To co już za mną:

Wpisy archiwalne w kategorii

100-150km

Dystans całkowity:27157.10 km (w terenie 36.00 km; 0.13%)
Czas w ruchu:888:57
Średnia prędkość:30.55 km/h
Maksymalna prędkość:83.00 km/h
Suma podjazdów:114758 m
Maks. tętno maksymalne:214 (110 %)
Maks. tętno średnie:179 (92 %)
Suma kalorii:549883 kcal
Liczba aktywności:226
Średnio na aktywność:120.16 km i 3h 56m
Więcej statystyk

Góry moje ukochane - happy day :-)

Piątek, 24 czerwca 2016 · Komentarze(1)
Wczoraj nędza, rozpacz, katastrofa - Dzisiaj piękno, góry, dobra noga. Czyli po prostu wyjazd w góry z Karolem i Tomkiem.

O 8 wyjeżdżamy z Krotoszyna, lecimy na Trzebnicę, tam już czeka na nas Carlos i śmigamy pod Biedronkę w Pieszycach - takie tutejsze miejsce spotkań. Cicho, spokojnie, miło i ustronnie. Bardzo dobra baza wypadowa w każdą stronę, w którą by nie jechać jest ok. Pogoda taka, że aż szokująca - cudowna. Piękne słońce, 35*C i żadnej chmurki, lekki wiatr, gorrrąco.

Wybieramy na początek Przełęcz Jugowska, co ma posłużyć za rozgrzewkę zamulonych od wczoraj nóg. Trudno się kręci, ale z każdym kilometrem coraz lepiej. Podjeżdżamy prawie razem, chwilowe róznice pod samym szczytem dopiero. Tu czuć już nowy asfalt - ale dla kogoś, kto by się wybierał - tylko na połowie zjazdu!!! 1,5km jest super, 1,5km dziura na dziurze że szkoda roweru - od drogowców dostajemy info że reszta za rok ;-) Jedziemy więc ostrożnie, nie ma co szaleć. Dalej trochę sie wypłaszcza, jedziemy razem aż do granicy państwa i wracamy z Tłumaczowa przez mega sztajfe pod jakieś wykopaliska - tu podjeżdża już typowo każdy swoje bo przy 18% nie ma żartów ani chwili na rozmowy, te i inne 10% ciagnie się przez bite 2km. Krótko ale konkretnie. Razem z Tomkiem  zjeżdzamy i podjeżdżamy ten podjazd drugi raz. Fajnie, sztywno, wymagająco...jesteśmy na treningu więc trzeba się wynorać.  Zjeżdżamy do Radkowa, tam później w kierunku Nowej Rudy. Stajemy w sklepie, kupujemy wodę, colę, izotoniki, ja jeszcze wciągam loda w przemiłym towarzystwie (zakładam Instragrama :-) ). Wsiadamy na rowery i jedziemy dalej.

Przejeżdżamy przez Nową Rudę, jedziemy już w kierunku Bielawy, Pieszyc - biedronki. Tam po drodze jakieś hopki, mniejsze większe, coś tam jest, jemy pijemy na bieżąco. Ostatni podjazd pod Jodłowniki fajny, równy, dobry asfalt, po prostu przyjemny podjazd w cieniu. Trochę czekam za Tomkiem, robię zdjęcia, Carlosowi też... Podjeżdżamy, zjeżdżamy.... Drugi postój w Bielawie na stacji po wodę i izotoniki oraz colę. Wracamy, chwila wetrepów, ale opłaciło się bo po paru kilometrach jekdziemy już piękną ścieżką rowerową asfaltową do samych Pieszyc skąd śmigamy jeszcze raz na szczyt Przeł. Jugowskiej. Tutaj postanawiam pojechać dużo mocniej niż za pierwszym razem, dojeżdżam na szczyt, czekam za Tomkiem, zjeżdżamy, przebieramy się, myjemy, jemy... wracamy :-)

Pulsometr chyba coś przekłamał bo max HR pokazał mi 245ud/min. Nie wiem czy to pod jakiś zawał czy palpitacje serca nie podchodzi ;-)
https://www.strava.com/activities/619598890

Podsumowując:
- zjadłem 4 batoniki
- wypiłem 6 bidnów x 0,75l
- wypiłem 3 cole
- wypiłem butelkę izotoniku
- bolą mnie nogi ;-)

Było super. Towarzystwo, żarty, tematy... Podjazdy, góry, mega męczarnie... Nawet jakaś forma, dobra jazda, fajna noga...
Brawa dla Tomka - świetnie dzisiaj trzymał koło, podjazdy robił dobrym tempem, chyba największy trening do tej pory...
Brawa dla Carlosa - pierwszy trening w górach, nie zabiłeś się na zjazdach, podjazdy w miarę - ale do podciągnięcia, wytrzymałość!

Panowie  -Dzięki za super trening, dobrą jazdę, miłe towarzystwo i po prostu wspólnie spędzony razem czas. Oby tylko więcej takich wypadów.

cad: 76

Co z nami będzie gdy znajdziemy się na zakręcie ?! ;-)


Widoczki :-)


Piękna ścieżka :-)


To sem ja - pepitek :-)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Górkowo - interwałowo z Tomkiem.

Środa, 22 czerwca 2016 · Komentarze(1)
Dzisiaj z Tomkiem umówiliśmy się koło Dino na ul. Zdunowskiej w Krotoszynie :-) Plan był prosty - górki / 70-90km. Wykonany więc w 110% :-) Idealnie w czas się spotykamy, a tu nas jeszcze zaskakuje niezapowiedziany Bartek. Jedziemy więc na Milicz dobrym tempem po zmianach. Bardzo fajna jazda, ale Bartek w Miliczu odbija na Sulmierzyce i leci do domu i na nockę do pracy. My śmigamy więc dalej.

Świetny wiatr, praktycznie jego brak, trochę podwiewa, ale jest słaby... No w końcu ! Długo oczekiwana pogoda na rower. Po prostu cud miód malina. Tylko gdzie w tej bajce .... piękna dziewczyna ?! ;-) No była w sumie, Joanna i jej wzgórze ;-) Ale na samym końcu. Najpierw jeździmy z Tomkiem kilka razy pętlę z dwoma sztywnymi hopami . Jest wynora, ale warto, ale jedzie się świetnie.. Ojj jest co robić Między podjazdami jedziemy sobie i rozmawiamy. Pierwszy raz od dawna po prostu zwyczajnie się nie spieszę, nie muszę wrócić na spotkanie, nie muszę wrócić bo się ściemnia, nie muszę wrócić by coś napisać....nic nie muszę... tylko jadę :-) Oj taka jazda odpręża psychicznie i jest wielce pożądana - tylko daje maksimum przyjemności. Gdy jedziesz zestresowany i się spieszysz to sorry, ale nawet nie zarejestrujesz tego że jechałeś.

No, po kilku kółeczkach jedziemy do Joanny, przerabiamy ją we dwóch raz a porządnie wkładając w to dużo siły. Wracamy, jedziemy Tomka trasą, gdzieś tam przed Krośnicami w lewo. Najpierw jednak chwila przerwa na stacji bo mi brakuje już wody....i wuala.. Wyłania się fajny podjazd nawet. Dalej jest też całkiem spoko droga. No asfalt ! Wiochy konkretne, ale mega urocze, można się porozglądać, pośmiać, podziwiać... nie spieszyć się. Pod nosem podśpiewując piosenkę Dominiki Sojdy - Już wiem że Ty... dopisuje mi mega humor. Tomek też się spieszyć dziś nie musi... Jest po prostu fajnie :-)

Dalej jedziemy kostką między stawami milickimi, Doliną Baryczy, prawdziwym skarbem. Chwilę stajemy i robimy ładne zdjęcia, jedziemy dalej. Forma dopisuje, jechać się chce, mega miło, przejeżdżamy przez Chachalnię, umawiamy się na piątek.... jedziemy do domów.

W piątek jedziemy w góry polatać po prawdziwych podjazdach, zrobić kilka godzin dobrej bazy :-)

Zacne dzisiaj przewyższenie. Tomek dał radę mega, świetny wspólny trening, na koniec nawet ściganie, na hopkach równo mocno. Jechało się nam świetnie.

Dzisiaj było po prostu pięknie, luźno w głowie, a to spowodowało że całość treningu uznaję za mega udany!!! Rower sprawia mi przyjemność :-) Cieszę się że wybrałem ten sport. Żeby wyjść i pojeździć po prostu muszę wyjść pojeździć. Nie trzeba kolegów, nie trzeba się nikogo prosić żeby np. stanął na bramce albo poodbijał ze mną piłkę... Z nikim rowerowym się zapaleńcem nie kłócę, nie ma po co, nikt nie ma chorych ambicji, jak przegrywasz to jesteś słabszy, miałeś gorszy dzień, mówi się trudno. Nikomu niczego nie zawdzięczasz, nie musisz się prosić, nikomu dziękować i podlizywać - trenujesz ile chcesz, jesteś silny jak chcesz i ile możesz, nikt ci nie rzuca kłód pod nogi, nie wkłada kija w szprychy. Tylko zdrowa rywalizacja, spryt i psychika. Tylko Ty i rower... Love!


cad: 81

Stawy Milickie - cudowny widok, cudowny klimat. DOlina Baryczy :-)


Tomasz także fotografował :-)


No i żeby nie było że mnie nie było :D

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Carlos i Mosina - Uphill Training

Niedziela, 19 czerwca 2016 · Komentarze(0)
Dzisiaj z Karolem z Gostynia i Tomkiem Mosińskim polecieliśmy na trening. Fajnie i przyjemnie. Czasem szybko. Fajne ściganie. Fajny trening na podjazdach :-)

Właśnie też pykło 101 treningów w roku 2016 i ponad 6000km :-) Juhu :-) a dokładnie 6155 (więc granica przekroczona już wczoraj)
caD: 82


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Z górki na pazurki :-)

Piątek, 27 maja 2016 · Komentarze(0)
Kategoria 100-150km
Dzisiaj wybrałem się na spokojny trening po górkach na których starałem się mocno podziałać :-)

Wczoraj była mała wynora, dzisiaj raczej samotny i spokojny trening.  Górek sztywnych aż miło, wróciłem na starą pętlę, fajne dzisiaj było :-)

cad: 83

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

I Maraton Szosowy dookoła Jeziora Miedwie

Sobota, 14 maja 2016 · Komentarze(2)
Na koniec tego tygodnia w mojej głowie pojawił się szalony plan - "a może by tak pojechać do Stargardu na maraton?!".
Chwilę pomyślałem, zobaczyłem że można się zapisać na miejscu, zapowiadali fajną pogodę.... wszystko było na TAK! Tylko w piątek nie zdążyłem zjeść ani zrobić makaronu, rodzice też w pracy, kupować się nie chce i nie ma czasu....więc jedyną opcją na wyżywienie przed startem były: dwie bułki z serem i szynką, kabanos i banan.  Tak właśnie super pożywne śniadanie.

Wyruszyłem przed 4 w stronę Jeziora Miedwie. Pełen zapału, chęci i pozytywnej energii. Dojechałem na miejsce dość szybko - płacąc dodatkowo za autostradę 25zł - nigdy więcej! Jakoś super szybciej nie przyjechałem a tylko kupa kasy w błoto....w dziury znaczy się. ;-) Później wbiłem się od Świebodzina do Szczecina na ekspresówkę i wio! Piękna, pusta praktycznie droga.. Jechało się bez żadnych problemów, jeden przystanek na siku i rozprostowanie kości i szybko wracałem testować do granic moją kochaną Mazdę 3 Diesel 1.6 :-) Ojj ma moc ma :-)

Przyjechałem na miejsce, pierwsze co rzucilo mi się w oczy - wieeeeeeeeeeeelkie jezioro. Nigdy wcześniej nie byłem w tych stronach. Bajka po prostu. Czysta woda, amfiteatr, po prostu rewelacja! Idę się zapisać, dostaję grupę 9:10, i tak nikogo nie znam więc nie wiem kto z kim jak i gdzie... Ide zjeść durgą bułę, przebieram się i idę na małą rozgrzewkę. Przyjeżdżam na start, tam ustawia się moja grupa i już wiem że może być ciężko... Ktoś tam pyta czy trzeba jechać po ścieżkach co by policja się nie czepiała - całkiem serio. Drugi mówi, że na promenadzie to jedźmy powoli ze spokojem bo nie ma co się spieszyć - no jak jedziesz na wycieczkę to i owszem.

3...2........1....start i wio. Ruszyłem od razu z kopyta.  Nie oglądając się na nikogo. Został mi na kole tylko jeden kolega, wyjeżdżamy z miasta, widzę że grupa coś tam z tyłu jedzie....czekam na nich....wychodzą na zmiany ale coś dziwnie słabe.....daję jedną zmianę i znowu kicha..nikogo ze mną... no bo nikt nie utrzymuje koła. Do 40km praktycznie jadę sam. Mówię sobie idę w trupa, nie ma co czekać aż mnie ktokolwiek dogoni. Ale doszli...niesetety też jeden z M2 o czym nawet nie wiedziałem i który to.

Od 40km do końca jedziemy w zwartej grupie ok 8-13 kolarzy. Jedzie się w miarę fajnie choć ludzie zmyślają, nie dają zmian, albo od razu schodzą...Na koniec pierwszego kółka mocno podkręcamy tempo i maruderzy zostają. Zaczynamy drugie, łapiemy coraz więcej osób, podczepiają się mini. Ogólnie znowu aż do samej mety robi się duża grupa, która niekoniecznie sobie pomaga, a nawet czasem bardziej przeszkadza. Na 10km przed metą kilka ataków, ale wszystko się zawsze zjeżdża ktokolwiek by nie uciekał i wpadamy jedną dużą grupą na finisz. Tam się nie tnę na jakieś rywalizację wielką, jest wąsko i nie ma co ryzykować na promenadzie, jeśli i tak nie walczę o nic z nikim z tej grupy. Ale dojeżdżam chyba piąty bo akurat byłem calkiem dobrze ustawiony.

Spotykamy się na mecie, rozmawiamy, ja idę się przebrać - zjeść pysznego kurczaka z grilla na obiad i ryż oraz dowiedzieć się wyników. Jak sam siebie bardzo zaskoczylem to tylko ja wiem, ale faktycznie myślałem że będzie ciężko, a tu proszę. Pudło! :-)

Przy dekoracji, która całkiem sprawnie poszła spotykam kolegów z Gorzowa, innych ludzi bardzo sympatycznych, czy w ogóle nieznanych mi ludzi, którzy mnie czytają i śledzą wyniki - dziękuję bardzo i wszystkich serdecznie pozdrawiam ! :)

To co, kolejny start w Radkowie...powalczę o koszulkę lidera supermaratonów :-) Może się uda :D

Hmm.. Po wyścigu przepyszny grillowany filet z kurczaka, ryż i surówka ! Mnaimi! Woda free. Super obsługa, szybka i sprawna dekoracja, losowanie... Wszystko dopięte na tip top! Piękna oprawa, sceneria i widoczki. Asfalt czasem kiepski, ale dało rade "ważne że w ogóle był" ;-) Widzimy si za rok ! :)

cad: 82

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(2)

Rozjazd po wyścigu - wynora z Interkolem :)

Niedziela, 8 maja 2016 · Komentarze(0)
Wczoraj wyścig, co prawda tylko 7km, ale i tak czułem się dziś zmęczony. Wczoraj pomoc 30km grupie gdzie jechali Interkolowcy, a dzisiaj potrzebowałem fajnego treningu. Miały być góry z Tomkiem, ale plany nie doszły do skutku. Nie wyjechałem się tak jak chciałem w sobotę, to dzisiaj było trzeba konkretniej pojechać. Wczorajszy wieczór - nastawiam budzik. Budzę się rano... i wio :)

Wio...ale nie za bardzo. Konkretnie wiało w twarz! Wyjechałem praktycznie równo o 9 rano z Krotoszyna.. Nogi chciałem na początku tylko delikatnie rozkręcić... Niestety. Musiałem się trochę zagiąć żeby w ogóle zdążyć na rynek i zbiórkę. Udało się dojechać, nogi gdzieś od 15-20km zaczęły całkiem normalnie kręcić. Zajeżdżam na rynek, Grzegorz oznajmia mi bezdyskusyjnie że jedziemy na Chełmce i Kalisz. No to pięknie sobie myślę, wyjadę się konkretnie. Ale czy nie tego chciałem ?! Jedynie martwiłem się o wodę.

Ruszyliśmy początkowo pod wiatr, niekoniecznie zmiany były dawane przez kogokolwiek równo i mocno, ludzie się rozjeżdżali. Ale tak w miarę spokojnie dojechaliśmy do pierwszego i w sumie jedynego takiego podjazdu na tej trasie - pod kościół w Chełmcach. Pod wiatr, dość spore nachylenie, Błażej na zmianie. Nikt nie był w stanie mu wyjść z koła, wszyscy wręcz pospadali, ja  utrzymałem choć kosztowało mnie to dość sporo.  Przypomina mi się i przekazuje serdeczne pozdrowienia bo wcześniej nie było okazji. Czekamy za wszystkimi, jedziemy dalej. Dojeżdżamy do Kalisza niezłym tempem. Niby już z wiatrem, ale ciężko utrzymać koło i trzeba ciągle kręcić.

Po wyjeździe z Kalisza atakuje znowu Błażej. Jadę za nim, droga pofałdowana lekkie hopki, niby z wiatrem, ale cieżko się już jedzie. Błażej się ogląda, chce zmiany czy coś... ja jadę swoje bo nie da rady szybciej a Błażej dokonuje ostatecznego ataku :x Odjeżdża... Dojeżdża grupka, wspólnie gonimy, chłopaki jednak znowu nie chcą wychodzić na zmianę i gonię ja z Grzegorzem. Później po jednej mojej zmianie atakuje Bazyl i razem z Grzegorzem odjeżdżają.. Chcę skoczyć za nimi, Bartek jedzie przede mną po lewej, chce iść prawą a on zajeżdża mi drogę i wypadam z drogi, ledwo utrzymałem się w pionie, a krzyczałem PRAWA ! Wcześniej też zajeżdża Rafałowi drogę, ogólnie jeszcze musi się sporo nauczyć - no chyba że to było specjalnie.... Gonię długo sam, chłopaki trzmają koła.. Rafał daje zmiany jak puszcza go kolka.. Młody zrywa do przodu i jedzie metry przed nami... bezsens! Jeszcze w międzyczasie jakiś człowiek wyprzedza nas na milimetry! jedzie na "3ciego", zajeżdża nam drogę, walę po samochodzie ale bez reakcji.. szybko zaraz ucieka daleko do przodu.. mało nas nie zabił!

Później skręcamy kompletnie nie wiem gdzie, widzimy cały czas pierwszą grupkę bo się złączyli, Kawaleria ucieka, Grześ zostaje i czeka za nami, tu znowu tylko ja daję zmiany, później już z Grzegorzem gonimy aż do Ostrowa. Tu znowu popis daje Bartek i próbuje skoczyć czy uciekać, zajeżdża Grzesiowi drogę i ten w końcu go ustawia.... Później już niestety trochę brakło by dogonić Błażeja i Bazyla... Dojeżdżamy do Lewiatana na Pruślinie, stajemy w tym pięknym miejscu i robimy chwilę przerwy, czekamy za wwszystkimi, rozjeżdżamy się w róznych kierunkach. Rafał mi daje trochę izotoniku! dzięki :) Bazyl ratuje pepsi...Jadę przez miasto czymś ala obwodnica, wyjeżdżam koło skarbówki i na ul Krotoszyńskiej aż do domu! Powrót całkiem spoko, 35-40kmh bez większego problemu, wiatr w plecy pięknie pomógł żwawo wrócić do Krotoszyna.

Ojj dzisiaj niezła wynora była. Błażej pokazał jak zawsze kawał niezłej mocy, Bazyl też silny, Grześ standardowo nigdy nie odpuszcza... Ja się dobrze czułem, aczkolwiek brak świeżości widać dzisiaj było. Wyjechałem się nieźle, pracowałem jak wół. Chciałem zrobić i zrobiłem mocny długi i po prostu fajny trening.

KOM on Parczew - Wtórek - zrobiłem KOMa jakiegoś :-)

https://www.strava.com/activities/569426191

cad: 82

Wczorajszy ostatni finałowy podjazd :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Zimno gradowo ciekawie i powoli...

Niedziela, 24 kwietnia 2016 · Komentarze(0)
Dzisiaj razem z Tomkiem umówilismy się wcześnie rano aby wspólnie wyjść na treninng :-)
Od rana super piękne słońce i sprzyjająca aura..."lekki" wiatr w twarz, ale jedziemy całkiem sprawnie.

Po kilkudziesięciu kilometrach słońce zachodzi i jedziemy bez jego ciepłych promieni. Raptem 3 stopnie robią niezłą robotę, palce - wszystkie palce odmarzają jeden po drugim :-) Na szczęście wciąż trzymaja się stopy i dłoni.

W pewnym momencie skręcając do lasu na hopy nachodzi nas mega chmura z której wiedzieliśmy że coś spadnie....najpierw był to delikatny deszczyk do zaakceptowania....ale później... kilka dobrych minut jazdy w gradzie.. tak tak, grad. prawdziwy, twardy, zimny... bił nas po twarzy.

Wyjeżdżając na główną do Milicza, pędzimy prosto w stronę słońca. Udaje się złapać kilka promieni. Dzisiaj Tomek jedzie bardzo dobrze i podjazdy skacze jak sarenka przez drogę w lesie. Skręcamy na Joannę, lecimy do Gruszeczki... zawracamy i Tomek robi 3 podjazdy, ja dzisiaj ze względu na trochę zmęczone nogi robie jakieś podjazdów jeden i trzy/czwarte :-)

Dalej lecimy już spokojnie w słońcu na Krotoszyn. Zmienność pogody, zmienność wiatru mega mnie dzisiaj wynorała. Mimo, że trening jakiś dziwny dla mnie, słaby ale zbyt mocny na moją dyspozycję. Prawie na czczo, po wczorajszych katuszach...  Słabo się czułem.
Ale wytrzymałość zrobiona :)

cad:  78

Cyborg ;-]


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Etap 3: Ściganie z Interkolem :-)

Poniedziałek, 28 marca 2016 · Komentarze(0)
Dzisiaj kolejny dzień z rzędu na rowerze, myślę więc że wytrzymałość podszlifowana i zaległości już nie ma i nie będzie ;-)
Pojechałem znowu do Ostrowa - w lany poniedziałek, na szczęście okazał się być suchy i w miarę bezwietrzny.
https://www.strava.com/activities/528907553
https://www.endomondo.com/users/1796231/workouts/6...

Na rynku jakieś 30 chłopa, w tym Ci którzy są i bywają mocni przez praktycznie cały sezon. Wiadomym było, że spokojnie to to nie będzie. Wyjeżdżamy jednak z założeniem "pierwsze 30km spokojnie" w celu wspólnej jazdy ze wszystkimi. Do tego umowa, że czekamy w Miliczu i Krotoszynie co by jakby kogoś nogi świerzbiły i chciał uciekać. Fajny i duży peleton dzisiaj pozwolił na to że nie było trzeba się ujeżdżać na zmianach, a przy niektórych tempo mimowolnie rosło. Trasa ustalona stosunkowo krótka, na Odolanów - Sulmierzyce i Milicz, aż do Krotoszyna. Do Milicza płasko, a później małe hopki.

Do Milicza praktycznie spokojnie, mijamy się z Bartkiem Karolewskim na MTB, po drodze dołącza do nas trójka kolarzy... Na kilka kilometrów przed Miliczem skacze Adam z Kawalerii i zyskuje coś przewagi, nikt jednak jakoś mocno nie goni, dopiero zaczyna się rwać gdy Błażej W. skacze i mocniej depta....i tak oto rozegrał się finisz na tablicę z grupy....wygrać nie wygrałem ale tradycyjnie byłem w czubie.

Mieliśmy czekać, jednak tak mocno się porwało, że chłopaki postanawiają jechać dalej bez reszty... Pierwsza grupka się uformowała z 4 kawalerzystów, Artura P. i jeszcze jednego Interkolowca. Później jechałem spokojnie ja z Kubą L. i Piotrkiem Sucheckim....gonimy....ale widzę że chłopaki już są chyba ujechani i nie ma co liczyć że wspólnie dojdziemy a tracimy kilkaset metrów.. Spiąłem więc tyłek i sam doskoczyłem do "uciekinierów"... Wymagało to trochę wysiłku, a przed nami hopy i praktycznie czeka mnie jazda z jednymi z mocniejszych w peletonie.... A nogi już nie te po 3 długich i mocnych treningach..

Pierwszy skacze Bazyl, gubimy Interkolowców... Długo jedziemy razem we 4, ale kolejne ataki sprawiły że porwało się i najpierw dwójka wjechała do Krotoszyna, a później dwójka = ja i Bazyl. Próbowałem gonić, ale Bazyl coś nie był w nastroju do pogoni. Wjechaliśmy przed "główna grupą", która zjechała się w międzyczasie. Było blisko, może gdyby gdzieś tam noga nie odpuściła przy kolejnym z rzędu ataku na hopce tak bym dojechał z pierwszymi...ale się już nie dało w tamtej chwili. Później jeszcze na spokojnie do Biadek i z powrotem do Krotoszyna główną..

Wyszło dzisiaj fajnie, najpierw spokojnie trochę, a później mega fajne ściganie i znowu ataki i kasowanie wszystkiego, dochodzenie do grupki i pogoń aż do Krotoszyna. Noga dzisiaj dalej kręciła, co jest wielkim zaskoczeniem. 3 dni i grubo ponad trzysta kilometrów na rowerze. Jestem zadowolony z nogi, jeździ się świetnie. Myślę, że porównując się z chłopakami to moge być z siebie zadowolony :)

Teraz czas na dalszą część świątecznego obżarstwa oraz zasłużony odpoczynek :-)

Do tego dalsze rozmyślania. Walczę dalej, nie poddaje się! Ciągle chcę, nie znudziło mi się. Ona jest tego warta.

cad: 80

Dzisiaj selfie z rynku pstryknął Grześ ;-)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Świątecznie z Interkolem, riplej :)

Niedziela, 27 marca 2016 · Komentarze(3)
Dzisiaj miało byc ciepło - i było.
Dzisiaj miało być trochę ludzi na rynku - i było.
Dzisiaj miało być fajnie - i było.
Dzisiaj miało być rozmaicie - i było.
Dzisiaj miało być spokojnie - i nie było...

Kolejny dzień na szosie, jeszcze jutro i przerwa, odpoczynek :)
Dzisiaj wiatr wiał w zupełnie przeciwną stronę, najpierw więc do Ostrowa na rynek pod wiatr, ale za to powrót na luzaku kręcąc raz jedną a raz drugą nogą utrzymujac wysokie tempo.

Z rynku przez miasto przejeżdżając koło Lewiatana...pierwszy raz zwróciłem uwagę że na Pruślinie są takie piękne nazwy ulic drzewne bardzo jakieś Dębowe, Świerkowe, Lipowe i Jarzębinowa bez asfaltu... :D Pojechaliśmy tą samą trasą co wczoraj ja z Kubą. Ale jako że na rynku pojawiło się nas 8 chlopa to nie obyło się bez ścigania pod Kotłów oraz na Ostrzeszów i tablicę w Odolanowie. Niby 3 razy wjeżdżam pierwszy, ale ciągle Zbigi blisko na kole praktycznie. Niby było fajnie, ale jestem ciekawy porównania się z najlepszymi, a to już pewnie tak różowo nie będzie ;)

Na Kotłów pierwszy atak, ale Zbigi z Bartkiem dojechali, później po chwili ponowiłem i został już tylko Zbigi, trzeci po kilku metrach już dał oczekiwany skutek... Na Ostrzeszów kolegów łatwiej zgubiliśmy, bo po moim ataku został tylko Zbigi, później jeszcze dwa razy, depnąłem ale bez skutku, aż na koniec depnął Zbigi którego koła utrzymałem i poprawiłem.... Na Odolanów tempo jakoś samo wzrosło z powodu wiatru w plecy - tam na jakiś kilometr jestem 3 na zmianie, po chwili kolega jeden schodzi...drugi już widze się ogląda żeby też zejść to pozostało mi zaatakować bo później z pierwszego miejsca było by trudniej. Dojechałem, Zbigi zaraz za mną :) Nogi jak z waty, jutro będzie ciężko )

Wczoraj sobie chłopaki zrobili jakieś tajemne ściganie w Namysłowie, poinformowani tylko wybrani ludzie. Dziwne, szkoda, bo chciałem sprawdzić nogę, a tak inauguracja ścigania odbędzie się dopiero za tydzień.

Ogólnie jeszcze stwierdzam, że od około 100km jedzie mi się ciężko, nie ma tej wytrzymałości co rok temu. Ale za to żadna hopka czy milion ataków nie są mi straszne :)

W zeszłym tygodniu słyszę jeszcze że walczy i się nie podda....później cisza...i dalej, w dalszym ciągu olewanie niczym jutro z wiadra wodą... Ja bym dalej chciał, jednak na chęciach się kończy, bo nie na wszystko mam wpływ... i te boskie pytania starszyzny  "A Ty już do ... nie jeździsz?" No nie, no bywa, nie zanosi się na zmiany..."Mi się jeszcze nie znudziło" no ale.. . No chyba że zmiana miejsca moich wyjazdów...

cad: 81

Ze Zbigim na rynku w Osw :)


Foto z zającem było wręcz obowiązkowe :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(3)

Spokojnie świątecznie, a wiatr głowy urywa :)

Sobota, 26 marca 2016 · Komentarze(0)
Wczorajsza sesja zdjęciowa jak zawsze z ludźmi z Interkolu udana, śmieszna, fajna i sympatyczna (smutna) :-)
Większość ekipy się pojawiła, fajne zdjęcia wyjdą na pewno :) Ja z Robertem Kierzkiem wzięliśmy też swoje fury, zrobilismy sobie indywidualne zdjęcia i na pewno je sobie wywołamy :D Mam nadzieję, że fajne wyjdą. Fajni ludzie, fajne rowery i fajna atmosfera więc i zdjęcia będą pewnie profi :D Ciekawe jak wyjdzie mój Scottcik :)

I właśnie podczas sesji umówilismy się na dzisiaj koło Lewiatana na Pruślinie w Ostrowie Wlkp. o 11:00. Wielu chętnych, jednak pojawiło się faktycznie aż dwóch: Ja i Kuba Latajka. Rano wstałem po 8:00 i lał deszcz. Zastanawiałem się czy w ogóle wychodzić, wypucowany rower, szkoda się brudzić i męczyć oraz co dopiero moczyć w deszczu. Jednak nie zlękłem się, zaufałem prognozom że od 10 ma być pięknie....i pojechałem....już bez deszczu, w słońcu... a wiejący przeokropnie wiatr szybko wysuszył asfalty.

Do Ostrowa świetna jazda, lekkie kręcenie i tętno a prędkość około 40kmh. Później pod Lewiego, a tam tylko Kuba L. Pojechalismy więc sobie wspólnie obok siebie dyskutując o .... no jak myślisz, o czym ja z Kubą mogłem rozmawiać ? O kolarstwie i polityce :) Było fajnie wymieniac się poglądami i spokojnym spojrzeniem na władze. Do tego później po nawrocie lecieliśmy pod wiatr po zmianach. W Odolanowie rozjeżdżamy się do domów, ja powoli z wmordewindem na Krotoszyn a Kuba do Ostrowa.. Była to .Nowoczesna jazda połączona z Prawą i Sprawiedliwą anegdotką tu i ówdzie :)

Fajna jazda, potrzebne kilometry przed maratonem w Obornikach gdzie będzie 180km do przejechania. Za tydzień Sobótka :) Się doczekać nie mogę już pierwszych startów by sprawdzić nogę :) Czuję niedosyt jeżdżenia. Teraz już przestawiamy zegarki o godzinę, wiec po pracy na luzaku pojeżdżę :)

cad: 86
https://www.strava.com/activities/527125089

Jest super :) 




Z wczorajszej sesji :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)