Zerwany łańcuch - etap 3
Z początku wolne dość tempo tak aby każdy mógł za nami nadążyć [30-35km/h] po górkach czekaliśmy na resztę aż dojadą - tylko do Kobylej Góry za Ostrzeszowem.
Tak padło zdanie "róbta co chceta" że każdy jedzie jak mu noga podaje.. No to się zaczęło ściganie.. Ja mimo ostatnich ciężkich rowerowych dni, czułem się świetnie.. Noga podawała bardzo dobrze - nawet Kokosia wziąłem na jednej górce hehe :D
Było świetnie aż do wjazdu w Czarnylas gdzie jest piękny, gładki nowy asfalt - najpierw gumę złapał kolega Artur [wjechał w szkło]... I tu teraz moja katastrofa...
Chciałem zaatakować bo czułem się bardzo dobrze.. ZAATAKOWAŁEM ! I skończyłem atak po 200 metrach może... Wstaję na pedały, zmieniam bieg i jak tylko nadepnąłem na pedał mocniej coś mi strzeliło, coś zgrzytło i zaczął przeskakiwać łańcuch.. No to już wiedziałem, że coś jest nie tak.. Koledzy mnie minęli - został tylko Artur z Krotoszyna [dzięki!].. Miałem już najgorsze myśli, że urwałem przerzutkę czy hak czy coś innego pierdykło.. A tu zerwał się łańcuch "na najsłabszym ogniwie" - czyli na miejscu pina, który wyskoczył od reszty.. No cóż.. I tu myślę przyda się wóz techniczny - telefon do taty, podałem mu namiary gdzie jestem i zostaje czekać.. Jakoś się wepchło pin do łańcucha i trzyma jakoś, ujechałem do Odolanowa z 7km z przeskakującym łańcuchem i na w pół rozpiętym, bo z chwili na chwile było gorzej bo pin się wysuwał.. W Odolanowie Artur pojechał do Krotoszyna, a ja poczekałem za tatą i wróciłem do domu autem :]]
No cóż.. Fajnie było ale do czasu - teraz mam nadzieję, że ten łańcuch da radę jakoś skuć, bo nie planowałem zakupu nowego jeszcze.. Teraz mam kilka razy większe wydatki na coś innego ;)
I jakoś chyba też organizm nie zdążył się zregenerować - tętno praktycznie cały czas bardzo niskie. Przyda się jutro odpoczynek, jak się łańcuch naprawi to we wtorek już lekko pokręcę :)
cad: 83
przewyższenia: 416m