To co już za mną:

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2018

Dystans całkowity:1228.60 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:37:51
Średnia prędkość:32.46 km/h
Maksymalna prędkość:84.00 km/h
Suma podjazdów:7057 m
Maks. tętno maksymalne:189 (97 %)
Maks. tętno średnie:178 (92 %)
Suma kalorii:25874 kcal
Liczba aktywności:18
Średnio na aktywność:68.26 km i 2h 06m
Więcej statystyk

Pętla Beskidzka 2018 Wisła

Sobota, 30 czerwca 2018 · Komentarze(0)
Stanąłem na starcie jak rok temu, w pierwszym rzędzie bez żadnych kompleksów. Tych mogę się dopiero nabawić gdy spojrzę na wyniki i zorientuję się że straciłem jakieś 45 minut do pierwszego. Ale czy można być zadowolonym kręcąc taki czas jak ja? Można!

Pętla Beskidzka długie lata była dla mnie przeklęta: albo nie ukończyłem albo przyjechałem prawie na samym końcu. Ogólnie to była zawsze masakra, pętla pokonywała mnie zawsze, a ja mimo tego długie lata stawałem zawsze na najdłuższych dystansach chcąc pokazać, że potrafię z nią powalczyć.

FOTKI Z WYŚCIGU Pętla Beskidzka 2018 w Wiśle:

https://photos.google.com/share/AF1QipPwHcb02cPCvs...

Zdjęcia autorstwa Czesławy Kruczkowskiej :)

Tego roku, tak samo jak rok temu, pętla miała być tylko "treningiem" połączonym z fajnym weekendem w górach - Wiśle, Cieszynie i Szczyrku.

Od początku jazda praktycznie w pierwszym rzędzie, za samochodem. Ale gdy skończyło się płaskie, Wiesiek odjechał samochodem do przodu.... zaczął się podjazd pod "zameczek"... a ja zacząłem spływać. Nie miałem nawet zamiaru walczyć z najlepszymi bo to skończyłoby się katastrofą już po pierwszym podjeździe i umieraniem kilka kilometrów dalej. Wojciech pojechał do przodu... a mnie minęła całkiem spora grupa osób - ja jechałem swoim tempem i nikomu nie zamierzałem na siłę trzymać koła. Obok mnie jechał długo kolega Leopold, kilka JasKółek. i paru innych znajomych.

Na Zameczku Czesia robiła zdjęcia, tam jednak na szczyt wjechałem myślę pod koniec naszego "peletonu".

Kilka grupek odjechało, ja z dwoma kolegami zaczęliśmy współnie zjazdy, później kilka hopek itd. Gdy zaczynały się pierwsze sztajfy po 20% zauważyłem, że kończą je już inni kolarze, grupka jakiś 5-7 osób. Pomiędzy nami było jeszcze kilku pojedynczych kolarzy. Ale nie atakowałem, na spokojnie jechałem swoje. Gdy skończyły się podjazdy, zjechaliśmy z górek i był dość długi prawie płaski odcinek gdzie nieźle wiało. My w trzech pojechaliśmy go całkiem dobrze po mocnych zmianach, przed pierwszy bufetem na górce zaczęliśmy doganiać grupę przed nami. Oznajmiam kolegom, że na bufecie nie staję, ale łapię bidon z woda i banana.

Tym sposobem dojechałem do grupy przede mną. Fajnymi zmianami pojechaliśmy od bufetu do samego Szczyrku. Gdy zaczął się Salmopol grupa jakby trochę zwolniła, ja jechałem dalej swoje bo nogi całkiem dobrze kręciły i zrobiłem przewagę kilkuset metrów, podczas gdy nie miałem na myśli ataku. Dłuższą chwilę jechałem przed kolegami, ale w końcu mnie doszli i na szczyt, a później w dół jechaliśmy razem. Podjazd na rundę na Zameczek męczył mnie przeokropnie. Chłopaki trochę odjechali, a ja jeszcze musiałem się zatrzymać po izotonik na bufecie i zrobić siku - dzisiejsza temperatura sprawiła wzmożoną potrzebę.... Byliśmy umówieni że czekamy i stajemy... ale tak naprawdę złapali tylko bidony i banany i pojechali. Na zjeździe na szczęscie jednak udało mi się dogonić grupę, która nie zjeżdżała ani razu nigdzie zbyt szybko.

Kolejne kilometry przeszły bez echa na spokojnie podjeżdżaliśmy i jechaliśmy wspólnie grupą aż do samego Salmopolu.

Gdy tylko zaczął się właściwy podjazd i pierwsze większe procenty: 4-7% docisnąłem w siodle na pedały i zacząłem odjeżdżać znowy swojej grupie, która jechała trochę wolniej. Na spokojnie, z pewną rezerwą, pod progiem patrząc po tętnie, odjechałem im aż do mety. Długo utrzymywała się moja przewaga rzędu kilkuset metrów i co dłuższa prosta to się widzieliśmy. Ale w pewnym momencie pojawiło się przede mną dwóch, oddzielnie jadących zawodników. Pierwszy to Jaskółka, który starał się utrzymać mi na kole, ale w pewnym momencie poczułem, że mogę spokojnie jeszcze przyspieszyć, a później jakiś NoNameowy kolarz, którego złapałem dopiero na początku zjazdów.

Zjechaliśmy bardzo szybko razem, na chwili płaskiego w Wiśle wyciągnąłem i wypiłem puszkę coli,tam już jechaliśmy po zmianach. Ale praktycznie tylko do skrętu na podjazd pod Zameczek. Gdzie się okazało że kolega został. Udało mi się zrobić przewagę 300-400 metrów, ale nie mógł tego odrobić. Nie przyspieszałem, ale pilnowałem tempa zeby ciągle jechać na podobnym poziomie tętna.

Okazało się, że od podnóża Salmopolu wyszło mi jakieś 25 kilometrów samotnej ucieczki! Faktycznie był to atak po 23 miejsce open i 5 w kategorii A - do lat 30. Ale jestem zadowolony ze stylu w którym pojechałem końcówkę, bez większych kalkulacji, odjechałem. Po prostu byłem w stanie. Nad swoją grupą zrobiłem mniej więcej 2,5 - 3 minuty przewagi. Było chłoodno, może to w sumie dało też mi taki a nie inny wynik!

Na mecie czekała Czesia i robiła mi i innym zdjęcia.  :*

Jestem bardzo zadowolony, jechalem jak nigdy, mądrze, pewnie, nie straciłem też tyle czasu co zwykle. Nadrobiłem w porównaniu do roku poprzedniego jakieś 15 minut. Było zacnie! Oby w końcu forma się pokazała na wyścigach, których mi faktycznie zależy :)

Pętla oczywiście bardzo dobrze zorganizowana. Wszystkie (na pierwszym) i prawie wszystkie (na drugim) skrzyżowania i newrlagiczne miejsca otoczone opieką strażaków, policji czy straży miejskiej! Do tego wozy serwisowe organizatora na trasie i motocykliści. Pyszny makaron i bezproblemowa dokładka. Szybka i sprawna dekoracja! Wszystko na tiptop! :) Polecam Road Maraton :)

cad: 78

Wjazd na metę:


Z Czesią :* Autorką wspaniałych zdjęć na Pętli Beskidzkiej 2018


Jeszcze w tym roku obok podium, ale coraz bliżej.... ;-)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Rozkręcenie nózek przed

Piątek, 29 czerwca 2018 · Komentarze(0)
Podjazd z Czesią pod Salmopol zaraz po przyjeździe do Wisły. Krótkie rozkręcenie nóżek przed jutrzejszą Pętlą Beskidzką.,

Zjazd do Szczyrku i powrót :)

caD: 74

Podjechane! :)


A później lasagne, spacerek, chillout z Czesiulkiem i jej pięknymi pazurkami :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Dawno mnie tam nie było

Środa, 27 czerwca 2018 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100km
Jechało się tak średnio, miało być w miarę lekko i spokojnie. Ale na hopkach za Miliczem spotkany Rafał trenujący przed MP Mastersów. To polataliśmy. A później kilka sprintów za autobusem.

cad: 83

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

ITT Sieroszewice 2018 OTR Interkol

Niedziela, 24 czerwca 2018 · Komentarze(0)
Dzisiaj stanąłem na stracie Czasóweczki organizowanej przez nasz klub OTR Interkol w Sieroszewicach należącej do cyklu Road Maraton.

Obstawa standardowo zacna, bardzo mocne konie się stawiły na swoich czasowych rumakach. Ja jadąc nawet bez lemondki starałem się dzielnie stawiać czoła bardzo mocnemu wietrzysku. W miarę wypoczęty, nogi jakoś na rozgrzewce kręciły, dość szybko wchodziłem na wysokie tętno.

Standardowo jednak najwięcej było rozmów, śmiechów, zdjęć i po prostu fajnie spędzonego czasu w dobrym towarzystwie :)

Jak ja nie lubię czasówek to chyba wie każdy w okolicy. Nie lubię i chyba nie umiem ich jeździć. Co się rozgrzeję to już koniec wyścigu. No cóż, wykręciłem 6 czas w kategorii wiekowej. Jadąc jednak bez lemondki ponoć trochę tracę czasu do tych co na specjalistycznych rowerach.

Ogólnie humor jest, formy nie ma, jest fajnie :D

cad: 81

Na ten czas jedyne zdjęcie z dzisiejszej ITT :D

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Interwałowo

Środa, 20 czerwca 2018 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100km
Dzisiaj kilka interwałów, które weszły jak nóż w masło. Było bardzo dobrze.

Po dwudniowym odpoczynku po dwóch etapach Via Dolny Śląsk w Dolinie Baryczy czułem się dzisiaj bardzo dobrze.

cad: 81

Weekendowe ściganie na wielki +

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Via Dolny Śląsk 2018 Milicz

Niedziela, 17 czerwca 2018 · Komentarze(2)
Po Żmigrodzie do Czesi - a od Czesi, z Czesią rano do Milicza. Kolejny etap, kolejne ściganie, kolejny zapowiadający się dobry dzień!

Dojeżdżamy wcześnie nad zalew w Miliczu. Szykujemy się, jemy, ubieramy... Start jak wczoraj - kostka brukowa, meta po ostrym zakręcie 90* na tą kostkę właśnie. Ale najpierw banan, rozgrzewka.. Dojeżdżam na start, wchodzę w sektor, staję w pierwszym rzędzie tym razem, razem z Tomkiem z Cieszkowa i Marcinem Szenderskim z Fiołki. Niedaleko stoją strefasportu i Piotrek Lis... Zauważam również FTI z szefem Arturem Kozalem na czele.

Od startu wiedziałem już że będzie ciężko - ruszyliśmy z jakimś wielkim pędem, od startu starali się inni rozerwać peleton, bardzo mocno szarpiąc od startu. Jeden wielki kilkukilometrowy interwał. Ale nie udalo się nikomu odjechać.

Po kilku kolejnych kilometrach zawiązała się jakaś ucieczka. Najbardziej próbował gonić Mikołaj Jurkowlaniec, kilka razy wychodzę na zmianę, ale później spływam na tył. Było trzeba się jednak pooszczedzać.  Nie wiedziałem jak się do końca czuję, jak moje nogi będą dalej pracowały. W końcu dzisiaj 6x 16km.. Na swoim trzecim kółku dojechaliśmy do Czesi, która jechała bardzo ładnie i zgrabnie ;-)

Z tyłu peletonu było calkiem przyjemnie, pogadałem z Piotrem Lisem, pogadaliśmy i pośmialismy się z innymi. Ale i przyszedł czas na ciężką pracę... no może przesadzam, ale Piotr dał sygnał do gonienia ucieczki i dałem dwie mocne zmiany i już mieliśmy ich na widelcu - bo inni też dali po jakiejś zmianie i już!

Na szóstym kółku jechałem od początku z samego przodu. Finisz znowu był bardzo trudny techniczny. Ale kolejny raz zabrałem się w ucieczkę.... co? ja? No tak! Jechało mi się nadzwyczaj dobrze! Myśleliśmy przez chwilę, że nas chłopaki puszczą... Było kilka mocnych nazwisk w naszej grupce, ale niestety się nie udało i po jakimś czasie peleton nas zjadł. Na 3-4 kilometry do mety poszła ucieczka, która dojechała do mety. Ja zacząłem się wtedy pilnować i byle jechać na pierwszych miejscach. Zakręt w prawo, zakręt w lewo i zakręt w lewo na kostkę finiszową....

.....i wjeżdżam na czwartym miejscu w kategorii M2 i 12 open! Niby fajnie, ale pozostaje wielki niedosyt! Mogłem stanąć na podium. Mogłem, ale nie stanąłem. Brakuje jeszcze trochę cwaniactwa i umiejętności rozpoznania, szukania okazji w takim wyścigu. Ale na wszystko przyjdzie czas!

Czesi czas za to już nadszedł i zdobyła 3 miejsce! :)

Mi się jechało bardzo dobrze, po prostu świetnie. Jestem zadowolony po tym weekendzie i trochę się odbudowałem jeśli chodzi o głowę i obecnie także zajmuje dobre, czwarte miejce w generalce :)

Później kilka godzin na plaży nad jeziorem :) opalanko i pływanie :D

cad: 81

Najpierw był finisz :)


Już bliżej wody ;-)


A na koniec plażing, smażing i relax :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(2)

Via Dolny Śląsk 2018 Żmigród

Sobota, 16 czerwca 2018 · Komentarze(0)
Z wielką niecierpliwością oczekiwałem weekendu, w którym przyjdzie mi ścigać się w Dolinie Baryczy. W sobotę odbywał się etap w Żmigrodzie, niedziele spędzaliśmy nad zalewem w Miliczu (ale o tym w kolejnym wpisie).

Do Żmigrodu przyjechałem już z samego rana, dobre 1,5h przed startem. Huzar doskonale pomyślał z jednym: jesteś zapisany, opłacony i masz już od dawna swój numer startowy - pakiety odbieramy po ściganiu - dla wszystkich starczy! Więc trzeba tylko przyjechać na start gotowym do jazdy. Najpierw mały spacer po rynku, pogadanki z samym Bartkiem, Marianem Kołodziejskim i już na parkingu z ekipą ze strefysportu.pl. Ubieranie się, szykowanie i jadę na rozgrzewkę. Start o 9:30, jest jeszcze chwila. Start oczywiście w sektorach starowych, 5x18km. Finisz na rynku, po kostce zaraz za ostrym zakrętem.

Od samego startu chciałem być z przodu, choć ustawiłem się chyba w trzecim rzędzie, tak od razu przeciskałem się do czuba. Cały etap praktycznie wyglądał co okrążenie tak samo: próby ucieczek, dojazd peletonu, chwila spokoju itd.

Wszystko kontrolowali i najczęściej skakali chlopaki ze strefysportu.pl, Piotrek Lis i kilku innych.. Niespodziewanie trochę i ja spróbowałem swoich sił w odjeździe, ale także nie udało się za daleko pojechać. Śmiało mogę powiedzieć, że nie jechałem jak zwykle... A czując się naprawdę dobrze postanowiłem spróbować. Mimo wszystko także udawało mi się jechać z przodu peletonu. Czasem zdarzał się zjazd na sam koniec by chwilę odpocząć.

Gdy wyścig powoli dojeżdżał do mety, na jakieś 3-4km do kreski pomyślałem, że na ten barrdzo techniczny finisz i bardzo kręty odcinek trzeba się za wczasu przecisnąć jak najbardziej do przodu. Niestety na to było już trochę za późno i mimo wszystko nie udało mi się zrobić już tego co chciałem. Ale zafiniszowałem z grupy na 7 miejscu w M2 oraz 17 OPEN.

Zjedzony raptem jeden banan, jeden żelek i wypita mała coca-cola. Ze swojej dyspozycji byłem mega zadowolony, nie oszczędzałem się, jechałem aktywnie a i nawet próbowałem ataku. A jutro przecież ściganie w Miliczu.

Po całym etapie nie czułem się jakoś bardzo zmęczony. Może to już forma?! :)
caD: 79

Jedno z okrążeń :)


Zakręt do mety ;-)


Finisz, wyszło nawet dobrze! :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)