To co już za mną:

Góry moje ukochane - happy day :-)

Piątek, 24 czerwca 2016 · Komentarze(1)
Wczoraj nędza, rozpacz, katastrofa - Dzisiaj piękno, góry, dobra noga. Czyli po prostu wyjazd w góry z Karolem i Tomkiem.

O 8 wyjeżdżamy z Krotoszyna, lecimy na Trzebnicę, tam już czeka na nas Carlos i śmigamy pod Biedronkę w Pieszycach - takie tutejsze miejsce spotkań. Cicho, spokojnie, miło i ustronnie. Bardzo dobra baza wypadowa w każdą stronę, w którą by nie jechać jest ok. Pogoda taka, że aż szokująca - cudowna. Piękne słońce, 35*C i żadnej chmurki, lekki wiatr, gorrrąco.

Wybieramy na początek Przełęcz Jugowska, co ma posłużyć za rozgrzewkę zamulonych od wczoraj nóg. Trudno się kręci, ale z każdym kilometrem coraz lepiej. Podjeżdżamy prawie razem, chwilowe róznice pod samym szczytem dopiero. Tu czuć już nowy asfalt - ale dla kogoś, kto by się wybierał - tylko na połowie zjazdu!!! 1,5km jest super, 1,5km dziura na dziurze że szkoda roweru - od drogowców dostajemy info że reszta za rok ;-) Jedziemy więc ostrożnie, nie ma co szaleć. Dalej trochę sie wypłaszcza, jedziemy razem aż do granicy państwa i wracamy z Tłumaczowa przez mega sztajfe pod jakieś wykopaliska - tu podjeżdża już typowo każdy swoje bo przy 18% nie ma żartów ani chwili na rozmowy, te i inne 10% ciagnie się przez bite 2km. Krótko ale konkretnie. Razem z Tomkiem  zjeżdzamy i podjeżdżamy ten podjazd drugi raz. Fajnie, sztywno, wymagająco...jesteśmy na treningu więc trzeba się wynorać.  Zjeżdżamy do Radkowa, tam później w kierunku Nowej Rudy. Stajemy w sklepie, kupujemy wodę, colę, izotoniki, ja jeszcze wciągam loda w przemiłym towarzystwie (zakładam Instragrama :-) ). Wsiadamy na rowery i jedziemy dalej.

Przejeżdżamy przez Nową Rudę, jedziemy już w kierunku Bielawy, Pieszyc - biedronki. Tam po drodze jakieś hopki, mniejsze większe, coś tam jest, jemy pijemy na bieżąco. Ostatni podjazd pod Jodłowniki fajny, równy, dobry asfalt, po prostu przyjemny podjazd w cieniu. Trochę czekam za Tomkiem, robię zdjęcia, Carlosowi też... Podjeżdżamy, zjeżdżamy.... Drugi postój w Bielawie na stacji po wodę i izotoniki oraz colę. Wracamy, chwila wetrepów, ale opłaciło się bo po paru kilometrach jekdziemy już piękną ścieżką rowerową asfaltową do samych Pieszyc skąd śmigamy jeszcze raz na szczyt Przeł. Jugowskiej. Tutaj postanawiam pojechać dużo mocniej niż za pierwszym razem, dojeżdżam na szczyt, czekam za Tomkiem, zjeżdżamy, przebieramy się, myjemy, jemy... wracamy :-)

Pulsometr chyba coś przekłamał bo max HR pokazał mi 245ud/min. Nie wiem czy to pod jakiś zawał czy palpitacje serca nie podchodzi ;-)
https://www.strava.com/activities/619598890

Podsumowując:
- zjadłem 4 batoniki
- wypiłem 6 bidnów x 0,75l
- wypiłem 3 cole
- wypiłem butelkę izotoniku
- bolą mnie nogi ;-)

Było super. Towarzystwo, żarty, tematy... Podjazdy, góry, mega męczarnie... Nawet jakaś forma, dobra jazda, fajna noga...
Brawa dla Tomka - świetnie dzisiaj trzymał koło, podjazdy robił dobrym tempem, chyba największy trening do tej pory...
Brawa dla Carlosa - pierwszy trening w górach, nie zabiłeś się na zjazdach, podjazdy w miarę - ale do podciągnięcia, wytrzymałość!

Panowie  -Dzięki za super trening, dobrą jazdę, miłe towarzystwo i po prostu wspólnie spędzony razem czas. Oby tylko więcej takich wypadów.

cad: 76

Co z nami będzie gdy znajdziemy się na zakręcie ?! ;-)


Widoczki :-)


Piękna ścieżka :-)


To sem ja - pepitek :-)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Komentarze (1)

Bo zjazdy to sie ma we krwi ;) a wytrzymalosci to mam na 50km ;) ale bedzie lepiej :))//

Carlos 10:48 sobota, 25 czerwca 2016
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa zycie

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]