PRO przejażdżka kończąca sezon 2013
Niedziela, 27 października 2013
· Komentarze(0)
Kategoria 100-150km, Interkol, Ze zdjęciami
Koniec koniec koniec. Jednak notatki to dopiero początek. Usiądź się więc wygodnie, weź do ręki piwo i zagryzaj sobie czekoladą milką karmelową, tak aby zrobiło Ci się błogo. Postaraj się tylko nie zasnąć, bo dzisiaj wiele się wydarzyło, wiele się przejechało i w ogóle to ostatni trening zaliczający się pod sezon 2013.
Od jakiegoś czas umawiałem się z Mateuszem z CCC na wspólny, niedzielny trening z Interkolem. Dzisiaj nadszedł taki czas, że on jest już na finiszu wyścigowego sezonu i ma więcej czasu w weekendy. Zapowiadana świetna pogoda na cały dzień nie mogła więc przejść mi koło nosa. Wsiadłem rano na rower i pojechałem w stronę Ostrowa, po drodze zabierając Matiego prawie spod domu.
Dojeżdżając na rynek, ku mojemu zdziwieniu, jak nigdy - wielki tłok i zawody biegowe. Nieco zdezorientowani jednak jedziemy na nasze miejsce zbiórki. Tam może koło 10 ludzi. Niechętni na moją propozycję zrobienia 100km i więcej. Jedziemy jednak kawałek na Odolanów razem. Tu razem z Mateuszem dajemy zmianę z... hmm...5-6km ? Masakra, pod wiatr..
W Odolanowie na szczęście razem ze mną i Mateuszem odbija również Błażej W. i jeden nowy kolega{chyba Michał jak dobrze pamiętam]. Jedziemy w czwórkę spokojnym tempem, najpierw całkiem sporo pod wiatr. W Twardogórze zmieniamy kierunek jazdy i nagle jedzie się kilkukrotnie razy bardziej przyjemnie i swobodnie. Tempo nagle wzrosło. Chwilka na sik-stop.
Wciąż w dobrych humorach i ciągle rozmawiając jedziemy spokojnie aż do pierwszej większej hopki przez Miliczem - wjazd pod kościółek w Wierzchowicach. Tutaj staram się atakować, odjeżdżam na kilka[naście] metrów, ale Mateusz nie daje szans i bardzo łatwo bez większego wysiłku dojeżdża do mnie i poprawia. Błażej ledwo wytrzymał mu na kole, a ja po chwili dojechałem bo po tamtym skoku nie sposób było już usiąść pod górę na kole. Czekamy chwilę za nowym kolegą i jedziemy dalej.
W Miliczu mała przerwa pod sklepem, dotankowanie bidonów dzięki Matiemu i puszka oszronionej - zimnej - lodowatej CocaColi i można jechać dalej.
Do Zdun spokój. Tu nie byłbym sobą jakbym nie próbował zaatakować. Niestety, z czym na salony... Mateusz kontroluje wszystko, z resztą spodziewałem się że tak będzie. Na rondzie jednak jedzie jakoś inaczej dziwnie dookoła rynku i chcąc to wykorzystać z Błażejem odjeżdzamy dosłownie na chwilę bo nie sposób było uciec.
Tutaj Mati znowu poprawił i mnie zerwał, Błażej do niego jeszcze dołączył, ale ten już znacząco zwolnił. Co to zawodowstwo robi z człowiekiem....ma taką nogę, że nic tylko pozazdrościć.
Wjeżdzamy do Krotoszyna, czekamy za naszym czwartym kolegą i nic.. kilka dobrych minut na pierwszym rondzie i kolegi nie widać. Chłopaki pojechali już do domów w kierunku Ostrowa, a ja pojechałem zobaczyć co tam z nim się dzieje, bo gdzieś po drodze musi się znaleźć. A ten na wlocie do Krotoszyna stał z rowerem na poboczu i dzwonił po tatę bo nie wiedział gdzie jest i gdzie jechać. Odprowadziłem go więc na wylotówkę na Ostrów i tam już na tatę poczekał.
Sam poleciałem do domu! Masakra! Piękne zakończenie sezonu, pięknie weszło w nogi. Teraz 4 dni przerwy, teraz "święta" trochę będą przedłużały weekendy więc się na spokojnie przekręci. Bo po pracy ?! Nie ma szans :/
A więc do zobaczyska w piątek! Trenażer albo szosa. Zależy od pogody.
Cya!
caD: 84
przewyższenia: 394m
Elo elo! :] Piękną wiosnę mamy tej jesieni :)
Od jakiegoś czas umawiałem się z Mateuszem z CCC na wspólny, niedzielny trening z Interkolem. Dzisiaj nadszedł taki czas, że on jest już na finiszu wyścigowego sezonu i ma więcej czasu w weekendy. Zapowiadana świetna pogoda na cały dzień nie mogła więc przejść mi koło nosa. Wsiadłem rano na rower i pojechałem w stronę Ostrowa, po drodze zabierając Matiego prawie spod domu.
Dojeżdżając na rynek, ku mojemu zdziwieniu, jak nigdy - wielki tłok i zawody biegowe. Nieco zdezorientowani jednak jedziemy na nasze miejsce zbiórki. Tam może koło 10 ludzi. Niechętni na moją propozycję zrobienia 100km i więcej. Jedziemy jednak kawałek na Odolanów razem. Tu razem z Mateuszem dajemy zmianę z... hmm...5-6km ? Masakra, pod wiatr..
W Odolanowie na szczęście razem ze mną i Mateuszem odbija również Błażej W. i jeden nowy kolega{chyba Michał jak dobrze pamiętam]. Jedziemy w czwórkę spokojnym tempem, najpierw całkiem sporo pod wiatr. W Twardogórze zmieniamy kierunek jazdy i nagle jedzie się kilkukrotnie razy bardziej przyjemnie i swobodnie. Tempo nagle wzrosło. Chwilka na sik-stop.
Wciąż w dobrych humorach i ciągle rozmawiając jedziemy spokojnie aż do pierwszej większej hopki przez Miliczem - wjazd pod kościółek w Wierzchowicach. Tutaj staram się atakować, odjeżdżam na kilka[naście] metrów, ale Mateusz nie daje szans i bardzo łatwo bez większego wysiłku dojeżdża do mnie i poprawia. Błażej ledwo wytrzymał mu na kole, a ja po chwili dojechałem bo po tamtym skoku nie sposób było już usiąść pod górę na kole. Czekamy chwilę za nowym kolegą i jedziemy dalej.
W Miliczu mała przerwa pod sklepem, dotankowanie bidonów dzięki Matiemu i puszka oszronionej - zimnej - lodowatej CocaColi i można jechać dalej.
Do Zdun spokój. Tu nie byłbym sobą jakbym nie próbował zaatakować. Niestety, z czym na salony... Mateusz kontroluje wszystko, z resztą spodziewałem się że tak będzie. Na rondzie jednak jedzie jakoś inaczej dziwnie dookoła rynku i chcąc to wykorzystać z Błażejem odjeżdzamy dosłownie na chwilę bo nie sposób było uciec.
Tutaj Mati znowu poprawił i mnie zerwał, Błażej do niego jeszcze dołączył, ale ten już znacząco zwolnił. Co to zawodowstwo robi z człowiekiem....ma taką nogę, że nic tylko pozazdrościć.
Wjeżdzamy do Krotoszyna, czekamy za naszym czwartym kolegą i nic.. kilka dobrych minut na pierwszym rondzie i kolegi nie widać. Chłopaki pojechali już do domów w kierunku Ostrowa, a ja pojechałem zobaczyć co tam z nim się dzieje, bo gdzieś po drodze musi się znaleźć. A ten na wlocie do Krotoszyna stał z rowerem na poboczu i dzwonił po tatę bo nie wiedział gdzie jest i gdzie jechać. Odprowadziłem go więc na wylotówkę na Ostrów i tam już na tatę poczekał.
Sam poleciałem do domu! Masakra! Piękne zakończenie sezonu, pięknie weszło w nogi. Teraz 4 dni przerwy, teraz "święta" trochę będą przedłużały weekendy więc się na spokojnie przekręci. Bo po pracy ?! Nie ma szans :/
A więc do zobaczyska w piątek! Trenażer albo szosa. Zależy od pogody.
Cya!
caD: 84
przewyższenia: 394m
Elo elo! :] Piękną wiosnę mamy tej jesieni :)