Pętla Beskidzka 2012 - GIGA
Oficjalnie:
Dystans: 132km
Czas: 5h 15m 19s
Śr.V: 25,2km/h
Open: 76/137
Kategoria: 21/37
Tegoroczna pętla beskidzka nie różniła się prawie niczym od poprzednich edycji: pod górę, w dół, gorąco i fajnie :)
Start o 10:00 w kategorii wiekowej "A" - od startu organizator nadał nam niemałe tempo, autem śmigał coś ponad 50km/h, ale później zwolnił. Od początku ogień w nogach, najpierw troszkę płasko i zaczął się po chwili podjazd pod Salmopol. Najpierw trzymam się z czołówką, ale na 2km przed szczytem puszczam koło bo nie jestem w stanie jechać z grupą. Resztę podjazdu pokonuję sam, myślę że w całkiem dobrym tempie..
Na zjeździe z Salmopolu dogania mnie czołówka kategorii B - zjeżdżają jak szaleni, później po płaskim i małych hopkach udaje się jechać w ich grupie nie męcząc się zbytnio w środku stawki. Jednak gdzieś na 40km idzie niezłe tempo pod górę i muszę uznać ich wyższość nad sobą.. Czekam też na pozostałych Interkolowców, myślałem że dojdą mnie dużo szybciej, a tu się zdziwiłem bo złapali mnie dopiero na podjeździe na 53km. Pozdrowienia i pojechali ;)
Podjeżdżało się całkiem dobrze, cały czas równym "moim mocnym" tempem żeby się nie zajechać, ale też żeby nie tracić.. Bałem się, że mogę nie ukończyć wyścigu, bo w zeszłym roku sie nie udało.. Później przyszedł podjazd pod Kubalonkę, na którym trochę cierpiałem, jazda w upale 39*C i w pełnym słońcu mi nie służyła i była tam istna masakra dla mnie.. Dalej zjazdy do Wisły gdzie ciąłem niemiłosiernie, poszalałem jak tylko umiałem i mogłem, minąłem sporo ludzi na zjeździe..
Później przyszły dwie pętle pod Zameczek, pierwsza pętla pokonana z nieświadomością co mnie czeka - więc jechałem dość zachowawczo, miejscami 11-13%, średnio też dość ostro, ale kibice dodawali sił i otuchy. Później znowu zjazd jak z Kubalonki, jechałem jeszcze szybciej bo już zupełnie byłem pewny siebie bo znałem już ten zjazd. Drugi podjazd pokonany praktycznie na maxa, nie oszczędzałem się i tu się też trochę zdziwiłem - że tak powiem, miałem "zaczątki" skurczów.. Łapał mnie w lewej nodze od spodu w udzie i w prawej łydce.. To było jakoś na 500m do szczytu... Zwolniłem troche, rozprostowałem nogi na stojąco na rowerze i dojechałem znowu na zjazdy ;)
Dalej do już podjazd ostatni na Salmopol, tu się dziwię bo mijam kolegę Krzyśka z Nowego Sącza, który śmigał od początku w czołówce i nadawał mocne tempo.. Jedzie mi się bosko, noga kręci tak jakbym chciał, na Salmopolu mijam sporą ilość kolarzy, od jednego dostaję całą ZIMNĄ butelkę wody - piję, polewam głowę i kark = odżywam i wjeżdżam na metę, tu o dziwo padam na trawe i leżę jak nieżywy nabierając przeróżne kolory. Po 15minutach dochodzę do siebie i zjeżdżam do bazy ;)
Bufety były bardzo udane, arbuzy boskie, pomarańcza również - woda nawet jakby chłodna :D
Wyścig zaliczam do udanych, przejechałem dystans GIGA ! Jestem z siebie zadowolony, progres jest, wytrzymałość lepsza, jazda po górach średnia nadal - tu chyba trzeba jeszcze mocniej potrenować..
Wieczorem piwkowanie, chipsy, pizza.. Czyli typowa dieta kolarza :D
A tu cyferki z licznika:
Dystans: 132km
Czas: 5h 10m 23s
Średnia V: 25,6km/h
Max V: 72km/h
Śr.kadencja: 79
Max kadencja: 126
Czas w I strefie: 11m 40s
Czas w II strefie: 2h 46m 21s
Czas w III strefie: 2h 07m 24s
Max temperatura: 39*C
Przewyższenia: 2472m
Dst. podjazdów: 52km
Czas podjazdów: 3h 6m
Śr.V. podjazdów: 16,9kmh
Śr % podjazdów wszystkich: 6%
Max % : 13%