To co już za mną:

Wpisy archiwalne w kategorii

Interkol

Dystans całkowity:21197.93 km (w terenie 40.43 km; 0.19%)
Czas w ruchu:662:50
Średnia prędkość:31.98 km/h
Maksymalna prędkość:90.00 km/h
Suma podjazdów:83164 m
Maks. tętno maksymalne:207 (104 %)
Maks. tętno średnie:188 (94 %)
Suma kalorii:432360 kcal
Liczba aktywności:206
Średnio na aktywność:102.90 km i 3h 13m
Więcej statystyk

Maraton Liczyrzepa 2012 - Podgórzyn

Sobota, 8 września 2012 · Komentarze(6)
Oficjalne wyniki:

Dst: 128km
Czas: 4h 21m 53s
ŚrV: 27,72 kmh
Miejsce OPEN: 34/169
Miejsce w KAT: 13/26
Premia gorska: 44m 49s :)


Do Przesieki gdzie mieliśmy nocleg zajechaliśmy wczoraj po zmroku, koło godziny 22:00. Szybka kolacja, zakwaterowanie, pogadaliśmy z drugą częścią ekipy, która już tam była od popołudnia i uszykowaliśmy się do spania.

Artur startował o 7:00 w pierwszej grupie GIGA, ja startowałem równo 2h później też w pierwszej grupie ale MEGA. Zajeżdżam na start, tam reszta naszej ekipy która nie nocowała tylko wyjeżdżała na maraton wcześnie rano. Pogadalismy chwilę i ja ruszyłem na start. Telepalem sie niemiłosiernie, bo wystartowalem na krótko. Przed naszym startem zaczęło padać.. Resetuję licznik, włączam endomondo i wio !

Szybki start, po kilometrze chyba zostaje nas trójka kolarzy, jadę z "tutejszymi" więc wiem, że będzie trudno. Jadę do 6km na kole, po czym pojawia się ścianka - oni jadą swoje, a ja zwalniam, dalej zjazdy i mi odjechali na dobre. Teraz w wynikach patrzę, że ta dwójka dojechała 2 i 3 OPEN i są pierwsi w swoich kategoriach :) wow! faktycznie trudno im było usiedzieć na kole ;)

Po drodze zmokłem 10x i wyschnąłem 9x, ulewa goniła ulewę, po chwili byłem cały mokry, na podjazdach nie bylo zimno, na zjazdach tylko chwilę.

Na 35km mija mnie Virenque z kolegą z grupy, siedzę im chwile na kole, rozmawiamy sekund kilka i żegnam ich bo to nie moje tempo - od tej chwili nikt więcej mnie nie minął ;)

Dalej to wjazd na Okraj, na ktorym policzylem sobie że tracę do Virenque jakoś 7min już, na Okraju chwila dezorientacji nie wiem gdzie jechać i jakaś Pani krzyczy z wozu że w dół, no to jadę ;) Mijam się z kolegami z Interkolu, wiem że jest dobrze bo nie odrobili nic, albo jak odrobili to kilkanaście sekund :]

W tej chwili czuję przypływ sił, cały czas regularnie pije i jem, uzmysławiam sobie że żeby do mnie moi nie odrobili, musze mocniej depnąć na pedały, a teraz już nie ma wielkich podjazdów, jedynie hopki + sporo płaskiego + wiatr.

Dalej nic szczególnego się nie dzieje, śmigam co sił w nogach, dojeżdza do mnie dwóch kolarzy którzy startowali odpowiednio 5 i 10min po mnie, i ostatnie 10km do mety jedziemy razem :)

Na mecie oczywiście długie pogaduchy przy ryżu, makaronie i wodzie z ludźmi z BS i forum szosowego :] Pozdro dla wszystich Was ! :)

Z Interkolu przyjechałem 3 na metę i 3 podjechałem na czasowkę okraj :D I Maciej mi nie wsadził, a ja jemu 3 minuty :D Grzegorz pomylił trasę, Lukasz złapał panę, Bazyl zapierdzielał aż miło, Marek trochę słabo jak na niego, Zbigi z Adamem całkiem całkiem jak na siebie, ale mogło być lepiej :)

I jedyne zażalenie do Artura S. z którym miałem nadzieję startować, ale nie przybył na start :((

przewyższenia: 2056m
ilość podjazdów: 45km
czas podjazdów: 2h 19m
śrV podjazdów: 19,5 km/h
max nachylenie: 15%

cad: 86
max cad: 127

strefa 1 tętna: 0h 18m 15s
strefa 2 tętna: 1h 3m 6s
strefa 3 tętna: 2h 53m 2s

max temp: 21,1*C
min temp: 11,3*C

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(6)

10 tyś km za mną ! Zmęczoooooony :D

Niedziela, 2 września 2012 · Komentarze(9)
Kategoria 100-150km, Interkol
Dzisiaj sporo górek z Interkolem, na początku bardzo nieładny asfalt, później wyjechaliśmy na lepsze tereny.. Pod Ostrzeszów uciekaliśmy / jechaliśmy mocniejszym tempem w 4 [cała druga drużyna Interkolu z Amber Road ;) ] i dojechaliśmy, na finiszu zza pleców wyskocył mi Przemo i nie dało rady go poprawić..

Dalej to już płasko i sprint pod Odolanów, tam znowu poszła ucieczka, ale tym razem się nie załapałem, a nie ukrywam że byłem mocno zmęczony - wczoraj dałem sobie nieźle w kość :]

No i dzisiaj przekroczylem w tym sezonie 10 tyś KM :] super! :) oby tak dalej, a może uda się zrobić koło 13/14 tyś ;)

cad: 88
przewyższenia: 397m

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(9)

Amber Road 2012 - TTT

Sobota, 25 sierpnia 2012 · Komentarze(2)
Do Gostynia w deszczu, ulewie.. W Gostyniu w słońcu i wietrze..

Rano można w końcu było wstać trochę później przez późniejszy start, w końcu najadłem się porządnie [to był chyba mój problem że nie dojadalem], później w Gostyniu też poprawilem makaronem i mnie w ogóle nie odcięło...

Przyjazd do Gostynia na 3h przed startem, przebieramy się, robimy fotki, rozgrzewamy się, przebieramy się, przypinamy numery i wio! :)

Na 10 minut przed startem Marek łapie gumę, zaczyna się nerwówka, ledwo zdążył na start zmienić i dopompować, stajemy na starcie honorowym i jedziemy jakieś 2km przez Gostyń na start ostry. W ostatniej chwili wcinam jeszcze banana i śmigamy: Marek, Bazyl, Przemo, Artur i Ja :)

Trasa praktycznie ta sama co rok temu, szybko zaczyna się pierwszy podjazd, tam lecimy trochę wolniej niż normalnie bo niektórzy nie nadążają, ale zostawiać kogoś na 10km to byłoby nieporozumienie..

Wszyscy śmigają równo po zmianach, każdy daje z siebie 100%, nie ma opier.alania się :D W sumie do 50km jedziemy tak bez historii, szybko, mocno i nawet nie ma czasu czegokolwiek zjeść...

Od 50km zaczynamy przeganiać jakieś pojedyńcze osoby i 2-3 zespoły, jedziemy znacznie szybciej, jest spora moc w zapasie jeszcze w nogach.. Ale, gdy nas pierwsi doganiają, nie pamiętam dokładnie jaki team, zaczyna się nerwówka, staramy się podwyższać tempo i jechać trochę za nimi, nie odpuszczać, to był błąd - oni i tak odjeżdżają, a my się aby bardziej wyjechaliśmy niepotrzebnie.. Dalej minęły nas jeszcze dwa teamy, które [chyba oba] stanęly na podium...

Na 55km mieliśmy mieć bufecik, był ale tylko był... Koledzy wyrzucili bidony i kolega Piotrek miał je pozbierać i nas dogonić i podać rezerwowe, ja nie wyrzucalem bidonu bo mi szkoda camelbaków, myślalem po prostu podać i wymienić, ale akurat wtedy gdy on podjeżdżał ja bylem na zmianie, a gdy jechałem na tyłach to nie było moiżliwości podania bidonu... Zostaje mi połowa jednego a tu do mety jeszcze 40km...

Na szczęście motocyklista nas uraczył najpierw swoją wodą, a później stanął w sklepie, szybko zakupił kilka małych buteleczek i nas częstował - uratował nam zycie :)

Co ciekawe to zaczęło się dziać własnie w drugiej części dystansu, spora nerwówka, wmordewind i jedź tu jak już wszyscy ujechani.. Na 75km jakoś zostaje Przemo - nie może już dalej nam utrzymać koła, jakieś dwie minuty później Artur łapie gumę.. Zostalismy we trzech, więc zmiany mimo że równie mocne to spokojniejsze już, żebyśmy tylko dojechali..

Ja wciąż czuję się dobrze, ciągle daję zmiany jak na początku, żadnego kryzysu jak rok temu, jest świetnie, na wjeździe do Gostynia doganiamy naszą trzecią ekipę Interkolu, tu o dziwo trochę mi nogi zesztywniały, nagle kilka skurczów zaatakowało łydki, ale idzie jechać tak samo, prostowałem aby nogi..

Nagle przed nami pojawia się zjazd gdzie lecimy na równi z trzecim zespołem, ostry zakręt w lewo, Marek nie wyrabia i ląduje na chodniku, szybko jednak z niego wyjeżdża i jedziemy dalej, trzeci zespół zdążył nam kawaleczek odjechać, ale dojechaliśmy do nich, tu nerwowka i plątanina zaserwowana przez jednego z kolegów, wąskie i kręte uliczki, wjazd na metę pod kątem prostym zakręt w prawo po kostce, wjeżdżam drugi na metę i padam na trawie w celu zaznania odpoczynku :D

Miejsce oficjalne: 15/38
Czas oficjalny: 2h 33m 08s [do pierwszych strata: 17min, do podium brakło 12min]

Prędkość i miejsce optymalne, chyba więcej nie szło..

A jutro ryneczek, mam nadzieję że ktoś będzie :)) pozdro!

cad: 91
przewyższenia: 291m

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(2)

Ciekawa, mocna jazda i wszystko wg. planu :))

Niedziela, 19 sierpnia 2012 · Komentarze(0)
Kategoria 100-150km, Interkol
Dzisiaj kolejny trening z Interkolem, niby miało być od początku dość lekko i dopiero od Dobrzycy mieliśmy się "ścigać" to Łukasz z Błażejem od początku jakoś nadali spore tempo i lecieliśmy ponad 40km/h.. Później po Pleszewie skręcamy na Dobrzyce a już wcześniej wlasnie trójka nam odjechała - do nich aby dojechał Bazyl..

My mieliśmy trochę przymusowy [sik]stop przez zamknięty przejazd kolejowy, ja skorzystalem z wolnego czasu i skoczyłem na bok żeby zrobić to i owo ;)

Dalej to jazda do Dobrzycy, też w miarę spokojnie, jak na początku już z Adamem rozmawiałem, to jakiś dziwny ten trening był, raz lecimy 45km/h a miało być wolno, po chwili wracamy do 30kmh i tak w ogóle peleton poszarpany, nie było "normalnych" jak zawsze zmian, a niektórzy jechali osobno w peletonie [podczas gdy reszta ciśnie w parach]..

Umowa była, że w Dobrzycy przystanek gdzieś w sklepie a później "wolna amerykanka" czyli róbta co chceta.. Niestety w Dobrzycy sklepu nie zaznaliśmy, trójka [ta sama co wcześniej] odjechała dość znacząco do przodu, padło słowo że gonimy, że nie stajemy nigdzie na wiochach w sklepie, ja już praktycznie pusto w bidonach [dojazd do Ostrowa pozbawił mnie 3/4 jednego bidonu więc miałem najmniej praktycznie] no.. I odtąd zaczęły się problemy...

Czwórka czy piątka kolegów została jednak w sklepie zgodnie z umową, ja jechałem sporo kilometrów oszczędnie biorąc kazdy łyk wody z bidonu, a w nogach też już miałem 30km więcej od reszty.. No to skoczyliśmy szóstką za tamtymi i najpierw jako tako współpraca się układała, ale z czasem bylo tylko gorzej.. Ja nie dawałem z siebie wszystkiego przez wizję jeszcze samotnego dojazdu do domu 30km, więc odpuszczałlem jakieś bardzo mocne zmiany, z resztą jadąc wg. planu nie mogłem sobie pozwolić na ciśnięcie na maxa..

To się zaczęło, że ja wychodzę na zmianę, po mnie dokręcają o 4/5 oczek więcej, trudno złapać się na koło, albo ten co przede mną dokręca na zmianie o 4/5 oczek więcej odjeżdża bo nie wiadomo po co takie dokręcanie jak jechaliśmy tyle równo.. Z resztą było kolejny raz dość niebezpiecznie, co ostatnio stało się "normalne", z naprzeciwka auto, za nami auto, przed nami traktor a wszyscy jadą na hura, jeden krzyczy auto za nami, drugi krzyczy auto przed nanmi, ale i tak jedziemy dalej często na styk że mały błąd i jesteś na masce auta z naprzeciwka..

No i tak, najpierw zostaje Artur, później Maciej i Marek.. A my w trójkę jedziemy dalej, tablica Raszków coraz bliżej, ucieczki już nie mamy szans dojść, po mojej zmianie Grzegorz chce mnie wpuścić przed siebie [tablica w zasięgu wzroku] i nagle gdy siadłem mu na koło skoczył na tablicę, ja za nim i tak udało się go objechać bo nie myślał ani że jestem za nim..

Po chwili gdy wszyscy zjechaliśmy się na stacji benzynowej w celu dolania benzyny do naszych baków zaczęła się niezła kłótnia, że ja nie pracuję a wychodzę na kreskę, że Michał się obijał ale mniej i to i tamto.. No przepraszam bardzo ale ja nie muszę wychodzić przez cały trening na zmianę a dopiero na kresce i nikt nie powinien mieć jakichkolwiek pretensji [moim zdaniem]..
Mówiąc, że jest wolna amerykanka mogę równie dobrze w połowie pościgu stanąć sobie na siku, mogę uciec, mogę się wieźć na kole..

Niektórym zdecydowanie przydałoby się WIĘCEJ LUZU i dystansu do życia.. Ja aż tak szybko osiwieć nie chcę więc się przejmować nie mam zamiaru, bo nie żeby się usprawiedliwić, ale odpierając zarzuty to gdy oni mają 70km to ja mam 100km i jeszcze sporo [przeważnie] samotnie do pokonania do domu... Po drugie mam plan treningowy i nie mam zamiaru się nikomu innemu na treningu podporządkowywać tylko jemu [czyt. planowi] no chyba, że trenujemy razem do czasowki, ale to zupełnie INNY trening...

A widzę, że wchodząc na wyższy poziom niektórzy dość znacząco zatracają jakiekolwiek wartości, poczucie humoru czy między innymi dobrą zabawę, bo można jechać 100km ze średnią 40km/h ale przy tym być na luzie i się uśmiechnąć a nie tylko mruczeć na innych...

Także dużo się dzisiaj działo, tak tak, porobiłem Grzesia na kresce przez to że się wiozłem, niech będzie żeby się nie czepiali, i w ogóle jestem najgorszy jak kiedyś merida..

ps. i dziwne że ten blog zyskał wśród kolegów taki rozgłos i popularność, nagle stoję na cenzurowanym co ja piszę i że się wypowiadam za innych... Jeśli ktoś jedzie na ZAWODY na czasówkę drużynową dobrze się bawić i dla niego wynik nie jest aż tak ważny, a na zwykłym treningu sie spina to znaczy że...że jest hipokrytą.. No z całym szacunkiem ;) Bo na wyścigu zawsze jadę walczyć, na treningu niekocznie jadę w trupa przez caly dystans :)

pozdrowery! :)

cad: 84
przewyższenia: 299m

Polecam piosenkę poniżej... Super bit, słowa.. no.. miazga! :)\


Trasa z Endomondo, nie wiem czemu włączył się stop w Ostrowie a nie pauza po przyjeździe na rynek z rana..

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Czasówka Górska - Mikstat 2012

Środa, 15 sierpnia 2012 · Komentarze(2)


Dystans: 15,5 km [sprawdzone z kilkoma ludźmi :)]
Oficjalny czas: 24m 54s ! :))
Śr.V: 37,4 km/h
Trasa: wiało, pagórkowata, z podjazdem 4km na metę [widać na endomondo trochę niżej :)) ]

Nie popadając w jakiś huraoptymizm stwierdzam, że jest dobrze..
Planowany szczyt formy widać, że się zbliża ale to ciągle nie to czego oczekuję ;) No i planowany czas 25:30 udało się przebić o 36 sekund :) suuuuper :]

Wczoraj bawiłem się po przyjściu z pracy ze sztycą i siodłem - sztyce dałem 1cm wyżej i siodło sporo do przodu - pedałuje się trochę inaczej, lepiej[?].. widać tak ma być więc jest ok :) Dzięki KoKoś! :]]

cad: 86
przewyższenia: 120m


Kokoś, Michał M., Ja, Michał N :))


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(2)

Wszystko na najlepszej drodze...

Niedziela, 12 sierpnia 2012 · Komentarze(2)
Kategoria 100-150km, Interkol
Kolejna kolarska niedziela, która jest bardzo udana :))

Od rana pokaźne śniadanie {proszę się nie śmiać bo jak na mnie było spore - 2 jajka, 3 skibki chleba + kisiel :D } i wyjazd do Ostrowa.. Od początku na termometrze ledwo 12*C i przez długi czas nie chciało się to ruszyć.. Obowiązkowy długi rękaw co by się nie trzęś przez całą drogę {wyglądałbym co najmniej dziwnie, jak z jakąś delirką {a ostatnio imprezowy czas w sumie}} :D

Na rynek dojechałem na styk, wiało mocno w twarz i wyjechałem jak najpóźniej żeby nie marznąć za dużo.. Szybko ustalilismy trasę i ruszyliśmy.. Znowu początek dość wolny i bez fajerwerków, by dopiero za Ostrzeszowem zacząć się faktycznie ścigać :)

Do Ostrzeszowa praktycznie nie wiedziałem gdzie jestem, Bazyl z Łukaszem powymyślali jakąś trasę po nigdy wcześniej nie uczęszczanych terenach - dojechaliśmy praktycznie pod woj. łódzkie...

Zaraz praktycznie za Ostrzeszowem zaczęły się harce co widać po wykresach na endomondo, że prędkość dość znacznie podskoczyła.. Tempo jakoś z 35km/h wzrosło pod 50km/h i to przez długi czas.. Grześ się wiózł, by później próbować atakować, najmocniej chyba pracowali Łukasz z Kokosiem, który defakto na treningu zajął się moją pozycją na rowerze :)

Później trochę zwolniliśmy bo pojawiły się remonty drogowe, a tu trójka kolegów zaatakowała, my nie goniliśmy bo było zbyt niebezpiecznie, kolega się prawie przewrócił bo wjeechał na jakiś spory kamień, z naprzeciwka sporo aut, które niekoniecznie chciały zjeżdżać by nas przepuścić - i tym sposobem koledzy nam uciekli...

Dalej jedziemy we trzech, przed nami trzech, za nami Bazyl kawałeczek, po zmianie Michała chcę go wpuścić przed siebie, dostaję podmuch wiatru, on dobija do pierwszego a ja już nie daję rady dojechać.. Zostałem na parę metrów, dojeżdża błyskawicznie Bazyl, po czym po kilku chwilach słyszę z jego ust "to nie ma sensu, daj spokój..." omg.. co za myślenie... sam skoczyłem za nimi, na początku widziałem że trochę się udaje odrobić, ale później niestety już tylko traciłem i tak było 100, 150, 200 metrów przewagi, by na tablicę w Odolanowie wjechać kilkanaście sekund po nich... A z Bazylem pewnie by się udało ich dojść, wystarczyło mocniej pociągnąć.. Cholera!

I tak znowu, ja na Krotoszyn, oni na Ostrów i koniec treningu :)
Średnia z treningu w grupie wyniosła prawie 36km/h :)

W środę czasówka górska w Mikstacie, zobaczymy jak to będzie :]]

Dwadzieścia pięć trzydzieści minimum !

cad: 85
przewyższenia: 298m

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(2)

Play hard - go PRO ! Krotoszyński ogień....

Niedziela, 5 sierpnia 2012 · Komentarze(0)
Jeszcze trochę i wlecę na kreskę w Krotoszynie pierwszy.. :)

Ale od początku... Dzisiaj znowu ciężka noc, wczoraj powrót o 3 w nocy, dzisiaj powrót ok. 1 w nocy i tak się człowiek trochę rozstraja sportowo.. Ale mimo wszystko wstałem by dzisiaj jechać do Ostrowa Wlkp. na ryneczek i pościgać się w doborowym towarzystwie :)

Dojazd do Ostrowa pod wiatr, lecę sobie spokojnie jakieś 30km/h.. Na rynku oczywiście byłem pierwszy, brakuje cienia żeby się schować przed już parzącym słońcem.. Zjeżdża się reszta kompanów - startujemy i jest nas chyba 15 chłopa czyli mały peletonik, a i tak jeszcze nie wszyscy dzisiaj wpadli bo brakowało choćby vice-prezesa Grzegorza, Bazyla z nadmorską opalenizną, czy mocarnego Przemka :D

Chwila pogadanki i ruszamy w trasę, która ustaliła się dzisiaj wyjątkowo łatwo.. Najpierw dość niemrawo, ale z czasem coraz szybciej.. Jednak z założeniem, że zaczynamy harce dopiero po przystanku w Miliczu.. i takim spokojniejszym tempem dało radę dojechać za Krośnice do Wierzchowic gdzie pojawiły się pierwsze większe górki.. Tam 3 razy musieliśmy stawać na światłach [remont drogi i wahadełko].. Pod kościółek w Wierzchowicach pierwszy pojechał Zbigi, ja spokojnie za nim, po czym zaraz mija mnie w gazie kolega z KTK Kalisz, Wojtek za nim i Błażej.. No to też skoczyłem i było fajnie :D Ale tu znowu przymusowy przystanek.. Dalej gdy wyjeżdżamy już na dobrą i szeroką drogę dojeżdżamy do małej grupki, która przejechała na czerwonym i jechała spokojnie, kilka mocniejszych zaciągów i w oddali pojawia się tablica MILICZ..

Marek na lemondce zasuwał nieźle, za nim Michał, a my w trójkę [Błażej, Ktk Kalisz i ja] ich goniliśmy... Po zmianach prawie ich doszliśmy, bo ja sam postanowiłem zrobić sprint - Błażej pociągnął 60km/h, a ja wychodząc mu z koła dałem radę ich dojść i zafiniszować na tablicę z pięcioma oczkami więcej..

Dalej to przerwa na uzupełnianie wody i jedzenia i jest komenda "róbta co chceta".. Tempo wzrasta, pod górę często szybciej niż na płaskim.. W sumie to nic ciekawego się nie działo tylko każdy po dość mocnych zmianach dokładał swoją cegiełkę..

Dojeżdżamy do Zdun i tu mam w głowie atak.. Znam drogę i każdy zakręt w mieście to gdzie lepiej zaatakować jak nie tu ?! Z resztą jest na rynku dość kręty zjazd i trzeba uważać i znać drogę i wiedzieć jak w niego najszybciej wejść..
Przyspieszyłem, niektórych pewnie nie zaskoczyłem bo się spodziewali, że mogę tu pocisnąć albo niedługo.. Zakręty pokonane błyskawicznie, ostatnia hopa trochę mnie zwolniła, ale jechałem spokojnie 40km/h.. Po chwili doskoczył do mnie Błażej i razem dojechaliśmy praktycznie pod tablicę.. Peleton miał nas na widelcu - zbliżali się niemiłosiernie... Na tablicę to akurat ja byłem na zmianie, widzę że Błażej zaczyna sprint, to ja też się zebrałem a tu z prawej zaskoczenie i objechał nas z peletonu kolega.. Błażej niestety przede mną też, ale pozostaje się "cieszyć z trzeciego miejsca" na tablicy :D

Przystanek mały na stacji żeby poczekać za resztą co odpadła, chwila gadania i zdjęcie - pojechałem do domu, a oni dalej na Ostrów Wlkp :]

Było całkiem dobrze, forma jest bardzo dobra, ale nie optymalna :)

cad: 84
przewyższenia: 457m

{od razu zaznaczam, że endomondo sporo przekłamuje i używam go tylko po to żeby mieć ślad GPS na trasie + wykresy bo lubię takie zabawki}

Trasa tylko z jazdy z Interkolem..


Było COSMICznie :D

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Trening drużynowej jazdy na czas - TTT

Sobota, 4 sierpnia 2012 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100km, Interkol
Dzisiaj zapowiadał się ciekawy dzień. Nie dość, że wróciłem do domu dopiero o 3 w nocy po kilku piwach zasnąłem dopiero koło 4.. Ale, rano [po 11:00] obudziłem się jak nowo narodzony :)

Po 12 zjadłem obiad i ruszyłem w kierunku Sulmierzyc gdzie mieliśmy startować z treningiem drużynowym - Team Time Trial - :) Niestety jeden z nas - Przemo - nie dojechał, ale i tak było dobrze.. Każdy mówił swoje uwagi na bieżąco, bardziej był to trening ustawienia, wychodzenia na zmiany i taktyki niż typowy trening jazdy na czas na maxa..

Noga dziś pięknie kręciła aż miło.. Na koniec ostatnie 10km do Krotoszyna pojechałem sam sobie czasówkę [jechałem z Arturem, który siedział aby na kole] ponad 40km/h pod wiatr z końcowym sprintem :)

Jutro kierunek Ostrów Wlkp. na ryneczek na 10:00 o ile nic nie spadnie z nieba mokrego ani nie zagrzmi gdzieś tam u góry...

Idę się kąpać bo dzisiaj kolejne wieczorno-nocne wyjście mnie czeka :D

cad: 85
przewyższenie: 181m

Mapka i wykresy:

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Nowe koła MAVIC COSMIC CARBONE SL

Sobota, 28 lipca 2012 · Komentarze(3)
Dzisiaj dopiero wyszedłem na szosę od niedzieli, czyli kilka dni zrobiłem sobie wolnego - trochę przymusowego, trochę chcianego.. Po pęknięciu łańcucha jednak zamówiłem nowy wraz z kasetą i poczekałem do czwartku na serwis :)

Odebrałem też nowe koła - Mavic Cosmic Carbone SL które niosą nieporównywalnie lepiej od starych... Na dziurach,nierównościach czy kostce ręce tak nie obrywają, czuć że koła zbierają sporo drgań i ręce mogą spokojniej być na kierze.. Do tego że lepiej się toczą i czuć jakby lżej jechały trzeba dodać na pewno, że przy podmuchach wiatru są prawie jak żagiel - muszę się przyzwyczaić do tego :)

///////
edit:  uwaga ! Koła pękły.  Dokładnie tylna obręcz chwile po upływie gwarancji.  Dodatkowo w klubie pękły jeszxze 3 inne komplety po ok 3 latach użytkowania kazdy.  Naprawa nieoplacalnie droga. Obecnie jeżdżę już ponad 2 lata na kołach Vision Trimax t42 I jestem zadowolony.  
//////


Odnowiony rower -> KLIKNIJ TUTAJ BY ZOBACZYĆ I SKOMENTOWAĆ :))
A poniżej też fotki:)

Dziś spokojnie, chwilę pojechalem za jakimś traktorem ponad 40kmh i dwa razy wyszedłem mu z koła robiąc sprint :) Trzeci sprint na wjeździe do miasta ;)
cad: 88
przewyższenia: 159m

Oto trasa mojego dzisiejszego treningu, chyba zacznę jeździć sobie z endomondo na dobre :]


Oto Kriso z odnowionym rowerekiem :))

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(3)

Zerwany łańcuch - etap 3

Niedziela, 22 lipca 2012 · Komentarze(4)
Kategoria 100-150km, Interkol
Dzień zaczął się bardzo dobrze: wstałem, zjadłem porządne śniadanie, uszykowałem się i ruszyłem w drogę do Ostrowa na ryneczek na zbiórkę... Dzisiaj całkiem sporo ludzi się stawiło więc wiedziałem, że będzie fajnie :]

Z początku wolne dość tempo tak aby każdy mógł za nami nadążyć [30-35km/h] po górkach czekaliśmy na resztę aż dojadą - tylko do Kobylej Góry za Ostrzeszowem.
Tak padło zdanie "róbta co chceta" że każdy jedzie jak mu noga podaje.. No to się zaczęło ściganie.. Ja mimo ostatnich ciężkich rowerowych dni, czułem się świetnie.. Noga podawała bardzo dobrze - nawet Kokosia wziąłem na jednej górce hehe :D

Było świetnie aż do wjazdu w Czarnylas gdzie jest piękny, gładki nowy asfalt - najpierw gumę złapał kolega Artur [wjechał w szkło]... I tu teraz moja katastrofa...

Chciałem zaatakować bo czułem się bardzo dobrze.. ZAATAKOWAŁEM ! I skończyłem atak po 200 metrach może... Wstaję na pedały, zmieniam bieg i jak tylko nadepnąłem na pedał mocniej coś mi strzeliło, coś zgrzytło i zaczął przeskakiwać łańcuch.. No to już wiedziałem, że coś jest nie tak.. Koledzy mnie minęli - został tylko Artur z Krotoszyna [dzięki!].. Miałem już najgorsze myśli, że urwałem przerzutkę czy hak czy coś innego pierdykło.. A tu zerwał się łańcuch "na najsłabszym ogniwie" - czyli na miejscu pina, który wyskoczył od reszty.. No cóż.. I tu myślę przyda się wóz techniczny - telefon do taty, podałem mu namiary gdzie jestem i zostaje czekać.. Jakoś się wepchło pin do łańcucha i trzyma jakoś, ujechałem do Odolanowa z 7km z przeskakującym łańcuchem i na w pół rozpiętym, bo z chwili na chwile było gorzej bo pin się wysuwał.. W Odolanowie Artur pojechał do Krotoszyna, a ja poczekałem za tatą i wróciłem do domu autem :]]

No cóż.. Fajnie było ale do czasu - teraz mam nadzieję, że ten łańcuch da radę jakoś skuć, bo nie planowałem zakupu nowego jeszcze.. Teraz mam kilka razy większe wydatki na coś innego ;)

I jakoś chyba też organizm nie zdążył się zregenerować - tętno praktycznie cały czas bardzo niskie. Przyda się jutro odpoczynek, jak się łańcuch naprawi to we wtorek już lekko pokręcę :)

cad: 83
przewyższenia: 416m

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(4)