To co już za mną:

Wpisy archiwalne w kategorii

Ze zdjęciami

Dystans całkowity:58445.73 km (w terenie 204.33 km; 0.35%)
Czas w ruchu:1956:09
Średnia prędkość:29.90 km/h
Maksymalna prędkość:90.00 km/h
Suma podjazdów:272900 m
Maks. tętno maksymalne:214 (110 %)
Maks. tętno średnie:188 (97 %)
Suma kalorii:1163956 kcal
Liczba aktywności:716
Średnio na aktywność:81.74 km i 2h 43m
Więcej statystyk

W czwartek SZKLARSKA! + adrenalina 110% za autobusem..

Wtorek, 16 lipca 2013 · Komentarze(4)
Tak tak tak! Zdecydowanie tego mi było trzeba. Powoli zaczynałem się dziwnie zachowywać, znajomi i koleżanki w pracy mówili że to już oznaki uzależnienia.
Nosiło mnie, nadmiar energii, niedosyt, ssanie w żołądku - głowie - nogach.
Rysowanie roweru na kartkach, rozmyślanie o tym jak być Froomem czy Contadorem.
Wszystko mi mówiło - idź w końcu na ten rower...

No i poszedłem :) Wczoraj nieźle przemokłem, dzisiaj za to się wyszalałem i niesamowicie się ujechałem, ale po prostu brakowało mi tego uczucia zapieku w nogach. Niesamowicie przyjemne i bolesne zarazem...

Dzisiaj pojechałem na Aśkę w celu 5-cio-krotnego jej zaliczenia. Nie stawiała dzisiaj większych oporów. Dzisiaj mnie wymęczyła porządnie.. Jednak za każdym razem stawałem na wysokości zadania. Delikatnie ją muskając, przyspieszając na szczycie, przerywając, zjeżdżając w dół, znów powoli do góry... O tak.. To jest to co kocham :) Ona też! :D

A co mi tam, poszalałem dzisiaj próbując jechać i "atakować" w stylu Frooma na Mount Ventoux. Męczące, ale może faktycznie bardziej wydajne, mniej pożerające energie. Jazda pod górę z kadencją 90+ to nie lada wyzwanie... Uh Ah! :)

Później na moją stację pod Krośnice po dolewke wody, podjazd pod kościółek.. Czasówka do Milicza i przez miasto. Chwila uspokojenia, słabszy odcinek, spokojniejszy... W Cieszkowie na przejeździe kolejowym łapię się za autobusem....

I to był błąd wielki dzisiaj.. Powiedzieć, że byłem potężnie wystraszony to mało.. Moje hamulce spisują się idealnie na kołach Vision na nie zjechanej obręczy, grubszej powłoce hamowania.. Klocki hamulcowe jednak na mavicach są oddalone bardziej od obręczy, a jako że dzisiaj nie miałem okazji mocniej dohamowywać to się zdziwilem..
Rozpędzam się za autobusem - 30,40,50,60,70... Wjazd do wiochy, nagle szybki STOP! Autobus staje na przystanku! Autobus nowy, nie słychać hamowania prawie, Dociskam hamulce co sił w rękach, nic to prawie nie daje, autobus staje a ja dalej jade.. Tylne koło się blokuje, czuje już jak pływa i sunie bezwładnie po asfalcie.. Nie wiem jak, nie wiem kiedy, zdążyłem odbić w prawo między autobus a wysoki krawężnik.. Uh ah oh ! Zatrzymałem się w połowie autobusu, czyli jakbym wyrypał w jego tył to nie byłoby wesoło.. Pieprzone hamulce!

Dobrze się stało jak się stało, w czwartek jadę w góry, więc podciągnąłem od razu hamulce maksymalnie co by na zjazdach mieć czym hamować. Co się stresu najadlem to moje, choć pewnie i tak nie zrezygnuje z takiej jazdy ;-)

caD: 89
przewyższneia: 603m

Przełęcz Karkonoska zdobyta w 2011r.
Dokładne dane z licznika z podjazdu, ciekawe czy uda się pobić bez formy :) W piątek atak na szczyt! :)

- Dystans: 12km - Czas: 53m 13s - śrV: 13,53 km/h śrHR: 177 - maxHR: 191 - Kcal: 890 -

/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(4)

Licencjat zdany na 5 ! Trzebnica ,Wrocław, WSB i Interkol

Niedziela, 14 lipca 2013 · Komentarze(0)
Zacznijmy więc od początku ;) W rytmie "Bonney M - Sunny" w głośnikach zaczynam tą notkę...

Tydzień posuchy na blogu, wiem wiem - mi też serce krwawi ale czasem są ważniejsze sytuacje. We wtorek wyjazd do Trzebnicy, spędzone 2 dni na nauce i róznych innych takich tam czynnościach :) Powrót w czwartek po południu gdyż w piątek od rana w Kaliszu obrona "licencjatu".

Nerwów co niemiara, stres i zgrzytanie zębów.. Ale gdy tylko tam wszedłem i wylosowałem pytania cały stres nagle ze mnie spłynął. "Popyt i podaż - czynniki je determinujące" z ekonomii oraz "aktywa i pasywa a przychody i koszty" z rachunkowości + pyt. do pracy "jak wygląda dokumentacja księgowa w jednostce budżetowej" Gicior, zdane na 5 !!!

W sobotę więc ze specjalnym zaświadczeniem żem już po obronie i że na dyplomie pojawi się "5" wyruszyłem do WSB we Wrocławiu. Zostawilem papiery, zarejestrowałem się i od soboty jestem studentem WSB we Wrocławiu na kierunku Finanse i Rachunkowość {spec. analityk finansowy}. Cały dzień spędzony miło we Wrocławiu, powrót do domu.

Niedziela to Interkolowe zmagania na szosie w grupie z rynku. Mega zakwasy po piątkowej siłce uniemozliwiały mocniejsze docisnięcie w pedały. Umówiony na 13:00 w Krotoszynie zrezygnowałem z treningu w całości z Interkolem. Dodatkowo TBF - totalny brak formy po tygodniu niejeżdżenia. I drugie dodatkowo to trasa Bazylowa wybrana przez większość. Czyli kierunek przeciwny niż do domu, trasa ok 100km + moje ~60km i miałbym trening pod 160-170km. Nie dzięki.
Odłączyłem się więc na rondzie ostrzeszowskim i niespokojnie jechałem do domu. Wiatr nieźle hulał, ale prędkość trzymalem calkiem spoko. Zrobiłem sobie jeszcze kilka interwałw i dojechałem na czas - wszędzie zdążyłem :)

Popołudnie to relaksik przed TV i 'oglądanie' wyscigu TdF i Mount Ventoux + później kręgle, bilard i cymbergaj :] Full fun! :D

cad: 81

Student WSB we Wrocalwiu :D


Ku chwale powiedzenia Zbycha - we Wrocławiu otworzyli pub "siwy dym" ;-)

/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Po buziaka do Trzebnicy i z powrotem...

Niedziela, 7 lipca 2013 · Komentarze(2)
Noc... Bajeczna Trzebnica. Zawsze miałem słabość do tego miasta, jednak głównie z rowerowych podbojów. Ostatnio zakochuję się w tym miescie z zupełnie niekolarskiej strony. Trzebnica to kobieta, Krotoszyn facet.. Więc zgranie idealne..
Dzięki Panowie że namówiliście mnie na kryterium w maju.. Sam wyścig wyszedł średnio, "podryw" jednak się udał ;-)

W ten sposób jest sytuacja. Sytuacja... Sytuacja której nie spodziewałbym się w najśmielszych snach. W końcu mam powód by jechać tam o każdej porze, szybciej, tylko tam i z powrotem. Dodatkowo Trzebnickie górki i Milickie wzgórza są bonusowo potężnym atutem tej trasy.

Dzisiaj więc po rozstaniu, pognałem do domu by wyjść na rower. A co! Ale trasa w głowie tylko jedna, przecież zdążę by po chwili znów ją zobaczyć, dotknąć i pocałować.

Rozumiałem także średnią w stronę Trzebnicy.. Przecież tak ważny powód nie może czekać. Wykręciłem średnią 34,9kmh - lekko, z bocznym sprzyjającym wiaterkiem.

Buzi, dolewka wody...

Powrót.. Pod wiatr, lekki, ale twarzowy. O dziwo nie zwalniam bardzo.. Jedzie się przyjemnie, mimo niewyspania czuję się mega świeży i zregenerowany. Górki przeskakiwałem jak sarenka, bez większego problemu. Jednak to nadal nie jest "moja forma" - mega giga super hiper Krisowa forma jeszcze przyjdzie. Czekam tylko na dzień 12-sty lipca. Bronię licencjatu i adios amigos ;)

I o dziwo przejechałem dzisiaj cały dystans bez zapasu dętki bo zapomniałem wziąć.. Obyło się bez gumy ;)

Czyli licząc dzisiejszy trening:

Pojazd: Rower Specialized
Silnik: 21 letni, napędzany 1-dnym koniem ludzkim
Spalanie na 100km: 4l wody/izotonika + 4 batony zbożowe

cad: 85
przewyższenia: 579m

I to wczorajszy, wieczorny grill.. Karkóweczka, boczek i kiełbaski ;)
MNiami! Sam rozpalalem! :D

/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(2)

Autostopem z treningu...

Sobota, 6 lipca 2013 · Komentarze(1)
Co to był za dzień, pełen wrażeń, nerwów, zaskoczenia, radości, walki, wyzwań = w skrócie mówiąc SZKOŁA PRZETRWANIA!

Piątkowa impreza integracyjna skończyła się po 2:00 nocą w sobotę. W domu zawitałem jakoś godzinkę później. Glebłem spać jak nieżywy... Przetańczona w całości, w mega dobrym towarzystwie, z super dziewczynami, a już nie wspominając o jednej jedynej takiej, która dała się porwać na parkiecie na inną planetę..

Wstałem więc równo o 9:00. Zjadłem sniadanie, zalałem bidony, natkałem batonów do koszulki i ruszyłem. Szczęśliwy, w pośpiechu, bez kaca.. Jedzie się super, szybko, łatwo i przyjemnie. Pokonałem swoje górki, wzniosy itd. zjeżdżam do głównej...

Tu jak nigdy, miliony, tony, kamyczków, szutru, szkła! leciałem 65km/h więc nie było możliwości ominąć, przeskoczyć, nic! Przejechałem z nadzieją że wszystko będzie git! Przecież gumy nie łapałem od....2 lat ? No ale.. Psssssssssssssssssssssssyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyysssssssssssssyyyyyyyyyyssysysyysyyysyysys - pana! :/ Nie przejmuje się - przecież jest zapas w torebce podsiodlowej. Nowa dętka, znaczy się około 2 lat już ma, ale nigdy nieuzyana.
Pompuję, nic! Nerwy się zaczynają, po kilkunastu próbach rozumiem ze się nie uda, bo niestety nowa stara dętka jest dziurawa w dwóch miejscach!

Czekam.. Próbuję łapać stopa.. 10min i zatrzymuje się pewien Pan z Trzebnicy dostawczakiem. Wziął mnie i podwiózł do MIlicza - przecież w jakimś rowerowym mi pomogą.. I tu problem, nie mają szosowych dętek, a nie! Znalazła się jedna, ale co to?! Wentyl na niską obręcz! Dupa! Łatają starą dętkę, chcą 20zł, mówię nie mam.. "Dowieziesz przy okazji" - Jadę szczęśliwy, przejechałem około 500m - 1000m i czuję że tylne koło się rozjeżdża.. Ku*wa - krzyczę głośno.

Trzy dziury - o dwie za dużo, myślę sobie problem człowieku problem...
Ojciec w pracy, nie ma do kogo dzwonić, bo kto po Krisa pojedzie 25km żeby go zabrać natychmiast do domu.
No to co, znowu staram łapać się stopa na Krotoszyn. 10minut - nic.

15minut nic.. Wtopa myślę, jak czeka mnie spacer to chyba na boso, no i plany na ten dzień sypią się w całości..

Ale co to, zatrzymuje się ktoś starszym combiakiem! Wysiada kierowca, widzę w aucie całą rodzinkę.. Dokąd jedziecie ?! DO KOBYLINA! Yeah, więc Krotoszyn po drodze. Super.. Odkręcam koła, rower się mieści, koła również, siadam na tylnej kanapie. Obok syn, z przodu mama.. Miło się gada całą drogę, trafiłem na rowerowych zapaleńców także było o czym mowić, w sumie chyba tylko temu się zatrzymali... :) BÓG ZAPŁAĆ WAM DOBRZY LUDZIE! Uratowaliście mnie :))

W Krotoszynie wysiadłem niedaleko domu, z buta doszedłem, w domu szok.. jebnięte koło Vision.. Tak jakby nakładka karbonowa się odkleiła w jednym miejscu.
Trzeba reklamować.



Trasa tylko do 45 rowerowa. Zapomniałem wyłączyć programik i się wszystko nagralo, nawet dwie podwózki i marsz... :]
/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Pączek, piwko = dieta ;-)

Czwartek, 27 czerwca 2013 · Komentarze(0)
Ostatnie 3 dni to istny koszmar. Zimnicho, opaduchy deszczucha i w ogóle jesiennie.. Aura sprzyjająca jedzeniu słodyczy, leżeniu przed TV pod kocem na kanapie i ogólnemu przymulaniu. Ja jednak po dość aktywnym weekendzie swoje odespałem, swoje odpocząłem i mogłem to przyjąć jako regeneracje :]

Jako że w niedzielę zawody ITT w Sieroszewicach to trzeba coś pokręcić.
Wybrałem się dzisiaj na swoją standardową trasę żeby rozruszać nogi...

Jednak po wczorajszej eskapadzie na darta, piwa i pączka było ciężko. Największy kryzys był w pracy, przymulałem przy tym biurku konkretnie. Jednak po wyjściu z pracy, powrocie do domu NA ROWERZE chłodne powietrze przecudownie mnie orzeźwiło i dało siły na pokonanie zmęczenia - bo spałem raptem jakieś 5-6 godzin, a to stanowczo zbyt mało.

No to wsiadłem po obiedzie na rower, najpierw mówię sobie ze pierwsze 23km spokojnie, ale... W Krotoszynie wyprzedza mnie skuter, podłapałem się za nim kawałek ale odbił do posesji, później w Zdunach łapię się za tira, ale ten skręca po kilkuset metrach na CPN.. Od tej pory walczę sam ze sobą.. Udaje się rozkręcić nogi i wrzucić odpowiedni bieg..

Po skręcie na Sulmierzyce staję siku, zjadłem batona, popiłem izotonikiem i jako że ta droga ma równe 18km postanowiłem sprawdzic czas jaki wykręcę na 17,3km dystansu niedzielnej czasówki. No i wyszło co wyszło, ciągle pod wiatr, tętno masakrycznie niskie, nie szło dzisiaj wbić się w wyższe strefy.. Ale i tak źle nie jest, na maxa nie jechałem a wyszło.... ;-)

Póxniej już do Krotoszyna spokojnie, ale dalej szybko :]

Idę się teraz uczyć na pytania do obrony licencjatu ze specjalności RACHUNKOWOŚĆ.
Od dzisiaj także staram się jeszcze bardziej walczyć ze swoim obżarstwem słodkości. Jest wielki progres w porównaniu do choćby 2/3 miesiecy temu, ale musi być jeszcze lepiej ;) Może uda się zrzucić na stałe 1-2kg dzieki temu :-)

caD: 85
przewyższenia: 150m

Mniami!

/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Elita na rynku, mega giga super hiper...

Niedziela, 23 czerwca 2013 · Komentarze(1)
Uczestnicy
W tym roku takich dni jest jak na lekarstwo, więc trzeba się nie dość, że dobrze pokazać jeśli chodzi o formę, ale i o przygotowanie roweru i całego szeroko pojętego wizerunku kolarza. łańcuch więc wczoraj wyczyszczony i przesmarowany, rower ogólnie czyściutki i wycackany czyli śmiało można pokazać się z nim na rynku. Nogi ogolone, opalone, żyły widać, nie jest źle. Jedyne czego nie byłem to swojej formy, która obecnie stoi pod wielkim znakiem zapytania.

Ale od rana wielki pośpiech i nerwówka czy w ogóle zdążę - obudziłem się o 8:00 mimo nastawionego budzika godzinę wcześniej. Szybkie śniadanie: 2 skibki chleba z serkiem + jogurt naturalny z dosypanymi rodzynkami i migdałami. Przed wyjazdem jeszcze garść bakalii do buzi i jedziemy. Jedzie się fajnie, z wiatrem więc mimo wyjazdu równo o 9;00 wiem że zdążę.. Droga minęła wiec pędzikiem - nie wlokłem się jak maruder w wyścigu pokoju ;-) W Ostrowie Wlkp. jeszcze chwila postoju na stacji orlen, pozwolili wprowadzić rower do środka, szybko dolałem wody do bidonu i jazda na rynek. Tu już czekał niezmordowany Błażej {który bagatela miał już 70km w nogach} i bliżej nieznany mi ktoś w stroju Interkolu. Dojechał także Adam zwany Bartoszkiem, Velodek, Michał Nawrocki oraz dwóch również bliżej nieznanych mi ludzi.

Sekunda namysłu i jedziemy w kierunku Odolanowa, Sośni, Goszcza, Milicza i Krotoszyna ;) Zmiany idą bardzo płynnie, w parach jedzie się fajnie i przyjemnie, jest czas na pogadanie, jest także czas na jazdę 40km/h.
Adamo zawraca w Odolanowie i zostajemy w 7. Po drodze później jeszcze gdzieś gubimy jednego z kompanów i jedziemy w 6.

Standardowo droga przebiegała dość spokojnie do pierwszych górek gdzie każdy chciał pokazać swą moc.. Ja nie ukrywam miałem ochotę na ściganie dzisiaj i sprawdzenie wlasnej nogi. Pierwsze hopki szły łatwo i przyjemnie... Też dokręciłem parę razy ale bez szału.

Aż tu nagle dojeżdżamy do Krośnic i zaraz miał się zaczynać podjazd w Wierzchowicach pod kościółek. Dość stromy - chociaż dzisiaj wjechany dość szybko. Wjeżdzamy do Krośnic, jestem na 3 pozycji, przede mną Błażej i prowadzi Michal.. Dokreca na góreczkach przed głownym podjazdem, po chwili zmiana i Błażej prowadzi. Jedzie mocno i równo... Ja za nim.. No to co... Przecież chciałem obadać nogę... Jest ok! Mijam Błażeja, za mną słyszę dojeżdża Michał i jeszcze Błażej wsiadł na koło.. Prędkość 35km/h daje się we znaki, Michał jeszcze wychodzi mi z koła i po podjeździe :] Jest ok! Bo przecież niedawno zostawałem za nimi, wypoczęty, potrenowany, jest mega giga super hiper! ;D

Na to do Milicza jedziemy spokojnie, czekamy aż dojadą maruderzy i przyspieszamy.. Michał na zmianie, tablica Milicz coraz bliżej... Rozkręca się 47kmh.. A co mi tam, wyjeżdzam z koła, sprint i 58km/h wjeżdżam pierwszy. CHwila postoju w sklepie, małe zakupy wody i jedziemy dalej. Do Zdun znów spokojnie w miarę...

W Zdunach nie byłbym sobą gdybym nie próbował skoczyć i wygrać na tablicę w Krotoszynie. Skaczę jeszcze przed serpentynkami, dwa trzy zakręty dobrze mi znane, później rynek objechany idealnie. Zrobiłem sobie bezpieczną przewagę myślę.. Ale kurde nie odpuszczają, gonią... Za zakrętem na ostatnią prostą do Krotoszyna i zaczynają się do mnie zbliżać, ja troszkę słabnę, choć i tak jest lepiej niż kiedykolwiek.. A tu masz ci los.. paręnaście metrów przed tablicą dojechali i wyprzedzili.. Grrr! :D

I to cały trening, bylo milo, syzbko i przyjemnie ;-)

Z tego co się dowiedziałem to już następuje hiszpańska inkwizycja w Ostrowie ;-) Będzie ciekawie! ;]

cad: 86
przewyższenia: 300

My bike :]


A Pan Włodek wygrał dzisiaj sprint na Krotoszyn! ^^


I w Ostrowie zrobili na rynku fontannę ;) Nie omieszkałem przejechać sobie, zajebiście ochładza :D

/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Miała być setka, a życie swoje.... Awaria!

Sobota, 22 czerwca 2013 · Komentarze(0)
Plany planami, a życie podstawiło mi dzisiaj tylko kieliszek od "50" {pięćdziesiątki}....

W szkole planowo na 8:00 się pojawiłem, wyjeżdżać chciałem już po 9:00 do domu a tu zonk... Wsiadam do auta, przekręcam kluczyk i cisza, nic, zero, stoi..

Akumulator padł... Chodzę po salach na uczelni i pytam czy ktokolwiek może pomóc i ma może kable co by mi podładować trochę, nikt! Wtopa.. Jednak pojawia się myśl, że przed uczelnią stoją taksówki, za 15zł jeden ruszył dupsko i mi pomógł.. Jednak... Mimo wszystko nie odpalił, kontrolki i dmuchawy chodzą, ale było trzeba było popchnąć.. Odpalił za 3 razem... Na szczęście dojechalem do domu, ale.....ale....ale jakoś o 12:00.. Obiad, drzemka... i budzę się jakoś o 16 - idę na rower :]

Po tym trzeba jeszcze jechać na rower znowu i kupić tacie prezent na dzień ojca :]

Jeszcze mi się sigma psuje kurde... kurde... czasem gaśnie sygnał i chwila z samymi zerami na wyświetlaczu..

Jutro interkol :)

cad: 88


/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Niby normalnie... TYSKIE ! Zimne TYSKIE! :))

Czwartek, 20 czerwca 2013 · Komentarze(7)
Ufff jak gorrrrąco....
Uhhhh jak gorrrąco....

Pięknie, jednym słowem pięknie, taką pogodę to ja uwielbiam i mógłbym mieć co najmniej 300dni w roku! :)

Dzisiaj nogi od rana zmasakrowane, po schodach było cięzko wchodzić, w dodatku znowu weszło niewyspanie które się nawarstwia w tygodniu jeśli tylko nie utnę sobie jakiejś popołudniowej drzemki, a na to szans nie było.. Cztery dni z rzędu w końcu na szosie, w calkiem niezłym tepmie. Dzisiaj jednak już nie atakowałem, nie interwałowalem, poszarpałem tylko na 3 górkach po drodze.. Noga kręcila jednak troche słabiej już :]

Tętno idealnie też pokazuje po trochu niewyspanie oraz zmęczenie.. Trudno było się wbić wyżej..

Jutro wolne, może fryzjer jak nie będzie zbyt dużej kolejki po pracy, do tego male zakupu ;) Sobota = setka, niedziela = interkol :]

caD: 86
przewyższenia: 164m

A po treningu, zimne piwo się nalezy, elektrolity wracajcie ;)


I trochę udka i łydka! :))

/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(7)

Na starych górkowych dobrych i pięknych terenach :))

Środa, 19 czerwca 2013 · Komentarze(4)
Uhaha.. Dawno mnie tu nie było :}

Dzisiaj w ten jakze piękny dzień postanowiłem pojechać trochę dłużej, co by nie zapomnieć jak się jeździ dłuższe dystanse. Źle nie jest, ciutke gorzej niż na ostatnim treningu na tej pętli, ale myślę w sobotę walnąć jakieś 110km a w niedzielę powtórzyć podobny dystans z Interkolem.

Dzisiaj dokrętka na każdej jednej górce, weszlo w nogi konkretnie w szczególności że dawno po jakichkolwiek górkach nie jeździłem... Po obronie licencjatu planuję także pojechać na weekend w gory.. Sam albo z kimkolwiek żeby pojeździć, odpocząć od pracy, nauki i życia codziennego chociaż na jakiś czas.. :]

Jutro powtórka, piątek wolny, weekend smerfastyczny :)

A i jeszcze dzisiaj dla odmiany założyłem sobie kółka FSA Vision 42mm :] A co mi tam :D Przecież nie kupilem ich żeby tylko stały w domu i się kurzyły :] Obowiązkowo też postój na stacji benzynowej i dolewka wody, taki skwar i parówa że nie da rady z cammelbackami 0,75l x2.. Dzisiaj wypite więc 2,2l na rowerze :]

caD: 84
przewyzszenia: 451m

Jest słońce, trzeba korzystać! :)

/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(4)

Porno i duszno.... Spokojnie a szybko :))

Wtorek, 18 czerwca 2013 · Komentarze(0)
O trasie chyba już nie mam co pisać, zna ją już każdy odwiedzający tego bloga:

Krotoszyn - Milicz - Sulmierzyce - Krotoszyn

Niekrótka, niedługa - a w sam raz :] Tak akurat żeby się zmęczyć, tak akurat żeby zrobić odpowiednie interwały, tak akurat żeby posiedzieć na rowerze :)

Dzisiaj przyszedł czas i ochota na 60 minut w 3 blokach przepychania w strefie trochę ponad tlenem. Weszło w nogi idealnie pięknie mocno bosko!
Średnia znowu jakaś kosmiczna, widać ten czas bez większego obciążenia daje dość spore rezultaty, nogi nie zapominają jak się kręci bo im na to nie pozwalam, tylko więcej odpoczywam niż jeżdżę... Podczas odpoczynku oczywiście sztandarowo nauka na obronę licencjatu!

Z Markiem niestety ciągle nienajlepiej, niby odzyskał przytomność, ale czekają go przeróżne operacje, badania i inne przykre oraz ciężkie rzeczy... Ma świadomość tego co się stało i wielką tragedią jest niemożliwość poruszania się :( No nic, ja dalej wierzę że Marek stanie na nogi i wsiądzie na szosę!

cad: 79
przewyższenia: 159m

strefa 1: 3min
strefa 2: 47min
strefa 3: 37min

W koncu można się opalić, tak po kolarsku :))

/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)