To co już za mną:

Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2017

Dystans całkowity:1655.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:55:48
Średnia prędkość:29.66 km/h
Maksymalna prędkość:68.00 km/h
Suma podjazdów:6032 m
Maks. tętno maksymalne:190 (98 %)
Maks. tętno średnie:154 (79 %)
Suma kalorii:31777 kcal
Liczba aktywności:20
Średnio na aktywność:82.75 km i 2h 47m
Więcej statystyk

Szybciutkie przepalenie..

Piątek, 31 marca 2017 · Komentarze(0)
Kategoria 0-50km
Z braku laku dobry kit! No cóż, nie było dzisiaj innej opcji i dopiero o 19:04 ruszyłem w trasę... Także na razie nie zaznałem uroków Pani Wiosny... Albo zimnop, albo za późno, albo na szybko... I tak oto godzinka na szybko... niestety się więcej nie dało..

Powrót z lampkami już, ale ledwo świecącymi tymi małymi gumowymi.... zupełnie po ciemku... Życie! :) Jechało się na tyle dobrze, że... jestem pozytywnie nastawiony na pierwsze starty :)

cad: 86


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Trzy tysiące dwa bociany!

Czwartek, 30 marca 2017 · Komentarze(1)
Dzisiaj po pracy, po ciekawym wykładzie sędzi Anny Marii Wesołowskiej (bezpieczeństwo i ochrona dzieci) pojechałem na szosę

A że szosa sucha no to z przyjemnością zrobiłem kilka kilometrów. Do południa szarówka, pod wieczór wyszło nawet słoneczko.
Niestety mogłem wyjść dopiero koło 18:00 i nie starczyło czasu na grzanie się w promieniach, tylko gonitwa za uciekającym czasem. Zdążyłem wrócić zanim zrobiło się ciemno.

Dwa trzy interwały.

No i przekroczyłem dziś tym samym ponad 3000 km w roku 2017 :)

Po drodze spotkane dwa bociany :) Ale nie przyniosły mi dzieci, nie włożyły ich też do żadnej kapusty.

cad: 85




Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Z nogą, nawet dwoma...

Niedziela, 26 marca 2017 · Komentarze(1)
Kategoria 50-100km, Interkol
Nie lubię zmiany czasu i wcale nie chodzi o jakieś uboczne skutki przestawiania godziny... Wysypiam się, nie mam żadnych "zaburzeń" z tym związanych itd. Ostatnio nie lubię zmiany czasu przez Garmina 500, który po prostu świruje. Właśnie musiałem jednym progamikiem odzyskiwać utracone pliki treningowe aby móc zsynchronizować garmina. Na Garmin Connect coś nie chce wejść, ani ręcznie ani automatem. Na szczęscie odzyskany plik z dzisiaj wszedł na stravę... a było tak:

Od samiuśkiego rana ruszyłem po dość obfitym śniadaniu w kierunku Ostrowa. Mocny wiatr skutecznie utrudniał mi jazdę i nie spinając się za mocno dojechałem powolutku na miejsce zbiórki. Piękna pogoda, ale niska temperatura sprawiły, że na rynku stawiło się nas 13 kolarzy. Ustaliliśmy trasę na Odolanów - Sulmierzyce - Milicz i Krotoszyn. Płasko, między Miliczem a Krotoszynem jedyne dwie / trzy hopki.

Do Odolanowa i Sulmierzyc praktycznie powolutku sobie pyrkaliśmy po zmianach. Później na Wszewilki, przed kostką i torami coś tam się tempo ruszyło, kilka mocniejszych zaciągów. Wjechaliśmy do Milicza, po nawrotce do Krotoszyna dostaliśmy wiatrem w twarz.. Tempo z początku niemrawe, ale kompani wycieczki zadbali żeby się nikt nie nudził, żeby ktoś tam odpadł..

Coś tam się porwało, "elita" próbowała uciekać, ale bez powodzenia, sporo skoków i rantów, ale razem praktycznie 15km ucieczki i prawie czegoś wyglądającego na współpracę, bo po każdej mojej zmianie skok... ale chyba moja noga jest całkiem w porządku.

W Krotoszynie chwila przerwy, czekamy na wszystkich, jedziemy - ja do domu, chłopaki do Ostrowa.

Po wczorajszej wynorze i mocnym treningu dzisiaj mogę powiedzieć, że noga całkiem podawała. Było nawet sympatycznie. :)
Teraz już recovery... pitu pitu, czas odpoczynku, zasłużonego i przed wyścigowego :)

cad: 83


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Ja, koledzy i wiatr...

Sobota, 25 marca 2017 · Komentarze(2)
Pewnego pięknego poranka, promienie słoneczne nieśmiało przebiły się przez rolety w oknie jego pokoju. Wczoraj ustawiony budzik w iPhonie nie zdążył zadzwonić. Lekko oszołomiony wczesną porą zsunął z siebie kołdrę i powoli wystawiał swojego długie nogi zza łóżka. Udając się do toalety ziewnął kilka razy, ale pewnym już był wczoraj ustalony plan dnia. Po opryskaniu wodą nieogolonej twarzy odżył wreszcie. Odwiózł auto do lakiernika, wrócił po chwili odwieziony przez tatę. Czym prędzej wszedł do kuchni by zrobić pożywne śniadanie. Niestety jego chęci na przepyszne i wartościowe śniadanie szybko prysły, postawił więc na sprawdzone: chleb, ser, dżem i jogurt. Na dzisiejsze kilometry jednak mogło to nie wystarczyć. Po zjedzeniu śniadania, ruszył przebierać się w strój kolarski... Stojąc przed szafą nie miał żadnego problemu z wyborem swoich rzeczy, nie było codziennego westchnienia "nie mam się w co ubrać". Jedyną nerwową chwilą okazały się poszukiwania rękawiczek. Po przekopaniu całego mieszkania znalazł je przyczepione do rzepy starych ocieplaczy. Po prostu się zawieruszyły. Wyjechał!

https://www.strava.com/activities/914001098

Od pierwszej chwili wiedział już, że wyjechał zbyt późno, a jego forma nie jest imponująca. Wobec czego podejmując szybką kalkulację w głowie stwierdził zrezygnowany:
-Ehh, spóźnię się....

Najprościej rzecz ujmując wiatr dzisiejszego słonecznego poranka szalał niemiłosirernie podwiewając niesprzyjająco z zachodu. Bez większych komplikacji dotarł na miejsce zbiórki. Wicher przez cały czas jednak doskwierał. Kolega Wiatrak czekał już i wykonał kontrolny telefon, po spotkaniu na miejscu okazało się, że pojadą we trzech - Paterson, Wicher i Kris. Plany były konkretne, więc ruszyli praktycznie nie zastanawiając się nad kierunkiem.. Trasą maratonu trzebnickiego dojechali dając mocne i równe zmiany do Prababki. Prababka to mityczny podjazd Dolnego Śląska zlokalizowany niedaleko Trzebnicy, Zawonii, Tarnowca... Ma on około 500m długości i 15% nachylenia co dla kolarzy amatorów stanowi nie lada wyzwanie.

Uśmiechnięci kolarze stanęli na szczycie i uwiecznili swoje twarze na wspomnianym podjeździe. Nie mając jednak jeszcze dość, zjechali i podjechali go raz jeszcze. Wspinając się dalej po kocich łbach i płytach betonowych zaliczali niczym sarenki kolejne podjazdy. Niestety obowiązkowo na dłuższą chwilę musieli zatrzymać się i naprawić powstały defekt w kole Artura - przebita dętka. Drużynową pracą - jeden robi, reszta patrzy - założyli nową dętkę, napompowali trochę powietrza i ruszyli w kierunku domu.

Gdzieś, w bliżej nieokreślonym miejscu lasu, Wicher odbił w lewo tłumacząc się obowiązkami rodzinnymi i potrzebą jak najszybszego spotkania ze swoim synkiem. Wyrozumiali koledzy puścili go wolno i ruszyli w kierunku "Gęślicy" i Krośnic oraz stawów milickich. Jadąc jednak dalej pod wichry niespokojne powoli opadali z sił. Nic jednak nie stanęło na ich przeszkodzie i dokładając jeszcze kilka kilometrów przejechali deptaczkiem między jeziorami. Na chwilę przed Sulmierzycami oraz powtarzając to przed Krotoszynem, Krzysztof nadał mocniejsze tempo wieńcząc je soczystym i mocnym sprintem. Mocnym on był na chwilową dyspozycję jaką prezentował ów kolarz w danym czasie. Kolarze będąc już w Krotoszynie rozjechali się do swoich domów dziękując sobie za trening.

Krzysztof powoli jadąc przez miasto wstąpił po drodze jeszcze do marketu DINO gdzie bez zwątpienia wszedł z rowerem do sklepu. Wytłumaczył się kasjerce i wszedł w głębię sklepu zabierając do koszyczka: czekoladę, mandarynki, jogurt pitny oraz coca-colę.

Szczęsliwy wrócił do domu, zjadł ciepłe bagietki, wciągnął pół czekolady, popił jogurtem i właśnie pisze ten tekst.  Jest mu tak dobrze, że po wyłączeniu komputera, patrząc na przedostatni etap Volta Catalonya, z pewnością zaśnie przykryty kocem na kanapie...

No.. tak właśnie! Jest ok, podjazdy jeżdżę całkiem spoko, jutro riplej ale do Ostrowa - tam będzie jeszcze mocniej. Ogólnie teraz już jest istne recovery w tygodniu. Czas wyścigów się zbliża! Pozdro dla wszystkich, widzimy się na szosie :)

cad: 87

Na zdjęciu z dzisiaj na Prababce widać nas czterech! Jeszcze wiatr! :)








Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(2)

Szybciutko

Czwartek, 23 marca 2017 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100km
Zaraz, no dobra, prawie zaraz po pracy wsiadłem na rower i wio... Kierunek to moja traska Milicz - Sulmierzyce...

Zimniej niż wczoraj, a niby już wiosna.. Jutro riplej, w sobotę mam plan ambitny, ciekawe co wyjdzie bo niby mam oddać auto do lakiernika... ale no... najwyżej.. łatewer... :D

Dzisiaj wyszło jak wczoraj, jazda z kilkoma interwałami.. powrót w szarówce.. ale z lampkami! byle coś mrugało :) Ogólnie to podejście po prostu byle szybciej.. byle szybciej do domu :)

cad: 84

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Szybko sprawnie przyjemnie :)

Środa, 22 marca 2017 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100km
Dzisiaj raz dwa trzy i po krzyku...a raczej po treningu..

Się okazuje, że jest na tyle przyjemnie, że można już wyjść i pokręcić po pracy.. Przy powrocie łapie jeszcze "szarówka", ale to koniec okresu zimowego, w następnym tygodniu będzie już w ogóle lajt w trenowaniu po pracy.

Dziś szybka trasa, 3 - 4 mocne pociagnięcia, reszta bez historii... z nóżki na nóżkę. Jechało się całkiem miło i przyjemnie - nawet pod ten mocny wiatr! :)

caD: 83

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)