To co już za mną:

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2015

Dystans całkowity:1340.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:45:29
Średnia prędkość:29.46 km/h
Maksymalna prędkość:78.00 km/h
Suma podjazdów:8751 m
Maks. tętno maksymalne:214 (110 %)
Maks. tętno średnie:178 (92 %)
Suma kalorii:22295 kcal
Liczba aktywności:18
Średnio na aktywność:74.44 km i 2h 31m
Więcej statystyk

Na luzaku :)

Piątek, 31 lipca 2015 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100km
Pojechałem sobie pokręcić na luzie, ale równo i całkiem sprawnie :) Pod koniec już jakby trochę chłodno.


cad: 86

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

A koło się kręci :)

Czwartek, 30 lipca 2015 · Komentarze(4)
Kategoria 50-100km
Dzisiaj razem z Tomkiem wystartowaliśmy o 17 spod Dino na Zdunowskiej w Krotoszynie. Ale tylko razem ruszyliśmy. Nie w sosie Tomek odbił w Miliczu na Sulmierzyce, a ja od tej chwili przyspieszyłem i jechałem swoje.

Na wyjeździe z MIlicza trąbi na mnie ktoś, po prostu nikt, że mam zjeżdżać na ścieżkę. Szyba w dół i dokrzykuje, jakbym nie rozumiał co mówi. Przy każdej takiej sytuacji zastanawiam się czy śmiać się, płakać czy brać to na serio ?! Nie wywyższając się w ogóle, dziwię się jednak że to kolarzowi jadącemu pod 40km/h, ktokolwiek myśli o tym żeby zjechał on na śmieszkę, pełną skrzyżowań, przejść dla pieszych a nie przejazdów, pełnych dzieci i matek z wózkami, spacerowiczów i innych babć czy dziadków jadących z workiem ziemniaków na jutrzejszy obiad.  No nic, ale pojechałem sobie dalej niewzruszony.....

Dalej górki za Miliczem, przeleciane całkiem sprawne, jechało mi się całkiem dobrze :)

Wjeżdżam znowu do Milicza, ta sama ścieżka......i mija mnie policja....i zaraz przypomniało mi się jak ktoś sobie taki zwykły o na mnie trąbił.... a tu nic...jedzie policja obok mnie i nic...po prostu się popatrzyli i ani słowa.... czy ludzie żyją ciągle w jakimś ciemnogrodzie ? Albo mają chęć nie do pohamowania aby narzucać swoje widzimisię komuś i ciągle wytykać "błędy", ale u siebie ich nie zauważać ?! Trąbić mimo tego, że ma się spokojnie wiele metrów i spokojnie można wyprzedzić, a z przeciwka nic nie jedzie... Ehh... Ludzie...
   Chyba trzeba nam jeszcze kilku Kwiatkowskich czy Majek :)

Powrót do domu, całkiem dobra noga, jazda z wiatrem :)

cad: 83

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(4)

Mocno, mocniej, najmocniej :)

Wtorek, 28 lipca 2015 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100km
Dzisiaj trening z tych mocnych, który męczy i ma być przygotowaniem do kolejnych startów. Oczywiście w planie ostatni szczyt formy już zaplanowany na dla mnie dwa najważniejsze starty :)

Więc dzisiaj górki, wiatr przez pierwssze 25km wynorał mnie bardzo. Później każda górka mocno pojechana, z niższą kadencją.
Wiadomo po co :)

caD: 79

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

3 m. Klasyk Kłodzki 2015 - ZIeleniec - GIGA

Sobota, 25 lipca 2015 · Komentarze(6)
Panie Prezesie - melduję wykonanie zadania !  Well done. Fuck Yeeeeah ! Ale od początku :)

Razem z Tomkiem ruszamy o 3:30 rano na Zieleniec. Od rana jem trochę makaronu, kromkę chleba. Z resztą robię to także przez całą drogę na wyścig, która mija szybko, miło i po prostu w odpowiednim towarzystwie i świetnej atmosferze. Z chwili na chwilę słońce coraz bardziej razi nas swoimi promieniami. Robi się trochę cieplej, obserwujemy całkiem spory wiatr, który hula sobie tu i ówdzie ponad naszymi rowerami.

Po dojeździe jakoś o 7 do bazy maratonu idę się zarejestrować i odebrać pakiet - to samo czyni Tomasz, lecz on do startu ma jeszcze 2 godziny. U mnie włącza się lekki przedstartowy stresik. Dawno, nigdy nie jechałem jeszcze takiego wymagającego maratonu dystansu Giga ! Boję się o to by rozłożyć dobrze siły, a forma raczej już spadkowa po pięknym ostatnim miesiącu/póltora, boję się o pogodę żeby nie zwialo mnie do rowu albo nie trafiło piorunem. Boję się żeby nie wygrzmocić się na mokrych zjazdach, a jeszcze bardziej boję się o Tomka, który pierwszy raz za moją namową ściga się w górach.

Przebranie, ostatnie siku, króciutka rozgrzewka i lecę na start. No to co, nie pozostaje nic innego jak pojechać na swoją szaleńczą misję :)

Od startu mocno ruszyłem, rozkręciłem chłopaków na zjeździe bo coś się nie kwapili do jazdy w dół :) Po zmianach jednak jakoś tam trochę się udało ich namówić. Pierwsza górka, pierwsze zderzenie mojej formy z notabene wygranym na dystansie giga z mojej grupy 442. Jakub Oborski z Nowej Rudy. Nie sposób mu usiąść na kolo. Starałem się, tylko chwilę, stwierdziłem - jadę swoje, nie będę się zajeżdżał na początku, to 166km a nie 60. Odpuściłem, on odjechał z jakimś kolegą. My zostaliśmy we 4. Ja, Marcin Jagmin z Wałbrzycha, Piotr Ratajczyk z Kalisza oraz ktoś jeszcze. I oprócz Piotra dojechaliśmy razem do ok 50km. Za każdym razem lekko się męczyłem na podjazdach ich tempem, ale na zjazdach odjeżdżałem dość daleko - chłopaki zdecydowanie zjazdy do poprawki ;)

Dokładnie chyba na 4tym podjeździe daję sobie spokój, a raczej to oni mi odjeżdżają, nie szarpię się i jadę swoje. Smutno jest jednak sobie uświadomić jak bardzo nie pasuje mi jazda 120km indywidualnie na czas :) Ale mówi się trudno. Jadę. Przede mną całkiem fajny zjazd. Długie proste, mało zakrętów. Tam gdzieś jeszcze przed mija mnie "ten słynny kolega" z gvt i żartem krzyczę za nim "pchamy pchamy". No niestety nie spotkało się to z większą sympatią :D Faktycznie burak, jak na filmie. Po chwili rozjazd na mini, mega / giga. Tam osiągam najwyższa prędkość, która notabene nie powala za bardzo.

Zjeżdżam na giga, tam jakiś dziurami obwarowany zjazd do Różanki - istne sado maso, istna katorga, dla człowieka i roweru. Modlitwy o uniknięcie defektu. Podjazd, drugi podjazd pod bufet Gniewoszów. Ciężko idzie, długo trzyma 10%. Pierwszy kryzys, którego się nie spodziewałem za badzo, ale jazda nie idzie. Dogania mnie Piotr Ratajczyk i zostawia. Staję na bufecie, siku, jem dwa banany, arbuzy, dolewam wody i jadę dalej. Przez chwilę myślę o zjeździe na metę.....ale tylko chwilę. Cholera, przecież przyjechałem się wynorać, dobrze bawić i potrenować :) Jadę więc drugie okrążenie, zaczyna padać, lać....w tej chwili myślę, że Tomek jest już na mecie - ehh.. A ja ?! Jeszcze 60km. Na drugim podjeździe trochę odżywam. Pomaga mi zdecydowanie chlebek z szynką i serem. Pomaga mi żel, batonik i woda - zwykła woda, nie słodkie izo! Coś tam nadrabiam.

Ostatnia pętla, tu sobie mówię, że nie kalkuluję i postaram się pojechać jeszcze mocniej. Skurczy żadnych, dojadam jeszcze chleba, batonika i na zjeździe żela. Dogania mnie Gieregowski Piotr z Sulechowa - jedziemy do samej mety razem trochę po zmianach. Czuję się fajnie, ostatni finałowy podjazd do ZIeleńca - jest ok, tętno jakby wyższe, choć już nie bardzo wbija się na wysoki poziom. Burze ustępują, wychodzi słońce....tablica Zieleniec ! Moje zbawienie. Przyciskam jeszcze trochę. Widzę już metę, widzę że Tomek robi mi zdjęcia, wjeżdżam szczęśliwy na metę :) KONIEC ! :)

Można powiedzieć, że padam na twarz. Czuję się wyjechany i każda myśl "że mogłem szybciej" nie jest chyba prawdziwa. Nie mogłem. Na dzisiaj to był chyba moj szczyt możliwości. Totalnie wyjechany, ledwo stoję na nogach. Czuję się jakbym zaraz miał zwrócić wszystkie żele i słodkie batoniki. Jest mi gorąco, choć nie powinno. Siadam i prawie zasypiam na ławce. O to to....pierwszy raz od dawna tak się wyjechałem. Tomek chyba trochę przestraszony moim stanem - nigdy wcześniej nie miał okazji widzieć mnie tak wykończonego. Panowie z pogotowia na jego polecenie ze mną rozmawiają, mierzą cukier i ciśnienie i stwierdzają - 166km go wykończyło, dojdzie do siebie :D Po tym wysiłku jakieś 30 minut miałem 120/70 i 102 cukru :)

Tomek zadowolony! Z niedosytem. Mógł mocniej :) Ale jak na pierwszy start w górach - szacun, dobry wynik. Dałeś radę ! :)

A ja ? No, zadowolony, ale ze spadającą teraz już formą. Można powiedzieć, że dojechałem na oparach i na ostatni gwizdek zrobilem taki wynik jak dzisiaj:

3 miejsce w kategorii GIGA m2 szosa
21/63 OPEN Giga :)

W drodze powrotnej rozmawiamy znowu na przeróżne tematy. Przejeżdzamy przez Trzebnicę, a że wspominałem mu o tym że bardzo lubię to miasto i kiedys się tam zakochałem to postanowił mi zrobić imieninowy prezent w postaci wjazdu na posesję pięknego ptaka - Kraski :) Ojj. A tam "niedoszła" teściowa. Język się cofa, jak nigdy! :D Totalnie niespodziewana sytuacja. Śmieszna, ale teraz włączyły się wspominki :)

Po drodze z Trzebnicy napotykamy powalone drzewa, porwane gałęzie leżące na ulicy. Armagedon w ktorym zresztą jechaliśmy rowerami :)

Sam maraton na wielki plus. Fajna trasa, choć 6km do Różanki telepie znacznie :/, reszta asfaltów super, ryżu z warzywami i mięskiem na mecie pod dostatkiem. Ładne puchary, mega bogate bufety i świetni ludzie w obsłudze. Widzimy się za rok :) Choćby dla samego medalu, który co roku jest piękniejszy :)

cad: 76

https://www.strava.com/activities/353902370

Upragniona meta ! :D



Idealne zwięczenie tej części sezonu :)


Po dobrze wykonanej pracy należy się relaks :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(6)

Rozkręcenie nóżek przed Klasyk Kłodzki - ZIeleniec 2015

Piątek, 24 lipca 2015 · Komentarze(0)
Kategoria 0-50km
Dzisiaj małe przepalenie nóżek przed jutrzejszą wynorą 166km na Klasyku Kłodzkim.
Wyjazd coś po 3 rano na start, o 8:14 w grupie startowej z panem Ratajczykiem z Kalisza :)

Pamiętam jak kiedyś mnie jedną nogą objechał w górach w Istebnej - czas na rewanż albo przynajmniej na wyrównaną walkę :D
Moja grupa jest ostatnią z GIGI :) Czyli nikt mnie nie przegoni :)

Dodatkowo dzisiaj czułem się całkiem dobrze :) Tętno dość niskie, na interwałach szybko wbijało całkiem wysoko :]
Jutro wyścig, a od następnego tygodnia zaczynamy mocne przygotowania do ostatniego największego wyścigu, w którym chcę wziąć udział :)

caD: 81

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Rozjazdowo :)

Wtorek, 21 lipca 2015 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100km
Hmm.. Po niedzielnej czasówce, wczorajszych hopkach - dzisiaj przyszedł na "w miarę spokojny" rozjazd :)
Tomek jednak dzisiaj bez nogi, coś nerwowy, ale jedziemy. Najpierw jakoś po zmianach, później spokojnie z wiatrem w plecy i później dużo szybciej do domu uciekając przed burzowymi chmurami :)

Było dziwinie, powoli, nerwowo, śmiesznie, szybko......i wietrznie. Oby pogoda dopisała w sobotę :)

caD: 82

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Górski trening na nizinach :)

Poniedziałek, 20 lipca 2015 · Komentarze(0)
Chyba było szybciej, ale czujnik prędkości przy Garminie coś zaszwankował po ok 80 km.

Plan dzisiaj był taki by razem z Mosiną polecieć na nasze hopki. W końcu już w sobotę Klasyk Kłodzki :)
Ja giga-misja 166km a Tomek jedzie na swoją giga-misję 66km. Więc trzeba dzisiaj było ostatni raz zrobić mocny trening przed Zieleńcem. W dodatku zrobić konkretny i długi trening by sobie przypomnieć jak to jest dłużej siedzieć w siodle :)

Po wczorajszej czasówce cos tam w nóżkach zostalo, ale każda hopa mocno przycisnięta. Raczej sobie nie żałowałem :)
Czy mogę być zadowolony ? Tak, z treningu - jak zawsze, świetnie :) Ale forma ciut niższa niż jakiś czas temu. Trudno było wbić się na wyższe tętno dzisiaj.
Jak przejadę ten dystans w Zieleńcu to już będzie wygrana, każdy pucharek będzie niezłym zwieńczeniem "pierwszej" części sezonu :)

Reszta danych z dzisiejszego treningu oprócz czasu pochodzi jedynie z 80km zarejestrowanych przez garmina.

caD: 78

Przyjechałem tu wygrać ?! Nieeee...dobrze się bawić ;) ^^


Na starcie też niezbyt przejmowałem się wynikiem :)


Ale odliczanie...5..4..3..2..1.....start.. wprowadziło lekką nerwowość :)


I standardowo jak już sie ruszyło to chciało się osiągnąć dobry wynik :) Na chęciach się skończyło :D


Tylu nas było, a nawet trochę więcej :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

ITT Sieroszewice

Niedziela, 19 lipca 2015 · Komentarze(0)
Kategoria Zawody, 0-50km
Wybraliśmy się dzisiaj z Tomkiem na wyścig ITT w Sieroszewicach. Czasówka o dystansie 18 km, płasko, mocny wiatr....czyli coś co bez lemondki, indywidualnie, nie jest do przejechania w super czasie.

Po 9 zjawiamy się na starcie, z tym że dopiero po 12 lecimy z rampy startowej na trasę. Najpierw mała rozgrzeweczka na trenażerach. Tomek jedzie pierwszy, ja startuję chwilę po nim.

Od startu "w trupa", no prawie :) Najpierw fajnie się jechało z wiatrem, ale już po 6,5km zaraz po pierwszym skręcie w prawo zostałem doścignięty przez kolarza startującego po mnie. No cóż, długo jadę jego prędkością i jakoś tak mnie nakręca gdy widzę go te 200-300m przede mną. Ale tutaj wieje w twarz, tak konkretnie....prędkość maleje z 40-44kmh do 36kmh by na koncu tej długiej prostej spadła nawet do 33kmh. Kolega bardzo opływowy był i chyba łatwiej mu było jechać niż mi na zwykłym rowerze.

Konczy się odcinek z wmordewindem i zaczyna się kolejny odcinek z bocznym i lekko w plecy wiatrem. Przyspieszam znowu pod 40km/h i lecę co sił, a tu wyprzedza mnie Michał z Interkolu :) Też całkiem fajna aerodynamiczna pozycja. Widzę go tak już do mety i nawet jest motywacja żeby jeszcze trochę szybciej kręcić - znaczy mocniej :)

Kończę, wyłączam licznik, idę się przebrać i jemy kiełbaski oraz ciasto. Spadamy do domu :)

Wiem, że na pewno była jeszcze chwila do urwania, ale po fakcie to fajnie się mówi. :)
Dałem z siebie wszystko, forma (nie)sprawdzona, bo ITT to żadne wielkie odzwierciedlenie dla mnie.
Nie trenować czasówek i startować w czasówkach to widocznie zły wybór ;)
Tomek dal radę wykręcić w miarę przyzwoity czas. Dupy nie urywa, ale jak na "świeżaka" to jest ok. Za rok czas do poprawy ;)

W sumie, wyszło całkiem nieźle jeśli chodzi o formę, mimo że nie przyszła kiedy chciałem to przyszła i dała mega kopa jakiś miesiąc temu. Za tydzień ostatni wyścig z serii tych, na których mi zależy....zawsze lipiec miałem taki przejściowy przez ostatnie dwa sezony i powracałem z formą na koniec sierpnia / wrzesień :) I tak też mniej więcej kręcą się moje plany startowe na kolejne tygodnie :)
Mam nadzieję, że nie porywam się z motyką na słońce 166km w Zieleńcu :)

cad: 82

OPEN: 55/85
kategoria A: 12/14

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)