Deszcz mnie nie pokonał... Wierzchowice zaliczone "n"ty raz...
Sobota, 28 marca 2009
· Komentarze(2)
Kategoria 50-100km, Ze zdjęciami
Wyjeżdżając dziś na trase chciałem przejechać ją spokojnie ,męcząc się jedynie na wzniesieniach ,które chciałem pokonać. Utrzymać się było łatwo w założonej strefie ,no ale to było męczące bo jechałem max 27km/h żeby utrzymać się w strefie..
Dojechałem tak do Milicza i skręciłem na Krośnice. Jadąc spokojnie zatrzymywałem się parę razy na fotki. A jeszcze po drodze musiałem się zatrzymać w lesie bo zaczęło mocno padać. Wzniesienie w Wierzchowicach pokonywałem 3 razy z dwóch stron. A co było najśmieszniejsze to jedna pani na rowerze jechała na rowerze.. Zawrociłem pierwszy raz, rower podprowadzała bo była akurat prawie na szczycie wzniesienia ,a gdy już jechałem ostatni raz to jechała juz z górki :P
No nic, przetestowałem sobie dwie pozycje na tym wzniesieniu.. raz cały czas siedząc, drugi raz cały czas na stojaka mocno deptając. Oby dwa sposoby są ciężkie. Będzie trzeba pojechać pół na pół. A na szczycie wstać i śmignąć.
Było cięzko ,ale było warto.. Dawno mnie tam nie było :]]
Do Milicza jechałem pod wiatr. Z powrotem pędziłem prawie 45km/h.
Śr Kadencja = 78
Odpoczywamy "w schronie przeciwdeszczowym"
Wyjazd z Czarnogoździc.
Podjaz pod Wierzchowice..
Zjazd:
I od nowa z drugiej strony:
Jak już wracałem wyszły takie dwa fajne interwały ,bo próbowałem sie podczepic pod tiry ,ale nie wyszło.. Nogi juz były niczym z waty..
Dojechałem tak do Milicza i skręciłem na Krośnice. Jadąc spokojnie zatrzymywałem się parę razy na fotki. A jeszcze po drodze musiałem się zatrzymać w lesie bo zaczęło mocno padać. Wzniesienie w Wierzchowicach pokonywałem 3 razy z dwóch stron. A co było najśmieszniejsze to jedna pani na rowerze jechała na rowerze.. Zawrociłem pierwszy raz, rower podprowadzała bo była akurat prawie na szczycie wzniesienia ,a gdy już jechałem ostatni raz to jechała juz z górki :P
No nic, przetestowałem sobie dwie pozycje na tym wzniesieniu.. raz cały czas siedząc, drugi raz cały czas na stojaka mocno deptając. Oby dwa sposoby są ciężkie. Będzie trzeba pojechać pół na pół. A na szczycie wstać i śmignąć.
Było cięzko ,ale było warto.. Dawno mnie tam nie było :]]
Do Milicza jechałem pod wiatr. Z powrotem pędziłem prawie 45km/h.
Śr Kadencja = 78
Odpoczywamy "w schronie przeciwdeszczowym"
Wyjazd z Czarnogoździc.
Podjaz pod Wierzchowice..
Zjazd:
I od nowa z drugiej strony:
Jak już wracałem wyszły takie dwa fajne interwały ,bo próbowałem sie podczepic pod tiry ,ale nie wyszło.. Nogi juz były niczym z waty..