To co już za mną:

Wpisy archiwalne w kategorii

Ze zdjęciami

Dystans całkowity:58445.73 km (w terenie 204.33 km; 0.35%)
Czas w ruchu:1956:09
Średnia prędkość:29.90 km/h
Maksymalna prędkość:90.00 km/h
Suma podjazdów:272900 m
Maks. tętno maksymalne:214 (110 %)
Maks. tętno średnie:188 (97 %)
Suma kalorii:1163956 kcal
Liczba aktywności:716
Średnio na aktywność:81.74 km i 2h 43m
Więcej statystyk

Coffee ride Granfondo :-)

Niedziela, 26 czerwca 2016 · Komentarze(0)
Od wczoraj zastanawialiśmy się z chłopakami jaka to będzie dzisiaj pogoda. Budzimy się więc na zawołanie w jednym momencie dziś od rana. Zgadujemy się, że póki nie pada trzeba jechać...

Wstaję, myję się, zalewam bidony i wio. Biorę batonika w kieszeń i jechane. Bez śniadania,bez niczego... W trakcie jazdy pojadłem tylko batonika. Wystarczyło. Wyszedłem mimo padającego deszczu, na miejscu już Tomek, po chwili dojeżdża Bartek. Myślimy co robić, ale nie ma powrotu - jedziemy !!! Po chwili przestaje padać, słonce nie wychodzi, ale jedzie się całkiem przyjemnie.

Wczorajsze basenowanie i opalanko piecze aż do dziś. Nogi ciężkie, 6 dni z rzędu wynory i mam dość. Teraz dwa dni odpoczynku :-)
Dzisiaj bardzo luźne kręcenie i parę mocnych strzałów po prowokacjach Bartka :D Nawet nie zauwazyliśmy kiedy to minęło, a jechało się poo prostu bosko :-)

cAD: 76

Góry moje ukochane :-)


Ale zanim tam dotarliśmy.....mocno się było trzeba na podjeździe napracować ;-)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Pitu Pitu lajtu lajtu - enter. Basen opalanko :-)

Sobota, 25 czerwca 2016 · Komentarze(0)
Wczoraj wynora, dzisiaj enter. Z małej tarczy, lekkie pedałowanie od samego rana. Po raz pierwszy od dawien dawna nie ustawiałem budzika :-) Wyspałem się cudownie.

Po przyjeździe szybkie przebieranie i lecim na odkryty basen - opalanie zjaranych rąk i nóg. W sensie reszty części ciała ;-) Ahh te spojrzenia ludzi są bezcenne. Trochę bo trochę ale udało się ciut wyrównać tę opaleniznę. A zaraz po basenie meczyk :-)

cad: 75

Tak było jeszcze wczoraj:

Na końcu sztajfy :-)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Góry moje ukochane - happy day :-)

Piątek, 24 czerwca 2016 · Komentarze(1)
Wczoraj nędza, rozpacz, katastrofa - Dzisiaj piękno, góry, dobra noga. Czyli po prostu wyjazd w góry z Karolem i Tomkiem.

O 8 wyjeżdżamy z Krotoszyna, lecimy na Trzebnicę, tam już czeka na nas Carlos i śmigamy pod Biedronkę w Pieszycach - takie tutejsze miejsce spotkań. Cicho, spokojnie, miło i ustronnie. Bardzo dobra baza wypadowa w każdą stronę, w którą by nie jechać jest ok. Pogoda taka, że aż szokująca - cudowna. Piękne słońce, 35*C i żadnej chmurki, lekki wiatr, gorrrąco.

Wybieramy na początek Przełęcz Jugowska, co ma posłużyć za rozgrzewkę zamulonych od wczoraj nóg. Trudno się kręci, ale z każdym kilometrem coraz lepiej. Podjeżdżamy prawie razem, chwilowe róznice pod samym szczytem dopiero. Tu czuć już nowy asfalt - ale dla kogoś, kto by się wybierał - tylko na połowie zjazdu!!! 1,5km jest super, 1,5km dziura na dziurze że szkoda roweru - od drogowców dostajemy info że reszta za rok ;-) Jedziemy więc ostrożnie, nie ma co szaleć. Dalej trochę sie wypłaszcza, jedziemy razem aż do granicy państwa i wracamy z Tłumaczowa przez mega sztajfe pod jakieś wykopaliska - tu podjeżdża już typowo każdy swoje bo przy 18% nie ma żartów ani chwili na rozmowy, te i inne 10% ciagnie się przez bite 2km. Krótko ale konkretnie. Razem z Tomkiem  zjeżdzamy i podjeżdżamy ten podjazd drugi raz. Fajnie, sztywno, wymagająco...jesteśmy na treningu więc trzeba się wynorać.  Zjeżdżamy do Radkowa, tam później w kierunku Nowej Rudy. Stajemy w sklepie, kupujemy wodę, colę, izotoniki, ja jeszcze wciągam loda w przemiłym towarzystwie (zakładam Instragrama :-) ). Wsiadamy na rowery i jedziemy dalej.

Przejeżdżamy przez Nową Rudę, jedziemy już w kierunku Bielawy, Pieszyc - biedronki. Tam po drodze jakieś hopki, mniejsze większe, coś tam jest, jemy pijemy na bieżąco. Ostatni podjazd pod Jodłowniki fajny, równy, dobry asfalt, po prostu przyjemny podjazd w cieniu. Trochę czekam za Tomkiem, robię zdjęcia, Carlosowi też... Podjeżdżamy, zjeżdżamy.... Drugi postój w Bielawie na stacji po wodę i izotoniki oraz colę. Wracamy, chwila wetrepów, ale opłaciło się bo po paru kilometrach jekdziemy już piękną ścieżką rowerową asfaltową do samych Pieszyc skąd śmigamy jeszcze raz na szczyt Przeł. Jugowskiej. Tutaj postanawiam pojechać dużo mocniej niż za pierwszym razem, dojeżdżam na szczyt, czekam za Tomkiem, zjeżdżamy, przebieramy się, myjemy, jemy... wracamy :-)

Pulsometr chyba coś przekłamał bo max HR pokazał mi 245ud/min. Nie wiem czy to pod jakiś zawał czy palpitacje serca nie podchodzi ;-)
https://www.strava.com/activities/619598890

Podsumowując:
- zjadłem 4 batoniki
- wypiłem 6 bidnów x 0,75l
- wypiłem 3 cole
- wypiłem butelkę izotoniku
- bolą mnie nogi ;-)

Było super. Towarzystwo, żarty, tematy... Podjazdy, góry, mega męczarnie... Nawet jakaś forma, dobra jazda, fajna noga...
Brawa dla Tomka - świetnie dzisiaj trzymał koło, podjazdy robił dobrym tempem, chyba największy trening do tej pory...
Brawa dla Carlosa - pierwszy trening w górach, nie zabiłeś się na zjazdach, podjazdy w miarę - ale do podciągnięcia, wytrzymałość!

Panowie  -Dzięki za super trening, dobrą jazdę, miłe towarzystwo i po prostu wspólnie spędzony razem czas. Oby tylko więcej takich wypadów.

cad: 76

Co z nami będzie gdy znajdziemy się na zakręcie ?! ;-)


Widoczki :-)


Piękna ścieżka :-)


To sem ja - pepitek :-)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Nędza i rozpacz...

Czwartek, 23 czerwca 2016 · Komentarze(0)
Równo trzydzieści na godzinę. Katastrofa, nędza i rozpacz... Kiła, mogiła, dwa metry ziemi... Dupa blada, zupełny brak nogi, wmordewind ol de tajm.

To tak w skrócie. Rozwijać ? Eee nie ma czego, jak tak będzie jutro to podjazdy i gory wyjdą mi 'bokię'. No ale pojadę. Umrę najwyżej. Wpadnę do rowu i nie wyjdę.

Dzisiaj była tragedia, a to temu, że nogi po wczorajszych górkach mi mega zamuliły, dzisiaj więc chciałem je rozkręcić, ale jechać dobrym tempem. Nie szło. Ciągle czułem że wieje mi bocznie niesprzyjająco a do domu wiało konkretnie w twarz. Katastrofa. Niby nie tak mocno, niby wichury nie było, ale co się umęczyłem to moje. Już poznaję swoje samopoczucie po tym że mi siodło zaczyna przeszkadzać, każdy chwyt na kierownicy jest "nie taki" a żaden rytm pedałowania nie sprawia przyjemności. No. To tak właśnie było. Się umęczyłem po prostu.

caD: 83

Tak było wczoraj z Tomkiem :-)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Górkowo - interwałowo z Tomkiem.

Środa, 22 czerwca 2016 · Komentarze(1)
Dzisiaj z Tomkiem umówiliśmy się koło Dino na ul. Zdunowskiej w Krotoszynie :-) Plan był prosty - górki / 70-90km. Wykonany więc w 110% :-) Idealnie w czas się spotykamy, a tu nas jeszcze zaskakuje niezapowiedziany Bartek. Jedziemy więc na Milicz dobrym tempem po zmianach. Bardzo fajna jazda, ale Bartek w Miliczu odbija na Sulmierzyce i leci do domu i na nockę do pracy. My śmigamy więc dalej.

Świetny wiatr, praktycznie jego brak, trochę podwiewa, ale jest słaby... No w końcu ! Długo oczekiwana pogoda na rower. Po prostu cud miód malina. Tylko gdzie w tej bajce .... piękna dziewczyna ?! ;-) No była w sumie, Joanna i jej wzgórze ;-) Ale na samym końcu. Najpierw jeździmy z Tomkiem kilka razy pętlę z dwoma sztywnymi hopami . Jest wynora, ale warto, ale jedzie się świetnie.. Ojj jest co robić Między podjazdami jedziemy sobie i rozmawiamy. Pierwszy raz od dawna po prostu zwyczajnie się nie spieszę, nie muszę wrócić na spotkanie, nie muszę wrócić bo się ściemnia, nie muszę wrócić by coś napisać....nic nie muszę... tylko jadę :-) Oj taka jazda odpręża psychicznie i jest wielce pożądana - tylko daje maksimum przyjemności. Gdy jedziesz zestresowany i się spieszysz to sorry, ale nawet nie zarejestrujesz tego że jechałeś.

No, po kilku kółeczkach jedziemy do Joanny, przerabiamy ją we dwóch raz a porządnie wkładając w to dużo siły. Wracamy, jedziemy Tomka trasą, gdzieś tam przed Krośnicami w lewo. Najpierw jednak chwila przerwa na stacji bo mi brakuje już wody....i wuala.. Wyłania się fajny podjazd nawet. Dalej jest też całkiem spoko droga. No asfalt ! Wiochy konkretne, ale mega urocze, można się porozglądać, pośmiać, podziwiać... nie spieszyć się. Pod nosem podśpiewując piosenkę Dominiki Sojdy - Już wiem że Ty... dopisuje mi mega humor. Tomek też się spieszyć dziś nie musi... Jest po prostu fajnie :-)

Dalej jedziemy kostką między stawami milickimi, Doliną Baryczy, prawdziwym skarbem. Chwilę stajemy i robimy ładne zdjęcia, jedziemy dalej. Forma dopisuje, jechać się chce, mega miło, przejeżdżamy przez Chachalnię, umawiamy się na piątek.... jedziemy do domów.

W piątek jedziemy w góry polatać po prawdziwych podjazdach, zrobić kilka godzin dobrej bazy :-)

Zacne dzisiaj przewyższenie. Tomek dał radę mega, świetny wspólny trening, na koniec nawet ściganie, na hopkach równo mocno. Jechało się nam świetnie.

Dzisiaj było po prostu pięknie, luźno w głowie, a to spowodowało że całość treningu uznaję za mega udany!!! Rower sprawia mi przyjemność :-) Cieszę się że wybrałem ten sport. Żeby wyjść i pojeździć po prostu muszę wyjść pojeździć. Nie trzeba kolegów, nie trzeba się nikogo prosić żeby np. stanął na bramce albo poodbijał ze mną piłkę... Z nikim rowerowym się zapaleńcem nie kłócę, nie ma po co, nikt nie ma chorych ambicji, jak przegrywasz to jesteś słabszy, miałeś gorszy dzień, mówi się trudno. Nikomu niczego nie zawdzięczasz, nie musisz się prosić, nikomu dziękować i podlizywać - trenujesz ile chcesz, jesteś silny jak chcesz i ile możesz, nikt ci nie rzuca kłód pod nogi, nie wkłada kija w szprychy. Tylko zdrowa rywalizacja, spryt i psychika. Tylko Ty i rower... Love!


cad: 81

Stawy Milickie - cudowny widok, cudowny klimat. DOlina Baryczy :-)


Tomasz także fotografował :-)


No i żeby nie było że mnie nie było :D

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Carlos i Mosina - Uphill Training

Niedziela, 19 czerwca 2016 · Komentarze(0)
Dzisiaj z Karolem z Gostynia i Tomkiem Mosińskim polecieliśmy na trening. Fajnie i przyjemnie. Czasem szybko. Fajne ściganie. Fajny trening na podjazdach :-)

Właśnie też pykło 101 treningów w roku 2016 i ponad 6000km :-) Juhu :-) a dokładnie 6155 (więc granica przekroczona już wczoraj)
caD: 82


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Wygrana OPEN na Koźmińskim Maratonie Rowerowym !

Niedziela, 12 czerwca 2016 · Komentarze(2)
Dzisiaj razem z chłopakami z Krotoszyna i Interkolowcami wzięliśmy udział w zawodach: VII Koźminski Maraton Rowerowy - czyli po prostu wyścig niedaleko mnie. Można się było pokazać u siebie, bo tak się czułem :-)

Umówilismy się na orlenie i pojechaliśmy wspólnie  na 4 samochody. Gdy dojechaliśmy od razu wzięliśmy się za rejestrację i przygotowania. Ja zjadłem banana, chlebek z dżemem i poszliśmy na małą rozgrzewkę. Poczułem się fajnie, okazało się że ludzie w okolicy czytają moje wypociny tutaj, ktoś mnie zna, inni życzą powodzenia. Bardzo sympatycznie, dziękuję.

Stajemy na starcie, chłopaki z Krotoszyna ruszają i Karol również.....nasz sympatyczny kolega z Gostynia :-) W sumie nasz Ci on.
Ja startuję po 4 minutach po chłopakach. Nasza grupa wydaje się być silna. Razem z Mikołajem Kordusem, Piotrkiem Sucheckim oraz Jakubem Stawowym dajemy bardzo mocne zmiany. Reszta widać, że się oszczędza. Jedzie mi się świetnie.

Dojeżdżamy około 15-20 osobową grupę ludzi którzy startowali przed nami, chłopaki nieoczekiwanie bardzo zwolnili ja jadę dalej. Po chwili dojeżdżają, ale jest nas zbyt dużo. Zdecydowanie za dużo na płaską trasę i płaski finisz. No to z Mikołajem się umawiamy, że rozrywamy... Po chwili jednym gestem robimy mocny zryw... i znowu zostajemy sami. Super ! Widać, że tył próbuje gonić, ale nic z tego..  Jedziemy jeszcze mocniej. Dojeżdżamy kolejnych kolarzy i tak się staje że wszystkich mamy.  Od tego troche jazda bez historii no bo szybko po zmianach jedziemy do mety...

Zostają ostatnie 3-5 kilometrów.... Mikołaj mocno atakuje, jedziemy we trzech...Jeszcze Błażej Świątek. Próbujemy uciekać, ale wszystko się zjeżdża bo Błażej nie daje zmiany... No cóż.. Wracamy do grupki.

Powoli wjeżdżamy do miasta... Przede mną Błażej i Piotrek tylko... Chwilę wcześniej rozmawialiśmy z Piotrkiem Sucheckim, że mi pomoże.. No to gitara ! Mówię żeby dowalił... No to jak dał zmianę to sam ledwo sie utrzymałem, ale kurde jednak za wcześnie.. Kręto po mieście, było trzeba zwolnić i się wszyscy zjechali.. Po chwili znowu się rozpędzamy, Piotrek pierwszy - ja sobie puszczam koło.. no co, mój ci on, Interkol... niech inni gonią, ja jestem zbyt wysoko na finisz.. Dwójka kolarzy dociągnęła resztę, zaraz skręt w lewo do mety! Ja się wciskam za nimi, ale nagle wszyscy zwalniają bardzo do zakrętu... ja idę lewą i mocno ryzykuję, ledwo się mieszczę w zakręcie, śmierć w oczach....ale wyrobiłem ! Mocno naciskam na pedały, wstaję, finiszuję.... zwycięstwo ! Wjechałem sam na kreskę. Ten zakręt był decydujący! Dobre wejście w niego pozwoliło mi wygrać ! Piotrek - dziękuję również !

Ryzyko się opłaciło.. Mega mocna jazda, wypracowana wygrana :-) Jestem szczęśliwy :-) Jestem mocny, przynajmniej tak się czuję :-) aaaaa !!!! :-)

Gratulacje dla Tomka Mosińskiego który zajął 2 miejsce w swojej kategorii wiekowej oraz dla Sebastiana Wojtysiaka z Biadek który zajął 3 miejsce ! Brawo za dobry wynik dla Carlosa i Bartka, brawa dla Piotrka Sucheckiego :-)  Świetna wspólpraca! Pojechaliśmy drużynowo :-)

Brawa dla Organizatorów! Wielki szacun! Świetne asfalty, ciekawa trasa, dobre oznakowanie i obstawa.. Świetny placek! Super wszystko dopięte na 102! Gratulacje :-)

caD: 89

Podium :-) Gratulacje dla wszystkich :-)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(2)

Maraton w Łasku - trzeci raz 4 !

Niedziela, 5 czerwca 2016 · Komentarze(5)
Ehh co za pech.. Tak w skrócie można opisać dzisiejszy start. Dzień konia, ale niewykorzystany... Może nie takiego jednak jeszcze z salonów ;-) Ale od początku...

Czwartek i piątek spędziłem w Warszawie, z dala od sportu i roweru. Było można się zająć moją drugą działalnością, o której pewnie wielu z Was już wie ;-) W sobotę byłem do południa zabiegany, później na szybko na kilka minut na rower, by po odebranym telefonie szybko wracać - zdażyłem idealnie w czas. Później festyn, w którym coś tam pomagałem w organizacji i tak upłynęły bardzo aktywnie trzy dni - nie było jednak czasu na kręcenie, na odpoczynek i rozkręcenie... Totalna wynora pod względem ilości snu, jedzenia, picia i wszystkiego co niezdrowe.. No ale, ja i dieta ?!

Dzisiaj już o 5 wyruszyliśmy do Łasku razem z Patersonem by wspólnie ścigać się na dystansie giga. Kompletnie nieprzygotowany, spakowany na szybko, bez makaronu i potrzebnych różnych rzeczy... Ogolnie tragedia myślę. Wiem, że moja grupa za fajna nie jest... Wiem, że kilka grup po mnie są silni... dwóch dwie minuty po mnie startuje z M2... ogólnie losowanie do du... :/

No ale staje na starcie, ruszam......i zostaje sam?! dojeżdżają po chwili kompani, jedziemy jakimiś zmianami z myślą i nadzieją o dojściu Rafała Olesia i grupy przed nami.. To udaje się zrobić dość szybko, ale brakuje mi Rafała. Pytam o kumpla, a tu się okazuje że złapał gumę. Jedziemy dalej, ogólnie jazda bez historii.. równe mocne i szybkie zmiany.. Daję je jak najmocniejsze potrafię, no bo wiem że nie może mnie nikt dojść.. no ale, niestety... Grupa kolegów Cieśli i Dołmata dociąga ze sobą zawodnikow z M2... I automatycznie jestem trzeci...

Trochę odpoczywam, jem chlebek, żela... ale dalej mocno pracujemy bo nie wiemy co dzieje się za nami.. taki urok tych maratonów.
Na około 30km do mety dwóch kolegów bezpośrednio przede mną kładzie się na asfalt - jeden liznął koło a drugi go przejechał... ja jakimś cudem omijam kraksę, chłopaki czekają bo zrobiło się zamieszanie, ja widzę że z ziemi się zbierają i razem z kolegą Arkiem Cieślą staramy się uciec reszcie, która nie kwapi się do tego aby ponownie zrobić peleton... Uciekamy jakieś 6-7km ale niestety siła złego na jednego... nie ma szans, jedziemy pod wiatr, już trochę zmęczeni. Grupa dojeżdża... Ja próbuję skoczyć jeszcze dwa, trzy razy na hopkach, ale niestety tylko trochę się rwie....ci którzy mają być to niestety są... ehh... Na ostatnie kilka kilometrrów czuję, że mam sporo mocy, ale nie na tyle żeby odjechać, ale ludzie się czarują, więc wychodzę na czoło i daję bardzo długą i mocną zmianę aż do kreski gdzie chłopaki sobie zafiniszowali. Na to jednak również daję finisz i z grupy wjeżdżam jako trzeci.. Ogólnie mega mi się jechało. A nawet giga mi się jechało. Ale co zrobić ? Po rozmowach na mecie spotkałem się z uznaniem i podziękowaniami, gdybyśmy startowali razem to bym pozamiatał.

Staję na mecie, liczę sobie czas niestety kolega z M2 który startował długo później, ale w fajnej grupie dojeżdża +/- na styk... patrzę na wyniki... no niestety 4-ty :( Zabrakło aż/tylko 12 sekund ! Masakra! 12 sekund na 215km.. Tragedia! Gdybym miał lepszą grupę, grybym wiedział to by się to dokręciło... ehh.. no cóż. Peszek.. Szacun dla Gniado Mariusza, który  z nami przejechał cały dystans i wygrał open na rowerach innych dając również całkiem dobre zmiany.

Kolejne czwarte miejsce w 2016 roku i 10open. 


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(5)

Siodło w dół, nogom lżej :-)

Sobota, 28 maja 2016 · Komentarze(0)
Dzisiaj w planach był dłuższy trening, ale odechciało mi się po pewnym czasie.. Jazda nie z planem, a zgodnie z własnym samopoczuciem jest po prostu najlepszą metodą treningową.

Przed wyjazdem obniżyłem jeszcze trochę siodełko zgodnie z Bazylową radą... Kolana nie bolą, jedzie się też dobrze, faktycznie stopa układa się trochę inaczej.. i chyba jest trochę wygodniej.. :-)

Pojechałem dzisiaj trochę siłowych interwałów, fajny trening który szybko minął.. Po powrocie do Krotoszyna zawracam i chcę jechać drugie kółko, ale.. spotykam Tomka, gadamy chwilę i ten postój uświadamia mi jak bardzo nie chce mi się jechać dalej. Wracam więc do Krotoszyna i tyle. Jutro też jest dzień :-) Aby tylko jutro nie padało go prognoza średnia.

Po wykresach tętna, prędkości i kadencji widać dokładnie kiedy bolało :-)

https://www.strava.com/activities/590484268

cad: 79

Ostatnia zmiana?! Nie mówię, że ostatnia...bo każda poprzednia miała taką być ;-)
Zmiana tylnej przerzutki na krótki wózek i nowy łańcuch :-)

Serwis i zakupy w Kaliszu sklep: GilickiBike !!! :-) Dziękuję serdecznie za miłą, kulturalną i sprawną obsługę, świetny kontakt i .... no i dobre ceny ;-) Polecam !

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)