To co już za mną:

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2010

Dystans całkowity:763.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:25:45
Średnia prędkość:29.63 km/h
Maksymalna prędkość:78.00 km/h
Maks. tętno maksymalne:198 (98 %)
Maks. tętno średnie:167 (82 %)
Suma kalorii:13095 kcal
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:58.69 km i 1h 58m
Więcej statystyk

Ucieczka przed chmurami ,deszczem... ajajajj...

Czwartek, 29 lipca 2010 · Komentarze(3)
Co to się działo :)
Masakra jakaś.. Wyjeżdżam sobie czym prędzej zaraz po pracy na rower a tu przejeżdżam 10 km i widzę chmury idą.. dobra jadę dalej.. chmury coraz bliżej i coraz ciemniejsze.. i jeszcze przejazd zamknięty - pociąg jedzie..

no to zrobiłem fotkę i wracam bo zaraz pewnie będzie padać..
gazu dałem nieźle.. powrót to prawie 40 km/h

cad 80

fotki:
szybko zawracałem ;)


a teraz jest tak nad moim blokiem :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(3)

W imieniny... też trenażer ;)

Niedziela, 25 lipca 2010 · Komentarze(5)
Kategoria Trenażer
Cad 90

trening taki jak wczorajszy i w ogóle ostatnie treningi na trenażerze ;)

imieniny = buty nike + koszulka żółta livestrong [jeszcze nie doszła]
no i oczywiście na rowerek ;)

ostatnie 10 min było dzisiaj najtrudniejsze...

"nie mogę.. koniec" --- " nie nie, nie po to wsiadałeś i planowałeś trening aby teraz zsiadać.. jedziem do końca" i dojechałem :)

pozdROWER

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(5)

Zdjęcia z Pętli.. Trening górkowy... VENGA VENGA.. :)

Środa, 21 lipca 2010 · Komentarze(5)
Dzisiejszy dzień = równa się super dzień :)
Mimo gorączki postanowiłem po pracy pójść na rower - około godziny 17 :)
Kierunek Milicz - Wierzchowice i tamtejszy podjeździk :D


podjeżdżam go na stojaka ZAZNACZJĄC ,że udało mi się po raz pierwszy pojechać na nim powyżej 35km/h... Jechałem 33km/h sobie nie wykańczając się ,a tu obok mnie podjeżdża taki dostawczak z 3 ludziami :) I krzyczą " venga venga " jadąc przy mnie cały kilometr :) dodali troszkę gazu to i ja za nimi uwaga 37km/h :D [znaczy przy nich] :) oczywiście byli to Polacy [na tylnej klapie Polska flaga i kolarz także zrozumiałem ich okrzyki ;) ] i pojechali w siną dal po tym podjeździku :)

w ogóle jakoś humor, forma i zapał do jazdy wrócił :D
hr max wyciśnięte właśnie na tym podjeździe
V max wyciśnięta na małym sprincie jaki sobie zrobiłem już w mieście 200m prosta..
cad: 86



a oto fotki z Istebnej ,które udało mi się zdobyć ;)

Kubalonka:



Podjazd w Czechach:




Podjazd na metę:
uśmiech ?

nie nie.. jednak nie..

ale ładna pupa.. tylko czyja ?

masochista...

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(5)

To samo co wczoraj... Ale bardziej wiało...

Czwartek, 15 lipca 2010 · Komentarze(1)
Dokładnie minutę dłużej niż wczoraj ,ale to przez wiatr.. dzisiejsza jazda potwierdza moją dość dobrą formę niestety ,która przyszła po maratonie..

cad 91



wyjechałem dzisiaj tak po 18 i zanosiło się na deszcz ale na szczęście rozwiało chmury :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Forma przyszła po IStebnej ?

Środa, 14 lipca 2010 · Komentarze(1)
Kategoria 50-100km
Wow.. Jechało mi się dzisiaj super.. Troszku wiało ,ale nie za bardzo.. :)

Po pracy zjadłem obiad i rozłozyłem się z lodami na kanapie przed Tour de France.. :) po 19 wyszedłem na rower.. wróciłem jak zaszło już słońce :P jechało się bardzo fajnie później bo taki przyjazny wiaterek chłodny... forma przyszła.. nogi kręcą.. ale dlaczego po Istebnej ? wrr.. :)
wymieniłem pekniętą oponę na nową zwijaną detonatora.. czyli taką samą tylko że nową :)

cad 91

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Maraton w ISTEBNEJ - piekło..

Niedziela, 11 lipca 2010 · Komentarze(4)
Kategoria 100-150km, Zawody
Hmm.. Zacznę od tego ,że jechałem stanowczo za długo.. No ale sił starczyło tylko na tyle.. No dobra.. To po kolei...
Czas wkleiłem swój z licznika - u organizatora 5h 41m

fotki : http://picasaweb.google.pl/xubix1

W piątek wyjazd o 6 z Ostrowa Wielkopolskiego do Istebnej.. Po drodze odebraliśmy kolegę Łukasza z Ostrzeszowa i ruszyliśmy w trasę. Po drodze kilka przystanków na siku i jedzenie i tak po południu dojechaliśmy do naszego pensjonatu "Jaskółcze Gniazdo" w Jaworzynce :) Od razu pochwalę tam jedzenie bo było po prostu super.. Na jednym z przystanków w/w Łukasz zobaczył w mojej tylnej oponie dziurę.. I już schiza.. KUrde co zrobić.. A tu mówi ,że mi pożyczy bo wziął jedną zapasową.. :) Dzięki Ci wielkie.. Przed obiadem pojechaliśmy na chwilę na rower.. Kilka kilometrów i otworzyły mi się oczy "jak jutro będzie ciężko"... NO i było.. Później do biura zawodów odebrać numerki i do domku spać.. W nocy spałem bez problemu... Od rana oczywiście nic zjeść nie mogłem tylko pół skibeczki chleba.. Ale na starcie już wszamałem batona energetycznego i żelka więc spoko :) Ruszyliśmy na trasę i ja szczęśliwy juz sobie jadę.. Wspinam się na tą Kubalonkę za moimi z drużyny przerzucam na wyższe zębatki i tu nagle spada łańcuch.. Patrzę na licznik.. 10 - 8 - 5 - 0 km/h i dupa.. Jebs na lewy bok.. Kolano zdarte.. za mną jechali jacyś kolarze i cieszę się że mnie ominęli.. Szybko się zebrałem i chcę założyć łańcuch ale nie idzie.. gdzieś się zablokował.. Szybko biegnę do jednego z turystów czy mógłby mi przytrzymać rower.. Pomógł mi za co mu serdecznie dziękuję.. No nic.. strata już chyba 5 minut i nie dam rady ich złapać.. No to już sobie mówię - czeka Cie jazda indywidualna na czas 120km - no i tak było.. Później coś na 50km znowu ścianka i spada łańcuch przy przełączaniu przerzutek.. No dobra zdążyłem się wypiąć i założyłem łańcuch.. Jadę dalej jest bufet.. chwila przerwy.. dolałem izotoniku i jadę dalej.. Coś koło 75km na trasie samego już dystansu mega na podjeździe widzę ,że zjeżdża jeden INTERKOLOWIEC.. pytam się co jest ? A on "Pierd*lę ,nie jadę" bo było ciężko.. Dziwie się mu ale rozumiem.. sam na szczycie tego podjazdu zwróciłem wszystkie żelki izotoniki i batony energetyczne.. Zmęczenie było potworne.. Od tej chwili już tylko myślałem aby dojechać.. Na drugim bufecie wlałem sobie wody do bidonów.. Zaskoczyły mnie ostatnie ścianki w Czechach.. Na jednej z nich złapał mnie skurcz i zrzucił z roweru.. posiedziałem z rozprostowaną nogą na asfalcie.. po chwili ruszyłem i tak już się doczłapałem do mety.. Średnia cieniutka.. Ale cieszę się ,że przejechałem ten "etap".. Jednak góry uczą pokory.. Na starcie zapomniałem włączyć pulsometru :/

W tym samym pensjonacie mieszkał - woody - ze swoją dziewczyną = super ludzie.. pozdrowienia ślę już z Krotoszyna :D wyjazd zaliczam do udanych.. :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(4)