To co już za mną:

Wpisy archiwalne w kategorii

Ze zdjęciami

Dystans całkowity:58445.73 km (w terenie 204.33 km; 0.35%)
Czas w ruchu:1956:09
Średnia prędkość:29.90 km/h
Maksymalna prędkość:90.00 km/h
Suma podjazdów:272900 m
Maks. tętno maksymalne:214 (110 %)
Maks. tętno średnie:188 (97 %)
Suma kalorii:1163956 kcal
Liczba aktywności:716
Średnio na aktywność:81.74 km i 2h 43m
Więcej statystyk

W cieniu przeogromnej tragedii...

Poniedziałek, 17 czerwca 2013 · Komentarze(4)
To co się powyrabiało przez ostatni weekend to przeszło moje najdrastyczniejsze myśli o tym sporcie.

Jednego dnia na Interkolowym forum pojawia się wpis Zbigiego że się potrzaskał. Przyczyną nieupilnowany pies, który nie omieszkał mu wlecieć pod koła.
Dwa dni później wyścig w Srebrnej Górze - najpierw czytam wpis Michała Kolendy że wleciał na wyscigu w auto - złamana noga, obojczyk, zerwane mięsnie.
Po chwili dochodzą mnie jednak słuchy, że Michał to pikuś w porównaniu do naszego kolegi z Interkolu - Marka Ł. Na jednym ze zjazdów wleciał w dziurę przy 70kmh, kilku ludzi też zeszlifowało asfalt ale Marek oberwał najporządniej.

Kilka/naście minut reanimacji! aż do przyjazdu karetki ponieważ ustała akcja serca... Potrzebna operacja glowy, kręgosłupa {złamany}, Marek nie włada swoimi kończynami - paraliż :( Walczy o życie! Wallczy o zdrowie! Walczy o to by wrócić do normalnego życia! Lekarze robią co mogą aby przywrócić mu zdrowie.

Nam pozostaje jedynie modlitwa... Trzeba prosić Boga o powrót Marka do zdrowia! Przecież nie może go zabraknąć w naszym amatorskim peletonie!!!
Marek! Jestem - jesteśmy z Tobą! Walcz z całych sił, przecież jesteś w najlepszej formie swojego życia! Pokonasz tą przeciwność jak innych rywali na szosie! PUK PUK ! -> Kto tam ? -> Tu Kris, 3maj się stary!

Cholera! Takie sytuacje sprawiają że człowiek zaczyna się zastanawiać nad swoim zyciem, nad tym czy to co robi jest tego warte... Jazda na rowerze, ciężkie treningi, wyścigi... Chwila nieuwagi, kraksa, samochód, dziura, piasek na zakręcie.. Leżysz, łamiesz się, nie żyjesz.. Jednak robimy to dalej, kochamy to, kochamy adrenalinę, kochamy życie, kochamy rowery... Uwielbiamy to! To całe nasze życie!

Życie jest kruche... Szanujmy je i cieszmy się nim póki możemy...


...........................................
cad: 84
przewyższenia: 164m

Kochany spec, kochany rower.. Oby zawsze szczęśliwie wracać do domu!...

/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(4)

Czasem trzeba zwolnić... :)

Czwartek, 13 czerwca 2013 · Komentarze(3)
Po ostatnim zapie$%@laniu przyszedł czas na zwolnienie tempa :) W dodatku bardzo niewyspany po nocy bez sił i chęci na przyciśnięcie w pedały.

Dlatego dziś nadszedł ten czas gdzie nadąża za mną starsza pani wracająca ze sklepu z 10kg worem ziemniaków na plecach, gdy młodzi wojownicy na swoich marketowych rowerach prześcigają mnie z palcem w nosie oraz w końcu gdy wyprzedza mnie traktor w wieku co najmniej 2-3 osiemnastek = najzwyczajniej w świecie potrzeba więc czasu na normalną, spokojną jazdę regeneracyjną.

W międzyczasie standardowo znalazła się chwila na sesję w plenerze.. Każda fotka wygląda na robioną powoli i starannie z uśmiechem na twarzy.. Faktycznie, tak było.. Jednak w myślach padały same przekleństwa i rzucałem mięsem myśląc "gdzie Ty mi ku..a włazisz pieprzona glupia mrówko"... Czerwone cholerstwo pogryzło mnie na rękach głównie, po każdej fotce musiałem sie nieźle otrzepywać, bo chwila bez ruchu i już miałem kilka na nogach, istna masakra!

Jednak bycie pięknym i dzielenie się tym z Wami wymaga poświęceń ! :)

Ps. Sesja jak na razie do przodu ! Właśnie dostałem wyniki z rachunkowości finansowej i ocena "dobry" jest w całości satysfakcjonująca. W sobotę ostatni egzamin i można zająć sie tylko licencjatem :]
Ps.2. Raz dzisiaj nie wytrzymałem i skoczylem za skuterem tak dla jaj na ok. dwa kilometry.. Prawie 60kmh ale nogi przymulały :)
Ps.3. Kadencja spadła w mieście gdy się "lansowałem" ;-)
Ps.4. Więcej zdjęć z dzisiaj na FACEBOOKu i w kolejnych wpisach :*

cad: 84
przewyższenia:137m


/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(3)

------------- 45 sekund ------------------

Środa, 12 czerwca 2013 · Komentarze(0)
Jako że niestety nie ma czasu na usystematyzowany trening a wyjazdy są czysto spontaniczne i robione w pośpiechu - czym prędzej do domu - postanowiłem spróbować rzucić się na ostatnio "ustanowiony rekord" mojej najczęsciej jeżdżonej trasy.

W sumie małą rozgrzewkę miałem już wracając rowerem 4km z pracy. Szybki obiad, zalanie bidonów i jedziemy.. Przy wyjeździe z miasta w moim ustalonym miejscu kasuję licznik i lecę ile fabryka dała..

No właśnie, teraz z perspektywy czasu chyba trochę za mocno poleciałem początek. Było lekko z wiatrem i jechalo się wybornie. Myślałem że będzie najlepiej. Potwierdzał to mój pierwszy pomiar na 10km. Po skręcie na wschód zaczęła się katorga i już wiedziałem że wiatr spłatał figla i wiał coraz mocniej więc było coraz ciężej. Sił ubywało bardzo szybko w walce z boczno-twarzowym wiatrem. Jednak drugi pomiar dawał jeszcze nadzieję ;)

Trzeci pomiar to było już być albo nie być, skręt na północ {wg. ICM wiatr miał się obracać w sprzyjających dla mnie kierunkach}, ale niestety wiatr ani drgnął. Ostatnie 11km leciałem już z typowo czołowym wiatrem walcząc z zacisniętymi zębami żeby nie dać się pokonać przez wiatr, przez czas i wyjść z tej próby zwycięsko. Na mniej więcej 5km przed "metą" zaczyna mnie lekko ssać i odzywa się mały głód.. Jednak bez zważania na wszystko dookoła pędzę widząc już w myślach lekki zjazd i STOP licznika.

Na 3km przed końcem ostatni rzut oka na czas.. Już widzę że lecę na styk... Dociskam ile mogę, ale nogi już jak z waty, wieje jakby ciągle mocniej...

Dzisiejsza próba to niestety dokładnie -45s.


12.06.2013
Dzisiejszy czas: 1h 24s 31s - śrV: 36.22 - kadencja 85 - hr:168 -

do 10km było 38,6km/h
do 23km spadło do 37,4km/h
do 39km spadło do 36,9km/h
do 51km wyszło 36,22km/h


06.06.2013
Najlepszy czas: 1h 23m 47s - śrV: 36.55 - kadencja 87 - hr:170 -

do 10km było 37,3km/h
do 23km spadło do 37,1km/h
do 39km spadło do 36,8km/h
do 51km wyszło 36,55km/h

Hmm... Wnioski ? Może trochę za mocno poleciałem początek i mi w końcówce brakło "trochę", może też trochę mocniej wiało niż ostatnio i na dłuższym odcinki niesprzyjająco. Ale jest ok, wyniki powtarzalne. Tętno o 2ud.min niższe, może było bardziej dokręcić ?! ;)

Strefa tętna 125-145: 2 min
Strefa tętna 145-165: 12 min
Strefa tętna 165-185: 70 min

cad: 85
przewyższenia: 161m

Ja chcę już w góry! ja chcę już mieć licencjat za sobą! :)

/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Czarne chmury nad rowerową krainą...

Wtorek, 11 czerwca 2013 · Komentarze(2)
Pomyślicie pewnie co za wariat, pisze o czarnych chmurach gdy na niebie ani jednej - najmniejszej chmurki... Niestety czasu wciąż mało, trudno pogodzić wszystko..

Licencjat zajął ostatnio zdecydowanie pierwsze miejsce.. Weekend praktycznie w calości spędzony na uczelni więc o rowerze można bylo zapomnieć.. A nawet jakbym urwał się wcześniej to zaraz po przyjeździe albo i jeszcze w drodze zaczynało już padać.. Pogoda więc także w dalszym ciągu nie rozpieszcza..

Wczoraj także zrobiłem sobie badania krwi, martwi fakt bycia "czterdziestką-dwójką" bo to cholernie mało... Dodatkowo CHOLESTEROL jako taki znacznie poniżej normy.. Reszta w granicach się jakoś trzyma, ale szału nie ma... Teraz trzeba zrobić wszystko by wrócić do ogólnie pojętej formy :]

Dzisiaj ta sama traska co ostatnio, czas jaki tu wykręcam z dość dużą powtarzalnością cieszy.. Po wynikach z excela widzę że jest progres w porównaniu do poprzenich okresów.. :) No i dzisiaj też szaleństwo za tirami, złapałem 3.. Pierwszy niestety zgubił mnie na dość ostrym zakręcie w mieście i nie zdążyłem już za nim, a sam bym prawie wyrżnął.. Drugi zgubił mnie przy 79km/h i kadencji 140rpm ! Po prostu odjechał... A trzeci skręcił nie w tą drogę co trzeba :]

Jeszcze miesiąc i koniec zabawy w naukowca na kolejne 2/3 miesiące i rowerowe szaleństwo ogarnie całą krainę ;)

cad: 83
przewyższenia: 163m

strefa 1: 2min
strefa 2: 71min
strefa 3: 16min

Taka tam, radosna twórczość ;)


Endomondo:
/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(2)

Nogi nie zapominaja jak się kręci :)))

Piątek, 7 czerwca 2013 · Komentarze(0)
Identyczna trasa, identyczne warunki, sporo luźniej, tylko troszkę wolniej.

Czyli jak w tytule :) Nogi nie zapominają jak się kręci..
Dzisiaj gdybym wczoraj tylko lekko rozkręcił nogi osiągnalbym pewnie jeszcze lepszy czas.. A tak dzisiaj jednak troszkę nogi było czuć, ale trzymać wysoką prędkość i robić interwały nie sprawiało problemu.

Dzisiaj 5x10min mocne tempo na tętnie 160-170 z kadencją 75-80rpm. Zapiek był, gdyby nie odcinki "odpoczynkowe" pewnie urwałbym jeszcze ze 2/3 minuty bez większego wysiłku dzisiaj.

Ps. Idę się uczyć na jutrzejsze dwa oraz jeden niedzielny egzamin ! 3majcie kciuki! :) Musze zdać, chcę zdać, mogę zdać! ;)

bardzo ładnie już także zarysowuje sie od słoneczka typowo kolarska opalenizna! no w końcu słonko mnie dopadło ;)

cad: 83
przewyższenia: 164m

Strefa tętna 125-145: 11 min
Strefa tętna 145-165: 58 min
Strefa tętna 165-185: 19 min

Czyli widać że dzisiaj sporo luźniej przejechane ;)

Jestem strzelcem wyborowym ;-)
http://www.endomondo.com/workouts/200167875/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Rekordowo. Mały cel osiągnięty - bez formy :)

Czwartek, 6 czerwca 2013 · Komentarze(4)
24.08.2011
Stary czas: 1h 26m 35s - śrV: 35.34 - kadencja 96 - hr:175 -

do 10km było 37,2km/h
do 23km spadło do 36,8km/h
do 39km spadło do 34,8km/h
do 51km wyszło 35,3km/h

06.06.2013
Nowy czas: 1h 23m 47s - śrV: 36.55 - kadencja 87 - hr:170 -

do 10km było 37,3km/h
do 23km spadło do 37,1km/h
do 39km spadło do 36,8km/h
do 51km wyszło 36,55km/h

=========================================================

Wszystko to zapisane na komputerze w specjalnym pliku, który zawsze pomaga wrócić do jeżdżonych tras. Warunki porównywalne co wtedy bo mam również dokładną rozpiskę nawet jak wialo :)

Jestem z siebie dumny. Mimo braku w treningach poleciałem idealnie, mocno, równo, szybko! Mój mały cel osiągnięty - zszedłem na tej trasie poniżej 1h 25m i to całkiem sporo.. Teraz czas pojechać tak, aby zejść poniżej 1h 20m ! Tak tak, przeskok o prawie 4 minuty, ale będę wracał do tego celu. Nie ma zmiłuj :)

Rower niestety trochę przycmiony przez licencjata i weekendowe egzaminy, ale myślę że dam radę :) Staram się jak najbardziej utrzymać choc trochę formy :)

cad: 87
przewyzszenia: 161m

Strefa tętna 125-145: 0 min
Strefa tętna 145-165: 7 min
Strefa tętna 165-185: 76 min

Fotka z kryterium w Trzebnicy ;)
/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(4)

Po mojemu z Interkolem :))

Niedziela, 2 czerwca 2013 · Komentarze(1)
No to dzisiaj uwieńczenie tygodnia. Dobrze, że trafił się "długi weekend" bo bym prawdopodobnie pojechał tylko raz bądź dwa. Wczorajszy dzień w całości spędzony we Wrocławiu i rower poszedł w odstawkę - było więc trochę czasu na regenerację, choć sporo łażenia po mieście nie sprzyja odpoczynkowi.

Wypoczęty tako jako nastwiłem budzik na 7:30, szybka pobudka, treściwe śniadanie, szybkie ubranie i wio. Kilometry do Ostrowa ciągnęły się niemilosiernie. Jak w czwartek szło latwo z wiatrem, tak dziś pogoda spłatała figla i zawiewało prosto w twarz. 30km, 1h, w miarę spokojnie, o ile można tak napisać. Na wjeździe zaliczony jeszcze Orlen i dolewka wody bo 3/4 bidonu już wychlapałem. Po chwili z domu wyjeżdża Zbigi i razem wjeżdżamy na rynek.

Tutaj już Bazyl namawia Grzesia na "swoją" trasę, wtrącam tym razem swoje 3 grosze i udaje się namówić grupę na mój wariant jazdy na Cieszyn/Goszcz/Krośnice/Milicz. Trochę kręcenia nosem bo niektorym się spieszy, ale w końcu padła decyyzja i ruszyliśmy.

Na początku w miarę spokojnie, podwójne zmiany, pogaduchy.. Taka jazda ok 35kmh. Standardowo pierwsza hopka i podkręcanie tempa. Później już po wyjeździe na ładny asfalt w Goszczu pojedyncze zmiany i zaczyna sie lekko pagórkowaty teren. Tu znowu do głosu dochodzi Błażej, który ma kopyto i dość mocno zaciąga. Dzielnie trzymam się na kole dając też jakies tam zmiany, ale oszczędzając siły na później. Nagle pojawiamy się na krzyżówce, prosto na Krośnice albo w lewo trasą maratonu. Krzyczę ze środka peletonu że w lewo, lewo lewo! Echo się odbija i chłopaki leca jak powiedziałem. Tutaj nagle zwolnienie i konsternacja że będzie dłużej ble ble ble.. Ale fajniej ! :)

Jedziemy więc między lasami, skręt w prawo i zaczynają się "podjazdy". Staram się trochę poprowadzić grupę, zmiany idą dość ładnie, na jednej z nich Bazyl zaciąga co sił, po nim podkręca Błażej o 2/3 oczka, skaczę - siadam na koło. Lekki zakręt w lewo lekkie wypłaszczenie i poprawka, Błażej dokręca, ja zostaje. Po chwili na kolejnej krzyżówce czekamy na resztę żeby się nie pogubili, lecimy prosto! Tutaj już nie ma wielkiego tempa, hopki mniejsze.

Nagle mój zjazd, dokręcam jak zawsze, robi się wyrwa , dojeżdża jedynie Grześ, skręcamy w prawo na główną w kierunku Milicza. Uciekamy! Prowadzi Grześ, wychodzę na zmianę i stajemy, bo reszta właśnie dojechała. Po chwili na kolejnym podjeździe dokręca Błlażej, staram się trzymać koła ale "nie dziś". Brak pary w nogach, a myślach już Krotoszyn. Po chwili dojeżdża do mnie Maciej "Cancellara" Owczarek prowadząc grupkę z Bazylem i Zbigim. Siadam na koło, po chwili na podjeździe Bazyl macha ręką żebym go wyprzedził, oni zostają a ja z Maciejem gonimy pierwsza grupę która jest w zasięgu wzroku i jest coraz bliżej! Po zmianie Macieja trzymam prędkość pod górę, po chwili wyplaszczenie on jeszcze poprawia, ile razy bym nie chciał dać zmiany tyle razy nagle podkręcał. W końcu odpuściłem i jechałem na kole spokojnie. Ten zrobił sobie czasówkę i gdyby tablica "Milicz" była z kilometr albo i dwa dalej to pewnie byśmy spokojnie dojechali, albo zblizyli się na kilka metrów bo tam z przodu dość wcześnie zaczęli się czarować.

Chwila postoju na stacji i jedziemy dalej na Krotoszyn. W sumie do Zdun spokojnie po zmianach. Wjeżdżamy do Zdun, w myślach piłowany co trening zjazd na rynku. Kilka ostrych zakrętów a przewagę można sobie zrobić. Przede mną tylko Błażej, ja jadę swoje, nie atakuję. Wyjeżdżamy z rynku, a tu widze zrobiła się niezła przerwa, no to gaz do dechy. Jedziemy razem z Błażejem na Krotoszyn. Za nami dociągnął Przemko. Jedziemy we trzech! Do tablicy już tylko 6km. Jednak w polowie dociąga i reszta. Tutaj mały rozjazd. Nogi już pieką niemiłosiernie. Po chwili odjeżdża Przemko, nikt nie goni, ja czekam. Po chwili jednak skacze Bazyl. Znowu nikt nie goni to żeby nie stracić szansy na finisz w ogóle, ciągnę pareset metrów co sił i dociągam Błażeja i Grzesia za sobą. Tu jednak wiem, że jesli ktoś poprawi to koniec. No i niestety Grześ z Błażejem skaczą na tablicę, staram się skoczyć na koło, ale.... Ale to już za dużo...

Taki oto dzisiaj aktywny, długi i wspólny trening. Oby więcej takich.
Niestety jednak do połowy lipca nie pojawię się raczej na rynku.. Znowu rower idzie w niebyt, trzeba się uczyć na 3 egzaminy w ten weekend + pytania do obrony pracy.

Totalny brak formy, znaczy coś tam jeszcze jest, ale przez ten miesiąc będzie tylko gorzej. Treningi raczej sporadyczne, krótkie.. Jak nie wpadnę w depresje przez to, to będzie git majonez bo już załamuję nogi jak widzę swoją jazdę, niby tragedii nie ma, ale chce lepiej, mógłbym lepiej... Ale pieprzonych studiów mi się zachciało i teraz mam, ale nauka troszku wazniejsza :D Ehh :]

Średnia z treningu z Interkolem oscylowała ok. 35,9 km/h.

caD:82
przewyższenia: 452m
max % podjazdu: 7% :)

Wytrzymać z Wami jest ciężko, ale bez Was jeszcez bardziej :D Do zoabczyska za 1,5 miesiąca :)


Traska z dzisiaj:
/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Słuchać serca czy rozumu ?!

Piątek, 31 maja 2013 · Komentarze(1)
Niezły dylemat nie ? Chyba jeszcze przez nikogo nie rozwiązany... Ale od początku.

W planach dzisiaj szybka pobudka i kręcenie od samego rana. ICM zapowiadał ostatni ddeszcz około 5-6 rano, więc nastawiłem budzik na 7:30 by jak najwcześniej zaliczyć szoskę. Ale 8,9,10 ciągle pada! A tu nagle, chwilę później, kilka minut i wychodzi słońce - ja już ubrany, wyjeżdżam! :)

Śniadanie zjadłem skromne, ale wystarczające na planowane 70-80km. Wziąłem dwa banany i cornego co też mialo mi dać paliwo na mniej więcej tamten dystans.

Na początku szło trochę trudno, z huraganowym wiatrem w twarz, nie szło rozkręcić jakiejś konkretnej prędkości, nogi musiały więc przepychać korby co sił... Za Miliczem wjazd w lasy, lekki oddech - od wiatru! Bo tutaj zaczynaja sie górki i moje "górskie" ulubione okrążenie.

Jakoś tak mi się dzisiaj lepiej jechało z niższą kadencją to i na górkach przepychałem, stawałem w korbach, jakoś tak nie szło rozkręcić nóg.. Co to taka mała przerwa robi z człowiekiem. W sumie mogę dzisiaj uznać że był to 3 etap! A przecież chcę jechać na ROAD TROPHY ! To nie ma zmiłuj i deptamy.

Wyjazd na główną drogę Trzebnica-Milicz-Krotoszyn i kolejne, krótsze ale konkretniejsze hopki. Na każdej dokręcam. Dojeżdżam do Milicza {z lekkim wiatrem w plecy} i tu ERROR ! Jakos dobrze i lekko mi się jechało, to postanowiłem skręcić z powrotem na moje okrązenie! Po drodze 2 stacje benzynowe ale nie stawałem po wodę.. Nic, po prostu zapomnialem, jechałem jak w transie.

Okrązenie przejechane.. Tutaj zaskoczył mnie wiatr, który teraz widze na ICM miał się zmienić i się zmienił w boczny niesprzyjający. Wyjazd z Milicza, koniec paliwa! W bidonach może zostały ze dwa łyki, banany i baton już wszamany. Po drodze nie ma szans gdziekolwiek zatankować, z resztą brak kasy!

Odciecie prądu nastąpiło gdzieś na 20km od domu. Dodatkowo huraganowy wiatr w twarz nie pomagał. Jednak mimo wszystko kręciłem, no bo co ? Nie stanę i nie rzucę roweru do rowu.

Tak się jakoś doturlałem 28-30kmh do domu. Średnia dzisiaj nie powala, ale nogi nieświeże, huraganowy wiatr przez ok 80km nieźle wymęczył, dodatkowo póxniej wyschłem jak wiór.

cad: 82
przewyższenia: 702m

A to już znacie ?


/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Błyskawicznie, ulewnie i Interkolowo.

Czwartek, 30 maja 2013 · Komentarze(2)
Pomysł wyjazdu urodził się wczoraj po wiadomości Błażeja. Po stokroć zapomniałem o spotkaniu na rynku i planowałem trasę wczorajszą z dwoma "górskimi" okrążeniami.
Jednak plany uległy zmianie o 180* i nastawiłem sobie budzik aby wstać odpowiednio wcześniej, wszamać śniadanie i wyruszyć.
Na termometrze raptem 15*C, niebo zachmurzone, ICM zapowiada ulewy ok 14-15 więc trzeba się sprężać. Do Ostrowa łatwo i przyjemnie, średnia oscylowała w granicach 34kmh ze śniadaniowym tętnem.

Na rynku pojawiłem się przez to dość wczesnie, więc było czasu trochę na fotkę, banana i mini odpoczynek. Równo o 10:00 ruszyliśmy, kierunek Mikstat, Ostrzeszów etc. Mały peletonik, bo raptem 6-10 chłopa, a tu nagle przy wyjeździe z Ostrowa mijamy grupę ze Schleckiem, którzy bez wahania dołączają w nasze szeregi. Peletonik całkiem fajny. Od samego poczatku widac kogo dzisiaj nosi, na górkach Bazyl dokreca co sił w nogach, ja też sobie skaczę kontrolnie, Błażej nie próżnuje.. Ale to początek więc nikt nie szarpie.

Ściganko zaczęło się od skrętu w prawo na polne asfalty na drodze pod kościółek z prologu. Małe hopki ustawiły grupę. Gdy znowu pojawiliśmy się na głównej, bliżej kościółka - podjazd! ale tu procesja, msza jakaś, szpaler ludzi na podjeździe, przejeżdżamy środkiem czując się jak na Alpe d'Huez ;) Zaraz za tym co.. Nosi mnie! No to rura! Za mną skoczył Przemo, przejechał po chwili! Błażej również dogonił i przegonił - jednak dwa tygodnie nierowerowe robią swoje.

Chwile czekamy za resztą w Mikstacie i kierujemy się na górki pod Ostrzeszowem. Tutaj znowu grupa się porwała przez szalone tempo Bazyla i Błażeja na zmianę. Tu mnie lekko przytkało i raz zdarzyło mi się puścić korbę, ale dojechalem dzielnie, bo koledzy również się zagotowali. Ostatnia górka przed Ostrzeszowem, na parę metrów odjeżdża Bazyl - spawa Grześ, mały rozjazd i na tablicę skacze i dojeżdża Przemko.

Tutaj znowu zwolnienie tempa i czekamy za resztą. Ale co to! Nie kierujemy się jak zawsze na Szklarke/Czarnylas/Odolanów tylko Bazylowymi dróżkami objeżdzamy górki. Skaczę na każdej! Jedna skończyła się sukcesem :D W Ostrzeszowie skoczył za mną tylko Przemo ale trochę za późno i dojechałem na szczyt pierwszy a było to 5% przez dobre set metów. Kolejne ataki spełzy na niczym. A już zupełnie dzień mi popsuł Zbigi! Atak pod dość stromą ale krótką górkę, pędze co sił, za mną nikogo nie ma.. No to jadę dość mocno, ale z chwili na chwilę zaczyna mi brakować.. A tu nagle jak TGV w stosunku do PKP przemknął obok mnie Zbyszek. Zaskoczył wszystkich! Siebie chyba też ;)

Dalej to już trochę spokojniej, gdzieś tam jeszcze postój na zakupy - tu uratował mnie Krzysiek-Salk który podzielił się $$$ i dzięki niemu nie brakło mi wody ani jedzenia.

Po chwili do Szklarki znowu szaleństwo, co chwilę ktoś atakuje. Jedzie się coraz ciężej, widzę po minach ze nie tylko mi więc tragedii nie ma. Po mocnych zmianach dojeżdżamy na spokojnie do Świecy przed Odolanowem i zaczynają się akcje zaczepne na tablicę w Odolanowie. Raz mocno zaatakował Bazyl, za nim ruszył Przemo i nagle przerwa... Dociągnałem resztę do grupy.. Po chwili kolejny atak, staję w korbach, uspokojenie.. Tu Bazyl mówi że wypadła mi pompka z kieszonki! A kilometr , góra dwa - zostaje do tablicy gdzieś.. No cóż, koniec marzeń o finałowym sprincie i zawracam bo swojej pompki tak nie zostawię..
A tu się okazuje, że dobroduszny Zbigi zatrzymal się i podniósł ją i bezpiecznie do mnie doholował. Do Odolonaowa wjeżdżamy więc spokojnie, żegnamy się i kazdy jedzie w swoim kierunku.

I od tego momentu zaczęła się katorga. Nie dość że wiatr boczny niesprzyjający, to zaczyna mi kropić deszcz. Sobie mówię, jak kropi to luz! Nie spinałem się zbytnio.. No a tu zonk! Dojezdżam do Sulmierzyc i ściana wody! Jakby ktoś wiadrem wody chlusnął w twarz. Totalne oberwanie chmury! Pięć sekund i jestem cały mokry, jadę dalej! Wiatr coraz mocniejszy no ale co zrobisz..
Po chwili jednak zaczyna się totalna masakra! Burza! Pioruny szaleją dookoła mnie, istne załamanie pogody. Dobrze że było chociaz w miarę ciepło.
W butach powódź, ja mokry od stóp do głowy, w myślach tylko ciepła herbata, koc i obiad. Dojeżdżam do domu, przestaje padać.

Stety, niestety - dzisiejsze zmoknięcie i napotkana ulewa winą jeynie Bazyla :D Gdyby jechać standardowo to nikt by nie zmókł :p No ale co tam :] Było fajnie :p

Dzisiejszy etapik bardzo udany, forma jaka jest taka jest, gorsza, ale tego można się było spodziewać. Na szczęście coś tam się zapisało na twardym dysku i nie ma problemu z utrzymaniem koła, zmianami etc. Tragedii nie ma, zobaczymy po 12-stym Lipca!

cad: 85
przewyższenia: 515m


Licencjat: 5
Rower: 2
Siłka: 2

Ogarnięte kolejne pytania:
7. Modele struktur rynku.
8. Optimum technologiczne i optimum produkcyjne przedsiebiorstwa.


Dzisiaj Boże Ciało :) Ołtarz na rynku w Osw.


Starałem się zakamuflować, ale wszyscy jednak na trasie byli czujni! ;)



/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(2)

Wierszem pisane...

Środa, 29 maja 2013 · Komentarze(1)
copyright ©
Czy to w słońcu, czy w ulewie,
nie przestaję w swej potrzebie.
Rower moją pasją skrytą,
więc na szosę pędzę zrytą.
Raz jest dziura, raz jest japa,
wszystko człeka czeka - Czaka
chęć zawołać szczera,
by połatał z serca teraz!
Raz w promieniach słońca pędzisz,
raz to w deszczu głośno zrzędzisz,
sam już nie wiem ? Co jest lepsze...?!
Chyba jeździć, jeździć jeszcze!
I nieważne czym i w jakim czasie,
byle uśmiech był na trasie... ;))
copyright © krzysztof kubik

Fuck! Dobrze że spamiętałem... jadę, dookoła patrzę, ciężko dyszę, a tu rymy same wpadają do głowy! :D
......................

Dzisiaj w ogóle miałem nie jeździć, ale jak siedziałem w pracy i widziałem tą kurewsko piekną pogodę musiałem się zwolnić pół dnia by poszusować! :)
ICM zapowiadał deszcz na godziny ok 15-17 więc było wystarczająco dużo czasu.

Pojechałem kółeczko, które lubię najbardziej, które katowałem przed wyjazdem na wyścig w Ustroniu. Czas praktycznie idealny co ostatnio, tylko widocznie tętno wzrosło aż o 8 ud/min !

I najlepsze co mnie dzisiaj mogło spotkać, cholernie zmotywowało i dało siłę na kolejne trudne tygodnie bez szosy..

Zaraz za Miliczem, skręcam na Krośnice, wyciągam banana... Dojezdza do mnie autobus szkolny, nie może wyprzedzić. Jedzie za mną, wyrzucam skórke po bananie, przyspieszam.. Autobus wciąż za mną, wyprzedza powoli! Kierowca pokazuje że mam się schowac za nim :D Co ja paczę! Widzę wszystkie dzieciaki wlepione ślepiami we mnie, wszystkie przy prwej szybe i boję się żeby autobusa nie przeważyło na moja stronę bo katastrofa!
Zjeżdżam za autobus, kieowca lekko przyspiesza, ale z chwili na chwile bardziej!
Wszystkie dzieciaki tym razem na tylnej szybie, kiwają, pukają w szybe, radocha masakryczna! Jedziemy kilka kilometrów, autobus średnio ok 70kmh ! Puls wzrósł aż do 191ud.min! Podjechany w tym tempie podjazd w Wierzchowicach dał się we znaki.. Zaraz później na płaskim on staje i wypuszcza młodych, pokazuje kciuk do góry, dzieciaki klaszczą! :D Fajnie! :D

Powrót to oczywiście walka z wiatrem i czasem, po drodze moczy mnie deszcz 3 razy! Jednak szybko wysycham bo świeci słonce ;) Wjeżdżając do Zdun {8km do Kroto} klikam w sigmie i dostrzegam ciekawą średnią... 32,87kmh! No to sobie mowie, co mi tam... Trza dopieprzyć ponad 33! Dało radę ;)

cad: 88
prrzewyższenia: 475m


Licencjat: 4
Rower: 1
Siłka: 2

Kolejne dwa pytania:
5. Rówmnowaga konsumenta w gospodarce rynkowej.
6. Koszty w teorii przedsiębiorstwa.


Takie tam, już na osiedlu ;)


To jeszcze błękit czy już granat ? Zdążyłem! Obecnie szaleje burza!


/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)