To co już za mną:

Etap 3: Ściganie z Interkolem :-)

Poniedziałek, 28 marca 2016 · Komentarze(0)
Dzisiaj kolejny dzień z rzędu na rowerze, myślę więc że wytrzymałość podszlifowana i zaległości już nie ma i nie będzie ;-)
Pojechałem znowu do Ostrowa - w lany poniedziałek, na szczęście okazał się być suchy i w miarę bezwietrzny.
https://www.strava.com/activities/528907553
https://www.endomondo.com/users/1796231/workouts/6...

Na rynku jakieś 30 chłopa, w tym Ci którzy są i bywają mocni przez praktycznie cały sezon. Wiadomym było, że spokojnie to to nie będzie. Wyjeżdżamy jednak z założeniem "pierwsze 30km spokojnie" w celu wspólnej jazdy ze wszystkimi. Do tego umowa, że czekamy w Miliczu i Krotoszynie co by jakby kogoś nogi świerzbiły i chciał uciekać. Fajny i duży peleton dzisiaj pozwolił na to że nie było trzeba się ujeżdżać na zmianach, a przy niektórych tempo mimowolnie rosło. Trasa ustalona stosunkowo krótka, na Odolanów - Sulmierzyce i Milicz, aż do Krotoszyna. Do Milicza płasko, a później małe hopki.

Do Milicza praktycznie spokojnie, mijamy się z Bartkiem Karolewskim na MTB, po drodze dołącza do nas trójka kolarzy... Na kilka kilometrów przed Miliczem skacze Adam z Kawalerii i zyskuje coś przewagi, nikt jednak jakoś mocno nie goni, dopiero zaczyna się rwać gdy Błażej W. skacze i mocniej depta....i tak oto rozegrał się finisz na tablicę z grupy....wygrać nie wygrałem ale tradycyjnie byłem w czubie.

Mieliśmy czekać, jednak tak mocno się porwało, że chłopaki postanawiają jechać dalej bez reszty... Pierwsza grupka się uformowała z 4 kawalerzystów, Artura P. i jeszcze jednego Interkolowca. Później jechałem spokojnie ja z Kubą L. i Piotrkiem Sucheckim....gonimy....ale widzę że chłopaki już są chyba ujechani i nie ma co liczyć że wspólnie dojdziemy a tracimy kilkaset metrów.. Spiąłem więc tyłek i sam doskoczyłem do "uciekinierów"... Wymagało to trochę wysiłku, a przed nami hopy i praktycznie czeka mnie jazda z jednymi z mocniejszych w peletonie.... A nogi już nie te po 3 długich i mocnych treningach..

Pierwszy skacze Bazyl, gubimy Interkolowców... Długo jedziemy razem we 4, ale kolejne ataki sprawiły że porwało się i najpierw dwójka wjechała do Krotoszyna, a później dwójka = ja i Bazyl. Próbowałem gonić, ale Bazyl coś nie był w nastroju do pogoni. Wjechaliśmy przed "główna grupą", która zjechała się w międzyczasie. Było blisko, może gdyby gdzieś tam noga nie odpuściła przy kolejnym z rzędu ataku na hopce tak bym dojechał z pierwszymi...ale się już nie dało w tamtej chwili. Później jeszcze na spokojnie do Biadek i z powrotem do Krotoszyna główną..

Wyszło dzisiaj fajnie, najpierw spokojnie trochę, a później mega fajne ściganie i znowu ataki i kasowanie wszystkiego, dochodzenie do grupki i pogoń aż do Krotoszyna. Noga dzisiaj dalej kręciła, co jest wielkim zaskoczeniem. 3 dni i grubo ponad trzysta kilometrów na rowerze. Jestem zadowolony z nogi, jeździ się świetnie. Myślę, że porównując się z chłopakami to moge być z siebie zadowolony :)

Teraz czas na dalszą część świątecznego obżarstwa oraz zasłużony odpoczynek :-)

Do tego dalsze rozmyślania. Walczę dalej, nie poddaje się! Ciągle chcę, nie znudziło mi się. Ona jest tego warta.

cad: 80

Dzisiaj selfie z rynku pstryknął Grześ ;-)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa siezd

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]