To co już za mną:

Wpisy archiwalne w kategorii

Interkol

Dystans całkowity:21197.93 km (w terenie 40.43 km; 0.19%)
Czas w ruchu:662:50
Średnia prędkość:31.98 km/h
Maksymalna prędkość:90.00 km/h
Suma podjazdów:83164 m
Maks. tętno maksymalne:207 (104 %)
Maks. tętno średnie:188 (94 %)
Suma kalorii:432360 kcal
Liczba aktywności:206
Średnio na aktywność:102.90 km i 3h 13m
Więcej statystyk

Jazda drużynowa na czas - Góra Św. Anny

Sobota, 20 kwietnia 2013 · Komentarze(1)
Kategoria 0-50km, Interkol, Zawody
Od samego rana ruszyliśmy na czasówkę z cyklu road maraton z chłopakami z Interkolu. Droga minęła dość sprawnie z małym incydentem gdzie zatrzymała nas policja i wlepiła mandat - 73kmh na dozwolonym 50kmh.

Dalej już bez żadnych przygód dojazd na start/metę na rynku w Leśnicy. Odebraliśmy numerki startowe i pojechaliśmy na rozgrzewkę - wjechaliśmy pod pierwszą górę, która wcale nie okazała się taka straszna. Jechało mi się całkiem dobrze, puls na wysokim poziomie, ale kontrolowany i daleko od maksymalnego. Po prostu idealny.
Po chwili zjechaliśmy z powrotem na start i ruszyliśmy o 11:28.

Start dość szybki, prowadzi Michał, puls już na wyścigowym poziomie, jedzie się świetnie. Wychodzę na zmianę po czym koledzy krzyczą wolniej, przytkało ich nawet jak na początek ;-)

Dalej zaczyna się konkretny podjazd, przerzucenie łańcucha na małą tarczę i mielimy... Odpada nam Marek, czekamy na niego co uważam za wielki błąd bo i tak po chwili zaraz za podjazdem odpadł. Podjazd przejechany więc bardzo spokojnie, przynajmniej dla mnie.

Kolejne kilometry przemijały dość szybko, ale spokojnie.. Każdy dawał mocne zmiany i po prostu lecieliśmy co sił w nogach... Aż tu nagle na mniej więcej 25km po mojej zmianie na wyplaszczeniu Michał dokręca o 3km/h jest hopka i zostaje kilka metrów za chłopakami bo nie sposób po zmianie było dokręcić.. O to jestem troche wkur***ny do chłopaków, ale i też do siebie., w sumie mogłem się odezwać, no ale się nie dokręca w dodatku pod wiatr i pod gorę... Jadę z kilometr zawieszony za nimi jakieś 50-100m po czym odpuszczam zupełnie...

Po kilku chwilach dopadają mnie chłopaki z TTC JADE Toruń i uczepiam się ich na resztę trasy nie dając zmian i nie przeszkadzając w ich drużynowej jjeździe..
Odpuszczam jazdę z nimi na 2km do mety żeby nie było coś nie tak... Ale tu z wozu serwisowego dostaję pozdrowienia od ich "dyrektora sportowego" ;) Po chwili jeszcze dojeżdża do mnie zbieranina jakiś kolarzy i tak wpadamy na metę..

No i tyle odnośnie całych zawodów... OTR Interkol uplasowal się na 9/25 pozycji co uważam za calkiem niezły wynik: czas drużyny 1h 14min . Pozostaje niedosyt jedynie że nie dojechałem z nimi, no ale cóż - błąd techniczny a nie brak siły.. Ja to tak odczuwam.. Chociaż to i tak nie taka forma jaką planowałem jeszcze ;) Trzeba sie teraz odświeżać i uspokoić treningi... :)

A jutro jedziemy ok 160km na objazd trasy maratonu w Trzebnicy ;)

cad: 87
przewyższenia: 375m
max % podjazdów: 7%

/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Wyścig: Prolog Klubowy 2013 - ITT -

Niedziela, 14 kwietnia 2013 · Komentarze(4)
Jak mieć skrajne uczucia radości i niezadowolenia jednocześnie ?
Zająć 3 miejsce na podium, ale nie wykręcić założonego czasu i trochę za dużo stracić do harpaganów ;)

Czas dokładnie wykręciłem 10min 10s, a wiec do założeń brakło aż 30s. W stosunku do 2010r. poprawiłem się o 30s, ale to za mało by nawiązać równą walkę do pierwszych.

Jednak jak pisalem wcześniej, tragedii nie ma, na czas nie jeżdżę, nastawiam się na dystanse i wciąż jeszcze jednak nie wpuszczam formy ;) Niektórzy są już w porządnym gazie od początku, zobaczymy jak się zakręcą w późniejszym czasie sezonu.

Wiem, że przede mną jeszcze sporo pracy. Na tyle ile bd. mógł będę walczył ;)

Skasowałem licznik bo poszedłem sobie jeszcze pojeździć, teraz trzeba czekać na Kaeresa aż mi da moje staty bo je "spisal" ;)

cad: 89
przewyższenia: 97m
max % podjazdu: 4%

Pierwsze fotki:

Rozgrzewamy się, na słońcu :D


Na podium ;-)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(4)

Klubowo Klubowe Święta Rowerowe ;))

Środa, 26 grudnia 2012 · Komentarze(1)
Dosłownie jak w tytule.. Klubowo klubowe ?! Najpierw klub, impreza i %% by później jechać z klubem Interkol na rower..

Ciężkie takie życie, dodatkowo nie można być w pełnej dyspozycji w każdej z takich aktywności :xx A niby święta to odpoczynek {chyba od normalnego życia, jakie do tej pory prowadziłem} :D

Jutro do pracy, trzeba się w końcu wyspać, bo weekend też lepszy nie będzie ;D Już się boję, no ale dopóki jestem piękny i młoooody.. ;))

A dzisiaj trening nie był zbyt przyjemny jeśli myśleć o dyspozycji, ale za to już towarzysko bombowo :D Musiałem dziś też trochę odpuścić bo na ten moment za mocno, jestem w innym miejscu zimowego treningu :] A Michał ma nowy rower i efekt placebo działa :D Myśli, że jest teraz Niballim..tfuu.. Basso :D

cad: 87
przewyższenia: 151m


Ps. Zapraszamy na wyścig Trzech Króli do lasu w Topoli 06.01.2012r. na ściganko i później grilla :D
Oficjalny plakat imprezy mojego dzieła :D

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Zimno - szosa - las = MTB :)

Niedziela, 2 grudnia 2012 · Komentarze(1)
Kategoria 50-100km, Interkol, Mtb
Wracając wczoraj z wyścigu przełajowego w Kluczborku umówiłem się z Michałem, że wpadnę do lasu pod Ostrowem i razem pojeździmy z całą grupą Interkolu. Umówiliśmy się o 10:30 na parkingu, ale ja musiałem wyjechać już praktycznie chwilę po 9:00.

Szybkie śniadanie, szybka wizyta w markecie DINO po kilka batoników, zalałem bidon i wio :)

Zimno, wieje, ciężko, topornie na MTB i dodatkowo tarcza przedniego hamulca ociera się przy czym nieźle piszczy i skrzeczy. Trzeba to jechać wyregulować do serwisu ;) O ile szosowe czy v-breaki bym jeszcze coś pokręcił tak tarczówek nie chcę popsuć :D

A dziś od samego początku ciężka noga po wczorajszym - niby krótkim, ale wyczerpującym - wyścigu.. Wszedł w nogi porządnie... No bo przecież bardzo wysokie tętno przez te prawie 50min.

No i jakoś dojechałem do lasu w Topoli Małej pod Ostrowem gdzie równo zjechałem się z Michałem, pojechaliśmy na miejsce zbiórki gdzie pojawiłem się pierwszy raz na rowerze więc przywitano mnie dość entuzjastycznie :D Dalej to 4 okrążenia na rundzie trochę ponad 2km, sporo ostrych hopek ale do podjechania, trasa nie tak techniczna jak wczoraj, ale daje twierdzę i twierdzić będę że to nie mój świat po prostu :D Później pojechaliśmy poszaleć na Wielką Dziurę i z powrotem na rudnke i do domu :)

Do domu szło trochę toporniej, pod lekki - ale pod wiatr jechałem i tak jakoś nie było komu kręcić..

Jestem bardzo zadowolony z weekendu. Wspaniałe przygotowanie do sezonu 2013 :)) Jak będzie tak dalej to będę wniebowzięty :] Jutro basenik i od wtorku lecimy dalej z treningami :)

przewyższenia: 348m
max %: 7%

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Wyścig przełajowy w Kluczborku

Sobota, 1 grudnia 2012 · Komentarze(7)
IV Przełajowy Wyścig Kolarski Blyss Polska „O Puchar Burmistrza Kluczborka”

Nie wiem co mnie ostatnio napadło na mtb/przełaje i ściganie się zimą, ale chyba zaczynam to lubić. Mimo ciężkich warunków jest satysfakcja. Wynik nie powala - czego się spodziewałem i na niego nie liczyłem ,ale się pościgałem..
Oczywiście nawet jechałem w czubie - na starcie i jak mnie dublowali :D Ale od początku...

Pomysł wyjazdu urodził się w mojej głowie już około 2 tygodnie temu, zobaczyłem info na stronie supermaraton.org i podzwoniłem po kolegach = dwóch wyraziło chęci - Michał i Paweł[w dalszej części Bazyl :D] No to nic tylko szykować się na terenowe ściganko...

Start w kategorii masters na moim drugim wyścigu na MTB w życiu nie wróżył nic dobrego, ale co tam :D

Gdy tylko przyjechaliśmy na miejsce, poszliśmy odebrać numerki, gadka szmatka i chłopaków z Interkolu już słychać i organizatorzy oraz dziewczyny znają nas w kilka sekund.

Wracamy do auta, nie przebieramy się i szybko jedziemy objechać trasę.. Tu się bardzo zaskoczyłem :D Mimo lajtowego początku [okrążenie 2,4km] nagle po 400m ktoś rzuca nam kłody pod nogi i usypuje górę z piachu.. No to rower na plecy i dygamy.. Dalej świetne ostre zjazdy, kręto wąsko - bardzo technicznie = zupełnie nie mój świat.. Niezłe zaskoczenie trasą, która w dalszej części jest trochę łatwiejsza technicznie, choć z jeszcze jedną kłodą którą trzeba przeskoczyć..

Powrót do "bazy" i zaczynamy przebieranki, tutaj ratuje mnie Bazyl! Na wyścig wziąłem nogawki, znaczy jedną nogawkę bo druga została w domu, dziwnie bym wyglądał w jednej, a jechać bez to trochę za zimno.. A Bazyl pożyczył mi swoje dlugie spodnie! Szybkie ubieranie i jedziemy na rozgrzewkę.. Wpadamy później jeszcze na chwilę do auta i let's go na start ;)

Tam ku naszemu zaskoczeniu zostajemy przywitani przez sędziego ,który pewnie organizuje też maraton o beczułkę miodu. Niestety miejsce startowe zgodne z miejscem zajmowanym w jakimś tam rankingu polskiego kolarstwa przelajowego więc zostajemy ustawieni zupełnie na tyłach..

Gdy tylko ruszyliśmy.. No właśnie, ci z początku już ruszyli, a my jeszcze stalismy.. Ale szybko udało się trochę podgonić i od początku gaz gaz gaz ! Z Interkolowców jechałem jako trzeci, Michał wystrzeił jak z procy, za nim Bazyl starał się siedzieć na kole i ja parę metrów za nimi.. Do pierwszego podbiegu...

Tam trochę tłoczno, dygam mój rower na plecy i jazda.. Szybki pierwszy wbieg, ale piachu w blokach tyle że nie idzie się wpiąć, lecę bez wpiętych butów w pedaly, telepie na zjeździe porządnie, dalej techniczne odcinki idą bardzo topornie... Nie umiem sobie za bardzo poradzić bo z techniką na MTB jest widocznie kiepsko, mijają mnie harpagany a ja się wlokę i nazywam się w myślach pieprzonym maruderem :D

Gdy tylko kończy się techniczny odcinek lecę ile fabryka dała, udalo się w końcu wpiąć w pedały i lecimy.. No nie na długo, gdy tylko się wpiąłem najechałem na jakiś korzeń i zaliczyłem glebę, kolejni mi odjeżdżają, ale staram się szybko pozbierać.. Po chwili dojeżdża do mnie Bazyl, który też miał kraksę.. Podzielił trochę moje losy w butach szosowych ale i z blokami szosowymi - nie mógł się wpiąc i na jednym ostrym wąskim zjeździe tak go popodbijało że nie wyrobił w zakręt i wleciał w krzaki - tak daleko że koło niego przejechałem i nie widziałem go w ogóle!

Jedziemy razem, zaczynamy drugie kółko, zaczyna się znowu ten straszny podbieg, Bazyl wbiega pierwszy i staje, ja lecę dalej.. Nie był w stanie dalej jechać, lepiej nie ryzykować zdrowiem gdy nie pozwala ci na to 'awaria' sprzętu..

Ja od tej pory ścigam się ciągle z 2/3 tymi samymi osobami, oni doganiają i przeganiają mnie na technicznych zjazdach i serpentynach, a ja dojeżdżam i odjeżdżam im na prostych.. I tak do mety..

Po drodze zdublowany przez czołówkę, no niestety nie wypadłem za dobrze, ale ani mój "turystyczny" rower na to nie pozwalał, ani zerowa technika jazdy na MTB, ani dziwne pedały/bloki które nie chciały się wpiąć od nadmiaru piachu..

Wyjazd uważam za bardzo udany, Michał zajął 3m. w kategorii i stanął na pudle, Bazyl nie ukończył przez defekt, ja ukończyłem na 15/19m.. Ale cóż, MTB czy przełaj to zupełnie inna bajka, ja też jestem na innym poziomie obecnie niż w środku sezonu, obecne ściganie traktuję jako dobre przygotowanie do seoznu 2013 - tak jak pisali to bracia Banach = łatwiej będzie mi w czasie dla mnie ważnym na szosie :)

W drodze powrotnej rozkminianie przeróżnych tematów, kolarskich i innych... Ogólnie bardzo pozytywnie spędzony dzień! A jutro do lasu do Topoli pojeździć z chłopakami po ścieżkach, na których też będę się ścigał jeszcze tej zimy :)

Przewyższenie wyjdzie przekłamane, bo sigma nie liczy podbiegów z rowerem na plecach, to samo max % wzniesienia które było nie do podjechania, ale ze 40% miało pewnie :D

Przewyższenia: 137m
Max %: 14%
Czas HR w strefie 1: 1m 0s
Czas HR w strefie 2: 0m 30s
Czas HR w strefie 3: 45m 30s


Zdjęcie nie z wyścigu, jechałem oczywiście bez lampek :D

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(7)

Wyscig w Osiecznej :))

Niedziela, 11 listopada 2012 · Komentarze(1)
Organizacja na piątkę, wyścig super zabezpieczony, później ciepła herbatka i medal... Ale od początku:

Od rana spokojne szykowanie się do wyścigu, każda czynność starannie zaplanowana więc obyło się bez żadnych komplikacji, koledzy przyjechali wcześniej niż mieli i w ten sposób na start zajechaliśmy wcześniej...

Zapłaciliśmy wpisowe, odebraliśmy numerki i poszliśmy się przygotowywać do wyścigu.. Każdy jadł, pił i zażywał co się dało żeby tylko pomogło :D

Pojechaliśmy na start, tam chwila czekania, odśpiewany HYMN POLSKI z okazji 11.11 i w drogę! Spora grupa wystartowała razem, od początku ostre tempo bo 40-50kmh nie schodziło z licznika.. Czułem się świetnie, od początku w czubie peletonu...

Mimo ciężkiego roweru szło całkiem gładko, niekktórzy startowali na szosówkach, przełajówkach czy MTB z oponami typu slick więc pewnie było im łatwiej jechać po asfalcie, ale nie patrzyłem na to, tylko na siebie :)

Górka nie górka, tempo ostre, ale gdy zaczęło się pierwsze poważniejsze wzniesienie zaczął się dramat.. Mimo jechania w czubie to w takim tłoku istna masakra.. Wzniesienie dość spore bo sigma pokazała 6% i tak ciągnęło się kilkaset metrów.. No ale.. Jak już wspomniałemm - wielki tłok to i sporo dziwnych ludzi.. Nagle zaczęło sporo osób po prostu spływać, a ja nie miałem jak wyprzedzać.. Niestety też spłynąłem razem z maruderami, gdy tylko zrobiło się luźniej próbowałem gonić, przez chwilę byłem zawieszony między peletonem a grupetto, ale oni odjeżdżali a grupetto jechało moim tempem więc nie było co szarżować..

Puściłem korby i postanowiłem poczekać za resztą.. Wjechaliśmy na szuter - dziury, woda, błoto, korzenie i kamienie i nieźle mnie wytrzęsło.. Zablokowany amortyzator [bo 75% trasy to asfalt] i uh ah! Z chwili na chwilę zostawałem z tyłu - po prostu mało doświadczenia w tak niewygodnej jeździe i trochę odpuszczałem...

Niestety stał się kolejny dramat, jadąc na końcu peletoniku zgubiłem bidon! Jako że do mety jeszcze calkiem sporo postanowiłem się wrócić - straciłem zupełnie kontakt nawet z nimi...

Minęło mnie pare pojedynczych osób i gdy tylko znów wyjechaliśmy na asfalt pospawałem ich i goniliśmy razem.. Pod górę byli słabi - zostawiałem ich za każdym wzniesieniem.. Dogoniło nas jeszcze jedno gruppetto z tyłu i pogoń ruszyła bardziej z kopyta..

Na tym samym wzniesieniu kilkusetmetrowym 6% postanowiłem skoczyć do przodu żeby czasem nie ponowiła się sytuacja z pierwszego kółłka - odjechałem całkiem sporo i poczekałem za nasilniejszymi żeby doskoczyli i znów razem gonilismy...

Na jakiś kilometr do mety wjazd do miasta pod górę, cisnę co sił, zostawiam kompanów za sobą i widzę grupetto za którym zostałem przez zgubiony bidon! Doganiam przed finałowym podjazdem i finiszuję jako pierwszy z grupy...

Miejsce?! Jakieś może pięćdziesiąte.. Nie wiem dokładnie :]

Było bardzo fajnie, gdyby nie mój błąd że dałem się zepchnąć w peletonie, na pewno byłoby lepiej.. Zgubiony bidon też nie pomógł, ale na drugim okrążeniu już pomyślałem i przed szutrem bidon wylądował pod koszulką :]]

Extra! Ale MTB to inny świat zupełnie :] Głupi odcinek 4km lasu a przeszkadzał mi niewyobrażalnie :D Trzeba się nauczyć ścigać po takich terenach :D

Podobało mi się po stokroć :] Za rok na pewno też tam zawitam! Było bombowo, jak to u orgów z Leszna zawsze bywa! :)) Dzięki!

Przewyższenia: 178m
Max podjazd: 6%
Czas w I strefie tętna: 6s
Czas w II strefie tętna: 10s
Czas w III strefie tętna: 47m 8s

Na pierwszym poważniejszym wzniesieniu gdzie sigma pokazywała 6%, staram się omijać maruderów i przechodzić wyżej grupy po zewnętrznej, ale już za późno na pogoń głównej grupy :(


Uciekam wolniejszym, gonię szybszych... Zawieszony między peletonem a jakimiś grupetoo:


No i bardzo mocny finisz pod górę!


Zz Pauliną i chłopakami z Interkolu! :D

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Szybki rozjazd z INTERKOLEM! :]]

Niedziela, 14 października 2012 · Komentarze(1)
Kategoria 50-100km, Interkol
Ale się dzisiaj działo, sporo by tu opisywać... Standardowo ? -> Od początku :D

Już w piątek rozmawiałem z Markiem i proponowałem mu wspólny niedzielny trening z Interkolem :) Zgodził się! :D No to umówiliśmy się na równo 9:10 w Biadkach, potwierdziłem to w sobotę wieczorem i wuala... Rano pobudka, śniadanie i można jechać w kierunku Ostrowa :)

Ale tu telefon od Marka, że nie zdąży i pojedziemy autem do Ostrowa, no to spoko, jednak ja już byłem na miejscu zbiórki i musiałem poczekać.. Zapakowaliśmy się w auto i wio :) Przystanek to stacja Orlen przy rondzie na Krotoszyńskiej w Ostrowie i można jechać na rynek :)

Tam poznałem Marka z kolegami, kolegów z Markiem, pojawił się Bazyl i wybraliśmy jego propozycję trasy po fajnych asfaltach :)) Marek spokojnie dawał radę, ale trochę licznik mu nawalał, stanęliśmy a później było trzeba pod górki gonić grupę.. Jechało się dzisiaj świetnie, ubrałem sie chyba idealnie bo nie było mi ani za gorąco ani za zimno..

Harce dopiero zaczęły się jak nam się grupa rozdzieliła na dłuższy i krotszy dystans, my pojechaliśmy krócej, ale konkretniej :) Na górkach oczywiście zawrotne tempo, do tego po płaskim też z całkiem sporą ilością finiszy i skoków, do tego ja się bawiłem w Cancellare i całkiem długo prowadziłem nasz peletonik, nie zabrakło też sił na sprint pod Odolanów :)

Później już raczej spokojnie do Ostrowa, tam się zapakowaliśmy w auto i do domu, po drodze padał deszcz, zrozumiałem dobrze, że nawet fajnie się stało że jechaliśmy autem.. :))

Dawno już tak się nie bawiłem w sprinty, ucieczki czy prowadzenie grupy, jest to bardzo dobra zabawa w porównaniu do samotnych jazd po pracy.. Ale niestety teraz takich treningów będzie coraz mniej [przynajmniej dla mnie {studia}]

No i kadencja może być trochę przeklamana bo o dziwo mimo że sygnał w liczniku jest kodowany to pokazywał mi wskazania Marka :D Ale co jakiś czas synchronizowałem i gites :)

caD: 90
przewyższenia: 244m

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Zabawa w ciepło - zimno, czyli spokojnie z Interkolem :))

Niedziela, 30 września 2012 · Komentarze(1)
Niestety i dzisiaj moje nogi dalej są w stanie agonalnym :D Po wstaniu z łóżka było najgorzej, bo nogi dosłownie sztywne - mam nadzieję, że tak nie będzie co tydzień po halówce.. ;)

Ale dzielnie pojechałem dzisiaj do Ostrowa Wlkp. Wczoraj sprawdzałem pogodę i pokazywali ciepełko ze sprzyjającym wiatrem na rynek... Po wyjściu z domu chwilę przed 9:00 'jakby' trochę zimno i 'jakby' żałowałem, że nie wziąłem czegoś cieplejszego, ale im później tym słońce grzało coraz bardziej...

Kierunek wiatru sprawdził się idealnie, jego siła natomiast bardzo mnie zaskoczyła, gdyż leciałem ciągle okolo 33km/h i na rynek zajechałem bardzo szybko... Na tyle szybko, że był tam tylko młody Dawid z KTK Kalisz i było jeszcze 10-15m do dziesiątej... Ale chwilę przed godziną "w" wszyscy standardowo zaczęli się zjeżdżać, niestety dzisiaj nie pojawiło się zbyt dużo osób, ale za to wszystko przyćmił Włodek, który pojawił się na swoim nowym [choć już starym :D] rowerze Canyon'a z kółkami Mavica Ultimate na campie..

Po tym jak już kazdy napatrzył się na jego rower, wybraliśmy trasę i wio!
Od początku spokojnie - w końcu jesień i czas rozjazdu - i tak do "mety"..
Było miło i przyjemnie, nawet hopki dzisiaj jakieś mniej strome były ;)
Mimo, że jechało się dłużej niż zawsze to czas minąl jeszcze krócej niż przy śrV 40kmh :) Ale wlaśnie to są uroki jesieni i jazdy w grupie oraz ciekawych rozmów i LaMarmotte i innych wyścigach.. Nawet wspominaliśmy moją pierwszą jazdę z Interkolem gdzie na początek zostałem i się zgubiłem za grupą, a później gdy się 'znalazłem' złapałem gumę i Zbigi mi pożyczał dętkę i ją wymienił :D

W Odolanowie rozjazd - ja lecę pod wiatr na Krotoszyn, koledzy śmigają razem na Ostrów... Zatrzymałem się raz na zrobienie fotki wiatrakowi, którego dzisiaj było bardzo slychać - niczym lecący samolot jakiś taki odgłos... Ciężko szło, idealne warunki były w lesie, ale na otwartej przestrzeni wiatr mną miotał ;))

I tak oto mija kolejna świetna jesienna jazda, za tydzień niestety nie będzie już raczej rowerowego weekendu z tego względu, że zaczynam rok akademicki i 5 oraz 6 semestr - w tym roku będzie do napisania i obrony 'licencjat' wiec nie wiem jak to będzie u mnie z czasem.. Ale będę walczył - jak zawsze, a nawet bardziej :)

Pozdro! :)

caD: 83
przewyższenia: 409m

Wiatraczek:


A tak jechaliśmy :) :

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Ostatni wyścig Mikstat = 2 miejsce :))

Niedziela, 23 września 2012 · Komentarze(4)
Jestem bardzo bardzo zadowolony :) Cel minimum osiągnięty, do maximum zabrakło lepszego finiszu...

Ale od początku :) Rano znowu porządnie podjadłem, więc nie było mowy o żadnym odcięciu.. po przyjeździe na miejsce [byłem pierwszy :)] zjadłem jeszcze dwa tosty i ze trzy banany + batonika :)

odebrałem numerek startowy, wszyscy się już zjechali na miejsce i ku mojemu zdziwieniu stworzylismy całkiem pokaźny peleton.. :)

tata z wujkiem siedzieli w aucie i jeździli przed nami zabezpieczając skrzyżowania + cykali fotki i dopingowali :)

pierwsze okrążenie było zapoznawcze, powolutku [bo defakto 6x10km, ale wyscigowych 5] i spokojnie, ustawiliśmy się na start ostry i wio :]
od samego początku uciekł przemo, ale wiadomym było że jak samemu jedzie to daleko nie dojeddzie, no i nie przejechał sam ani okrążenia bo zjadł go peleton..
drugie kółko wyscgiwoe było dość luźne, nikt nie szarpał tempa i jeszcze tak nie piekło.. masakra zaczęła się od 3 okrążenia gdy akcję ucieczkową zainicjował Grześ, za nim skoczył Robert Rasała, jego kolega i z VTeam Jamis kolega Kolenda :]

Kolenda ich wszystkich razem pospawał bo chłop ma kopyto nie z tej ziemii i odjechali aż do mety.. na początku u nas nie było kogo gonić, z tyłu aby kryzczeli żebyśmy gonili, ale jak mieli wyjść na przód to nie bo po co :]

Grzegorzowi niestety stał się defekt - sztyca wpadła mu do środka ramy i nie ukończył wyścigu bo jak tu jechać, a oni we trzech pojechali...

U nas bardzo rwane tempo, sam się nie chciałem do prowadzenia wpychać, ale czuba bylo trzeba trzymać :) Wiedziałem że żeby na finiszu sie liczyć trzeba przed ostatnim ostrym skrętem w prawo zajmować gdzieś 3/4 pozycję :)

Ostatnie kółko było chyba najciekawsze, ostre tempo w dół z góry, pod wiatr niezmienne szarpanie, na ostatniej górce [ok 1km i na kawałek do mety] skoczył przyjezdny kolega, za nim Michał N. , Przemo i Michał M. a ja byłem za nim.. Nagle robi się wielka przerwa na 3-4 rowery i skaczę za prowadzacą trójką, za mną Michał M., ostry zakręt w prawo, jestem na 3 miejscu, skacze Michał N. i ja zaraz za nim, ale ten odjeżdża daleko, a ja walczę z Michałem M. o drugie miejsce i udało się utrzymać na prowadzeniu, potężny finisz, piekło niemilosiernie... ahh

Ale jestem bardzo zadowolony :) 2 w kategorii i 5 open! :)
I jeszcze utrzymałem 3 miejsce w kat.A w naszym klubowym rankingu a nawet nadrobiłem punkcik jeszcze :D

cad: 87
przewyższenia 427m

Zapisy:


Przypinamy numerki:


Pierwszy zakręt:


Po pierwszej hopce:


W środku peletonu:


Prowadzę peleton:



Przedostatnie kółko:


Finisz i jadę tam dalej na drugim planie:


Walczę z Michalem M.:


Rozmawiamy po wyścigu:


Z wujkiem :)


Na podium:


Cała rodzina:


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(4)

Uciekamy z Cieszyna.... ! :D

Niedziela, 16 września 2012 · Komentarze(1)
Kategoria 100-150km, Interkol
Z samego rana pobudka o 7:30, chwila spędzona jeszcze w łóżku i zabawa nowym telefonem [nie potrafię się z nim rozstać :D ] Gdy tylko wstałem - spojrzałem na termometr i było ledwo 9*C więc musiałem się ubrać dość ciepło, ale z umiarem co by później sie nie przegrzać :]]

Szybkie śniadanko, ubieranko, zapakowałem banany, batoniki corny i zalałem bidony i wio :]] Do Ostrowa szybko to minęło, jechało się przyjemnie, wiedziałem już że noga calkiem fajnie kręci i że będzie można pohasać. Jechałem z jednym celem w głowie, żeby sobie uciekać, ale to co dzisiaj się działo to mnie w pewnym momencie przerosło :D

Zajechałem na rynek do Osw., tam jak zawsze chwila pogadanki, wybraliśmy trasę i ruszyliśmy.. Od samego początku Grześ coś dziwnie jechał przed całym naszym peletonem, gdy go dogoniliśmy a on trochę odpoczął [zaraz po wyjeździe z miasta] sięęęęę zaczęło :] Skoczył do przodu, ja za nim... I tak co chwila...

Cieszyłem się bo myślałem, że ruszymy do przodu po zmianach, ale nie.. On co chwila skakał, a ja musiałem go kasować a zmian też nie chciał dawać.. Coś mi tu śmierdziało.. Zjechał się znowu cały peleton i na mojej zmianie ponownie Grześ wyskoczył do przodu, tym razem ruszył najpierw Przemo i ja... I znowu było to samo.. Grześ skakał nie dawając zmian, a my musieliśmy do niego dojeżdzać...

Ponownie się na chwilę złączyliśmy i.... znany już scenariusz - ruszył po kilku minutach Grześ, później zaatakował Przemek... Ruszyłem i ja,, Tym razem miałem nadzieję na jakąś lepszą współpracę bo w końcu jedziemy we trzech, ale gdy przychodzi kolej na Grzegorza ten nie chce wyjść na zmianę atakując co kilkadziesiąt sekund.. I tak nam upłynął czas jak nas rozpędzony peleton minął, ale już się nie załapałem bo nogi były [po chyba 10 skokach za Grzegorzem i kilka razy swoim atakiem] jak z waty..

Po chwili patrzę zostaje i Grzegorz.. Dojeżdżam do niego i chwilę rozmawiamy, po czym on mi oznajmia że tak jechał bo właśnie zawraca do domu bo na więcej jazdy nie ma czasu :D I tu był zonk! :D A ja chciałem uciekać 40km xD
Już wiem czemu tak co chwilę dokręcał i atakował... masakra :D

Dalej chłopaki polecieli gdzieś w lewo, a my z Arturem w prawo na Goszcz/Milicz/Krotoszyn :) I znowu łatwo nie było, praktycznie na kazdym podjeździe podkręcałem tak tempo że po podjeździe umierałem i musiałem chwilę odpocząć :]

Ooooo tak! Tego mi brakowało zdecydowanie :] Wyjechałem się porządnie...
Z formy jestem nawet zadowolony, chociaż już raczej jest tendencja zniżkowa..

Ale w głowie taktyka już jest na wyścig, zobaczymy aby kto przyjedzie i jak się będzie toczyła cała rozgrywka :]

pozdro! ;]]

Średnia prędkość z jazdy z Interkolem to jakoś 36km/h na odcinku 40km :]
cad: 85
przewyższenia: 314

No i na wykresie prędkości z endomondo dokładnie widać że dzisiaj tempo było bardzo rwane :D Wykres skacze góra dół góra dół...

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)