To co już za mną:

Wpisy archiwalne w kategorii

Ze zdjęciami

Dystans całkowity:58445.73 km (w terenie 204.33 km; 0.35%)
Czas w ruchu:1956:09
Średnia prędkość:29.90 km/h
Maksymalna prędkość:90.00 km/h
Suma podjazdów:272900 m
Maks. tętno maksymalne:214 (110 %)
Maks. tętno średnie:188 (97 %)
Suma kalorii:1163956 kcal
Liczba aktywności:716
Średnio na aktywność:81.74 km i 2h 43m
Więcej statystyk

Wyścig MTB w Bagateli.

Niedziela, 5 stycznia 2020 · Komentarze(0)
W niedzielę pojawiłem się na wyścigu MTB. Mały, kameralny i skromny wyścig przekształca się powoli w poważne, bardzo szybkie i tłoczne ściganie. Na leśnej rundzie pod Ostrowem Wlkp. zgromadziło się prawie 60 kolarzy i trochę kibiców.

Dość zimno, ale bez deszczu, lekki wiatr. Runda lekko ponad 5km razy trzy. Start to długa prosta. Po niej nawet zajmowałem dość wysokie miejsce. Górka czy zjazd nie było problemu, zacząłem odstawać od grupy "faworytów" po jakiś 4-5 pierwszych zakrętach. Wyszedł brak techniki albo przynajmniej gorsza niż niektórzy prezentują. Nie jest źle, ale może być lepiej. Tych kilka razy udało mi się dojechać, ale później już tylko ta przewaga zaczęła się powiększać.

Po chwili minęła mnie druga grupka z Włodkiem Gilickim z Kalisza.... a ja jechałem na zmianę na 15-20 pozycji. Niestety grupka czterech-pięciu kolarzy też mi odjechała na kilku zakrętach. No cóż.... Ostatecznie zawody ukonczyłem na 22 pozycji z 55 kolarzy, którzy dojechali do mety.

Najważniejsza była jednak zabawa, bo na MTB nie ma zmiłuj, nie ma wożenia się.... Więc znam swoje miejsce w szeregu. Fajnie jak się coś uda powalczyć, ale przynajmniej na mecie czekała gorąca zupa i to nie z bagażnika prezesa :D

Trzeba się powoli wkręcać :)

A tutaj jechałem z kamerką :D Będzie jakiś filmik ;)



Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Noworocznie pod wiatr.

Środa, 1 stycznia 2020 · Komentarze(0)
Po spokojnym sylwestrze nie było problemu wstać i potrenować. Kiedy większość Polski odsypialo jeszcze kaca ja razem z Czesią ruszyliśmy na trening. Drogi puste, słońce piękne i ten wiatr... byłem już nim zmęczony po dwóch ostatnich jazdach. 

bylem już nim zmęczony psychicznie. 

wspaniałe wejście w Nowy Rok i zaczyna się wszystko powoli układać i treningowo czuje ze zaczynam obierać ponownie prawidłową ścieżkę. 

Dzis na południu Wrocławia, kilka hopek pod Strzelinem i ciagle wiatr. 

Pod koniec lekka pogoń za dwoma kolarzami w oddali była idealnym pretekstem by trochę podkręcić tempo i ruszyć nogi i serducho.

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Wichry niespokojne na zakończenie roku 2019

Wtorek, 31 grudnia 2019 · Komentarze(0)
Samotna walka, samotna nierówna walka z przepotężnym wmordewindem. WbokWindem też....Dzisiaj miał być w miarę luźny trening, moje nogi już odmawiają posłuszeństwa po ostatnich dniach kręcenia. A przede mną przecież 5 stycznia wyścig MTB. A jeszcez jutro Riplej! :)

Chcąc się choć troszkę ochronić przed wiatrem - pojechałem na miasto.... Jak już się tam pojawiłem to pomyślałem, że pojadę wymienić klocki w hamulcach bo po górskich wojażach i ostatnich kilku MTB w błocie i piachu nie mam czym hamować - nie mam hamulców! Okazało się, że wszystkie sklepy które znam i ogarniam są zamknięte. Wróciłem więc z wiatrem do domu... Idealnie podpasowało pod mój dzisiejszy plan dnia i założone kilometry.

Więcej bym nie przepchał. Za mocno wiało, za bardzo mi się nie chciało.

cad?!

Podsumowania jak co roku nie będzie. Rok przerwy! Nie było też pasjonujących wygranych i coś tam... To był trudny rok z małą ilością czasu na rower i bloga. Obiecuje się poprawić w 2020 - powoli się stabilizuje :)

Mój mały przjeazd dwa dni temu uwieczniony na nowej kamerce :)  enjoy!

https://youtu.be/Zt0nGOjYU8U


Szczęśliwego Nowego Roku 2020!


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

PrzedOstatni TREN 2019 roku.

Poniedziałek, 30 grudnia 2019 · Komentarze(0)
Powrót przed końcem starego już roku 2019... I na Bikestats i na rower. WIele się zmieniło ostatnimi czasy. Zmieniłem swoje dotychczasowe treningowe codzienne trasy. ZMieniłem rower. Znaczy się TREK zmienił mi rower ponieważ stara emonda pękła. Do zmiany rower w moich rowerach, ale to po nowym roku. Obecnie jestem na etapie porządkowania sobie czasu i życia :)

Dzisiaj wypad z domu na Oławę, w kierunku Opola by następnie skręcić na Strzelin i Żurawinę no i przez Iwiny wrócić do siebie...

Jechało się ciężko pierwsze kilometry, pierwsze 50 kilometrów gdyż wiatr miałem praktycznie centralnie w twarz. Później trochę przyjemniej, ale i tak zastanawiam się jakim cudem niektórzy na zimowych :"lekkich" treningach.......osiągają średnią ponad 30kmh..Ale najważniejsze dopiero przede mną - wiosna i lato :)

caD: ?! xD

Jutro ponad 75km i będzie 12 tysięcy :)

Szczęsliwego Nowego Roku 2020!!!

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Tour de Pomorze 2019

Sobota, 27 lipca 2019 · Komentarze(1)
Nadszedł czas na podsumowanie ULTRAmaratonu Tour de Pomorze 2019. Startujący ze Świnoujścia "wyścig" kończył się róiwnież w Świnoujściu. Dokładne miejsce startu to Prom Bielik. Mój start to 8:40, sobotni ciepły poranek, który zapowiadał przekształcać się w świetną rowerową, kolejną piękną przygodę. Do tejże przygody mogłem się spokojnie przygotowywać dzięki wsparciu UM w Krotoszynie oraz Pana Burmistrza Krotoszyna - Franciszka Marszałka.

Rower z lekkiego przecinaka stał się cięższym o kilka kilogramów krążownikiem do zadań specjalnych. Lampki, powerbanki, baterie i gpsy.... To wszystko musi być. Formę przygotowałem na start prześwietną. Jak się okazuje jednak niewykorzystaną w 100%. Plany przed były jasne i proste. Doganiamy Jacka startującego 35 minut przed nami i jadę dalej.

Zaraz po starcie gdy tylko uporałem się z lekkimi problemami technicznymi w GPS postanowiłem nadać swoje tempo i zamienić spacerek w choćby lekkie ściganie. Nie ukrywałem, że Czesię zamierzam dowieźć do Jacka i tylko za nią ewentualnie czekać będę. Licząc sobie w głowie czas, kilometry i prędkości wyszło mi, że po 3,5 - 4h powinniśmy się z nim spotkać. Miałem oddać swoją lubą pod skrzydła innego faceta i sam ruszyć dalej. Okazało się, że nie pomyliłem się w swoich założeniach.

Zaraz za Świnoujściem czekał za nami Mariusz Gniado z Trzebnicy, który chciał się podłączyć pod mój pociąg. Niestety pod jeden z pagórków Edward Kuczmarz niestety odpadł z koła... ale no cóż, takie jest kolarstwo. Po kilku kilometrach dogoniłem dużą część startujących przed nami kolarzy, w tym także Zbyszka Krefta ze Śremu i Andrzeja Biela z Górali Police.... Nadal nadając najmocniejsze tempo w grupie spokojnie już jadąc pyrkaliśmy dalej. Tętno mi spadło i uspokoiło się znacząco.... Wiedziałem co wydarzyło się w Karpaczu i nie chciałem powtórki, więc co była okazja to chwytałem bułę albo makaron.

Na drugim punkcie na stacji PB w Ustroniu dogoniliśmy Jacka, idealnie we wczas... Wiatr jednak tak mocno dawał się we znaki że postanowiłem do pagórków i zmiany jego kierunku trzymać się w naszej grupce. Czołówka odjeżdżała coraz dalej ale trzymała do Szczecinka jakieś 40 minut przewagi.

Czesię i Jacka coraz bardziej męczyło nasze tempo, jak się udawało to dociągałem ich do grupy albo starałem się ją delikatnie zwalniać... Wbrew swoim osobistym planom, ale gdy Czesię zaczęło boleć kolano i została na jednej z hopek postanowiłem zostać razem z nią. Później wyskoczyłem dogonić "for fun" grupę która uciekła dawno temu, co udało się idealnie na punkcie w Szczecinku i... okazało się że pierwsi już dawno odjechali więc... zostanę i poczekam za Czesią i Jackiem. Na punkcie był przepyszny żurek na bogato, makaron i ryż. Wszystko było pyszne i wspaniale dopełniała to Pani obsługująca punkt i podająca jedzenie! Po prostu złoto :)

Dalej już dla mnie spokojna jazda, co okazało się mimo wszystko być także dość męczącym wyzwaniem by zwalniać samego siebie. Pogaduchy, żarty, śpiewanie i tyle... i tak do mety. :)

Wiem, że mogę w przyszłym roku powalczyć po dobrej zimie, jeśli teraz nie trenowałem długich dystansów, to jeżdżąc pod ten typ wysiłku jestem w stanie powalczyć o najwyższe lokaty :)

cad: 77


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Ultramaraton Piękny Zachód 2019 - Niesulice Jezioro

Sobota, 8 czerwca 2019 · Komentarze(1)
Ultra-Maraton Piękny Zachód 2019 - Niesulice

Niedłuugo oczekujcie filmiku, jechałem z kamerką więc coś tam posklejam :)

Już rok temu chciałem tam być, ale wtedy wypadał Łask. Tym razem wypadał Koźmin Wlkp., ale stwierdziłem że chcę Ultrę. A dzięki wsparciu z Urzędu w Krotoszynie i Burmistrzowi Franciszkowi Marszałkowi - byłem spokojny w przygotowaniach i mogłem na luzie przygotowywać się do maratonu po tej czysto sportowej stronie :)

To mój trzeci ULTRA, byłem więc spokojny, że go przejadę. Wiedziałem, że mogę sobie pozwolić na dużo, nawet mimo tego, że w tym roku nie trenuję długich dystansów prawie wcale. Prawie się przeliczyłem, już mnie wycofali, choć od początku jechało się cudownie... Zapraszam na krótką relację z tego wydarzenia :)

Razem z Czesią wybraliśmy się na ultrę - Piękny Zachód..... którego baza znajdowała się nad pięknym Jeziorem Niesłysz- w Niesulicach, "Ośrodek Wczasowy Irena" - polecam na przyszłość. Wspaniała obsługa, pyszne jedzenie i żadnych problem w jakimkolwiek temacie.

Od samego początku pobytu zaczęły się konkrety: odbiór pakietów w biurze zawodów, oklejanie sprzętu, ładowanie energii - w powerbankach i tej naturalnej. Zjedzona pyszna zupa na kolację i odhaczona odprawa przy okazji - w jednym. Sama atmosfera przecudowna, sami znajomi, radosne twarze i sympatyczni ludzie.

Nastawiony budzik na 6:30, start zaplanowany na 8:25, śniadanie o 7:00. Chwila stresu, ostatnie przygotowania i start! Start z moją grupą do najłatwiejszych nie należał - było nas sześciu, po pierwszych kilku metrach zostaliśmy tylko we dwóch z Arkiem Robakiem. Pojechaliśmy całkiem mocno i równo do pierwszego punktu.... Po wyjeździe Arek zostaje i zawraca ponieważ....... zapomniał karty kontrolnej. Po krótkiej konsultacji ja jadę dalej. Dojeżdżam sam osobiście grupę, która startowała długo przed nami.. Moje tempo było bardzo dobre. Plan także był bardzo prosty: na pierwszych trzech punktach podbijam tylko pieczątkę, piję wodę i uzupełniam bidony - jadę dalej. I pojechałem...

Wyjechaliśmy całą grupą z punktu, po chwili zostaliśmy tylko we trzech, a jeszcze chwila i zostałem znowu całkiem sam. Niestety koledzy nie utrzymali mojego tempa. Ryzyk fizyk... Zbliżam się do Kaczorowa - to ostatni punkt przed górami. Wcześniej były tylko ewentualnie małe i krótkie hopeczki. Do Kaczorowa patrząc po czasach na punktach dziesięcioosobowa grupa "faworytów" nad jednym mną nadrobiła "tylko" jakieś 25-30 minut. W Kaczorowie chwila zawahania była - zjeść krupnik i chlebek czy nie zjeść... no bo zaraz góry.. Stwierdziłem - "do Karpacza tylko 60... dam radę, szkoda czasu". No.. Kryzys przyszedł jednak całkiem szybko i w sumie niespodziewanie. Wypiłem colę, zjadłem żela...  Nie pomogło.. Zaczął się zjazd. Ale nie w dół z górki, zaczął się zjazd. Okazało się, że zaciągnąłem dość mocny dług, który jak każdy praworządny obywatel musi spłacić. Spłaciłem go w Karpaczu, ale o tym za chwilę.

Do Karpacza pod te wszystkie i tak niezbyt strome i długie podjazdy wlokłem się niemiłosiernie, a wszyscy którzy byli niedaleko ode mnie mijali mnie jak tyczkę. Czesia jechała ten kawałek 10min szybciej ode mnie. Pomyślcie więc jakiego miałem zgona. Dojechałem więc do Karpacza.... I się zaczęło...

Zsiadłem z roweru, poszedłem (he he he....) - doczłapałem podbić pieczątkę i chciałem iść zjeść. Okazało się, że stało się najgorsze co mogło u mnie, czego się spodziewałem że może się stać, ale zaryzykowałem, po prostu. Odcięło mnie w ten najgorszy sposób jaki mogło. Już tłumaczę: gdy wyjadę się do zera, totalnie do zera, przegrzeje mi się kopara, że nawet woda przestaje mi smakować, mam blokadę żołądka i nie mogę nic zjeść... dodatkowo: muszę zwymiotować co wcześniej zjadłem, a było to kilka żeli energetycznych, dwie cole, batonik energetyczny, dwa banany i takie tam.. Się okazało, że muszę to zrobić NATYCHMIAST, inaczej... mój organizm nie dał mi wyboru i dostałem tylko wiaderko, bo nie byłem w stanie się ruszyć. W tym momencie okazało się, że komandor wyścigu z punktu w Karpaczu - Wacław Żurakowski - wycofuje mnie z wyścigu, wzywa karetkę i... chce mnie odwieźć niedługo na metę. Nie dając się przekonać, że "ten typ tak ma" i potrzebuję tylko "chwili odpoczynku" org. był nieugięty, co wprawiało mnie wręcz we wściekłość... DNF?! Tylko z takiego powodu?! No way! Jako, że na punkcie były do jedzenia Tylko pierogi i gulaszowa (pierogów nie jadam a gulaszowa w moim stanie była zbyt ciężka) zamówiłem u przemiłej pani jakieś drobiowe kotleciki, surówke z marchewki i pyrki - po prostu. Na punkt zaczęli przybywać kolejni zawodnicy, czas leciał, byli wszyscy ci których zostawiłem daleko w tyle, dojechał Jacek Ilmer który się mną trochę bardzo przejął,(za co serdecznie dziękuję i za pomoc!) Zbyszek Heleniarz, inni znajomi i.... Czesia! Na tym punkcie spędziłem ponad 2h - ponad dwie godziny!!!! Okazało się, że dokładnie tyle potrzebowałem zeby do siebie dojść. Rozdzwonił się mój telefon, zaczął pikać mnóstwem wiadomości - na stronie się pokazało, że: KUBIK - wycofał się z wyścigu! Nie sposób było przekonać kogokolwiek, że potrzebuję tylko chwili by wrócić na rower, wyłączyłem i odpoczywałem.

W międzyczasie przebadali mnie ratownicy medyczni i nie stwierdzili nic odbiegającego od normy, podziękowałem za badania i poszedłem już w lepszym stanie (tak! zwrócenie tego wszystkiego co miałem w żołądku pomogło) do organizatora, dojadłem swój obiad. Zadzwoniłem do orgów na mecie - ja chcę jechać! proszę przywrócić mnie do wyścigu. Napisałem także oświadczenie, że  mimo wątpliwości organizatora ,komandora na punkcie - jadę dalej! Po dłuższej rozmowie przekonałem, że już mi lepiej i mogę jechać. Jestem dorosły, to raz. Dwa - ja tak mam. Trzy - Szczerze dziękuję za troskę i opiekę, ale ja CHCĘ jechać dalej! Teraz patrząc na zdjęcia i to, że mimo ostrego słońca, ja byłem bledszy od ściany - przestaję się dziwić takiej reakcji.

Wróciłem więc na trasę, w dalszą drogę wyruszyłem z.... Czesią! Straciła czekając na mnie dobrych kilka(naście) minut. Wiedziałem też, że potrzebuję chwili by się rozkręcić... Ale tracąc już tyle czasu, stwierdziłem, że dojedziemy więc razem do mety. Jeszcze jeden raz musiałem się tylko zatrzymać na zjeździe, gdyż zrobiło się na tyle zimno, że nogawki musiały znaleźć się na nogach, a nie w kieszeni. Nie chciałem powtórki jeszcze z BBT. To się nazywa doświadczenie! :D Miałem na sobie także bluzę, bez której dla mnie chyba dalsza jazda nie byłaby możliwa. Temperatura z około 30-35*C w pełnym słońcu w ciągu dnia, w nocy spadła do jakiś 5-7*C, ale zakładam że nawet odczuwalna mogła być niższa.

Na kolejnym punkcie zjadłem talerz gorącej grochówki! Wypiłem trzy szklanki gorącej herbaty z cytryną i cukrem - odżyłem, wróciły WSZYSTKIE siły, które zabrała mi bomba roku! Do mety więc już spokojnie. Nakładłem sobie jeszcze serwetek i ręczników papierowych pod koszulkę bo temperatura spadła jeszcze bardziej, czego nie wiem czy ktokolwiek się spodziewał, że będzie aż tak zimno.

Kolejne punkty to już tylko formalność i wychodziliśmy gdy tylko Czesia stwierdzała, że możemy iść. Mogłem na spokojnie nadawać całkiem żwawe tempo. Dojechaliśmy Szerszeni, którzy nam to uciekali to nas doganiali, aż w końcu praktycznie ostatnie kilkadziesiąt kilometrów jechaliśmy już razem. Czesię zaczęło boleć kolano, a gdy wyszło już słońce niestety musiała ostatnie kilometry bardziej spokojnie jechać. Mając i tak bardzo dobry czas jechaliśmy sobie rozmawiając i robiąc zdjęcia.

Na mecie powitali nas Jacek Ilmer z mamą! Za co serdecznie dziękuję! Wasze entuzjazm jest nie do opisania! :)
Polecieliśmy do Oskara przybić ostatnią pieczątke i piątkę! Mi chcieli nakopać do tyłka, ale się nie dałem jak w Karpaczu :D

Później zrobiło się pięknie, zjedliśmy obiad i poszliśmy nad jezioro, ja się poopalałem i w sumie chyba zdrzemnąłem. Zostaliśmy jeszcze jeden dzień. by zregenerować się odpowiednio. 13 godzin snu pozwoliło się dobrze do kolejnych godzin spędzonych nad jeziorem odpowiednio przygotować :)

Dziękuję za profesjonalnie zorganizowany maraton, pyszne jedzenie na bufetach (przynajmniej tych od Karpacza bo wcześniej pogardziłem :p ), za troskę i odpowiedzialność za uczestników! Maraton Piękny Zachód 2019 nad Jeziorem w Niesulicach uważam za zamknięty :)

Jeśli zastanawiacie się czy coś bym zmienił bądź zrobił inaczej to... NIE! Sprawdziłem siebie, swój organizm... Taki miałem plan, albo wygram albo umrę. Test skończył się pozytywnie, mimo tego że odpowiedź jest trudna do strawienia ;-) Inny scenariusz oczywiście mógł być, mogłem zjeść makaron i poczekać za Arkiem na drugim punkcie, mogłem zjeść krupnik i chlebek przed Karpaczem i jechać dalej. Zrobiłem to inaczej. Wiedziałem czym to się mogło skończyć i tak się skonczyło. Pojechałem dalej, mimo tej bomby, ultra kryzysu - wykręciłem w sumie 33 czas open na na 88 zawodników (dodatkowo 23 wycofanych) a mój czas razem z postojami to 23h 13min. Myślę, że gdyby nie kryzys, kręciłbym się w okolicy 20 godzin (w te albo we wte). Jestem zadowolony z tego maratonu. Było fajnie i ekscytująco!

No i Czesiulek, która wygrała OPEN Kobiet oraz klasyfikację górską i dołożyła mi 25 minut :) Mega się cieszę :)

Trza też pochwalić Glinę! Jacek w końcu pojechał na siebie i zrobił super czas! Pojechałeś serio bardzo dobrze i bardzo ładnie! Gratulacje :)

Dzień dobry Świebodzin :)


Startujemy :)


Szczęsliwy po 5 minutach wyjeżdżam z drugiego punktu kontrolnego :) W pełni sił, nieświadomy co mnie jeszcze spotka.


Wjeżdżam do PK w Karpaczu - zęby już zaciśnięte, ale jadę...bo było w dół :D


Próba zjedzenia zupy skończyła się katastrofą...


Omawiamy strategię "ja to zmemłam, Ty idź ich zagadać, a ja ruszę i może nie zauważą" xD No wyglądałem źle, potwierdzam.


Meta :)



Następny dzień był już pełen wigoru :D

cad: 77
temp. min: 5*C
temp. max: 31*C

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Ustawka Trening z Twomark Wrocław

Niedziela, 24 marca 2019 · Komentarze(0)
Bardzo fajny wspólny trening kilkudziesięciu ludków w kierunku Mietkowa, Sobótki i Tąpadła.
Nogi totalnie zamulone, ale jeszcze jakoś jechały. Teraz zasłużone dwa dni przerwy!!! :)

Nie szło się dzisiaj wbić już na wysokie tętno, a nogi tak zapieczone że.....!

cad: 79


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Szoooosooooowooo! :)

Wtorek, 12 marca 2019 · Komentarze(2)
Pierwsza jazda na szosie od kilku miesięcy. Od początku jakoś dziwnie i nieswojo. Po chwili jednak znów było czuć chemię ;-)

Chwila krótkiej i spokojnej jazdy - w piątek badania wydolnościowe. Trzeba odpocząć i się zregenerować by WatTttTtTtttyyyy się zgadzały :)

Rower umyty, łańcuch zmieniony, wszystko wyregulowane. Nowy kask w drodze. Jestem ciekaw nowego sezonu :) Noga jakoś kręci, chciałbym w końcu porównać ją z innymi.

cad: 81



Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(2)

Wyścig MTB "Zimowe Ostatki" OTR Interkol CX80

Niedziela, 3 marca 2019 · Komentarze(0)
Ostatni wyścig MTB w tym czasie jesienno / zimowym. OTR Interkol w Topoli Małej i ta piękna kręta runda miedzy drzewami z setką zakrętów, hopek i innymi takimi. Ogólnie zawsze to była masakra. Ale tym razem mój kochany bordowy Giant został w domu i wziąłem wystartowałem na nowym, przełajowym rowerku :)

Od samego początku jechałem na maXa i dużo do czołówki nie traciłem, póki nie zaczęły się faktycznie  najbardziej techniczne momenty. W sumie nie traciłem tyle co zwykle, w sumie poleciałem na tyle dobrze, że wyścig skończyłem na 9 miejscu open!

Dobra dyspozycja połączona z nowym kilka kilogramów lżejszym rowerem dała mega efekt. Długi czas jechałem na dziesiątym miejscu chwilę za jednym koleżką... odpoczywając o dziwo bo tętno znacząco spadało. Odpocząwszy postanowiłem "zaatakować" chwilkę po przejeździe przez linię start/meta. Do końca okrążenia udało mi się utrzymać dobre tempo i nawet podwyższyć prędkość. Praaaawie udało mi się nawet dogonić ósmego Adama, ale za późno zaatamkwałem :D

Jechało mi się mega dobrze. A za dwa tygodnie już badania wydolnoścniowe i jestem ciekawy co one pokażą :)

No i jeszcze zapomniałem swoich okularów :)  Moment ataku?! :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)