Wspaniale:)
Do Ostrowa spokojne tempo, takie trochę pod wiatr więc nie zarywam, ale średnia i tak oscylowała koło trzydziestu na godzinę. O dziwo noga się w międzyczasie rozkręciła i jakoś to szło / jechało ;-)
Na rynku zebrało się kilkunastu chłopa. Szybko padła propozycja trasy "bo dawno nie jeżdżona"... hehe.. no tylko ja tam wczoraj jechałem i czasem tam jeźdżę, w sumie nawet często. tylko w drugą stronę :)
Ostrów - Odolanów - Domasławice - Goszcz - Krośnice - Milicz - Sulmierzyce i ja do Krotoszyna a chłopaki polecieli na Ostrów.
Do Odolanowa i w sumie do pierwszych góreczek w miarę spokojne tempo. Jedynie kilka osób upatrzyło sobie co gorszą nawierzchnię na jakieś ataki i zrywy - totalne dziury i nierówności a ci na treningu próbują zrywać. Wczoraj nawet na rajdzie Mistrz Świata zwalniał wszystkich bo jechaliśmy w sumie po tych samych dziurach na tej trasie.
Ale większość się zjechała przed Krośnicami, tam już zaczęły się prawdziwe i w miarę normalne harce "bo pierwsze górki". Grupka nam się rozciągnęła dość mocno, starałem się trzymać w "czubie" standardowo ;-) No i się udało. niby straciłem po kilku atakach parę metrów, ale sporo osób szybko na podjeździe pod kościółek zgasło. Później dojazd do Milicza to też praktycznie kilka kilometrów "płyta oś" i non stop sprintu.... ale zaczyna mi brakować przy takiej jeździe przełożeń. Chwila odpoczynku i dolewki wody i życiodajnej coca coli w sklepie i jedziemy dalej.
Jedziemy na Sulmierzyce, ale najpierw cholernie nierówna kostka. Tam praktycznie te same osoby atakują, rozwalony przejazd kolejowy, co normalniejszy zwalnia bo szkoda kół, tak po prostu. Później niektórzy chcą zrywać i wielce gonić, uspokajamy, wyrównujemy oddechy i tempo... wielkiej gonitwy nie było bo jak kto tak atakuje jak reszta spokojnie jedzie po dziurach to bez sensu. 15km przejechanych w dobrym i równym tempie po fajnych zmianach. Ja skaczę przed Sulmierzycami kawałek ale mi siadło, a po chwili siedli na kole koledzy.. jednak tyllko na sekundkę i zaczęły się sprinty na tablicę.
Chłopaki polecieli na Ostrów, a ja na Krotoszyn. Wjazd jeszcze na Orlen po cocacolę i jedziemy dalej. Już zupełnie spokojnie, przyjemnie, 10km rozjazdu wyszło do domu. Ale zanim do domu tak jeszcze na chwilę relaksu na naszym rynku. Lody i chłodzenie nóg w tryskającej fontannie. Po drodze jeszcze kupione najbardziej z męskich piw - reddsik i desperados. mniami! A co, należy mi się :)
cad: 82
Jeszcze z wczoraj :)