To co już za mną:

Wpisy archiwalne w kategorii

Ze zdjęciami

Dystans całkowity:58445.73 km (w terenie 204.33 km; 0.35%)
Czas w ruchu:1956:09
Średnia prędkość:29.90 km/h
Maksymalna prędkość:90.00 km/h
Suma podjazdów:272900 m
Maks. tętno maksymalne:214 (110 %)
Maks. tętno średnie:188 (97 %)
Suma kalorii:1163956 kcal
Liczba aktywności:716
Średnio na aktywność:81.74 km i 2h 43m
Więcej statystyk

Interkololowo - Pierwszy na tablice ! :-)

Czwartek, 26 maja 2016 · Komentarze(1)
Równo stówka ;-) Ideał dzisiaj.

Z rana lekka mżawka, później wcale nie było lepiej. Popadywało od początku do końca, ale nie wróciłem.
Do Ostrowa z palcem w nosie pedałując jedną nogą dojechalem bardzo szybko ze względu na wiejący w plecy wiatr.

Na rynku Grzegorz, Kuba Latajka, Adam Bartoszek, Piotr Kowalczyk, Michał Michalski i Rafał Wasilewski.
Obraliśmy odpowiedni kierunek, na Raszków i Dobrzyce, sporo kilometrów pod wiatr, ale po równych i fajnych zmianach dojechaliśmy bez problemu do samej Dobrzycy. W międzyczasie rozmawiając i śmiejąc się, dzisiaj były same dobre zmiany, mocne zmiany. Nikt nie odpuszczał, no prawie bo kilku się woziło ;-)

Od Dobrzycy tak myślałem, że będą wariacje...Z bocznym ale sprzyjającym wiatrem była niezła wynora.  Zaczął Grzegorz, kilka razy skoczył, później ja poprawiłem kilka razy, Rafał także...ale nikt nikogo nie puścił...ale na jakieś 500-700m do "mety" tablicy Krotoszyn... wszystko znowu się zjechało, ludy zwolniły a ja wypaliłem co  sił i dojechałem pierwszy, a chłopakom został sprint o drugie miejsce ;-)

Później że było mi mało dojechałem z nimi do Biadek i wróciłem sobie na spokojnie.
Super trening, jutro jakiś ripley :-)

cad: 86


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Pitu pitu :-)

Wtorek, 24 maja 2016 · Komentarze(0)
Powolutku z nóżki na nóżkę :-)

Fajnie się pojechało jeden segment....ale po raz 3-ci wyrównałem swój rekord....na razie magiczna granica nie do przekroczenia :-)
cAD: 84


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Kryterium Trzebnica

Niedziela, 22 maja 2016 · Komentarze(0)
Dzisiaj z samego rana wybrałem się na kryterium do Trzebnicy. Mała rodzinna wycieczka z siostrą i chrześniakiem.
Trzeba w młodym zaszczepić rowerowego bakcyla ;-) Sam zapisałem się na 3 kółka, pięciu mi się kompletnie nie chciało przez te wczorajsze dwieście kaemów.

Przed wyścigiem kilka rozgrzewkowych kółek.... Równo o 12:00 start... Noga świetna, rozgrzana, rozkręcona.. Ale już na pierwszej prostej odjeżdza pierwsza grupka, praktycznie na pierwszych metrach.. Ja stałem gdzieś w środku peletonu i od razu poszli do przodu - praktycznie nie do dogonienia.

Mi uformowała się 5-10 os grupka, na ul Mostowej najdłuższy i najbardziej stromy odcinek - z małej tarczy - tam na drugim kółku widzimy że pierwsza powoli konczy, a my zaczynamy dopiero ten podjazd.. No ale nie dało się przejść mimo zagięcia.

Trzecie kółko przejechane bez historii, po prostu przejechane. Podium zgarnęli ci którzy utrzymali się w pierwszej grupce. Ja wpadłem na metę 5-ty. Jechałem dla zabawy i "rozrkęcenia nóżek". Wszystko ok, gdyby nie to tętno ;-) Było fajnie, mocno i szybko. Na takich trasach czuję się w miarę dobrze, krótkie i sztywne hopki.

No, to wyścigowy weekend w 100%... Zmęczony, wynorany, ale zadowolony. Wczoraj 4-ty. Dzisiaj 5-ty.
A teraz piwko i odpoczynek :-) Enjoy ! :)

Ogólnie wielki szacun dla organizatorów klubu KKS Trzebnica i Burmistrza Długozimy. Fajny pomysł, świetna trasa, zamknięty ruch! Mega mega mega! :-) Rodzinna atmosfera, sami swoi. Świetnie :-)

Po drodze widzę trenującego Rafała Wiatraka z Milicza, pogadaliśmy chwilę, trzasnął dzisiaj 200!

cad: 83

Z orgami siostrą i chrześniakiem :)


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Maraton w Radkowie - NIGDY Więcej !!!

Sobota, 21 maja 2016 · Komentarze(4)
TRAGEDIA przed duże "te" !!!

Jeszcze nigdy nie miałem takiej wynory na wyścigu i nie myślę tu wcale o trudności podjazdów czy braku formy...

Wybraliśmy się jednym samochodem gigowym - Ja, Artur i Kuba... 

Stanęliśmy na starcie... I rura do przodu! Dwie minuty przede mna Artur Paterek, dwie minuty za mną Kuba.. na mega ejszcze niedaleko za nami Bazyl, Grześ i Kierzol ;-)

Dwóch z naszej grupki odjechało już na samym początku nadając bardzo mocne tempo pod górę, rozmawiając razem z Arturem Baturo z FTI stwierdzamy że nie ma co gonić się już na samym początku.. Jedziemy więc swoje spokojnie - równe tempo, pasuje mi i Arturowi... Dwie Jas-Kółki jeszcze też z nami. Ogólnie odjechała kategoria, jeden z jaskółek tez jechał ze mną z mojej kategorii i ktoś tam nas doszedł.. więc walka na całego. Ale już na 10km ?! Myślę sobie nie ma co się podpalać.

Pierwszy podjazd, pierwszy długi i stromy podjazd... 15km... Widzę już Artura P. przed sobą.. doganiamy innych z grup przed nami... Jedziemy dobrze ! Dojeżdżam gdzies do kolegi z Interkolu na 50-100m i zaczynamy zjazd... tam trochę odjeżdża... ale znowu trochę "płaskiego" i takich lżejszy terenów i Artur wraca w moje pole widzenia. Po drodze widzę, że Paweł Sojecki zmienia dętkę.. Pech i mam nadzieję że mnie to nie trafi... Ale trafiło wcześniej niż myślałem... po paruset metrach.. jedziemy grupą, kilka osób przede mną, całkiem ładny asfalt a tu nagle JEB ! dwóch przede mną, ja i kolega za mną wpadlismy w wielką ostrą JAPĘ ! - to nawet dziura nie była. No i pech tak chcial, że to ja musialem zmienić dętkę bo to akurat moja się przebiła.  Koło na szczęście całe.... :/

Jak już to zrobiłem, wsiadam na rower, mija mnie Grzegorz i Kuba, po chwili dogania Bazyl... Każdy praktycznie osobno dojeżdza do bufetu, Kubie spada łańcuch, ja jade dalej.. Na peirwszym bufecie nie staję, łapię tylko banana w locie :-) Później zjazd dziurawy, wjeżdżamy do miasta, zaczyna się ostatni podjazd.. liczę że będe nadrabiał, mocno naciskam, faktycznie doganiam tych co mnie wyprzedzili podczas łatania... Garmin pierwsze kółko pokazał całkiem przyzwoite, ale bez szału. Zjazd, całkiem fajnie idzie, trochę ryzykuje, ale wszystko w granicach rozsądku, ładny asfalt!

Zaczynam drugie kółko, na sztywnym podjeździe doganiam jakiś maruderów.....jedzie się calkiem fajnie, nadrabiam ilę mogę. Garmin drugie kółko pokazał przyzwoicie, także gdyby nie było róznych ekscesów na trasie to około 7:05 - 7:15 mogło by wyjść.. Zatrzymuję się na bufecie, jem pomarancza, zalewają mi bidony, ja sikam na poboczu... Jadę dalej.. Końcowy podjazd... Jedziemy trzecie okrążenie... I katastrofa, koniec wyścigu...Co tu dużo mówić..... Teraz się modlę żeby tylko dojechać... Jadę w miarę spokojnie już, nie ma o co się ścigać, w oponie może 5-6 atm. więc kiepsko.. Nie ma już motywacji, psychika siadła... No i to co się stało na sam koniec to już przeginka zupełnie.. Na ostatnich 4 no może 5 km lapię  gumę ! No ku**a katastrofa. Przesada, klnę na siebie, że po pierwszej gumie jadąc bez zapasu w ogóle pojechałem na giga.. było zjechać na megę.. Ktoś za mną pyta się czy mam dętkę, nie mam ! ide z buta, ale po chwili rzuca na pobocze "tu masz, ja jadę dalej" - no dzięki, ale kolego! krótki wentyl.. skapłem się dopiero po zalożeniu! Więc idę z buta... Druga guma musiała być przyszczypnięta i wystarczyła jakaś mniejsza dziura by trzasnać... albo nie wiem co.. bo no.. po prostu zeszło :(

Wchodzę na metę z rowerem na ramieniu.. masakra! Katastrofa! Taka wynora, że szok. To że gdzieś mnie kryzys złapał od 150 - 170km to już mały pikuś... Puścił! Przeżyłem, ukończyłem.

I jedno sobie mówię: Krzysztofie, jeśli czytasz ten wpis w roku 2017 - NIE JEDŹ do RADKOWA na maraton!!! Szkoda sprzętu, zdrowia i pieniędzy!

Dzisiejsza jazda to był slalom gigant pomiędzy dziurami, TFU ! japami, kraterami, etc.. No nie, Nigdy więcej!

Ps. Do Gorzowa i Łasku jade na mega :-) Na giga jednak trzeba konkretnych treningów.. A ja nie mam na to sił, chęci ani czasu.

Ps.2. Szacun dla Kuby, który szedł jeszcze więcej niż ja! 8km, przebił szytkę, mial problemy żołądkowe.. Też źle skończył.
Ilość złapanych gum przez dzisiejszych maratonczyków przytłacza ;/


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(4)

Na spokojnie z Mosiną i Carlosem...

Środa, 18 maja 2016 · Komentarze(0)
Umówiłem się z Tomkiem dzisiaj na całkiem spokojny trening, co by niepotrzebnie nie tracić już sił przed maratonem GIGA w Radkowie. Miało być spokojnie i powoli. Tomek wziął więc też Karola z Gostynia i pojechaliśmy sobie w trzech.
Dojeżdżam na miejsce zbiórki a tu jeszcze Bartek i Artur. Karol się ogarnął, jedziemy wg. założeń. Ale dwójka B.A. miała inne plany. Ogólnie odpuściłem już po dwóch kilometrach, nie to tempo, nie to tętno co miało być. Miał być spokojny trening a nie 45kmh.
Zostaję więc za grupką, ja jadę swoje wg. tego co mam jechać, a nie podpalać się średnią czy nie wiem czym.... Karol z Tomkiem zostają po jakimś czasie także :-) Nie czas na jakieś mocne treningi.

Pojechaliśmy więc we trzech, super śmiechy, dobre humory i suchary. ogólnie bardzo sympatycznie.
Zrobiliśmy jedynie trzy interwały, fajnie weszło, a zawsze jakieś małe ściganko.
Dobry znak, to w kilka sekund wzrastające tętno do najwyższych wartości bez żadnego problemu. Czyli tak jak ma być :)

cad: 85


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

I Maraton Szosowy dookoła Jeziora Miedwie

Sobota, 14 maja 2016 · Komentarze(2)
Na koniec tego tygodnia w mojej głowie pojawił się szalony plan - "a może by tak pojechać do Stargardu na maraton?!".
Chwilę pomyślałem, zobaczyłem że można się zapisać na miejscu, zapowiadali fajną pogodę.... wszystko było na TAK! Tylko w piątek nie zdążyłem zjeść ani zrobić makaronu, rodzice też w pracy, kupować się nie chce i nie ma czasu....więc jedyną opcją na wyżywienie przed startem były: dwie bułki z serem i szynką, kabanos i banan.  Tak właśnie super pożywne śniadanie.

Wyruszyłem przed 4 w stronę Jeziora Miedwie. Pełen zapału, chęci i pozytywnej energii. Dojechałem na miejsce dość szybko - płacąc dodatkowo za autostradę 25zł - nigdy więcej! Jakoś super szybciej nie przyjechałem a tylko kupa kasy w błoto....w dziury znaczy się. ;-) Później wbiłem się od Świebodzina do Szczecina na ekspresówkę i wio! Piękna, pusta praktycznie droga.. Jechało się bez żadnych problemów, jeden przystanek na siku i rozprostowanie kości i szybko wracałem testować do granic moją kochaną Mazdę 3 Diesel 1.6 :-) Ojj ma moc ma :-)

Przyjechałem na miejsce, pierwsze co rzucilo mi się w oczy - wieeeeeeeeeeeelkie jezioro. Nigdy wcześniej nie byłem w tych stronach. Bajka po prostu. Czysta woda, amfiteatr, po prostu rewelacja! Idę się zapisać, dostaję grupę 9:10, i tak nikogo nie znam więc nie wiem kto z kim jak i gdzie... Ide zjeść durgą bułę, przebieram się i idę na małą rozgrzewkę. Przyjeżdżam na start, tam ustawia się moja grupa i już wiem że może być ciężko... Ktoś tam pyta czy trzeba jechać po ścieżkach co by policja się nie czepiała - całkiem serio. Drugi mówi, że na promenadzie to jedźmy powoli ze spokojem bo nie ma co się spieszyć - no jak jedziesz na wycieczkę to i owszem.

3...2........1....start i wio. Ruszyłem od razu z kopyta.  Nie oglądając się na nikogo. Został mi na kole tylko jeden kolega, wyjeżdżamy z miasta, widzę że grupa coś tam z tyłu jedzie....czekam na nich....wychodzą na zmiany ale coś dziwnie słabe.....daję jedną zmianę i znowu kicha..nikogo ze mną... no bo nikt nie utrzymuje koła. Do 40km praktycznie jadę sam. Mówię sobie idę w trupa, nie ma co czekać aż mnie ktokolwiek dogoni. Ale doszli...niesetety też jeden z M2 o czym nawet nie wiedziałem i który to.

Od 40km do końca jedziemy w zwartej grupie ok 8-13 kolarzy. Jedzie się w miarę fajnie choć ludzie zmyślają, nie dają zmian, albo od razu schodzą...Na koniec pierwszego kółka mocno podkręcamy tempo i maruderzy zostają. Zaczynamy drugie, łapiemy coraz więcej osób, podczepiają się mini. Ogólnie znowu aż do samej mety robi się duża grupa, która niekoniecznie sobie pomaga, a nawet czasem bardziej przeszkadza. Na 10km przed metą kilka ataków, ale wszystko się zawsze zjeżdża ktokolwiek by nie uciekał i wpadamy jedną dużą grupą na finisz. Tam się nie tnę na jakieś rywalizację wielką, jest wąsko i nie ma co ryzykować na promenadzie, jeśli i tak nie walczę o nic z nikim z tej grupy. Ale dojeżdżam chyba piąty bo akurat byłem calkiem dobrze ustawiony.

Spotykamy się na mecie, rozmawiamy, ja idę się przebrać - zjeść pysznego kurczaka z grilla na obiad i ryż oraz dowiedzieć się wyników. Jak sam siebie bardzo zaskoczylem to tylko ja wiem, ale faktycznie myślałem że będzie ciężko, a tu proszę. Pudło! :-)

Przy dekoracji, która całkiem sprawnie poszła spotykam kolegów z Gorzowa, innych ludzi bardzo sympatycznych, czy w ogóle nieznanych mi ludzi, którzy mnie czytają i śledzą wyniki - dziękuję bardzo i wszystkich serdecznie pozdrawiam ! :)

To co, kolejny start w Radkowie...powalczę o koszulkę lidera supermaratonów :-) Może się uda :D

Hmm.. Po wyścigu przepyszny grillowany filet z kurczaka, ryż i surówka ! Mnaimi! Woda free. Super obsługa, szybka i sprawna dekoracja, losowanie... Wszystko dopięte na tip top! Piękna oprawa, sceneria i widoczki. Asfalt czasem kiepski, ale dało rade "ważne że w ogóle był" ;-) Widzimy si za rok ! :)

cad: 82

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(2)

Rozjazd po wyścigu - wynora z Interkolem :)

Niedziela, 8 maja 2016 · Komentarze(0)
Wczoraj wyścig, co prawda tylko 7km, ale i tak czułem się dziś zmęczony. Wczoraj pomoc 30km grupie gdzie jechali Interkolowcy, a dzisiaj potrzebowałem fajnego treningu. Miały być góry z Tomkiem, ale plany nie doszły do skutku. Nie wyjechałem się tak jak chciałem w sobotę, to dzisiaj było trzeba konkretniej pojechać. Wczorajszy wieczór - nastawiam budzik. Budzę się rano... i wio :)

Wio...ale nie za bardzo. Konkretnie wiało w twarz! Wyjechałem praktycznie równo o 9 rano z Krotoszyna.. Nogi chciałem na początku tylko delikatnie rozkręcić... Niestety. Musiałem się trochę zagiąć żeby w ogóle zdążyć na rynek i zbiórkę. Udało się dojechać, nogi gdzieś od 15-20km zaczęły całkiem normalnie kręcić. Zajeżdżam na rynek, Grzegorz oznajmia mi bezdyskusyjnie że jedziemy na Chełmce i Kalisz. No to pięknie sobie myślę, wyjadę się konkretnie. Ale czy nie tego chciałem ?! Jedynie martwiłem się o wodę.

Ruszyliśmy początkowo pod wiatr, niekoniecznie zmiany były dawane przez kogokolwiek równo i mocno, ludzie się rozjeżdżali. Ale tak w miarę spokojnie dojechaliśmy do pierwszego i w sumie jedynego takiego podjazdu na tej trasie - pod kościół w Chełmcach. Pod wiatr, dość spore nachylenie, Błażej na zmianie. Nikt nie był w stanie mu wyjść z koła, wszyscy wręcz pospadali, ja  utrzymałem choć kosztowało mnie to dość sporo.  Przypomina mi się i przekazuje serdeczne pozdrowienia bo wcześniej nie było okazji. Czekamy za wszystkimi, jedziemy dalej. Dojeżdżamy do Kalisza niezłym tempem. Niby już z wiatrem, ale ciężko utrzymać koło i trzeba ciągle kręcić.

Po wyjeździe z Kalisza atakuje znowu Błażej. Jadę za nim, droga pofałdowana lekkie hopki, niby z wiatrem, ale cieżko się już jedzie. Błażej się ogląda, chce zmiany czy coś... ja jadę swoje bo nie da rady szybciej a Błażej dokonuje ostatecznego ataku :x Odjeżdża... Dojeżdża grupka, wspólnie gonimy, chłopaki jednak znowu nie chcą wychodzić na zmianę i gonię ja z Grzegorzem. Później po jednej mojej zmianie atakuje Bazyl i razem z Grzegorzem odjeżdżają.. Chcę skoczyć za nimi, Bartek jedzie przede mną po lewej, chce iść prawą a on zajeżdża mi drogę i wypadam z drogi, ledwo utrzymałem się w pionie, a krzyczałem PRAWA ! Wcześniej też zajeżdża Rafałowi drogę, ogólnie jeszcze musi się sporo nauczyć - no chyba że to było specjalnie.... Gonię długo sam, chłopaki trzmają koła.. Rafał daje zmiany jak puszcza go kolka.. Młody zrywa do przodu i jedzie metry przed nami... bezsens! Jeszcze w międzyczasie jakiś człowiek wyprzedza nas na milimetry! jedzie na "3ciego", zajeżdża nam drogę, walę po samochodzie ale bez reakcji.. szybko zaraz ucieka daleko do przodu.. mało nas nie zabił!

Później skręcamy kompletnie nie wiem gdzie, widzimy cały czas pierwszą grupkę bo się złączyli, Kawaleria ucieka, Grześ zostaje i czeka za nami, tu znowu tylko ja daję zmiany, później już z Grzegorzem gonimy aż do Ostrowa. Tu znowu popis daje Bartek i próbuje skoczyć czy uciekać, zajeżdża Grzesiowi drogę i ten w końcu go ustawia.... Później już niestety trochę brakło by dogonić Błażeja i Bazyla... Dojeżdżamy do Lewiatana na Pruślinie, stajemy w tym pięknym miejscu i robimy chwilę przerwy, czekamy za wwszystkimi, rozjeżdżamy się w róznych kierunkach. Rafał mi daje trochę izotoniku! dzięki :) Bazyl ratuje pepsi...Jadę przez miasto czymś ala obwodnica, wyjeżdżam koło skarbówki i na ul Krotoszyńskiej aż do domu! Powrót całkiem spoko, 35-40kmh bez większego problemu, wiatr w plecy pięknie pomógł żwawo wrócić do Krotoszyna.

Ojj dzisiaj niezła wynora była. Błażej pokazał jak zawsze kawał niezłej mocy, Bazyl też silny, Grześ standardowo nigdy nie odpuszcza... Ja się dobrze czułem, aczkolwiek brak świeżości widać dzisiaj było. Wyjechałem się nieźle, pracowałem jak wół. Chciałem zrobić i zrobiłem mocny długi i po prostu fajny trening.

KOM on Parczew - Wtórek - zrobiłem KOMa jakiegoś :-)

https://www.strava.com/activities/569426191

cad: 82

Wczorajszy ostatni finałowy podjazd :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Pechowy wyścig....

Sobota, 7 maja 2016 · Komentarze(0)
Defekt, guma, dętka, pana, psss, ku*** :-)

No co ?! Mój drugi start na tym wyścigu i zaraz po starcie kolejna guma jak rok temu... Na 7km dokładnie skończył się dla mnie wyścig, ostre hamowanie, szorowanie po piasku i kamieniach...i po chwili pssssss z mojej tylnej dętki.. No i co ?! Nic. Jechałem w samym czubie peletonu, jechało się fajnie i ze spokojem.. Może bym powalczył, wygrać pewnie by się nie udało, ale może i bym dojechał z grupą.. Gdybać można, ale po co ?!

Połatałem dętkę, poczekałem na grupę żeby zrobić jakiś wspólny trening, a nie lecieć samemu jeszcze 73km bo to bez sensu... Dojechała mnie najpierw jakaś ucieczka...dałem dwie mocne zmiany i odpuściłem... Dojechała mnie pierwsza grupa, podjechałem z nimi pod Górę Anny i na zjazdach poczekałem za drugą grupą bo ciągle nie widziałem Interkolowców..

Byli w drugiej - zostało jakieś 30km do mety...dojechali mnie... Paweł Sz. na zmianie... podjeżdżam i daje swoją bo już nic mi nie zostało jak tylko zabawa... za mną jedzie kolega z Interkolu więc super sprawa, mogę być gregario dzisiaj ;-) I tak w sumie moja zmiana trwała praktycznie 30km.. Skręt w lewo, ostatnie 3km podjazdu... narzucam ciągle dość mocne tempo, ale tu atakują pojedyncze osoby o np. 73 miejsce :) Fajnie, zabawa do końca... Ale dojeżdżam co sił, doprowadzam grupę i odbijam, a raczej wszyscy dalej skaczą... Ogólnie DNF czy tam DNS , ale zabawa od kolejnego po gumie kółka bardzo fajna. Nie wiedziałem, że mam tyle pary w nogach.

Czułem się dzisiaj świetnie, mógłbym coś fajnie pojechać - ale guma :x Wyszedl z tego sympatyczny trening. Ehh..

caD: 81

Nasza Ekipa w Leśnicy

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Mocno :)

Poniedziałek, 2 maja 2016 · Komentarze(0)
Albo i słabo. Noga dzis nie kręciła jak miała, na początku fajnie się jechało z wiatrem... Nosiło mnie aż miło. Czułem że noga kręci, ale po nawrocie i gdy zaczęły się hopki to te jakoś latałem, ale pod wiatr była mordercza walka o przetrwanie :)

caD: 82

Na wycieczce rowerowej w piątek obstawa była fajna i konkretna :-)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Rozjazd po Żądle :-)

Niedziela, 1 maja 2016 · Komentarze(0)
Dzisiaj bardzo krótki rozjazd po Żądle Szerszenia. Nogi rozkręconne, jutro można więc pokatować się i we wtorek na ustawkę z Interkolem na rynku o ile pogoda pozwoli ;-) Pitu pitu :-)

caD: 80

Finisz wczorajszego wyścigu :-)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)