To co już za mną:

Wpisy archiwalne w kategorii

100-150km

Dystans całkowity:27157.10 km (w terenie 36.00 km; 0.13%)
Czas w ruchu:888:57
Średnia prędkość:30.55 km/h
Maksymalna prędkość:83.00 km/h
Suma podjazdów:114758 m
Maks. tętno maksymalne:214 (110 %)
Maks. tętno średnie:179 (92 %)
Suma kalorii:549883 kcal
Liczba aktywności:226
Średnio na aktywność:120.16 km i 3h 56m
Więcej statystyk

Riplej ! :)

Czwartek, 17 lipca 2014 · Komentarze(0)
Kategoria 100-150km
Dzisiaj wolniej, samemu, w upale :)

Korba Ultegry i nowe pedałki + nowy łancuch = działają jak ulał :)

cad: 87
przewyższenia: 726m

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Z Artittu zawsze spoko !

Środa, 16 lipca 2014 · Komentarze(0)
Kategoria 100-150km
Tośmy sobie z Arturem Patersonem Paterkiem pośmigaliśmy. Pokazałem mu moją rundkę, którą dzisiaj zrobiliśmy z założenia 2 razy - tak aby wyszła soczysta setunia :)

Tak nam dobrze się jechało że wyszło co wyszło. Dawno nie miałem żadnego dystansu - dzisiaj był jak zbawienie.
Z nową korbą ultegry, z nowymi pedałami i łańcuchem - ideał :]

cad: 86
przewyższenia: 726m

Na starcie Korony Kocich Gór 2014 w Zawonii - fot.Marta Sawicka :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Żądło Szerszenia 2014 - 2m w M2

Sobota, 26 kwietnia 2014 · Komentarze(10)
Wyniki OPEN Żądła Szerszenia 2014 dystans MEGA


Na koniec grudnia pisząc sobie "plany" do zrealizowania na rok 2014 nie myślałem o tym aż tak realistycznie jak faktycznie jest. Był to mój wrodzony optymizm. Obecnie - trzeci wyścig - trzecie podium, tym razem 2 miejsce! :) Plan był ambitny jeśli chodzi o pierwszą część sezonu. Plan "W Trzebnicy być minimum w pierwszej 5-tce w kategorii" i co?! jest jeszcze lepiej, w kategorii drugie miejsce, a OPEN 4. 

Piękny maraton, super widoki, cudna organizacja, świetna atmosfera - wszystko tylko u Szerszeni. :) Trasa dobrze oznakowana choć raz mieliśmy chwilę zawahania. Malownicza trasa, super kiełbaska, grochówka i chlebek :)
Szerszenie spisały się na medal! :) Na puchar! Wszystko OK :)

Ale od początku! Wczorajsze losowanie nie było zbyt łaskawe, bo w grupie nie było nikogo z kim można by było powalczyć o lepszy czas, ale zaraz za mną dwie minuty startował zeszłoroczny {i jak się okazuje tegoroczny również} zwycięzca wyscigu Zbyszek Gucwa.
Plan był prosty, jechać od początku swoje, nie zarzynać się i kręcić dla rozgrzania mięśni i przygotowania organizmu na większy wysiłek.

Pierwsze 10km przejechane więc baaardzo lajtowo, nawet aż za bardzo, ale jechałem z kilkoma pomocnikami Zbyszka, ktorzy zmian za bardzo nie dawali....reszta też nie kwapiła się do wytężonej pracy. Gdy doszedł do nas Zbyszek tempo od razu się zwiększyło. Jechał z kolejnym gregario i tak oto przez dobre kilkanaście km pracowali oni we dwoje nie dopuszczając praktycznie reszty, jechali drużynowo w 6 osób chyba. Później umowa że pracują wszyscy ale do pracy wzięli się oprócz mnie z grupy 20 os. chyba jeszcze ze dwie/trzy osoby. Jeden drugi mocny zaciąg Zbyszka i kolegów i zostaje nas mniej. Ostro pojechali też pierwszy podjazd gdzie z grupy zostało nas 5-ciu.
Ja, Zbyszek i dwoch jego gregario + anonimowy. Niedługo później doganiamy mojego kolegę z teamu Rafała Olesia i kręcimy dalej.

Po drodze podłączają się co rusz na chwilę jacyś ludzie, ale każdy mocniejszy zaciąg aby zgubić balast - działa. Od 80km jedziemy praktycznie we trzech. Mocne rowne zmiany. Stajemy na bufecie, umowa że czekamy, dolewam jeden bidon wody, robię szybkie siku i lecimy ile sił w nogach. Tych niestety coraz mniej i mimo regularnego jedzenia i picia czuję się trochę słabiej. Trudno było dawać w tym samym tempie zmiany co Zbyszek, który odwalał kawał dobrej roboty. Dalej to tereny góra dół góra dół... Udaje się trzymać równe i mocne tempo.. Dojeżdżamy razem do podjazdu "Prababki" i tam ze Zbyszkiem się żegnamy. Widzę go tyle co się po nim zakurzyło i tyle. Jakoś się przeczołgałem pod górę i gitara. Dalej już jedziemy we dwoje z Rafalem aż do samej mety. Po drodze mijamy Bodnara z kimś z ActiveJetu oraz Woodiego :)

Przyjeżdżam na metę, padam nieżywy... Wiem że czas będzie dobry, ale nie że aż tak! Wyniki są boskie! Drugie miejsce w kategorii wiekowej i czwarte open! Niesamowite :) Jednak dobrze została przepracowana moja zima i wszyscy Ci którzy mowili że robilem coś źle...eee...no :) 3ci wyścig i 3cie podium :) Yes Yes Yes! :] Lepiej być nie mogło, na Zbyszka nie było mocnych, choć od Prababki do mety odjechał raptem 3y minuty. Uhaha ;]

cad: 90
przewyższenia: 996m


Krisso przed startem :)



Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(10)

5 Etap. Trzech muszkieterów K+M+B

Poniedziałek, 21 kwietnia 2014 · Komentarze(0)
Dzisiaj już 5-ty z rzędu dzień treningowy. Nogi coraz bardziej zmęczone, ale jakoś dziwnie daję radę. Wspaniały czas. Na Trzebnicę będzie forma :) A najbardziej szykuję się na Mikstat i Ustroń. Wszystko pod te dwa wyścigi będzie teraz podporządkowane :)

A może pod wyjazd w Alpy ? Plany są, pomyślimy i się zobaczy ! :]

Ostatnie 5 dni to:

Dystans: 466km
Czas: 14,5h
Przewyższenia: 2467m
Kalorie: 10 221kcal
--------------------------------------------

A dziś:

Jazda do Ostrowa. po drodze zabrany Kamil z Biadek. Fajna ekipa na rynku, ale większość jedzie na skróty od razu przez Odolanów na Krotoszyn - Ja MichałN i BłażejW. polecieliśmy razem z Kamilem na Domasławice - Krośnice - Milicz i Krotoszyn. Bardzo mocne, ale równe tempo. Było super, Kamil co rusz zostawał na hopkach więc go zostawiliśmy na 15km przed Kroto. Ogólnie trening na plus i jako równi w miarę trzej muszkieterowie K+M+B daliśmy radę :)

cad: 86
przewyzszennie: 435

Chyba jeszcze wyjdę dokręcić 34km do równej sumki :D

Kriss na tronie :D

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Etap.4. "zajonc", jajko i siła...

Niedziela, 20 kwietnia 2014 · Komentarze(3)
Wczoraj, dzisiaj....poszedłem spać jakoś koło 3 w nocy..  ale podnieść się z łóżka po niecałych 6h snu...nie napawało optymizmem na cały trening..

Wchodzę czym prędzej na ICM i jeszcze bardziej się załamuję przez zapowiedź jazdy 30km samemu pod wiatr do samego Ostrowa...

Ale ruszyłem, noga jakoś kręci - a nie powinna! - co się dzieje... Źle nie jest, ale średnia do Ostrowa nie powala... kosmiczne 28kmh, ale przynajmniej nie dojechałem zajechany. Dotankowałem na orlenie wody bo coś jej dzisiaj za dużo i za szybko zeszło... I kierunek rynek!
Jadę sobie spokojnie, przede mną auto... nagle gość staje i otwiera drzwi.. niedużo miałem do powiedzenia, trzymając się za klamkomanetki robię odruchowy unik, jednak nie udaje się w zupełności ominąć auta i trafiam ręką w gościa lusterko.. usłyszałem ode mnie parę słów, gorzkich słów, - nie było żadnej wzmianki o świętach - choć i tak, wyszedł gorzej na tym manewerze niż ja bo ja mam zdarte i zakrwawione kostteczki u prawej ręki, małą dziurkę w rękawiczce - a gość ciutkę poniszczone lusterko..no...

Dojeżdzam na rynek, tam tylko Mati, stoimy, gadamy, focimy, zjeżdżają się kompani do dalszej jazdy i już, trasa obmyślona i wio.
Najpierw dość spokojnie, ja jakimś cudem na zmianie pod mocny wiatr prawie do samego skrętu na Strzyżew.. Później jakoś leci. Był w miarę spokój aż do czasu gdy tempo lekko podkręcił kolega, który odwiedził nas z Ośki Warszawa. Skręt w prawo na taki ciekawy skrót wydłużający trasę o jakieś 2km.. Tam ja trochę podkręcam tempo.. Zostaje nas 4-ech, ja Błażej, Ośka i RobertK. Po tym jednak jak jeszcze Błażej podkręcił tempo pod wiatr zostałem razem z Robertem jakieś 100m za nimi. Wyjazd na główną i próba dojścia do nich pod kościółek "prawie" udana ;) Stwierdziłem że noga całkiem dobrze kręci, mimo że jest dziś 4-ty dzień treningowy z rzędu.

Wjazd do Mikstatu... droga wiedzie już raczej tylko w dół, po płaskim i z wiatrem.. Co chwilę skoki i ranty.. Ale było fajnie. Do Antonina wjeżdżamy grupą i sprint na tablicę wygrywa MichałN, ja chyba drugi i reszta dalej...
Sam próbowałem do Odolanowa uciekać ze dwa razy, ale za każdym to kolejnym dokręcając mocno do 46-48kmh reszta nie odpuszczała...  Nikt dzisiaj nie poszalał w ucieczce. Sprint na Odolanów, każdy dokręca ile sił w nogach, BłażejW i Przemko chcą rozprowadzić BłażejaŚ. na sprint na tablicę, ale tu widać braki i z koła wychodzi MichałN i ja.. Nie daje się jednak już dzisiaj objechać go i znowu na tablicę przyjeżdżam drugi.

W Odolanowie rozjazd, część śmiga na Ostrów, a ja i 4 bestów jedzie na Krotoszyn. Spokojna jazda, dobre tempo... A tu nie byłbym sobą gdybym kolejny raz nie spróbował na Krotoszyn, ale jednak samemu uciekać 5km do tablicy to jednak już nie dzisiaj. Nogi zamulone, nogi zakwaszone i chłopaki doszli mnie spokojnym tempem, bo nawet nie tyle co oni przyspieszyli co ja po jakimś kilometrze na zmarszczkach opadłem z sił.. Do Krotoszyna już spoko jazda na luzie w 5.

Trening dzisiaj na wielki plus! Dawno tak fajnie nie było, sporo ludzi, dobra zabawa i udany trening. Nogi bolą, ale oto chodzi! Jutro etap.5. I regeneracja do Trzebnicy, którą w zależności od wylosowanej grupy będzie trzeba potrakować albo ścigancko albo treningowo.
 Noga kręci, już się nie mogę doczekać na wyścigi w Mikstacie i Puchar Równicy w Ustroniu :) ajajaj! :D


cad:85
przewyższenia: 360m

Jajjjjjjjooooooo :D


I trzy "zajonce" :D Fajne kumple :]


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(3)

Wiosenny chłód i słońce, ciepło i bezchmurne niebo.

Niedziela, 30 marca 2014 · Komentarze(4)
Chłodnym dzisiejszym porankiem przywitany zostałem dnia ostatniego szosowego w marcu. Kolejna okazja by wyrwać kartkę z kalendarza i zacząć nowy miesiąc. Jednak rozmyślając o przeróżnych fantastycznie układających się rzeczach, zostałem w łóżku około 15 minut po obudzeniu przez budzik. Otwierając oczy, odkładając na bok kołdrę i wysuwając nogi spoza łóżka wstaję by odbyć wszystkie poranne czynności, które konieczne są do normalnego funkcjonowania. Ciągle mrużąc jedno oko budzę się dopiero po uderzeniu zimnej wody w twarz. Udając się do kuchni rozmyślam o konieczności zjedzenia czegokolwiek by tylko starczyło energii na dłużej niż dojazd rowerem do Ostrowa. W żołądku czując niestrawność wciskam w siebie kilka skibek chleba i popijam mlekiem z płatkami.

Lekko kręcąc nosem na samego siebie wskakuję w rowerowe ciuchy i wypinając rower z trenażera mogę udać się na trening. Ubierając się na krótko miałem nadzieję, że szeroko rozumiana FULL LAMPA to nie tylko ostro świecące słońce, ale i ciepło otulających promieni. Niestety po wyjściu z domu doznałem lekkiego zdziwienia i szoku, że włosy chcą wyjść spod skóry i wszystkie które na rękach zostały dziś odsłonięte stanęły dęba.

Ruszenie graniczyło z cudem gdyż przymarzłem do klamki od drzwi. Jednak gdy to już przezwyciężyłem wiedziałem że może być tylko łatwiej. Patrząc co rusz na termometr i godzinę, doszedłem do wniosku że przez prawie godzinę drogi, temperatura zmieniała się bardzo równo bo 0,9*C / 15 minut. W Ostrowie spotkany Zbyszek nie mógł zrozumieć jak mogłem popełnić taki błąd.. A ja już pod Ostrowem byłem na prawdę rozgrzany i było w miarę ciepło.

Na rynku zebrało się około 15 kolarzy. Każdy witając się rzucał kilka słów do rozmowy grupy i tak oto wyruszyliśmy chwilę po 10:00. Niemrawo ruszając z miejsca w dobrych humorach przemierzamy wyjazd z Ostrowa i później już tylko cudne równe i spokojne tempo.

Do czasu pierwszej górki gdzie MichałN. docisnął siedząc w siodle ostało się nas na szczycie trzech, bo tą pierwszą dokrętkę dojechał w czubie jeszcze BlażejW. Jako ostatni kawalerzysta w Interkolowym gronie napedzał peleton całkiem żwawo i mocno. W Domasławicach Maciej O. rzuca propozycję trasy i jakiegoś bliżej nam nieznanego kółeczka, po którym spodziewałem się przynajmniej dobrego asfaltu, jednak przez odcinek ok. 2km gdzie asfaltu to ze świecą szukać. Po przejechaniu Maciejowego odcinka, kolegów zaczęły swędzieć nogi i pierwszy nie wytrzymał Przemko, ale dzielnie jadąc po zmianach w dobrym tempie dogoniliśmy jego ucieczkę bez zbędnej spiny i zaginki. Kolejny skok Przemka też na początku został bardzo odpuszczony jednak po chwili zaczęliśmy go gonić wspólnie, po uprzednim urwaniu kilku ludzi przez mocny zaciąg MichałaN i BłażejaW. Było więc 5 na 1. Jednak zupełny brak współpracy i miliardy skoków Michała i Błażeja rozbiły nam pogoń bo nie była to równa jazda, tylko hop hop hop...

Ja dzisiaj na spokojnie nie dałem się porwać emocjom i spawałem każdy jeden skok, nie dokręcając jednak później, bo ledwo co dokręciliśmy i jechaliśmy razem, kolejny skok stawał się faktem. Przemko tym sposobem dojechał sobie do Odolanowa, my byliśmy już blisko, ale chlopaki woleli się pobawić w gumę... Pożegnaliśmy się więc na rozdrożu, ja pojechałem w kierunku upragnionego od 3 godzin domu! Droga minęła na tyle sprawnie, że ani się nie obejrzałem i jadłem obiad.

Wspaniały dzisiejszy dzień wykorzystany w 100%! Niesamowicie było jechać znów na krótko po zimie, niesamowcie było przekręcić już mocniej z chłopakami, koniec z tlenem:))

caD: 82
przewyższenia: 324

Może to nie Grecja....Ale też jest zajebiście :)


Ahh jak przyjemnie :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(4)

Policja - uważaj będzie draka!!!!

Niedziela, 2 marca 2014 · Komentarze(4)
Uczestnicy
W zeszłym roku gdy zbieraliśmy się w niedzielę na rynku w Ostrowie każdy wiedział, że może nie nadążyć i że będzie po prostu ogień...
W zeszłym roku NIGDY nie było takiej frekwencji jak jest teraz, a to zapewne sprawka przepięknej lampy niczym w Sralpe Polska ....

No to pojechałem i dzisiaj mimo bolących nóżek i ogólnego zmęczenia, bo jakże sobie można odpuścić jazdę z tymi waryjotami. Do Ostrowa więc ruszyłem zaraz po śniadaniu, niestety pod wiatr, cisnąłem niczym Froome na rozjeździe po pięciokrotnym wjechaniu pod Etnę... Dojeżdżam na rynek i oczom nie wierzę, Zbigi na szosie, Piotr w gotowości bojowej, młodzi przyjeżdżają, robi się fajny peleton, nawet nasz Miłosz Muzykant wpadł pojeździć... Trasa już obmyślona, na Kotłów, Mikstat, Ostrzeszów i Kobylą Górę...

Pierwszy lepszy podjazd, Piotr daje zmianę śmierci, Miłosz i kilku innych spływa poprzez selekcję naturalną, Zbigi zostaje mimo że mógłby jechać, ale zostaje w eskorcie dla brata. I tak oto na szczyt wjeżdżamy spokojnie, ale zostaje nas z około 20 ludzi jakieś może pół... Skręcamy sobie dalej w Mikstacie na Ostrzeszów, takie tam pitu pitu i nie ma o czym pisać, gadka szmatka, śmichy chichy i w ogóle luzik. Nikt nas nie goni, oprócz czasu który biegnie nieubłaganie.. W Ostrzeszowie kolejny rezygnuje i zmyka prosto na Szklarkę, a my ciśniemy dalej na Kobylą Górę.. Stajemy chwilę na czymś jakby rynku i na spokojnie czekamy za wszystkimi aż dojadą bo na górkach się trochę rozciągnęliśmy.. Tutaj mamy niby jechać Bazylową rundkę, ale większość chłopaków jedzie krócej, ja się długo nie zastanawiałem i trochę kręcąc nosem i marudząc wybieram krótszą opcję, która i tak ma razem ponad 130km !!!

Tutaj to już totalne pitu pitu do kwadritu ;) Do CzarnegoLasu jedziemy sobie spokojnie, rozmawiamy, zajmujemy całą szerokość naszego pasa... A tu nagle słyszymy z megafonu "proszę jechać osobno, porozmawiacie sobie później" odwracamy się ze zdziwieniem a to POLICJA ! Niezła beka, jedziemy więc gęsiego, ja będąc parę metrów przed chlopakami odwracam się coś tam mówię do nich gestykulując a tu znowu "kolarzu jedź i nie odwracaj się bo jak się przewrócisz to będzie niezła draka" :D Ot taka PRZEmiła sytuacja, git majonez policja miała dzisiaj dobry humor i mogąc nam wlepić mandaty postanowili zachować się bardzo w porządku!

Przy wyjeździe z mieściska Przemko ruszył w ucieczkę aż do Odolanowa. Ja najpierw za nim mocno pociągnąłem, dojechał Błażej i KrzysiekL. ale nie dojechaliśmy do niego, ja przed Odolanowem starałem się jeszcze mocno dokręcić ale ni chu chu bo był już za daleko... Błażi po każdym moim zrywie siedział tylko na kole, a wyszedł na tablice gdzie już zupełnie odpuściłem!

Chwila postoju w Odolanowie na wjeździe, czekamy za dwoma naszymi kompanami i rozjeżdzamy się do domów :]]

caD: 82
przewyższenia: 534

Giganty ! Od lewej Trek Madonka Błażi, Specialized Allez Cristiny i Merida Przema Mocarza oraz ??? a także Trek :D

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(4)

Chciałeś, masz... Proste...

Sobota, 1 marca 2014 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Dokładnie.. Chciałeś mocno trenować, masz tego efekt.. Czas na regeneracyjny tydzień od poniedziałku!

Początek był i lekki i przyjemny, Chłopaki przyjechali idealnie w czas i ruszyliśmy z Krotoszyna na Milicz i trochę dookoła na Twardogórę by później lecieć na Ose i Międzybórz, przez Sośnie i do Odolanowa.

Przylecieli ze średnią 33kmh co myślałem w takim razie że będzie mocny dzisiaj trening skoro tak wszyscy nabuzowani energią i chęcią do szybkiej jazdy. Tu się zdziwiłem jak długo nikt nie chciał wychodzic na zmianę, Przemko coś ściemniał, młodzi stażem też niezbyt byli chętni.. No to ja głównie z Błażejem W. prowadzliliśmy peleton i czasem coś tam Krzysiek L. i Błażej Ś. Do Milicza więc spoko, za Miliczem zaczęly się większe hopki i tutaj niby Jakub wariował i coś atakował a później odpadał i musielismy czekać za nim i resztą chłopaków.. I nic by się nie stało gdyby nie za każdą hopką i mocniejszą dokrętką musieliśmy za nimi czekać dość długo.. No jakby się nie wariowało to by sie chociaż na kole spokojnie dojechalo ;)

Dalej to już jazda na Twardogórę i tam Błażej W. mocno docisnął na jednej hopie tak że chwilę siedziałem na kole ale musiałem odpuścić bo nogi totalnie nie kręciły dzisiaj. Długi czas później też spokój i czekamy za maruderami oraz dalej jedziemy na spokojnie na Międzybórz.... Tutaj już nawet na płaskim chłopaki mieli mega problemy z utrzymaniem tempa więc sory, ale postanowiliśmy jechać swoje bo nie mieliśmy lampek ;) Ostatnia w sumie hopka na dzisiaj to w Międzyborzu... Tutaj Przemo pierwszy raz dzisiaj chyba mocniej przycisnął.. Za nim skoczył Błażej W... Ja i Błażej Ś. jechaliśmy spokojnie, LKrzysiek trochę stracił, a tu nagle dwójka która odskoczyła jedzie dalej mocno aż do Odolanowa.. Ja z Błażejem Ś. na początku mocno gonimy, ale Błażej Ś. mnie mocno po jakimś czasie demotywuje do dalszej pogoni i długo się nie zastanawiam i przez brak świezości szybko odpuszczam i dalej jedziemy sobie lżej po zmianach...

Dojeżdzamy do Odolanowa, uciekinierzy czekają, jadą na Ostrów, a ja na Krotoszyn. Mimo wiatru w plecy kryzys energetyczny i jadę 27-31kmh... No bywa czasem i tak... :)

caD: 84
przewyższenia: 634m



http://www.endomondo.com/workouts/302501328/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Ugotowany! Trening OTR Interkol Ostrów Wlkp.

Niedziela, 23 lutego 2014 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Kolejna setka za mną, tylko chyba muszę zwolnić bo zaczynam być pijany... Miało być inaczej, ale znowu wyszło jak wyszło.

Od rana wskazania termometra na poziomie 1-2*C nie napawały optymizmem... Ubrałem się więc dość grubo, w czerwoną kurtkę, grube rękawice i ciepłą czapkę.... Jak wyjeżdżałem było mi ciągle zimno, w sumie do samego Ostrowa... Jednak chwila postoju w pełnym słońcu sprawiło, że popełniłem błąd i powinienem się ubrać lżej bo zaczynam się pocić po prostu stojąc na słoncu.
Bazyl natomiast już totalnie mnie rozbroił jadąc na trening w najnowszych butach i systemach {nie}zatrzaskowych.. Coś jak kiedyś Simon Amman na Olipiadzie zastosował nowe zapięcia i wygrał! Tak Bazyl poleciał w butach, których nie powstydziłby się żaden PROkolarz typu Contador czy wspominany również na treningu Kenijczyk Froome.. Najważniejsze że dał radę i dzielnie walczył w butach marki wstyd i systemie zatrzaskowym typu brak... No i te woreczki foliowe na stopy.. Bazyl jesteś zwycięzcą! ;))

Na szczęście trasa dzisiaj obrana w całości płaska z jakimiś tam delikatnymi zmarszczkami. Kierunek Pleszew, Dobrzyca i w pierwszej wersji Krotoszyn. Na rynku stawiło się 18 osób i takim dość sporym jak na nasze warunki peletonie ruszyliśmy w drogę. Kilka osób na MTB odbiło w bok i zrobili mniej niż my... Jak zawsze tempo było zawrotne, tak tym razem delikatne pitu pitu, które mi jak najbardziej dzisiaj pasowało! Każdy mocniejszy zaciąg sprawiał że grzałem się jak woda w czajniku podczas gotowania - z chwili na chwilę coraz bardziej - aż bym po prostu musiał się schłodzić, żeby znowu ruszyć... O dziwo nie było żadnego sprintu na tablice Pleszew i Dobrzyca - tak jak zawsze... W Dobrzycy chłopaki coś kombinują i nie jedziemy jak było w planie na Kkrotoszyn, tylko bocznymi dróżkami na Raszków.. Tu się chce uciekać Przemowi i BłażejowiŚ. który myśli że jest Fabianem Cancellarą, Tony Martinem ew. Wigginsem.. Ja jednak na spokojnie sobie kręciłem, równo po zmianach jechaliśmy... Po chwili Kawalrzesyta który skoczył za nimi złapany, akurat górka to dokręciłem do 42kmh i go nie ma... Tutaj zagotowałem się przeokropnie i prawie zdechłem.. Dojechałem z chłopakami do Raszkowa mocnym tempem i odłączyłem się na Krotoszyn by zacząć swoje PITU pitu pod wiatr...

Jadę sobie jadę i jadę.. Droga się nie kończy, czas leci jakby wolniej, patrzę tablica "Krotoszyn 15km" i twierdze jest ok,  tyle wytrzymam.
Dupa boli, nogi ciężkie, wmordewind, dziury, słońce i ten żar z nieba... Wszystko zaczynało mnie denerwować... Aż tu nagle dojeżdża do mnie kolarz, lekko zasapany, strój Astany, rower jakiś Virginia czy coś takiego, wielka pompka przyczepiona do poziomej rury... Ale nie jestem nieuprzejmy, nie uciekam, nie dokręcam jak niektórzy, witamy się i rozmawiamy, czas upływa jakby szybciej i nie zauważamy kiedy wjeżdżamy do Krotoszyna gdzie się rozjeżdzamy w dwa rózne kierunki :))

ŁŁŁŁŁŁŁłłłłłłoooooooooooooooogólnie to trening na wielki puls... ee.. na plus! Puls zbyt wysoki nie jest bo nie było powodu żeby serducho miało zabić szybciej.. No może raz czy dwa.. Ale to epizody..  Ogólnie dzięki panowie za wspólny trening, kolejny dobry niedzielny dzień na szosie.. Przede mną dwa wolne dni od roweru, ale za to intensywne w spotkania po pracy... Jedno bardzo ważne i dość ryzykowne jeśli chodzi o kariere zawodową bo albo ryzykować albo siedzieć w spokoju i do końca życia nic nie znaczyć.. A że lubię jak coś ode mnie zależy - zaryzykuję więc... :) W ten sam dzień spotkanie z wiedźmami :D

cAD: 84
przewyższneia: 357m



Trasa:

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Boooooska jazda :)

Sobota, 22 lutego 2014 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Ciepło, miło i przyjemnie :) Jazda w grupie z chłopakami z Interkolu. Zbiórka jak tydzień temu na Lewiatanie o 11:00.
Wczoraj jeszcze z myślą "nie wiem czy pojadę" bo trudno wchodziło się po schodach po meczu w piłkę..... Nie nastawiałem budzika, myślałem raczej tylko o tym żeby się w końcu wyspać - obudzić się bez niczyjej pomocy, tak po prostu jak organizm stwierdzi że snu starczy.. Pobudka więc chwilę po 8:00 i stwierdziłem "źle nie jest". No to szykowanko, śniadanko i można deptać do Ostrowa :)

Wiatr był w plecy, więc nie cisnąłem za bardzo, a tu się trochę zdziwiłem bo jednak spotkanie na końcu miasta i było trzeba przez cały Ostrów przejechać co chwilę zajmuje... Dojechałem idealnie na czas, chwila pogadanek i wio. Była zacna ekipa, fajny peletonik więc się zrobił: Błażej W., Błażej Ś., Przemko, Krzysiek L., książe Adi., Dawid K. z Kawalerii oraz  Ja. i jakiś nowy ktoś kto dość szybko odpadł.

Trasa obmyślona na Kotłów, Ostrzeszów, Kobylą Górę i dalej na Odolanów. Tak więc jedziemy sobie spokojnie po zmianach, jedynie jeszcze przy wyjeździe z Osw. Kawalerzysta myli biegi i zamiast wstecznego wrzuca 5-tkę, czort wie tylko po co od początku zapier***ać jak wszyscy {oprócz mnie} nierozgrzani.. W drodze pod kościółek na górce skręcamy znowu w prawo i robimy jakąś rundkę jak tydzień temu dodatkowo. Wyjazd na główną i tempo trochę podkręcone. Dawid coś tam próbował dokręcić mocniej, postanowiłem więc dołożyć i coś od siebie, dokręciłem na tyle że zostaliśmy we trzech: Ja, Błażej W. oraz Przemo.... Po czym utrzymując tempo mocne panowie wychodzą mi z koła - czego się spodziewałem... Sam także po ich skokach przyspieszyłem jeszcze i praktycznie nic nie straciłem na szczycie... Reszta chłopaków dojeżdża.

Chwila zjazdu, wolniejszego tempa przez miasto i czas na ostrzeszowskie górki... Tutaj na początku też dość spokojnie, ale tylko na zjazdach.. Każda jedna górka to szybki podjazd i wolniejsze nawet tempo z góry.. W pewnym momencie gdy Przemo jest na zmianie i dokręca bardzo mocno - swoje dokłada jeszcze Błażej W. i tak znowu zostajemy tylko we trzech... Chwile przed tablicą próbuję po zmianie Błażeja jeszcze dokręcić, ale tu znowu Przemko na kole, wyszedł i tablica jego...

Kolejna chwila spokoju aż do Kobylej Góry gdzie na podjeździe znowu zostajemy tylko we trzech... Ale i przyszło coś dla reszty... Duuużo płaskiego przez kolejne ok 30km do Odolanowa.. coś tam wiatr wieje w twarz ale daje się radę utrzymać w miarę konkretne tempo.

Ogólnie spokój aż nie wyjechaliśmy ze Świecy, która jest raptem 2-3km od tablicy w Odolanowie.. Tutaj po dość mocnej zmianie Przema i Błażeja czas na mnie i Krzyśka L... Najpierw utrzymuję tempo, ale po chwili myślę sobie "a co mi tam" i robię rant pod lekko boczny wiatr 40kmh.. Tutaj po chwili słyszę jakiś krzyk czy cuś, a tu Krzysiek L wypadł z szosy na pobocze trochę bo za bardzo próbował się mimo wwszystko schować :D Po chwili jak odbił z powrotem i nic się nie stało Błażej W powtarza ten manewr ale Krzysiek L prowadzi nas środkiem szosy jednak i dojeżdżamy do sprintu na który jednak już nie starcza pary w nogach i nie ma jeszcze tej motoryki co na pewno będzie na wiosnę ;)

Później chwilę czekamy za Adim, robimy wspólne foto i rozjeżdzamy się. Ja jadąc pod wiatr do Krotoszyna w ogóle nie zwracałem uwagi na prędkość... Totalnie rozkręcałem nogi ;) W Sulmierzycach jeszcze spotkana ekipa z Milicza, chwila rozmowy i dalej do domu! :D

Jednym słowem jest zacnie. Będzie tylko lepiej. Po bardzo długich wytrzymałościowych i siłowych jazdach nadchodzi czas powoli na ćwiczenie poszczególnych cech motoryki... Także jak najbardziej baza jest.. Teraz więc konkrety - a te, niestety w przyszłym tygodniu raczej w całości na trenażerze... Chociaż w sumie gdzie mi będzie lepiej robić interwały jak nie w równych warunkach każdy. :)

Ps. No i najbardziej mnie rozwaliło jak pulsometr podczas skoku na górkę w Ostrzeszowie pokazał mi tętno 196ud/min!!!! Niestety jako maXa tego sigma nie zapisała, w takim razie czy to jakiś błąd czy chwilowe tętno na zagince ?
Czy to oznaka że będzie dobrze, skoro bez problemu osiągam takie tętno ???

cad: 85
przewyższenia: 531m

Ekipa z dzisiejszego treningu :)



Dzisiejsza trasa:

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(4)