To co już za mną:

Wpisy archiwalne w kategorii

100-150km

Dystans całkowity:27157.10 km (w terenie 36.00 km; 0.13%)
Czas w ruchu:888:57
Średnia prędkość:30.55 km/h
Maksymalna prędkość:83.00 km/h
Suma podjazdów:114758 m
Maks. tętno maksymalne:214 (110 %)
Maks. tętno średnie:179 (92 %)
Suma kalorii:549883 kcal
Liczba aktywności:226
Średnio na aktywność:120.16 km i 3h 56m
Więcej statystyk

Z nóżki na nóżkę :)

Wtorek, 18 lutego 2014 · Komentarze(9)
Kategoria 100-150km
Takie tam robienie bazy po pracy - kolejny dzień zwijam się wcześniej ażeby zrobić bazę :)

Udaje się na razie wszystko, więc musi być dobrze. Jutro powtórka, sobota może z Interkolem, a niedziela to już pewne że rynek Ostrów Wlkp. 10:00  - z założeniem że nie spadnie deszcz :]]

Korzystam póki można, bo doszły mnie słuchy, że przyszły tydzień ma być o wiele gorszy jeśli chodzi o pogodę...

cad: 84
przewyższenia: 627m


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(9)

Paniagua na suchej bułce i bananie :)

Niedziela, 16 lutego 2014 · Komentarze(1)
Kategoria 100-150km, Interkol
O taaaaaaaaaaak!  Na razie czuję się jak pieprzony paniagua... Dwa dni pod rząd na wysokich obrotach, a ja już w nogach odczułem wczorajszą jazdę, w której tylko końcówka była mocniejsza, za to objętościowo było co dymać...

Może nie banany jeszcze mi w głowie, ale batoniki zbożowe z DINO, są zajebiste Ba!  Polecam!

A dzisiaj trening pewny nie był. Budzik jednak nastawiony na wczesną godzinę co by stwierdzić czy pada deszcz?! Nie pada!
No to wychodzić trzeba było czym prędzej z wyra i uszykowac się na kolejne kilometry szeroko pojętej BAaaaaaZyyyyYy...

Szybkie wejście na ICM - wiatr do Ostrowa boczny - lekko sprzyjający. Wyjechałem więc z bananem, ale na twarzy... Znowu na szosie :)
Gdzieniegdzie trochę mokro, ale rower się umyje, ciuchy się wypierze, a ja się wykąpię! Nie ma lipy! Ważne że nie pada, jest ciepło i przebija się słońce.

Na rynku pierwszy jest niezmordowany Zbigi, dojeżdzają po chwili MichałN, BłażejW, Przemko, KrzysiekL oraz RafałW.
Trasa ustalona, choć jak się później okazało niektórzy nie wiedzieli co jest w planach! Wio!
Z rynku powoli i spokojnie na Odolanów, tu Zbyszek zostaje i śmiga gdzieś rundke do Ostrowa, a my lecimy na Goszcz, Krośnice, Milicz i do Krotoszyna. W momencie "wjazdu na pętlę" 4/6 zrobiło rybkę i bardzo polskie "heeeeęęę?!"

Stety niestety odbili oni w lewo gdzieś bliżej na Ostrów, a tylko ja i BłażejW. polecielismy na Milicz. Jak do tej pory było pod dość mocny wiatr, tak teraz jechało się przyjemnie, spokojnie i szybko! Chwila postoju na sikstopie, jedziemy dalej, podziwiamy pałac wybudowany przez właściciela fabryki meblowej BODZIO w Goszczu, przejaśnia się bardzo mocno, na górkach dojazdowych do Milicza lecimy spokojnie...

Od Milicza załącza mi się mocniejsza jazda, cały trening to było lekkie pitu pitu, więc postanowiłem ciutkę przycisnąć. Oczywiście "w tlenie", troche poniżej progu tak aby się specjalnie mocno nie zakwaszać...

Wyjazd ze Zdun, kierunek już Krotoszyn... Tu jest ustawiony jeden segment na Stravie i był do zdobycia KOM.. Przycinąłem jeszcze troche mocniej i KOM jest mój :D Poleciałem praktycznie sam, BlażejW na kole - średnia z tego odcinka 39,3kmh, ale leciałem ponizej progu beztlenowego wiec wg.pulsometru mógłbym jeszcze co nieco dolożyć.........

.....ale to jak odpoczne, obecnie nogi trochę przymulone, dwa dni odpoczynku powinno zrobić swoje.
Jutro mycie roweru, wtorek w pracy dużo pracy, może więc w środę i czwartek wyskoczę na szosę...obecnie na trenażer nie mogę patrzeć... Praca nie zając - nie ucieknie, nikt za mnie jej w biurze nie zrobi, ale to zrobić można kilka rzeczy później niż zwykle :)

cad: 86
przewyższenia: 419m

Wczorajsza ekipa :)
JA - BłażejW - PrzemkoM. - MatiSZ. - Św.Błażej



Dzisiejsza trasa:

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Tren z Interkolem SRALPE POLSKA

Sobota, 15 lutego 2014 · Komentarze(1)
Kategoria 100-150km, Interkol
Uczestnicy
Tak tak, SRALPE POLSKA - po co jeździć do Hiszpanii skoro tutaj jest lepiej ?

Do dobrej formy jeszcze daleko. To tak stwierdzam po każdym wspólnym treningu, który daje zawsze wiele do myślenia.
Nikt zimy nie przespał, wszyscy trenują i wyjście z założenia, że tylko JA [tudzież Ty albo Ty czy inny Ty] trenowałem mocno  to się grubo przejedzie.

Interkole nie zapadły w sen zimowy. Dzisiaj wspólny trening {oby więcej takich w soboty!!!!!!} który z założenia miał być spokojny....
....pierwsze kilometry MOJE to jednak wielka udręka i jazda pod dzisiejszy zimny i mocny WmordeWind.... Średnią ukręcona do Ostrowa to jakieś 28km/h na dość wysokim pulsie! Także nie było to pitu pitu tylko walka o każdą minutę co by nie spóźnić się na zbiórkę - skończyło się na tym, że i tak to ja byłem pierwszy. Najpierw na rynku spotkanie z Błażejem W. i dalej już docelowo kierunek Lewiatan na wyjeździe w kierunku Grabowa. No jakby mi ktoś powiedział że to tam to bym i trafił, ale nazwanie tego miejsca "pętla pruślin" czy jakoś tak zdezorientowało mnie w zupełności.

Chwile poczekaliśmy za resztą, ja już wszamałem pierwszego batona, podjechał p.Andrzej Przeniczka, chwila rozmowy i zaczęli się zjeżdżać kolarze. Kierunek Kotłów, Mikstat, Ostrzeszów... Na górze górki z prologu czeka za nami Bazyl, za chwile naszym oczom okazuje się również prezez Grzegorz. Wspólnie jedziemy sobie spokojnie po zmianach. Jest całkiem miło, spokojnie i dziwnie lekko.

Bazyl został gdzieś po może godzinie jazdy z nami i odbił do domu, ja stanąłem za potrzebą i wszamałem jeszcze kolejnego batona... Zmieniamy kierunek jazdy i od tej chwili tempo wzrasta niemiłosiernie przez wiejący wiatr w plecy. W sumie tak od Czarnegolasu zaczęło się dobre tempo i kazdy coś tam od siebie dokręcał. Jak zawsze praktycznie na tym odcinku zapie****my i wszyscy szykują się na sprint w Odolanowie... Jakieś 2 km przed Odolanowem po zmianie Matiego skacze Przemo, Błażej Ś. siedzi mu na kole, Błażej W. dociaga mnie i Grzegorza do nich, Mati po zmianie nie miał szans żeby dokręcić już.... Po chwili gdy Przemo zorientował się że wszyscy jadą mu na kole zostaje jakieś 700m do "mety" po czym staram się poprawić, dobijam prędkość do 57kmh, ale standardowo nikt nie odpuszcza! Mimo że udaje się zrobić kilkanaście metrów przerwy reszta dojeżdża do mnie. Chwila czarowania i "upragniony sprint"... Tutaj już zawiodłem sam siebie i dałem dupska, lekko zamknięty z prawej strony nie postarałem się nawet i nie walczyłem, tylko dokręciłem spokojnie już....

W Odolanowie chłopaki pojechali w kierunku Ostrowa, a ja śmignąłem na Krotoszyn. Tutaj już spokojnie, nie spinałem się w ogóle, a mimo to dzięki wplecywindowi jechałem jakieś 33-35kmh.. Wjeżdżając do Kroto zupełnie puszczam korby i chcę sobie spokojnie rozkręcić nóżkę......ale nie! Nagle zaczyna padać,  no to 3 km które zostąły do pokonania przez miasto musialem rwać do przodu! Zrobiłem sobie trochę przełaju na szosie i poleciałem skrótem przez park. Wjeżdżając do domu jeszcze mocniej się rozpadało. A obecnie świeci słońce! :)

Trening mega udany... Kolejne kilometry do bazy. Trochę siły i wytrzymałości siłowej, a tak to spokój - oprócz odcinka Szklarka - Odolanów, który polecieliśmy dość szybko porzadnie nadrabiając średnią prędkość :]
Liczę na to, że obecne treningi przełożą się na dobrą formę na wiosne i latem. Że po kolejnych treningach będzie widoczny postęp. Obecnie wiem, że mogę być zmęczony po tym że nie próżnuję :)

caD: 84
przewyższneia: 488m

I jeszcze zdjęcia pyknięte przez Matiego podczas jazdy :)




Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Szosa szosa w końcu szosa ! :)

Sobota, 18 stycznia 2014 · Komentarze(0)
Kategoria 100-150km
Yeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeaaaaa haaaaappppyyyy hardcore!
Yeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeaaaaaah always hardcore!!!!

A teraz wracamy do treningu: szosa szosa sucha szosa - od rana piękne słońce, słaby wiatr i git majonez...
Dwie buły wszamane na spokojnie i udaje się wyjść równo o 9:59 na trening. Minuta w tym wpisie jest bardzo istotna!

Wystarczająca ilość węglowodanów i herbata z dużą domieszką miodu oraz założenie spokojnej tlenowej jazdy spowodowała wzięcie tylko czterech batonów na trasę. Ostatecznie zjadłem tylko dwa! Po prostu więcej nie było potrzeby. Jednak z tym miodem przesadziłem i miałem tak słodko, że aż musiałem się zatrzymać na orlenie, wlać jeden bidon zwykłej wody, który wypiłem praktycznie jednym łykiem. Dolałem więc po chwili znowu do pełna by mieć na resztę drogi...

Ku mojemu zaskoczeniu, nie spotkałłem żadnego szosowca, ani mtb'owca... Za to w lesie spotkałem drwali, którzy tak rąbali że aż wióry leciały. Droga zawalona drzewami, a jako że asfalt "na skróty" jest w stanie fatalnym zrobiły mi się przełaje i ok 300 metrów skakania ponad powalonymi drzewami... Przycumowane były też tam konie, ale gdy zapytałem czy mogę dosiąść usłyszałem, że to nieokiełznane klacze, a dwa konie {mechaniczne} za dużo mi nie dadzą... Po zrobieniu drugiego kółka na tej trasie drwale dalej tam byli tylko tym razem dla mnie już trochę ogarnęli tamten syf i poukładali drzewa wzdłuż szosy i dało się nie zejść z roweru.

Po drodze zboczyłem z trasy by wstąpić na Aśkę! Nie do Aśki, na Aśkę - dokładnie. Zawsze na, nigdy pod ;) A ona nigdy nie ma dość, tylko powoli każdy facet przy niej wymięka. Ale dzisiaj tylko raz.. Nie mogłem jej poświęcić więcej czasu, ważne że zawsze jest gotowa i chętna - wzgórze Joanny, cud!

Pognałem więc w drogę skierowaną do domu, niestety jak ICM pokazywał wiaterek się obracał z każdą godziną i tak oto się złożyło że tu i tam ciągle pod wiatr! A dymało coraz bardziej! No to co, spiąłem poślady i jazda jazda biała gwiazda! Hej Śląsk! Wracamy na Krotoszyn :)

Minutę po przyjeździe do domu, zachodzi słońce, wychodzi mgła, zbierają się chmury...okropieństwo!
I gdybym jeszcze minutę przejeździł to nie zobaczyłbym Sylwii Jaśkowiec w sprincie, jak dzielnie daje rade i wygrywa z Justyną!

cad: 82
przewyższenia: 823m
max % podjazdu: 9%

http://www.endomondo.com/workouts/287580094/179623...

http://www.youtube.com/watch?v=pzu-xTIhTPE


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Wytrzymałość ciepłą zimą :)

Sobota, 28 grudnia 2013 · Komentarze(0)
Kategoria 100-150km

Jak miło jest ruszyć dupsko na szosę dnia 28.12 i pojeździć przy temperaturze +11,3*C. Choć rano było chłodniej i powietrze bardziej drażniło górne drogi oddechowe, to na tyle przyjemnie się jechało, że aż z uśmiechem od ucha do ucha goszczącym na twarzy.

Nastawiony budzik zadzwonił planowo o 7:30, jednak wyłączając go nie liczyłem się z tym, że jeśli nie wstanę w tej samej chwili, mogę odejść jeszcze do krainy snów. Oczy ponownie otworzyły się po pół godziny i nie zamierzałem zwlekać z podniesieniem się z łóżka.

Szybkim krokiem poszedłem do toalety i obmyłem twarz zimną wodą, co pozwoliło szybko dojść do siebie. Po chwili udałem się w kierunku lodówki i wyciągając odpowiednie składniki zrobiłem sobie smaczne kanapki. Najadłem się prawie do syta pozostawiając troszeczkę miejsca w żołądku co by nie było ciężko ruszyć do przodu. Zaparzyłem także herbatę z miodem i zalałem do swoich ocieplanych bidonów z lidla celem spożywania ciepłego picia na trasie.

Po tym wszystkim spokojnie można było się ubrać w kolarski kombinezon. Wszystkie części ubioru starannie nałożone na ciało, potem kask i buty i można śmiało ruszyć na trening wytrzymałości bazowej.

Od początku wiatr dał mi się we znaki, wiało potwornie mocno w twarz i tak przez odcinek kolejnych 30km. Niestety nie było możliwości schować się na czyjekolwiek koło. Kilka razy kusili mnie ludzie wyprzedzający mnie na skuterach, ale w myśli miałem jeszcze całkiem spory kawał do domu oraz niedawną chorobę, która bagatela jeszcze w całości nie odpuściła. Od czasu do czasu pokaszlując spokojnie jednak jechałem do przodu i nie przejmowalem się zupełnie niczym.

Wjazd na milickie górki sprawił, że zdecydowanie na nowo przemyślałem swoją formę. Oslabiony wirusem organizm jeszcze zdecydowanie nie działa na 100% swoich możliwości. Zrobiłem jednak sobie dwa kółka po górkach i wróciłem do domu. Jechało się o tyle fajnie, że bez żadnego rwania, zupełnie spokojnie, tak aby zrobić trochę kilometrów typowej bazy na nowy sezon.

W kolejną niedzielę szykuje się kolejny wyścig na MTB w Topoli Małej. Zobaczymy co z tego wyjdzie, bo od poniedzialku wracam do realizacji planu treningowego i mogę być ciutkę bez wymagalnej świeżości wyścigowej.

cad: 84

przewyższenia: 756m

http://www.endomondo.com/workouts/280121217/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Do Antonina czas z Bazylem w las. Interkollas

Niedziela, 10 listopada 2013 · Komentarze(1)
Jak jedziemy w Bazylowe tereny to zawsze jest fajnie. W ciemno można bylo więc jechać za nim w las. Proste. Mati i Błażej obiecali przyjechać na MTB, Bazyl też pojawił się na przełajówce swojej i tak oto mieliśmy fajną ekipę na leśne wojaże.

Przyjechała też kawaleria i Grzegorz z Michałem na szosie, Przemo na mtb. Kawaleria zerwana na pierwszym lepszym wzniesieniu, na którym chciałem się tylko pobawić i zaatakowałem, a o dziwo zerwałem grupę. Został więc sam Interkol.
5 MTB vs 2 SZOSA. Przemo pojechał z szosowcami, a my skręcilismy w las na Antonin. Od tej chwili zaczęło się dziać fajnie.

Las wprawdzie to zupełnie nie moja bajka, ale Bazylowe tereny odpowiadały mi zdecydowanie i z chwili na chwilę czułem się pewniej. Gdy wjechaliśmy na rundę Bazyla naszym oczom ukazały się prawdziwe góry. Wzniesienia po 20%, które trzymają dość długo. 3 ostre i długie hopy. Bardzo szerokie, fajne na wyścig, do wyprzedzania, dalej to raptem 2-3 zakręty i delikatny slalom między drzewami z dobrze widoczną i wyprofilowaną już ścieżką. Coś dla mnie.

Zrobiliśmy 3 okrążenia, z czego był czas żeby się pośmiać z gleby Błażeja {koło do centry i pedał do wyprostowania}, żeby pogadać i się zmęczyć.! Ta trasa na wyscigu dałaby ostro w kość i na pewno nie będzie faworyzować aż tak znacznie lepiej jeżdżących technicznie w lesie.

Po wyjeździe z lasu wjeżdżamy do lasu i tak do Czarnegolasu :D Później szosą do Odolanowa, gdzie trochę podkręciłem tempo i zaatakowałem na tablicę, ale Błażej usiadł mi na koło i wygrał :]

Super trening, dobra zabawa, jeszcze lepsze leśne towarzystwo?: Bazyl, Mati, Błażej i moja skromna osoba :)

przewyższenia: 404m
max % podjazdu: 20%

Grupa leśna Interkolu 10.11.2013


I takie tam o słoneczko i chmurka :)

/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Na nowo.

Piątek, 1 listopada 2013 · Komentarze(4)
Nowy miesiąc, nowy sezon, nowe założenia, nowe plany przygotowań, stary rower.

Koniec odpoczynku. Cztery dni nic nie robienia. To nie błąd. Nie ma nic nie robienia przez tydzień/ dwa tygodnie. Odpoczynek systematyczny.

Dzisiaj więc zacząłem z grubej rury, piękna pogoda zachęca wręcz do kręcenia. Sobota i niedziela zapowiadają się deszczowe.

Poleciałem więc w kierunku "Milcza" i zrobiłem sobie dwa okrążenia.
Przez co wyszło 50km pod mocny i zimny wiatr.

Jedno 51km 1h 45min a drugie 51km 1h 42min a 5 km przez miasto i dojazd do domu :)

caD: 87
przewyższenia: 354m

Zrobili u nas nową drogę, wylotówka na Wrocław, kierunkowskaz na Mil?cz :)
Milcz do Milicza!

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(4)

PRO przejażdżka kończąca sezon 2013

Niedziela, 27 października 2013 · Komentarze(0)
Koniec koniec koniec. Jednak notatki to dopiero początek. Usiądź się więc wygodnie, weź do ręki piwo i zagryzaj sobie czekoladą milką karmelową, tak aby zrobiło Ci się błogo. Postaraj się tylko nie zasnąć, bo dzisiaj wiele się wydarzyło, wiele się przejechało i w ogóle to ostatni trening zaliczający się pod sezon 2013.

Od jakiegoś czas umawiałem się z Mateuszem z CCC na wspólny, niedzielny trening z Interkolem. Dzisiaj nadszedł taki czas, że on jest już na finiszu wyścigowego sezonu i ma więcej czasu w weekendy. Zapowiadana świetna pogoda na cały dzień nie mogła więc przejść mi koło nosa. Wsiadłem rano na rower i pojechałem w stronę Ostrowa, po drodze zabierając Matiego prawie spod domu.

Dojeżdżając na rynek, ku mojemu zdziwieniu, jak nigdy - wielki tłok i zawody biegowe. Nieco zdezorientowani jednak jedziemy na nasze miejsce zbiórki. Tam może koło 10 ludzi. Niechętni na moją propozycję zrobienia 100km i więcej. Jedziemy jednak kawałek na Odolanów razem. Tu razem z Mateuszem dajemy zmianę z... hmm...5-6km ? Masakra, pod wiatr..

W Odolanowie na szczęście razem ze mną i Mateuszem odbija również Błażej W. i jeden nowy kolega{chyba Michał jak dobrze pamiętam]. Jedziemy w czwórkę spokojnym tempem, najpierw całkiem sporo pod wiatr. W Twardogórze zmieniamy kierunek jazdy i nagle jedzie się kilkukrotnie razy bardziej przyjemnie i swobodnie. Tempo nagle wzrosło. Chwilka na sik-stop.

Wciąż w dobrych humorach i ciągle rozmawiając jedziemy spokojnie aż do pierwszej większej hopki przez Miliczem - wjazd pod kościółek w Wierzchowicach. Tutaj staram się atakować, odjeżdżam na kilka[naście] metrów, ale Mateusz nie daje szans i bardzo łatwo bez większego wysiłku dojeżdża do mnie i poprawia. Błażej ledwo wytrzymał mu na kole, a ja po chwili dojechałem bo po tamtym skoku nie sposób było już usiąść pod górę na kole. Czekamy chwilę za nowym kolegą i jedziemy dalej.

W Miliczu mała przerwa pod sklepem, dotankowanie bidonów dzięki Matiemu i puszka oszronionej - zimnej - lodowatej CocaColi i można jechać dalej.

Do Zdun spokój. Tu nie byłbym sobą jakbym nie próbował zaatakować. Niestety, z czym na salony... Mateusz kontroluje wszystko, z resztą spodziewałem się że tak będzie. Na rondzie jednak jedzie jakoś inaczej dziwnie dookoła rynku i chcąc to wykorzystać z Błażejem odjeżdzamy dosłownie na chwilę bo nie sposób było uciec.

Tutaj Mati znowu poprawił i mnie zerwał, Błażej do niego jeszcze dołączył, ale ten już znacząco zwolnił. Co to zawodowstwo robi z człowiekiem....ma taką nogę, że nic tylko pozazdrościć.

Wjeżdzamy do Krotoszyna, czekamy za naszym czwartym kolegą i nic.. kilka dobrych minut na pierwszym rondzie i kolegi nie widać. Chłopaki pojechali już do domów w kierunku Ostrowa, a ja pojechałem zobaczyć co tam z nim się dzieje, bo gdzieś po drodze musi się znaleźć. A ten na wlocie do Krotoszyna stał z rowerem na poboczu i dzwonił po tatę bo nie wiedział gdzie jest i gdzie jechać. Odprowadziłem go więc na wylotówkę na Ostrów i tam już na tatę poczekał.

Sam poleciałem do domu! Masakra! Piękne zakończenie sezonu, pięknie weszło w nogi. Teraz 4 dni przerwy, teraz "święta" trochę będą przedłużały weekendy więc się na spokojnie przekręci. Bo po pracy ?! Nie ma szans :/

A więc do zobaczyska w piątek! Trenażer albo szosa. Zależy od pogody.

Cya!

caD: 84
przewyższenia: 394m

Elo elo! :] Piękną wiosnę mamy tej jesieni :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Keep calm and ride! Interkol :)

Niedziela, 6 października 2013 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Miało być dzisiaj porwanie się na przebicie w końcu 10.000km, ale gdy na powrocie zaczęło wmordewindem dmuchać, gdy zaczęło się chmurzyć i zaszło słońce....

Ale najpierw wybrałem się na ostrowski rynek by odbyć kolejny wspólny trening. W założeniu miałem spokojną jazdę i dokrętkę po wspólnej jeździe. Niestety patrząc przez pryzmat moich planów pojawili się kozacy, którym tylko skoki, ucieczki i ranty w głowie. Szybko więc zweryfikowałem swoje plany na ten dzień.

Wiedziałem że może być ciężko, a samotna dokrętka jeszcze 90km będzie samobójstwem, stwierdziłem więc BASTA i starczy.

Ucieczkowy trend zaczął dzisiaj Grzegorz. Dokręcił na Sulmierzyce, skoczyłem za nim.. Póxniej co chwile ktoś skakał. Za Sulmierzycami "chwila" spokoju, wychodzę ze Zbyszkiem na zmianę, Zbyszek już schodzi ja dokręcam i prowokuję kolejne akcje, sprint na tablicę Krotoszyn i w sprincie Grzegorz jest niepodważalnie szybszy. Dalej przejazd przez miasto i w miarę spokój aż do Raszkowa. Tutaj dokręca bardzo Błażej robi się mała wyrwa, Grzegorz spawa i jeszcze wychodzi z koła, ja z Błażejem "walczę" o drugą pozycje. Znowu chwila spokoju i do Ostrowa zostaje 10km. Postanowiłem po ostatnich tylko spawach sam poatakować. Niestety kilkukrotne próby spełzły na niczym bo ciągle reszta dociągała. Sprint na Ostrów znowu wygrywa Grzegorz który ostatnie kilometry wiózł się na kole. Fajna zabawa ale energochłonna. Stwierdziłem że nie ma sensu dzisiaj jechać 200km :)

caD: 85
przewyższenia: 259m

Ot taki sobie ja ;)


I {nie}cała nasza grupa. Pani fotograf obcięła dwóch kolegów, a jeszcze jeden pojechał do domu.

/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)