To co już za mną:

Wierzchowice - czyli tam i z powrotem trasą maratonu..

Niedziela, 29 marca 2009 · Komentarze(2)
Wstałem dzisiaj już o 8 nad ranem ,aby zobaczyć pogode i pojechać do Ostrowa. Otworzyłem oczy, zobaczyłem ładne niebo i mowie sobie że jeszcze chwile sobie poleże... Obudziłem sie o 11 :/
Czyli już nici z jazdy z Interkolem. Zjadłem obiad i ruszyłem sam w drogę. Troszke za Krotoszynem zestresowałem się bo myslalem ,że zapomniałem banana- nic bardziej mylnego. Jakoś tak się ułozył ,że podczas jazdy nie mogłem go wyczuc.. A gdy pod Miliczem zadzwonił mi telefon uśmiechnąłem się bo wyczułem gada :D
I jak wczoraj na Wierzchowice. Podjazd ,zjazd i podjazd z drugiej strony. Później skręt w jakąś boczną uliczkę ,gdzie wiedziałem o fajnym podjeździe i jazda. Pokonany 2 razy z dwóch stron. :] Po chwili znowu podjazd kolo kosciolka i do domu.
Po drodze spotkalem 5 kolarzy. Troche też deszcz popadał ,ale tym sie akurat nie przejmowałem. Załozyłem nowa kurteczke typowo przeciwdeszczową.

Wjazd na górke boczna uliczka przed wierzchowicami:


Zjazd:


Zjazd z drugiej strony:


Zabytkowy domek:





A tu chyba miejsce wypoczynkowe dla zmęczonych,przed owym domem.


Kadencja : 84
Max tętno wyszło w Wierzchowicach....
A teraz pare dni jazdy odpoczynkowej przede mną :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(2)

Komentarze (2)

To poszalałeś. A u nas lało od rana. Pozdrawiam

robin 20:42 niedziela, 29 marca 2009

ŚPIOCH!!!:D

bartekosw 19:19 niedziela, 29 marca 2009
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa losic

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]