Zimowe Ostatki - zajechany :)
Niedziela, 5 marca 2017
· Komentarze(0)
Kategoria 50-100km, Interkol, Mtb, Zawody, Ze zdjęciami
Ostatni! Ostatni! No wreszcie ostatni zryw na MTB w tym okresie. Dalej już tylko szosa!
https://www.strava.com/activities/888797634
Dzisiaj był w Topoli Małej pod Ostrowem Wlkp. wyścig mtb organizowany przez OTR Interkol. Nie mogło mnie zabraknąć, ale moja obecność jakby była tylko i wyłącznie w duchu rekreacyjnym aniżeli sportowym. Piątek, sobota...to były ciężkie i długie treningi. Dały się we znaki.
Od samego rana śniadanko, szykowanko i pojechałem rowerem na miejsce zbiórki. Jechało się cudnie, z wiatrem w plecy, w pełnym słońcu.. Bajecznie. Gdy dojechałem do lasu na leśny parking wszyscy już się przygotowywali, jeździli rozgrzewkowe okrążenia.... a ja wpadłem przypiąć numer i w sumie po chwili było trzeba jechać na linię start / meta przy szlabanie po drugiej strony ulicy.
Najpierw czekało nas okrążenie rozgrzewkowe, ale tu jakby już niektórzy się ścigali.... a ja czułem że to nie będzie mój dzień. Nogi po prostu puste. Dodatkowo odkręcony blok SPD w butach, który non stop się przekręcał, aż podczas wyścigu odpadła śrubka mocująca i już było jakby cała stopa latała jak chciała. Ale stanąłem dziarsko na starcie i po chwili WIO! Jak zawsze na starcie chwila zawiechy i straty bo nie idzie się wpiąć w pedał... Ale jakoś poszło i.... ruszyłem...ale.... nic się nie wydarzyło..
Wyprzedziłem kilku maruderów, ale i dziś ja się okazałem maruderem dla innych. Ale na szczęście nie zawalidrogą, bo Przemo dorwał mnie dopiero gdy wjeżdżał już na metę. Na trzecim kółku na zakręcie 90* wywinąłem orła.. Taka moja technika jazdy po lesie. Ostatnio był albo trenażer albo długie szosowe proste treningi. Cały wyścig przejechany praktycznie w towarzystwie Bartka z Kroto i Rafała Wasilewskiego. Dodatkowo dopingowali mnie siostra, mój chrześniak Kacper i szwagier.. No, to pooglądali moje cierpienia.
Trudno to nazwać dla mnie wyścigiem. Nie składałem się jak należy w zakrętach, sprzęt pozostaje wiele do życzenia, nogi dziś też odmówiły posłuszeństwa. Ale dobrze, forma mi teraz niepotrzebna. Także Damianq odzywaj się dopiero gdy będziesz miał coś mądrego do powiedzenia. Później Adam mi poprawił blok w bucie! Dzięki stary bo bym nijak nie dojechał do domu :) Do tego oczywiście przepyszne kiełbaski, czyli cały sens tego wydarzenia xD
Fajny trening wyszedł. Powrót również rowerem, pod wiatr.. oj co się namordowałem to moje. Ale fajnie, bolą mnie cholernie nogi.. ale lubię to uczucie. Trudno się od tego odzwyczaić. I od jutra chyba zabieram się chociaż hantlami za bicki.. bo te jak były tak są niespecjalnie imponujące, ale mniejsza z tym.. Po prostu po tych kilku dniach dziś czułem, że ledwo trzymam kierownicę. Trzeba się trochę wzmocnić :)
W garminie na czas wyścigu włączyłem okrążenie. Max tętno z wyścigu 179 najprościej w świecie świadczy o wykończeniu organizmu treningami :) Czyli jest ok! Nie szło się wbić na wyższe obroty.
Jutro basenik, odpoczynek, recovery, rest day! We wtorek też w sumie, trzeba teraz odpocząć... Ale oj brakowało mi takiego weekendu :)
Na tę chwilę jedyne zdjęcie z wyścigu, z kiełbaskami ;-)
https://www.strava.com/activities/888797634
Dzisiaj był w Topoli Małej pod Ostrowem Wlkp. wyścig mtb organizowany przez OTR Interkol. Nie mogło mnie zabraknąć, ale moja obecność jakby była tylko i wyłącznie w duchu rekreacyjnym aniżeli sportowym. Piątek, sobota...to były ciężkie i długie treningi. Dały się we znaki.
Od samego rana śniadanko, szykowanko i pojechałem rowerem na miejsce zbiórki. Jechało się cudnie, z wiatrem w plecy, w pełnym słońcu.. Bajecznie. Gdy dojechałem do lasu na leśny parking wszyscy już się przygotowywali, jeździli rozgrzewkowe okrążenia.... a ja wpadłem przypiąć numer i w sumie po chwili było trzeba jechać na linię start / meta przy szlabanie po drugiej strony ulicy.
Najpierw czekało nas okrążenie rozgrzewkowe, ale tu jakby już niektórzy się ścigali.... a ja czułem że to nie będzie mój dzień. Nogi po prostu puste. Dodatkowo odkręcony blok SPD w butach, który non stop się przekręcał, aż podczas wyścigu odpadła śrubka mocująca i już było jakby cała stopa latała jak chciała. Ale stanąłem dziarsko na starcie i po chwili WIO! Jak zawsze na starcie chwila zawiechy i straty bo nie idzie się wpiąć w pedał... Ale jakoś poszło i.... ruszyłem...ale.... nic się nie wydarzyło..
Wyprzedziłem kilku maruderów, ale i dziś ja się okazałem maruderem dla innych. Ale na szczęście nie zawalidrogą, bo Przemo dorwał mnie dopiero gdy wjeżdżał już na metę. Na trzecim kółku na zakręcie 90* wywinąłem orła.. Taka moja technika jazdy po lesie. Ostatnio był albo trenażer albo długie szosowe proste treningi. Cały wyścig przejechany praktycznie w towarzystwie Bartka z Kroto i Rafała Wasilewskiego. Dodatkowo dopingowali mnie siostra, mój chrześniak Kacper i szwagier.. No, to pooglądali moje cierpienia.
Trudno to nazwać dla mnie wyścigiem. Nie składałem się jak należy w zakrętach, sprzęt pozostaje wiele do życzenia, nogi dziś też odmówiły posłuszeństwa. Ale dobrze, forma mi teraz niepotrzebna. Także Damianq odzywaj się dopiero gdy będziesz miał coś mądrego do powiedzenia. Później Adam mi poprawił blok w bucie! Dzięki stary bo bym nijak nie dojechał do domu :) Do tego oczywiście przepyszne kiełbaski, czyli cały sens tego wydarzenia xD
Fajny trening wyszedł. Powrót również rowerem, pod wiatr.. oj co się namordowałem to moje. Ale fajnie, bolą mnie cholernie nogi.. ale lubię to uczucie. Trudno się od tego odzwyczaić. I od jutra chyba zabieram się chociaż hantlami za bicki.. bo te jak były tak są niespecjalnie imponujące, ale mniejsza z tym.. Po prostu po tych kilku dniach dziś czułem, że ledwo trzymam kierownicę. Trzeba się trochę wzmocnić :)
W garminie na czas wyścigu włączyłem okrążenie. Max tętno z wyścigu 179 najprościej w świecie świadczy o wykończeniu organizmu treningami :) Czyli jest ok! Nie szło się wbić na wyższe obroty.
Jutro basenik, odpoczynek, recovery, rest day! We wtorek też w sumie, trzeba teraz odpocząć... Ale oj brakowało mi takiego weekendu :)
Na tę chwilę jedyne zdjęcie z wyścigu, z kiełbaskami ;-)