Trasa pokonana cały czas na przełożeniu 53-15 [górki ,płaskie i zjazdy] Ciężko było ,ale dałem radę.. Słońce piekło.. Pić się chciało ,jeść także.. Kadencja średnia wyszła więc tylko 70 [moja normalna to 85-95] Więc się nie dziwić ,że i średnia mała wyszła .. I także dzisiaj nie szalałem tak jak wczoraj.. Tetno bardziej spokojne :)
Najlepsza była trasa w Miliczu.. Podjeżdża obok taki niebieski wóz dostawczy i gosciu jeden się wychyla i śmieje się: dawaj banana ,dawaj banana" :D Po czym ja wyciągam banana.. "strzelam" w niego.. a ona aktorsko upada na fotel i odjeżdżają.. To było cudowne haha ;D A przy drodze powrotnej szła sobie ładna dziewczyna w sukience ,więc się spojrzałem a ona do mnie cześć.. więc jeśli jesteś ładną dziewczyną z cieszkowa i mówiłaś czerwonemu kolarzowi dzisiaj cześć.. to napisz.. czy my sie znamy ? :P niestety nie zapamietałem twarzy :/
Po 12 dniach od złamania ręki dziś na rower.. Trasa:
Było upalnie ,duszno ,a jak sie pić chciało :oo Dawno nie jezdzilem w takiej pogodzie.. jeszcze zupełnie bez formy.. na tej trasie jakieś 1,5 miesiąca temu lepszy wynik z mniejszym tętnem...
ale to się nadrobi.. bo dziś zapisałem się na klasyk kłodzki :) kadencja:91
przed wyjściem się ważyłem było 67kg.. po przyjeździe 64 :)
to miał byc piekny trening po 3 dniowej wycieczce.. w niedziele jest czasowka i mialem sobie przejechac cała trase. wyjechalem zaraz po przyjsciu ze szkoly w strone odolanowa.. zrobilem sobie juz cala trase i chce jechac na ostrow i do krotoszyna ,ale widze jada moi interkolowcy wiec zawracam i dolaczam do nich...
jedziemy chwile i bum... leze leze.. uwalilem sie jak zwierze na srodku ulicy.. jak sie wywalilem zauwazylem ze na sygnalizacji {ktorej nie widzialem wczesniej} bylo cz\erwone.. nie zdazylem zachamowac ,zagapilem sie, musłem koło zbyszka i gleba na lewy bok. na szczescie nikomu innemu nic sie nie stalo... oparlem sie reka ,ktora spuchła jak cholera.. podnislem sie obejrzalem rower - zdarta owijka , obejrzalem siebie - zdarte kolano i wielki siniak ,zadarte spodnie kolarskie krotkie..
powiedzialem ze mozemy jechac bo nic mi nie jest aby troche reka bolec.,.. jednak w sulmierzycach na kostce rozbolala mnie na maksa i powiedzialem im zeby jechali beze mni bo ich aby zwolnie.. a ja sobie spokojnie dojade,,,
po przyjezdzie od razu do lekarza i gips na 2 tyg..
Dzisiaj do Ostrowa na mały trening. Spotkanie na skrzyżowaniu Odolanowskiej i Długiej. Przyjechało 3 kolarzy ,a jeden tylko na chwile i zawrócił.. Jechaliśmy tak jak wczoraj na Odolanów i Sośnie ,ale trójka z Ostrowa w Domasławicach skręciła na Miedzybórz a ja na Milicz..
Do Ostrowa z wiatrem i średnia prędkość była całkiem ładna - 35km/h :) Chwilę się pokręciłem po mieście i kupiłem 3 dętki.. Między Miliczem a Cieszkowem z małej chmury nagle zaczęło lać !!! Tak przez 5km w wielkiej ulewie.. Rzeka na drodze i przez chwile poczułem sie jak na maratonie w lesznie :P Ale gdy juz przestało padać i wyszlo slonce po 5 minutach byłem suchy.. Do domu mimo ,że pod wiatr to ostatnie 23km pędziłem 31-33km/h. To był teren pagórkowaty ale jak sobie przypomniałem wczorajszy wyczyn Sylwka to od razu taka wola walki przyszła ,że masakra.. W Ostrowie jeszcze z chłopakami pogadaliśmy ,że teraz się wiecej trzymam na kole niż nadaję tempo.. Krótkie ,nie na maksa zmiany i dam rade :).. Bo ja zawsze chciałem jak najlepiej i najmocniej... A dziś jazda bez pulsometra..
Dzisiejsza trasa:
A tu jeszcze 2 fotki wygrzebałem z Leszna...:
Na wzniesieniu 11% podczas maratonu leszczyńskiego:
Miałem duzo sił i nawet pomachałem:
.. szkoda tylko ,że później złapałem 2 gumy i maraton musiałem traktować już tylko jako wiekszą przejażdżkę..
Z interkolowcami wyszło 91 km.. 32km dojazdu do nich jest pod tym wpisem w odzielnej kategorii wpisu :)
Tak więc przyjechałem gdzieś na rynek ok 9:30.. po chwili wpada już adam i radzi mi zmienić dętkę bo sie robi flak.. ucieka powietrze powoli.. zmieniam zmieniam..a to już 10:00 :) Z pomocą do pompowania przyszedł Grzegorz i Piotr. Daliśmy rade.. weszło z 5atm :) Wybierają trase i jedziemy.. Przez Odolanów, Sośnie ,Milicz i do Krotoszyna.. Ale.. Grzesiu chce sobie poćwiczyć jazde w wachlarzu z sekundowymi ,ale częstymi zmianami.. Jedziemy tak 35km/h .. Po chwili prezes woła ,że dokręcamy do 40km/h.. Jedziemy tak z 5km i postanowiłem odpuścić - Adam zrobił to jeszcze wcześniej i tak sobie jechaliśmy we dwoje za nimi.. Dołączyliśmy i jedziemy dalej.. Na Milicz.. I tu zaczęły się moje problemy.. Serducho waliło już potężnie, ledwo mogę złapać dech w piersiach.. na liczniku 53km/h.. A na pulsometrze 185-190... No i bum.. Jadę sam.. Panowie chwile za mną poczekali ,ale tylko do Wierzchowic i tamtejszego podjazdu gdy postanowiłem się nie rwać i jechać już spokojnie.. Oni pojechali ,a ja jadąc sam zacząłem się zastanawiac nad sensem swojego kolarstwa.. Ok.. Jeżdżę od lipca dopiero.. W grupie może tak od marca/kwietnia.. Ale nie mogę tak odpadać :// To nie pierwszy raz.. Ale co zrobić żeby to był ostatni raz !?!?!
Spokojnie dojechałem do domu, obniżyłem siodełko i kiere, wymieniłem oponki na czerwone Vittorii i zobaczymy jak się będzie jeździło..
A tu parę fotek z maratonu leszczyńskiego ::))
Ps. Sylwester Szmyd wygrał dzisiejszy etap Douphine Libere :))
No to dziś mi pękło 4000km w sezonie i 7000km w ogóle od lipca 2008 :)
Od maratonu w lesznie [30 maj] nic nie jeździłem.. także dziś pozytywne zaskoczenie bo nawet całkiem dobrze mi poszło.. Połowa trasy pod wiatr + pare górek po drodze :))
Kadencja średnia wynosi: 88 :))\
I jak widać ,dzisiaj pierwsza jazda w czerwcu :)) Nadrobię wszystko jak już na dobre skoncze tegoroczny rok szkolny :D Od 19 zacznie się powazna jazda jak tylko pogoda dopisze. A lipcu chcę się sprawdzić jak zawodowi kolarze.. Przez 2/3 tygodnie napieprzać dziennie po 150 km [raz płaskie / raz górki - w zaleznosci co beda mieli kolarze na TdF] ciekawe czy wytrzymam bez dopingu ze srednia wieksza niz 30km/h :)