To co już za mną:

Wpisy archiwalne w kategorii

Ze zdjęciami

Dystans całkowity:58445.73 km (w terenie 204.33 km; 0.35%)
Czas w ruchu:1956:09
Średnia prędkość:29.90 km/h
Maksymalna prędkość:90.00 km/h
Suma podjazdów:272900 m
Maks. tętno maksymalne:214 (110 %)
Maks. tętno średnie:188 (97 %)
Suma kalorii:1163956 kcal
Liczba aktywności:716
Średnio na aktywność:81.74 km i 2h 43m
Więcej statystyk

Fotki z TRZEBNICY !! Ucieczka przed deszczem...

Środa, 4 maja 2011 · Komentarze(6)
Uh ah Oh.. Kolejny trening z Michałem [jechał tym razem na MTB] ,który jest niezmordowany i wyszło co wyszło. Chociaż to też w sumie w dużej mierze moja zasługa dziś :] Ale od poczatku..
Spotykamy się po 11:00 w Sulmierzycach i jedziemy na Milicz z wiatrem bardzo za szybko :D Dawałem częste i mocne zmiany - postanowiłem dzisiaj troszkę odciążyć Michała ,który jechał na MTB ale i tak nieźle dawał radę.. Dla mnie to też w sumie taki mocny trening i możliwość odwdzięczenia się za ostatnie dociągnięcie mnie przez Michała do Odolanowa ;)
Było ostro.. A i noga dzisiaj lepiej kręciła.. Z Milicza od razu na Krośnice przez Wierzchowice. Pierwsza górka to był istny demotywator, nie dość ,że pod górę to jeszcze pod wiatr :D Ale dalismy radę, polecieliśmy jak burza w kierunku Goszcza, gdzie zrobiliśmy sobie małą przerwę na pogawędkę ,jedzenie i zakupy.. Zmarzłem niemiłosiernie ,ale na rowerze się szybko rozgrzałem z powrotem ,choć szło topornie..
I tak dojechaliśmy po zmianach do Odolanowa gdzie się rozjechaliśmy do domów..
Ja miałem mocno pod wiatr ,ale jak tylko zauwazyłem chmury ,które się zbliżają powiedziałem ,że nie będę się oszczędzał bo nie ma po co.. Nie chce zmoknąć.. Po drodze tata do mnie zadzwonił [miałem jeszcze 10km do domu] " W Krotoszynie zaczyna kropić, spiesz się" i tak oto z 35kmh zrobiło się ponad 40km/h pod wiatr !!! Wjeżdżając do Krotoszyna zauważyłem ,że ten deszcz to na mnie chyba czekał.. Pokropiło mnie trochę ,ale nie mocno na szczęście.. Z nieba lunęło jakieś 5-10 minut po tym jak już byłem w domu.. Miałem farta i dobrze ,że zostało trochę sił na końcówkę..
cad: 97 [rozwiązała stare problemy z kolanami]
Maraton w Trzebnicy - cały opis tutaj.
Zdjęcia z Trzebnicy:
Kris "gawędziarz" wkracza do akcji i zagaduje peleton :D

Pojechalim:

Nasz peleton ,jazda za motocyklami:

Woody się chyba zmartwił o mnie i patrzył czy jadę ;D

Niewyraźny jestem, nie ? ;D

Podjazd 14%:



Mocno zaciskałem zęby i jechałem dalej, mina zabójcy ;]

Końcowy podjazd pod metę, chyba się wynorałem nieźle..



I już happy ;D

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(6)

Maraton w TRZEBNICY - pozytywnie :)

Sobota, 30 kwietnia 2011 · Komentarze(8)
Nr. startowy: 282
M2- 24/56
OPEN - 121/463

Plan minimum wykonany. Czyli poniżej 4h. Ale gdyby było faktycznie podane przez organizatora 135km nie wyrobiłbym się.. A teraz od początku..

Z Krotoszyna wyruszyliśmy ok 6:30. Jechaliśmy w 4 samochody. W Miliczu mały postój na siku ,kawę i śniadanie.. Później ruszyliśmy.. Na drodze spory ruch i przez to nasz "peleton" się podzielił.. Ja zostałem z tyłu przez 3 e"L"ki ,które dosłownie były takimi typowymi "zawalidrogami".. Dojechaliśmy do Trzebnicy po 7:30 i pojechaliśmy na parking jak nas pokierowały szerszenie.. jednak to było dość daleko od startu i po odebraniu numerków zmienilismy miejsce parkingowe. Później szybkie przebieranie się i przypinanie numerków i jestem gotowy.. Co chwila chciało się do ubikacji ! :D I okazało się ,że kolega przypiął mi numerek do szelek spodenkowych i musiałem prosić o pomoc innych w WC :p
Później spotkałem całą grupkę woodiego, virenque i wobera i ruszyliśmy na start ,do którego było jakieś 30 sekund jeszcze ! Ledwo zdążyliśmy i od razu gazu.. Wyjechałem jako pierwszy za motorami. Nie jechali za szybko.. I zaraz po starcie orgowie postanowili dać pierwszą górkę ,na której ukazał się moim oczom puls 185. Masakra.. W ogóle na początku nieźle zapierdzielaliśmy ,średnia prędkość to coś koło 40km/h i tak do 25km.. Bo.. Przyczepił się do nas ktoś z HUSARII SZOSOWEJ i nam rozbił peleton.. Gościu nie utrzymał koła i pękł nam peleton... A akurat zszedłem ze zmiany i chciałem odpocząć na końcu.. Po chwili patrzę ,że kolega z klubu próbuje dołączyć.. Skoczyłem za nim.. Ale on dał radę ,a ja zostałem i jechałem dalej z virenque i woberem i kilkoma innymi bo woodiemu się udało załapać do pierwszej grupy.
I tak sobie jechaliśmy... Przejazd przez Gruszeczkę to była makabra.. Asfalt jak po bombardowaniu i porządnie telepało.. Niedługo później podjazd ,na którym prowadziłem nasz peleton ,a virenque skoczył troszkę do przodu..
Później stanęliśmy na punkcie żywieniowym po picie, banana i grześka oraz na siku.. I jedziemy dalej GDY.. Nie trafiłem z bidonem do koszyczka i mi wypadł.. Patrzę na grupę i widzę ,że czekają.. To ja szybko rower położyłem na asfalt i biegiem po bidon.. Na tyle się uwinąłem ,że po kilku sekundach wróciłem do grupy.. Później za to przygodę miał Virenque ,któremu odkręcił się koszyczek od bidonu.. Też poczekaliśmy kilka minut ,ale niestety nie było go widać i nawet TEL nie odbierał.. No to pojechaliśmy dalej swoim tempem... I tam mniej więcej zaczęły się górki.. Wober łyknął magiczną fiolkę ,po której zaczął jechać lepiej i tak do mety mu zostało.. Zostawił mnie po jakimś podjeździe na płaskim chyba.. Długo go widziałem ,ale później mi zniknął z oczu. Czekały na 100km na nas fajne trzy podjazdy.. Najpierw jeden sztywny ,ale krótki ok 15% gdzie byli fotografowie i będą fotki ! :D Drugi też nie za lekki po kostce brukowej i trzeci to płyty w Zawonii. I tam mnie zamurowało bo moim oczom okazał się Virenque.. Nieźle musiał zapierdzielać.. Po jakimś czasie jeszcze mnie zostawił.. I tak do mety praktycznie jechałem sam ostatkiem sił ,jak najmocniej mogłem.. Przy podjeździe na kostke brukową wyciągamy ręce i zaczynamy skręcać w lewo ,a tu tir nas sobie zaczyna wyprzedzać.. Dobrze ,że stała tam policja i pilnowała ruchu bo zaraz go zatrzymali i wszyscy krzyczeliśmy "mandat mu". Druga z takich groźniejszych akcji to taka, że na jednym zjeździe nie wyrobiłem i zjechałem na pobocze ,dobrze że nic się nie stało..
I tak oto woody przez szczęście [:p] dołożył mi chyba 6minut, wober 2m z hakiem i Virenque niecałe 2min..

Dane z licznika:
130km - 3h 57m - śrV 33kmh [2 minuty różnicy przez bufet..]
cad: 93

Fajnie było poznać wielu ludzi z forumszosowego.org jak i z bikestats.
Poznałem kfiatka13m ,wobera ,virenque ,chrisa1990accent ,prescota oraz deadhorsa i wielu wielu innych ,o których jeżeli zapomniałem - przepraszam
a już ze znanych mi byli woody i camelek86

A tu jedyna fotka ,którą na razie mam z mety:


A tu fotka podjazdu 14%. W rzeczywistości robił o wiele większe wrażenie... Foto by deadhorse...

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(8)

Bardzo krótki ,ale bardzo szybki trening...

Czwartek, 28 kwietnia 2011 · Komentarze(8)

foto z wczoraj
Pojechałem sobie troszku za Krotoszyn aby rozkręcić nogi i zrobić ostatni mocniejszy trening.. Najpierw z wiatrem nie schodziło poniżej 36kmh ,później pod wiatr.. ale też było szybko..
Gdy juz zawróciłem zauważyłem ,że zaraz będzie mnie mijał tir.. z naprzeciwka jechały auta więc nie mógł mnie od razu wyprzedzić ,więc zwolnił do mojej prędkości.. Pomachałem mu ,że pojadę za nim i chyba zrozumiał.. zwolnił jeszcze bardziej po czym powoli się rozpędzał i jechał tak z 80km/h.. Jak tylko zaczynały się jakieś wyboje to też zwalniał mimo ,że on nie musiał.. także chyba dla mnie to robił i chyba mnie zrozumiał.. gdy już go odpuściłem pokazałem mu kciuk w górę i pokiwałem ,gościu zamrugał awaryjnymi :] i tak oto do nawrotu miałem średnią ponad 35km/h, tak później jeszcze podskoczyła ;D
I tak jeszcze zrobiłem sobie w pierwszej fazie treningu 3 sprinty pod górę.. Jednak nogi nie są złe.. Jest lepiej niż myślałem.. Tętno też spokojne, nie szalało pod górę.. Jest pozytywnie :)
Po wjeździe do miasta wypiąłem licznik i kilka minut pokręciłem po mieście dla rozluźnienia..
Dwa dni temu zauważyłem ,że mam pęknięty zacisk sztycy.. Nie wiem czy od za mocnego przykręcenia [ale ,że ja mam tyle siły ?] czy po prostu było to wielkie gówienko dołączone do ramy...Kupiłem nowy zacisk aluminiowy powlekany carbonem ZooOoomA :)

A to się stało z poprzednim:



cad:93

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(8)

Ciężko ,ciężej.. Coraz dłużej..

Wtorek, 19 kwietnia 2011 · Komentarze(6)
Już wczoraj sobie powiedziałem ,że muszę zrobić w końcu jakąś dłuższą trasę.. Oj.. Nie muszę ,ale chcę..
Tak więc wybrałem jedną z moich stałych tras, a praktycznie jedyną ,którą już jeździłem i ma powyżej 100km + jest dość wymagająca.

Krotoszyn - Milicz - Krośnice - Zawonia - Trzebnica - Milicz - Krotoszyn

Zaczęło się w sumie niewinnie. Na liczniku niecałe 40km/h po wyjeździe z miasta. Tętno bardzo spokojne i już wyczułem ,że powrót będzie koszmarny. Do Milicza miałem średnią ok. 35kmh. Niestety w Miliczu korek na długość chyba 2km w związku z budową drogi i czekał mnie slalom pomiędzy autami i jazda pod prąd ;) Co by nie czekać za długo. Po wyjeździe z miasta kieruję się na Krośnice. Po drodze podjazd w Wierzchowicach pokonany niespodziewanie szybko. W tamtym miejscu też ,spotkałem kolegę z klubu. Pozdrowiliśmy się i pojechaliśmy w swoją stronę ;) On zapierdzielał w dół, a ja żyłowałem pod górę. Dalej już trasą maratonu trzebnickiego. W sumie nie do końca. Bo jeżdżę starą trasą z poprzednich lat ,a orgowie zmodyfikowali drogę. W pewnej wiosce się nieźle wpieniłem ,a to na tyle ,że dosłownie zsiadłem z rowera i zje**łem jednego gościa. Siedział sobie przed domem na krześle bujanym ,a obok niego psy.. I nie zgdaniecie co się stało gdy przejeżdżałem.. Jak tylko zauważyłem te psy ,przyspieszyłem bo te już wstały i były dosłownie we mnie wpatrzone. Ruszyły za mną jak policja za jakimś przestępcą.. Niestety nie mogłem uciekać bo byłem na zjeździe, i przede mną był cholernie ostry zakręt z kupą piachu.. Pojechałem przed siebie na jakąś mega nierówną kostkę z dziurami.. Zatrzymałem się ,psy wróciły do gościa.. Wróciłem się do niego i go zjeb** ,przeprosił i przypiał psy [smycze wisiały na krześle !!!! co za idiota] Na dziś to nie koniec przygód ze zwierzakami. Jadąc sobie w kolejnej wiosce zauważyłem konia.. On zauważył mnie i ruszył za mną i biegł przy mnie [za płotem]. Później już w Trzebnicy gdy dojechałem skierowałem się na Milicz i Krotoszyn. Niestety była to droga przez mękę - pod wiatr. Ja już wykończony [do Trzebnicy wjeżdżałem ze średnią 31kmh mimo wielu górek] a tu jak mi dmuchło to masakra.
Na tej dość ruchliwej drodze trafiło mi się zjechać na pobocze. Nie samemu z siebie. Zmusił mnie do tego wan ,który wyprzedzał na trzeciego i nawet nie zwolnił..No i znowu ciśnienie podskoczyło.. Po drodze jeszcze mijała mnie za Miliczem karetka, raz w jedną ,raz w drugą stronę. Jadąc dalej już wiedziałem po co jechali.. Był wypadek..
cad:89

QŃ:



Trzebnica :D Na wjeździe mega remonty dróg. Wszystko rozkopane gdzieś na odcinku 4-5 km..


A jaki był ślad hamowania tira ! Masakra.. Kilkanaście metrów..

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(6)

Pod.[z].jazdowo... Z wiatrem i pod wiatr równie twardo..

Piątek, 15 kwietnia 2011 · Komentarze(3)
Dzisiaj w końcu wyjechałem na szosę.
Bluza klubowa jest po prostu wyśmienita.. No mega.. Długa ocieplana ,do tego 3/4 spodnie i kamizelka wiatroodporna :D A o dziwo noga kręci całkiem dobrze.. Nie ma braku formy, jest chęć do jazdy.. I moc ! :D
Cad: 90
Wyszło co wyszło:)

Dzisiaj jeden podjazd męczyłem 3x [6 razy praktycznie bo z dwóch stron]
Podjazd - zjazd - podjazd - zjazd - podjazd - zjazd..
O ten:


Jak zobaczycie na maratonie takie barierki po dwóch stronach to zaczyna się najbardziej stroma część podjazdu ;)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(3)

Kolejna seta !!! Po terenach szerszeni, a wiatr żądlił :D

Czwartek, 24 marca 2011 · Komentarze(6)
Miałem dzisiaj wstać o 8 i tak sobie nastawiłem budzik. Wstałem przed 9 !:D Czyli na starcie planów miałem już godzinę spóźnienia. Wszamałem dwie bułki z serem i w drogę. Była już prawie 10 i chciałem max wrócić o 16.
Trudno było ,bo praktycznie prawie 100km jechałem pod mocny wiatr ! ICM pokazuje ok 40km/h ! Masakra. W ogóle tamte górki.. Były piękne ,ale użądliły mnie :p
Po drodze przystanek na siku, do sklepu po picie [dwa bidony nie starczyły]. Pan sprzedawca zajął mi chyba 10-15 minut i pogadaliśmy sobie o kolarstwie w Polsce - bo u niego zawsze się na dzień kilku zatrzyma :D
Spadł mi dwa razy łańcuch - teraz po godzinie kręcenia w domu korbą i ustawiania wszystkiego jest IDEALNIE ! :)
cad:88



Na targu w Trzebnicy jeszcze handel kwitnie.. Za miesiąc z kawałkiem zajmiemy go my ! KOLARZE ! :D


Droga na Milicz i górki:

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(6)

Lekka przejażdżka przed dwudniowym maratonem...

Środa, 23 marca 2011 · Komentarze(2)
Kategoria Ze zdjęciami
Dzisiaj w planach miała być zupełna przerwa od roweru. Ale nie chciało mi się siedzieć dalej w domu i nic nie robić, to wybrałem się na rower. Lekka jazda - na tyle ,że jechałem kilkaset metrów z kolegą w cywilu :] Zrobiłem rundkę dookoła miasta i powrót..
Powierciłem się chwilę po mieście dla lansu :x i do domu :]
Jutro za to i w piątek planuje sobie walnąć po ok 155km. Czyli jedną z moich ulubionych tras: Krotoszyn - Milicz - Krośnice - Zawonia - Trzebnica - Milicz - Krotoszyn - banany i corny już kupione także nic tylko jutro wsiadac na rower i jechać :) A na jutro zapowiadają równie piękną pogodę :)

Kilka fotek:

Ścieżka rowerowa z Chachalni do Krotoszyna [ok 5km]

Niestety po 500metrach przerwa [wjazd na pole] Spoko. Po wjeździe do miasta wróciła stara "kostkowa" ścieżka.


Ciekawe co z tego wyrośnie tego roku.


Cień :]

Kokpit:


Dworzec PKP w Krotoszynie: Niestety niezbyt to zadbane:


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(2)

Jutro zasłużone wolne ! Trasą Maratonu w Trzebnicy !

Wtorek, 22 marca 2011 · Komentarze(2)
Z rana po banany do sklepu na osiedlu - wziąłem za mało o całe 59gr i pani szanowna sobie mnie zapisała na liście dłużników :p Później wszamałem kilka tostów z dżemem i wsio.. Trasa praktycznie ta sama co wczoraj, z tym ,że dzisiaj jechało się już o niebo lepiej ,ale to jeszcze nie to.. Dlatego jutro przerwa i powinienem już do siebie dojść na 100% :) Najpierw do Milicza 23km pod wiatr.. Po wjeździe do Milicza korek malutki przez remont drogi i ruch wahadłowy.. Moja strona stoi ,a ja i tak jadę drugim pasem, kierowcy z naprzeciwka ustępują mi miejsca.. Po chwili słyszę syrenę ,patrzę za siebie - nic.. po chwili karetka zapierd....zapierdziela.. zjechałem im z drogi ,ale ledwo co wymanewrowałem i wcisnąłem się pomiędzy dwa tiry, po czym już wjechałem na chodnik - jakby bezpieczniej :D Zjechałem już na drogę ,mijają mnie auta ,które sam wyprzedziłem wcześniej i widzę ,że "moje" tiry jadą.. no to przyspieszyłem lekko i wjechałem na wysepkę przystanku autobusowego i ich przepuściłem.. po czym pomachali mi w podziękowaniu i zatitali :] Zrobiło mi się miło i miałem nadzieje ,że dalszy trening też taki będzie... Bo nawet psy dzisiaj nie ujadały przy drodze :D
Zrobiłem sobie trening na górkach. Tą z Postolina do krzyżówki pojechałem na maxa

,ale po tym największym nachyleniu zdechłem i ostatnie 500-600m młynkiem, spokojnie do góry ,przed siebie :)
Dalej na Wierzchowice ,a tam na Milicz. Będąc znów w Miliczu ,jedzie sobie za mną "czinkuś" i tito.. Oglądam się za siebie i coś macha wkurzony.. No to [jak to złośliwy ja] zwolniłem i jechałem tak że mnie nie mógł wyprzedzić - bo ciągle titoł.. gdyby nie to by przejechał tysiąc razy... aby trochę uprzejmości.. No ale jak już nic z naprzeciwka nie jechało podjechał do mnie i na mojej wysokości coś mi warczał "tym rowerem to na ścieżke" na co mu odpowiedziałem głośno i wyraźnie "tym czinkusiem to do Krośnic" [w krośnicach jest szpital psychiatryczny - z resztą niedalekoo ,bo jakieś 5-6km]. I tak do końca już w spokoju sobie jechałem. Zauważyłem też ,że niektórzy specjalnie nie wyprzedzają tylko jadą za mną ,jakby sobie sprawdzali ile ten kolarz km/h śmiga ;)
Dzisiaj też przyszła do mnie w końcu nowa podstawka do licznika sigma 1909 wraz z sensorem prędkości etc. i będę mógł na jednym liczniku śmigać przy okazji na trenażerze i znać dokładny puls i kadencje ,a nie jak ostatnio "na oko" ;)
I jeszcze przejechałem się chwilę po mieście "dla lansu";) Jadąc za autobusem pełnego "nastolatków" ok [15-16lat] wszyscy wpatrzeni w tylne okno i na mnie ,a ja tak za autobusem koło 2-3 kilometry :]
I przejechałem się po stacjach benzynowych zobaczyć ceny PB95 :
Bliska - 4,99
Petrochemia Płock - 5,12
Orlen - 4,98
Intermarche - 4,94

Bardzo fajną zauważyłem stodołę :D Dosłownie to stodoła była ;)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(2)

Wysokie tętno przy małym wysiłku..Czyli trasą TRZEBNICKIEGO maratonu :)

Poniedziałek, 21 marca 2011 · Komentarze(5)
Tak jak to przeważnie bywa pojechałem na południe. Od samego rana praktycznie już dość ciepło ,ale i tak się ciepło ubrałem. Planowany wyjazd dzisiaj obejmował ok. 15km trasy maratonu w Trzebnicy ,który odbędzie się już pod koniec kwietnia. W ogóle mi się dziwnie dzisiaj jechało. Lekki zryw, podjazd, cokolwiek i tętno skakało od razu na poziom 165-170.. To te chyba dwie mocne jazdy na trenażerze ,a później dwa dni wolnego tak mnie "rozstroiły", więc dzisiaj luźniej ,ale mam nadzieję ,że ta "dziwna forma" przejdzie..
Po wyjeździe z Miłochowic skręciłem w prawo na Sułów. Asfalt pierwsza klasa. Dosłownie jak stół. Żadnej skazy, nic kompletnie.. Już sobie myślałem w duchu "kochani orgowie pomyśleli nad dobrą nawierzchnią".. Ale - jak to zawsze bywa ,musi być - po 6 km pięknej drogi... Skończył się asfalt.. Tysiące dziur, jedna obok drugiej.. Z resztą ,wystarczy obejrzeć zdjęcia ,że jazda w grupie będzie niebezpieczna.. Samemu również.. Tam trasa jest lekko nachylona ,niestety w dół.. więc nie da rady zapierdzielać.. Ale można się pozbyć przeciwników wpychając ich w dziury ,które poradzą sobie z niejedną dętką, obręczą czy też niejednego wywrócą...
Od tego momentu zawróciłem i zacząłem jazdę zgodnie z kierunkiem maratonu, i ludziskaaaa.. jakie górki nam przygotowali orgowie to masakra.. nawet nie wiedziałem ,że takie tutaj mamy w pobliżu - wiem gdzie będę się wybierał na kolejne treningi :) Jeden z podjazdów [dłuższych i bardziej stromych] przedstawia się tak: 2,8 km z dość dużym nachyleniem [jak na WLKP]


Czyli maraton będzie na pewno trudniejszy od poprzednich edycji.. Bo do Milicza zawsze było płasko ,a teraz już wcześniej zaczynami pagórkowaty teren..

Potoczek przepływa pod drogą :)



Owe dziury ,o których wspomniałem, którymi chcą nas puścić orgowie na maratonie trzebnickim..





A tu ta piękna, równiutka jak stół droga.. Niestety tylko 6km :(





I jak ktoś się zmęczy, będzie padać lub najdzie kogoś ochota, będzie można na maratonie się schować pod czymś takim jak stoi po lewej stronie trasy..



A tutaj ktoś "z jajami" musiał przyrżnąć.. Po szkle śmiem twierdzić ,że było to auto..



avg cad : 83

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(5)

Głowy urywa ! Potężny wmordewind ! Ajć.. :D

Środa, 16 marca 2011 · Komentarze(4)
Myślałem ,że mnie zdmuchnie. Od rana deszcz ,więc myślałem ,że na dzisiaj zostanie mi tylko trenażer.. Ale nie :) Wyszło słonko, wysuszyło asfalt i zrobiła się nawet pogoda na rower. To się po obiedzie ubrałem i wsiadłem i pojechałem :)
Wiedziałem w co się pakuję ,ale to tylko dodało motywacji..
W sumie na trasie podobnie jak u Virenque nie było chwili aby jechać z wiatrem. Ciągle z boku ,albo w twarz.. Do tego tak dmuchało z boku ,że myślałem że mi zaraz przednie koło podniesie. Dosłownie jechałem pod kątem do asfaltu.
Postanowiłem dzisiaj jechać mocno ,mimo to pod wiatr jechałem jakieś 23kmh.
Cad: 87
I tak w związku z tym ,że ostatnio pojawił się temat jedzenia:

Na śniadanie: -banan, kubek herbaty, actimel i danio.
Na obiad: -ryż w białym sosie z białym mięsem ,marchewką i kompot
Trening: Banan i isostar [500ml]
Po treningu: Danio, tabliczka czekolady, carbo [300ml]

Kierunek wiatru to czerwone strzałki:


Co potwierdza pogoda z new.meteo, wyjechałem jak było sucho ,ale i jak najmocniej dmuchało..

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(4)