To co już za mną:

Ciekawa, mocna jazda i wszystko wg. planu :))

Niedziela, 19 sierpnia 2012 · Komentarze(0)
Kategoria 100-150km, Interkol
Dzisiaj kolejny trening z Interkolem, niby miało być od początku dość lekko i dopiero od Dobrzycy mieliśmy się "ścigać" to Łukasz z Błażejem od początku jakoś nadali spore tempo i lecieliśmy ponad 40km/h.. Później po Pleszewie skręcamy na Dobrzyce a już wcześniej wlasnie trójka nam odjechała - do nich aby dojechał Bazyl..

My mieliśmy trochę przymusowy [sik]stop przez zamknięty przejazd kolejowy, ja skorzystalem z wolnego czasu i skoczyłem na bok żeby zrobić to i owo ;)

Dalej to jazda do Dobrzycy, też w miarę spokojnie, jak na początku już z Adamem rozmawiałem, to jakiś dziwny ten trening był, raz lecimy 45km/h a miało być wolno, po chwili wracamy do 30kmh i tak w ogóle peleton poszarpany, nie było "normalnych" jak zawsze zmian, a niektórzy jechali osobno w peletonie [podczas gdy reszta ciśnie w parach]..

Umowa była, że w Dobrzycy przystanek gdzieś w sklepie a później "wolna amerykanka" czyli róbta co chceta.. Niestety w Dobrzycy sklepu nie zaznaliśmy, trójka [ta sama co wcześniej] odjechała dość znacząco do przodu, padło słowo że gonimy, że nie stajemy nigdzie na wiochach w sklepie, ja już praktycznie pusto w bidonach [dojazd do Ostrowa pozbawił mnie 3/4 jednego bidonu więc miałem najmniej praktycznie] no.. I odtąd zaczęły się problemy...

Czwórka czy piątka kolegów została jednak w sklepie zgodnie z umową, ja jechałem sporo kilometrów oszczędnie biorąc kazdy łyk wody z bidonu, a w nogach też już miałem 30km więcej od reszty.. No to skoczyliśmy szóstką za tamtymi i najpierw jako tako współpraca się układała, ale z czasem bylo tylko gorzej.. Ja nie dawałem z siebie wszystkiego przez wizję jeszcze samotnego dojazdu do domu 30km, więc odpuszczałlem jakieś bardzo mocne zmiany, z resztą jadąc wg. planu nie mogłem sobie pozwolić na ciśnięcie na maxa..

To się zaczęło, że ja wychodzę na zmianę, po mnie dokręcają o 4/5 oczek więcej, trudno złapać się na koło, albo ten co przede mną dokręca na zmianie o 4/5 oczek więcej odjeżdża bo nie wiadomo po co takie dokręcanie jak jechaliśmy tyle równo.. Z resztą było kolejny raz dość niebezpiecznie, co ostatnio stało się "normalne", z naprzeciwka auto, za nami auto, przed nami traktor a wszyscy jadą na hura, jeden krzyczy auto za nami, drugi krzyczy auto przed nanmi, ale i tak jedziemy dalej często na styk że mały błąd i jesteś na masce auta z naprzeciwka..

No i tak, najpierw zostaje Artur, później Maciej i Marek.. A my w trójkę jedziemy dalej, tablica Raszków coraz bliżej, ucieczki już nie mamy szans dojść, po mojej zmianie Grzegorz chce mnie wpuścić przed siebie [tablica w zasięgu wzroku] i nagle gdy siadłem mu na koło skoczył na tablicę, ja za nim i tak udało się go objechać bo nie myślał ani że jestem za nim..

Po chwili gdy wszyscy zjechaliśmy się na stacji benzynowej w celu dolania benzyny do naszych baków zaczęła się niezła kłótnia, że ja nie pracuję a wychodzę na kreskę, że Michał się obijał ale mniej i to i tamto.. No przepraszam bardzo ale ja nie muszę wychodzić przez cały trening na zmianę a dopiero na kresce i nikt nie powinien mieć jakichkolwiek pretensji [moim zdaniem]..
Mówiąc, że jest wolna amerykanka mogę równie dobrze w połowie pościgu stanąć sobie na siku, mogę uciec, mogę się wieźć na kole..

Niektórym zdecydowanie przydałoby się WIĘCEJ LUZU i dystansu do życia.. Ja aż tak szybko osiwieć nie chcę więc się przejmować nie mam zamiaru, bo nie żeby się usprawiedliwić, ale odpierając zarzuty to gdy oni mają 70km to ja mam 100km i jeszcze sporo [przeważnie] samotnie do pokonania do domu... Po drugie mam plan treningowy i nie mam zamiaru się nikomu innemu na treningu podporządkowywać tylko jemu [czyt. planowi] no chyba, że trenujemy razem do czasowki, ale to zupełnie INNY trening...

A widzę, że wchodząc na wyższy poziom niektórzy dość znacząco zatracają jakiekolwiek wartości, poczucie humoru czy między innymi dobrą zabawę, bo można jechać 100km ze średnią 40km/h ale przy tym być na luzie i się uśmiechnąć a nie tylko mruczeć na innych...

Także dużo się dzisiaj działo, tak tak, porobiłem Grzesia na kresce przez to że się wiozłem, niech będzie żeby się nie czepiali, i w ogóle jestem najgorszy jak kiedyś merida..

ps. i dziwne że ten blog zyskał wśród kolegów taki rozgłos i popularność, nagle stoję na cenzurowanym co ja piszę i że się wypowiadam za innych... Jeśli ktoś jedzie na ZAWODY na czasówkę drużynową dobrze się bawić i dla niego wynik nie jest aż tak ważny, a na zwykłym treningu sie spina to znaczy że...że jest hipokrytą.. No z całym szacunkiem ;) Bo na wyścigu zawsze jadę walczyć, na treningu niekocznie jadę w trupa przez caly dystans :)

pozdrowery! :)

cad: 84
przewyższenia: 299m

Polecam piosenkę poniżej... Super bit, słowa.. no.. miazga! :)\


Trasa z Endomondo, nie wiem czemu włączył się stop w Ostrowie a nie pauza po przyjeździe na rynek z rana..

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa edena

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]