To co już za mną:

Wpisy archiwalne w miesiącu

Grudzień, 2016

Dystans całkowity:1149.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:44:29
Średnia prędkość:27.37 km/h
Maksymalna prędkość:80.00 km/h
Suma podjazdów:2469 m
Maks. tętno maksymalne:188 (97 %)
Maks. tętno średnie:181 (93 %)
Suma kalorii:23480 kcal
Liczba aktywności:23
Średnio na aktywność:54.71 km i 1h 56m
Więcej statystyk

Podsumowanie sezonu 2016

Sobota, 31 grudnia 2016 · Komentarze(1)
Kolejny rok za nami, kolejny sezon za mną, wielkie zmiany, wzloty i upadki. Dziś jest najlepsza okazja aby podsumować tegoroczne zmagania na rowerze. Dziś, ostatniego dnia roku 2016 kolejny już raz robię swoisty rachunek sumienia. Co się udało?! Co nie wypaliło?!  Zapraszam do przeczytania.... 3......2.....1.... STAAAAAARTUJEEEEMYyyyyy :)

Styczeń:
666km w 22h
Iście szatański początek roku.. Trzy szóstki obok siebie w dystansie nie zwiastowały nic dobrego... A może były zapowiedzią diabelsko ciekawych przeżyć?! Rok zaczął się od trenażera i wyścigu Trzech Króli (sześciu króli?!). Miejsce zupełnie nieważne jak to w moich zimowych i leśnych zmaganiach. Wyścig przy -11*C dał się we znaki. Nuda? Trenażer, trenażer i jeszcze kilka szosowych wypadów. Dużo wolnego na obowiązki poza rowerowe i jakieś wyjazdy do Warszawy nierowerowe.

Luty:
781km w 26h
Rowerowo troche więcej już niż w pierwszym miesiącu nowego roku.  Niepublikowane bo nie było czego, ale zerwanie łańcucha na zimowych ostatkach mtb w Topoli. Jakiś sztywny bal w karnawale. Not my world... Dalsze lamenty nad formą i poświęconym czasem na rower. Trenażer, wypady i jakaś kpina a nie walentynki :D  Pierwsza setka w roku 2016 :)

Marzec:
1243km w 40h
Od razu gdy nadchodzi cieplejszy miesiąc tym wyraźniej widać róznicę i duży skok kilometrów i czasu rowerowego. Powód jest też jeszcze jeden dość prozaiczny - głowa odpoczywa. Kończą się problemy i wracam do świata żywych. Trenażery, wypady, kolejne setki, praca nad wytrzymałością. Sesja Interkolowa w nowych strojach, fajne zgrupki w Krotoszynie na rondzie, w końcu mimo sporych różnic jest z kim pojeździć. Pojawiam się na ryneczku w Ostrowie, króliki, zające..

Kwiecień:
1449km w 45h
Pierwsze ściganie!!! Ślężański Mnich w Sobótce - jedna z bardziej ulubionych i lepiej obstawionych imprez w sezonie. Każdy jeszcze ma pełno sił i chce się pokazać.. Mi skrzydełka opadły, dojechałem w drugiej grupie, nie czułem się dobrze. Dopieszczam rower, dostaje nowy napęd. Nadchodzi drugi wyścig w Obornikach - zostaję okradziony z podium przez ustawione grupy startowe kolarzy z Poznania.. Życie, ale niedosyt jest wielki. Poznaję Pawła Sojeckiego :D Nom, praktycznie cały dystans jedziemy razem, ktoś nas dogania.. Jak się póxniej okazuje Paweł wygrywa Puchar Polski :) Pierwszy raz pojawiam się na Prababce, dlugie treningi.. Kolejny wyścig w Trzebnicy, fajna grupa startowa nawet.. Ale nie udaje się nawet musnąć podium - znowu ustawione grupy. Koszmar!

Maj:
1201km w 38,5h
Jedziemy sporą ekipą na Road Maraton do Leśnicy. Świetna trasa, czuję się mega mocno i dobrze, start wspólny... Kilka okrążeń.. Ale ja już na pierwszym łapię gumę i mam po ściganiu. Dalsza jazda to mocna praca dla kolegi z teamu. Zabawa w gregario po wymianie dętki.
Jest też jeden miły akcent tego miesiąca - pierwsze podium w roku 2016 w Stargardzie :) Po czym jadę do Radkowa i martwię się o przeżycie swoje i roweru. 3 gumy, spacer do mety, katastrofa wynikowa, a była szansa założyć koszulkę lidera pucharu polski w maratonach. Dzień później jadę do Trzebnicy na kryterium do kumpli ktorzy to organizują. Świetna trasa, mocne ściganie, sprint na kreskę, ale zajmuje....4 miejsce!

Czerwiec:
1345km w 44h
Szybki maraton w Łasku i.....4 miejsce! Ale po jakimś czasie nastawiam się na miniMaraton w Koźminie Wlkp. - czyli praktycznie u siebie i.... wygrywam go open. Mega radość :) Kolarskie treningi w górach, wypady z Krotoszyńską ekipą.. Ogólny spokój, nowy strój od Senatora.

Lipiec:
1497km w 53h
Wyścig w Wolsztynie na giga...długi dystans i kolejne podium. Dzień później wyścig w Szklarskiej Porębie ze startu wspólnego i lajtowa jazda taka se o taka bo tak z nózki na nóżkę...bo noga nie chciała kręcić po prawie trzystu kilometrach dzień wcześniej. Chwilę później z Tomkiem i Carlosem jedziemy do Francji na etapik z Mont Ventoux. Pierwszy dzień, zimno, wieje...jadę tylko wymalować na 7km przed metą flagę i jakieś napisy OTR, Majka, Polska.. Świetna atmosfera, piwko z Holendrami.. Międzynarodowa imprezka.. Pod wieczór dowiadujemy się, że meta wyznaczona w Chalet Reynard na te 7km przed szczytem i....mój napis przed samą metą praktycznie. Od rana spotykamy się z kolegą moim Francuzem i jedziemy rowerkami na etap.. Na trasie tłumy, wielka impreza, fajna atmosfera.. Stajemy razem z Holendrami i Australijczykami....wszyscy biegają, śmieją się i piją piwko... ja raz pobiegłem i zrobiła się afera że hoho.. Jednych to cieszy bo myślą " w końcu koniec Krisa", inni się cieszą "wyrzucą go z partii, klubu i z pracy, a może nie wpuszczą do Polski juz..?!", kolejni podtrzymują na duchu i nie pozwalają się załamać i twardo trzymać bo przecież tak na prawdę praktycznie co się ku**a stało?! następnego dnia przerwa i kawiarnia, zakupy etc. Fala hejtu przybiera na sile, ale staty na blogu rosną. Jest ok. W ostatni możliwy dzień podjeżdżamy na szczyt Mont Ventoux bo w końcu się da! Kolejny wyścig: Klasyk Kłodzki i znowu....4 miejsce! Różowy strój pod koszulkę z góóóóóóóóóóóory.

Sierpień:
1344km w 45h
Czasówki górskie, rekordowo na mojej trasie, pourywane i luźne korby... Kolejny maraton: DonKichota w Nietążkowie i jakieś podium 2 miejsce cos. Humor znacznie lepszy. Raczej odpoczynkowy miesiąc. Po Mont Ventoux poznaję prawdziwych przyjaciół, krotoszynska ekipa mimo że nic nikomu nie zrobiłem a jedynie się broniłem - zrywa się kontakt. Niektórzy wyrzucają mnie z grupy rowerowej na fb, inni ze znajomych a kolejni blokują. Niektórzy zachowują się w miarę porządnie i dalej jeździmy razem chociaż na maratony.. WTF ?!

Wrzesień:
1024km w 32h
Szczyt formy chyba przypadł na wrzesień. Wygrany górski wyścig na GIGA w M2 w Karpaczu i 4 open. Ostatni maraton, ale pierwszy maraton ULTRA ponad 300km - pierwsze miejsce w M2 i 4 open. Dzień konia, mocne zmiany, zaciągi i ucieczka do mety z Pawłem Sojeckim - zaczęliśmy razem i skończyliśmy razem mój sezon. Pierwszy raz nad morzem od lat, wielka radocha. Fajna Pani robi mi ładne zdjęcia. Sprawia że jestem szczęsliwym facetem. Kolejne tygodnie już luźne, fajne odpoczynkowe jazdy.

Październik:
746km w 25h
Charytatywny marsz Nordic Walking w Rozdrażewie - tak apropo rowerów. magazyn SZOSA publikuje list redaktora Sajnoga do mnie, w którym broni mnie odnośnie Mont Ventoux. Dzięki ! Rozjazdowo bardzo, koniec sezonu. Przerwa międzysezonowa.

Listopad:
995km w 34h
Od razu więcej treningów, zaczęte z grubej rury, aczkolwiek wedle zasady że akumulator ładuje się najlepiej powoli niskim napięciem. Wyjazdy do Poznania, Wrocławia, Rewala... Trudno ogarnąć to wszystko za dużo i trzeba wybierać po prostu. Później nie ma lipy i jestem na koncercie Sylwii Grzeszczak w Kaliszu. Mega! Ze mną dwie mężatki, hello?! :D Trenażer, wypady na ryneczek w Ostrowie. Burmistrz kradnie mój pomysł Krotoszyński Rower Miejski. Wyjazd do Lubina na mecz, akcje z Bolkiem i "a nie mówiłem.." :)

Grudzień:
1149km w 44,5h
Jakaś szajba! Nigdy tylu KM nie zrobiłem w grudniu i nie jeźddziłem tylu godzin. Pogoda rozpieszcza. Trenażer, wstawanie o 6 by iśc na rower jak najszybciej gdy zaczynałem kilka razy pracę od 12:00. Mimo wszystko znalazł się czas by jechać do Krakowa na wycieczkę. Gdyby nie to byłoby jeszcze więcej roweru :D Strzała Topoli na mały plus, bo pedały sie wypinały. Nominowanie mnie w plebiscycie Głosu Wielkopolskiego na Sportowca Amatora Roku 2016 w Wielkopolsce. Zaszczyt - a ostatecznie 8-sme miejsce! :) basen, pęknięta sztyca, pęknięte siodło i zacisk sztycy...tragedia.. wydane kolejne kilka stówek na nowy sprzęt.... by po chwili rozwalił się trenażer. nadchodzą Święta! Dołączam do challenge Rapha Festive 500 i kręce kilometry.. W Sylwestra robię 145km w pięknej pogodzie i wuala...jest pińćset :) W pierwsze Święto nawet pojechałem w góry, Szklarska i Harrachov :) Pięknie :) Żyję pełnią życia :) W końcu "Liczy się każda sekunda" :)

Sukcesy w roku 2016:
-1 miejsce w Superpucharze Polski Maratonów Szosowych u-30 w 2016
-1 miejsce OPEN na maratonie w Koźminie Wlkp
.-1 miejsce na ultramaratonie w Rewalu w kategorii u-30 oraz 4 OPEN - 301km
-1 miejsce na górskim maratonie w Karpaczu w kat. u-30 oraz 4 OPEN - 170km
-2 miejsce na maratonie w Nietążkowie w kat. u-30 oraz 6 OPEN -215km
-2 miejsce na maratonie w Wolsztynie w kat. u30 - 270km
-2 miejsce na maratonie w Stargardzie w kat. u30 ~130km

Sezon 2016 w liczbach:
Wszystkie kilometry:
13 441km
Czas aktywności:
444h 33min
Średnia prędkość: 30,23km/h
Suma podjazdów:
60 115m
Suma kilokalorii:
243 630kcal
Wycieczek:
210
Średnio na wycieczkę:
64km

Plany na 2017:
Wygrać klasyfikację OPEN Pucharu Polski Supermaratonów Szosowych :)
Często stawać na podium :)
Cieszyć się życiem :)

Lecimy z fotograficznym podsumowaniem roku 2016 w skrócie :)

Styczeń:
Bagatela


Luty:
Topola

Marzec:
Sesja


Kwiecień:
Ujechany Mnich


Maj:
Podium Stargard


Czerwiec:
WIN Open Koźmin Wlkp.



Lipiec:
Mont Ventoux




Kris w Eurosporcie



Sierpień:
Czasówki


Wrzesień:
Wygrane.




Październik:
Żegnamy sezon


Listopad:
Lajtowo z Interkolem


Grudzień:





Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Ostatni w 2016. Rapha Festive500

Sobota, 31 grudnia 2016 · Komentarze(0)
Nie masz co robić ?! Idź na rower, zrób 500km w 8dni, nic nie wygraj, po prostu jeździj. A może wygraj ?
Zdrowie, dobre samopoczucie, świeże powietrze, sprawność fizyczną.

https://www.strava.com/activities/816837742

Dziś ostatni dzień by dopić do 500km, postanowiłem więc idealnie zrobić tyle km ile trzeba.
Było ciężko, ostatnie dni do najlżejszych nie należały, ostatnie tygodnie to były na prawdę mocne treningi.

Pojechałem więc do Ostrowa, Mikstatu, Antonina i przez Czarnylas i Odolanów do Krotoszyna.
Ominąłem dzisiaj Ostrzeszowskie hopki ze względu na to, że przez ich odcinek jechałbym i pod górę i pod wiatr, a na to zupełnie nie miałem ochoty. Nogi już zmęczone, zimne i po prostu po wielu kilometrach w ostatnich dniach. Jechało się bardzo ciężko..

Dojeżdżając do Krotoszyna jednak wciąż brakowało mi 40km do celu. Już bardziej jechałem głową, nogi nie chciały dokręcać, były po prostu puste. Jedzenia nie brakowało, ale już był taki stan że nic nie pomagało. Pojechałem więc dwie pętle dookoła Krotoszyna przez Chachalnię i Zduny i do domu.

Lubię jeździć.. Nie wiem po co ludzie to robią te 500km w okresie świąteczno noworocznym. Totalnie bez sensu, ale fajnie.
Taki paradoks. Jak już kliknąłeś "join" to głupio nie ukończyć :)

Mimo że wczoraj pizza i shake to dzis jakby i tak brakowało.. Może za mało ?! :)
A teraz jestem po prostu szczęśliwym facetem :) marzenia się spełniają, nie tylko te rowerowe :)

Zapraszam zaraz na podsumowanie całego roku 2016 w osobnym wpisie :)

cad: 81

Udało się :)


To samo miejsce co ostatnio, tylko ani jednej chmurki i jakiś szron, śnieg czy coś białego :)


W Sylwestra...ten szlaban symbolizuje mi swoiste przejście z 2016 do 2017 roku :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Nocne kręcenie :)

Piątek, 30 grudnia 2016 · Komentarze(0)
Dobry wieczór Państwu!!!  Teraz dowiecie się jak on jeździ, kręci i maruuudzi...
Powietrze zadrży jak po wybuchu wulkanu...nTen wpis, będzie ożywczy jak wiatr!!!

Krzysiu powiedz mi jak mam żyć ?! mRacjonalne żywienie, 100 posiłków dziennie....
Krzysiu, chcę być młody tak jak ty...bUśmiech, moc, fitness sport!

W tym nie ma żadnej ściemy, nie nie nie :)

Nie ma trenażera, nie ma laby, są lampki - trzeba kręcić :)
Robim to co kocham.. Kocham to co robim...
A poziom zmalał urus ?! Huuuuuuuuu...

Jutro już będzie Nowy Rok :)

cad: 82


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Night rider :)

Środa, 28 grudnia 2016 · Komentarze(0)
Co robisz jak nie możesz jeździć w domu na trenażerze ?! No idziesz na szosę nie ? Nawet jak jest zero stopni, zero światła, zero jakichkolwiek przesłanek choćby, że to mądre i rozsądne....ale czy ktokolwiek z nas kolarzy amatorów jest w 100% rozsądny ?!

No.. To ja poszedłem na szosę.. Rower przyozdobiłem we wszystkie odblaski jakie mam w domu, światełka i latarka w zęby i jechane :)

Trasa nudna, najlepiej mi znana - Krotoszyn - Zduny. Niecałe 5km w jedną stronę, ale bardzo dobra nawierzchnia, w dużej części nawet oświetlona latarniami... więc nic tylko jechać. Byłem bardzo dobrze oświetlony więc niczego się nie bałem :) I w sumie wyszedł fajny trening po ciemku. Najważniejsze, ze pykło kolejnych kilka pozytywnych kilometrów...

Niedługo już czas na podsumowanie mijającego roku 2016... W Sylwestra będzie co robić :)

cad: 82


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Rowerowe święta na maXXXXaaa :)

Poniedziałek, 26 grudnia 2016 · Komentarze(1)
Dziś trzeci dzień tego pięknego w roku czasu - okresu Bożego Narodzenia. Trzeci dzień, w którym podobnie jak poprzednio udało się nie zmoknąć - jechać w pięknym słońcu i przy bardzo wysokiej jak na tę porę roku temperaturze.

Wyruszyłem około 9:00 z Krotoszyna w kierunku ostrowskiego rynku. Nadzieja i cele takie jak zawsze - będą ludzie, którzy chcą pojeździć. Do Ostrowa jechałem z mega formą, mocną nogą, prędkością około 33km/h i tętnej 115ud/min......eee...to jak się później okazało nie była forma tylko wichura w plecy. Docierając na miejsce okazało się że pojedziemy we trzech - me, myself and I... i jeszcze w sumie wiatr.

Dzisiaj miał być dystans i cel swój, jak go sobie postawiłem - tak go sobie zrealizowalem. Do jazdy rowerem, w przeciwieństwie do np. piłki nożnej, nie potrzeba nikogo innego :) No to wyruszyłem przez ryneczek, koło lewiatana i na Strzyżew, Kotłów, Mikstat... Tam z jako takim wiatrem w bok, który ten bok mi przewiało konkretnie... Boli teraz i mimo ciepłego prysznica.. hyymmm..

Na rozstaju dróg - albo na Antonin albo na Ostrzeszów zwolniłem prawie do zera i szybko analizowałem wszelkie za i przeciw.. Wybrałem opcję dłuższą i górkowatą na Ostrzeszów. Wiatr czasem rzucał mną po całej szerokości jezdni - taaaak wiało..
Z Ostrzeszowa poleciałem na Odolanów.. Tam o dziwo w miarę dobrze się jechało, trochę dmuchało w plecy, ale prędkości nie dało się rozwinąć.. Z resztą nogi też już nie te.. zmęczone po pięciu dniach rowerowania non stop i po dwóch dniach mocnego basenu... Trzeba odpocząć.. Z Odolanowa byl chyba najgorszy odcinek - prosto wiejący wiatr w twarz... W porywach osiągałem tam prędkość do 21km/h... Później już na Krotoszyn jakoś zleciało, ale czułem że zaczyna mi brakować... Po prostu chciałem już być w domu i zjeść coś ciepłego :)

Ale zanim to nastąpiło, obowiązkowym dzisiaj było wziąć ze sobą dwa polskie złote i.....pojechać na myjkę i opryskać rower z nadmiaru piachu, który miał na sobie. Wszystkie stanowiska zajęte, a ludzie w samochodach czekających za mną w kolejce co najmniej dziwnie się na mnie patrzyli... :) Ale rowerek w miarę czysty, z trybów i łańcucha przynajmniej wyleciał ten wszędobylski piach.

Małe podsumowanie trzech ostatnich dni (24.12 - 26.12):
Dystans: 250km
Czas: 9h 22min
Spalone kalorie: 5163kcal

No więc idę zjeść jakieś dodatkowe.... 15 kawałków makowca, 10 czekolad, 100 pierniczków albo wypić około 6 litrów wina :D 
A może wszystkiego po trochu ? :D Chyba że macie inne pomysły na przejedzenie pięciu tysięcy kalorii ? :D

cad: 82

Niektórym w górach porywa żywe choinki, w Ostrowie po rynku latają te styropianowe ;-) Przywiesiłem tam gdzie jej miejsce :)


Szopka w Ostrowie, tylko qni brak :)


Nie karmić ? A batonika może ?


I ostatnie, najpiękniejsze zdjęcie :) Między Odolanowem a Sulmierzycami :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Bożonarodzeniowe szaleństwo :)

Niedziela, 25 grudnia 2016 · Komentarze(1)
Boże Narodzenie już od jakiegoś czasu nie raczy nas w ogóle śniegiem - i dobrze :)
W tym roku przypadło jak "normalny" dzień - niedziela.

Prognoza pogody niestety znowu nie była łaskawa i zapowiadała deszcze po 10:00... Więc dziś pobudka o szóstej rano.
Na dworze mgliście, zimno, mokro....ale nie pada.. To idę się uszykować, zjeść śniadanie i zalać bidon ciepłą herbatą z miodem.

Całe miasto jeszcze śpi, na dworze praktycznie nikogo, żywej duszy..  Już o 7:30 siedziałem na rowerze i kręciłem klometry :)
Niedługo po wyruszeniu przywitał mnie piękny wschód słońca, a wszelakie chmury się rozstąpiły.

https://www.strava.com/activities/810871478

Do Milicza w ciepełku, słońcu i wysokiej temperaturze ale z wmordewindem.
Nie ma lekko, trzeba jechać! W Wigilijny poranek rawie nikogo na drogach, ale dziś to totalne pustki!!!

Po skręcie na Sulmierzyce jakby trochę przyspieszyłem, jeden postój na to i owo oraz zdjęcia i wuala..
W połowie drogi zaczęły mnie gonić ciemne chmury znad Wrocławia...

Jak się po kilku chwilach okazało - zaczęło z nich mocno padać, a ja na szczęście byłem już w domu :)

Jeżdżę bo sprawia mi to nieopisaną przyjemność. Kocham to :) A poranne jazdy chyba mi wejdą w nawyk..  Cały dzień jeszcze przede mną :)

cad: 83

Wschód słońca wita nas :)


W drodze ::)


Ale zanim weszło słońce to świeciły latarnie :)


A jak już słoneczko wzeszło to było pięknie i ciepło :) Wiosna to czy zima ?!


Mimo wszystko na policzkach pojawiły się rumieńce :)))

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Wesołych rowerowych Świąt :)

Sobota, 24 grudnia 2016 · Komentarze(2)
Po 10:00 ma padać - mówi prognoza pogody dzień wcześniej...To aby nie zmoknąć człowiek wstaje o 6:30 w Wigilię!!! i leci na rower póki sucho.. Tym razem nie było widać pięknego wschodu słońca... ten był przysłonięty chmurami wszechobecnymi...

Do Milicza - wiało jak skurczybyk.. konkretny wmordewind.... Zimny i mocny, najgorszy z możliwych... ale... dałem radę :D
Pełzającym tempem dużego ślimaka w swojej czerwonej kurtce schowałem się niczym on w swojej skorupie.. Ale przewiewało i tak.. Ale nie kurtkę bo tam były konkretne warstwy, które uniemożliwiały wychłodzenie organizmu :D

Gorzej miały stopy - no niby ocieplacze nowe, ale kurde i tak jakby zimny w stopy mimo wszystko.. Ręce dają radę ;-)

Konkretny plan - Milicz i Sulmierzyce.. Po drodze spotkałem trzech kolarzy osobno jadących w przeciwną stronę.

Dopóki nie padało było nawet spoko - postanowiłem pojechać będąc znowu już w Krotoszynie na Chachalnię i wrócić... ale mimo mocnego wiatru w twarz jechało mi się tak fajnie, że zrobiłem mini kółeczko i wyszło dodatkowe parę kilometrów. Po drodze do Chachalni spotkanych chyba 4 czy 5 biegaczy.. Na ulicach i na mieście jeszcze nie bylo praktycznie nikogo, a ci co lubią sport wyruszyli skoro świt by odbyć swoje treningi :)

Ps. Zaczęło padać dosłownie 5 minut po tym jak wszedłem do domu, leje deszczyk aż do teraz.

Ps.2. Właśnie dziś w roku 2016 pykło mi 13 000 km na rowerze !!! :) Well done!

cad: 82

https://www.strava.com/activities/810083222

Przesyłam życzenia świąteczne! Zdrowia, wielu kilometrów, przyjemności i radości oraz spełnienia marzeń :) Wesołych Świąt :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(2)

Powrót !

Czwartek, 22 grudnia 2016 · Komentarze(2)
Powrót po kilku dniach zawirowań... Pękła mi sztyca karbonowa, wygląda jakby przecięta, pękł mi zacisk - śrubka znaczy się, oraz pękło mi siodło w pół... Nie przytyłem za bardzo, a tu takie jajca.. Masakra :x Dziś byłem dopiero po nowe części od niedzieli.

Od jakiegoś czasu trochę się odginała sztyca, trochę bardziej pływała - utraciła sztywność. Teraz jest ok! :) Chociaż znaleźć zacisk średnicy 30,2 to był nie lada wyczyn! W żadnym stacjonarnym sklepie nie bylo.

Wczoraj i we wtorek basen i to dość mocno - tylko pływanie i 15 minut sauny na dwa razy.

cad: 80

Nowa kanapa i sztyca :)


Widzieli takie cuda kiedy ?!

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(2)