To co już za mną:

Wpisy archiwalne w kategorii

100-150km

Dystans całkowity:27157.10 km (w terenie 36.00 km; 0.13%)
Czas w ruchu:888:57
Średnia prędkość:30.55 km/h
Maksymalna prędkość:83.00 km/h
Suma podjazdów:114758 m
Maks. tętno maksymalne:214 (110 %)
Maks. tętno średnie:179 (92 %)
Suma kalorii:549883 kcal
Liczba aktywności:226
Średnio na aktywność:120.16 km i 3h 56m
Więcej statystyk

Przemiło z Coffee-Breakiem :-)

Sobota, 19 marca 2016 · Komentarze(0)
Świeci słońce, jest sobota, nie pada deszcz, co robisz ? Jedziesz zrobić długi trening wytrzymałościowy :-)
Wcześniej jednak umawiasz się na krótkie odwiedziny....taki przemiły coffee break.

https://www.strava.com/activities/521028731

Wyjazd w trasę gdzieś około 10 rano. Najedzony, uszykowany...szczęśliwy. Wyjazd na Milicz, Sulmierzyce i Odolanów....Dalej jednak Czarnylas i Antonin, Przygodzice i przez Ostrów do Kołątajewa....by wrócić przez Ostrów do Krotoszyna :-)

Po prawie 2h jazdy postanowiłem zrobić coffee breaka... Taki miał być chwilowy, może 15/30 minut.... A trwał dobrą godzinę... W tak miłym towarzystwie to mogę co trening :-) Kawka, słodkości, pogaduchy i zabawa z Guccim (psem...York) i było trzeba jechać dalej. Kawka jak najbardziej na plus, później chwilowo zmulone nogi po takiej przerwie, ale dojechałem do "K" by chwilę porozmawiać.

I od tej chwili było już tylko trudniej - pod wiatr, z opadającymi siłami....dystans i ostatnie dwa treningi zrobiły swoje, ciutkę brakowało już pod koniec. Ale dojechałem, grunt to mocna głowa ;-) Grunt to się NIGDY nie poddawać, walczyć do końca.. W myśl zasady "słowo problem zamień na wyzwanie, a życie stanie się dużo bardziej ciekawe i pociągające". Więc jeszcze się trzymam, dzisiaj kolejny etap - rano i wieczorem :-) Wóz albo przewóz :-) Kolarstwo jest jednak piękne, bo nie możesz odpuścić... Musisz kręcić, musisz myśleć..... Musisz wrócić do domu mimo jakiejś chwili zwątpienia.

Jestem i będę jednak pozytywnie nastawiony. A nóż się uda, może jeszcze warto... :-)

caD: 85

Coffee Break :-) Gucci taki szczęśliwy... :D

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Ogień, ściganie, trening Interkol...

Niedziela, 13 marca 2016 · Komentarze(2)
Założenie na dzisiaj: bez "1" z przodu nie wracam, więc po pierwszym i dziewiętnastym kilometrze pozostało zrobić ponad sto :)

Budzik przed 8 rano, śniadanie: chlebek z serem szynką..płatki owsiane, banan.. Ubieranie, jak zwykle ostatnio, wieje, zimno....myślisz czy nie wziąć pelerynki przeciwdeszczowej choćby w kieszeń.. Wygrywa jednak po trochu wygoda i zaufanie do prognozy, że padać dziś nie powinno... Z myślą może nawet o prześwitującym spod chmur słońcu :)

Dojechałem sprawnie na rynek gdzie czekał już Grzegorz...dojechali jeszcze po chwili Mati Szukowski, Krzysiek L. i dwóch świeżaków :)

Propozycja padła by jechać na Raszków i Dobrzycę, a później przez Rozdrażew do Krotoszyna. No to wio. Wiatr ciutkę utrudniał pierwszy odcinek trasy, jechaliśmy równo ładnie po zmianach.. Na Dobrzycę zainicjowalem pierwszy atak jakieś 2km przed tablicą... Niestety chłopaki okazali się bezlitośnie skuteczni w gonieniu i jakieś 200m przed tablicą zostałem zjedzony.

Przejazd przez miasto.. chwila na jedzenie, wicher w plecy ! wio! Do Rozdrażewa w miarę spokój, aby Mati na chwilę podkręcił tempo by po chwili odpuścić... Na jakieś 8km do Krotoszyna postanowiłem zaatakować i spróbować swoich sił kolejny raz.. na liczniku 51km/h...widzę że z tyłu chlopacy zaczynają podkręcać, dogonili mnie po jakimś czasie....ale po kilku chwilach postanowiłem skoczyć drugi raz.... gdy kolejny raz doszedł mnie Grzegorz......postanowiłem przed samą tablicą uciec już ostatecznie, ale jednak Grzegorz był bezlitosny dzisiejszego dnia i wjechałem drugi do miasta ;) Grzegorz niesiony dyskiem miał całkiem dobrą nogę, mi uciekało się też dość sympatycznie, mimo tego że za każdym razem byłem złapany.

Najlepsze jak pierwszy raz najdłużej uciekałem na Krotoszyn z Rozdrażewa to akurat jechało auto...długo nie wyprzedzało zrównując się ze mną i jadąc kilkaset metrów obok... Jak spojrzałem w bok, to aż się zacząłem śmiać :) Jacyś młodzi ludzie pokazują kciuki do góry, auto zapełnione i widzę jak mi kibicują! Świetna sprawa, a jaka motywacja do kręcenia  :)

Później trochę luźniej pojechaliśmy do Sulmierzyc, gdzie ostatni raz skoczyłem sobie mocnym interwałem na tablicę...
Zawracam, wracam, jadę przez Chachalnię i do Krotoszyna już w miarę spokojnie rozkręcając nóżki :)

Jednym słowem było dzisiaj po prostu PIĘKNIE ! :) Czuję się mega świeżo, może nie ma jeszcze najlepszej formy, ale to dopiero marzec, najważniejsze że nie czuję się przemęczony. Jest ok. Wróciło trochę pozytywnego myślenia po dzisiejszym treningu :)

cad: 83

https://www.strava.com/activities/515735686


Zdjęcie jeszcze z poprzedniego treningu :) Niektórzy grzeją dupska w ciepłych krajach a my tutaj w Sralpe Polska kręcimy lecimy pośród błota i śniegu :D

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(2)

Szosowo cudownie pięknie :)

Sobota, 5 marca 2016 · Komentarze(0)
Piekne rzeczy dzisiaj były zaplanowane... LoveRoweRowe :)

Wyjechałem dzisiaj z samiutkiego rana, z wielką chęcią i zapałem do mocnego treningu, z wielką nadzieją na zrobienie ciekawego treningu.. Chodzi w sumie o bazę, bo dawno nie zrobiłem konkretniejszego treningu na dystansie. Jutro riplej! O ile nie spadnie deszcz.

Pojechałem na swoją trasę, zrobiłem dwa kółka, dwie Joanny i później jeszcze boczną dróżką wydłużyłem sobie i przejechałem przez jedną dodatkową górkę :) Nie wiało jakoś bardzo, było bardzo przyjemnie, ciepło może nie, ale komfortowo.

Rower jedzie aż miło, może i nie ma jeszcze takiej formy jak rok temu, ale jest dobrze. To zupelnie inna jazda niż na ciężkim mtb bez łańcucha ;)

5km wpisane więcej niż na liczniku bo coś na chwilę zaniemógł i się wyłączył... jakaś chwilowa anomalia..

Oj brakowało mi tego treningu, takiego treningu ;)

cad: 81

Była nawet chwila na sesję dzisiaj :)



Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Pierwsza seta 2016 !

Niedziela, 14 lutego 2016 · Komentarze(0)
Co to się dzisiaj działo, to właśnie tego mi brakowało. Szkoda, że nie mogę mieć takich treningów codziennie.. Na pewno to się znudzić nie może więc przyjąłbym więcej czasu z wielką chęcią.

Postanowiłem już wczoraj, że dzisiaj od rana jadę do Ostrowa na trening! Tak też zrobiłem. Patrząc na prognozy trudno było się odpowiednio ubrać - od rana 1 stopień na plusie by później maksymalnie garmin pokazał 11*C. Ale ubrałem się dość dobrze, chociaż do samego Ostrowa było dość trudno - niestety pod mocny wiatr, który wyziębił mnie jeszcze bardziej. Gdy dojechałem, na rynku widzę jedynie Grzesia - po chwili dojeżdżają inni i wio! Propozycja trasy na Kotłów, Mikstat, Ostrzeszów i Odolanów zaakceptowana to jedziemy. Najpierw dwójkami pod ten sam męczący wiatr.

Chłopacy są nieźle w gazie, ja nieraz musiałem się trochę zagiąć żeby nie zostać, ale dałem radę. Hopki nie stanowią problemu, ale tempo z którym niektórzy je pokonują to już niestety tak.. Później chwila oddechu, lecimy już z Ostrzeszowa na Odolanów - wiatr w plecy, 40-45km/h na liczniku. Jest ogień... Najbardziej aktywny Błażej, który parę kilometów do Odolanowa zainicjował pierwszy skok na tablicę.. Ale okazało się, że jak każdy próbował poprawić tak nikt nikogo nie odpuścił. MNie również nie.. Ale jako, że zaatakowałem jakieś 500m do tablicy to już później nie było z czego pociągnąć jak mi chłopacy wyszli z koła i wszystko rozegrali sobie na kresce.

Dalej to już samotny powrót do Krotoszyna przez Sulmierzyce. Wiaterek w plecy na szczęście był całkiem pożyteczny i dodawał otuchy i prędkości :) Dość szybko wróciłem do domu. Pierwszy dystans w tym roku, niezłe tempo, fajne skoki, może jednak nie będzie tak najgorzej ? :) Jedno cieszy - wysoki maX :) Może inaczej niż zwykle wejdę w sezon. Głowa do góry i jadę dalej ! :)

cad: 82


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Francja ? Wiatr ? Ból ?

Sobota, 14 listopada 2015 · Komentarze(2)
Zacznę może od tego czym żyje prawie cały świat: Zamachy we Francji. Wiem, że to blog sportowy.....ale nie sposób ominąć taką tragedię, która spotkała prawdopodobnie samych niewinnych ludzi, którzy tych arabów w ogóle do swojego kraju nie zapraszali. Zagadką dla mnie jest dlaczego nigdy albo bardzo rzadko nie atakuje się samych właśnie przywódców państw zamieszanych w jakiś tam konflikt i dlaczego giną ci najmniej w to uwikłani. Wczoraj szybko po wybuchach ze stadionu ewakuowali szanownego pana prezydenta, a innych ludzi pozostawiono na pastwę losu. Czy to normalne ?! Zdecydowanie nie. Przecież jeśli on ich sam tutaj zapraszał (razem z panią Merkel) to powinien się nie bać i nawet ich rozgrzeszyć (bo przecież nie znają naszych obyczajów i kultury). Teraz już nie waham się napisać, że w 100% nie przeszkadzają mi krzyże: na drogach, w szkołach, w urzędach...po prostu nigdzie. A lekcję religii bym nawet podwoił. Dlaczego ? A bo tylko do takiego kraju gdzie będą się czuli źle i niekomfortowo (dodatkowo jeszcze bez zasiłków) z mocno zakorzenionymi tradycjami chrześcijańskimi tacy uchodźcy nie będą chcieli tu przybywać i będzie ich zbyt mało oraz będą zbyt słabi by cokolwiek zrobić. Nienormalnym jest, że większość z nich to zdrowi i dobrze zbudowani mężczyźni w sile wieku. Precz z nimi z Polski! Jeśli nie mają żadnych dokumentów, nie można ich jakkolwiek sprawdzić oraz w większości przybywają bez rodzin i po zasiłek to WON ! Cieszę się obecnie z jednego: że Prawo i Sprawiedliwość doszło do władzy. O tak... Liczę, że sprzeciwią się europejskim trendom. To tyle. Dzięki i zaczynamy wątek dzisiejszego treningu :)

Od samego rana szybka pobudka, wyspany jak już dawno nie, bez żadnej imprezy, wypoczęty po dniu wolnym... Z wiatrem, pod wiatr, bocznym w jedną i drugą stronę... Z bólem i z Arturem...

Wyruszyłem dziś z myślą zrobienia długiego dystansu bo wiem, że to co ma przyjść za parę godzin, w okolicach 24:00 i trwać przez całą niedzielę, to będzie armagedon i nie pozwoli wyjść popedałować.

Odwiedziłem dzisiaj dawno niejeżdżone przeze mnie tereny, za Miliczem, do Krośnic i Wzgórze Joanny :) Wszyscy na swoim miejscu.
Do Milicza boczny, niesprzyjający wiatr... później 3 kółeczka po moich hopach i w połowie drugiego zostałem przyłapany na siku przez Patersona. Wsiadłem na rower znów i ruszyliśmy dalej. Później chwilę na Joannie jeden podjazd by z bocznym ale lekko w plecy wiatrem lecieć do domu :)
Wiatry ostatnio to są takie, że za każdym razem wracam z przewianą szyją (mimo chusty) i bolącym karkiem mimo 3 warstw!
Po górkach jedzie mi się coraz lepiej, choć wiem że nie ma co się szarpać bo to dopiero połowa listopada :) Ale jeżdżę bo lubię :)

cad: 81


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(2)

123+18 :) 7 lat z Interkolem :)

Środa, 11 listopada 2015 · Komentarze(2)
Kolejny wspaniały dzień, z cyklu życia poza kontrolą. Jest po prostu bombowo. Wczorajszy dzień i dzisiejszy poproszę najlepiej co weekend w takim samym rozkładzie jazdy w tym towarzystwie, w tych miejscach i te de. I nie tylko chodzi o wypłatę na koncie ;)

Najpierw standardowo praca do 16. Szybcikiem do domu, przymusowo autem. Lecę do domu, jem obiad, przebieram się, pakuję na siłownię.....Ubieram eleganckie buty, swetr, płaszczyk, i w długą... Na rynek. O 18:00 zaczynające się obchody Święta Niepodległości od hymnu, przemarszu przez miasto pod Pomnik Wolności aż do mszy świętej i tortu na zakończenie.

W aucie czeka torba z ciuchami na siłownię. Zrzucam więc w klubie krawat i....dowiaduję się że nie mogę wziąć udziału w spinningu. No bywa, los tak chciał. Co więc robię ? Lecę do domu, jem kolacje, przebieram się w luźniejsze ciuchy i śmigamy ze znajomymi do Browar Club'u bo co? - Bo wygraliśmy darmowe wlotki na dzisiejszą noc. Prześwietna impreza ciutkę okropiona alkoOohOoOolem. Bujanie na parkiecie, tańce bliżej towarzyskie i miliony spojrzeń spotkanych na drodze twojego wzroku. Tak, to musiało się udać. Ba, musiało się podobać.
Przychodzi jednak odpowiednia godzina. Dostajemy sygnał! Czas wracać do domu. Kładę się spać zadowolony. Kolejny raz spełniony, endorfiny poziom maX. Budzę się 3 godziny później. Tak to było zaplanowane! Przed imprezą ustawiłem sobie budzik na 7:30 bo wiedziałem, że kładąc się spać nie będzie mi się ani nawet chciało o tym myśleć. Co więcej.... Miałem nastawiony rezerwowy budzik na 7:45. Ale pierwszy wystarczył. O dziwo! Wstałem bez problemu, bez szumów, bez szmerów, bez marudzenia. Szczęśliwy po prostu.

Przypominając sobie jeden konkretny filmik motywujący kolarzy do jazdy - postanowiłem zagłuszyć miliony głosów mówiących mi że przecież możesz dzisiaj odpuścic, że przecież jest mokro, wieje i jest zimno.... Whatever. Nie zamierzałem odpuszczać. Jestem na głodzie rowerowym.

Pojechałem więc do Ostrowa na ryneczek. Jak 7 lat temu i jak (prawie) co roku ;) Na rynku, jak 7 lat temu pojawił się Piotr Kowalczyk z Interkolu. O tak. To on mnie wkręcił w towarzystwo i zaprosił na rynek. Później jego brat dał mi dętkę bo przebiłem, ba...nawet ją wymienił :D Zostałem, wrócili po mnie chyba dwa razy. Dzięki Wam chłopaki za: cierpliwość, wyrozumiałość, dystans, spędzone wspólnie razem chwile...jesteście the best...stara gwardia rządzi! Dzięki dzięki dzięki za 7 wspólnych lat, czasem trudnych, w większości jednak mega pozytywnych......ale......jak to w życiu bywa...wszystko ma swój koniec.....no ale nie tym razem i jeśli można to zostanę jeszcze drugie tyle :D

Na rynku Adam Kowalski, Kuba Latajka, Adi oraz świeżak i ja ;)
Chłopaki chcą lecieć 123km. Ja jak zwykle będę miał więcej. Lecimy więc na Kalisz do Cebulaków...Chocz, Pleszew i Dobrzycę... Ciekawa trasa. W sumie nie, płaska jak...nieważne co. Pojechaliśmy sobie w 5-tkę. Na luzie, najpierw z wiatrem, póxniej z bocznym by na koniec dymać konkretnie pod wiatr. Zabolało! Świeżak po jakimś czasie umarł i nie było co zbierać, reszta bez wariacji, Adam z kamerką ;) Za Pleszewem na zamkniętym akurat przejeździe kolejowaym pit-stop....akurat obok sklep. Dostałem od Kuby snickersa. Zjadlem szczęsliwy, glodny w sumie. W Dobrzycy koniec, rozstanie, lecą na Ostrów....a ja na Krotoszyn święcie przekonany że to tylko 15km...ee no jednak było 25km. I to w dodatku z niesprzyjającym bocznym wiatrem. Przewiało mnie konkretnie. Szyja boli.

Dojazd do Krota. Obiad, kąpiel i wuala. Jak nowy :) Szczęśliwy, spełniony po ostatnich 24 godzinach w 100% :)

Ciepło. Wietrznie. Na początku trochę mokro po nocnych opadach.

Dziś DZień Niepodległości. Tu jeden minus dla nas Polaków, flag na prywatnych budynkach bardzo malo :(

cad: 80
https://www.strava.com/activities/43072967

Ostatnio w gazecie "Życie Krotoszyna" :)


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(2)

Tego mi brakowało !

Niedziela, 18 października 2015 · Komentarze(2)
Cały tydzień luzu, cały tydzień w stanie spoczynku jeśli chodzi o rower....Zimno, wiało i padało. Ale dzisiaj wybrałem się o 9:00 na ryneczek w Ostrowie na 10-tą :)

Na rynku już kilku chłopa było i czekalo za resztą. Jechało się calkiem fajnie, z wiatrem, zupełnie spokojnie i na luzie. Po dojeździe jak zwykle chwila rozmów, ustalenie trasy i już. Wygrała propozycja aby jechać na Odolanów i Sulmierzyce. Ogólnie bardzo spokojna jazda w parach, jak to jesienią. Ale przed Krotoszynem dla jaj parę osób coś poskakało do przodu aby się rozgrzać i by szybciej zabiło serce.

W Krotoszynie patrzę na licznik i co widzę ? Ledwo 70km.. No way! Taka pogoda, mam wielke chęci... dokręcam jeszcze z chłopakami!
Jedziemy przez Krotoszyn na Raszków by tam znów trochę przyspieszyć. Zdecydowanie mi tego brakowało. Byłem glodny szybszej jazdy i choćby małego ścigania :) W Raszkowie odbijam na Łąkociny i później już główną wracam do Krotoszyna.

Tam po drodze za Daniszynem dzieje się dziwna, śmieszna ale i niebezpieczna rzecz. Jest skrzyżowanie na łuku w prawo. Rozwidlenie drogi i robią się w jednym kierunku dwa pasy - jeden do skrętu w lewo. Jednak przed tym kilka metrów jest wysoki krawężnik - wysepka ze znakiem. Jadę sobie, wyprzedza mnie na wysokości wysepki mercedes b-klasy. Zapierdala na ograniczeniu do 50kmh pewnie jakieś 2 razy szybciej. Wyprzedza mnie o włos, bardzo blisko mnie....ups! jakoś tak wyprzedził, że lewym tylnym kołem zahaczył i tenże krawężnik - nagle stuk, nagle puk, nagle wielki huk ! Opona poszła na pewno...przejechał jeszcze kilkadziesiąt metrów zanim się zatrzymał, widzę jak macha łapami jakiś gościu a z nim jego żonka. Mijam ich dość wolno, widzę że to nie tyle poszła sama opona, ale raczej i felga pęknięta, ciekawe czy cała oś także ?! Gościu coś do mnie się drze "co pan tak szeroko jeździsz, to twoja wina człowieku!!!!" - ehe, odpowiedziałem mu tylko, że tu było 50km/h a po drugie to on zbyt blisko mnie jechał i próbowal się cisnąć - masz pan nauczkę na przyszłość.

No cóż, co było dalej ? Nie wiem, nie dogonili mnie już do Krotoszyna, nie wiem dokąd jechali, może wzywali lawetę ?! No cóż, mówi się trudno, zmienia się koło i żyje się dalej. Ja spokojnie pod wiatr z nóżki na nóżkę dojechałem do domu. Trochę mnie przewiało bo bylo pod wiatr. Ale jechało się fajnie.

TEGO MI BYŁO TRZEBA !!! :) Przepalić nogi, płuca... :)

cad: 81

Byliśmy ciut szybsi od wczoraj spotkanych przed garażem ślimaków :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(2)

Na rowerze poziomym ?! Czemu nie :)

Sobota, 29 sierpnia 2015 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Wczoraj już zapadła u mnie decyzja o "odwołaniu" wycieczki w góry. Nogi nie zdążyły się odświeżyć i stwierdziłem, że telepać się 200km po to by umierać, a nie robić sensowny trening - no bez sensu.

Ostatnio gdy ciutkę chorowałem próbowaliśmy się umówić z Krzyśkiem z Pasikurowic na jakąś przejażdżkę / spotkanie. Napisałem mu więc, że chcę zrobić dzisiaj lekko wytrzymałość i polatać po jego terenach koło Trzebnicy - w domyśle "jedźmy razem".
Na odzew nie było trzeba długo czekać :) Krzysiek, który z szosy przesiadł się na "rower poziomy", dojechał prawie do Milicza, a ja lekko spóźniony czułem od początku, że mimo wiatru w plecy nie jedzie się zbyt dobrze.

Każdy, kto sobie pomyśli, że Krzysiek wygląda śmiesznie na tym rowerku, że "rowerek" mały i co najmniej dziwny - niech się z nim przejedzie. Krzysztof o ile pamiętam nogę miał całkiem podobną do mojej, razem przecież jeździliśmy nie raz. Na wyścigach także mniej więcej było na remis. Jednak na tym rowerze poziomym jest się bez szans. Idzie jak pocisk!

Rower poziomy Krzyśka to tak w skrócie: długa rama, dwa małe koła, łańcuch złożony z trzech łańcuchów, bardzo czuła kierownica i mega wygodne siedzisko. Robi wrażenie! Aerodynamika jest bardzo ważna w kolarstwie, o tym chyba przekonał się każdy - stąd też każdy rower do ITT wygląda również "kosmicznie". Rower poziomy Krzyśka - bez problemu "przeszywa" wiatr i opory powietrza. Przyśpieszenie niczym pocisk :)

Po spotkaniu polecieliśmy na trening, to jednak niezbyt jest wykonalne jednak, gdyż Krzyś co chwilę mnie zostawiał gdzieś za sobą. Poczułem się jak pieprzony amator! Hmm, cholera....przecież ja nim jestem :) Po rozmowie z nim dowiedzialem się, że zmienił szosę na poziomego ze względu na chęć spróbowania czegoś nowego i żeby już nie musieć się ścigać o tzw. ogórka ;)

Podjechaliśmy Prababkę, kostkę....zjechaliśmy do Zawonii do Dino po picie....tam też na chwilę usiadłem się na rowerze Krzysia...trudno utrzymać rownowagę! :) Fajnie :)

Dojechaliśmy jeszcze razem do Trzebnicy, ja później poleciałem na Krotoszyn a Krzyś do Pasikurowic. Mi się już jechało ciężko, praktycznie do Milicza umieranie, po Miliczu nóżka trochę odżyła i leciałem 33kmh :)

Trening bardzo fajny, miło było spotkać "starego kumpla", z którym nie widzialem się już całkiem długo. Najważniejsze że wszystko się udało.

Wytrzymałość zrobiona, jednak po przyjeździe do domu stwierdzam że nie będę jutro cisnął do Ostrowa z rana jak to było wcześniej w planach. Noga musi się odmulić. Noga musi odpocząć, bo zamiast formy i mocy połączonych ze świeżością w sobotę będzie jedno wielkie dno. A tego bym nie chcial :]


cad: 80




Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Rozjazd z Interkolem :)

Niedziela, 23 sierpnia 2015 · Komentarze(0)
Dzisiaj postanowiłem pojechać tam, gdzie pokochałem jeździć już dobrych kilka lat temu w niedzielę - na Rynek w Ostrowie Wlkp. godz. 10:00 :)

Dojazd do Ostrowa to istna mordęga. 30km pod bardzo mocny wiatr. Wyjechałem na styk, zdążyłem, ale musiałem się trochę namęczyć. Na rynku trochę chłopa już było gdy przyjechałem. Ustaliliśmy trasę i w drogę. Lecimy na Damasławice i Cieszyn przez Odolanów. Bardzo fajny trening po zmianach, równo i spokojnie z wiaterkiem.

Na kilometr przed rozjazdem znajdowała się ostatnia górka i tam poszedł atak. Jednak długo nie mogłem wyskoczyć z peletonu bo jechało auto z naprzeciwka i jechałem od wew. strony. Później jednak pogoniłem za ucieczką, jednak było już za późno.

Tam już się żegnamy, chłopaki jadą na Ose, a mężczyźni na Milicz i Krotoszyn :D Pojechałem więc sam :D :*
Od tej chwili już w miarę spokojnie i byle do domu :)

cad: 80


,>

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

TTT Amber Road 2015

Niedziela, 9 sierpnia 2015 · Komentarze(7)
Kolejny rok, sierpień, niedziela, to znowu Amber Road. Impreza najwyższych lotów, niby darmo, bo płaci klub, ale kosztowała mnie ok 100zł. Niby wszystko fajnie, ale motocyklista najgorszy od kilku serii. Ehh peszek. Niby start o 12:56 ale trzeba być już po 10.

Przyjechaliśmy więc, podpisaliśmy listy startowe, zjedliśmy co nieco i ciągle zostawało mnóstwo czasu. Pogaduchy, bo w końcu 3 ekipy. Pojawił się Radek Raś, którego nie widziałem ze 3 lata, pojawili się nowi zawodnicy, których chyba nigdy wcześniej na oczy nie widziałem. Fajna atmosfera przed startem, wspólne fotki, ale powoli zaczynało się wiadomo robić coraz bardziej nerwowo :)

Pogoda całkiem dobra, na starcie przyjemnie, później coraz większe i ostrzejsze słońce towarzyszyło nam na trasie.

Przed startem chwila rozgrzewki, w kieszonkach dwa żele, banan, puszka coli. Wjeżdżamy na rampę startową, ja lecę jako pierwszy. Od początku ogień ! Pot leje się strumieniami, ale tutaj bandamka spisuje się wręcz idealnie bo nic nie kapie w oczy. Pierwsza hopka przeleciana całkiem sprawnie, na kolejnej zostaje Artur, później problemy na hopce ma Łukasz. Ale wszyscy czekamy i pędzimy co sił w nogach.

Na 40km biorę zapasowy bidon ccc polsat, w którym jest carbo, zjadam żela - jest dobrze. Wszyscy dają w miarę równe zmiany.
Niestety gdzieś na 55-60km odpada Rafał. Mnie nagle blokuje się lewa noga, nie idzie kręcić, wielki skurcz w udzie od dolnej strony. Chwila rozprostowania i jakoś jadę. Jakby przestaje boleć. No ale niestety, jest coraz gorzej. Piję wystarczająco dużo, zjadłem tyle co trzeba. Ostatnie treningi i brak świeżości właśnie zbierają swoje żniwa. No niestety nie można mieć wszystkiego, a Amber Road to tylko mały przystanek na długiej drodze pzygotowań do września :) Wiem, że pewnie już długo z chłopakami nie pojadę, jak nigdy :/
Ale nagle kończy się paliwo Łukaszowi. Jakiś 75km. Muszę się więc mimo bólu spiąć i jakoś jechać, choć stanowi to nie lada problem, ból, rwanie, blokowanie nogi co chwile...podłe uczucie. Ale przez ostatnie upały, a ciężkie treningi chyba zachwiałem swoją gospodarkę elektrolitową. Ale najcięższy tydzień za mną :)

Ostatnie kilometry więc to jak już pewnie wiecie - katorga. Chłopacy chcą jechać szybciej, a mi z każdym zakrętem trudno jest nadepnąć na korby, mi z każdym przyspieszeniem jest trudno trzymać koło. Od 90km jednak stała się co najmniej tak można to nazwać Dziwna rzecz. Chłopaki za mną nie czekają, jadą mimo moich upomnień jakieś 200m przede mną we dwóch, a ja sam - jako trzeci z ekipy. Gdzie tu sens ? No ale... Dobra. Dojechaliśmy jakoś. Nieźle zmęczony i wkurzony na ostatnie moje 30km wyścigu. Oliwy do ognia dolewa motocyklista, który przychodzi i mówi że zgubił bidon....no nie zgadniecie czyj?! No mój. Piękny camelbak podium. The best of. Obecnie nie mogę nigdzie znaleźć tego samego modelu co miałem. Trzeba więc wydać na nowe ok 100zł. Fuck. Jakby nie było na co pieniędzy wydawać.

Jutro więc lekki rozjazd 30km, spokojnie, totalnie luźno...we wtorek odpoczynek... środa - czwartek dowalenie, piątek wolny, sobota góry o ile pogoda pozwoli, niedziela ryneczek. Ciekawe co wyjdzie z moich planów :) Liczę że do środy nowe bidony już dojdą.

Na mecie okazuje się jeszcze, że zajęliśmy 32 miejsce / 64 drużyny. To nasz chyba najgorszy wynik jeśli chodzi o drugą ekipę. W zeszłym roku był chyba czas o 7 minut lepszy.

Idę pod prysznic na pływalnię, jem naleśniki, odżywam, przechodzi złość, wracamy do domu. KONIEC :)

Impreza na 102. Wszystko dobrze zorganizowane, każde skrzyżowanie zabezpieczone, cudowna pogoda, która choć wykończyła była lepsza niż deszcz i niska temperatura. Pyszne naleśniki na mecie, obsługa bardzo miła. Fajna koszulka pamiątkowa i nalepka na auto notabene już przyklejona ! :) Polecam Amber Road - i widzimy się za rok :) Myślę, że już w lepszej formie ;)

cad: 84

3 ekipy otr :) 


no i ja z Prezesem :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(7)