Ojj.. dzisiaj to był dzień.. :) Wstałem dość szybko ,zjadłem dwie bułeczki ,uszykowałem się i za kierownicę :) Tata fotograf obok ;) Jedziemy na MIKSTAT [maszt] żeby pościgać się ostatni raz w tym sezonie na szosie :) BYło to 6 okrążeń po 10km z czego pierwsze było zapoznawcze i spokojne.. Start "ostry" to już było niezłe rwanie.. Na początek Łukasz zrobił sobie czasówke i chyba 10km z kolegą odskoczyli na kilkaset metrów.. Po czym słychać "gonimy ich bo są mocni" - wszyscy nieźle dali w kość.. uh ah.. ale nie odpadłem.. drugie kółko raczej spokojne nie rwałem się do przodu i chciałem ujechać tak do końca to samo trzecie.. no ale niestety ;) czwarte już sporo mocniejsze i wiedziałem ,że już nie dam rady dokończyć w czubie.. piąte to już masakra.. słyszałem aby wymianę zdań między Grzesiem a panem Rasałą - "no to by się było trzeba wziąć do roboty żeby ich zgubić.. - o tak, na podjeździe" i faktycznie.. narzucili razem takie tempo.. że odpadłem po chyba 100 metrach.. zostało nas 5 i jakoś tam szarpaliśmy żeby za dużo nie stracić.. no ale dupa.. na 4 kilometry do mety odpadłem i od nich.. miejsca swojego dokładnego nie znam ,ale wiem jedno.. na puchar muszę jeszcze długo poczekać ;)
Ależ dzisiaj dałem gazu :) Po pracy zaraz do domu - obiad i szykowanko na rower ;) Nie było dużo czasu więc trasa - Krotoszyn - Milicz - Sulmierzyce - Krotoszyn - czyli jedna z moich ulubionych i najczęściej odwiedzanych ;) Chciałem dzisiaj pobić swój rekord na tym odcinku i się udało :) Każdą jazdę sobie na stałych trasach wklepuję w worda i opisuję więc wiem jakie gdzie były warunki..
No to i czas by coś napisać o maratonie w Karpaczu :)
Przyjechałem w piątek w południe z rodzicami do Karpacza. Poszliśmy się przejść i zobaczyć co tam słychać na linii startu... Dopiero się wszyscy rozkładali więc i my poszliśmy do pensjonatu się rozpakować po to by wrócić tam za kilka godzin. Odebrałem swój numerek [109] ,kupiłem parę żelków ,batonów i jakiś magiczny płyn we fiolce ,który miał mi dodać sił na ostatnie metry :) Czekaliśmy długo na odprawę ,chyba do 19:10 ,ale że nic się nie szykowało to poszliśmy - w końcu i tak wszystko było wiadomo ,a robiło się coraz zimniej.. Nastawiłem budzik na 6 i szybko spać :) Spałem jak nigdy przed maratonem - spokojnie i wygodnie.. W pokoju ciepełko więc przyjemnie. Gdy wstałem, poszedłem się przemyć, zjeść coś.. wypróżnić [:D].. Nie wiedziałem jak się ubrać.. Na starcie dopiero stwierdziłem z kumplami ,że jednak trochę przesadziłem i kilka ciszków z siebie zrzuciłem :p Nie było jakiś wielkich nerwów na szczęście..Podjechałem na start i wio.. :) Ruszyłem szybko z kopyta i trzymałem się w czubie.. Jednak już na końcu orlinka patrząc po zdjęciach miałem 3 minuty straty do czołówki to jednak za mną jechała jeszcze spora grupa.. Kilkanaście kilometrów jechaliśmy razem z kolegą z interkolu - Arturem :) Jednak jemu spadł łańcuch... ale ,że na zjeździe to szybko nas doszedł i znowu razem.. Ale co tam.. podjazd się zaczął ,ja zrzucam na małą tarczę i spadł mi tym razem.. Już Artura nie doszedłem niestety - ostatecznie wsadził mi 3 minuty:) Rodzice cały czas jeździli na trasie i robili zdjęcia [ link będzie poniżej ]. Na pierwszym punkcie żywieniowym wziąłem dwa banany i wodę.. Oblałem się troszke ,wypiłem co nieco i jadę dalej.. Uformowała się nam taka mała grupka maruderów:) Jechaliśmy długo razem do czasu gdy zaczął się podjazd dość stromy koło 70-80km :) Mi brakowało przełożeń i przepychałem korbę więc i traciłem troszke dystansu do nich ale szybko na zjeździe odrobiłem całą stratę.. Później już jedziemy pod Kowary.. Chwilę przed zaczęciem podjazdu wyszedłem na zmianę.. Poszedłem swoim tempem i w sumie tak chciałem jechać w czubie bo dobrze mi się jechało.. I na tyle podkręciłem tempo ,że po skręcie w prawo na bardziej stromy odcinek pod Kowarami urwałem całą grupkę.. No tak odżyłem ,że masakra :) Wypiłem jeszcze zaraz magiczny płyn z fiolki kupionej na starcie to już w ogóle :p Ale z tego ostatniego podjazdu jestem zadowolony.. Tak prułem ,że doszedłem wielu którzy mnie zostawili wcześniej.. Odrobiłem sporo strat do reszty.. Było MEGA - dosłownie :) Wjeżdżając już na stadion - chwila zwątpienia.. Ops.. Gdzie tu jechać.. :D Widzę liny, a po drugiej stronie sporo ludzi.. Ale widzę bramkę i jazda ;) I tak oto wykręciłem dobry czas :p Przynajmniej dla mnie dobry :)
W kategorii M2 = 21 / 33 W OPEN = 81 / 166 Czas = 4h 39m 43s
Taki czas jak na stronie orgów prawie - minutę mniej więcej zabrał łańcuch :)
Cad: 79
ps. super inicjatywa z opaskami drużyny szpiku :) teraz mam ją na ręce obok livestronga ;)
Postanowiłem dzisiaj zrobić dzisiaj dłuższą trasę przed maratonem w Karpaczu bo dawno nie pokonałem żadnej "sety" ;) Pojechałem za Milicz - wierzchowice etc. co by górkowo było.. zrobiłem tam w pobliżu wszystkie górki, podjazdy ,co się dało :) po 3-4 razy nawet :)
W drodze powrotnej na przystanku w Miliczu stało kilku chłopaczków z dziewczynami - jeden coś tam mówi weź mnie przewieź ,a ja z uśmiechem wskakuj na rure :D Po chwili widzę ,że mnie mijają autami i kiwają ^^ spotkanych 3 kolarzy :)