To co już za mną:

Wpisy archiwalne w kategorii

Ze zdjęciami

Dystans całkowity:58445.73 km (w terenie 204.33 km; 0.35%)
Czas w ruchu:1956:09
Średnia prędkość:29.90 km/h
Maksymalna prędkość:90.00 km/h
Suma podjazdów:272900 m
Maks. tętno maksymalne:214 (110 %)
Maks. tętno średnie:188 (97 %)
Suma kalorii:1163956 kcal
Liczba aktywności:716
Średnio na aktywność:81.74 km i 2h 43m
Więcej statystyk

Via Dolny Śląsk - Sobótka Ślężański Mnich 2018

Niedziela, 8 kwietnia 2018 · Komentarze(1)
Bywało lepiej, w sumie to chyba jeden ze słabszych występów w Sobótce. Mogę sobie jedynie powspominać jak 4 lata temu stałem tutaj dwukrotnie na podium.. Te czasy minęły bezpowrotnie, ja jestem dalej tak samo słaby/mocny (nieprawdziwe skreślić)ale doszło i ściga się jakieś 3-4 razy więcej osób niż wtedy.

Od startu nie było źle. Strzegomiany podjechałem bez problemu z pierwszą grupą. Choć tętno od razu skoczyło maksymalnie wysoko to mogłem tak jechać dalej. Jechałem sobie w środku grupy... A nawet niestety pod jej koniec.... Okazalo się to zgubne niestety. Siódemka odjechała gdzieś na dziesiątym kilometrze.... Cała grupa zaczęła mocno gonić, wypluwałem płuca, aż tu nagle za jakimś zakrętem kraksa... dwóch leży na środku asfaltu... kilkudziesięciu chłopa odjechało... my zaczęliśmy gonić, ale mi bekło.. ale mi brakło... ale mi nie starczyło. Odpadłem...

Jechaliśmy już później dużo wolniej niż uciekająca nam grupa.. Rok temu po jakimś tam razie dałem radę dołaczyć do grupy, ale nie tym razem :/ Później przejechała czołówka M3... i M4.... Tam też się nie utrzymałem, brakło już i nogi i głowy... No cóż... W sumie dwa razy byłem w czubie - jak te dwie grupy mnie przejeżdżały jak pendolino koło starej lokomotywy.. Ścigałem się na kreskę... O takie jak poniżej miejsca ze starymi dobrymi znajomymi...

Kat M2: 39/93
Open: 257/600

Gorzka lekcja, niezdany sprawdzian. Dupa blada. Ale nie łamiemy się, jedziemy dalej! Wioooo!

Za to Czesiulek moja kochana zaliczyła swój debiut w poważnym ściganiu. Piąte miejsce i mega dobry czas :)

cad: 83

Umierając na drugim okrążeniu podjeżdżając Strzegomiany....


Gdzieś na zakręcie... No cóż z naaaaami będzie...



Ale finisz był dobry...


Udało się uciec na kreskę po 39 miejsce... heheh :/

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Deszcz nr1

Sobota, 31 marca 2018 · Komentarze(3)
Od samego rana, od rana samego... A nie, to nie dziś. Postanowiłem pospać, a i w sumie chłopacy ruszali trochę później więc zdążyłem zjeść cztery megaśne tosty, dwie skibki z nutellą i coś tam skubnąć winogrona. Ale jakbym miał zgłodnieć to w kieszonkę wziąłem milion batoników jakbym jechał na 1008km dziś... no nie zjadłem ani jednego. Ale powodów było więcej....

No co, najpierw Cieszków, później do Milicza... Fajna grupka się zrobiła. W planach jakieś mniej więcej miało być stooo....... Ale jedyne sto, to dzisiaj było tylko 100% opadów. Lżejszych, mniejszych, większych, konkretniejszych... to było nieważne. Wyjechać w słonku... No a nie, to nie dziś.. Wyjazd w chmurach wszędobylskich i zimnie. Ostatnim pomysłem przed wyjściem, już praktycznie w drzwiach było wzięcie deszczówki w kieszeń. Gdy ruszyliśmy z Milicza tak po... hmm, pół godziny?! i zaczęło padać. Zatrzymałem się, Wicher też... No bo był taki wicher że nie założysz tej deszczówki podczas jazdy... Nie ma szans. Później było już tylko bardziej, mocniej i na drogach potoki, rwące potoki wody, kałuż i te de.

Ale dojechalim, przejechalim... Do grobli wszyscy, w stronę Sulmierzyc tylko ja, Wicher i Tomek.  Do Trzebicka jednak dojchaliśmy tylko we dwóch z Tomkiem bo nam Rafał zawrócił w stronę Milicza. No a w tejże niedoli zostałem od Cieszkowa znowu sam.. A ostatnie 10km okazało się morderczym wyzwaniem z basenem w butach, przemoczonym i brudnym wszystkim od pasa w dół / od kasku po szyje.. Tułów dzielnie broniony był przed przewianiem, przemoczeniem i zmarznięciem przez Questowską deszczówkę. No i co? Dojechałem, przejechałem... I godzinę czyściłem ciuchy przed wrzuceniem do pralki, bagno! Pół godziny wycierałem rower... Chwilę też pokąpałem się i ja...

W sumie, wiecie co? Było fajnie! No bo co tu innego napisać, zawsze jakieś (nie)nowe doświadczenie. Dawno nie jechałem w deszczu. Nie żebym tego chciał, ale już jechałem jeszcze niedawno w śnieżycy i zaspach po pas... Tak teraz przyszła wycieczka w spodziewanym deszczu.. No cóż. Jak wiesz, że ma padać, ale jeszcze nie pada i wyjdziesz - nie ma takiej tragedii gdy ten złapie cię tak łooo... ło kufa deszcz! Jedyny minus taki, że rower będzie trzeba znowu myć, tak porządniej. Ale już niedługo Sobótka.. Powoli trzeba się regenerować i odpoczywać, bo czuję się zdeczka zmęczony i zajechany. Odczuwam już trudy tego sezonu przed sezonem, czy coś.. No po prostu trzeba odpocząć porządniej po chyba najmocniej przepracowanej zimie ever... i zobaczyć co będzie się działo :)

Bardzo mokro żegnamy marzec! Śmigus dyngus był dziś!

cad: 83

Padał deszcz, ale i tak było fajnie!


Ajajajj!

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(3)

Spokojnie długo i na lody :)

Piątek, 30 marca 2018 · Komentarze(1)
Kolejny, piękny, kolejny przepiękny dzień.... W życiu pod pełną kontrolą...

Wolne w pracy, full lampa na dworze, rower między nogi i wio! Gdzie? Dziś bez planu, bez motywacji, bez chęci... Ale tylko do trzaskania interwałów.. Chciało mi się w tym ciepełku pojechać spokojnie, porozglądać, pomedytować, poprzemyślilisśliwywiwać wiele spraw...  Tak to jest. Głowa na szczęście czysta i pełna radości, chęci do życia, bo już tak blisko dopuszczam tylko ludzi o szczerych intencjach,

Dzisiaj cudo pogoda, poczułem wiosnę we włosach, w ramionach i na twarzy. Ostatnie poderwanie zimy ma być na święta, tak te, Wielkanocnne! I będzie ciepło... Albo radę damy albo jak tynk odpadamy... ;-)

Pojechane dzisiaj zupelnie bez planu, gdzieś za Miliczem na Sułów, Jutrosin, Rawicz... i do Krooooto..

Na prawdę odpocząłem, głowa przede wszystkim :) No i o to chodzi!

Z lekką zadyszką, głodny.... i pojechałem na koniec na rynek by skosztować pysznych lodów :) Powoli będzie to normalka, byle się zrobiło ciut cieplej. Ideolo.. Jeden mi spadł w szprychy, wróciłem kupiłem nowego.

Generalnie, nie wiem na jakim poziomie stoję z formą.. Znaczy ja wiem, bo nawet zrobiłem badania.. Ale.. Nie robiłem rok temu o tej porze, wogóle... Nie wiem jak w porównaniu z innymi.. Już niedługo, pierwsze ściganie :)

cad: 80

Full lampa, Sralpe Polska... trzaskamy kilometry :D


Taki krajobrazik.

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Wytrzymałościowo

Sobota, 24 marca 2018 · Komentarze(0)
Powoli, spokojnie, ale długo... Nie do końca tak spokojnie bo kilka interwałów porzadnie mnie wymęczyło i dało w kość na resztę trasy.

Nie mogę się coś wkręcić jak co niektórzy i robić nie wiadomo jak wysokiej średniej, ale to chyba mi wystarczyć musi. Ogólnie trening patrząc po tętnie wyszedł całkiem spokojny.  Ale przy tym przewyższeniu jak na nasze okolice, nie byłbym w stanie pojechać jeszcze mocniej i jeszcze szybciej.

Kilka razy podjechana Aśka.. kilka kółek i kręciołków koło Milicza i Krośnic... Wymęczyłem się dzisiaj, ale przecież właśnie o to chodzi :)

Czasem pod wiatr, czasem z wiatrem..  Czasem po błotku, śniegu... Czasem po suchych asfaltach :)

Zapomniałem naładować telefonu i garmina. Dojeżdżając do domu miałem odpowiednio 7% i 3% baterii. Na styk!

cad: 79


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Pełne kółeczko :)

Wtorek, 20 marca 2018 · Komentarze(1)
Wielka radość, wielka chęć i tak...w końcu robię z lekką głową to co tak bardzo kocham. Bez obciążeń, bez podchodów, bez rezygnowania z tego bez powodu albo z powodów błahych z perspektywy czasu.

Można by coś powiedzieć, zacząć rozmyślać o przemijaniu, robić coś kolejny raz wbrew sobie.... Bo często jest tak, że jednak myślisz, że robisz dobrze, słusznie i chcesz to robić... Ale zdarza się, że tylko wydaje ci się że to chcesz... A wychodzi na to, że pewne złożone Tobie deklaracje (przez co i twoje oczekiwania) uwiązują cię w myśli - a może będzie lepiej jak jeszcze bardziej, jeszcze więcej i jeszcze mocniej... No nie, kolejny raz przekonuje się, że to tak nie działa. Że jednak stare wygi boją się młodych wilków. Że jednak stare wygi na stołkach będą tych stołków pilnować, a jeśli nie trzymasz paluszka prosto w czterech literach to wypadasz z tej gry. No bo zagrażasz, bo myślisz po swojemu, masz swoją wizję i ani myślisz się układać. Tak tak... najpierw klepanie po plecach, ale później czeka cię przeżucie i wyplucie czym prędzej..

Z jednej strony cieszę się, że tak kończy się nieodwracalnie pewien etap mojego życia. Że to właśnie życie pokazuje, że osoby bierne, mierne ale wierne więcej znaczą niż ktoś kto umie sklecić kilka sensownych zdań. No i jeszcze jedno.. Trzeba się po prostu szanować. Właśnie z tego ostatniego powodu, nie ma też mojej zgody na pewne zachowania osób mi tak na prawdę zupełnie obcych. Okazuje się, że ten kto się najbardziej napracował ostatnimi laty zostanie jeszcze bez niczego. Bo jedyne co jestem w stanie zrozumieć to brak wynagrodzenia za brak pracy. Kiedy nie docenia się ciężkiej pracy i chęci oraz zapału.... To coś jest nie tak.

Wszystko przemija, my też przeminiemy jak każda epoka... Ale w myśl, życia jak najbardziej intensywnego i radosnego nie mogę pozwolić, by coś popsuło mi ten plan. Chcę niczego nie żałować. Ot co. Ehh.. Politycy...

Co do polityki to jeszcze jedno, podrożeją samochodowe wyjazdy na wyścigi... +8gr/litr nowego podatku do paliwa to dużo patrząc na wyjazdowe kolarskie i roczne przebiegi...


Trochę politycznie, trochę osobiście... Ale ostatni już raz :)

Trening sam w sobie dość mocny, bardzo długo niesprzyjający wiatr.. Ciężko było utrzymać tempomat dzisiaj. Ale najważniejsze to fakt, wkręcania się na odpowiednie obroty :)

cad: 84

Taka radość! :)


Wybrałem szosę! No bo tak :) Wiosna vs Zima :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Porządny trening!

Niedziela, 11 marca 2018 · Komentarze(0)
Od dłuższego czasu gdy tylko zobaczyłem prognozę pogody na dzisiejszą niedzielę stwierdziłem: "muszę tu być".
Tu - czyli w Ostrowie Wlkp. - na Rynku o 10:00 - z ekipą OTR Interkol i przyjaciółmi.

Każdy przyjechał pochwalić się nowym rowerem, sprawdzić swoją formę, porozmawiać albo po prostu przejechać kilka(dziesiąt) kilometrów na rowerze. Ja ruszyłem już przed 9:00... Było pod wiatr, a "miało nie wiać". Ale o dziwo nie wlokłem się, a wcale dwa poprzednie treningi nie wpłynęły negatywnie na moją dzisiejszą jazdę. Nie zrywałem tempa, ale też nie było ono niskie.

Na rynku stawiło się jakieś CZTERDZIEŚCI chłopa :) Peleton, że hoho... Ruszyliśmy gdzieś tam na Strzyżew, Kotłów, Mikstat jakimiś bocznymi dróżkami.. A później pierwsze mocniejsze tempo pod kościółek... Zjazd do Mikstatu, czekamy za innymi i wio na Ostrzeszów... Tam się trochę porwało, ktoś zaatakował, ktoś spawał, ktoś finiszował... Fajne ściganie i zabawa. Później kilka mocniejszych pociągnięć przez Kobylą Górę - postój pod sklepem (czynnym!) i na Szklarkę i Czarnylas - Odolanów. Na Odolanów oczywiście szajba.. Ataki i ucieczki. Zdecydowanie stwierdzam, że forma jest po prostu... OK :) Później jeszcze do Ostrowa i spokojnie z wiaterkiem już samotnie do domu :)

cad: 80

Jedna z części peletonu na rynku ;-)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)