To co już za mną:

Wpisy archiwalne w kategorii

100-150km

Dystans całkowity:27157.10 km (w terenie 36.00 km; 0.13%)
Czas w ruchu:888:57
Średnia prędkość:30.55 km/h
Maksymalna prędkość:83.00 km/h
Suma podjazdów:114758 m
Maks. tętno maksymalne:214 (110 %)
Maks. tętno średnie:179 (92 %)
Suma kalorii:549883 kcal
Liczba aktywności:226
Średnio na aktywność:120.16 km i 3h 56m
Więcej statystyk

Pierwsza i nieostatnia dziś setka... :D

Piątek, 2 listopada 2012 · Komentarze(1)
Kategoria 100-150km
Dzisiaj ostatni dzień wolny w odpoczynku między obowiązkami.. Postanowiłem go wykorzystać jak najbardziej rowerowo, od samego rana spoglądając za okno endorfiny skoczyły na poziom maksymalny chyba :D

Pogoda piękna, 7*C i lazurowe niebo z pojedynczymi chmurkami... Zjadłem jak najszybciej śniadanie, zrobiłem sobie herbatę i wlałem do moich mega-zajebiaszczo-trzymających ciepło budonów z Lidla :D

Ciepło trzymają tak ze 2h, później stopniowo się ochladza ale nigdy nie jest lodowate czy zimne :) I o to właśnie chodzi.. ! :D

Pełen pozytyw i aż chce się żyć :D Jeszcze jutro najprawdopodobniej wrócę szybciej z uczelni i wsiądę pokręcić bo niedziela to studia do 19:00 a później już praca znowu w godzinach 8-16 więc pozostanie trenażeiro ;)

No ale wróćmy do dzisiejszego treningu.. Uno momento! Właśnie pisząc notkę z radia www.technobase.fm wpadla mi w ucho zajebista nuta: wklejam oryginał, w radiu mix puszczali ;]


No to jedziemy dalej o dzisiejszym treningu, nie oszczędzalem się, leciałem tyle co fabryka dała.. Mam zajebisty humor, nic go chyba nie popsuje.. :D
Pozytywne nastawienie do życia i wszystko się udaje.. ^^

Na podjazdach nie odpuszczałem, ba nawet dokręcałem całkiem sporo, do tego zrobiłem sobie 2x moją pętelkę jakieś 20km z niezłymi hopami, ciągle góra dół i to całkiem nieźle...

Noga podaje też całkiem spoko jak na ten czas, chce się kręcić, pogoda pozwala jak najbardziej więc czemu tego nie wykorzystać :]

I chwilę znowu pośmigałem za busem, ale jechał jakieś 50-60km/h więc dość wolno :D

I od poniedziałku znowu do praaaaaaaaaaaacy :D Będzie się dziaaaaaaaaało :D

A zaraz idę z chłopakami na %% i kolejne setki wpadną dzisiaj ;D
cad: 84
przewyższenia: 736m

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Zabawa w ciepło - zimno, czyli spokojnie z Interkolem :))

Niedziela, 30 września 2012 · Komentarze(1)
Niestety i dzisiaj moje nogi dalej są w stanie agonalnym :D Po wstaniu z łóżka było najgorzej, bo nogi dosłownie sztywne - mam nadzieję, że tak nie będzie co tydzień po halówce.. ;)

Ale dzielnie pojechałem dzisiaj do Ostrowa Wlkp. Wczoraj sprawdzałem pogodę i pokazywali ciepełko ze sprzyjającym wiatrem na rynek... Po wyjściu z domu chwilę przed 9:00 'jakby' trochę zimno i 'jakby' żałowałem, że nie wziąłem czegoś cieplejszego, ale im później tym słońce grzało coraz bardziej...

Kierunek wiatru sprawdził się idealnie, jego siła natomiast bardzo mnie zaskoczyła, gdyż leciałem ciągle okolo 33km/h i na rynek zajechałem bardzo szybko... Na tyle szybko, że był tam tylko młody Dawid z KTK Kalisz i było jeszcze 10-15m do dziesiątej... Ale chwilę przed godziną "w" wszyscy standardowo zaczęli się zjeżdżać, niestety dzisiaj nie pojawiło się zbyt dużo osób, ale za to wszystko przyćmił Włodek, który pojawił się na swoim nowym [choć już starym :D] rowerze Canyon'a z kółkami Mavica Ultimate na campie..

Po tym jak już kazdy napatrzył się na jego rower, wybraliśmy trasę i wio!
Od początku spokojnie - w końcu jesień i czas rozjazdu - i tak do "mety"..
Było miło i przyjemnie, nawet hopki dzisiaj jakieś mniej strome były ;)
Mimo, że jechało się dłużej niż zawsze to czas minąl jeszcze krócej niż przy śrV 40kmh :) Ale wlaśnie to są uroki jesieni i jazdy w grupie oraz ciekawych rozmów i LaMarmotte i innych wyścigach.. Nawet wspominaliśmy moją pierwszą jazdę z Interkolem gdzie na początek zostałem i się zgubiłem za grupą, a później gdy się 'znalazłem' złapałem gumę i Zbigi mi pożyczał dętkę i ją wymienił :D

W Odolanowie rozjazd - ja lecę pod wiatr na Krotoszyn, koledzy śmigają razem na Ostrów... Zatrzymałem się raz na zrobienie fotki wiatrakowi, którego dzisiaj było bardzo slychać - niczym lecący samolot jakiś taki odgłos... Ciężko szło, idealne warunki były w lesie, ale na otwartej przestrzeni wiatr mną miotał ;))

I tak oto mija kolejna świetna jesienna jazda, za tydzień niestety nie będzie już raczej rowerowego weekendu z tego względu, że zaczynam rok akademicki i 5 oraz 6 semestr - w tym roku będzie do napisania i obrony 'licencjat' wiec nie wiem jak to będzie u mnie z czasem.. Ale będę walczył - jak zawsze, a nawet bardziej :)

Pozdro! :)

caD: 83
przewyższenia: 409m

Wiatraczek:


A tak jechaliśmy :) :

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Uciekamy z Cieszyna.... ! :D

Niedziela, 16 września 2012 · Komentarze(1)
Kategoria 100-150km, Interkol
Z samego rana pobudka o 7:30, chwila spędzona jeszcze w łóżku i zabawa nowym telefonem [nie potrafię się z nim rozstać :D ] Gdy tylko wstałem - spojrzałem na termometr i było ledwo 9*C więc musiałem się ubrać dość ciepło, ale z umiarem co by później sie nie przegrzać :]]

Szybkie śniadanko, ubieranko, zapakowałem banany, batoniki corny i zalałem bidony i wio :]] Do Ostrowa szybko to minęło, jechało się przyjemnie, wiedziałem już że noga calkiem fajnie kręci i że będzie można pohasać. Jechałem z jednym celem w głowie, żeby sobie uciekać, ale to co dzisiaj się działo to mnie w pewnym momencie przerosło :D

Zajechałem na rynek do Osw., tam jak zawsze chwila pogadanki, wybraliśmy trasę i ruszyliśmy.. Od samego początku Grześ coś dziwnie jechał przed całym naszym peletonem, gdy go dogoniliśmy a on trochę odpoczął [zaraz po wyjeździe z miasta] sięęęęę zaczęło :] Skoczył do przodu, ja za nim... I tak co chwila...

Cieszyłem się bo myślałem, że ruszymy do przodu po zmianach, ale nie.. On co chwila skakał, a ja musiałem go kasować a zmian też nie chciał dawać.. Coś mi tu śmierdziało.. Zjechał się znowu cały peleton i na mojej zmianie ponownie Grześ wyskoczył do przodu, tym razem ruszył najpierw Przemo i ja... I znowu było to samo.. Grześ skakał nie dawając zmian, a my musieliśmy do niego dojeżdzać...

Ponownie się na chwilę złączyliśmy i.... znany już scenariusz - ruszył po kilku minutach Grześ, później zaatakował Przemek... Ruszyłem i ja,, Tym razem miałem nadzieję na jakąś lepszą współpracę bo w końcu jedziemy we trzech, ale gdy przychodzi kolej na Grzegorza ten nie chce wyjść na zmianę atakując co kilkadziesiąt sekund.. I tak nam upłynął czas jak nas rozpędzony peleton minął, ale już się nie załapałem bo nogi były [po chyba 10 skokach za Grzegorzem i kilka razy swoim atakiem] jak z waty..

Po chwili patrzę zostaje i Grzegorz.. Dojeżdżam do niego i chwilę rozmawiamy, po czym on mi oznajmia że tak jechał bo właśnie zawraca do domu bo na więcej jazdy nie ma czasu :D I tu był zonk! :D A ja chciałem uciekać 40km xD
Już wiem czemu tak co chwilę dokręcał i atakował... masakra :D

Dalej chłopaki polecieli gdzieś w lewo, a my z Arturem w prawo na Goszcz/Milicz/Krotoszyn :) I znowu łatwo nie było, praktycznie na kazdym podjeździe podkręcałem tak tempo że po podjeździe umierałem i musiałem chwilę odpocząć :]

Ooooo tak! Tego mi brakowało zdecydowanie :] Wyjechałem się porządnie...
Z formy jestem nawet zadowolony, chociaż już raczej jest tendencja zniżkowa..

Ale w głowie taktyka już jest na wyścig, zobaczymy aby kto przyjedzie i jak się będzie toczyła cała rozgrywka :]

pozdro! ;]]

Średnia prędkość z jazdy z Interkolem to jakoś 36km/h na odcinku 40km :]
cad: 85
przewyższenia: 314

No i na wykresie prędkości z endomondo dokładnie widać że dzisiaj tempo było bardzo rwane :D Wykres skacze góra dół góra dół...

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Maraton Liczyrzepa 2012 - Podgórzyn

Sobota, 8 września 2012 · Komentarze(6)
Oficjalne wyniki:

Dst: 128km
Czas: 4h 21m 53s
ŚrV: 27,72 kmh
Miejsce OPEN: 34/169
Miejsce w KAT: 13/26
Premia gorska: 44m 49s :)


Do Przesieki gdzie mieliśmy nocleg zajechaliśmy wczoraj po zmroku, koło godziny 22:00. Szybka kolacja, zakwaterowanie, pogadaliśmy z drugą częścią ekipy, która już tam była od popołudnia i uszykowaliśmy się do spania.

Artur startował o 7:00 w pierwszej grupie GIGA, ja startowałem równo 2h później też w pierwszej grupie ale MEGA. Zajeżdżam na start, tam reszta naszej ekipy która nie nocowała tylko wyjeżdżała na maraton wcześnie rano. Pogadalismy chwilę i ja ruszyłem na start. Telepalem sie niemiłosiernie, bo wystartowalem na krótko. Przed naszym startem zaczęło padać.. Resetuję licznik, włączam endomondo i wio !

Szybki start, po kilometrze chyba zostaje nas trójka kolarzy, jadę z "tutejszymi" więc wiem, że będzie trudno. Jadę do 6km na kole, po czym pojawia się ścianka - oni jadą swoje, a ja zwalniam, dalej zjazdy i mi odjechali na dobre. Teraz w wynikach patrzę, że ta dwójka dojechała 2 i 3 OPEN i są pierwsi w swoich kategoriach :) wow! faktycznie trudno im było usiedzieć na kole ;)

Po drodze zmokłem 10x i wyschnąłem 9x, ulewa goniła ulewę, po chwili byłem cały mokry, na podjazdach nie bylo zimno, na zjazdach tylko chwilę.

Na 35km mija mnie Virenque z kolegą z grupy, siedzę im chwile na kole, rozmawiamy sekund kilka i żegnam ich bo to nie moje tempo - od tej chwili nikt więcej mnie nie minął ;)

Dalej to wjazd na Okraj, na ktorym policzylem sobie że tracę do Virenque jakoś 7min już, na Okraju chwila dezorientacji nie wiem gdzie jechać i jakaś Pani krzyczy z wozu że w dół, no to jadę ;) Mijam się z kolegami z Interkolu, wiem że jest dobrze bo nie odrobili nic, albo jak odrobili to kilkanaście sekund :]

W tej chwili czuję przypływ sił, cały czas regularnie pije i jem, uzmysławiam sobie że żeby do mnie moi nie odrobili, musze mocniej depnąć na pedały, a teraz już nie ma wielkich podjazdów, jedynie hopki + sporo płaskiego + wiatr.

Dalej nic szczególnego się nie dzieje, śmigam co sił w nogach, dojeżdza do mnie dwóch kolarzy którzy startowali odpowiednio 5 i 10min po mnie, i ostatnie 10km do mety jedziemy razem :)

Na mecie oczywiście długie pogaduchy przy ryżu, makaronie i wodzie z ludźmi z BS i forum szosowego :] Pozdro dla wszystich Was ! :)

Z Interkolu przyjechałem 3 na metę i 3 podjechałem na czasowkę okraj :D I Maciej mi nie wsadził, a ja jemu 3 minuty :D Grzegorz pomylił trasę, Lukasz złapał panę, Bazyl zapierdzielał aż miło, Marek trochę słabo jak na niego, Zbigi z Adamem całkiem całkiem jak na siebie, ale mogło być lepiej :)

I jedyne zażalenie do Artura S. z którym miałem nadzieję startować, ale nie przybył na start :((

przewyższenia: 2056m
ilość podjazdów: 45km
czas podjazdów: 2h 19m
śrV podjazdów: 19,5 km/h
max nachylenie: 15%

cad: 86
max cad: 127

strefa 1 tętna: 0h 18m 15s
strefa 2 tętna: 1h 3m 6s
strefa 3 tętna: 2h 53m 2s

max temp: 21,1*C
min temp: 11,3*C

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(6)

10 tyś km za mną ! Zmęczoooooony :D

Niedziela, 2 września 2012 · Komentarze(9)
Kategoria 100-150km, Interkol
Dzisiaj sporo górek z Interkolem, na początku bardzo nieładny asfalt, później wyjechaliśmy na lepsze tereny.. Pod Ostrzeszów uciekaliśmy / jechaliśmy mocniejszym tempem w 4 [cała druga drużyna Interkolu z Amber Road ;) ] i dojechaliśmy, na finiszu zza pleców wyskocył mi Przemo i nie dało rady go poprawić..

Dalej to już płasko i sprint pod Odolanów, tam znowu poszła ucieczka, ale tym razem się nie załapałem, a nie ukrywam że byłem mocno zmęczony - wczoraj dałem sobie nieźle w kość :]

No i dzisiaj przekroczylem w tym sezonie 10 tyś KM :] super! :) oby tak dalej, a może uda się zrobić koło 13/14 tyś ;)

cad: 88
przewyższenia: 397m

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(9)

Porządna wynora i nowe okolice ;))

Wtorek, 28 sierpnia 2012 · Komentarze(2)
Kategoria 100-150km
No to mogę powiedzieć: trenerze - melduję wykonanie zadania :))

Dawno się tak nie wynorałem jak dzisiaj, tego mi brakowało - nie ma co :)
Ostatnio aby same imprezy i się troszku rozstroiłem, a tu dzisiaj pozytywny zaskok, wszystkie ćwiczenia zrobione w 100% praktycznie, weszło w nogi na tyle, że ostatnie 15km się wlokłem jakieś 28-30 km/h i nie było siły depnąć..

Lubię to uczucie :)

No i najlepsze, że znalazłem super kółeczko z kilkoma dość wymagającymi podjazdami, z czego jeden ma 9% przez 400m i dalsze 700m ma 5% - jest mega ;)

No i jak wyjeżdżałem było mega przyjemnie i ciepło, powrót już w szarówie i przy 16*C :/ brrr...

cad: 83
przewyższenia: 437m

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(2)

Amber Road 2012 - TTT

Sobota, 25 sierpnia 2012 · Komentarze(2)
Do Gostynia w deszczu, ulewie.. W Gostyniu w słońcu i wietrze..

Rano można w końcu było wstać trochę później przez późniejszy start, w końcu najadłem się porządnie [to był chyba mój problem że nie dojadalem], później w Gostyniu też poprawilem makaronem i mnie w ogóle nie odcięło...

Przyjazd do Gostynia na 3h przed startem, przebieramy się, robimy fotki, rozgrzewamy się, przebieramy się, przypinamy numery i wio! :)

Na 10 minut przed startem Marek łapie gumę, zaczyna się nerwówka, ledwo zdążył na start zmienić i dopompować, stajemy na starcie honorowym i jedziemy jakieś 2km przez Gostyń na start ostry. W ostatniej chwili wcinam jeszcze banana i śmigamy: Marek, Bazyl, Przemo, Artur i Ja :)

Trasa praktycznie ta sama co rok temu, szybko zaczyna się pierwszy podjazd, tam lecimy trochę wolniej niż normalnie bo niektórzy nie nadążają, ale zostawiać kogoś na 10km to byłoby nieporozumienie..

Wszyscy śmigają równo po zmianach, każdy daje z siebie 100%, nie ma opier.alania się :D W sumie do 50km jedziemy tak bez historii, szybko, mocno i nawet nie ma czasu czegokolwiek zjeść...

Od 50km zaczynamy przeganiać jakieś pojedyńcze osoby i 2-3 zespoły, jedziemy znacznie szybciej, jest spora moc w zapasie jeszcze w nogach.. Ale, gdy nas pierwsi doganiają, nie pamiętam dokładnie jaki team, zaczyna się nerwówka, staramy się podwyższać tempo i jechać trochę za nimi, nie odpuszczać, to był błąd - oni i tak odjeżdżają, a my się aby bardziej wyjechaliśmy niepotrzebnie.. Dalej minęły nas jeszcze dwa teamy, które [chyba oba] stanęly na podium...

Na 55km mieliśmy mieć bufecik, był ale tylko był... Koledzy wyrzucili bidony i kolega Piotrek miał je pozbierać i nas dogonić i podać rezerwowe, ja nie wyrzucalem bidonu bo mi szkoda camelbaków, myślalem po prostu podać i wymienić, ale akurat wtedy gdy on podjeżdżał ja bylem na zmianie, a gdy jechałem na tyłach to nie było moiżliwości podania bidonu... Zostaje mi połowa jednego a tu do mety jeszcze 40km...

Na szczęście motocyklista nas uraczył najpierw swoją wodą, a później stanął w sklepie, szybko zakupił kilka małych buteleczek i nas częstował - uratował nam zycie :)

Co ciekawe to zaczęło się dziać własnie w drugiej części dystansu, spora nerwówka, wmordewind i jedź tu jak już wszyscy ujechani.. Na 75km jakoś zostaje Przemo - nie może już dalej nam utrzymać koła, jakieś dwie minuty później Artur łapie gumę.. Zostalismy we trzech, więc zmiany mimo że równie mocne to spokojniejsze już, żebyśmy tylko dojechali..

Ja wciąż czuję się dobrze, ciągle daję zmiany jak na początku, żadnego kryzysu jak rok temu, jest świetnie, na wjeździe do Gostynia doganiamy naszą trzecią ekipę Interkolu, tu o dziwo trochę mi nogi zesztywniały, nagle kilka skurczów zaatakowało łydki, ale idzie jechać tak samo, prostowałem aby nogi..

Nagle przed nami pojawia się zjazd gdzie lecimy na równi z trzecim zespołem, ostry zakręt w lewo, Marek nie wyrabia i ląduje na chodniku, szybko jednak z niego wyjeżdża i jedziemy dalej, trzeci zespół zdążył nam kawaleczek odjechać, ale dojechaliśmy do nich, tu nerwowka i plątanina zaserwowana przez jednego z kolegów, wąskie i kręte uliczki, wjazd na metę pod kątem prostym zakręt w prawo po kostce, wjeżdżam drugi na metę i padam na trawie w celu zaznania odpoczynku :D

Miejsce oficjalne: 15/38
Czas oficjalny: 2h 33m 08s [do pierwszych strata: 17min, do podium brakło 12min]

Prędkość i miejsce optymalne, chyba więcej nie szło..

A jutro ryneczek, mam nadzieję że ktoś będzie :)) pozdro!

cad: 91
przewyższenia: 291m

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(2)

Ciekawa, mocna jazda i wszystko wg. planu :))

Niedziela, 19 sierpnia 2012 · Komentarze(0)
Kategoria 100-150km, Interkol
Dzisiaj kolejny trening z Interkolem, niby miało być od początku dość lekko i dopiero od Dobrzycy mieliśmy się "ścigać" to Łukasz z Błażejem od początku jakoś nadali spore tempo i lecieliśmy ponad 40km/h.. Później po Pleszewie skręcamy na Dobrzyce a już wcześniej wlasnie trójka nam odjechała - do nich aby dojechał Bazyl..

My mieliśmy trochę przymusowy [sik]stop przez zamknięty przejazd kolejowy, ja skorzystalem z wolnego czasu i skoczyłem na bok żeby zrobić to i owo ;)

Dalej to jazda do Dobrzycy, też w miarę spokojnie, jak na początku już z Adamem rozmawiałem, to jakiś dziwny ten trening był, raz lecimy 45km/h a miało być wolno, po chwili wracamy do 30kmh i tak w ogóle peleton poszarpany, nie było "normalnych" jak zawsze zmian, a niektórzy jechali osobno w peletonie [podczas gdy reszta ciśnie w parach]..

Umowa była, że w Dobrzycy przystanek gdzieś w sklepie a później "wolna amerykanka" czyli róbta co chceta.. Niestety w Dobrzycy sklepu nie zaznaliśmy, trójka [ta sama co wcześniej] odjechała dość znacząco do przodu, padło słowo że gonimy, że nie stajemy nigdzie na wiochach w sklepie, ja już praktycznie pusto w bidonach [dojazd do Ostrowa pozbawił mnie 3/4 jednego bidonu więc miałem najmniej praktycznie] no.. I odtąd zaczęły się problemy...

Czwórka czy piątka kolegów została jednak w sklepie zgodnie z umową, ja jechałem sporo kilometrów oszczędnie biorąc kazdy łyk wody z bidonu, a w nogach też już miałem 30km więcej od reszty.. No to skoczyliśmy szóstką za tamtymi i najpierw jako tako współpraca się układała, ale z czasem bylo tylko gorzej.. Ja nie dawałem z siebie wszystkiego przez wizję jeszcze samotnego dojazdu do domu 30km, więc odpuszczałlem jakieś bardzo mocne zmiany, z resztą jadąc wg. planu nie mogłem sobie pozwolić na ciśnięcie na maxa..

To się zaczęło, że ja wychodzę na zmianę, po mnie dokręcają o 4/5 oczek więcej, trudno złapać się na koło, albo ten co przede mną dokręca na zmianie o 4/5 oczek więcej odjeżdża bo nie wiadomo po co takie dokręcanie jak jechaliśmy tyle równo.. Z resztą było kolejny raz dość niebezpiecznie, co ostatnio stało się "normalne", z naprzeciwka auto, za nami auto, przed nami traktor a wszyscy jadą na hura, jeden krzyczy auto za nami, drugi krzyczy auto przed nanmi, ale i tak jedziemy dalej często na styk że mały błąd i jesteś na masce auta z naprzeciwka..

No i tak, najpierw zostaje Artur, później Maciej i Marek.. A my w trójkę jedziemy dalej, tablica Raszków coraz bliżej, ucieczki już nie mamy szans dojść, po mojej zmianie Grzegorz chce mnie wpuścić przed siebie [tablica w zasięgu wzroku] i nagle gdy siadłem mu na koło skoczył na tablicę, ja za nim i tak udało się go objechać bo nie myślał ani że jestem za nim..

Po chwili gdy wszyscy zjechaliśmy się na stacji benzynowej w celu dolania benzyny do naszych baków zaczęła się niezła kłótnia, że ja nie pracuję a wychodzę na kreskę, że Michał się obijał ale mniej i to i tamto.. No przepraszam bardzo ale ja nie muszę wychodzić przez cały trening na zmianę a dopiero na kresce i nikt nie powinien mieć jakichkolwiek pretensji [moim zdaniem]..
Mówiąc, że jest wolna amerykanka mogę równie dobrze w połowie pościgu stanąć sobie na siku, mogę uciec, mogę się wieźć na kole..

Niektórym zdecydowanie przydałoby się WIĘCEJ LUZU i dystansu do życia.. Ja aż tak szybko osiwieć nie chcę więc się przejmować nie mam zamiaru, bo nie żeby się usprawiedliwić, ale odpierając zarzuty to gdy oni mają 70km to ja mam 100km i jeszcze sporo [przeważnie] samotnie do pokonania do domu... Po drugie mam plan treningowy i nie mam zamiaru się nikomu innemu na treningu podporządkowywać tylko jemu [czyt. planowi] no chyba, że trenujemy razem do czasowki, ale to zupełnie INNY trening...

A widzę, że wchodząc na wyższy poziom niektórzy dość znacząco zatracają jakiekolwiek wartości, poczucie humoru czy między innymi dobrą zabawę, bo można jechać 100km ze średnią 40km/h ale przy tym być na luzie i się uśmiechnąć a nie tylko mruczeć na innych...

Także dużo się dzisiaj działo, tak tak, porobiłem Grzesia na kresce przez to że się wiozłem, niech będzie żeby się nie czepiali, i w ogóle jestem najgorszy jak kiedyś merida..

ps. i dziwne że ten blog zyskał wśród kolegów taki rozgłos i popularność, nagle stoję na cenzurowanym co ja piszę i że się wypowiadam za innych... Jeśli ktoś jedzie na ZAWODY na czasówkę drużynową dobrze się bawić i dla niego wynik nie jest aż tak ważny, a na zwykłym treningu sie spina to znaczy że...że jest hipokrytą.. No z całym szacunkiem ;) Bo na wyścigu zawsze jadę walczyć, na treningu niekocznie jadę w trupa przez caly dystans :)

pozdrowery! :)

cad: 84
przewyższenia: 299m

Polecam piosenkę poniżej... Super bit, słowa.. no.. miazga! :)\


Trasa z Endomondo, nie wiem czemu włączył się stop w Ostrowie a nie pauza po przyjeździe na rynek z rana..

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Coś jakby nie tak ?! Ser szwajcarski przez 25km...

Sobota, 18 sierpnia 2012 · Komentarze(4)
Ahh.. Co ja dzisiaj miałem za drogę.. masakra jakaś.. Do Milicza i od Żmigrodu droga super.. Ale.. Ale no kawalek 25km między Miliczem a Żmigrodem to jakas pomyłka, ser szwajcarski ? kratery z księżyca się skopiowały, czy przede mną jakiś czołg jechał i asfalt zrywał ? No totalna masakra, ledwo szło jechać...

Poza tym, trening jakiś taki dziwny, trochę chyba po wczorajszej/dzisiejszej imprezie nie doszedłem do siebie bo jakoś dziwnie się czułem.. A pić się chciaaaaaaaaaaaaało... 4x0,75ml wypiłem.. Musiałem stanąć na stacji po dolewkę - oojjj, a jaka mnie piękna pani obsługiwała na BP przed Rawiczem.. Ajj masakracja! :)) Ale jak byłem taki spocony i wynorany po interwałach więc nawet więcej nie zagadywałem :D

No i jeszcze co, to muszę dzisiaj pochwalić kierowców, którzy wyprzedzali mnie praktycznie po kilka metrów zjeżdżając na lewy pas, jak się nie dalo a jechałem bliżej środka to nikt nawet nie trąbił - tak powinno być zawsze :)
Znaczy się trąbił ktoś aby raz na drodze do Żmigrodu, ale to jechalem po lewej stronie bo był ładniejszy asfalt i pewnie gościu nie wiedział co ma zrobić :D

cad: 82
przewyższenia: 221m

Mimo, że bardzo kompromitujące zdjęcie, to nawet mi sie podoba i je wkleję :D


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(4)

Wszystko na najlepszej drodze...

Niedziela, 12 sierpnia 2012 · Komentarze(2)
Kategoria 100-150km, Interkol
Kolejna kolarska niedziela, która jest bardzo udana :))

Od rana pokaźne śniadanie {proszę się nie śmiać bo jak na mnie było spore - 2 jajka, 3 skibki chleba + kisiel :D } i wyjazd do Ostrowa.. Od początku na termometrze ledwo 12*C i przez długi czas nie chciało się to ruszyć.. Obowiązkowy długi rękaw co by się nie trzęś przez całą drogę {wyglądałbym co najmniej dziwnie, jak z jakąś delirką {a ostatnio imprezowy czas w sumie}} :D

Na rynek dojechałem na styk, wiało mocno w twarz i wyjechałem jak najpóźniej żeby nie marznąć za dużo.. Szybko ustalilismy trasę i ruszyliśmy.. Znowu początek dość wolny i bez fajerwerków, by dopiero za Ostrzeszowem zacząć się faktycznie ścigać :)

Do Ostrzeszowa praktycznie nie wiedziałem gdzie jestem, Bazyl z Łukaszem powymyślali jakąś trasę po nigdy wcześniej nie uczęszczanych terenach - dojechaliśmy praktycznie pod woj. łódzkie...

Zaraz praktycznie za Ostrzeszowem zaczęły się harce co widać po wykresach na endomondo, że prędkość dość znacznie podskoczyła.. Tempo jakoś z 35km/h wzrosło pod 50km/h i to przez długi czas.. Grześ się wiózł, by później próbować atakować, najmocniej chyba pracowali Łukasz z Kokosiem, który defakto na treningu zajął się moją pozycją na rowerze :)

Później trochę zwolniliśmy bo pojawiły się remonty drogowe, a tu trójka kolegów zaatakowała, my nie goniliśmy bo było zbyt niebezpiecznie, kolega się prawie przewrócił bo wjeechał na jakiś spory kamień, z naprzeciwka sporo aut, które niekoniecznie chciały zjeżdżać by nas przepuścić - i tym sposobem koledzy nam uciekli...

Dalej jedziemy we trzech, przed nami trzech, za nami Bazyl kawałeczek, po zmianie Michała chcę go wpuścić przed siebie, dostaję podmuch wiatru, on dobija do pierwszego a ja już nie daję rady dojechać.. Zostałem na parę metrów, dojeżdża błyskawicznie Bazyl, po czym po kilku chwilach słyszę z jego ust "to nie ma sensu, daj spokój..." omg.. co za myślenie... sam skoczyłem za nimi, na początku widziałem że trochę się udaje odrobić, ale później niestety już tylko traciłem i tak było 100, 150, 200 metrów przewagi, by na tablicę w Odolanowie wjechać kilkanaście sekund po nich... A z Bazylem pewnie by się udało ich dojść, wystarczyło mocniej pociągnąć.. Cholera!

I tak znowu, ja na Krotoszyn, oni na Ostrów i koniec treningu :)
Średnia z treningu w grupie wyniosła prawie 36km/h :)

W środę czasówka górska w Mikstacie, zobaczymy jak to będzie :]]

Dwadzieścia pięć trzydzieści minimum !

cad: 85
przewyższenia: 298m

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(2)