To co już za mną:

Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2014

Dystans całkowity:1401.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:49:14
Średnia prędkość:30.41 km/h
Maksymalna prędkość:81.00 km/h
Suma podjazdów:7734 m
Maks. tętno maksymalne:190 (98 %)
Maks. tętno średnie:153 (79 %)
Suma kalorii:30487 kcal
Liczba aktywności:22
Średnio na aktywność:70.05 km i 2h 14m
Więcej statystyk

Pamiętniku kochany....

Poniedziałek, 31 marca 2014 · Komentarze(2)
Spokojne siedzenie w pracy od rana zdecydowanie zdało egzamin. Wyciszenie organizmu przebiegło zgodnie z planem i do godziny 17:00 żadne plany nie były konkretne odnośnie dzisiejszego popołudnia. Siedząc 9h z nosem w komputerze nie mogłem doczekać się wyjścia i drogi powrotnej do domu. Umknęło mi kiedy i jak wrócilem do domu, obyło się niestety bez fajerwerków i ze spuszczonym nosem wlatuję do domu. Podnoszę głowę do góry i nie dając się żadnym przeciwnościom, walcząc z pokusami i milionami myśli w głowie - wychodzę się zresetować. Rower daje tę możliwość, że czuję się swobodnie i zupelnie nieskrępowanie, bezpiecznie i wolnym...

Droga minęła szybko, spokojnie i z jednym uchwyconym bocianem :)
Ojj gdyby w życiu było tak pięknie i gdyby wszystko było tak pewne jak pogoda z ICM na dany dzień...

Ale może wtedy by nie było tak ciekawie ? Może wtedy byłoby nawet mniej wesolo, bo nic by nas nie zaskoczyło ?
Dziś jedna nie wyszła, ale jest jeszcze tyle pięknych dni....

caD: 88
przewyższenia: 174m

Bocian, akurat odleciał... szkoda że nie w moją strone :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(2)

Wiosenny chłód i słońce, ciepło i bezchmurne niebo.

Niedziela, 30 marca 2014 · Komentarze(4)
Chłodnym dzisiejszym porankiem przywitany zostałem dnia ostatniego szosowego w marcu. Kolejna okazja by wyrwać kartkę z kalendarza i zacząć nowy miesiąc. Jednak rozmyślając o przeróżnych fantastycznie układających się rzeczach, zostałem w łóżku około 15 minut po obudzeniu przez budzik. Otwierając oczy, odkładając na bok kołdrę i wysuwając nogi spoza łóżka wstaję by odbyć wszystkie poranne czynności, które konieczne są do normalnego funkcjonowania. Ciągle mrużąc jedno oko budzę się dopiero po uderzeniu zimnej wody w twarz. Udając się do kuchni rozmyślam o konieczności zjedzenia czegokolwiek by tylko starczyło energii na dłużej niż dojazd rowerem do Ostrowa. W żołądku czując niestrawność wciskam w siebie kilka skibek chleba i popijam mlekiem z płatkami.

Lekko kręcąc nosem na samego siebie wskakuję w rowerowe ciuchy i wypinając rower z trenażera mogę udać się na trening. Ubierając się na krótko miałem nadzieję, że szeroko rozumiana FULL LAMPA to nie tylko ostro świecące słońce, ale i ciepło otulających promieni. Niestety po wyjściu z domu doznałem lekkiego zdziwienia i szoku, że włosy chcą wyjść spod skóry i wszystkie które na rękach zostały dziś odsłonięte stanęły dęba.

Ruszenie graniczyło z cudem gdyż przymarzłem do klamki od drzwi. Jednak gdy to już przezwyciężyłem wiedziałem że może być tylko łatwiej. Patrząc co rusz na termometr i godzinę, doszedłem do wniosku że przez prawie godzinę drogi, temperatura zmieniała się bardzo równo bo 0,9*C / 15 minut. W Ostrowie spotkany Zbyszek nie mógł zrozumieć jak mogłem popełnić taki błąd.. A ja już pod Ostrowem byłem na prawdę rozgrzany i było w miarę ciepło.

Na rynku zebrało się około 15 kolarzy. Każdy witając się rzucał kilka słów do rozmowy grupy i tak oto wyruszyliśmy chwilę po 10:00. Niemrawo ruszając z miejsca w dobrych humorach przemierzamy wyjazd z Ostrowa i później już tylko cudne równe i spokojne tempo.

Do czasu pierwszej górki gdzie MichałN. docisnął siedząc w siodle ostało się nas na szczycie trzech, bo tą pierwszą dokrętkę dojechał w czubie jeszcze BlażejW. Jako ostatni kawalerzysta w Interkolowym gronie napedzał peleton całkiem żwawo i mocno. W Domasławicach Maciej O. rzuca propozycję trasy i jakiegoś bliżej nam nieznanego kółeczka, po którym spodziewałem się przynajmniej dobrego asfaltu, jednak przez odcinek ok. 2km gdzie asfaltu to ze świecą szukać. Po przejechaniu Maciejowego odcinka, kolegów zaczęły swędzieć nogi i pierwszy nie wytrzymał Przemko, ale dzielnie jadąc po zmianach w dobrym tempie dogoniliśmy jego ucieczkę bez zbędnej spiny i zaginki. Kolejny skok Przemka też na początku został bardzo odpuszczony jednak po chwili zaczęliśmy go gonić wspólnie, po uprzednim urwaniu kilku ludzi przez mocny zaciąg MichałaN i BłażejaW. Było więc 5 na 1. Jednak zupełny brak współpracy i miliardy skoków Michała i Błażeja rozbiły nam pogoń bo nie była to równa jazda, tylko hop hop hop...

Ja dzisiaj na spokojnie nie dałem się porwać emocjom i spawałem każdy jeden skok, nie dokręcając jednak później, bo ledwo co dokręciliśmy i jechaliśmy razem, kolejny skok stawał się faktem. Przemko tym sposobem dojechał sobie do Odolanowa, my byliśmy już blisko, ale chlopaki woleli się pobawić w gumę... Pożegnaliśmy się więc na rozdrożu, ja pojechałem w kierunku upragnionego od 3 godzin domu! Droga minęła na tyle sprawnie, że ani się nie obejrzałem i jadłem obiad.

Wspaniały dzisiejszy dzień wykorzystany w 100%! Niesamowicie było jechać znów na krótko po zimie, niesamowcie było przekręcić już mocniej z chłopakami, koniec z tlenem:))

caD: 82
przewyższenia: 324

Może to nie Grecja....Ale też jest zajebiście :)


Ahh jak przyjemnie :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(4)

Góry moje ukochane...

Sobota, 22 marca 2014 · Komentarze(2)
Ten dzień długo zapadnie mi w pamięci, ale to nie tylko za sprawą tytułu wpisu. Jednak kochane góry, góry moje ukochane - wy jesteście jak zdrowie, ten tylko się dowie, kto dawno się nie wspinał. Prawiidła wszelakie glosiły, że w pogodę tak zacną jak dnia dzisiejszego wybrać się trzeba do "Biedry" naszego. W Pieszycach on usytułowany, a jak pięknie w kolorach INTERKOLA pokolorowany.
Na żółto biedronka, bez kropek niestety, na żółto i Kriso w krótkich portkach leci nieugięty. Błażej na czarno, w długim rękawie - gotuje się na podjeździe, na każdym dziś prawie.

Jednak to Błażej dzisiaj pokazywał kto tutaj góruje i wszelkie wątpliwości dekonspiruje. Formę ma zacną, po tygodniu rege, ja jednak zajechany po tygodniu jazdy. Była to jazda na tyle już mocna, że odpowiedzieć na atak Blażeja - Frooma noga byłaby pomocna.

Tak oto przejechaliśmy Przełęcz Woliborską, Przełęcz Sokolą, Przełęcz Walimską i Przełęcz Jugowskąx2.. Za każdym razem Błażej skakał do przodu, ja zawsze próbowałem odpowiedzieć ale po ostatnich dniach byłem zbyt zmęczony, a nogi zamulone by zapier*alać.
Jednak jechalem swoim spokojnym w miarę "mocnym" tempem. :)

Jutro na spokojnie dzień zasłużonej przerwy, dobrze w sumie że padać ma deszcz :D

cad: 80
przewyższenia: 1924m

Kris na szczycie :)


Co z nami będzie, gdy znajdziemy się na zakręcie ? :) Przeł. Walimska


Przeł. Walimska cd. idzie zapiek...


Sesyjka na Przeł. Jugowskiej.

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(2)

WMORDEwind ujechany przez....

Piątek, 21 marca 2014 · Komentarze(0)
Wiatr dzisiaj rozdawał karty. Nie było tyle mocy po wczoraj aby depnąć i jechać ze 30km/h więc się nie spinałem i dość twardo kręcąc leciałem raz 22km/h a raz 28km/h... Wiało tak że chciało się jechać! Przynajmniej mogłem zwolnić, czasem trzeba.

Ale dalej było już tylko ciężej bo i dalej od domu. Wzniosy polatałem też dość porządnie, powrót z wiatrem to odpoczynek i nadrabianie średniej zupełnie na lajcie :)

cad: 86
przewyższenie: 499m

"Krótkie" przywitanie wiosny - godnie przy full lampie :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

KOMy i Sesyja Fotografificzna :)

Czwartek, 20 marca 2014 · Komentarze(1)
Piękniejszy dzień może być już tylko w sobotę gdy do jazdy na rowerze dodamy góry :)

Zwolnienie szybsze z pracy to na razie ciągle podstawa bo mimo pieknego pierwszego dnia wiosny to jednak ciągle zbyt szybko się ściemnia.
No, to pojechałem...z myślą a dawno nie byłem na Joannie, a przecież jest tam KOM do zdobycia... No to wio :)
I zrobiłem co chcialem, strava jakimś cudem oblicza mi moc na poziomie 460W. Puls w na szczycie wynosił dzisiejszego maXa czyli 185ud/min.. Czyli praaaawie maX, na szczycie czułem jeszcze że mogłem szybciej, aczkolwiek na ten czas wystarczy i nie powiem bo się ujechałem :D

Dalej pojechalem na swoje górki, raczej spokojnie, depnąłem jeszcze tylko dwa razy i znowu jakieś praaawie komy bez większej spiny, czyli forma rośnie :)

Powrót do domu i wyprzedza mnie skuter, no to hop i trochę się zaginając jedziemy razem jakieś 2-3 km, później znowu w miarę luz i ostatni odcinek Zduny - Krotoszyn, skoczyłem za tirem i wuala, szybko dojechałem do domu :)

cad: 88
przewyższenia: 555m

Taki sobie Kris :)


Specialized na właściwych kołach na dole podjazdu 13% :)


No i the best of today! :) KOM :]

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)