Słuchać serca czy rozumu ?!
Piątek, 31 maja 2013
· Komentarze(1)
Kategoria 100-150km, Ze zdjęciami
Niezły dylemat nie ? Chyba jeszcze przez nikogo nie rozwiązany... Ale od początku.
W planach dzisiaj szybka pobudka i kręcenie od samego rana. ICM zapowiadał ostatni ddeszcz około 5-6 rano, więc nastawiłem budzik na 7:30 by jak najwcześniej zaliczyć szoskę. Ale 8,9,10 ciągle pada! A tu nagle, chwilę później, kilka minut i wychodzi słońce - ja już ubrany, wyjeżdżam! :)
Śniadanie zjadłem skromne, ale wystarczające na planowane 70-80km. Wziąłem dwa banany i cornego co też mialo mi dać paliwo na mniej więcej tamten dystans.
Na początku szło trochę trudno, z huraganowym wiatrem w twarz, nie szło rozkręcić jakiejś konkretnej prędkości, nogi musiały więc przepychać korby co sił... Za Miliczem wjazd w lasy, lekki oddech - od wiatru! Bo tutaj zaczynaja sie górki i moje "górskie" ulubione okrążenie.
Jakoś tak mi się dzisiaj lepiej jechało z niższą kadencją to i na górkach przepychałem, stawałem w korbach, jakoś tak nie szło rozkręcić nóg.. Co to taka mała przerwa robi z człowiekiem. W sumie mogę dzisiaj uznać że był to 3 etap! A przecież chcę jechać na ROAD TROPHY ! To nie ma zmiłuj i deptamy.
Wyjazd na główną drogę Trzebnica-Milicz-Krotoszyn i kolejne, krótsze ale konkretniejsze hopki. Na każdej dokręcam. Dojeżdżam do Milicza {z lekkim wiatrem w plecy} i tu ERROR ! Jakos dobrze i lekko mi się jechało, to postanowiłem skręcić z powrotem na moje okrązenie! Po drodze 2 stacje benzynowe ale nie stawałem po wodę.. Nic, po prostu zapomnialem, jechałem jak w transie.
Okrązenie przejechane.. Tutaj zaskoczył mnie wiatr, który teraz widze na ICM miał się zmienić i się zmienił w boczny niesprzyjający. Wyjazd z Milicza, koniec paliwa! W bidonach może zostały ze dwa łyki, banany i baton już wszamany. Po drodze nie ma szans gdziekolwiek zatankować, z resztą brak kasy!
Odciecie prądu nastąpiło gdzieś na 20km od domu. Dodatkowo huraganowy wiatr w twarz nie pomagał. Jednak mimo wszystko kręciłem, no bo co ? Nie stanę i nie rzucę roweru do rowu.
Tak się jakoś doturlałem 28-30kmh do domu. Średnia dzisiaj nie powala, ale nogi nieświeże, huraganowy wiatr przez ok 80km nieźle wymęczył, dodatkowo póxniej wyschłem jak wiór.
cad: 82
przewyższenia: 702m
A to już znacie ?
/1796231
W planach dzisiaj szybka pobudka i kręcenie od samego rana. ICM zapowiadał ostatni ddeszcz około 5-6 rano, więc nastawiłem budzik na 7:30 by jak najwcześniej zaliczyć szoskę. Ale 8,9,10 ciągle pada! A tu nagle, chwilę później, kilka minut i wychodzi słońce - ja już ubrany, wyjeżdżam! :)
Śniadanie zjadłem skromne, ale wystarczające na planowane 70-80km. Wziąłem dwa banany i cornego co też mialo mi dać paliwo na mniej więcej tamten dystans.
Na początku szło trochę trudno, z huraganowym wiatrem w twarz, nie szło rozkręcić jakiejś konkretnej prędkości, nogi musiały więc przepychać korby co sił... Za Miliczem wjazd w lasy, lekki oddech - od wiatru! Bo tutaj zaczynaja sie górki i moje "górskie" ulubione okrążenie.
Jakoś tak mi się dzisiaj lepiej jechało z niższą kadencją to i na górkach przepychałem, stawałem w korbach, jakoś tak nie szło rozkręcić nóg.. Co to taka mała przerwa robi z człowiekiem. W sumie mogę dzisiaj uznać że był to 3 etap! A przecież chcę jechać na ROAD TROPHY ! To nie ma zmiłuj i deptamy.
Wyjazd na główną drogę Trzebnica-Milicz-Krotoszyn i kolejne, krótsze ale konkretniejsze hopki. Na każdej dokręcam. Dojeżdżam do Milicza {z lekkim wiatrem w plecy} i tu ERROR ! Jakos dobrze i lekko mi się jechało, to postanowiłem skręcić z powrotem na moje okrązenie! Po drodze 2 stacje benzynowe ale nie stawałem po wodę.. Nic, po prostu zapomnialem, jechałem jak w transie.
Okrązenie przejechane.. Tutaj zaskoczył mnie wiatr, który teraz widze na ICM miał się zmienić i się zmienił w boczny niesprzyjający. Wyjazd z Milicza, koniec paliwa! W bidonach może zostały ze dwa łyki, banany i baton już wszamany. Po drodze nie ma szans gdziekolwiek zatankować, z resztą brak kasy!
Odciecie prądu nastąpiło gdzieś na 20km od domu. Dodatkowo huraganowy wiatr w twarz nie pomagał. Jednak mimo wszystko kręciłem, no bo co ? Nie stanę i nie rzucę roweru do rowu.
Tak się jakoś doturlałem 28-30kmh do domu. Średnia dzisiaj nie powala, ale nogi nieświeże, huraganowy wiatr przez ok 80km nieźle wymęczył, dodatkowo póxniej wyschłem jak wiór.
cad: 82
przewyższenia: 702m
A to już znacie ?
/1796231