To co już za mną:

Wpisy archiwalne w kategorii

Ze zdjęciami

Dystans całkowity:58445.73 km (w terenie 204.33 km; 0.35%)
Czas w ruchu:1956:09
Średnia prędkość:29.90 km/h
Maksymalna prędkość:90.00 km/h
Suma podjazdów:272900 m
Maks. tętno maksymalne:214 (110 %)
Maks. tętno średnie:188 (97 %)
Suma kalorii:1163956 kcal
Liczba aktywności:716
Średnio na aktywność:81.74 km i 2h 43m
Więcej statystyk

Nauka - stres - nauka - licencjat = stres

Czwartek, 23 maja 2013 · Komentarze(1)
Tak już mam moi mili, że jak zbliża się dla mnie coś ważnego to zaczynam się odpowiednio wcześniej stresować. Stres ten rośnie odpowiednio szybko i znacząco im bliżej temu wyzwaniu. Teraz w sumie od przyjazdu w niedzielę z Trzebnicy uświadomiłem sobie jak blisko są egzaminy i obrona pracy. Żeby bronić pracy teraz, muszę zaliczyć egzaminy, żeby obronić pracę muszę też wziąć się za naukę..

Masakra! Wypady na szosę to może 2/3 w tygodniu teraz na 1,5h -> weekendy niestety szkoła, seminaria i zaliczenia. Nie ma lekko :/
Szkoda mi kurde formy, szkoda mi kurde całej mocno przepracowanej zimy.. No ale nic, może wrócę jeszcze silniejszy :)

A i coś się znowu ochłodziło :/ Masakra! Wrócił lodowaty wiatr i ledwo ponad 10*C na termometrze.
I dzisiejszy puls taki niski przez "lekkie" niewyspanie - zarwana nocka przez licencjata.

cad: 86
przewyższenia: 178m

I jeszcze kilka fotek z wyscigu w Ustroniu "Puchar Równicy" :)

Jeszcze w grupie, Wiesiek przed nami jedzie autem....zaraz start ostry!


Ciągnę grupę pod górę po sławetnej kostce brukowej :)


A tu zaciągam po płaskim :]



/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Kryterium w Trzebnicy - zabawa na sto dwa!

Niedziela, 19 maja 2013 · Komentarze(0)
Od dawna chodziło za mną to kryterium i pojechałem się pościgać na krętych rundach z dwoma sztywnymi hopkami :) Jednak po wczorajszym wiedziałem, że będzie niewątpliwie problem utrzymać się z czołówką więc podchodziłem do startu bardziej "zabawowo".

Nigdy nie startowałem w kryterium. Bardzo kręto, technicznie i szybko... To nie dla mnie ;) Stanowczo wolę "maratony" i wyścigi o dłuższym dystansie na jednej rundzie ciągiem...

Pojechałem więc dzisiaj z rana do Trzebnicy, droga minęła dość szybko mimo wolnego tempa przez próbę "oszczędności" paliwa ;) I auto przez 110km spaliło 6,7l co jak na benzynę 1,6 jest chyba dobrym wynikiem. Zajechałem na miejsce, wjechalem na parking jakieś 200m od startu bo nie chcieli mnie panowie policjanci dalej wpuścić. Poszedłem się więc zapisać, a tu Grzegorz. Przywitaliśmy się i pogadaliśmy i poszedłem oddać 15zł w zamian za prawo startu ;) Wróciłem szybkim krokiem do auta, wypakowałem rower i przebrałem się dość sprawnie.

Nagle podjeżdża ekipa z Whirlpoola i razem z Krzyśkiem jadę zrobić dwa kółka na małą rozgrzewkę trasą wyścigu. Masakrycznie kręto i technicznie. Po powrocie idziemy na start, staję sobie w pierwszym rzędzie i podchodzi do mnie pani z mikrofonem i kamerą :] Udzielony krótki wywiad i do tego zapowiedź kolejnego po przyjeździe.

Szybkie odliczanie i WIO! Start całkiem spoko, jadę na pierwszych pozycjach, ale pierwsze skręty i spływam. Po chwili jesteśmy na głównej, skręt w lewo na pierwszy podjazd. Przechodzę bliżej pierwszych po czym nagle Marcin z Fiołki robi klasyczną "rybkę" i koleś za nim smyra mu koło i jazgot porządny upadającego sprzętu. Ja jadę praktycznie zaraz za nimi i udaje mi się odbić szybko w lewo. Przede mną jeszcze Robert Rasała, który też cudem uniknął wjazdu na przewróconego.
Po szczycie szybki i kręty zjazd, jest ok, tempo zwolniło. Nogi jednak pieką niemiłosiernie. Nie zdążyłem się jednak zregenerować po wczorajszym.
Kolejna runda, kolejny podjazd... Nie odpuszczam, jadę w peletonie... Ale przychodzą kolejne zakręty, zamykają mnie na jednym z nich, hamuję praktycznie do zera i mam już całkiem sporą stratę... Zostaje też Przemko z Interkolu i staramy się razem gonić. Nic z tego, na kolejnych zakrętach Przemo daje rade, ja nie ryzykuję i jadę swoje.
Po jakimś czasie dojeżdżają do mnie na zjeździe Fiołki i kilku NoNameów i jedziemy razem. pytam się aby kontrolnie czy to już dubel i ucieczka czy tylko grupetto. Jest grupetto! Więc jadę z nimi, pod górę wychodzę na prowadzenie, na zjazdach znowu trochę tracę. Raz nie wyrobiłem i musialem podskoczyć z całym rowerem na chodnik! Próg był całkiem spory i dobrze że nikt tam nie stał bo była by niezła gleba.

Doganiam moich kompanów, jedziemy razem, po chwili wyjeżdżamy z ulicy Leśnej spod mostku, skręt ostry w lewo, ja się ładnie składam i lecę w kierunku ronda, a za mną porządny wypierdziel. Jak się później okazało był to Daniel Stajszczyk, z którym wczoraj dzielnie zawalczyłem w Ustroniu. Poocioerany nieźle, ze złamaną prawą klamką. Odwracam się i tam widzę już jak strażacy biegną ku pomocy. My jednak jedziemy dalej, ostatnie okrązenie.

Staram się przyspieszyć na pierwszej ostrej hopce, ale nic z tego, wszyscy siedzą na kole. Po chwili na drugim podjeździe atakuje ktoś z Eski, my jednak jedziemy dalej swoim tempem. Odjeżdża nam koleś na jakieś 500m, dochodzimy go powoli, ale tutaj nagle skręt w prawo i prosta na metę. Lekko pod górę i pod wiatr... Cisnę 45kmh na prowadzeniu, po chwili jednak objeżdżają mnie i z prawej i z lewej sprintem.. udaje się jeszcze usiąść na kole, doganiamy uciekiniera i walczymy z drugim kolegą z Fiołki.. Tu już nie daję rady podnieść dupska z siodełka i lecę ile fabryka dała w siodle, on jeszcze dowalił trochę do pieca i zgasł zaraz za metą o koło przede mną.

Po chwili podbiega do mnie miła Pani z mikrofonem i kamerą, pyta o kilka rzeczy.. Jak znajdę reportaż to na pewno się pochwalę :p

i tak oto kolejny wyścigowy dzień za mną. traktowałem to jako dobrą zabawę i tak też było, fajny trening.. chcialem dojechać z czołówką ale nie dałem rady dzisiaj. na świeżo byłoby zupełnie inaczej, chociaż na zjazdach i w zakrętach traciłem nie przez niedyspozycję ale przez brak odpowiednich umiejętności.

Forma jest dobra, żałuję jedynie że starty mi się kończą na ten okres :/ może Srebrna Góra?! Ale to nic pewnego, Istebna ?! Może, ale będzie ciężko..

Fajnie dzisiaj było, warto było pojechać choćby tak "for fun" ;)
I co najważniejsze, załapałem dzisiaj konkretną kolarską opaleniznę. W końcu! :D

cad: 95
przewyższenia: 255m

Ekipa Interkolu na dzisiejszym wyścigu:


Dzisiejsza trasa:/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Wyścig "Puchar Równicy" w Ustroniu 2013 Road Maraton.

Sobota, 18 maja 2013 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Gdyby ktoś mi dawał mi taki wynik przed wyścigiem - brałbym w ciemno.
Ale od początku ;-)

Pobudka zaplanowana wczoraj wieczorem przebiegła idealnie chwilę po godzinie 7:00. Chwilę jeszcze wylegujemy i rozciągamy się z Mikołajem w łóżkach przy muzyce z 4funTV. Miki wstaje pierwszy, poranna toaleta i idzie na śniadanie... Ja także zażyłem wszystkich obowiązkowych porannych czynności i wyruszyłem na dzień wcześniej przygotowane sniadanie. Wiejski serek, dwie bułki z twarożkiem + banan. Tak tak, to w zupełności przez chłopaków i ich PROzdrowe nawyki ;)

Po tym umawiamy się chwilę później na dole już przygotowani do wyruszenia na start. Przebieranki w pokoju, pakowanie batona i bananów do kieszonek, zalewanie izotonika i można śmiało pojechać na start.

Na starcie jeszcze mało obecnych kolarzy, ruch samochodowy jak w Paryżu, a choć trochę trzeba się rozgrzać. Wjechałem więc sobie 3 razy na blisko położoną górkę i pojechalem ustawić się na start. Tu Wiesiek Legierski stał już swoim czerwonych autem na wyjeździe z ryneczku. Uff! Udało się ustawić praktycznie w pierwszym rzędzie! Po chwili dochodzi Błażej z Ostrowa i Bartek z Mosiny z którym przyjechałem - Mikołaj jakoś stanął ze swoją ekipą BodyICoach trochę dalej. Nadchodzi czas startu, włączam endomondo, zagryzam bananem i wio!

Od początku lekka nerwówka, kolesie przy mnie się przewracają i nie mogą się wpiąć. Mi udaje się to bez żadnego problemu i jazda rundą honorową w czubie. Jest ok! Ale gdy tylko Wiesiek zjechał zaczął się ogień!

Miałem plan jechać w czubie chociaż pierwszy podjazd i ostro walczyć. Ale po chwili podjeżdża Bartek i Mikołaj, staram im siedzieć na kole a tu nagle pulsometr wskazuje tętno 190! Mówię nie! Zwalniam do swojego, tętno spada do ok 180ud/min i jedzie się fajnie. Przede mną śmignął jeszcze Daniel Stajszczyk z Fiołki i sobie myślę, że za cholere już nie puszczę bo wiem że on jedzie w mojej kategorii. Jadę sobie swoje, widzę go na pierwszym podjeździe pod Równicę na jakieś 200m. Po chwili nagle do niego dojeżdżam i albo on strasznie zwolnił albo mi jechalo się dość dobrze swoje.

Niedługo po tym dojeżdża do mnie całkiem sympatyczna dziewczyna z Bikeholików i siadam jej na kole mówiąc na głos "o nie, być nie może, dziewczyna mnie bije!" ;) No to może zachowałem się mało po dżentelmeńsku i odjechałem od niej na wypłaszczeniu do maty na Równicy goniąc powstałą przede mną grupą.

Zaczynam zjazd, widzę Fiołkowicza i wiem że nie jest źle! Koleżanka z Bikeholików została daleko, nam uformowała się ciekawa grupa na zjeździe i lecielismy już praktycznie w tym samym składzie wszystkie rundy i dopiero rozstalismy się pod Równicą.

Do pokonania po zjeździe był podjazd po cholernie nierównym bruku, podjeżdżany przez większość po chodniku... Ja też sobie trochę ulżyłem ;) Tętno ciągle szaleje od 175-180 czyli jadę dobrze i równo swoje. Grupa mi bardzo podpasowała bo byliśmy na mniej więcej tym samym poziomie. Znalazło się kilku kolegów z Bikestats i Forumszosowego, slyszałem aby co chwilę na trasie od kogoś "Ooo cześć Kris" :)

Najbardziej podobało mi się jak dopingował nas Jędrzej Konwerski z RoadMaraton Team, dobrze się pogadało z JasKółkiem Grześkiem Niechajem. Jednak odjechali mi na 1,5 minuty na finałowym podjeździe.
Jeszcze był Sikora Szymon ze Skoczów Cycling Team - co chwila było "oo, to znowu Ty" Jechaliśmy bardzo równo i co chwile się mijaliśmy albo na zjazdach albo na podjeździe. Ale odjechałem mu na ok 15s na Równicy. :)

Rundy pokonywane w grupie, także troche się nadrobilo, na podjeździe na rundach jechałem sobie raz w czubie, raz z tyłu grupki, różnie. Na podjazdach podganiałem, raz próbowaliśmy odjechać we dwoje po plaskim za bufetem ale koledzy nie odpuścili. W międzyczasie dubluję Marka Łukasika, pozdrawiamy się ale trzeba jechać dalej. Startował jeszcze z Interkolu kolega Kierzek z którym aby chwilę pogadalem na mecie :]

Po ostatniej rundzie czas na dojazd do podjazdu pod Równicę. Zostaję przez małe gapiostwo na jednym zakręcie i chłopaki odjechali na jakieś 50m. Na szczęście po chwili zjazd po katorżniczej kostce. Tam trochę ryzykuję i nadrabiam stracony dystans bo chłopaki jadą jak panienki ;) W sumie nie ma co, sporo bidonów ludzie zgubili, okulary leżały...

Zaczyna się ostatni, finałowy podjazd! Grupka odjeżdża, ja jadę sobie równo z nowo poznanym kolegą z teamu ze Skoczowa {tutejszy}. Podziwia tych co nam właśnie odjeżdżają, ja mu mówię że jadę swoje i nie szarpię... Kolega odjeżdża mi na 100m po czym wisi między grupką i mną. Grupka zaczyna się dzielić, ja go doganiam, wyraźnie słabnie. Trzyma mi jeszcze chwile koło ale odjeżdżam mu na dobbre, podganiam pojedynczych maruderów z grupki. Pytam jeszcze strażaka ile dokładnie do mety a on mi ok "1,5km". No to wrzucamy wyższy bieg, szybko wyprzedzam jeszcze 4/5 kolarzy i jestem na szczycie :)

Wjeżdżam na metę, tam czeka już Marcin Fiołka, Mikolaj i Bartek, którzy włozyli mi jakieś 10minut! Tylko i aż! Poprawiłem swoją jazdę po górach :] Jest ok!
Idę coś zjeść, napić się, wracam do chłopaków i mi mówią "masz 6m w kategorii" No to super! Dostanę pucharek :)

Wrażenia z jazdy?! Za radami Bartka i Mikołaja jechałem cały dystans swoje, raz próbowałem uciec ale się nie dało i odpusciłem, na druga Równicę zostawiłem sobie zapasu na tyle że podjechałem całkiem fajnie i podganiałem tych co byli przede mną. Wyścig na 102! Trasa zabezpieczona, wyścig przy ruchu zamkniętym, ciekawe rundy i świetny podjazd pod Równicę :)

Mogę być zadowolony i z formy i z siebie na tym wyscigu :)

cad: 82
przewyższenia: 1548m
max % podjazdu: 13%

wyniki:
kategoria: 6/~35
open: 65/~250

Bartek, Mikołaj i Ja na mecie wyścigu! :)


Jest! 6 miejsce! :)


Pucharek :)



Trasa dzisiejszego wyścigu:/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(4)

Nadszedł koniec ścigania....

Poniedziałek, 13 maja 2013 · Komentarze(5)
Jakie to wspaniałe uczucie, gdy po dwóch niezbyt aktywnych dniach, w których przemulałeś na uczelni, możesz wsiąść na swój rower i pobawić się w Cancellare albo Contadora. Zabawa iście z dziecięcych lat gdzie z kumplami umawiałeś się na boisku osiedlowym i graliście w piłkę na betonie z wiecznymi kłótniami: ja jestem ronaldo {r9}, ja jestem zidane, ja jestem figo albo inny beckham.

Jako, że tamte czasy odeszły już bezpowrotnie, a granie w piłkę stało się bardziej udręką niż przyjemnością przez 2-krotnie zerwaną torebkę stawową w lewej nodzie + skręcenie + złamanie = nie ma już szans na poważniejszy angaż nawet z kumplami na hali.

Trzeba więc bawić się samemu, nie ma tak prosto że skrzykujemy się na osiedlu i lecimy z piłką na boisko.. Teraz bierzesz rower i tylko od czasu do czasu partnerów do jazdy i ruszasz przed siebie... Dzisiaj zabawa na całego :)

Założenie proste: jechać równo i mocno przez cały dystans = DONE! :)
Pod wiatr starałem się nie tracić zbyt dużo mocy, na górkach nie dokręcałem a z powrotem było także idealnie lekko nadrabiając średnią prędkość. Postanowiłem nie katować już Joaśki co byśmy trochę od siebie odpoczęli. Dzisiaj moja ukochana pętelka z mnóstwem górek.

O dziwo nie jadąc po ścieżce w Cieszkowie jak również w Miliczu - policja mnie nie zatrzymała, a mieli równo 3 okazje :) Miło też się zrobiło i aż bardziej chciało się depnąć gdy nagle wychodzący komuniści z kościoła zaczęli się do Ciebie krzyczeć "szybciej kolarz szybciej" jak i w Miliczu banda chłopców w kapturach, który zawsze bardzo troskliwie pytają czy masz jakiś problem dopingowali "szybciej kur*a policja cie goni" {faktycznie jechali trochę dalej, obok ścieżka ale przejechali dalej :) ]

Do tego jestem zmuszony po dzisiejszej jeździe stwierdzić, że albo nie umiem jeść, albo w lesie jest bardzo niebezpiecznie. Dodam też że dobrze, że jechałem na "starych" niskich cosmicach. Przebijające się ostre promienie słoneczne między leśnymi drzewami dają iście pomroczność jasną... Nie widzisz prawie nic, patrząc w asfalt przed przednie koło widzisz mnóstwo czarno-żółtych plam i nie wiesz czy to już dziura vel JAPA czy tylko cień któregoś z drzewa. Jadę sobie spokojnie 35km/h, wyciągam Cornego.... Zjadłem połowę i wziąłem całą drugą połówkę do ust, batonik standardowo chwile wystaje zanim włożę papierek z powrotem do kieszonki żeby zrobić z nim co przedstawia dzisiejsze zdjęcie ;) no i... jebs! wpadam w dziurę, batonik wyskakuje z ust, ledwo utrzymuję równowagę bo dziura solidna, kierownicę trzymałem jedną ręką.. prawie bym się zabił..
Dobrze że batonik wyskoczył w drugą stronę bo o zadławienie jak widać w lesie łatwo ;)

Mialem zrobić jutro test, czasówkę.. Ale odkładam to na przyszły okres...
Obecnie w ten weekend kończę ściganie w tej części sezonu.
Niestety jestem zmuszony odpuścić wyścig w Lesznie gdyż pojawiły się w planie 2 trudne i dość ważne egzaminy, których nie mam zamiaru zdawać indywidualnie gdyż wtedy stanie się to zupełnie nie do zdania.

Także sobota Ustroń a niedziela kryterium w Trzebnicy! W Trzebnicy będę zapewne pilnował tyłów po górskim sobotnim etapie, ale chociaż się pobawię ;)
Mam nadzieję, że będzie to udany weekend :)
Powrót do ścigania i porządnych treningów w połowie lipca... Po obronie pracy licencjackiej :) Odpocznę i zregeneruję się.. Ale spox! Nie odkładam roweru, będę śmigał dalej, tylko trochę mniej ;)

cad: 87
przewyższenia: 472m

I to na tyle... :)

Chociaż! Zapomniałbym, zdjęcie po dzisiejszym treningu dla R.R. ! :) Wiesz o co chodzi ;)
ps. Dzięki za wsparcie...!


/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(5)

Nowe koła - nowe emocje ;-)

Piątek, 10 maja 2013 · Komentarze(2)
Słowem wstępu: cosmici sprzedane - są visiony ;)

Dzisiaj pierwsza jazda na nowych kołach. Niosą równie dobrze co cosmici, nie widzę większych różnic, niższy stożek jedynie o 8mm nie sprawia problemu, ładnie wyglądają, chyba nawet bardziej mi się teraz podoba niż z cosmcami :]

I znowu jadę na stojąco - znowu oglądam się na koła - znowu nowa zabawka którą będę przezywał jakiś czas :D

Muszę wymienić wszędzie! bateryjki bo już mi mrugają 3 komunikaty a i od pulsometra nawala i różne dziwne rzeczy pokazuje....

Aśka dzisiaj podjechana 3 razy z trzema sprintami na odcinku 1,5km podjazdu. Razem 9 sprintów ostro pod górę, na innych wzniosach tez nie próżnuję...
Noga musi pięknie kręcić w Ustroniu! ;)

Ale do Ustronia zabieram niski stożek CosmiCa Alu ! Kostka na zjeździe, dziury i góry mnie przekonały do podjęcia takiej decyzji i zakupienia dodatkowych opon! :)

cad:86
przewyższenia: 561m

Dzisiaj pojechałem znowu na Joanne na malutką sesyjkę. Taka ze mnie chwalipięta :]





O tu tu.. Tu zamieszkam !


Aśka w całej okrasie ;-)


/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(2)

Wzgórze Joanny.... x7

Środa, 8 maja 2013 · Komentarze(2)
Moje ulubione, moje ukochane, Krisowe Wzgórze Joanny ;)

Aśka dzisiaj zaliczona więc aż 7 raz - co znowu sympatycznie widać po przewyższeniach i na wykresie Endomondo.
5 razy "spokojnie" przepychając, 2 razy z czterema skokami na maxa...

A to wszystko żeby dobrze pokazać się na wyścigu w Ustroniu. Nigdy mnie tam nie było, ale liczę na udany występ :) W sumie żadnych założeń na wyścig - co będzie to będzie, ale naturalnie będę walczył o jak najwyższe miejsce :)

I patrząc tak sobie na dzisiejszy etap Giro d'Italia - Cavendishowi dalibyśmy Michale rade pod górę xDD z pewnością, nieźle się męczył dzisiaj na 10% podjeździe :p

cad: 79
przewyższenia: 692m

Piękny dzień :)


/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(2)

Dos Buitres!.... Mega siła! ;)

Wtorek, 7 maja 2013 · Komentarze(1)


A ja się dziwiłem kiedyś niektórym wpisom na szymonbajku o hejterach i wielu pałających nienawiścią do niego ludzi - nawet tych z bliższego otoczenia niż zupełnie obcy ludzie. Gość miał absolutną rację, niektórzy po prostu nie znoszą jak drugiemu się {jak zwał tak zwał} powodzi. Mentalność "typowego Polaczka" w niektórych jest zakorzeniona bardzo głęboka i nawet słoneczna Hiszpania tego nie zmieni.
---------------------------------------------------------------------------
Tyle... :)
---------------------------------------------------------------------------
Przechodząc więc do dzisiejszego treningu !

Pojechałem sobie na moje ulubione wzniesienie w okolicy, w kierunku Gruszeczki. Droga ponad 30km, z bocznym - niesprzyjającym wiatrem, znowu pozdrowiony w Miliczu przez "bandę" znajomków ;-)

Standardowo na moim wzniesieniu spokój i cisza.. Słychać tylko delikatne ćwierkanie leśnych ptaków i stukot dzięcioła. W planach pięciokrotne pokonanie "Wzgórza Joanny".

Pierwszy raz: lecę na prawie ;) maXa - myślalem że będzie lepiej. To pierwsza myśl, która pojawiła się w glowie gdy szczytowałem ;D Po chwili jednak doszło do mnie, że utrudniony wjazd był przez tym razem czołowy wiatr.

Drugi - trzeci - czwarty: lecę na 85% maXa siłowo przepychając, powoli i dostojnie, w górnych chwycie, jednak serce bije coraz mocniej podczas gdy nogi stają sie coraz słabsze.

Piąty wjazd: lecę także siłowo, ale znowu na "prawie" maXa - dokładając do pieca na ostatnich 300m. Oj zapiekło :)

Później kilka kilometrów pod wiatr, skret w lewo i ulga! Jedziemy nazad! ;))
Górka pod kosciółek w Wierzchowicach przeleciana że nawet nie zauważyłem, reszta trasy też dość już miło.. W Miliczu w połowie miasta udało mi się podczepić pod autobus - odpuściłem go zaraz za wyjazdem w mieście. Jadąc za nim nie szło oddychać, kopcił niemiłosiernie wydajac z siebie dziwne dzwięki i okropny gorąc.

Miło i przyjemnie dojechałem do domu gdzie od razu zawitałem w kuchni, zjadlem tosty, popiłem suplementami i zagryzłem prince polo ;) Obecnie zmykam na M jak Miłość :) ;*

bay :))

cad:84
przewyższenia: 605m

Po pierwszym wjeździe, przyszedł czas na sik-stop i pamiątkową fotkę :x


Mleczyk! Pierwszy w tym sezonie! :D


I tutaj z tego zdjęcia jestem bardzo dumny :] Podoba się?! :]


/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Shut up legs! Wyścig: 1 miejsce.

Niedziela, 5 maja 2013 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Jeśli ktoś jeszcze wątpi, że forma {jakakolwiek by względem kogoś nie była} moja jest dobra, to dzisiaj ma potwierdzenie ;) Chociaż pewnie maruderzy i malkontenci znajdą łyżkę dziegdziu i włożą ją do mojej beczki z miodem.

Jechałem z nastawieniem jakiegokolwiek jeszcze w sobie nie miałem. Niewątpliwie miał też swój wkład do tego album AC/DC "The Razors Edge".

Gdy przyjechałem na start było jeszcze całkiem dużo do mety więc na spokojnie było można pogadać z Łukaszem, który też już tam byl ;) Po chwili zaczęła się zjeżdżać reszta ekipy, Fiołka Team, Whirpool i oczywiscie Interkol :)

Sprawne zapisy, szybkie przebieranie, ostatni odsłuchany kawałek "Thunderstruck" i jade na start. Tam mała zawierucha - brakuje dwóch z Whirpoola, jeszcze nie dojechali.. na szczęście teraz tylko start honorowy więc mogą wystartować 10km dalej. Oni już na nas czekają, brakuje Krzyśka z Whirpoola znowu - i kurde dupa, wszyscy już są, a ten sobie czeka pod masztem - szybka decyzja całej grupy, startuje ale bez klasyfikacji. Szkoda...

Praktycznie zaraz po starcie na przód ruszył Przemko Mocek - ucieczka. Leci kilkanascie kilometrów, ale Whirpoole trzymały go dzielnie na kilkaset metrów, w tym nawet Interkolowcom niektórym zdarzyło się być dłużej na mocniejszych zmianach. Przemka dorwaliśmy na podjeździe pod Maszt, ten już zajechany więc nawet się na koło nie złapał bo poszedł mocny zaciąg.

Dalej to jazda trochę bez historii, co rusz ktoś mocno z Whirpoola zaciąga, ale jeszcze trzyma się cała grupa. Jednak zrobili to co chcieli. Najpierw po płaskim dali dwóch do ucieczki na odstrzał. Jednak doprowadziliśmy do nich całą grupę i się w całości niektórzy już wypstrykali - a tu pod górę poszedł zaciąg dwójki mocniejszych jeszcze i odjechali do samej mety. W sumie wyścig się skonczył.

Po tym to już tylko szarpanie na górkach i co rusz z koła spadali kolejni zawodnicy. Najbardziej dało się to odczuć na przedostatnim podjeździe pod maszt {drugie kółko} - grupa rozerwała się na dwie części. Ja spokojnie zahaczyłem się na kole Michała Kolendy więc byłem na dość dobrej pozycji. Na zjeździe dokręciliśmy jeszcze bardziej, ale po chwili Whirpoole sie opamiętały i przestali gonić swoich uciekinierów. Po chwili patrzę, że dojechała tamta grupa.

Mi to zupełnie nie pasowało bo byli tam rywale z kat.A. Ale byłem spokojny że na kolejnym podjeździe znowu zostaną skoro już teraz mieli problemy. Tak też się stało, w sumie ledwo zaczęła się górka za kościółek i skręt w lewo na główną - wszyscy spływali. Trudno więc, trzeba przeskakiwać wyżej. Z Interkolu jedziemy już tylko we trzech - Ja, Bazyl i Łukasz Grzesiek. Reszta zdecydowanie słabsza.
Do tego dołożyć piątkę z Whirpoola i Błażeja oraz Marcina z Fiołka Trans i mamy peletonik. Jedziemy równo już, mocno, mocniej i ani się nie spostrzegłem byliśmy już na prostej prowadzącej pod Maszt!

Rozglądam się po całej grupie, oglądam się za siebie i nic nie widzę i dociera do mnie że jeśli nagle nie stanie się katastrofa mam pierwsze miejsce w kat. A ! :)

Zginęły nagle wszystkie myśli, poczułem że odwaliłem kawał dobrej roboty. Utrzymałem koła dopóki jechaliśmy równo i mocno, ale gdy na jakieś 500m do mety, zaczęli się ścigać pod górę odpuściłem - bo i po co dymać jeśli nie trzeba.

Wjazdem na metę postanowilem standardowo rozerwać "publiczność" i jest OK! :)

No co, 10m OPEN, przyjazd w pierwszej grupie, nie raz dociągałem bo Maciej odstawał na górkach, nie raz byłem w samym czubie - w szczególności gdy popękało. 1m. w kategorii napawa optymizmem ;)

O dziwo na wszystko znalazł się czas - zjeść, napić się, pogadać na trasie.. Jakoś tak, było trudno ale warto zacisnąć zeby i powiedzieć nogom SHUT UP LEGS ! i jechać dalej. W sumie nie było momentu w którym chciałbym dzisiaj odpuścić, w którym miałem dość, w którym poczułbym że odpadam. Dziś było idealnie.
Wpadł nawet Mateusz Nowak na moje zaproszenie, niestety nie zdążył na start. Więc pogadalismy chociaż na mecie :)

Mam nadzieję na fotkę z mety, ciekawe jak wyszła poza na Sagana :D

W myślach kawałek AC/DC - Thunderstruck:

"Said yeah, it's alright
We're doing fine
Yeah, it's alright
We're doing fine"

Pojechałem jak rażony piorunem ;)

cad:89
przewyższenia:598
podjazdy: 20km
max %: 6%
/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(3)

Miało być górskie El-Dorado...

Środa, 1 maja 2013 · Komentarze(3)
Uczestnicy
... a było El-Zimnawo.

Specjalnie dzisiaj planowaliśmy wyjazd za Dzierżoniów na Przeł. Jugowską żeby tam jeździć na podjeździe. Plan był prosty: góra/dół/góra/dół itd. Planowane 5-6 powtórzeń niestety się nie udały.

Zajechaliśmy na miejsce, biedronka w Piszeycach, niepewne wyjście poza auto i tysiące myśli - wśród nich: powrót do ciepłego auta. Chociaż nie przejechałem ponad 150km żeby posiedzieć w aucie. Przebraliśmy się więc i jedziemy w lekkiej mżawce na Jugów.

Im wyżej, tym gorzej. To tak w skrócie, a tak rozwijając temat to picuś glancuś.
7*C i pod górę jedzie się całkiem przyjemnie, opadająca mgła nie przeszkadza, jedziemy i rozmawiamy, jest miło przyjęcie i nawet zdarzyło się trochę zgrzać.

Do góry coraz bliżej, im bliżej tym zimniej, im zimniej tym bardziej mokro, a im bardziej mokro tym bardziej dość... Chwila postoju na wspólną fotkę i batonika i jedziemy w dół.. Zapiąłem się jak najszczelniej mogłem, "szaliczek" zaciągnąłem na pół twarzy bo zimno!

Ale gdy zacząłem się trząść z zimna to już nie były przelewki, z kół leci breja, w butach powódź, istna masakra. Zjechaliśmy na dół i znowu sekunda postoju i myślimy co tu zrobić.. Ja z Michałem umawiamy się, że jedziemy ostatni raz bo po pierwsze szkoda sprzętu, a po drugie zdrowia...

Po prostu leje i piździ ;-)

No to teraz w górę lecimy tyle ile sił w nogach {no prawie}. Michał z Błażejem na chwilę odjeżdżają, ja jadę z tętnem 180 co jest 90% maxa czyli jeszcze mogę mocniej, ale się nie zmuszam. Na górę wjeżdżam jakoś minutę po chłopakach i lecimy znowu w dół..

Ja z Michalem już do auta, a Błażej z p. Włodkiem zostali i kręcili dalej {5-6 powtórzeń}. W sumie od przyajzdu do auta zaczęła się najlepsza część tego wyjazdu. Po tym jak się przebraliśmy, wyczyściliśmy moimi szmatami { ;) } rowery i wsiadamy do auta coś zjeśc i trochę się rozgrzać. Po godzinie siedzenia zaczęlo się nudzić.. Jedziemy zwiedzać miejscowość. Zauważam kebaba, ale tu nagle wyskakuje orlen! Jedziemy na hot-dogi i kawę + kupilismy ciasteczka.
Minęła jakoś kolejna godzina. Dalej wracamy do auta i pozeramy ciastka, z chwili na chwilę smakują lepiej... Po jakimś czasie pierwszy wraca p. Włodek, później Błażej.. Chwilę rozmawiamy i jedziemy do domu...

Tak więc podsumowując to wyjazd udany tak średnio. Chciałem pojeździć jak najwięcej, ale pogoda wygrała. Więc nie przejechałem 60-80km a tylko 40km. masakra! Górę podjeżdżało sie w miarę lekko i sprawnie. Jest dobrze :)

caD: 82
przewyższenia: 843m
max % podjazdu: 6%

Na dole bylo znośnie i nie padalo, rozpakowujemy się!


Na górze istna masakra, zimno, pada deszcz i jest mgliście!


I znowu, na dole jest ciepło i miło!


Orlen przyjął nas bardzo serdecznie ;)


A to już w Kroto, trzeba było wyszorować rower ;)


Mapka z dzisiaj:
/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(3)

Żeby zjechać to trzeba wjechać... ;)

Poniedziałek, 29 kwietnia 2013 · Komentarze(2)
Wczoraj miałem chęci pojechać rozkręcić nogę po Maratonie w Trzebnicy Żądło Szerszenia 2013, ale lenistwo mnie zwyciężyło i jak tylko dorwałem się do.....czekolady!....to nie odstąpiłem TV i Tour of Tourkey aż do samej mety ;-) Także wczorajszy dzień bardzo leniwy, ale zasłużenie po trzebnickim "treningu" - bo w takiej kategorii z perspektywy czasu muszę go traktować.

Dzisiaj nastąpił dzień, w którym przyszło mi ruszyć moje cztery litery i zajechać na pierwszą górkę maratonu {ok 55km trasy} i katować ją do bólu.. Jak zamierzałem tym razem tak zrobiłem. Dojazd w miarę spokojny, mimo że jechało się pod wiatr to było mi stosunkowo łatwo i szybko. Dokręciłem sobie na dwóch hopkach po drodze w celu sprawdzenia nogi i małej rozgrzewki - werdykt: jest OK!

Zajechałem na górkę, zjechałem, stanąłem, zrobiłem siku, zjadłem banana i pstryknąłem fotkę i wio koniu do roboty! Jak widać na endomondo górka skatowana 5 razy! Pierwszy raz kontrolnie na {prawie} maxa i już wiem że podjazd nie sprawi mi dzisiaj problemu i zrobię założony plan. Trzymać prędkość 27km/h nie było żadnym problemem. Dopiero od drugiego podjazdu zaczął sie problem - zaczęło piec jeszcze bardziej. Po prostu było dziś konkretnie - tak pod "Selekcjonerke - Rozpoczęcie Lata" - wyścig który czeka mnie w następną niedzielę,. Więcej info tutaj: KLIKNIJ TUTAJ :)

Później już bez odpoczynku śmignąłem cały w stójce podjazd pod kościółek w Wierzchowicach, po tym juz obowiązkowo chwila rozkręcenia i dymamy do Milicza. Tam na wjeździe drogę taranuje mi wielki TIR. Nie złoszczę się, a tylko serdecznie dziękuję - zwolniłem i podczepiłem się za niego i tak przejechałem kilka dobrych kilometrów - cały Milicz i kawałek za! Po wyjeździe z miasta postanowiłem zostać "hardcorem" i wyjść mu z hmm.. z koła? z kół? z naczepy?... Przy 60km/h jest to nie lada wyzwanie... Jadę za gościem, szybkie spojrzenie na przeciwny pas - nic nie jedzie.. No to rura! Dokręciłem do 65km/h i przejechalem może tak 100m po czym wiatr i wszelakie opory które mogą stopować rower i kolarza zaczęły działać i po chwili już jechałem zdyszany z normalną prędkością.

Fajna zabawa i dobre ćwiczenie na sprint, chociaż chyba bardziej wolę podczepiać się do sprintów za skuterami.. O wiele łatwiej i trochę bezpieczniej... ;)

I co cieszy najbardziej: 1 maja wyjazd jednodniowy w góry. 17 maja wyjazd z Virenque na wyścig w Ustroniu ! :) Oj aktywny maj mnie jednak czeka, a myślałem że lipa będzie ;) Tylko licencjatu nie ma kiedy pisać :x ;D

cad: 82
przewyższenia: 623m

Nowe skarpetki od Szerszeni! :) Pasują jak ulał! ;)


I dzisiejsza traska:
/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(2)