Wszystko na najlepszej drodze...
Niedziela, 12 sierpnia 2012
· Komentarze(2)
Kolejna kolarska niedziela, która jest bardzo udana :))
Od rana pokaźne śniadanie {proszę się nie śmiać bo jak na mnie było spore - 2 jajka, 3 skibki chleba + kisiel :D } i wyjazd do Ostrowa.. Od początku na termometrze ledwo 12*C i przez długi czas nie chciało się to ruszyć.. Obowiązkowy długi rękaw co by się nie trzęś przez całą drogę {wyglądałbym co najmniej dziwnie, jak z jakąś delirką {a ostatnio imprezowy czas w sumie}} :D
Na rynek dojechałem na styk, wiało mocno w twarz i wyjechałem jak najpóźniej żeby nie marznąć za dużo.. Szybko ustalilismy trasę i ruszyliśmy.. Znowu początek dość wolny i bez fajerwerków, by dopiero za Ostrzeszowem zacząć się faktycznie ścigać :)
Do Ostrzeszowa praktycznie nie wiedziałem gdzie jestem, Bazyl z Łukaszem powymyślali jakąś trasę po nigdy wcześniej nie uczęszczanych terenach - dojechaliśmy praktycznie pod woj. łódzkie...
Zaraz praktycznie za Ostrzeszowem zaczęły się harce co widać po wykresach na endomondo, że prędkość dość znacznie podskoczyła.. Tempo jakoś z 35km/h wzrosło pod 50km/h i to przez długi czas.. Grześ się wiózł, by później próbować atakować, najmocniej chyba pracowali Łukasz z Kokosiem, który defakto na treningu zajął się moją pozycją na rowerze :)
Później trochę zwolniliśmy bo pojawiły się remonty drogowe, a tu trójka kolegów zaatakowała, my nie goniliśmy bo było zbyt niebezpiecznie, kolega się prawie przewrócił bo wjeechał na jakiś spory kamień, z naprzeciwka sporo aut, które niekoniecznie chciały zjeżdżać by nas przepuścić - i tym sposobem koledzy nam uciekli...
Dalej jedziemy we trzech, przed nami trzech, za nami Bazyl kawałeczek, po zmianie Michała chcę go wpuścić przed siebie, dostaję podmuch wiatru, on dobija do pierwszego a ja już nie daję rady dojechać.. Zostałem na parę metrów, dojeżdża błyskawicznie Bazyl, po czym po kilku chwilach słyszę z jego ust "to nie ma sensu, daj spokój..." omg.. co za myślenie... sam skoczyłem za nimi, na początku widziałem że trochę się udaje odrobić, ale później niestety już tylko traciłem i tak było 100, 150, 200 metrów przewagi, by na tablicę w Odolanowie wjechać kilkanaście sekund po nich... A z Bazylem pewnie by się udało ich dojść, wystarczyło mocniej pociągnąć.. Cholera!
I tak znowu, ja na Krotoszyn, oni na Ostrów i koniec treningu :)
Średnia z treningu w grupie wyniosła prawie 36km/h :)
W środę czasówka górska w Mikstacie, zobaczymy jak to będzie :]]
Dwadzieścia pięć trzydzieści minimum !
cad: 85
przewyższenia: 298m
Od rana pokaźne śniadanie {proszę się nie śmiać bo jak na mnie było spore - 2 jajka, 3 skibki chleba + kisiel :D } i wyjazd do Ostrowa.. Od początku na termometrze ledwo 12*C i przez długi czas nie chciało się to ruszyć.. Obowiązkowy długi rękaw co by się nie trzęś przez całą drogę {wyglądałbym co najmniej dziwnie, jak z jakąś delirką {a ostatnio imprezowy czas w sumie}} :D
Na rynek dojechałem na styk, wiało mocno w twarz i wyjechałem jak najpóźniej żeby nie marznąć za dużo.. Szybko ustalilismy trasę i ruszyliśmy.. Znowu początek dość wolny i bez fajerwerków, by dopiero za Ostrzeszowem zacząć się faktycznie ścigać :)
Do Ostrzeszowa praktycznie nie wiedziałem gdzie jestem, Bazyl z Łukaszem powymyślali jakąś trasę po nigdy wcześniej nie uczęszczanych terenach - dojechaliśmy praktycznie pod woj. łódzkie...
Zaraz praktycznie za Ostrzeszowem zaczęły się harce co widać po wykresach na endomondo, że prędkość dość znacznie podskoczyła.. Tempo jakoś z 35km/h wzrosło pod 50km/h i to przez długi czas.. Grześ się wiózł, by później próbować atakować, najmocniej chyba pracowali Łukasz z Kokosiem, który defakto na treningu zajął się moją pozycją na rowerze :)
Później trochę zwolniliśmy bo pojawiły się remonty drogowe, a tu trójka kolegów zaatakowała, my nie goniliśmy bo było zbyt niebezpiecznie, kolega się prawie przewrócił bo wjeechał na jakiś spory kamień, z naprzeciwka sporo aut, które niekoniecznie chciały zjeżdżać by nas przepuścić - i tym sposobem koledzy nam uciekli...
Dalej jedziemy we trzech, przed nami trzech, za nami Bazyl kawałeczek, po zmianie Michała chcę go wpuścić przed siebie, dostaję podmuch wiatru, on dobija do pierwszego a ja już nie daję rady dojechać.. Zostałem na parę metrów, dojeżdża błyskawicznie Bazyl, po czym po kilku chwilach słyszę z jego ust "to nie ma sensu, daj spokój..." omg.. co za myślenie... sam skoczyłem za nimi, na początku widziałem że trochę się udaje odrobić, ale później niestety już tylko traciłem i tak było 100, 150, 200 metrów przewagi, by na tablicę w Odolanowie wjechać kilkanaście sekund po nich... A z Bazylem pewnie by się udało ich dojść, wystarczyło mocniej pociągnąć.. Cholera!
I tak znowu, ja na Krotoszyn, oni na Ostrów i koniec treningu :)
Średnia z treningu w grupie wyniosła prawie 36km/h :)
W środę czasówka górska w Mikstacie, zobaczymy jak to będzie :]]
Dwadzieścia pięć trzydzieści minimum !
cad: 85
przewyższenia: 298m