To co już za mną:

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2014

Dystans całkowity:1112.50 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:33:47
Średnia prędkość:32.93 km/h
Maksymalna prędkość:65.00 km/h
Suma podjazdów:4497 m
Maks. tętno maksymalne:191 (98 %)
Maks. tętno średnie:178 (92 %)
Suma kalorii:23436 kcal
Liczba aktywności:20
Średnio na aktywność:55.62 km i 1h 41m
Więcej statystyk

Ostatni trening kwietnia!

Środa, 30 kwietnia 2014 · Komentarze(0)
Już więcej treningów w kwietniu być nie może. Jutro na spokojnie o 6 pobudka, o 7 na rower i kręcenie jak najwcześniej bo później wyjazd i grillowanie :)

Dzisiaj miał być mocny trening na mojej trasie i takowy był :) Górki zaliczone, wszystko udane, zalożenia zrealizowane :]
Jutro powtórka :)

caD: 87
przewyzszenia: 480m

Takie ładne zdjęcie ze startu w Trzebnicy :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Rozjazd po Żądle :)

Poniedziałek, 28 kwietnia 2014 · Komentarze(0)
Miał być spokojny rozjazd po Żądle - takie spokojne 51km - wyszło jak wyszło ! :]

Wszystko szło do czasu ok 40km wg. planu, powoli, bez spiny, na spokojnie do 19:00 w domu.
A tu nagle w oddali widzę... Artura "Patersona" Paterka! Tak tak, Arturo kręci :)
Miło bylo spokojnie pogadać i wymienić się zdaniami, usłyszeć co u kogo, jak dziecko, żona, co w firmie..

Tak się zakręciliśmy, że wyszło 32km więcej.. Arturo niestety nie ma większej formy, ale jak go znam tak wiem że moc ma i jak będzie chciał tak potrenuje i już :]

A mi jakoś tam forma dopisuje :) Nie jest źle, noga kręci. Miał być zupelny luz a wyszedł od 40km calkiem mocny trening z Arturo Patersonem :]

cad: 89

Dojeżdzając do mety :)


Przeżyjmy to jeszcze raz :) Pierwsza trójeczka w M2 :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Żądło Szerszenia 2014 - 2m w M2

Sobota, 26 kwietnia 2014 · Komentarze(10)
Wyniki OPEN Żądła Szerszenia 2014 dystans MEGA


Na koniec grudnia pisząc sobie "plany" do zrealizowania na rok 2014 nie myślałem o tym aż tak realistycznie jak faktycznie jest. Był to mój wrodzony optymizm. Obecnie - trzeci wyścig - trzecie podium, tym razem 2 miejsce! :) Plan był ambitny jeśli chodzi o pierwszą część sezonu. Plan "W Trzebnicy być minimum w pierwszej 5-tce w kategorii" i co?! jest jeszcze lepiej, w kategorii drugie miejsce, a OPEN 4. 

Piękny maraton, super widoki, cudna organizacja, świetna atmosfera - wszystko tylko u Szerszeni. :) Trasa dobrze oznakowana choć raz mieliśmy chwilę zawahania. Malownicza trasa, super kiełbaska, grochówka i chlebek :)
Szerszenie spisały się na medal! :) Na puchar! Wszystko OK :)

Ale od początku! Wczorajsze losowanie nie było zbyt łaskawe, bo w grupie nie było nikogo z kim można by było powalczyć o lepszy czas, ale zaraz za mną dwie minuty startował zeszłoroczny {i jak się okazuje tegoroczny również} zwycięzca wyscigu Zbyszek Gucwa.
Plan był prosty, jechać od początku swoje, nie zarzynać się i kręcić dla rozgrzania mięśni i przygotowania organizmu na większy wysiłek.

Pierwsze 10km przejechane więc baaardzo lajtowo, nawet aż za bardzo, ale jechałem z kilkoma pomocnikami Zbyszka, ktorzy zmian za bardzo nie dawali....reszta też nie kwapiła się do wytężonej pracy. Gdy doszedł do nas Zbyszek tempo od razu się zwiększyło. Jechał z kolejnym gregario i tak oto przez dobre kilkanaście km pracowali oni we dwoje nie dopuszczając praktycznie reszty, jechali drużynowo w 6 osób chyba. Później umowa że pracują wszyscy ale do pracy wzięli się oprócz mnie z grupy 20 os. chyba jeszcze ze dwie/trzy osoby. Jeden drugi mocny zaciąg Zbyszka i kolegów i zostaje nas mniej. Ostro pojechali też pierwszy podjazd gdzie z grupy zostało nas 5-ciu.
Ja, Zbyszek i dwoch jego gregario + anonimowy. Niedługo później doganiamy mojego kolegę z teamu Rafała Olesia i kręcimy dalej.

Po drodze podłączają się co rusz na chwilę jacyś ludzie, ale każdy mocniejszy zaciąg aby zgubić balast - działa. Od 80km jedziemy praktycznie we trzech. Mocne rowne zmiany. Stajemy na bufecie, umowa że czekamy, dolewam jeden bidon wody, robię szybkie siku i lecimy ile sił w nogach. Tych niestety coraz mniej i mimo regularnego jedzenia i picia czuję się trochę słabiej. Trudno było dawać w tym samym tempie zmiany co Zbyszek, który odwalał kawał dobrej roboty. Dalej to tereny góra dół góra dół... Udaje się trzymać równe i mocne tempo.. Dojeżdżamy razem do podjazdu "Prababki" i tam ze Zbyszkiem się żegnamy. Widzę go tyle co się po nim zakurzyło i tyle. Jakoś się przeczołgałem pod górę i gitara. Dalej już jedziemy we dwoje z Rafalem aż do samej mety. Po drodze mijamy Bodnara z kimś z ActiveJetu oraz Woodiego :)

Przyjeżdżam na metę, padam nieżywy... Wiem że czas będzie dobry, ale nie że aż tak! Wyniki są boskie! Drugie miejsce w kategorii wiekowej i czwarte open! Niesamowite :) Jednak dobrze została przepracowana moja zima i wszyscy Ci którzy mowili że robilem coś źle...eee...no :) 3ci wyścig i 3cie podium :) Yes Yes Yes! :] Lepiej być nie mogło, na Zbyszka nie było mocnych, choć od Prababki do mety odjechał raptem 3y minuty. Uhaha ;]

cad: 90
przewyższenia: 996m


Krisso przed startem :)



Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(10)

5 Etap. Trzech muszkieterów K+M+B

Poniedziałek, 21 kwietnia 2014 · Komentarze(0)
Dzisiaj już 5-ty z rzędu dzień treningowy. Nogi coraz bardziej zmęczone, ale jakoś dziwnie daję radę. Wspaniały czas. Na Trzebnicę będzie forma :) A najbardziej szykuję się na Mikstat i Ustroń. Wszystko pod te dwa wyścigi będzie teraz podporządkowane :)

A może pod wyjazd w Alpy ? Plany są, pomyślimy i się zobaczy ! :]

Ostatnie 5 dni to:

Dystans: 466km
Czas: 14,5h
Przewyższenia: 2467m
Kalorie: 10 221kcal
--------------------------------------------

A dziś:

Jazda do Ostrowa. po drodze zabrany Kamil z Biadek. Fajna ekipa na rynku, ale większość jedzie na skróty od razu przez Odolanów na Krotoszyn - Ja MichałN i BłażejW. polecieliśmy razem z Kamilem na Domasławice - Krośnice - Milicz i Krotoszyn. Bardzo mocne, ale równe tempo. Było super, Kamil co rusz zostawał na hopkach więc go zostawiliśmy na 15km przed Kroto. Ogólnie trening na plus i jako równi w miarę trzej muszkieterowie K+M+B daliśmy radę :)

cad: 86
przewyzszennie: 435

Chyba jeszcze wyjdę dokręcić 34km do równej sumki :D

Kriss na tronie :D

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Etap.4. "zajonc", jajko i siła...

Niedziela, 20 kwietnia 2014 · Komentarze(3)
Wczoraj, dzisiaj....poszedłem spać jakoś koło 3 w nocy..  ale podnieść się z łóżka po niecałych 6h snu...nie napawało optymizmem na cały trening..

Wchodzę czym prędzej na ICM i jeszcze bardziej się załamuję przez zapowiedź jazdy 30km samemu pod wiatr do samego Ostrowa...

Ale ruszyłem, noga jakoś kręci - a nie powinna! - co się dzieje... Źle nie jest, ale średnia do Ostrowa nie powala... kosmiczne 28kmh, ale przynajmniej nie dojechałem zajechany. Dotankowałem na orlenie wody bo coś jej dzisiaj za dużo i za szybko zeszło... I kierunek rynek!
Jadę sobie spokojnie, przede mną auto... nagle gość staje i otwiera drzwi.. niedużo miałem do powiedzenia, trzymając się za klamkomanetki robię odruchowy unik, jednak nie udaje się w zupełności ominąć auta i trafiam ręką w gościa lusterko.. usłyszałem ode mnie parę słów, gorzkich słów, - nie było żadnej wzmianki o świętach - choć i tak, wyszedł gorzej na tym manewerze niż ja bo ja mam zdarte i zakrwawione kostteczki u prawej ręki, małą dziurkę w rękawiczce - a gość ciutkę poniszczone lusterko..no...

Dojeżdzam na rynek, tam tylko Mati, stoimy, gadamy, focimy, zjeżdżają się kompani do dalszej jazdy i już, trasa obmyślona i wio.
Najpierw dość spokojnie, ja jakimś cudem na zmianie pod mocny wiatr prawie do samego skrętu na Strzyżew.. Później jakoś leci. Był w miarę spokój aż do czasu gdy tempo lekko podkręcił kolega, który odwiedził nas z Ośki Warszawa. Skręt w prawo na taki ciekawy skrót wydłużający trasę o jakieś 2km.. Tam ja trochę podkręcam tempo.. Zostaje nas 4-ech, ja Błażej, Ośka i RobertK. Po tym jednak jak jeszcze Błażej podkręcił tempo pod wiatr zostałem razem z Robertem jakieś 100m za nimi. Wyjazd na główną i próba dojścia do nich pod kościółek "prawie" udana ;) Stwierdziłem że noga całkiem dobrze kręci, mimo że jest dziś 4-ty dzień treningowy z rzędu.

Wjazd do Mikstatu... droga wiedzie już raczej tylko w dół, po płaskim i z wiatrem.. Co chwilę skoki i ranty.. Ale było fajnie. Do Antonina wjeżdżamy grupą i sprint na tablicę wygrywa MichałN, ja chyba drugi i reszta dalej...
Sam próbowałem do Odolanowa uciekać ze dwa razy, ale za każdym to kolejnym dokręcając mocno do 46-48kmh reszta nie odpuszczała...  Nikt dzisiaj nie poszalał w ucieczce. Sprint na Odolanów, każdy dokręca ile sił w nogach, BłażejW i Przemko chcą rozprowadzić BłażejaŚ. na sprint na tablicę, ale tu widać braki i z koła wychodzi MichałN i ja.. Nie daje się jednak już dzisiaj objechać go i znowu na tablicę przyjeżdżam drugi.

W Odolanowie rozjazd, część śmiga na Ostrów, a ja i 4 bestów jedzie na Krotoszyn. Spokojna jazda, dobre tempo... A tu nie byłbym sobą gdybym kolejny raz nie spróbował na Krotoszyn, ale jednak samemu uciekać 5km do tablicy to jednak już nie dzisiaj. Nogi zamulone, nogi zakwaszone i chłopaki doszli mnie spokojnym tempem, bo nawet nie tyle co oni przyspieszyli co ja po jakimś kilometrze na zmarszczkach opadłem z sił.. Do Krotoszyna już spoko jazda na luzie w 5.

Trening dzisiaj na wielki plus! Dawno tak fajnie nie było, sporo ludzi, dobra zabawa i udany trening. Nogi bolą, ale oto chodzi! Jutro etap.5. I regeneracja do Trzebnicy, którą w zależności od wylosowanej grupy będzie trzeba potrakować albo ścigancko albo treningowo.
 Noga kręci, już się nie mogę doczekać na wyścigi w Mikstacie i Puchar Równicy w Ustroniu :) ajajaj! :D


cad:85
przewyższenia: 360m

Jajjjjjjjooooooo :D


I trzy "zajonce" :D Fajne kumple :]


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(3)

Z koszyczkiem pełnym marzeń...

Sobota, 19 kwietnia 2014 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100km
Snu dzisiaj było wystarczająco dużo więc w końcu jakkolwiek to nie zabrzmi, po ostatnich dwóch dniach poczułem odświeżone nogi. Jednak odpowiednio dużo snu zapewnia prawidłową regenerację. Od 02:00 do 08:00 i od 08:30 do 11:30 śpiąc, drzemiąc i śniąc leżałem w łóżku.
Ogarniając całkowity nieład w pokoju standardowo zmierzam najpierw do toalety, by później zjeść śniadanie i wyjść na etap 3.
Dzisiaj w nowych spodenkach! Moje pośladki były przez to zdecydowanie bardzo zadowolone, wręcz szczęśliwe. Co lepszego może Cię spotkać jak nowiutka, niewyprana i niezużyta wkładka w spodenkach :)

Takie rarytasy tylko na początku, więc ruszyłem spokojnie, wyjeżdżając z miasta czuję mega dmuchanie w plecy.. Na tyle że lekko kręcąc lecę 35kmh na tętnie, w którym normalnie jem zupę. Dokręciłem więc do tętna, w ktorym muszę pokroić i zjeść kotleta.. Zasuwam aby 45kmh. Do Milicza wjeżdżam z bajeczną średnią 41km/h {23km}.. Później górki, hopki i zmiana kierunku wiatru w bok i średnia spada na łeb na szyję, ale co z tego ?! Jadę swoje, dzisiaj miał być w miarę spokojny trening, bez szaleństw i tak też było. Wyjazd na główną drogę z lasów i powrót do domu to katorga przez 30km pod nieustajacy, napierający, wzmagający się wiatr. Niekiedy przekroczyć prędkość 23kmh to był cud.

Udało się to jednak na ostatniej prostej ze Zdun do Krotoszyna, gdzie mijał mnie sympatyczny grubasek na skuterze, rozpędzony on do prędkości ponaddźwiękowej minął mnie, nie zostawiajac jednak daleko w tyle. Skoczyłem mu na koło, aby tak jechać w jego tunelu przez 5km i wyjść mu z koła na sprint Tablica Krotoszyn! Sprint pod wiatr to 58km/h / 300m. Zajebiście poszło bo i rozporwadzenie było konkretne z 50km/h :)

Dojazd do miasta, chwila lansu po ulicach, ludzie z koszykami do albo już z kościoła... A ja.. Na rowerze, trenując i marząc :)
Warto, marzenia się spełniają :)

cad: 86
przewyższenia: 523m



Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Dziewczynka z wilczurami..... Augen auf...

Piątek, 18 kwietnia 2014 · Komentarze(4)
Kategoria 50-100km
Wieder steh ich kurz vorm Ziel .......
Und ich höre deinen Atem .......
Und ich rieche deine Angst........
Augen auf ich komme...
Aufgepasst ich komme...

Sponiewierany przez wiatr, wykończony przez zabójczy plan i niewyspany ruszyłem na drugi etap. Trasa ta co wczoraj wyłączając odwiedziny Joanny i wszystko byłoby dobrze....gdyby nie, niczym kobieta, zmienny wiatr dzisiejszego dnia.

Jedziesz najpierw 30km pod samiuśki wiater...skręcasz na jakieś 10km w lasy i wiatr jakby ciut mniej dokuczliwy by po zmianie kierunku jazdy - do domu - znowu dostać podmuch, który sprawia Ci ból... nie dość że zimny, nie dość że mocny to jeszcze mnie tak sponiewierał że to się w głowie nie mieści. Pierwszy wiatr był zjadliwy, albo ja mialem jeszcze z czego kręcić, ale po nawrocie {ICM przepowiadał wlaśnie po 16 zmianę kierunku wiatru o 180*!}  totalne nic,zero null kaput dupa.. Prądu jakby zabrakło, psychika siadła, wiatr wiał coraz bardziej w twarz i coraz mocniej, do tego zimno, czyli wszystko co mogło Cię spotkać tego dnia... Chociaż jeszcze przed pierwszą bombą tego roku zrobiłem chyba 5-6 mocnych interwałów na hopach...

Do tego doszedł jeden, niezaplanowany, przez dziewczynkę, przez mamę, przez wilczury, przez dziewczynkę z wilczurami, przez cezara.....o tak! cezar wraaaaaaacaj!!!!!!!!

Jedziesz na spokojnie 30kmh lasem, wąska dróżka, ładny asfalt, droga z nikąd do nikąd, po prostu leśna dróżka, dookoła zieleń, drzewa, ćwierkają ptaki, niebo lekko zachmurzone.... Z oddali widzisz kobietę z dziewczynką i dwa jakieś punkty. No tak, bez okularów nie wydawało się to od razu tak oczywiste.. Im bardziej się zbliżasz do uroczej "rodzinki" tym bardziej zdajesz sobie sprawę że dwa jakieś punkty to najzwyczajniejsze w świecie psy. Ciągną małą dziewczynkę na spacer... Zrównujesz się z nimi, ułamek sekundy,..........to pieprzone wilczury, owczarki niemieckie.....no jeb! Kątem oka dostrzegasz że wyrywają się dziewczynce smycze z rąk, psy nieubłaganie zbliżają się, ujadją, warczą, szczekają... Lewa, prawa.... prawa lewa... z dwóch stron, łydy pogryzione, kostki zmiażdżone a twarz poharatana.. Skok! Wciskasz w pedały tyle ile masz pary maXymalnie zaciskając zęby i po prostu, przepraszam, brzydko mówiąc...spier*alasz ile sił w nogach.. Na nic zdaje się krzyk przerażonej Pani... "ceeeeeeeeeeeeezar wrrrrrrraaaaaaaaaacaj" ... Pod wiatr, pod górę....zapiek przepotężny, ale nawet Marc Cavendish by się nie powstydził takim finiszem przez ok 400 metrów! Żadne z bydlaków nie odpuszczało przez dłuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuugi czas. No tego jeszcze nie grali mi na treningu... +1 interwał szybkościowo - podjazdowo - wytrzymałościowo - siłowy.

Dalej to już tylko walka z wiatrem i samym sobą o utrzymanie jakiegokolwiek tempa. W sobotę następną Żądło Szerszenia maraton w Trzebnicy :)

caD: 87
przewyższenia: 480m

https://www.youtube.com/watch?v=fuLPJg2gwjQ


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(4)

Szybko i konkretnie :)

Czwartek, 17 kwietnia 2014 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100km
Nie ma czasu na pisanie! :)

Dzisiaj szybka pętla Krotoszyn - Milicz - Krośnice - pętla dookoła - Milicz - Wzgórze Joanny x3 - Krotoszyn

Zapiek maksymalny na hopach.. Oto chodziło, a i noga kręciła dzisiaj przyjemnie, szło super! :)

cad: 87
przewyższenia: 669m

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)