Ciężko ,ciężej.. Coraz dłużej..
Tak więc wybrałem jedną z moich stałych tras, a praktycznie jedyną ,którą już jeździłem i ma powyżej 100km + jest dość wymagająca.
Krotoszyn - Milicz - Krośnice - Zawonia - Trzebnica - Milicz - Krotoszyn
Zaczęło się w sumie niewinnie. Na liczniku niecałe 40km/h po wyjeździe z miasta. Tętno bardzo spokojne i już wyczułem ,że powrót będzie koszmarny. Do Milicza miałem średnią ok. 35kmh. Niestety w Miliczu korek na długość chyba 2km w związku z budową drogi i czekał mnie slalom pomiędzy autami i jazda pod prąd ;) Co by nie czekać za długo. Po wyjeździe z miasta kieruję się na Krośnice. Po drodze podjazd w Wierzchowicach pokonany niespodziewanie szybko. W tamtym miejscu też ,spotkałem kolegę z klubu. Pozdrowiliśmy się i pojechaliśmy w swoją stronę ;) On zapierdzielał w dół, a ja żyłowałem pod górę. Dalej już trasą maratonu trzebnickiego. W sumie nie do końca. Bo jeżdżę starą trasą z poprzednich lat ,a orgowie zmodyfikowali drogę. W pewnej wiosce się nieźle wpieniłem ,a to na tyle ,że dosłownie zsiadłem z rowera i zje**łem jednego gościa. Siedział sobie przed domem na krześle bujanym ,a obok niego psy.. I nie zgdaniecie co się stało gdy przejeżdżałem.. Jak tylko zauważyłem te psy ,przyspieszyłem bo te już wstały i były dosłownie we mnie wpatrzone. Ruszyły za mną jak policja za jakimś przestępcą.. Niestety nie mogłem uciekać bo byłem na zjeździe, i przede mną był cholernie ostry zakręt z kupą piachu.. Pojechałem przed siebie na jakąś mega nierówną kostkę z dziurami.. Zatrzymałem się ,psy wróciły do gościa.. Wróciłem się do niego i go zjeb** ,przeprosił i przypiał psy [smycze wisiały na krześle !!!! co za idiota] Na dziś to nie koniec przygód ze zwierzakami. Jadąc sobie w kolejnej wiosce zauważyłem konia.. On zauważył mnie i ruszył za mną i biegł przy mnie [za płotem]. Później już w Trzebnicy gdy dojechałem skierowałem się na Milicz i Krotoszyn. Niestety była to droga przez mękę - pod wiatr. Ja już wykończony [do Trzebnicy wjeżdżałem ze średnią 31kmh mimo wielu górek] a tu jak mi dmuchło to masakra.
Na tej dość ruchliwej drodze trafiło mi się zjechać na pobocze. Nie samemu z siebie. Zmusił mnie do tego wan ,który wyprzedzał na trzeciego i nawet nie zwolnił..No i znowu ciśnienie podskoczyło.. Po drodze jeszcze mijała mnie za Miliczem karetka, raz w jedną ,raz w drugą stronę. Jadąc dalej już wiedziałem po co jechali.. Był wypadek..
cad:89
QŃ:
Trzebnica :D Na wjeździe mega remonty dróg. Wszystko rozkopane gdzieś na odcinku 4-5 km..
A jaki był ślad hamowania tira ! Masakra.. Kilkanaście metrów..