Od samego rana na targ z mamą i zainkasowałem nowe buty i jeansy :) Kupiłem jeszcze ponad 1,5kg bananów i wrociłem do domu. Przed wyjazdem zjadłem co nie co i wyjechałem. Wziąłem 2 banany bo wiedziałem ,że troche chleba nie da mi sił na długi dystans... Lecz gdy próbowałem zjeść pierwsszego banana na ok 60km złamał mi się zaraz po otwarciu i spadł :/ W drodze powrotnej musiałem sobie zrobic 5min przerwy na stacji benzynowej bo już byłem padnięty. Jutro i byc może też za dwa dni troche przerwy muszę sobie zrobic.. Ost. 30km to powrót pod wiatr, z narastającym zmęczeniem ,głodem i bólem nóg [zakwasy] Trasa dziś to: Krotoszyn - Milicz - Krośnice - Góra Gęślica - Milicz - Krośnice - Góra Gęślica - Milicz - Krotoszyn
Dzisiaj mi nogi w ogóle nie pomagały. Max tętno niskie.. Bez sił dziś.. Teraz czas na odpoczynek !!!
Kadencja 79 Dzisiaj sobie w pulsometrze zrobiłem strefe do treningu tlenowego:
Powyżej strefy jechałem: 17min W strefie jechałem: 2h 8min Poniżej strefy jechałem: 1h 40min
Chciałem sobie pojechać na czas.. Taki mały trening do prologu.. Miałem w zeszłym roku fajną traske taką w sam raz na czasówke.. Żeby nie wypinać się z bloków podjeżdżam 5km/h do jakiegos słupa opieram się i jebs.. Nie wiem co to było.. Ale sie przewróciło razem ze mną.. Rowerowi się chyba nic nie stało ,a ja mam zdarte kolano.. Mimo to postanowiłem pojechać.. W sierpniu/wrześniu 2008 ta trasa była świetna.. taką ją pamiętałem.. no cóż.. jadę już ok 1,5 i nagle na drodze wielkie kratery.. zwalniam.. może je jakoś omine.. przejechałem .. jade kolejne 100metreów i znowu to samo.. wkur***lem sie dzisiaj na maxa.. dalej wybrałem się spokojnie po mieście..
No i tak o 18 pojechałem góralem pograć w piłe.. strzeliłem dwa gole i obroniłem parę niezłych sytuacji stojąc na swojej zmianie na bramce :]]
Jazda z serwisu z Ostrowa Wlkp do domu :) Średnia dośc wysoka i aż nie mogę wyjść z podziwu bo było cały czas pod wiatr.. Wymieniona kaseta i łańcuch, linki oraz cały rower wygląda jak nowy :)
Już wczoraj pogadaliśmy z Arturem ,że dziś jedziemy do Ostrowa Wlkp. na trening z Interkolem. Dzisiaj wstałem przed 8:00 i wlazłem na kompa. Zgadaliśmy się z Arturem i poszedłem coś zjeść. Uszykowałem się i w drogę. Wychodząc z domu stwierdziłem ,że jest mi zimno.. No ,ale nie wracałem się już bo przeciez bedzie juz tylko cieplej. Dojechaliśmy raz dwa do Ostrowa i w drogę.. Wybraliśmy trasę [Krotoszyn]-Ostrów Wlkp.-Odolanów-Sulmierzyce-Milicz-Krotoszyn-[Ostrów Wlkp.] Gdzie ja już w Krotku zostałem. Artur śmigał dalej z nimi do Ostrowa.. Podziwiam.. Jechaliśmy w grupie około 15-16 osób.
Wjeżdżając do Sulmierzyc natrafiliśmy na kostkę.. Tak zaczęło telepać ,że Maciej zgubił bidon, na szczęscie nic się nikomu nie stało... Dalej już jechaliśmy bez problemu. W drodze na Milicz gdy jechaliśmy już osobno to ja wyszedłem na zmianę.. Gdy po chwili się odwróciłem to nikogo za mną nie było.. Dołączyła do mnie dwójka kolarzy ,aby mnie przystopować.. Z 33 przyśpieszyłem nagle do 39km/h.. Jakbyy to powiedział Armstrong.. Dzisiaj nie czułem łańcucha.. Wczorajszy dzień przerwy dużo dał.. Siły sie zregenerowały i od razu lepsza jazda :) Za Miliczem zaczęły się pagórki.. Sam zawsze podjeżdżałem pod nie jakoś tak 20-25km/h -dzisiaj musiałem deptać po 35km/h.. Więc zostałem pare metrów ,ale ze po kazdym wzniesieniu jest zjazd.. szybko dołączyłem.. Od tej chwili trzymałem się już tylko w czubie.. W zdunach podzielił się nam troche peleton przez wielkie kratery na drodze.. Wyjeżdżając ze Zdun Artur skoczył troche do przodu.. Wszyscy myślimy [ja i on ejsteśmy z Krotoszyna] ,że skoczył "zdobyć" Krotoszyn sam.. A to jeszcze 7km.. Dojechałem do niego ,ale zwolnil i poczekaliśmy na reszte grupy.. Wtedy powiedziałem sobie ,że trzeba zdobyc Krotoszyn.. W pewnym momencie [1km od tabliczki] na wysokości Wulkanizatora jest malutki podjazd i lekki zakręt w prawo.. Powiedziałem sobie ,że po tym zakręcie skoczę do przodu.. I tak zrobiłem.. Z 35km/h zrobiło się 48km/h i tak chwile jechałem. Odjechałem dosyć daleko.. Nikt nie skoczył za mną.. Jednak zacząłem słabnąć po chwili [w nogach było już te 95km] i odwracając się zauwazyłem ,że goni mnie Grzegorz.. Niestety i przegonił.. Reszta grupy nie zareagowała i dojechała do nas po chwili.. Pogratulowałem Grzegorzowi udanej pogoni i wygranej w Krotku ;) No i oni pojechali na Ostrów ,a ja do domu ;)
Zmęczony ,zmarzniety i głodny wróciłem... Ale dzisiaj miałem energię i jechało mi się na prawdę świetmie..
Od razu po szkole zjadłem obiad i na rower. 20 stopni na dworze.. Już się ubieram na krótko ,a tu ojciec wchodzi i mówi ,że jest chłodno[?] i ze zaraz bedzie już zimno.. Ubieram długie spodnie[na opakowaniu było napisane od -2 - 5stopni] wychodzę na balkon.. 2 minuty i sie spocilem.. przebieram sie na krotko.. OJciec nie masz racji !!! Wyjeżdżam i jest wporzo.. przesunąłem swoje zaje**scie twarde siodło troche do przodu bo bylo za daleko... Mam nadzieje ,że sie jakos przyzwyczaje do niego... Bo na drodze nie wiem co robic tak po 30km.. Tak w dupe zaczyna się wrzynać.
Bolące kolana dają znać i dzis.. Dlatego takie tempo.. Ost. chyba troszke przeszarżowałem i wolę sobie dlugo i spokojnie śmigac teraz.. Na koniec spotkalem kolarza na MTB... I cicho ,bo cicho ,ale zaczęło mi troszke tylne koło terkotać.. A wcześniej nie wydawało żadnych odgłosów...
Wstałem dzisiaj już o 8 nad ranem ,aby zobaczyć pogode i pojechać do Ostrowa. Otworzyłem oczy, zobaczyłem ładne niebo i mowie sobie że jeszcze chwile sobie poleże... Obudziłem sie o 11 :/ Czyli już nici z jazdy z Interkolem. Zjadłem obiad i ruszyłem sam w drogę. Troszke za Krotoszynem zestresowałem się bo myslalem ,że zapomniałem banana- nic bardziej mylnego. Jakoś tak się ułozył ,że podczas jazdy nie mogłem go wyczuc.. A gdy pod Miliczem zadzwonił mi telefon uśmiechnąłem się bo wyczułem gada :D I jak wczoraj na Wierzchowice. Podjazd ,zjazd i podjazd z drugiej strony. Później skręt w jakąś boczną uliczkę ,gdzie wiedziałem o fajnym podjeździe i jazda. Pokonany 2 razy z dwóch stron. :] Po chwili znowu podjazd kolo kosciolka i do domu. Po drodze spotkalem 5 kolarzy. Troche też deszcz popadał ,ale tym sie akurat nie przejmowałem. Załozyłem nowa kurteczke typowo przeciwdeszczową.
Wjazd na górke boczna uliczka przed wierzchowicami:
Zjazd:
Zjazd z drugiej strony:
Zabytkowy domek:
A tu chyba miejsce wypoczynkowe dla zmęczonych,przed owym domem.
Kadencja : 84 Max tętno wyszło w Wierzchowicach.... A teraz pare dni jazdy odpoczynkowej przede mną :)
Wyjeżdżając dziś na trase chciałem przejechać ją spokojnie ,męcząc się jedynie na wzniesieniach ,które chciałem pokonać. Utrzymać się było łatwo w założonej strefie ,no ale to było męczące bo jechałem max 27km/h żeby utrzymać się w strefie.. Dojechałem tak do Milicza i skręciłem na Krośnice. Jadąc spokojnie zatrzymywałem się parę razy na fotki. A jeszcze po drodze musiałem się zatrzymać w lesie bo zaczęło mocno padać. Wzniesienie w Wierzchowicach pokonywałem 3 razy z dwóch stron. A co było najśmieszniejsze to jedna pani na rowerze jechała na rowerze.. Zawrociłem pierwszy raz, rower podprowadzała bo była akurat prawie na szczycie wzniesienia ,a gdy już jechałem ostatni raz to jechała juz z górki :P No nic, przetestowałem sobie dwie pozycje na tym wzniesieniu.. raz cały czas siedząc, drugi raz cały czas na stojaka mocno deptając. Oby dwa sposoby są ciężkie. Będzie trzeba pojechać pół na pół. A na szczycie wstać i śmignąć. Było cięzko ,ale było warto.. Dawno mnie tam nie było :]] Do Milicza jechałem pod wiatr. Z powrotem pędziłem prawie 45km/h.
Śr Kadencja = 78
Odpoczywamy "w schronie przeciwdeszczowym"
Wyjazd z Czarnogoździc.
Podjaz pod Wierzchowice..
Zjazd:
I od nowa z drugiej strony:
Jak już wracałem wyszły takie dwa fajne interwały ,bo próbowałem sie podczepic pod tiry ,ale nie wyszło.. Nogi juz były niczym z waty..
Po wczorajszej jeździe do dzis czułem bolący tyłek i nogi. No ,ale nic.. Obudziłem sie koło 7:30 i wysłałem sms'a do Artura czy mu się chce do Ostrowa jechać na 10. Obgadaliśmy wszystko już na gg i ruszyliśmy. O 8:50 byłem już u niego i w drogę. Jako ,że jechaliśmy dość wolno ,a i tak bylismy za szybko to troche zmarzliśmy. Przystanek na załatwienie fizjologicznych spraw i dalej w droge. Średnia do Ostrowa to coś koło 27km/h. W ostrowie byliśmy coś koło 9:40. Na rynku było już paru kolarzy. Obmyślilismy tak trasę aby mi i arturowi bylo bliżej do domu. Pojechaliśmy w strone Twardogóry i z powrotem. W grupie 10os jechaliśmy od 32-37km/h. Czyli dość szybko. Dawałem zmiany co jakiś czas ,ale już pod koniec tylko pasozytowałem z tyłu "peletonu". Gdy ja z Arturem pojechalismy w swoja strone zaczęła się okropna walka z wiatrem w twarz i deszczem. Średnia powrotna była mniej wiecej 28km/h. Jechało się okropnie. Wszystko oczywiscie do prania. Rower do czyszczenia. A ja do kąpania zaraz po przyjezdzie. Chociaż wycieczke uważam za udaną :) Z tyłu peletonu jedzie sie świetnie. W ogóle nie trzeba się męczyć. Tak jak wczoraj mialem nadmiar jedzenia tak dzis niedomiar. Wyjechałem po 1 skibce chleba z szynką. Od rańca nie jestem w stanie nic przełknąć. Wziąłem troche czekolady i dwa jabłka. Ale i tak przez całą trasę odczuwałem mały głód.
Śr Kadencja = 79
A to ja już przed garażem ,zmęczony ,mokry i brudny..
Dzisiaj z rańca napisał do mnie Bartosz [ ;] ] ,że zbierają sie z Interkolem i jadą na wycieczke. Zaproponowałem aby pojechali przez Krotoszyn to się zabiorę bo do nich już na zbiórkę nie zdążę. Po paru minutach telefon ,że jadą w moją stronę.. To i ja zaraz dałem znać Arturowi ,że jest szansa wycieczki w grupie. Jako ,że był sam w Majką[mała córeczka] w domu musiał poczekać na żone. POwiedział ,że odzwoni. Jestem już w garazu i czyszczę jako tako rower i dostaje dwa telefony jeden po drugim. OD Artura ,że może jechać i od Bartka ,że są już niedaleko. No to myk do Artura i w stronę Sulmierzyc. Jedziemy już 6km i się zaczynamy martwic gdzie oni są. Po chwili jednak się minęliśmy i pojechaliśmy razem w strone Kobierna i później Ostrowa. W mieście jeszcze luźne tempo. Jechało nas sześciu. Bartek na MTB dawał radę.. aż mu zazdroszczę. Wyjeżdżamy z Kobierna i zachciało mi się banana zjeść. Wyciągam i zostaje troche. Przy prędkości 46km/h ja jem banana... W tym samym momencie trzem wymiataczom zachciało się uciekać.. ZOstawili mnie ,Bartka i jeszcze jednego kolegę bardzo szybko.. A ja nadal jem banana :D No i tak sie wlokłem ,że nie zauważyłem kiedy oni mi nawet odjechali. Jadę za nimi jakies 100 metrów . Miałem to szczęscie ,że nadal ich widziałem. Bo bym w ogóle stracił motywacje już do jazdy. Jadziemy tak 2 , 3 i 4 kilometr rozerwani a tamtych dalej nie ma. Jedziemy 10km tak [ja sam a oni troche przede mna] no i w końcu koniec ucieczki. Czekają na nas. Już do Ostrowa spokojne tempo. Średnia mojej pogoni sięgała ok 42km/h bez przerwy ,a tak tych dwóch przed sobą złapać nie mogłem.
Z Ostrowa już spokojnie z Arturem wracamy do domu. Przez Odolanów i Sulmierzyce do Krotoszyna i pod mocny wiatr w twarz.
Niech wam nie przychodzi do głowy jedzenie podczas jazdy w grupie gdy tempo jest bardzo wysokie.. Bo z małej przerwy po kilku sekundach robi sie wyrwa..
Śr. Kadencja = 82
A to moje nowe stanowisko do pisania notatek na BS: