodzi z miejscowości pod Mount Ventoux. Ma na imie Glen. Hmm.. To po chwili sobie myślę, że nie mam co z nim jechać bo pewnie góral wyśmienity. Mówił że chce jechać na Czechy.. No to go poprowadziłem przez najcięższy podjazd w Polsce - Przełęcz Karkonoską. Moje przypuszczenia okazały się błędne, na szczyt dojechałem ok 5-6 minut przed nim. Kadencja 45-50, niezłe przepychanie. Podjazd ciągle robi wrażenie.

Porobiliśmy sobie fotki i ruszyliśmy w kierunku Czech. Asfalt = bajka. Zero dziur, szeroko, do tego również spore pobocze. Po prostu to czego w Polsce na próżno szukać - a sam podjazd na Karkonoską mega dziurawy. Kiedyś zjeżdżając tam rozwaliłem sobie koło + złapałem gume po jednym z kraterów, zjeżdżając na zaciśniętych na maxa hamulcach lecąc i tak 50kmh.
Teraz jednak to był strzał w dziesiątkę. Ciągle rozmawiając z nowo poznanym kolegą Francuzem ruszyłem na Sprindleruv Mlyn i chcialem jechać od razu na Harrachov. Ale poleciałem za daleko na południe i dojechałem aż do Vrchlabi i dopiero tam w kierunki na granicę. Nadłożyłem gdzieś 20km, no ale ciul z tym ;-) Jechało się fajnie, przyjemnie, niestety tylko płasko trochę z jakimiś tam mini podjazdami - hopkami.

Dalej to podjazd do samej granicy w Jakuszycach, podjeżdżało się go dość topornie, ciągle wiał mocny wiatr w twarz co z 4-5% robiło mi 7-8% bez przerwy.

Następnie zjazd w kierunku Szklarskiej Poręby, podjazd prawie na Zakręt Śmierci i do domu :)

Tam czekała dziewczyna, która szczęśliwa nie była bo zapowiadałem 2-3h jazdy, a tu wyszlo prawie 4h :] Jednak jechało się tak zajebiście, że ani myślałem o jeszcze szybszym powrocie do domu.

Dalsza część dnia to szybki prysznic, obiad i kierunek KARPACZ - autem. W Karpaczu poszliśmy na wyciąg prowadzący do Kopy i na Śnieżkę już "z buta". Dalej zejście prawie 2h do miasta czerwonym szlakiem i z powrotem do domu.

I tu praktycznie koniec pierwszego dnia, dość napisać tylko jeszcze że spać to ja poszedłem gdzieś koło 2-3 nad ranem - a pobudka kolejna o 8 rano.

cad: 82
przewyższenia: 1804m

Pod Odrodzeniem:


Widoki z Odrodzenia:


Pod Odrdzeniem z kolegą z Francji:


Na jeziorze "Labska":


I jeszcze z tego dnia, spod Śnieżki:

/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(4)

W czwartek SZKLARSKA! + adrenalina 110% za autobusem..

Wtorek, 16 lipca 2013 · Komentarze(4)
Tak tak tak! Zdecydowanie tego mi było trzeba. Powoli zaczynałem się dziwnie zachowywać, znajomi i koleżanki w pracy mówili że to już oznaki uzależnienia.
Nosiło mnie, nadmiar energii, niedosyt, ssanie w żołądku - głowie - nogach.
Rysowanie roweru na kartkach, rozmyślanie o tym jak być Froomem czy Contadorem.
Wszystko mi mówiło - idź w końcu na ten rower...

No i poszedłem :) Wczoraj nieźle przemokłem, dzisiaj za to się wyszalałem i niesamowicie się ujechałem, ale po prostu brakowało mi tego uczucia zapieku w nogach. Niesamowicie przyjemne i bolesne zarazem...

Dzisiaj pojechałem na Aśkę w celu 5-cio-krotnego jej zaliczenia. Nie stawiała dzisiaj większych oporów. Dzisiaj mnie wymęczyła porządnie.. Jednak za każdym razem stawałem na wysokości zadania. Delikatnie ją muskając, przyspieszając na szczycie, przerywając, zjeżdżając w dół, znów powoli do góry... O tak.. To jest to co kocham :) Ona też! :D

A co mi tam, poszalałem dzisiaj próbując jechać i "atakować" w stylu Frooma na Mount Ventoux. Męczące, ale może faktycznie bardziej wydajne, mniej pożerające energie. Jazda pod górę z kadencją 90+ to nie lada wyzwanie... Uh Ah! :)

Później na moją stację pod Krośnice po dolewke wody, podjazd pod kościółek.. Czasówka do Milicza i przez miasto. Chwila uspokojenia, słabszy odcinek, spokojniejszy... W Cieszkowie na przejeździe kolejowym łapię się za autobusem....

I to był błąd wielki dzisiaj.. Powiedzieć, że byłem potężnie wystraszony to mało.. Moje hamulce spisują się idealnie na kołach Vision na nie zjechanej obręczy, grubszej powłoce hamowania.. Klocki hamulcowe jednak na mavicach są oddalone bardziej od obręczy, a jako że dzisiaj nie miałem okazji mocniej dohamowywać to się zdziwilem..
Rozpędzam się za autobusem - 30,40,50,60,70... Wjazd do wiochy, nagle szybki STOP! Autobus staje na przystanku! Autobus nowy, nie słychać hamowania prawie, Dociskam hamulce co sił w rękach, nic to prawie nie daje, autobus staje a ja dalej jade.. Tylne koło się blokuje, czuje już jak pływa i sunie bezwładnie po asfalcie.. Nie wiem jak, nie wiem kiedy, zdążyłem odbić w prawo między autobus a wysoki krawężnik.. Uh ah oh ! Zatrzymałem się w połowie autobusu, czyli jakbym wyrypał w jego tył to nie byłoby wesoło.. Pieprzone hamulce!

Dobrze się stało jak się stało, w czwartek jadę w góry, więc podciągnąłem od razu hamulce maksymalnie co by na zjazdach mieć czym hamować. Co się stresu najadlem to moje, choć pewnie i tak nie zrezygnuje z takiej jazdy ;-)

caD: 89
przewyższneia: 603m

Przełęcz Karkonoska zdobyta w 2011r.
Dokładne dane z licznika z podjazdu, ciekawe czy uda się pobić bez formy :) W piątek atak na szczyt! :)

- Dystans: 12km - Czas: 53m 13s - śrV: 13,53 km/h śrHR: 177 - maxHR: 191 - Kcal: 890 -

/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(4)

W słońcu i deszczu - jedziemy w góry :))

Poniedziałek, 15 lipca 2013 · Komentarze(1)
Kategoria 50-100km
ICM niestety nie zawiódł dzisiaj. Jak zapowiadał deszcz tak się stało.

Zaraz po pracy szybkie przebieranko i jeszcze szybszy obiad i jeszcze bardziej szybsze wyjście na rower. Wiedziałem, że ma padać koło 18:00. Mimo wszystko pojechałem...

Lazurowe niebo, wjeżdżając do Milicza obracam się za siebie i goni mnie jedna chmura.. Skręt na Sulmierzyce i nagle przede mną też jakaś tam chmurka.. Już czułem jak kropi, jak mocniej wieje, jak zaczyna lać. 15km w potężnym deszczu, 3 minuty i przestaje przeszkadzać - przemoczony i przemarznięty do szpiku kości. Prędkość się trzyma, jedzie się fajnie, młynek ok 95rpm i jest git. Zakwasy z siłki trochę schodzą, ale jeszcze czuję nogi. Jutro konkret będzie - 100km jak nic po moich górkach :]

Po wyjeździe z Sulmierzyc chmura odlatuje znad głowy, wychodzi piękne słońce, robi się cieplej. Uderzenie gorąca ?! Schnę, jedynie w butach jedna wielka breja która nie daje rady wyschnąć przez ostatnie 10km. Teraz gazeta w buty, na zewnątrz wystawić i do jutra będą suche :)

W czwartek wieczorem wyjazd do Szklarskie Poręby - może pogoda pozwoli - na razie zapowiadają 20*C i słoneczko czyli idealnie na 3-4 godzinki porannej jazdy :)
Za tydzień znowu góry w weekend i objazdówka z Michałem ;)

cad: 88
przewyzszenia: 159

Na starcie Kryterium w Trzebnicy: 2x Interkol, 2x Fiołka Trans :))

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)