To co już za mną:

Wpisy archiwalne w kategorii

Interkol

Dystans całkowity:21197.93 km (w terenie 40.43 km; 0.19%)
Czas w ruchu:662:50
Średnia prędkość:31.98 km/h
Maksymalna prędkość:90.00 km/h
Suma podjazdów:83164 m
Maks. tętno maksymalne:207 (104 %)
Maks. tętno średnie:188 (94 %)
Suma kalorii:432360 kcal
Liczba aktywności:206
Średnio na aktywność:102.90 km i 3h 13m
Więcej statystyk

Ślężański Mnich 2017 Sobótka

Niedziela, 9 kwietnia 2017 · Komentarze(8)
Kto nie był na Mnichu ten sezonu kolarskiego w Polsce nie rozpoczął... To porzekadło od lat kilku biorę do siebie i startuję w wyścigu w Sobótce. Jest to wyścig nie tyle ciężki ze względu na samą trasę czy dystans, ale na tempo - przez to że każdy jest jeszcze świeży, mocny i każdy ma głód ścigania.

Od samego rana przyjeżdżają po mnie prezes Grzegorz i Damian Michalski. Wspólnie ruszamy na Wrocław i do Sobótki! Droga przebiega bardzo sprawnie i szybko, w super atmosferze.Na początku ruszamy po pakiety startowe, kolejka jak za PRLu.....ale zupełnie niepotrzebna. Każdy stał przed wejściem a w środku kilka stanowisk praktycznie zupełnie pustych. Odbieramy numery startowe, wracamy się przebrać i ruszamy na małą rozgrzewkę. Pojechaliśmy zobaczyć "sztajfę" na trasie wyścigu i wróciliśmy. Chwila pogawędki i trzeba się ustawiać w sektorze prawie już pół godziny przed startem jeśli nie chce się z wyciągniętym jęzorem gonic grupy już na starcie.
3.....2.....1....start... i od początku zapiek w nogach i płucach. Podjazd pod Strzegomiany zaliczony, pierwsza runda bardzo spokojna.. ciągle na samym początku peletonu. Nie przejmowałem sie naciągającą grupą czy także jakimiś strzelającymi ludźmi... Na wietrze grupa trochę zwalniała, jechało się miło i przyjemnie.. Jedynie mocnym akcentem chyba był przejazd przez linię start mety gdzie było niezłe tempo.. i tu stało się coś niedobrego.. na zjeździe coś zjechałem na tył peletonu....Bo w peletonie jak się nie przesuwasz do przodu to spadasz mocno i szybko w tył grupy.. No, to tak się jakoś stało... Że dwa razy na drugiej rundzie musiałem porządnie, mocno i długo gonić... Na szczęście zjechało się na prostej, płaskiej drodze pod wiatr. Trzecia runda to już mocna i równa jazda, raczej w tym roku wyścig był pozbawiony wielkich akcji i ucieczek.. Ostatnią rundę jechałem uważnie, przed sztajfą przesunąłem sie czym prędzej w górę.. Sztajfa przejechana w czubie, następnie krótki zjazd a w lewoooooo juz prosta na metę! :) Tutaj już nie było szans, wjechałem gdzies na nią na 30-40 miejscu, zabrakło żeby wspiąć się jeszcze wyżej i szybciej.

No i co.. Kolejny wyścig za mną, mega świetne ściganie! porządne przetarcie, super interwały.. Dobra jazda i mimo mega bolącej nogi (jutro do chirurga i rtg!) całkiem dobry wynik. Patrząc na poziom do mega podskoczył, jeszcze 3-4 lata temu stałem tam na podium ze średnią V około 37-38kmh... Forma jakaś tam jest, kolejna walka to maraton w Obornikach za dwa tygodnie. :) Może jakieś podium w końcu?! :)

OPEN: 68/714
M2: 22/109

caD: 87

Z Grzesiem jeszcze przed wyścigiem :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(8)

ITT Prolog Strzyżew

Niedziela, 2 kwietnia 2017 · Komentarze(3)
Dzisiaj odbył się pierwszy wyścig w sezonie 2017 - ITT w Strzyżewie, zwanym Prologiem... 5,5km jazdy indywidualnej na czas pod górę..

W ITT najlepszy nie jestem, ale udało mi się osiągnąć całkiem sympatyczny wynik, pokonać ludzi, którym przeważnie w ITT ulegałem.

Od startu jechało mi się dobrze, mocno w korbach na początku, cały czas pod wiatr więc było trzeba rower rozbujać. Im bliżej mety tym bardziej pod górę. Przed sobą widziałem ciągle postać Kuby, który startował minutę przede mną, nie dogoniłem, ale chociaż była motywacja do ścigania przez co i może całkiem spoko jak na mnie czas. W końcu 14 miejsce na 38 kolarzy to nie jest tragedia, bo jedni zawodowcy, inni mają pseudo Apteka, a jeszcze kolejni lubią ITT... Ja nie należę do żadnej z tych grup. Na zwykłym rowerze, bez lemondki... Jakoś się przejechało :) Jestem zadowolony ze swojej postawy :)

Staty tętna są obłędne. Pojechane na maXa! Chociaż mam wyrzuty, bo mogłem końcówkę pojechać ciut lepiej...

cad: 83

Czasy w ITT Prolog, w których brałem udział :) W tym roku było mocno w twarz.

2010r. 10m 40s
2013r. 10m 10s.
2014r. 10m 06s
2015r. 10m 01s
2017r. 10m 32s

Wszyscy my :)
W

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(3)

Z nogą, nawet dwoma...

Niedziela, 26 marca 2017 · Komentarze(1)
Kategoria 50-100km, Interkol
Nie lubię zmiany czasu i wcale nie chodzi o jakieś uboczne skutki przestawiania godziny... Wysypiam się, nie mam żadnych "zaburzeń" z tym związanych itd. Ostatnio nie lubię zmiany czasu przez Garmina 500, który po prostu świruje. Właśnie musiałem jednym progamikiem odzyskiwać utracone pliki treningowe aby móc zsynchronizować garmina. Na Garmin Connect coś nie chce wejść, ani ręcznie ani automatem. Na szczęscie odzyskany plik z dzisiaj wszedł na stravę... a było tak:

Od samiuśkiego rana ruszyłem po dość obfitym śniadaniu w kierunku Ostrowa. Mocny wiatr skutecznie utrudniał mi jazdę i nie spinając się za mocno dojechałem powolutku na miejsce zbiórki. Piękna pogoda, ale niska temperatura sprawiły, że na rynku stawiło się nas 13 kolarzy. Ustaliliśmy trasę na Odolanów - Sulmierzyce - Milicz i Krotoszyn. Płasko, między Miliczem a Krotoszynem jedyne dwie / trzy hopki.

Do Odolanowa i Sulmierzyc praktycznie powolutku sobie pyrkaliśmy po zmianach. Później na Wszewilki, przed kostką i torami coś tam się tempo ruszyło, kilka mocniejszych zaciągów. Wjechaliśmy do Milicza, po nawrotce do Krotoszyna dostaliśmy wiatrem w twarz.. Tempo z początku niemrawe, ale kompani wycieczki zadbali żeby się nikt nie nudził, żeby ktoś tam odpadł..

Coś tam się porwało, "elita" próbowała uciekać, ale bez powodzenia, sporo skoków i rantów, ale razem praktycznie 15km ucieczki i prawie czegoś wyglądającego na współpracę, bo po każdej mojej zmianie skok... ale chyba moja noga jest całkiem w porządku.

W Krotoszynie chwila przerwy, czekamy na wszystkich, jedziemy - ja do domu, chłopaki do Ostrowa.

Po wczorajszej wynorze i mocnym treningu dzisiaj mogę powiedzieć, że noga całkiem podawała. Było nawet sympatycznie. :)
Teraz już recovery... pitu pitu, czas odpoczynku, zasłużonego i przed wyścigowego :)

cad: 83


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Ustawkowo w Ostrowie Wlkp.

Niedziela, 12 marca 2017 · Komentarze(0)
Od początku gdy tylko pomysł dzisiejszego treningu przyszedł mi do głowy wiedziałem, że dzisiaj nie będzie spokojnie. I tak też (nie) było. Od początku treningu jednak było wręcz leniwie, do Ostrowa pod mocny wiatr, wyjazd więc dość wczesny. Wczoraj konkretny dystans, dzisiaj więc średnia z pierwszych trzydziestu KM oscylowała w okolicach 25,5km/h. Bo niby po co się spieszyć ?

https://www.strava.com/activities/897352618

Dojechałem na ryneczek ze spokojem, była jeszcze chwila czasu to zjadłem batonika, odpocząłem. Przed 10:00 standardowo zaczęli zjeżdżać się inni amatorzy dwóch kółek. Pada szybka propozycja trasy na Strzyżew - Kotłów - Mikstat - Ostrzeszów - Kobyla Góra - Czarnylas - Odolanów. Większością głosów przeszła bez poprawek.

Najpierw spokojnie po zmianach, po chwili zaczynamy podjazd pod Kotłów... Przemko z Błażejem wyszli na prowadzenie aż do skrętu na ostatnią prostą... Mega mocne tempo, Błażej jeszcze skoczył i poprawił, mi wszedł PR na tym odcinku na Stravie. Choć tętno skoczyło niemiłosiernie wysoko.

Kierunek Ostrzeszów wcale wolniejszy nie był.. Tam krótsze hopki, ale zdecydowanie więcej... Chłopacy razem z Damianem odjechali kawałek po kilku/nastu skokach... Moje nogi dzisiaj nie pozwoliły tego wytrzymać.. Dojechał mnie też Adam.. W ogóle nas 8 dzis było :)
Na Kobylą Górę z kilkoma hopkami i zrywami, ale całkiem sympatycznie, tam postój na colę, snickersa i siku... Do ronda ostrzeszowskiego znowu mocniejsze tempo, ale bez zaginania...

Ostatni konkret tego dnia był z Czarnegolasu do Odolanowa... Karty dzisiaj rozdawali Przemo i Błażej.. Ten pierwszy trenuje 7 dni w tygodniu wykręcając tym samym około 25h w tygodniu na rowerze.. Masakra! Zazdroszczę tyle czasu! Ten drugi coś chyba je, tatara ostatnio nie, ale...ale mają chłopaki moc! Ja bym kilka razy spadł z koła, a na tablicę Odolanów znowu odjechali wszystkim. Ja na spokojnie z Damianem, reszta chwilę za nami...

Później już relaks w drodze na Krotoszyn. Bez stresu i zbędnego pośpiechu :)

Ogólnie świetny trening! Mega mocne są chłopy tej wiosny, zimy w sumie jeszcze! :)
Mnie trochę wynorało, ale sam tego chciałem.. Za każdym razem nie odpuszczałem, ale chyba wychodzi zmęczenie.. Nie trenuję tyle co Przemo a czuję potrzebę regeneracji. Przyszły tydzień będzie mniej objętościowy, ale za to konkretniejszy. Wytrzymałość jest, zabrakło trochę przy skokach.. Więc trzeba to nadrobić :)

Ale z formy chyba jestem ogólnie zadowolony, teraz wiem co jest jeszcze do poprawienia. A mogę to zrobić do czasu pierwszych maratonów w które celuje w tym roku! Sobótka to będzie test formy! A prolog? No cóż, dzisiaj podjechałem (w grupie) szybciej na Kotłów niż na jakiejkolwiek czasówce ever.

cad: 83

Precedens na treningu.. Wdrapaliśmy się z rowerami na plecach na wzgórze między Ostrzeszowem a Kobylą Górą. Fajne widoki :)


Fajne widoczki :) Dobry przełaj :)


Quo Vadis ? :) "Bałczyna"

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Zimowe Ostatki - zajechany :)

Niedziela, 5 marca 2017 · Komentarze(0)
Ostatni! Ostatni! No wreszcie ostatni zryw na MTB w tym okresie. Dalej już tylko szosa!

https://www.strava.com/activities/888797634

Dzisiaj był w Topoli Małej pod Ostrowem Wlkp. wyścig mtb organizowany przez OTR Interkol. Nie mogło mnie zabraknąć, ale moja obecność jakby była tylko i wyłącznie w duchu rekreacyjnym aniżeli sportowym. Piątek, sobota...to były ciężkie i długie treningi. Dały się we znaki.

Od samego rana śniadanko, szykowanko i pojechałem rowerem na miejsce zbiórki. Jechało się cudnie, z wiatrem w plecy, w pełnym słońcu.. Bajecznie. Gdy dojechałem do lasu na leśny parking wszyscy już się przygotowywali, jeździli rozgrzewkowe okrążenia.... a ja wpadłem przypiąć numer i w sumie po chwili było trzeba jechać na linię start / meta przy szlabanie po drugiej strony ulicy.

Najpierw czekało nas okrążenie rozgrzewkowe, ale tu jakby już niektórzy się ścigali.... a ja czułem że to nie będzie mój dzień. Nogi po prostu puste. Dodatkowo odkręcony blok SPD w butach, który non stop się przekręcał, aż podczas wyścigu odpadła śrubka mocująca i już było jakby cała stopa latała jak chciała. Ale stanąłem dziarsko na starcie i po chwili WIO! Jak zawsze na starcie chwila zawiechy i straty bo nie idzie się wpiąć w pedał... Ale jakoś poszło i.... ruszyłem...ale.... nic się nie wydarzyło..

Wyprzedziłem kilku maruderów, ale i dziś ja się okazałem maruderem dla innych. Ale na szczęście nie zawalidrogą, bo Przemo dorwał mnie dopiero gdy wjeżdżał już na metę. Na trzecim kółku na zakręcie 90* wywinąłem orła.. Taka moja technika jazdy po lesie. Ostatnio był albo trenażer albo długie szosowe proste treningi. Cały wyścig przejechany praktycznie w towarzystwie Bartka z Kroto i Rafała Wasilewskiego. Dodatkowo dopingowali mnie siostra, mój chrześniak Kacper i szwagier.. No, to pooglądali moje cierpienia.

Trudno to nazwać dla mnie wyścigiem. Nie składałem się jak należy w zakrętach, sprzęt pozostaje wiele do życzenia, nogi dziś też odmówiły posłuszeństwa. Ale dobrze, forma mi teraz niepotrzebna. Także Damianq odzywaj się dopiero gdy będziesz miał coś mądrego do powiedzenia. Później Adam mi poprawił blok w bucie! Dzięki stary bo bym nijak nie dojechał do domu :) Do tego oczywiście przepyszne kiełbaski, czyli cały sens tego wydarzenia xD

Fajny trening wyszedł. Powrót również rowerem, pod wiatr.. oj co się namordowałem to moje. Ale fajnie, bolą mnie cholernie nogi.. ale lubię to uczucie. Trudno się od tego odzwyczaić. I od jutra chyba zabieram się chociaż hantlami za bicki.. bo te jak były tak są niespecjalnie imponujące, ale mniejsza z tym.. Po prostu po tych kilku dniach dziś czułem, że ledwo trzymam kierownicę. Trzeba się trochę wzmocnić :)

W garminie na czas wyścigu włączyłem okrążenie. Max tętno z wyścigu 179 najprościej w świecie świadczy o wykończeniu organizmu treningami :) Czyli jest ok! Nie szło się wbić na wyższe obroty.

Jutro basenik, odpoczynek, recovery, rest day! We wtorek też w sumie, trzeba teraz odpocząć... Ale oj brakowało mi takiego weekendu :)

Na tę chwilę jedyne zdjęcie z wyścigu, z kiełbaskami ;-)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Szosowa masakracja

Sobota, 17 grudnia 2016 · Komentarze(0)
Co to się dziś nawyprawiało. Miał być wyjazd, no i w sumie był.. ale rowerowy więc też jestem mega zadowolony. Wczoraj na imprezie kończącej rok 2016 z OTR Interkol umówiliśmy się z chłopakami, że o godzinie 11:00 z ostrowskiego rynku ruszamy. Ruszamy na trening, ponieważ każda prognoza zapowiada piękną pogodę, słońce, lekki wiaterek ewentualnie i po prostu bajeczkę.. jedynie co mogło i pewnie niektórych odstraszyło to była temperatura.  Choć w kraju ostatnio gorrrąco za sprawą zidiociałej nowoczesnej oPOzycji, tak dziś temperatura wahała się od -1*C do 2,5*C.

https://www.strava.com/activities/804528346

Przed 10:00 wyruszyłem na spokojnie do Ostrowa, bez problemu, choć z marznącymi stopami to jakoś dojechałem. Na rynku czekał już Kuba, po chwili dojechał Michał.. Krzysiek jak zawsze się spóźnił. Pojechaliśmy pod lewiatan, a tam czekał już Damian by po drodze złapać jeszcze jednego znajomego z sakwami.... Pojechaliśmy spokojnie na Grabów, Ostrzeszów i Odolanów.. Niby spokojnie, ale niektórych bardzo świerzbi noga i zapominali, że to zwykła grudniowa przejażdżka.. taa.. 134km ;-)

Jedyny sprint na tablicę w Odolanowie wygrałem ja! Najpierw zaatakował Michał, ale na starej kozie potężną zmianą skasował go Kokoś, po chwili zaatakował Kuba, ale mu bekło i dojechaliśmy gościa.. Przed samą tablicą wyskoczyłem pięknym zrywem z zaskoczenia i tyłu peletonu i wygrałem xD A tak serio to tak było, ale bez ścigania, ino zabawa.

Po tym wszystkim się rozstaliśmy, ja dotarłem powoli, samotnie, pod wiatr do domu, a chlopaki pojechali do Ostrowa.

Cudowny trening, choć końcóweczka była już dla mnie mordercza.. Nie było sił w nogach, nie dziwota po ostatnich mocnych treningach.. Ale i wychłodzeniu także, bo chyba muszę zainwestować przynajmniej w nowe lepsze ocieplacze na stopy...

cad: 82

Było trzeba się ciepło ubrać :)


Było zimno i sucho - w lesie chyba było by nawet całkiem całkiem


Na ostrowskim rynku zawitał świąteczny jarmark :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Strzała Topoli OTR Interkol 2016

Niedziela, 4 grudnia 2016 · Komentarze(0)
Wyścig Strzała Topoli w Topoli koło Ostrowa Wielkopolskiego w roku 2016 już za nami. 04.12.2016 przywitał nas lekkim mrozikiem, ale za to piękną bezchmurną i bezwietrzną aurą. Od samego rana pakuję więc rower do auta i lecimy w kierunku trasy wyścigu. Jakies 35km do miejsca docelowego. MTB nie lubię, ale jest to jakaś forma odskoczni od treningów na trenażerze. Fajne urozmaicenie na długie jesienno - zimowe dni.. Mój sprzęcior GIANT do lasu jest jak znalazł - ale jak to określił Prezes Przeniczka - na wypady wycieczkowo piknikowe z dziewczyną, a nie na "poważne" ściganie. Tak samo z resztą lubię wjeżdżać do lasu rowerem jak i on to właśnie przedstawił.

Ale przyjechałem, przebrany już i gotowy do startu, odebrałem numerek startowy - 3 - i pojechałem sobie przejechać trasę. Zrobiłem kółeczko czy dwa i po chwili stawiliśmy się na starcie. W tym roku trasa była ciut rozszerzona o jakieś 400m przez las i jak to Michał powiedział "dwa wąwozy", które okazały się być sporymi rowami.

Po pierwszym kółku rozgrzewkowym stawiliśmy się przed szlabanem wjazdowym do lasu na start ostry. Pierwsze to kilkudziesięcio / kilkuset metrowa prosta, która ustawia po trochu już wyścig gdyż jak wystartujesz tak mniej więcej przyjedziesz na metę, a ci co tam uciekną to ich już raczej nie dogonisz. Na początku moim jedynym zmartwieniem były bloki i pedały spd. Wepną się czy nie ?!

3...2......1..... start.. po chwili walki ze skomplikowaną technologią udało się wpiąć i ruszyć, ale już na starcie zostałem chwilę, co nieco udało się nadgonić.. pierwsze kółko pokonane bardzo sprawnie, kogo trzeba wyprzedziłem i przejeżdżając przez pierwszą linię start - meta słyszę - dziewiąty! sobie mówię że na 52 kolarzy to chyba nieźle.. Ale później to już tylko technologiczna tragedia.. Jechaliśmy sobie tam jakąś drugą grupką... aż tu nagle na stromym podjeździe wstaję z siodełka...i wypina mi się blok z spd.. no to zostaje podbiegać, kilku chłopkaów odjeżdża, próbuję gonić a tu dupa.. po chwili wypina się pedał kolejny raz pod kolejne górki gdy wstaję.. tak się złożyło że zostałem dogoniony przez kilku którzy jechali za mną, no życie.. od tego czasu już nie wstaję z siodła i wszystko podjeżdżam na siedząco.. Jest ciężej ale przynajmniej nie tracę, Michał czy Bartek już pojechali do przodu i nie udaje się dojść bo dobrych kilka chwil straciłem przez walkę z wpięciem bloków podczas zjazdów..  Nie łamiąc się jedynie staram się nie dać dogonić i wyprzedzić tym co za mną.. Ostatni większy podjazd już prawie do mety i znowu nawet już na siedząco - noga się zsuwa i już nie starając się nawet wpinać buta jakoś kręcę - udaje się dojechać do mety chyba na 15 miejscu dokładnie...

Trasa fajna, bardzo interwałowa, kilka mocnych - stromych hopek, które trzeba przepchnąć - więc i najlepiej wstać. Trasa bardzo techniczna i łatwo o glebę albo spotkanie z drzewem czy korzeniem i wywrotkę.. To trzeba lubić.. I trenować. A u mnie ani sprzętu ani treningów leśnych więc wyścigi MTB - raptem trzy w roku - traktuję jako dobrą zabawę, kiełbaskę i ognisko po tym są uwieńczeniem tych morderczych zmagań.. Rywalizacja oczywiście zawsze się wkrada, tóż to wyścig i pięćdziesiąt osobników z buzującym testosteronem więc nie ma lekko. Jedni goniąc czołówkę zrywają przerzutki - a szkoda bo mogli bić się o podium, ja rok temu zerwałem łańcuch... takie życie.

Ja z formy chyba mogę być zadowolony, choć tętno jakieś kosmiczne. Jedyne co się mogę pocieszyć to tylko tym że teraz mi jakakolwiek forma potrzebna nie jest. Teraz jest czas na jej szlifowanie do wiosennych i letnich wyścigów i maratonów. Ogólnie jest fajnie i nie zmienią tego żadne  niby śmieszkowe przytyki partyjne od ludzi, którzy mówią że z polityką nie chcą mieć nic wspólnego.  Żarty czy rozmowy w dobrym tonie niektórzy mają i to można nawet podyskutować i się pośmiać. Ale jakieś granice dobrego smaku są...

Kolejne zmagania na MTB chyba w Bagateli i jeszcze raz w Topoli na zimowe ostatki.. no ale.. zobaczymy.. Na razie wracam od jutra znów na trenażer ponieważ kolejne dwa weekendy rowerowe na 100% nie będą :-)

cad : ?! nie było czujnika :-)

Pierwsze kółeczko :)


Najlepsza kiełbaska po ściganiu :-)


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Interkolowo zabawowo

Niedziela, 20 listopada 2016 · Komentarze(0)
Równe sto dwadzieścia w równe cztery godziny. Wczoraj bardzo aktywny dzień, ale zupełnie nie były związane moje zajęcia z rowerem.
Powrót późnym wieczorem czy coś, w planach i w głowie cudowne prognozy pogody i chęć zrobienia dystansu. z Interkolem.

Od samego rana więc dzwoni budzik. Pogoda za oknem już całkiem ładna. Słoneczko świeci, nie wieje jakoś strasznie, lekkie jasne chmurki. Do Ostrowa jadę pod wiatr, trzeba ciutkę pocisnąć bo wyjechałem na styk. Na rynku chłopacy już czekali. Propozycja mojej trasy zyskała aprobatę kolegów i ruszyliśmy z Adamem i Kubą oraz Prezesem na - Kotłów - Mikstat - Ostrzeszów i Odolanów. Chłopacy z MTB pojechali robić okrążenia w lesie w Topoli. Bardzo się dziwię, że w taką pogodę pojechali do lasu.

My po spokojnych zmianach pojechaliśmy na szosach. Do Kotłowa pod górę Kuba gdzieś przebił dętkę i zmienialiśmy wspólnymi siłami. Mi przyszło nagrywać z tego film instruktażowy ;-) Tak chwilę stojąc przemarzliśmy, Grzegorz pomógł Kubie zmienic dętkę i po szybkiej interwencji znów ruszyliśmy. Dobre tempo, dobre humory i fajna atmosfera nas nie opuszczały.

W drodze z Ostrzeszowa do Odolanowa wiatr wiał nam centralnie w plecy i tempo znacznie wzroslo. Chwilę wcześniej jechaliśmy ledwo 25kmh by później żwawo jechać koło czterdziestu. Nie obyło się bez ścigania kiedy Przemo przed Odolanowem postanowił zrobić interwał na tablicę. Wjechałem pierwszy :) Forma w listopadzie ?! Nieee.. fajna zabawa :-)

Później już spokojna jazda na luzie do domu. Miło fajnie i przyjemnie. Lubie to ! :-)

Prędkość maX ze sprintu w Odolanowie :)

cad:  82

Z Prezesem Bogdajewiczem :D

Prezes pomocny ;-)


Tak ładnie :-)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Mornie utúlië..

Niedziela, 6 listopada 2016 · Komentarze(5)
Kiedy wchodzisz do domu po zrobieniu kolejnej setki, rozbierasz się i wskakujesz do ciepłej kąpieli, jesz ciepły rosołek i jakieś mięsko - nic nie jest w stanie popsuć ci dobrego humoru. Dobrze wykonane zadanie, osiągnięty kolejny mały cel, przyjemne z pożytecznym sprawiają że każdy problem to nie problem.

Dzisiaj z samego rana poleciałem na ryneczek do Ostrowa. Pogoda całkiem fajna, wiatr w plecy - na rynku sporo ludu. Kilku na MTB, kilku na szosach.. najważniejsze że dało radę to pogodzić i szosy szosą, a mtb do lasu pojechały. Najpierw jednak oczywiście standardowo jak to z tymi ludźmi - pozytywnie i do przodu. Chwila rozmów i ruszamy... W Topoli chłopaki zjeżdżają do lasu, szosy jadą na Odolanów... W planach jednak jakaś trasa że mi wyjdzie z dwieście kilometrów... Jadę sam do Milicza... Pod wiatr non stop.. Katastrofa, zmieniłem na małą tarczę i powoli sobie pyrkałem bez ciśnienia...

Z Milicza standardowo główną do Krotoszyna, tu już z wiatrem w plecy znowu, więc można było trochę przyspieszyć.. Ale dzisiejszy trening po prostu lekki fajny i przyjemny.

Za każdym razem gdy tylko wychodziło słoneczko robiło się ciepło i max 13*C!!! W takiej temperaturze to mógłbym jeździć.. Tylko jeszcze gdyby mieć w tygodniu czas na treningi :)) Ahh ale nie można mieć wszystkiego...

No i na pewno nie można mieć wszystkich w znajomych na fejsbuku.. Jak małe dzieci, a dorośli ludzie, jedni wyrzucają, inni blokują, trzeci się obrażają... A nigdy nikomu nic nie zrobiłem.. Ale życie weryfikuje ;-] Na szczęście ludzie sami pokazują swoją prawdziwą twarz :) Ale tak jeszcze nie było żeby sami się sortowali :D Lokalna gwiazda na szczęście dalej mocno świeci i doskonale sobie radzi :-)

Jutro może coś się pokręci chwilę na trenażerze, wtorek i środa raczej wolne, jeszcze zobaczymy co to będzie.
I jak tu się zadeklarować na Wrocław, Kraków, Bydgoszcz whatever... jeśli nie wiem jak będzie wyglądał mój dzień jutrzejszy :-)
Ty a w piątek lecimy na koncert ?! Może tak, zobaczymy, to jest zbyt daleko by zaplanować na 100% ! :D

Believe and you will find your way
A promise lives within you now


cad: 83

Panowie Kowalczyki ;-) Już 11 listopada będzie 8 lat jak się znamy :-) Dokładnie 11.11.2008 przyjechałem na ryneczek :-) Zgubiłem się, umarłem, przebiłem dętkę i nie miałem pompki.. Ogólnie dużo się działo. No i moje osiem lat w Interkolu też fajne i barwne oraz ciekawe :-)


No tylu chłopa to czasem i wiosną czy latem nie ma ;-)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(5)

ULTRAmaraton w Rewalu.

Sobota, 10 września 2016 · Komentarze(1)
Zrobiłem to ! Pierwszy raz w życiu pokonałem dystans ponad trzystu kilometrów na rowerze - dokładnie 303km..

W piątek przyjeżdżamy wieczorem do Rewala, rozpakowujemy się szybko i póki widno lecimy na miasto. Spotykamy się ze Zbigim i żoną oraz Krystianem Bałamąckiem ze Skalmierzyc i idziemy na kolację. Ja zamawiam pizzę i w czasie oczekiwania na jedzenie lecę się wykąpać w morzu, fajne fale...woda zimna, ale kąpałem się już w zimniejszej. Trochę popływałem i się potaplałem i było trzeba wracać jeść. Pizza była nie do przejedzenia.. Ale całkiem dobra. Później idziemy do domku spać...

Budzik na 5:00 rano. Wstać się nie chce, za oknem nic nie widać, mgła, jeszcze ciemno, zimno!!! Jeść się nie da, o tej porze za dużo w siebie nie wciskam - bułka, parówka i rogalik.. Tyle tego na ultra dystans. No nic, zjem na trasie.. Coś tam jeszcze w drodze na start.
Grupa zapowiada się fajna. Spotykamy się znowu z Panią Anią Kruczkowska czy np. Henrykiem Bętlewskim. Grupa patrząc po znajomych twarzach całkiem fajna, taka która może powalczyć. Startuję jeszcze fajnie z Interkolem Arturem.

Od startu tempo dość mocne, rozkręcamy z chłopakami porządnie żeby się rozgrzać, bo zaczynamy w 11*C - nie zdziwię się jak jutro poleżę sobie z gorączką albo innym przeziębieniem. Z godziny na godzinę jednak wschodzące słońce coraz bardziej otula nas swoimi promieniami a wiatr rozgania gęste mgły rozlane niczym mleko.

Zostajemy w 6os... Pracujemy w pięciu - Artur przez 2,5 okrążenia nie daje praktycznie żadnej zmiany i wiezie się na kole, za co nawet nikt nie ma do niego pretensji. My ciśniemy porządnie, bardzo mocne zmiany napawają optymistycznie na dobry wynik w open. Coś tam czasem zgarniamy maruderów z mega, mini, ale nikt się na stałe nie utrzymuje. Po pierwszym okrążeniu mieliśmy prędkość średnią 38.1kmh, drugie przejechane również mocno ze średnią 37kmh a na trzecim już trochę wszystkim siadlo i przejechaliśmy około 35,5kmh. Czwarte to prędkość 35km/h mniej więcej, ale to już inna historia.

Zabieramy czasem wodę na bufetach, ja dodatkowo miałem w kieszonce Oshee które uratowało mi życie no i bułkę którą zjadłem na 160km. Pierwsze dwa kółka to była szajba i równa mocna walka ramię w ramię z grupą trzecią, ale trzecie kółko nam siadło, a ich usktrzydliło gdy zabrali się z grupa mini ze Stargardu gdzie zasuwali pod 45km/h non stop. Dogonili nas na chwilę przed nawrotem na mecie i od tej chwili jechaliśmy w 5-6 osób. Reszta peletoniku przysnęła na rondzie i została. A do nas doszło z 6:20 dwóch kolarzy Paweł Sojecki (aktualny lider) oraz Marcin Sierant. Zostało jeszcze dwóch od nas z grupy, Henryk Bętlewski wykorzystał zamieszanie i nas postój na bufecie i przejechał solo całe okrażenie uciekając nam na prawie pięć minut.

My chcemy jechać po zmianach, choć mnie powoli zaczyna odcinać bo pracowałem mocno cały dystans.. zjadam kilka dobrych rzeczy.. no i wio.. Ci co nas doszli jadą obok siebie, za nimi Artur, ja i białoczerwony kolega który też już eweidentnie miał dość po mocnej pracy przez ostatnie 230km. Wpuszczamy więc najbardziej wypoczętego Artura przed nas, chcemy odpocząć żeby zebrać choć trochę sił na ostatnie kółko...ale on zdaje się tego nie rozumieć i robi kilka razy kilkuset metrowe przerwy... raz pospawałem sam ale dojechali i oni.. Za którymś tam razem puścił korby kompletnie, zaczęło się dłubanie w nosie... Ale widać że ma siły bo skoczył dwa / trzy razy i kazał nam wyjść na zmianę, no ale jak się robi dziurę to i trzeba ją samemu pospawać.. Po chwili jednak zrobiła się dość sporawa przewaga kilkuset metrów, wszyscy w grupce naszej puścili korby.... To skoczyłem za Pawłem i Marcinem... udało mi się ich dojść, ledwo ale jednak i od tej pory współpraca układała się wyśmienicie. Jechaliśmy z założeniem spokojnej jazdy podczas której każdy pracuje ile może, gonimy uciekiniera... Widzę, że z tyłu też chwilowa pogoń, ale odjechaliśmy..  No i pytanie jak ktoś nie dający zmian może mieć pretensje że chcesz trochę odpocząć na kole ?! :-)

Całe czwarte kółko przejechaliśmy razem dając na prawdę mocne zmiany. Chwilami bałem się o skurcze ale...nic z tych rzeczy ;-)
Tempo solidne i równe, fajna jazda.. Uskrzydla mnie wizja coraz bliższego morza i kąpieli.. Na bufecie zostaje Marcin który musiał się zatrzymać, a my z Pawłem Sojeckim dojechaliśmy do mety wykręcając pierwszy i czwarty czas open. Mojej grupce odjechalem z nim na ponad 8 minut zajmując:

OPEN: 4 miejsce
Kat. M2: 1 miejsce

Organizacja maratonu całkiem dobra, choć start aż za wczesny we mgle, w zimnie i lekko niebezpieczny - tylko jeden punkt kontrolny i zdecydowanie szło mocno skracać no i te grupy startowe niekonieczne sprawiedliwie "wyłonione" na mega i mini.  Strzałek dużo, zgubić się nie dało. Asfalty jak najbardziej OK. Bufety - spoko ;-)

Po maratonie czekają na mnie koledzy z Interkolu - wspólne foto, idę się przebierać i schłodzić się do morza. Popływałem, powariowałem i wracamy do Krotoszyna.

Dzisiaj jak tydzień temu w Karpaczu miałem nogę konia - w sumie wychodzi na to, że i mam okres konia - tak jak zaplanowałem że końcówka sezonu ma być dobra - tak też jest :-) Kolejny raz mogę powiedzieć, że wygrywam dzięki samemu sobie, a nie jakiejś czy innej sytuacji. Z wyniku jestem bardzo zadowolony, mocna praca przez cały dystans, ucieczka.. Po prostu tak miało być ;-)

cad: 86

Zaraz po przyjeździe na metę razem z Pawłem Sojeckim - liderem klasyfikacji supermaratonów i zwycięzcą open w Rewalu.
Zmęczeni ale szczęśliwi ;-)


I zmarnowany Kris z mewami kąpiący się w Bałtyku zaraz po maratonie :-)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)