To co już za mną:

Wpisy archiwalne w kategorii

Ze zdjęciami

Dystans całkowity:58445.73 km (w terenie 204.33 km; 0.35%)
Czas w ruchu:1956:09
Średnia prędkość:29.90 km/h
Maksymalna prędkość:90.00 km/h
Suma podjazdów:272900 m
Maks. tętno maksymalne:214 (110 %)
Maks. tętno średnie:188 (97 %)
Suma kalorii:1163956 kcal
Liczba aktywności:716
Średnio na aktywność:81.74 km i 2h 43m
Więcej statystyk

Rozjazd sobotkowy w niedziele

Niedziela, 6 maja 2018 · Komentarze(0)
Po wczorajszym wyścigu trzeba było rozkręcić nóżki no to padło na Sobótkę i kręcenie się dookoła tego kolarskiego światka :)

cad; 77

Rzepakowe Sefie... A Ty już masz swoje? ;)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Road Maraton Leśnica

Sobota, 5 maja 2018 · Komentarze(2)
No cóż. Kolejny pechowy wyścig za mną. Od samego rana z Grzegorzem do Leśnicy by pościgać się w Klasyku Annogórskim z Road Maratonu. Ustawiliśmy się trochę daleko od czuba i zaraz po starcie było trzeba gonić i przedzierać się do przodu.

Udało mi się praktycznie z Arkiem Tecławem fajnie podjechać w miarę blisko czołówki, jeszcze był tzw "start honorowy" i auto przed nami.... By w pewnym momencie... Peleton zaczął z przodu hamować, niestety jadąc z przodu nie uniknąłem kraksy..... wjechał we mnie z tyłu gość i uderzył w przerzutkę by wywalić się po chwili i spowodować wielką kraksę jeszcze gdzieś na piątym kilometrze wyścigu..

Zobaczyłem na tył... przerzutka jakby wykrzywiona ale działa więc jadę dalej! Przerzuciłem dwa w górę i dwa w dół i stwierdziłem że jest ok. Ale nie było...

Kiedy było trzeba zrzucić na małą tarczę i dużą zębatkę z tyłu..... tak już na 3-4 tryby przed ostatnią jedenastą koronką.... przerzutka wkręca się w szprychy, szarpie łańcuch który spada między szprychy a kasetę. Chwilę próbuję przepchnąć i zrzucić czym prędzej... ale niestety na około 15% ściance staję i.... i dupa! koniec wyścigu.. Jadąc bardzo wysoko z przodu nagle w kilka sekund / kilka minut spadam na zupełny koniec wyścigu..

Na szczęście pojawia się "wóz techniczny" - się okazuje jednej z ekip... ale zatrzymuje się pewien pan i pomaga mi! Naprostowaliśmy trochę przerzutkę, wrzuciliśmy zakleszczony łańcuch na zębatki i po jakiś dobrych 3-4 minutach zabawy na poboczu ruszam pchany przez owego "mechanika" !!! Wielkie dzięki za pomoc! Dzięki Panu (ze srebrnego dużego vana) ukończyłem ten wyścig!

Ruszyłem co sił w pogoń, a naprawdę jechało mi się całkiem dobrze.. jednak mocne grupy pojechaly daleko z przodu...

Udało mi się kilku chłopa przegonić, dogonić kilku z którymi jechałem praktycznie do mety. Fajna grupka i dobre kręcenie w miłym towarzystwie. Niestety jazda już czysto treningowa, bez szansy na dobry wynik. Na każdym podjeździe speed prawie na maxa. Pod wiatr też się nie oszczędzałem. Ale nie było już motywacji do czegokolwiek.

cad: 81

Z Grzesiem przed startem :)





Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(2)

Day 3 - last dej.

Czwartek, 3 maja 2018 · Komentarze(0)
Pomyślałem dzisiaj też pojadę... Wzięliśmy się z Czesią niekoniecznie planowo z samego rana i pojechaliśmy na południe. Pieszyce przywitały nas powoli zachodzącym za chmury słońcem, ale było bardzo ciepło. Szybkie ogarnianie i wyjazd.

Zaczyna grzmieć, zaczyna kropić....plan jest prosty: podjeżdżać, a jak zacznie się ulewa to zjeżdżać.....na chatę! Ale obyło się bez tego!

Podjazd zaczyna się, rozdzielamy się i jedziemy swoim tempem, a nagle z tyłu słyszę i widzę w sumie też Arka Tecława z kolegą.. Poczekałem za nimi, albo jechałem na tyle wolno, że dość szybko mnie doszli... Co w sumie to drugie okazało się bardziej prawdziwe. 

Arek walił jakieś interwały i ogólnie jechał dość mocno.... Na liczniku przybyło kilka oczek prędkości i tętna... Ale wszystko jeszcze sporo pod progiem. Wytrzymałęm mu koła do samego szczytu, ale tam już miałem lekką zadyszkę i się okazało pocisnąłem Personal Besta na stravie. Jechaliśmy, pogadaliśmy i nawet nas trochę zmoczyło, ale chmura "przeszła bokiem" na szczęście. 

Nogi mimo już zrobionych jedenastu Jugowskich przez dwa dni w miarę dobrze pracowały. Pojechałem więc w dół... W górę jeszcze tylko trzy razy. Podjeżdżało się spoko, starczyło na na prawdę dużo. Nogi mimo odczucia ciężkości pracowały zacnie. 
Zobaczymy co to będzie dalej i ile mi te kilka km przewyższenia pomoże :) 

Później z Czesiulkiem "na Wałbrzych" zwiedzanie i relaks :) 

cad: 71

Tyle zakrętów, tyle szczęścia pod górę :) 


Piękna Ona ;-) 

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Day 2 - High heels na piątkę :D

Środa, 2 maja 2018 · Komentarze(0)
Czesia do pracy, Krzysztof do pracy... Czyli mojej majówki ciąg dalszy. Dzisiaj oddzielnie, ale wieczorem razem.

Na spokojnie pokręcone po południu, spotkani znowu ci sami ludzie kręcący w górę i w dół. Nie tylko ja okazałem się napaleńcem na tę pogodę. Fajnie się udało pokręcić, tym razem jednak "tylko" pięć podjazdów, więc piąteczka! Po drodze też jedna przerwa w sklepiku po schodkach na Jugowskiej by uzupełnić pojawiające się niedobory cukru. Kręciło się całkiem zacnie. Było w porządku. 

Kilka mocnych interwałów weszło na końcówkach. Nauczyłem się tam prawie każdego zakrętu, ale nie wiem czy za tydzień Grody zaliczać. Może wpadnę pokręcić, chociaż jakieś 35km za stówkę.... drożej niż po autostradzie ;-) 

Na początku nogi już nie kręciły tak super, le z czasem się rozkręciły i nie było tragedii.

cad: 67

Bez zdjęcia nie ma treningu.... :D

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Day 1 - High Hills Camp :)

Wtorek, 1 maja 2018 · Komentarze(0)
Pierwszy dzień Wysokich Obcasów.....tak pewnie pomyślało kilka kobiet ;-) .... wysokich górek, podjazdów i te pe. 

Z Czesią od samiuśkiego rańca polecieliśmy mondeuszem do Pieszyc by katować podjazdy. Pogoda wyśmienita, prognozy jeszcze lepsze tylko na zjazdach ciut zimno. 

Najważniejsze jednak udało się zrealizować. Cztery razy Przeł. Jugowska, Sokolec, Walim no i na dobicie jeszcze dwa razy Jugowska. Spotkanych full ludzi na szosach. Jeszcze więcej jednak było tego dnia turystów i samochodów na poboczach. 

Podjazdy jakoś szły, pierwszy na rozgrzewkę, a kolejne już całkiem mocno.. Na tyle że dość szybko zgłodnialem mimo pysznego śniadania. Na Walimiu zatrzymaliśmy się by popić coli i zjeść grześka. Najlepsze co mogło wtedy być.... choć z pobliża zalatywało kiełbaską i ogniskiem. 

Weszło łącznie 8 konkretnych podjazdów... było super, podjeżdżało się niewiarygodnie lekko. 

cad: 69

Dawaj dziuba :D


Czesia na zakręcie :D 


Ja tam już byłem dobrych kilka lat temu formę szlifować, dobrych 3-4 lat temu. Inspiracja do zdj powyżej - poniżej :) 


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Wspaniale:)

Niedziela, 29 kwietnia 2018 · Komentarze(3)
Czwarty dzień z rzędu na rowerze. Myślisz, że umrzesz. Słusznie myślisz. Wiesz przecież jaka ekipa stawi się na ryneczku w Ostrowie.

Do Ostrowa spokojne tempo, takie trochę pod wiatr więc nie zarywam, ale średnia i tak oscylowała koło trzydziestu na godzinę. O dziwo noga się w międzyczasie rozkręciła i jakoś to szło / jechało ;-)

Na rynku zebrało się kilkunastu chłopa. Szybko padła propozycja trasy "bo dawno nie jeżdżona"... hehe.. no tylko ja tam wczoraj jechałem i czasem tam jeźdżę, w sumie nawet często. tylko w drugą stronę :)

Ostrów - Odolanów - Domasławice - Goszcz - Krośnice - Milicz - Sulmierzyce i ja do Krotoszyna a chłopaki polecieli na Ostrów.

Do Odolanowa i w sumie do pierwszych góreczek w miarę spokojne tempo. Jedynie kilka osób upatrzyło sobie co gorszą nawierzchnię na jakieś ataki i zrywy - totalne dziury i nierówności a ci na treningu próbują zrywać. Wczoraj nawet na rajdzie Mistrz Świata zwalniał wszystkich bo jechaliśmy w sumie po tych samych dziurach na tej trasie.

Ale większość się zjechała przed Krośnicami, tam już zaczęły się prawdziwe i w miarę normalne harce "bo pierwsze górki". Grupka nam się rozciągnęła dość mocno, starałem się trzymać w "czubie" standardowo ;-) No i się udało. niby straciłem po kilku atakach parę metrów, ale sporo osób szybko na podjeździe pod kościółek zgasło. Później dojazd do Milicza to też praktycznie kilka kilometrów "płyta oś" i non stop sprintu.... ale zaczyna mi brakować przy takiej jeździe przełożeń. Chwila odpoczynku i dolewki wody i życiodajnej coca coli w sklepie i jedziemy dalej.

Jedziemy na Sulmierzyce, ale najpierw cholernie nierówna kostka. Tam praktycznie te same osoby atakują, rozwalony przejazd kolejowy, co normalniejszy zwalnia bo szkoda kół, tak po prostu. Później niektórzy chcą zrywać i wielce gonić, uspokajamy, wyrównujemy oddechy i tempo... wielkiej gonitwy nie było bo jak kto tak atakuje jak reszta spokojnie jedzie po dziurach to bez sensu. 15km przejechanych w dobrym i równym tempie po fajnych zmianach. Ja skaczę przed Sulmierzycami kawałek ale mi siadło, a po chwili siedli na kole koledzy.. jednak tyllko na sekundkę i zaczęły się sprinty na tablicę.

Chłopaki polecieli na Ostrów, a ja na Krotoszyn. Wjazd jeszcze na Orlen po cocacolę i jedziemy dalej. Już zupełnie spokojnie, przyjemnie, 10km rozjazdu wyszło do domu. Ale zanim do domu tak jeszcze na chwilę relaksu na naszym rynku. Lody i chłodzenie nóg w tryskającej fontannie. Po drodze jeszcze kupione najbardziej z męskich piw - reddsik i desperados. mniami! A co, należy mi się :)

cad: 82

Jeszcze z wczoraj :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(3)

Rajd z Mistrzem do Mistrza :)

Sobota, 28 kwietnia 2018 · Komentarze(0)
Dzisiaj wyruszyłem na trening z myślą zrobienia sobie spokojnej i długiej trasy. Przecież i przed i wczoraj dałem sobie w kość.

Wyjazd z Kroto dość spokojny, bez szaleństw - pod wiatr. Jakoś to przeleciało aż do czasu wjazdu na prostą za Miliczem w kierunku na hopki - Krośnice. Przy wjeździe do miejscowości zauważyłem zbieraninę rowerzystów i innych kolarzy.. To mi się przypomniało o dzisiejszym Rajdzie Szlakiem Ryszarda Szurkowskiego! Zawróciłem więc i postanowiłem uścisnąć rękę Mistrza, przyjaznych znajomych i pogadać nawet z nieznajomymi :)

Ruszyłem razem z chłopakami, w sumie razem z innymi 850 rowerzystami... Okazało się, że rajd ten, ze startem i metą, ale bez nagród, pucharów i laurów, przekształcił się w regularny krótki wyścig. Chłopaki z Milicza pociskali co chwilę ataki, to żem spawał, sam uciekał i wogóle... Miałem skończyć szybciej, ale po tym jakie tempo się zrobiło - postanowiłem przejechać całą 35km rundkę z Mistrzem. Każde przepalenie nogi w dobrym tempie jest świetnym treningiem.

Po chwili pogaduch wyruszyłem sobie w dalszą drogę. Zrobiło się już wręcz gorąco, mega przyjemnie! Dojechałem aż do Ostrowa do Zbigiego na "kawę" w postaci zimnego napoju! i by odebrać moją tunikę... tfu.. długą bluzę wiosenno/jesienną po przeróbkach od samego producenta. Pogadaliśmy i pojechałem do domu.

Po drodze jeszcze nie mogłem sobie odmówić zimnej coli co dodając mi trochę sił pozwoliło na żwawsze dreptanie do domu.

Wszedł fajny trening, zobaczę z ciekawością jak po konkretnym odpoczynku ostatnio moje ciało się zregeneruje do jutra i jak się będzie kręciło z ryneczku w Ostrowie z chłopakami :)

cad: 81

Z Ryszardem Szurkowskim :)


Takie zdjęcie od kolegi VUKI: http://vuki.bikestats.pl/

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

I Śremski Maraton Rowerowy

Sobota, 21 kwietnia 2018 · Komentarze(0)
Pierwszy supermaraton - pierwsze podium.

W zeszłym roku zacząłem gorzej choć w tym samym okresie czułem się o niebo lepiej. Paradoks?
Trudno powiedzieć. Na pewno nie było łatwo, ale dałem radę.

Od startu ciężko, praktycznie ledwo na ten swój start zdążyłem bo się zagadałem z Grzegorzem, który na 10 sekund przed startem mojej grupy powiedział: "ej Kris, a to nie Twoja grupa właśnie startuje?".. No i faktycznie. Dałem dyla od razu, prawie że lotny start miałem. Nie zdążyłem się wysikać i ciągle miałem w głowie potrzebę skorzystania z toalety... Nie dane mi jednak było przez kolejne cztery i pół godziny.

Startowałem z Przemkiem Zawadą oraz Arkiem Cieślą, panem Kalinowskim i kilkoma innymi chlopakami, ale to te nazwiska są mi szczególnie znane z długich dystansów. Ruszyliśmy mocno i z przytupem, szło nam ładnie, ale jak widać po wynikach z resztą to grupa za nami okazała się trochę mocniejsza z Marianem Kołodziejskim na czele i dwoma chłopakami z M2.

Od kiedy to dojechała do nas druga grupka na około 60km praca się trochę popsuła, mocne zmiany i w ogóle zmiany się skończyły, każdy chyba też odczuł warunki jakie panowały na trasie. Sponiewierał nas wiatr i upał dodatkowo.

Ale nie jest źle, udało się zaliczyć 11 open i 3 w M2. Czyli pierwsze pudło.

Po drodze stwierdziłem, że za mało piłem, za mało piłem przed i w trakcie. Nagle zaczęły mnie boleć nogi i tak konkretniej mięśnie oraz spłycił się oddech. Ale dało radę dojechać i nawet zafiniszować z naszej grupki.

Fajne pierwsze ściganie z cyklu SuperMaratony.pl :) Okazało się, że w okolicach Śremu są fajne górki, całkiem dobre asfalty, świetna atmosfera!

cad: 83

Pierwsze podium!


Ja i Zwycięska Czesia! :)


Nasza grupka walcząca z wiatrem :)



Z niezniszczalnym i chorym Gliną! :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Wyścig Szosowy Klasyk w Miękini 2018 Via Dolny Śląsk

Niedziela, 15 kwietnia 2018 · Komentarze(0)
Dzisiaj wziąłem udział w kolejnym wyścigu. Od samego rana dobre samopoczucie, łatwy dojazd z Wrocławia i sprawna podróż.

Na wyścigu od początku noga podawała całkiem dobrze. Na 10km może zaczął uciekać Damian Miela i goniliśmy go przez dwa kółka... Później długa jazda bez większych przygód, spotkana Czesia na trasie która podczepiła się nam na koło. Ma formę bestia jedna! ;-)

Gdy już zostały trzy kilometry do mety i chyba wszyscy zaczęli już myśleć o finiszu, w grupie niestety wydarzyła się kraksa... Bezpośrednio przede mną, cudem udało mi się nie przewrócić i nie wjechać w chłopaków, ale niestety jeden upadający uderzył we mnie i ja też się przewróciłem, ale zdążyłem maksymalnie wyhamować. Niestety mimo całkiem szybkiego pozbierania się i nawet całkiem bliskiej odległości - peleton odjechał. Chwilę goniłem, ale później już spokojnie do mety z rozcentrowanym przednim kołem i wygiętą szprychą :/ No cóż, nie było dzisiaj szczęścia.

Forma w górę, potrzebuję więcej takich wyścigów, żeby forma wystrzeliła. Noga kręciła dzisiaj całkiem ok, jestem zadowolony :)

cad: 80

Gdzieś na trasie ;-) Zdjęcie Kasia Rokosz Fotografia :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)