Miejsce OPEN: 70 /165 Miejsce KAT: 32 /56 Czas: 04h 00m 31s Średnia V: 32km/h
Piątkowy TdP amatorów i sobotnia Rajcza przejechana całkiem dobrze, przede wszystkim dzięki Asi [jota] ,bo mogłem sobie potrenować tydzień wcześniej po górach :)
Też później jakaś relacja ,bo trzeba teraz odpocząć i pozgrywać zdjęcia z wypadu ;]
caD:88
[organizator do czasu doliczył postój w bufecie - ale się zajadałem arbuzami :D ]
Przed startem nasza ekipa:
Z Virenque:
Po maratonie w naszym ośrodku czekał na nas basenik Zdjęcie w stylu: "Don't touch me"
Taki miał być rozjazd a wyszło nawet troszkę szarpania.. Do Ostrowa pod wiatr i średnia koło 29-30kmh. Na rynku stawiło się nas 7 ludzi. Wyruszyło razem 4 ,jeden pojechał gdzieś indziej ,a kolega jeden przyszedł pokibicować bo był mocno strzaskany po wczorajszym maratonie :D
Ja oprócz trochę bolącej lewej łydki [chyba jakaś przeciążona, naderwana czy co] czułem się dość dobrze. Taka jazda bez historii :p Nic wielkiego :] rozjazd ,a w Krotoszynie jak już wróciłem to regulacja przerzutek , w domu jeszcze poprawiłem i chyba działa idealnie - zobaczymy we wtorek :) caD: 89
zająłem 3 miejsce na maratonie w Jeleniej Górze mimo ,że w tym samym czasie siedziałem w Kaliszu na sali i męczyłem się na egzaminie z rachunkowości ;) Ale jak to mówiłem "będę z Wami duchem" i widocznie podziałało ;-) Fajnie !
A dziś pojechałem jak gdyby nigdy nic, po ciężkim maratonie ,na rynek do Ostrowa Wlkp. gdzie miałem nadzieję na chociaż lajtową ,ale jednak jazdę w grupie. Wszyscy do JG nie jechali więc myślałem o jakiś 5-10 osobach a tu dupa. Pojawił się tylko Marcin ,który przyjechał się "rozjechać" i ojciec z synem z Wysocka. Pomyśleliśmy aby też jednak pojechać na górki, a po drodze wstąpić do kolegi Pawła na stację na kawę. Ale jak się później okazało nie było go jednak dziś w pracy. Jeszcze wracając to: jeszcze w samym Ostrowie Marcin przebił dętkę na szkle które leżało na całej szerokości ulicy, moje oponki i dętki przetrwały.. Chwilę później ruszyliśmy w trasę. Od samego początku prowadziliśmy, w pewnym momencie widzimy na górce ,że z dwójki ojciec-syn ,skacze do przodu starszy z dwójki. No to my za nim.. Dojechaliśmy po kilku chwilach i skacze syn.. No to ja za nim sprintem pod tą górę i nie obszedł się smakiem "zwycięstwa". podjeżdża do mnie Marcin i pada decyzja ,że jak chcą się tak bawić to uciekamy.. I od tej pory już ich nie widzimy.. Raz aby się do nas zbliżyli na 300m ,a później już kompletne zero..
Wjechaliśmy pod maszt w Mikstacie i później pod ostry wiatr do Ostrowa ,a ja do Krotoszyna. Przed samym Mikstatem zadzwonił do mnie tata ,że zbliżają się mega chmury ,zaczyna padać i pyta gdzie jestem czy zdążę.. No ale do domu było jeszcze prawie 50km więc dupa... Z resztą trochę nie dowierzałem bo my mieliśmy lazurowe niebo i piękne słońce..
No ale jak tylko wyjechałem z ostrowa to zobaczyłem ,że dziś deszcz mnie nie ominie. I miałem rację. 5km od Krotoszyna nagle lunęło z tej chmury [czarnej chmury dosłownie !] że w kilka sekund byłem cały przemoczony i szukanie miejsca na jakiś postój było bezcelowe. A bynajmniej w celu uniknięcia dalej deszczu ,bo jedyne co to niebezpieczna troche była jazda bo nie było drogi - był rwący potok. Jedynym plusem było to ,że ustał wiatr na ten czas i jechałem prawie 50kmh. I tak się stało ,że dojeżdżając do domu przestało padać ! o jak fajnie :) Wytarłem rower do sucha ,siebie przemyłem, pranie wstawiłem ,a jutro przynajmniej jest powód do umycia całkowicie roweru :)
HrMAX wykręcony przy pogoni za "uciekającym kolegą" pod górę. Nie było to trudne zadanie..
Filmik z dzisiaj: https://picasaweb.google.com/xubix1/FILMYByXubiX?authkey=Gv1sRgCP7JyaOui-HnIw#5617340095773398546
Cóż to dzisiaj było za ściganie ! Miodzio !
Od rana wybrałem się do Ostrowa na ryneczek i tam jak zawsze w niedziele o 10:00 spotkaliśmy się by odbyć wspólny trening. Padło kilka propozycji tras. Po krótkiej naradzie wybraliśmy dla nas wszystkich najbardziej optymalną. Będą górki ? TAK ! To dobrze ;) Ruszyliśmy najpierw dość spokojnie rozmawiając między sobą i bez stresu sobie jechaliśmy.. Po chwili pojawia się pierwsza dłuższa górka ,ktoś z tyłu stara się odjeżdżać. Ruszył za nim kolega Bazyl i Łukasz. Ja za nimi.. Chwila na kole i im poprawiłem. Utrzymał się tylko Łukasz ,który "przegrał" o kilkanaście cm ;) Później powrót do peletoniku i jazda dość rwana bo nikomu nie chciało się prowadzić. Do tego gdy chciałem schodzić już ze zmiany prawie wleciał na mnie gołąb. Leciał wszerz drogi i musnąłem go ramieniem tylko przez to ,że przyhamowałem. Inaczej miałbym go gdzieś na twarzy. Dobrze ,że z tyłu zachowali zimną krew i też przyhamowali no ale wszyscy to widzieli..
Po chwili pojawia się kolejna górka ,na której również nie było wolno.. Tym razem Bazyl skoczył ,a ja za nim na kole i razem wjechaliśmy na nią zostawiając peleton z tyłu. Ostatnia górka to był niewypał już w moim wykonaniu co z resztą będzie widać na filmiku.. Skok, podjazd na górkę i wjechałem tam jako pierwszy ,a za mną Łukasz.. Ale nikt łaskawie nie powiedział ,że tam po 100m poprawia jeszcze bardziej [choć wydaje się ,że jest płasko] chwilę utrzymałem się na kole Łukasza i zostałem.
Dalej to też szarpana jazda. Co chwile ktoś skakał i go ścigaliśmy. Aż w końcu peleton się rozluźnił i skoczył Grześ ,którego na początku odpuścili wszyscy ,a jak padła komenda "gonimy" to miałem deski. Zostałem już sobie i odpuściłem 3km przed Odolanowem. Później spokojniej do domu... Auuuuuu ! Cad: 93
Mój rower ;) Przystanek w drodze do Ostrowa na siku ! :)
Dzisiaj pojechałem z zamiarem jakiejś dłuższej trasy. CHcialem jechać od Milicza trasą maratonu trzebnickiego ,ale w pewnym momencie [nowa trasa] skończyły się strzałki i troszku pobłądziłem i w Trzebnicy wylądowałem o 25km za szybko [bez podjazdów po kostce, po płytach i tego magicznego - ścianki]
No ale i tak wyszło fajnie. Na każdej górce - a mimo pobłądzenia ich nie brakowało - na maxa ! Jutro z interkolem, poniedziałek rozjazd, wotrek wolne ;)
Zamawiam koniecznie nowe 750ml bidony ! Brakło mi wody w najmniej oczekiwanym momencie - na pustkowiu ! i chyba 5-6 km bez wody jechałem bo sklepu nie było nigdzie.. A jak już dorwałem na wiosce jednej to poprosiłem "colę puszki" ,a nie puszkę coli ;) Powrót ekspresowy mimo ,że pod wiatr ,ale jak się napoiłem i najadłem to noga nieźle podawała. W Zdunach podczepiłem się za tirem i 7km z prędkością pod 70kmh ;) cad:92 Spotkanych kolarzy: 4. W tym jeden siedział na poboczu - zapytałem więc czy coś pomóc i usłyszałem "nie nie dzięki. odpoczywam" :p
A teraz w naszych okolicach krąży Obraz Matki Boskiej Częstochowskiej i ulice i domy są fajnie przybrane. Ludzie myją okna, wyrywają chwasty z ulicy chodników etc. Kościół w Cieszkowie:
https://picasaweb.google.com/xubix1/FILMYByXubiX?authkey=Gv1sRgCP7JyaOui-HnIw#5609259362719928866 Film z dzisiaj :)
Nooo.. W końcu to zrobiłem ! :) Yeah.. Nogi bolą ,a w głowie radocha z pokonanego dystansu ! :D Umówiliśmy się z daniello24 na dzisiaj ,że przejedziemy się razem. Fakt faktem miało to być tylko jakieś 60km ,ale zawsze ;) Chwilę po 9 ruszyłem w trasę bo po głębszych wyliczeniach wyszło mi ,że do miejsca spotkania z daniello mam 70km i zajmie mi to coś koło 2h 20m. Zajęło 2h 13m :D Niestety ,ale bardzo wiało w twarz całe 70km. Na ICM pokazywali to już od wczoraj ,ale miałem nadzieje ,że się jeszcze zmieni ,no ale nic... Było trzeba znowu walczyć z wiatrem. Dojechałem do Wińska ,gdzie zaskoczyły mnie 2-3 większe górki ,których się nie spodziewałem. Umówilismy się na wylocie z Wińska na Wołów... Ja sobie jeszcze na chwilę stanąłem na stacji paliw zatankować wody ;) BYŁO TAK PARNO I DUSZNO ,ŻE POCIŁEM SIĘ MASAKRYCZNIE ,DUŻO PRZY TYM PIJĄC...Pot ze mnie spływał cały czas.. Dalej pojechałem już na miejsce spotkania.. Tam się poznałem z daniello i ruszyliśmy w drogę.. Przez kilka pierwszy kilometrów obok siebie, rozmawiając i szukając sklepu ;) Jak już zatankował on ,ruszyliśmy mocno po zmianach do Wrocławia.. Poszło to tak szybko ,że nawet nie zauważyłem.. Sporo hopek po drodze ,które też dosłownie przelatywaliśmy. We Wrocławiu zachciało mi się pojechać do centrum, na rynek co by posiedzieć chwilę i pogadać. No ,ale nie trafiliśmy tam bo niby jak, skoro nawet za bardzo mieszkańcy nie wiedzą jak tam dojść.. Wróciliśmy więc na wielkie skrzyżowanie ,tam chwila rozmowy i każdy pojechał w swoją stronę.. Ja niestety jak pokazuje nawet ICM miałem 80km pod mocny wiatr :/ Ale nie dawałem się i prędkość nie spadała poniżej 31km/h. Zatrzymałem się też w sklepie po picie i banana bo już się kończyło jedzonko.. No i niestety po mocno pokonanych górkach przed Miliczem dosłownie ODCIĘŁO MI PRĄD.. Dowiedziałem się znów co to znaczy nie mieć z czego dokręcić.. Jak średnia była fajna ponad 31kmh ,tak szybko pikowała w dół i zatrzymała się na tym co widać.. No dosłownie 23-25 km/h się wlkołem.. Znowu się "dopaliłem".. Coraz bardziej widać różnicę ;)
A teraz wcinam lody i zabieram się do montażu filmiku :) cad: 93
Jechało się super we dwójkę.. Bardzo komfortowo ,szybko i bez jakiś "ekscesów" ;) Z daniello we Wrocławiu:
Łoo.. Stuknęło 20 000km na szosie ! :D Ustawka bardzo szybka i do tego po dość trudnej trasie na naszych terenach.. Ale od początku.. Z domu wyjechałem ok 8:40 co by się nie zarzynać pod mocny wiatr. W ogóle piździło dosłownie okropnie - jak wyjeżdżałem nie było nawet 10*C. Dodatkowo w Biadkach złapał mnie deszcz i już myślałem o nawrocie do domu [całe niebo zachmurzone] gdy przestało padać, mocno skropiło i koniec. Więc pojechałem dalej. Jeden przystanek na odpoczynek, banana i siku na przystanku autobusowym ok 8km od Ostrowa. Później już gładko dojechałem do Ostrowa. Tam od razu skierowałem się na dworzez PKS "za potrzebą" ;) Wjeżdżając na rynek okazało się ,że z Krotoszyna jechał również kolega Artur ,ale jakoś się nie dogadaliśmy widać :/ Chwila odpoczynku na rynku ,małe pogaduszki i wybraliśmy trasę ,którą sam dopingowałem... Fajno, górki.. Na początku przy wyjeździe z Ostrowa skoczyłem do przodu zrobić zdjęcia ,a tu kolega zaraz mi usiadł na koło bo myślał ,że ucieczka ;D Jechaliśmy po zmianach i szło dość szybko bez większego wysiłku. Za mną już było 30km + jedna zmiana, gdy znowu znalazłem się z kolegą z KTK Kalisz na prowadzeniu - pokazała się spora górka no to nie zwolniliśmy tempa. Po kilku sekundach okazało się ,że praktycznie nikt nie utrzymał nam koła.. Zaczął się własnie dość pagórkowaty teren i było trzeba mocno zaciskać zęby ;) I ciągle wiało pod wiatr ,co ZNOWU podzieliło mi mój peleton ,w którym jechałem... Grupa w liczbie 5 osobników odjechała na jakieś 300 metrów gdy nasz szefo puścił komendę "gonimy". Na początku była to swoista walka 5 vs 4. Długo niestety tak nie pociągneliśmy.. Najpierw odpadł Kleczek, później Błażeja zaczęło boleć kolano i zawrócił ,a i ja nie dałem już rady... Grześ odjechał i co najlepsze się później okazało - dogonił ich sam.. Brawo.. Ale.. Za nami jechała jeszcze grupa 4-5 maruderów ;)
Do mnie dołączył kolega Kleczek i kolega z KTK Kalisz ,który został urwany z pierwszej grupy uciekającej.. I też zaczęliśmy gonić.. Widzieliśmy ich jakoś przed Ostrzeszowem na górkach ,no ale jak nam później powiedzieli gdy tylko oni nas zobaczyli dodali gazu do pieca.. Później mi się zachciało baaaaaaardzo siku i powiedział swoim kompanom żeby poczekali a ja się pospieszę, dostałem odpowiedź negatywną i pojechali w długą.. Jak się wQrwiłem [BO SAM WCZEŚNIEJ NA NICH CZEKALEM] to jak dałem gazu do pieca to po 5-7km ich złapałem !!! Długo ich goniłem ,ale dałem radę !! Przeszedłem w końcu obok nich jak ekspres i usłyszałem komentarz za sobą "ey ey spokojnie".. No to po kilkunastu metrach zwolniłem i jechaliśmy razem.. Grrr.. W Odolanowie się zatrzymaliśmy do grupy uciekającej ,która postanowiła poczekać za maruderami. Michał wymieniał dętkę bo przebiła się, Grześ wcinał loda ,a ja miałem chwilę na oddech. Po krótkiej rozmowie Oni pojechali na Ostrów ,a ja na Krotoszyn bo kolega Artur nie czekał :/ Tak sobie jechałem te 35kmh prawie z wiatrem. A teraz wcinam obiad i bolą mnie nogi ;D Jutro rozjazd po pracy [mam nową pracę ! yeah !] ,a wtorek wolne zupełnie.. Taki mam plan.. cad:94 HR max wykręcony na jednym z podjazdów gdzie gonilismy grupę..