To co już za mną:

Day 3 - last dej.

Czwartek, 3 maja 2018 · Komentarze(0)
Pomyślałem dzisiaj też pojadę... Wzięliśmy się z Czesią niekoniecznie planowo z samego rana i pojechaliśmy na południe. Pieszyce przywitały nas powoli zachodzącym za chmury słońcem, ale było bardzo ciepło. Szybkie ogarnianie i wyjazd.

Zaczyna grzmieć, zaczyna kropić....plan jest prosty: podjeżdżać, a jak zacznie się ulewa to zjeżdżać.....na chatę! Ale obyło się bez tego!

Podjazd zaczyna się, rozdzielamy się i jedziemy swoim tempem, a nagle z tyłu słyszę i widzę w sumie też Arka Tecława z kolegą.. Poczekałem za nimi, albo jechałem na tyle wolno, że dość szybko mnie doszli... Co w sumie to drugie okazało się bardziej prawdziwe. 

Arek walił jakieś interwały i ogólnie jechał dość mocno.... Na liczniku przybyło kilka oczek prędkości i tętna... Ale wszystko jeszcze sporo pod progiem. Wytrzymałęm mu koła do samego szczytu, ale tam już miałem lekką zadyszkę i się okazało pocisnąłem Personal Besta na stravie. Jechaliśmy, pogadaliśmy i nawet nas trochę zmoczyło, ale chmura "przeszła bokiem" na szczęście. 

Nogi mimo już zrobionych jedenastu Jugowskich przez dwa dni w miarę dobrze pracowały. Pojechałem więc w dół... W górę jeszcze tylko trzy razy. Podjeżdżało się spoko, starczyło na na prawdę dużo. Nogi mimo odczucia ciężkości pracowały zacnie. 
Zobaczymy co to będzie dalej i ile mi te kilka km przewyższenia pomoże :) 

Później z Czesiulkiem "na Wałbrzych" zwiedzanie i relaks :) 

cad: 71

Tyle zakrętów, tyle szczęścia pod górę :) 


Piękna Ona ;-) 

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa chwal

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]